13 Grzechów Prokuratury

Tygodnik NIE, numer: 32/2009
Autor: ANDRZEJ ROZENEK

Artykuł republikowany (zamieszczony) za zgodą autora

Coś bardzo złego dzieje się w polskim wymiarze sprawiedliwości. Obywatele masowo odwołują się do Trybunału w Strasburgu i wygrywają. Wygrywają z państwem polskim, które nie potrafi zadbać o najbardziej podstawową wartość każdej demokracji – o sprawiedliwość. Wymiar sprawiedliwości funkcjonuje na trzech poziomach: policja (i inne formacje parapolicyjne), prokuratura i sąd. Nawet powierzchowna analiza naszych publikacji wskazuje, że najsłabszym ogniwem w tym łańcuchu jest prokuratura. Od lat wytykamy jej wpadki, od lat powtarzają się te same schematy. Psuta konsekwentnie przez kolejne rządy prokuratura, używana do celów politycznych, czego apogeum obserwowaliśmy za rządów PiS i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, wymaga leczenia. Pora podsumować jej grzechy, z zastrzeżeniem, iż poniższa lista dotyczy tylko pewnej dość stałej pod względem składu grupy prokuratorów. Są wpływowi. Środowisko prokuratorskie milczy.

  1. Nakłanianie do składania fałszywych zeznań

Prokuratura Apelacyjna w Krakowie oferowała głównym oskarżonym w aferze paliwowej nadzwyczajne złagodzenie kary, gdyby zgodzili się obciążyć swoimi zeznaniami prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i byłych premierów Millera i Oleksego – napisał ostatnio w „Polityce” Cezary Łazarewicz, potwierdzając wcześniejsze przypuszczenia „NIE”. Zdzisław Marszałek i Arkadiusz Grochulski – właściciele paliwowej spółki BGM – mieli na życzenie prokuratury dopasować swoje wyjaśnienia do złożonych przez trzeciego wspólnika Jana B. Ten ostatni nagadał głupot o udziale czołowych polityków w aferze paliwowej, dzięki czemu opuścił areszt.

  1. Areszt wydobywczy

Panowie Marszałek i Grochulski nie potwierdzili rewelacji Jana B. Gnili więc w aresztach, choć z punktu widzenia dobra postępowania nie było żadnego powodu do przetrzymywania ich w odosobnieniu. Areszt tymczasowy jest najsroższym środkiem zapobiegawczym, który stosuje się wobec najgroźniejszych przestępców lub gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że będą próbowali ucieczki albo będą mataczyć czy niszczyć dowody. Stosuje się go na trzy miesiące, gdyż ustawodawca uznał, że sprawnie działający prokurator w takim czasie powinien uporać się z zabezpieczeniem dowodów. O areszcie na wniosek prokuratury decyduje sąd, co w teorii powinno zapobiec nadużywaniu tego środka. W praktyce o areszcie decydują młodzi stażem sędziowie, a do niedawna decydowali asesorzy. Mają kilkadziesiąt minut na zapoznanie się z dziesiątkami tomów akt. Najczęściej poprzestają na przeczytaniu wniosku prokuratury i ufni w to, co przeczytali, „klepią” areszty.Marszałek i Grochulski spędzili w areszcie „tymczasowym” po kilkanaście miesięcy. Ich wspólnik Jan B. na procesie odwołał swoje sensacyjne zeznania, oświadczając, że został do nich zmuszony.Śledztwo w sprawie rzekomej mafii paliwowej miało dać prowadzącym prokuratorom coś na kształt władzy nad politykami. Ponieważ w „kręgu podejrzeń” znaleźli się politycy ze wszystkich ugrupowań, można było tak kierować postępowaniem, aby zadowolić dowolną ekipę sprawującą władzę. Najlepszy dowód na szczególne zainteresowanie politycznych elit tą sprawą to słynne wędrówki akt śledztwa paliwowego, m.in. do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Prokuratorzy dowieźli mu do Warszawy co bardziej smakowite tomy akt, by mógł poczytać i zapewne wydać polecenie, w jakim kierunku ma się rozwijać postępowanie.

  1. Śledztwa na polityczny obstalunek

Postępowań, które stają się orężem w walce politycznej, jest mnóstwo. Niektóre śledztwa wprost przypominają sprawy polityczne z lat 50. Weźmy postępowanie „uszyte” przeciwko byłej posłance SLD Małgorzacie Ostrowskiej. Prokuratura postawiła jej zarzuty na podstawie zeznań dwóch policjantów i jednego gangstera paliwowego. Policjanci, zmuszeni aresztem wydobywczym (patrz wyżej), nagadali niestworzonych historii, żeby święta Bożego Narodzenia spędzić z rodzinami. Zrobili to z rozmysłem, celowo podając nieprawdziwe okoliczności. Natychmiast po wyjściu z aresztu na piśmie wszystko odwołali. Gangster Piotr K. ze Sztumu w pewnym okresie swojej przestępczej „kariery” stał się dyżurnym świadkiem prokuratury, której wcale nie przeszkadzało to, że został skazany prawomocnym wyrokiem za składanie fałszywych zeznań. Na tak kruchej podstawie prokuratura wystąpiła o odebranie Ostrowskiej immunitetu, a następnie (po ustaniu kadencji parlamentu) skierowała do sądu akt oskarżenia. Mimo że wersji prokuratury nie podtrzymuje już żaden ze świadków, bowiem nawet gangster Piotr K. odwołał swoje oszczerstwa pod adresem Ostrowskiej.
Jeszcze bardziej bulwersująca jest szeroko przez „NIE” relacjonowana sprawa „uszyta” przeciwko posłowi Janowi Widackiemu. W tym przypadku doszło do swoistej współpracy prokuratury, kryminalistów skazanych za najcięższe przestępstwa, adwokatów, pewnej dziennikarki śledczej i polityków. Celem tak szeroko zakrojonej operacji był Widacki, a za jego pośrednictwem być może Aleksander Kwaśniewski. Usiłowano stworzyć idealny układ złożony z czerwonych i różowych polityków, mafii pruszkowskiej i oligarchów. Dziś na sali sądowej krok po kroku odsłaniane są kulisy tego spisku. Spisku, którego głównymi reżyserami są prokuratorzy i ich polityczni mocodawcy.

  1. Szantaż

Adam Chmielewski pracował dla służb specjalnych. Miał zobaczyć, co się dzieje w mafii paliwowej. Dowiedział się, ale chyba za dużo, trafił więc do krakowskiego aresztu. Tam jednak odmawiał współpracy z prokuratorami i funkcjonariuszami CBŚ. Prokurator zamknął więc w areszcie jego matkę. Dzięki temu Chmielewski miał zmięknąć. Wobec Chmielewskiej stosowano w areszcie takie środki, jak wobec najgroźniejszych gangsterów. Matka do dziś jest wrakiem człowieka.
 Podobna historia spotkała Leszka Szlachcica, inwalidę z Wrocławia oskarżonego o wyłudzenie (sic!) leasingu. Gdy swoimi pismami i skargami nadużył cierpliwości pana prokuratora, dowiedział się, że w areszcie wylądował jego młodszy syn. Starszy syn (kompletnie niezwiązany z interesami ojca), znany architekt, spotkał się z lżejszymi szykanami – prokurator zaaresztował jego samochód i powiadomił pracodawcę o jego rzekomo przestępczej działalności.

  1. Tortury

Edward Kupczak jest kaleką. W latach 90. miał poważny wypadek. Wskutek urazu kręgosłupa cierpiał z powodu nieustannego bólu. Lekarze zainstalowali mu pompę morfinową, która w sposób kontrolowany i przemyślany dozowała środek uśmierzający ból. Kupczak oskarżony w krakowskiej aferze kantorów Wielopole spędził w areszcie „tymczasowym” 3 lata. Zamiast morfiny podawano mu w celi sól fizjologiczną. Wył z bólu. Gryzł palce. Płakał. Jego stan fizyczny i psychiczny dramatycznie się pogorszył. Wyszedł z aresztu dopiero po interwencji dziennikarki „NIE”.
Prokuratorzy są władcami losu osadzonych, decydują o wszystkim. O opiece zdrowotnej – wspomnianemu Szlachcicowi odmawiano z uporem dostępu do lekarza okulisty, co spowodowało jego trwałą ślepotę. O widzeniach – niejednokrotnie podejrzani są poddawani presji: albo współpraca, albo zakaz widzeń z rodziną. Taki rodzaj zmiękczania zastosowano wobec nadinspektora Mieczysława Kluka, szefa śląskiej policji.

  1. Rozmnażanie akt sprawy

W sprawie Kluka prokuratura zastosowała gamę swoich ulubionych sztuczek, w tym areszt wydobywczy i tortury. Wreszcie sprawa zakończona aktem oskarżenia trafiła do sądu. Kilkadziesiąt tomów akt miało dowodzić winy generała. Tymczasem sąd, po wstępnym zapoznaniu się z materiałem zgromadzonym przez prokuraturę, znaczną część akt odesłał, komentując, że są to śmieci zupełnie niezwiązane z przedmiotem sprawy. W ten sposób szczeciński sędzia obnażył kolejną „sztuczkę” prokuratorów. Do akt sprawy włącza się te same dokumenty kserowane po wielokroć, włącza się wszystkie możliwe papierki, jakie się tylko uda znaleźć. Nie mają one żadnego znaczenia dowodowego, ale 120 tomów akt robi wrażenie. Na sędziach „klepiących” areszty tymczasowe i na mediach.

  1. Lekceważenie dowodów

Oczywiście prokuratorzy dbają o to, żeby wśród papierków tak skrzętnie kolekcjonowanych w opasłych tomach śledztwa nie znalazły się przypadkiem takie, które przeczyłyby założonej tezie śledztwa. Najbardziej drastyczny przypadek „niezauważania” dowodów niewinności podejrzanego zakończył się śmiercią. W czasie śledztwa Claudiu Crulic chciał, aby do akt jego sprawy dołączono bilet autobusowy wykupiony na podróż z Krakowa do Mediolanu. Bilet dowodził, że Rumuna nie było w Polsce, gdy popełniono kradzież, o którą był oskarżany. Prokuratorzy nie chcieli Rumuna słuchać, a on w akcie rozpaczy podjął protest głodowy. Co nie zrobiło na nikim wrażenia, Crulic spokojnie więc wykitował z głodu w krakowskim areszcie.
W tym samym areszcie przy Montelupich w Krakowie trwa właśnie kolejna głodówka, jeden z aresztantów, oskarżony o wyłudzenie podatku VAT, nie może pogodzić się z przedłużającym się w nieskończoność aresztem tymczasowym. Na razie o sprawie jest cicho…

  1. Tworzenie afer, parcie na szkło i chęć awansu za wszelką cenę

Przykład dał prokurator Kazimierz Olejnik z Łodzi, który stworzył słynną ośmiornicę łódzką. Z prostej aferki skarbowej utkał i nagłośnił gigantyczną sensację. Inni prokuratorzy szybko połapali się, że nie ma znaczenia, jak dużo i ciężko pracują. Dla awansu ważne jest stworzenie odpowiednio medialnej historii, nadmuchanie jej i nagłośnienie. Tak powstała mafia węglowa, paliwowa, a ostatnio… mafia tłumaczy przysięgłych. Prokuratura w szeroko zakrojonej akcji obejmującej 40 miast przeszukała biura firmy Symultanka zajmującej się tłumaczeniem dokumentów. Z pracowników spółki zrobiono zorganizowaną grupę przestępczą, zarzucając im tłumaczenie dokumentów przez osoby do tego nieuprawnione. Co ciekawe adwokaci podejrzanych i specjaliści prawa karnego, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że zarzut ten jest niezgodny z ustawą o tłumaczach przysięgłych, a mówiąc prościej, nie ma oparcia w kodeksie karnym. Pewnie dlatego zbrodniczych tłumaczy wypuszczono z aresztu „tymczasowego” już po 11 miesiącach. O sprawie tej wkrótce napiszemy więcej.

  1. Wspólnota interesów: prokurator – przestępca

Coraz częściej prokuratorzy dają wiarę przestępcom. Art. 60 § 3 i 4 kk służy tworzeniu tzw. małych świadków koronnych. W zamian za mniej lub bardziej prawdziwe zeznania prokuratorzy wnioskują do sądów o zawieszenie wykonywania kary lub o jej znaczące zmniejszenie. W zamyśle ustawodawcy art. 60 miał być zachętą dla skruszonych przestępców, w rzeczywistości stał się narzędziem prokuratorów niepotrafiących w inny sposób udowodnić założonych tez śledztwa. Przestępcy szybko połapali się w tej grze, idą na rękę prokuratorom, byleby uzyskać upragnioną „sześćdziesiątkę”. W ten sposób prokuratorzy i przestępcy zawiązują swoisty układ, każdy ma do ugrania własny interes. Tacy „świadkowie” stają się podporą najgłośniejszych śledztw, jak chociażby tego dotyczącego morderstwa gen. Papały. Kluczowy świadek Piotr W., pseudo Generał, jest dyżurnym świadkiem prokuratury. Jego niewiarygodność tygodnik „NIE” obnażył już kilka razy. Mimo to wciąż przewija się w kolejnych postępowaniach, a w sprawie Papały nadal podaje się go za jednego z głównych świadków.

  1. Symbioza: prokurator – media

Skuteczny prokurator dba o nagłaśnianie swoich sukcesów. Po jakimś czasie obrasta grupą zaprzyjaźnionych pismaków, którym podtyka „gotowce”. Ci zazwyczaj niczego nie sprawdzają, wierząc prokuratorowi na słowo. Wspólnota interesów jest oczywista: prokurator ma sukces, co podoba się przełożonym, dziennikarze mają aferę, wierszówkę i splendor. Radomszczański policjant Wojciech Lenk doświadczył tego na własnej skórze. W mediach okrzyknięto go hersztem zbirów rabującym tiry, bezwzględnym przestępcą w policyjnym mundurze. Pokazała to telewizja, radio opowiedziało, a prasa opisała. Cała Polska poznała komendanta Lenka, który po trwającym kilka lat procesie został prawomocnie uniewinniony. Okazało się, że zarzuty były wyssane z palca. – Ale tak nam powiedział prokurator – tłumaczą się dziś dziennikarze. 
Policje jawne i tajne mają swoje kamery. Nagrywają zatrzymywanie osobistości, które polityczni mocodawcy chcą zohydzić publiczności. Następnie telewizje dostają te dokumentacyjne nagrania do rozpowszechniania. Czyni się tak nawet wówczas, gdy zarzuty są wątpliwe lub drobne.

  1. Nieskuteczność

Mafia paliwowa jest najlepszym przykładem nieskuteczności i kompletnej nieudolności śledczych. Trwające blisko 10 lat śledztwo zakończyło się jak na razie prawomocnym skazaniem jednego „barona paliwowego”, wspomnianego wcześniej Piotra K. Sąd na poczet kary zaliczył mu odbyty areszt, zatem Piotr K. nie siedzi. Nie stracił też majątku, bo przez zaniechania prokuratorów zdążył go ukryć. Kilkaset milionów, na które orżnął skarb państwa, rozpłynęło się częściowo w szwajcarskim banku, a częściowo w powietrzu. Dziś Piotr K. jeździ najlepszymi limuzynami, lata śmigłowcem i – jak wieść niesie – ma się świetnie.
Inni „baronowie” czekają na zakończenie wlokących się latami procesów. Ich majątki również zbytnio nie ucierpiały. Jak już swoje „odpękają”, będą bardzo zamożnymi obywatelami. Prokuratura przy odbieraniu ich majątków okazała się zadziwiająco nieskuteczna, a słabość skierowanych do sądów aktów oskarżenia nie wróży zbyt dolegliwych wyroków.

  1. Dowolność terytorialna

Teoretycznie o tym, gdzie dana sprawa będzie prowadzona, decyduje „właściwość terytorialna”. Jeśli domniemanego czynu przestępczego dokonano na terenie Białegostoku, to powinna się tym zająć tamtejsza prokuratura. Jeśli jest to jednostkowe banalne przestępstwo, to prokuratura rejonowa, grubsze sprawy robi okręgówka, a naprawdę poważnymi aferami oraz nadzorem na działaniami prokuratur niższego szczebla zajmuje się prokuratura apelacyjna. W praktyce sprawy wędrują po kraju zgodnie z obowiązująca modą. Minister Ziobro ukochał np. prokuratury w Katowicach i Łodzi, tam więc trafiała większość ważnych z punktu widzenia ministra spraw.Najbardziej kuriozalny przypadek opisywany przez „NIE” dotyczy doktora Wojciecha Serwatki, który wraz z policją przeprowadził prowokację ujawniającą korupcję w białostockim szpitalu. Nie spodobało się to prokuratorom z… Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, która wszczęła śledztwo przeciwko Serwatce. Gdzie Białystok, a gdzie Kraków? Dlaczego prokuratura apelacyjna zajmuje się tak błahą sprawą, jak rzekoma nielegalna prowokacja? Na te pytania nie ma logicznej odpowiedzi.

  1. Przeciąganie postępowań w nieskończoność

Prokuratorzy stają czasem wobec tak niesprzyjających okoliczności, jak dowody przekreślające winę podejrzanego. Nie pozostaje wtedy nic innego, jak przedłużanie postępowania w nadziei, że może znajdzie się na delikwenta coś innego. Śledztwo przeciwko Grzegorzowi Ślakowi, byłemu prezesowi Rafinerii Trzebinia, wszczęto w roku 2006. Jak z dumą obwieścili prokuratorzy, Ślak uszczuplił wpływy podatkowe do skarbu państwa na grubo ponad 700 mln zł. To w wymiarze finansowym jedna z największych spraw, zaraz po aferze FOZZ. Wkrótce okazało się, że Ślak nic nie uszczuplił, bo – jak orzekły urzędy skarbowe, Ministerstwo Finansów i Wojewódzki Sąd Administracyjny – państwu nic się nie należało, a rafineria rzetelnie odprowadzała podatki. Mimo to śledztwa nie umorzono. Przeciwnie, prokuratorzy tropiący mafię paliwową rozszerzyli jego zasięg o pracowników UKS oraz Ministerstwa Finansów. Wskutek tego CBA wkroczyło do krakowskiego UKS, a nawet do gmachu ministerstwa. Krakowscy prokuratorzy pytani przez media, kiedy zostanie skierowany do sądu akt oskarżenia przeciwko Ślakowi, podawali kilka kolejnych dat. Ostatnio zostaliśmy poinformowani, że akt oskarżenia został 30 czerwca wreszcie skierowany do sądu. Immunitet prokuratorski to zakaz pociągnięcia prokuratora do odpowiedzialności karnej, sądowej oraz administracyjnej bez zezwolenia sądu dyscyplinarnego, a także zakaz zatrzymania bez zgody przełożonego (za wyjątkiem zatrzymania na gorącym uczynku).Żaden z prokuratorów, którzy dopuścili się powyższych uchybień i nadużyć, nie odpowiedział za swoje czyny. Nikogo nie spotkała nawet kara dyscyplinarna, choćby w postaci nagany. Poczucie bezkarności towarzyszące działaniom prokuratorów rozzuchwala. Jak wiele ludzkich nieszczęść trzeba, by ktoś władny zauważył, że coś złego dzieje się w polskim wymiarze sprawiedliwości?

arozenek@redakcja.nie.com.pl

Od objęcia rządów w kraju przez PiS, a nad prokuraturą przez Zbigniewa Ziobrę po dziś dzień „NIE” opublikowało 93 artykuły zawierające poważną, uargumentowaną krytykę postępowania prokuratury w omawianych sprawach. Nie przypominamy sobie żadnej na to reakcji nadzoru prokuratorskiego, resortu sprawiedliwości, czynników rządowych bądź komisji sejmowych stałych i śledczych.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *