Mistrzostwo duchowe, duchowość i rozwój duchowy
Dusza związana jest z ciałem poprzez 3 wiązania lub przewody zwane gunami i jeden przewód centralny. Pierwsze, wiąże duszę z umysłem umożliwiając dwustronną wymianę pamięci i myśli z umysłu niższego do umysłu duszy zwanego sutrama manasem lub niebiańską pamięcią. Drugie wiązanie łączy powłokę kama (astral) z planem budhi (rozumem), przekazując wszelkie uczucia rodzące się w ciele do sfery intuicyjnego rozumienia. Trzecie wiązanie łączy plan woli (atmiczny) z ciałem energetycznym, z planem eterycznym, z matrycą energetyczną ciała fizycznego znaną na wschodzie jako linga śarira.
Dusza poprzez te trzy zasadnicze wiązania (przewody) obserwuje niższe powłoki w postaci umysłu (manasu), astralu czyli emocji (kama) oraz powłoki witalnej w postaci ciała widmowego, eterycznego zwanego na Wschodzie linga śarira, powłoką znaków, cech. Czwarty przewód (wiązanie) łączy środek niższego planu osobowego ze środkiem wyższego planu duchowego i jest aktywowany w momencie inicjacyjnego przywrócenia więzi z Bogiem, Mistrzami duchowymi i aniołami (dewami). Połączenia te są oczyszczane, wzmacniane i aktywowane dla wyższych oraz specjalnych funkcji jedynie poprzez inicjacje duchowe udzielane na zasadzie łaski (prema) przez Oświeconych Mistrzów (Guru) lub ich wysłanników duchowych.
Anatomia Duszy to rozpoznanie sfer ludzkiego wnętrza, wśród których dotychczasowi badacze wiele razy odkryli plan eteryczny, powłokę energetyczną, która jest matrycą fizycznego ciała, ciałem pranicznym (linga śarira) w którym są wszystkie meridiany (kanały energetyczne, nadi), ośrodki energetyczne i duszki organów wewnętrznych. Badacze wgłębiając się w Anatomię Duszy odkryli powłokę kamamanasową czyli ciało astralno-mentalne, składające się z ciała emocji (uczuć, pragnień, żądz; kama) i ciała myśli (wyobrażeń, pomysłów; manas). Razem ta powłoka została nowocześnie nazwana podświadomością albo ego, niższą jaźnią.
Studiując Anatomię Duszy odkryto także pewną trudną do przekroczenia granicę, poza którą jest wyższa część jaźni, nadjaźń czy właściwa Dusza ludzka. Składa się ona z wyższego umysłu, nadumysłu, powłoki czy planu idei i ideałów (Sutrama Manas) oraz z Rozumu, Budhi, z umysłu intuicyjnego, ze sfery bezwzględnego odróżniania fałszu od prawdy, światła od ciemności. Poznając Anatomię Duszy poprzez jej badanie odkryto także właściwe duchowe ciało człowieka, plan atmiczny, wolitywny, Atma-Puruszę, Jaźń Wyższą jako Plan Woli czy Centrum Duszy, Rdzeń Duszy. Istnieją też jeszcze wyższe aspekty widoczne dopiero przy krańcowo głębokim badaniu Anatomii Duszy, jednak to, co wspomniano zwykle wystarczy wiedzieć ludziom, nie tylko w tym życiu ale i wielu wcieleniach. U ludzi uzyskanie dwustronnej łączności z Troistą Wyższą Jaźnią graniczy nieomal z nadprzyrodzonym cudem, zatem tyle musi ludziom wystarczyć na długie wieki ewolucji duchowej.
Noc Brahmy jak nastaje, to znaczy, że Bóg (Brahman) odwraca oblicze i serce od tego wszechświata. Są nowotwory od urazów, ale są też od wad genetycznych czy pestycydów, bez urazów. I trzeba umieć je odróżnić od siebie, bo te od pestycydów nie leczą się psychoterapią. Jezus był z królewskiego rodu, bardzo bogaty arystokrata. Zatem mógł sobie pozwolić na uzdrawianie za darmo. Mistyczne nauki i praktyki z Siedmioma Komnatami wtajemniczeń serca pokazują, że oprócz początkowych “otwarć serca”, jest jeszcze sporo pracy. Starczy akurat na siedem do szesnaście wcieleń. Używając słowa Mandala Dźwięku, należy pamiętać o intonowaniu głosek sanskryckiego alfabetu dewów, aniołów.
Warto zauważyć, że słowa wschodnie na tematy duchowe jak Guru, Hansa czy Swami jakoś nie zawierają w znaczeniach pośrednictwa, a jedynie mistrzostwo, przewodnictwo, nauczanie, oświecanie czy chociażby trenera. Wschodnie Guru kojarzy się raczej z osobą, jak np. przewodnik górski, który idzie z tobą, prowadzi cię na szczyt. Nie ma tu nic z pośrednictwa typu handel nieruchomościami. Piramidy we wszystkich kulturach miały jedno podstawowe zastosowanie. Służyły jako obserwatoria astrometryczne. Jedno jest pewne, Guru to realny człowiek, zawsze druga osoba, nikt nie jest sam dla siebie w roli Guru.
Iśvara jest po prawej stronie ćakramu serca obrazowany jako świetlista postać w pozycji lotosu. To taka konkretna forma Boga, Śiwa, męska, o jakiej często mówi Sathya Sai czy Vivekananda. Iśvara świeci jasno białym, słonecznym światłem. Iśvara siedzi w doskonałej pozycji lotosu, w padmasana, w doskonałym lotosie. Iśvara potrafi lewitować, w sensie unoszenia się ponad ziemią, pokonania grawitacji. Owo duchowe serce to Hrit w naukach Sathya Sai, jedna z nazw dla ćakramu serca.
Te książki, jak “Przebudzenie” Anthony de Mello, to historie i opowieści zebrane głównie ze szkół jogi i tantry w Indii. Słowo Guru tłumaczone jest jako Mistrz. Wszystkie one mówią nam: poszukaj Guru, mistrza jogi i tantry i zacznij praktykować jogę oraz tantrę, idź ku przebudzeniu. Mądrość jogi i tantry wiedzie ku przebudzeniu! Warto o tym pamiętać i warto poszukać Guru (Mistrza), uczyć się jogi i tantry, praktykować jogę i tantrę. Oto prawdziwa zachęta od Anthony de Mello! Po cóż inaczej rozpowszechniać opowieści mistrzów jogi i tantry na Zachodzie?
Zawsze dwa aniołki od Śmierci przychodzą wywlec duszyczkę z powłoki niższej egzystencji. Potem deliberuje sąd pośmiertny, trzech aniołów, gdzie tę duszę dalej posłać można. A jak już decyzja zapadnie, wtedy dusza zostaje skierowana do wcielenia się w odpowiedniej sferze bytu. Czasem te decyzje są jak wyroki, ale to już zależy, jak bardzo paskudny żywot był. Tak pracują posłańcy Yamadeva – Anioła Śmierci.
Ludzie używając słowa Magia, Mag powinni zapoznać się z ich pochodzeniem i pierwotnym zastosowaniem. Maga (Mag) to kapłan kultu słońca w dawnych tradycjach Indii i Persji. Dzisiaj z tego mamy i jogiczną Surya Namaskar w formie kultowego rytuału gimnastycznego z mantrami, i Agnihotrę z praktykami o wschodzie i zachodzie słońca, także leczenie barwami tęczy w postaci chromoterapii jak i dużo różnych śmiesznych rzeczy jakie pojawiły się na zachodzie z powodu ogólnej ciemnoty i zacofania zachodu w dziedzinach duchowych oraz ezoterycznych.
Mędrcy Wschodu powtarzali “Poznaj Jaźń” – Atmana, Puruszę. A głupcy z Zachodu przerobili to na “Poznaj Siebie”. I taka jest różnica między niebem, a piekłem, uduchowieniem i egocentryzmem. Im więcej złych ludzi szkodliwą swoją działalność na ziemi prowadzi, tym bardziej ziemia jako czująca istota otrząsa się z ludzkich insektów wiodących szkodliwe czyli grzeszne życie. Otrząsa się i niszczy gniazda insektów zwanych ludźmi. Nie tylko ziemia jest żywą istotą. Także cały Wszechświat jest żywą istotą, Brahmandą. Przestrzeń kosmiczna jest Akaśą, a odkrycia fizyki na temat punktu zerowej energii przypominają, że przestrzeń to wysokoenergetyczny stan odpowiednio skwantowanej energii.
Tyle teorii widzimy górnolotnych na temat Duszy. A prawda jest taka, że są też dusze upadłe, zepsute kompletnie. I nie chodzi tu o choroby. Z tego zepsucia potrzebne jest zepsutym, upadłym duszom nie tyle leczenie ile remont kapitalny! Ale jak ktoś chce zrozumieć o czym pisze, to musi najpierw zacząć proces rozwoju duchowego, podjąć dobrą praktykę duchową, musi zacząć stawanie się Duszą, Atmanem, Puruszą! Im więcej górnolotnych teorii widzę na temat Duszy, a nic z Prawdy taka jaką jest, tym bardziej mam pewność, że widzę piszących o tym, czego nie znają. Jak ktoś nie widział dusz kompletnie zepsutych, upadłych, to jeszcze nie widział NIC poza materialnym planem swego ciała. Anatomia duszy wymaga poznania zarówno światów ziemskich jak i piekielnych. Nie tylko bowiem w niebiosach żyją Dusze, chociaż tam są dusze doskonałe.
Podstawowe terminy odnośnie medytacji i umysłu warto poznać, zanim się będzie własne błędne teorie tworzyć na nieznane sobie tematy. Satkara to skupienie, zogniskowanie na tym co rzeczywiste, realne. Pratyaya to odczuwanie wszystkiego co się dzieje i napływa, rejestracja, czucie zdarzeń i sytuacji, doświadczanie, przeczuwanie zdarzeń. Manas to umysł, myśli i wyobrażenia, wspomnienia oraz marzenia. Manasa-ćintana – najczęściej tłumaczona jako medytacja to dosłownie i dokładnie rozświetlanie, rozjaśnianie umysłu, klarowanie myśli. Dhyana z jogi tłumaczona jako medytacja to zasadniczo “pojazd światła”, rozświetlanie, świecenie, jaśnienie, powodowanie jasności. I tyle na początek do nauczenia.
Manasa ćintana bywa tłumaczona jako kontrolowanie umysłu, bo w praktyce rozjaśnianie umysłu z pomocą prostych technik zwanych medytacjami światła daje szybko znaczące efekty w postaci panowania nad umysłem. Sathya Sai podobnie jak Kryszna czy Dattatreya, często używa tego terminu w oryginale, a i zaleca od podstaw rozjaśnianie umysłu w formie codziennej praktyki medytacyjnej. Satkara zwykle w jakiejś formie rozpoczyna i kończy procesy medytacyjne czyli rozświetlanie umysłu. Uczyć się ludziki na Zachodzie muszą, żeby wiedzieli co robią. Angielskie “control” używane w tłumaczeniach tekstów Wschodnich ma kilka znaczeń i dlatego wybierają je tłumacze z języków Indii na angielski, ale polscy tłumacze z angielskiego pozostają przy słowie Kontrola. A pojęcie ma w znaczeniu także Nadzór, Regulację, Sterowanie, Opanowanie, Samopanowanie. Często, przy tłumaczeniu istotnych pojęć należy brać pod uwagę cały wachlarz odcieni znaczeniowych oryginalnych słów. Dobrze wyregulowany i sterowny umysł pozwala na panowanie nad myślami.
Ludzie jakoś dziwnie myślą, że jak się niby dzisiaj rzekomo z Bogiem na coś umawiają, to Bóg (Brahman, Elohim, Allah) ma obowiązek dotrzymywać im ich jednostronnej umowy z nimi. Oj ludzie, ludzie. Czy ktośkolwiek, włącznie z Bogiem, ma obowiązek honorować umowę, której nie jest stroną? Bóg nie po to objawiał Prawa (jako Torę czy jako Dharmę), żeby ludzie takie głupoty wygadywali. To, że ktoś ślubuje dzisiaj Bogu oddanie i domaga się od Boga prowadzenia, Boga ani aniołów do niczego nie obliguje. Relacja z Bogiem musi być wzajemna, to Bóg musi dać obietnicę prowadzenia kogoś, a dopóki takiej nie dał komuś personalnie, to niech się trzyma tego co ma i podąża na własnych nóżkach tam, gdzie postanowił. I niech ani nie liczy zbytnio na rzekomą boską pomoc ani niech do Boga nie kieruje swoich pretensji, że czegoś niby od Boga nie dostaje. Zresztą w pismach duchowych i mistycznych wołami stoi napisane, że Boskie obietnice dotyczą Wybranych przez Boga, naznaczonych, tych, którym dano obietnicę poprzez objawienie, osobiste objawienie. Przez lata mistycy poszukiwali połączenia z Bogiem, takiego z wzajemnością i opieką. Każdy z osobna, bo to relacja bardzo indywidualna, chociaż jej zasady są ogólnie znane z tzw. pism objawionych. Jeśli chodzi o przyjmowanie uczniów, to mistrzowie wschodu, na boski wzór, zanim kogoś przyjmą i prowadzą, najpierw obserwują kandydata, często przez wiele lat, a dopiero potem przyjmują do swoich obietnic. A u nas wszyscy myślą, że są uczniami np. Sai Baba, nawet jak go nie widzieli. Tylko Sai Baba o zdanie nie pytali. I tak jest z tymi rozczarowaniami później.
Devaczan to jak najbardziej Mieszkanie Boga, Dom Boga czyli Niebiosa. Bóg mieszka w Niebie. Taka jest duchowa prawda. Iśvara to jedynie Obraz Boga, Odbicie czy Odzwierciedlenie Boga w Sercu, w Ośrodku Serca. Miejsce do skupiania na Bogu jako Doskonałym Joginie, miejsce do łączenia się Duszy wcielonej (Jivatmaka) z Bogiem. Szkoda, że ludzie z niewiedzy wprowadzają dzieci w błąd, kompletne pomylenie umysłowe. Poczytać powinni teorie Heima albo Shipova, albo nauki wedyjskie, to się od razu w głowie rozjaśni. Jak ktoś nie wie gdzie jest Devachan (Niebiosa), to pewnie nie ma nic wspólnego z duchowością Wschodu ani wiedzą wedyjską. Bo u podstaw się o tym uczy, ale jak się nic nie wie o lokach demonów (rakszasów, asurów) o lokach ludzkich ras ani o lokach bogów, to chyba trudno będzie wytłumaczyć. Proszę sobie poczytać o lokach na które Rama zabierał 10 tysięcy osób, o lokach na które zabierał Kryszna czy Brahma. O lokam Absolutu też. Loka to sfera, plan bytu, sfera istnienia, planeta lub nawet lepiej wszechświat (brahmanda). Wedle nauk mędrców Wschodu żyjemy w niskim świecie, a bóstwa oraz sam Bóg żyją w wyższych sferach świata. Zresztą doskonały jest w tej mierze obraz Góry Meru, gdzie wszystko widać niczym na wykresie matematycznym. Uczyć się o ludzie, a nie teorie fałszywe głosić dzieciom.
Swamim zostaje się tylko i wyłącznie poprzez uznanie i wyświęcenie przez innych Swamich. I to po okresie praktyki i terminowania w charakterze ucznia. Tak jest w Indii i Himalajach. Ciekawym, kto przykładowo wyświęcił Vishwanandę jako Swamina. Jest gdzieś coś o tym? Jeśli chodzi o pozycję Guru, to analogicznie, jest to tytuł duchowy na który trzeba sobie zasłużyć i otrzymuje się ten tytuł duchowy poprzez odpowiednie święcenia. Jeśli takich brak, to mówimy o oszustach i uzurpatorach. W terminach indyjskich, Ban-Guru to Bandyta podający się za Guru, oszust, fałszerz przeznaczenia dusz. Tak się mówi o samozwańcach, co nie terminowali u mistrza, żyjącego mistrza (Swamin, Guruh). Jeśli ktoś się powołuje na wtajemniczenia od tych co już zmarli albo od duchów, to uważany jest za Masta, czyli Obłąkańca, Pomyleńca, Świra. Taka jest konotacja w Indii na temat “przewodników” astralnych. Tam się pozujących na Swami czy Guru pytają o to, kto jest ich mistrzem, u kogo terminowali, kto może zaświadczyć, że uzyskali prawo do nauczania. Inaczej nie ma tytułu Swami ani Guru, tylko tytuł “Czubuś”. I nie ma znaczenia, że kogoś uzdrowił, ładnie mówi czy szatkę nosi, nie ma znaczenia, że ktoś twierdzi, jakoby sam Mahavatar Babaji czy Morya przezeń przemawiał. Oszust ma kwalifikacje Masta czyli Świra!
Na Zachodzie pomylone ludziki myślą, że Guru bywa potrzebny na początku ścieżki duchowej, a potem jak uczeń robi się samodzielny, to już sobie bez Guru poradzi. Tymczasem na Wschodzie powszechnie wiadomo, że Guru jest potrzebny dopiero ludziom bardzo zaawansowanym duchowo, którzy na ścieżce duchowej dochodzą do Boskiego Kręgu. Guru jest Mistrzem boskiego, niebiańskiego, ostatniego etapu ścieżki duchowej. Na początku ludzie sami poszukują, a większości wystarczą rozmaite religie, gdzie przez wiele wcieleń się po trochu udoskonalają, jeśli uczciwie praktykują doskonalenie moralne i trochę modłów czy mini-medytacji. Te pomylone poglądy pomylonych ludzików wynikają stąd, że nie raczyli się zapoznać z podstawowymi informacjami na temat tego kim są Guru (Mistrzowie), latają do rozmaitych newagewych psycholi, a wiedzę o rozwoju duchowym czerpią z brukowych książek pisanych przez katolickich księży na temat kultury duchowej Wschodu, gdzie zwykle są takie pierdoły i ideologiczny badziew channelingowy. Większość z tych najbardziej usilnie praktykujących na Zachodzie dopiero za kilka/naście wcieleń dojdzie do etapu, gdzie Prowadzenie przez Guru stanie się koniecznością, bo dalej o własnych siłach nie będą już mogli iść. Dopiero w takim sensie prawdziwe jest powiedzenie, że kiedy Uczeń jest gotowy, wtedy Mistrz przychodzi. Po resztę przyjdą posłańcy Yamadeva, aby ich do piekieł odstawić, a nie Mistrz (Guru).
Idea Chrystusa, w judaizmie Mesjasza, obecna jest także w Zaratusztrianizmie, jako Saoszjant, w buddyzmie jako Maitreya, a w hinduizmie jest chyba najbardziej wyznawana i praktycznie stosowana. Kalkin to nadchodzący, przyszły Zbawiciel. Inaczej Awatara, Zstąpienie Tara Deva (formy Śiva Boga). Jest to Chrystus zapowiadany przepowiedniami jako nadchodzący Mistrz Duchowy, Prorok, Zbawiciel, Awatara. Sai Awatara troista inkarnacja była zapowiadana już przez Dattatreya, czyli 5 tysięcy lat temu. Mniejsze istności przychodzą wedle proroctw regularnie, ot chociażby znany w Polsce Janglidas, Premananda czy Hans Ji. Każda z tych osób to Chrystus, zapowiadany Zbawiciel, Mesjasz, Saoszjant, Kalkin. Trzeba się także nauczyć rozpoznawać boskie, zapowiadane przez dawniejszych proroków inkarnacje, bo są Chrystusi mniejsi i więksi. Jest osiem rodzajów Awatarów, boskich inkarnacji posyłanych na ten świat regularnie przez Boga dla podniesienie na duchu wybranych przez Boga. A jeśli chodzi o barbarzyńskie religie, to najbardziej barbarzyńską religią czy raczej pseudoreligią jest w historii ludzkości katolicyzm i jego satelitarne klony – wszyscy ci inkwizycyjni zbrodniarze i mordercy, którzy miliony ludzi spalili na stosach oraz w akcjach ludobójczych takich jak rzezie Indian czy wyprawy krzyżowe. Sto milionów ofiar świadczy o barbarzyństwie katolicyzmu. Dlatego katolicyzm i jego satelitów, jako skompromitowane zło trzeba odrzucić, razem z ich obłudną ideologią pseudoreligijną. Inaczej nie ma rozwoju duchowego, gdyż nie można tkwić w religii fałszywej, która skalana jest na ogromną skalę mordem i rzezią ludzi świętych oraz natchnionych.
Rzekomi chętni na rozwój duchowy, jak widzą, że nic u nauczyciela nie wytargują dla swojego ego, od razu rezygnują. Jednakże, na Zachodzie jest wielu oszustów, którzy przypominają duchowe prostytutki i za pieniądze przyjmują na “naukę” wszystkich chętnych którzy płacą. Te zjawiska duchowej prostytucji fałszywych nauczycieli pojawiają się wśród ludzi na poziomie demonicznym, rakszasowym – jak to się na wschodzie ujmuje, w Indii czy Tybecie. Czyli na poziomie rzeczywiście aromatycznie zgniłym, jeśli o moralność chodzi. Rakszasy to osoby zepsute do szpiku kości, które chciałyby w duchowości zaprowadzić własne porządki i zasady tak, aby skoraptować duchową ścieżkę i innych pociągnąć do zepsucia. Osoby rakszasowe często porzucają mistrzów duchowych, autentycznych Guru i Swamich, porzucają i oczerniają, zamiast im służyć pracą i duchową praktyką. Rakszasy trzymają się na uboczu grup i wspólnot duchowych jako outsaiderzy ścieżki, mają często problemy z przynależnością i podporządkowaniem swego wybujałego ego.
Spokojnie trzeba iść naprzód przez to życie, aby odrodzić się na wyższej ziemi, gdzie psycholi nie ma. A psychopaci, pomyleńcy i dewianci trafią w dół do Patali, do Piekieł, a nawet do świata Awići, gdzie czeka najbardziej złych zagłada, unicestwienie. Ten świat jest miejscem przechodnim, a także polem testowym dla dusz. Mistrzowie ciągle powtarzają, przejdź przez ten świat, przejdź przez to życie nie zatrzymując się, nie oglądając się za siebie. Nie zakotwiczamy się tutaj aby wracać. Myślimy o lepszej ziemi (planecie) w przyszłym życiu. Dbamy, by nie pochłonęła nas Otchłań Patali. I starczy tych indyjskich nauk.
Mistrz nigdy nie puszcza uczniów! Dlatego, że nigdy ich nie chwyta ani nie trzyma. Jak ktoś tego nie rozumie, znaczy, że nigdy nie widział Mistrza i nie wie o czym mówi! Ale na Zachodzie wielu pisuje i wygaduje na temat Mistrzów (Guru) rozmaite historie, które są własnymi wymysłami umysłów, które do Mistrza to może trafią, ale za kilka wcieleń i lepiej, żeby tego słowa nie używały, bo nie wiedzą o czym mówią. Mętne pomysły na to czym jest Guru (Mistrz), a czym Nie jest warto sobie skorygować i sczyścić czytaniem klasycznych traktatów na temat Guru – przykładowo Śri Gurugita jest bardzo na temat. Omawia zarówno jak rozpoznawać kto jest Guru, jakie są stopnie Guru, jakie są skutki porzucenia Guru, jak praktykować z Guru i kogo unikać jak się za Guru podaje jaki oszust i łajdak, a szczególnie tzw. imitator (osoba usiłująca naśladować jakiegoś autentycznego guru lub podająca się za czyjąś inkarnację bezzasadnie.
Zasadniczo nie ma czegoś takiego jak samooświecenie czy zdobycie oświecenia samemu. Wspominane są dwa rodzaje Oświecenia. Jedno to Oświecenie z Duszy (Atmana, Rucha, Wyższej Jaźni) a drugie to Oświecenie z Boga (Brahmana, Elohim, Allah, Shiva). Oba rodzaje Oświecenia są Łaską Bożą (Preman) i o własnych siłach się ich nie zdobywa. Człowiek się tylko do nich przygotowuje, aby stać się naczyniem dla Oświecenia, tak jednego jak drugiego. Człowiek może być świetnie przygotowany do Oświecenia nawet, ale Oświecenie nie zależy od niego, tylko od znacznie wyższych sił duchowych boskiego pochodzenia. Idea samooświecenia jako wywodząca się z kręgów satanistycznych i asurycznych sama w sobie jest kompromitacją tych, którzy do niej zachęcają ludzi w błąd wprowadzając. A ci, co to nawołują, żeby się samemu oświecać po pierwsze mylą Oświecenie z uświadomieniami i olśnieniami intelektualnymi na różne tematy i błądzą w grze swojego zakałapućkanego umysłu, a po drugie zasadniczo nie wiedzą o czym mówią jak używają słowa Oświecenie. Może lepiej niech mówią sobie, ale o Oświeceniu jako epoce literacko-kulturalnej w naszej historii, o ile do szkoły chodzili i wiedzą o czym piszemy.
Z faktu, że się jest człowiekiem (nara, manava), ma się ludzką w kształcie cielesnym formę odrodzin, wcale nie wynika, że wewnątrz jest Boska Moc czy Boska Dusza. Całkiem sporo jest osób demonicznych, asurycznych, o piekielnej mentalności, co duszy nie mają, mając zamiast duszy wmontowanego złego ducha, coś w rodzaju demonicznego opętania, tyle, że z urodzenia. Rakszasami nazywa się takie indywidua z urodzenia ze złym duchem zamiast duszy w środku i na Wschodzie, uczy się je rozpoznawać i czasem nawet na dzień dobry wyrzuca się z grup duchowych, bo wiadomo, że gdzie wlezą tylko syfu narobią, wypaczeń i szkód, a w duchowości nic nie osiągną i nic nie zrozumieją. Niektórym wydaje się to brutalne, ale prawda nie zawsze jest słodka.
Prawdziwi mistrzowie są w pierwszym kontakcie często nieprzyjemni, opryskliwi, nie ma w nich zwykle słodkiej mowy, nie pieprzą w kółko o miłości, bo są wolni od przyziemnych pragnień, nie pieprzą w kółko o pieniądzach na kolejne cele, bo mogą sobie zmaterializować złoto. Są bezkompromisowi w pokazywaniu głupoty, ciemnoty, grzechów, demonicznych tendencji, pomylenia i wszystkiego co wypacza tak Cel jak i drogę do Celu. I dlatego większość ludzi tzw. poszukujących w Polsce czy Europie, ani nigdy nie widziała Mistrza ani w tym wcieleniu do Mistrza nawet na minutę nie trafi.
Ta rzekoma “góra” oskarżeń wokół Sathya Sai Baba, to głównie paranoidalne wymysły świrów pokroju Rysia Nowaka, co to pierdoły wymyślają i powinni się leczyć psychiatrycznie. Jakoś w Indii nie widać tej góry, która jest na paru pedofilskich portalach na Zachodzie. Kto poważnie bierze insynuacje jakiegoś pedofila z Norwegii czy innego ze Szwecji? Chyba tylko inny pedofil. Może lepiej poczytać na temat i uświadamiać innych, kto i dlaczego próbuje robić syf, chociaż sam jest syfem kosmicznym. Fakt, że jest 2 % pedofilskich kreatur w społeczeństwie, a to na 38 milionów ludzi ładna grupka wzajemnej adoracji zboczenia czyli ze 600-700 tysięcy zboczków, bo niemowląt i dziadków z demencją w psychiatryku nie liczymy.
Poznaliśmy jedną nawiedzoną z Krakowskiego gada czyli od Smoka Wawelskiego. Opowiadała, że Sathya Sai Baba jej nowe REIKI objawił, z nowymi znakami mocy. Pojechało parę osób do Indii i zapytało Sathya Sai Babę czy ją zna i czy to reiki jej objawił, razem z nowymi znaczkami. A Sathya Sai Baba odpowiedział, że jej nie zna i nic jej nie objawiał i że jest widocznie pomylona. Sathya Sai dodal jeszcze na interview, że praca ze znakami taka jak w reiki nie jest jego metodą nauczania i takowej nie używa. I tyle z krakurewskiego objawienia od Smoka Wawelskiego. A kobitka do dzisiaj twierdzi, że jest inaczej, i basta. Głupiej do rozumu nie przemówi nawet ten, na którego głupia w swej paranoidalnej chorobie umysłowej się powołuje. Zresztą tyle są warte wszystkie dodatkowe i specjalne znaki dodawane do reiki na Zachodzie, bo sam mistrz Mikao Usui sensei bezwzględnie zakazał dodawania innych znaków do swego systemu już za swego życia! Ile ludzi na Zachodzie pójdzie do piekła za wypaczanie takiego japońskiego Usui Reiki?
Pamiętamy historię sprzed lat, kiedy pan Vishwananda reklamował się jako reinkarnacja Swami Yogananda. Każdy czytelnik nauk Yogananda-Ji, może tylko gościa wyśmiać. Otóż Yogananda wiele razy w swych naukach powiadał, że więcej się nie inkarnuje, a tamto wcielenie było ostatnim. Brak znajomości nauk Swami Yogananda kompletnie zdyskwalifikował i skompromitował Vishwananda w oczach osób praktykujących Krija Jogę. Z metafizycznego punktu widzenia, inkarnacje Mistrzów pamiętają to, co głosiły w poprzednich wcieleniach. Nawet Guru Yoganandy obiecał mu, że w tym świecie się już nie odrodzi, a co najwyżej na innej planecie, czyli w wyższej sferze bytu. W Indii, inkarnacje poprzednich Mistrzów potwierdzane są poprzez gruntowną znajomość nauk i praktyk oraz uczniów swego poprzedniego wcielenia. A oto w kilku krajach uczniowie co pamiętają Yoganandę, przyszli do Vishwananda i zapytali czy ich poznaje. No i kompletna kompromitacja była, a gościu nawet nie miał pojęcia o praktykach Krija Jogi, tej od Yogananda-Ji czy Babaji. Z tego wniosek, że najlepiej powoływać się na siebie, a jak się chce pod kogoś podszywać, to lepiej jego nauki dokładnie przestudiować, co z 10 lat na pewno by zajęło. I na podstawie właśnie takich kilku wpadek powiedzmy merytorycznych oceniamy Vishwananda. Fakty same za siebie mówią, tak, że szkoda je nawet komentować i wchodzić w dalszą analizę zjawiska takiego jak Vishwananda.
A apropos Sathya Sai Baba i tego co wcześniej o inicjacjach Mistrzów duchowych pisaliśmy w innych naszych dziełach – inicjacje wedyjskie odpowiednie dla pozycji Swami Sathya Sai otrzymał jak miał 8 latek, do praktyki dostał Gayatri i do 13-tego roku życia uczył Bhadżanów w szkole, jako młody Swami – realnie wyświęcony przez Brahmanów. I tyle o legalności używania tytułu Swami przez Sathya Sai.
Tak zwana ciemna masa ludzka czasem osiąga punkt krytyczny, ma dosyć i zaczyna się Rewolucja Francuska albo Wielka Październikowa. Pytanie tylko, kiedy ciemna masa na Zachodzie przekroczy po raz kolejny punkt krytyczny na globalną skalę? Mało to już było Wiosny Ludów? Powody do rewolucji społecznych jak zawsze są te same: kolejna podwyżka cen chleba i kiełbasy, brak pracy i perspektyw, terroryzm poliyjnej pały, korupcja polityczna. Ile zwykli ludzie będą znosić szkodliwą działalność kapitalistycznych rządów dzikich barbarzyńców politycznych na postronku Niemiec czy USA? Zniewolenie ma to do siebie, że daje rezultaty tylko na krótką metę, a potem ludzie zaczynają samoistnie obracać się przeciwko policyjnym czy innym militarnym reżimom. I nic nie pomoże złudne nazywanie się demokracją, kiedy jest się faktycznie systemem wyzysku i terroru policyjnego, systemem rządów szatańskich, skorumpowanych i zakłamanych.
Rzekome Chemtrailsy to zwyczajnie para wodna, H2O, za silnikami odrzutowymi niektórych typów. Ale jak kogoś nie interesuje temat, to myśli, że te smugi to coś szczególnego. Nieuctwo technologiczne nie powinno być podstawą do tworzenia teorii spiskowych. Autorom głupot wypisywanych o rzekomych chemtrailsach pewnie trudno przyznać się do błędów i nieuctwa. Dlatego brną w swoje zakłamane teorie dalej, bo wstyd się przyznać do nieuctwa. Ale przyznanie się do błędu i poprawienie kilkudziesięciu głupkowatych artykułów jednak przyciągnęłoby bardziej rozgarniętych czytelników, a pozostawiło tam to, co rzeczywiście może być zagrożeniem czy spiskiem. Warto by także przeprosić czytelników za wprowadzenie ich w błąd z powodu własnej niewiedzy i nieuctwa oraz partactwa pisarskiego. Widać, że niektórzy się połączyli i nie dociera do nich, że tak właśnie contrailsy wyglądają. Godzinami się utrzymywać smugi potrafią, rzeczywiście. Bo za dużo samolotów lata, a będzie jeszcze więcej latać. I to jest tylko para wodna, nic groźnego w sumie, chociaż może pogodę popsuć. Na każdym filmie u gościów od spisków chemtrailsowych to samo dobrze znane zjawisko smugi kondensacyjnej za silnikiem samolotów. Potrafią ludziska bajdurzyć i naiwnych motać. Oczywiście za każdym silnikiem na paliwo lotnicze są spaliny, tak jak za każdym samochodem na benzynę są spaliny. Ale te smugi to akurat nieszkodliwa para wodna smug kondensacyjnych i nic więcej, a tyle głupkowatego zamieszania.
Kobiety wedle nauk katolickich mają co najwyżej połowę duszy mężczyzny lub wcale, co katechetkom należy wypomnieć, zakonnicom też. Jeśli wedle teologii katolickiej kobieta nie ma duszy lub ma jej połowę tylko, to znaczy, że skoro to dusze są zbawiane, przynależność kobiet do Kościoła, ich modlitwy, udział we mszach – nie ma sensu. Zatem są zwolnione, jako, że i tak nie mogą być ich dusze, których nie mają czy są połowiczne, ani zbawione ani zabrane do nieba. A jeszcze tysiąc lat temu kobiety w kościele watykańskim modliły się o odrodzenie w ciele mężczyzny, żeby mogły być zbawione. Ale reinkarnację wywalono, i temat uwalono. Chodzenie kobiet do kościoła katolickiego jest wedle doktryn tego kościoła zupełnie bez sensu, tyranie w zakonach tym bardziej.
Jaraszkowi, Kacmajorowi, Nieznalskiej, Nergalowi, Dodzie, Peji, Hukosowi to świnki chrześcijańskie po milionie dolarów odszkodowania powinny zapłacić za zbrodnie bandy faszystów chorych psychicznie z czubkiem Ryszardem Nowakiem na czele. Ryszard Nowak to świr leczony od lat psychiatrycznie i powinno się go zamknąć razem z posłami Szczypińską i Jaworskim w domu wariatów na zawsze. To bydle odczłowieczone radiomaryizmem, pedofilią i innymi zboczeniami powinno gnić w wariatkowie za zbrodnie na Nieznalskiej, Nergalu, Dodzie, Hukosie, Peji, Jaraszku czy Kacmajorze! Takich “chrześcijan” jak Nowak Ryszard powinni lwom na pożarcie rzucać, żeby ta zaraza chora psychicznie nie niszczyła artystów i mniejszości swoją chorą ideologią paranoicznego obrażalstwa na wszystkich wokół. Dosyć już terroru i morderczego faszyzmu maryjkowatego i jezusiczkowatego. Dosyć zbrodni oszołomów i “żółtych papierów” pokroju Ryszarda Nowaka na kolejnych artystach polskiej sceny! Precz z zarazą chrześcijaństwa ludobójczego i morderczego, zwyrodniałego w swym obłędzie inkwizycyjnego terroru!
W Indii najważniejszą jest nauka jak rozpoznać oszusta od autentycznego mistrza duchowego i awatara, zatem badanie takich typów, co udają mistrzów, a w rzeczywistości chcą tylko zarobić na naiwnych jest jak najbardziej potrzebne, wręcz konieczne. Oznak oszustów duchowych zwodzących i mamiących naiwnych jest całkiem dużo, a to dobry przykład, żeby sobie rozeznawanie (viveka) poćwiczyć na różnych typach. Paru co najgłupszych a noszących czarne pasy w sztukach walki obiliśmy i wylaliśmy z całej Europy wspólnymi siłami weryfikatorów, którzy już coś tam umieli. A jeśli o rzekomych mistrzów i awatarów chodzi wystarczy zobaczyć czy i o czym uczą oraz obejrzeć ucho albo dłoń i stopę. I zwykle można wyśmiać gościa co bełkocze, a nie wie o czym, byle kasę wyłudzić na dostatnie życie albo swoje ego nabzdyczyć. Gościu może przykładowo nie jest zarejestrowany jako Swami w żadnej z indyjskich Mathas. A to znaczy, że tytułu używa nielegalnie, bądź jeszcze go nie zarejestrował. Tytuł ten przynależy do indyjskiego zakonu Swami i nikt nie ma prawa nadawać go sobie własnowolnie. Wielu jeździ sobie do oszustów przykładowo rezydujących w Niemczech czy Szwecji przez lata, bo nie chcą słyszeć o oszustach, w naiwności swojej jeżdżą, a po 20 latach budzą się cali w nocniku albo inszym szambie. Jeżdżenie do oszustów jest stratą czasu i energii, a do tego kończy się odprowadzeniem przez aniołki do piekieł w czasie śmierci. Dlatego warto najpierw sprawdzić, czy gościu ma mistrzów (guru), czy należy do dobrej linii przekazu, czy autentyczni mistrzowie z Indii potwierdzają jego prawo do nauczania duchowego, czy posiada widoczne cechy mistrza, chociażby i niższej rangi, etc. A jak nie, to spadaj dziadu, oszuście!
Z poczuciem Zjednoczenia z Bogiem (Duchem Wszechrzeczy) jest jeden problem. Występuje ono zwykle nawet od początku duchowych poszukiwań aż po jego kres w postaci ostatecznego spełnienia. Co pewien czas się pogłębia i z tego powodu nie da się po doświadczeniu Zjednoczenia z Najwyższym powiedzieć ani ile już za nami ani ile jeszcze przed nami. Zwykle doświadczenie Zjednoczenia z Absolutem, Bogiem, dają wrażenie ostatecznego osiągu, końca Drogi, nieważności innych doświadczeń, co bywa mylące w tym sensie, że aspiranci Drogi ulegają czasowej dezorientacji co do swojego poziomu duchowego. Przestają się często dalej rozwijać, porzucają to, co dotychczas praktykowali, oczerniają guru i dobrych nauczycieli takich jak Sathya Sai Baba, etc. Stąd rada mędrców ze Wschodu: “Jeśli doświadczysz Zjednoczenia z Brahmanem (Bogiem, Absolutem, Wszechduchem) to praktykuj jeszcze mocniej wszystko to, co dotychczas, tylko z jeszcze większą determinacją.
Wszyscy pierwsi uczniowie Buddy także byli Aćarjami (Apostołami). Potem, w miarę jak wspólnota rosła powstały hierarchie, to naturalny proces. Jezus sam dzielił uczniów na 12-tu, 72-u, 144 oraz 500 i resztę czyli tłumy. Buddha nie przyjmował kobiet do wspólnoty Bikszu i solennie zakazał wyświęcania kobiet jako mniszek. Ale po śmierci Buddy, jego następcy szybko to zmienili. Dzisiejsi pacyfistyczni buddyści często zapominają, że sam Buddha był Kszatriją. I dlatego spopularyzował Kalaripayat wśród swych mnichów, którzy świetnie posługiwali się kijem i pałkami w walce. Ludzie zapominają także, że sam Jezus (Isa, Yeszua) jak i apostołowie nosili miecze i byli zelotami, a to rodzaj wojowników wśród żydów tamtych czasów. Kryszna na Rydwanie, z uczniem Arjuną jako woźnicą nie tylko wojnę wygrał, ale także Bhagavad Gitę w czasie bitwy podyktował. Tchórzostwo i odmowa walki w obronie Mistrza (Guru) czy wspólnoty duchowej nie przystoi Uczniom, a tych którzy uciekali w trudnych dla Mistrza czy Wspólnoty czasach nazywano zwyczajnie dziwkami czyli kurwami, bez względu na płeć. Walka duchowa w słusznej sprawie pozwala rozwijać się na bardziej zaawansowanych poziomach duchowego rozwoju i prowadzi do Szambali.
Duchowość Wschodu z zasady nie używa pojęcia własna prawda, które jest wytworem amerykańskiego New Age, a ściślej New Thought i jego odnóg. Jedyny termin pochodny od Satya – Prawda ze Sva (Swój, Własny) to svasattA co oznacza opętanie samym sobą, samoopętanie. Warto sobie może przemyśleć, w co się ładujemy, zanim się władujemy na manowce zachodniego newage’a, który niby inspiruje się Wschodem, ale wszystko co istotne przekręca, “kota wykręca” i ogonem do klienta ustawia. Newage’yści USonańscy termin Svadharma przekładają także oszukańczo jako “własna prawda”, szczególnie w tekstach buddyjskich i adwaitystycznych.
Svadharma jednak to Własne Obowiązki, takie jak obowiązek utrzymania i wychowania własnych już urodzonych dzieci, obowiązek opiekowania się starymi i niedołężnymi rodzicami, obowiązek dochowania wierności jeśli była ślubowania, obowiązek obrony Ojczyzny, jeśli jej istnienie jest zagrożone, obowiązek obrony Guru czy Wspólnoty uczniów jeśli jest atakowana przez złych ludzi i paręnaście podobnych. Przerobienie Svadharman na rzekomą “Własną Prawdę”, która nie istnieje w konceptach duchowości wschodu czy ściślej jest uważana za rodzaj szczególny opętania, opętanie samemu sobą, egocentryzacją, samoowładnięciem to jeden z największych przekrętów ideologii Newage’owej jaki jest. Dla rozwoju duchowego, oczywiście skutki opłakane, stracone lata na poszukiwanie czegoś co jest ślepą uliczką, brak owoców na Ścieżce i takie tam.
MEDYTACJA ŚWIATŁA
Medytacja światła – jedna z technik medytacji w laja jodze, zwykle z białym słonecznym światłem, czasem z biało-złocistym. Nauczana jest także przez Sathya Sai Babę i najczęściej jest z nim w Polsce kojarzona. Sathya Sai Baba opisał medytację światła w swej książce Dhyana Vahini. Medytacja światła wedle SSB polega na wizualizacji złotego płomyka świecy, w pozycji medytacyjnej (sukhasana), i oczami wyobraźni stopniowo “napełniania” nim całego swojego ciała oraz całego wszechświata. Celem tej techniki medytacji jest uzyskanie wizji całego wszechświata przepełnionego złotym światłem, symbolizującym pokój, miłość, jedność i harmonię.
Medytacje Białego Światła Duchowego pochodzą z tajemnej Laja Jogi i były praktykowane przez Mistrzów Mądrości z Himalajów. Można MBŚ wykonywać w pozycji siedzącej jak sukhasana lub padmasana albo siddhasana. Najlepiej zamknąć oczy. Rozluźnij wszystkie mięśnie swojego ciała, odpręż się głęboko. Po kilku minutach odpoczynku i wsłuchiwania się w swoje wnętrze oddychaj głęboko przez około 5-6 min. Następnie przystąp do poniższego ćwiczenia.
1. Wpuść do serca strumień czystego, białego światła pochodzącego z wszechświata, z góry spływającego z kosmosu, z Niebios. Białe światło jest jasne i ciepłe jak blask Słońca. Niech Twoje serce powiększy się o tę duchową energię świetlistości i czystości. Niech wypełni się światłem i czystością.
2. Niech światło duchowe i energia czystości popłynie w górę, do gardła, odżywiając i otwierając jego czakram.
3. Światło płynie dalej w górę, do głowy, wypełniając ją czystym blaskiem, który stymuluje wyższe ośrodki umysłu. Strumień światła rozbłyska z trzeciego oka, z Adźniam. Jest ono otwarte, a ty czujesz jak się poszerza. Światło płynie do czubka głowy, otwierając czakram ciemieniowy na szczycie głowy (Guru-ćakram). Promieniując z czakramu ciemieniowego światło wypełnia pokój. Pozwól, by taki stan trwał przez minutę
4. Wróć do czakramu serca w środku piersi i wydobądź z niego więcej uzdrawiającego światła. Niech popłynie ramionami w dół, do dłoni i promieniuje z nich na zewnątrz. Poczuj przepływającą czystość duchową, poczuj wibrację czystości i świetlistości oraz siłę uzdrawiania. Niech przez 3 minuty echy te promieniują na otaczający cię świat.
5. Wróć do czakramu serca i wydobądź z niego jeszcze więcej światła. Niech płynie przez resztę ciała. Jeśli zauważysz jakąś przeszkodę czy napięcie, skoncentruj na nich uzdrawiające światło i usuń je.
6. Twoje ciało lśni. Światło płynie do czakramu splotu słonecznego, przedostaje się przez ciało mentalne niższe i otwiera je. Czystość i światło wszechświata, światło niebios płyną do twojego ciała, po czym powracają do wszechświata (brahmandy).
7. Zanim otworzysz oczy i wstaniesz, przez kilka minut pozostań w ciszy i relaksie. Cała praktyka to najlepiej około 24 lub 48 minut w jednej sesji. Praktykuje się regularnie, najlepiej 2 lub 3 razy dziennie.
GURU-JOGA
Każdy z nas ma zwykle jakiegoś przeznaczonego mu duchowego Mistrza (Guru), i z nim też możemy pracować w medytacji. Może to być także jeden z wielkich Mistrzów ludzkości jak Sathya Sai Baba, Karmapa, Śri Śankara, Dalajlama lub autentyczny Guru jednej z tradycyjnych ścieżek duchowych itd. Hindusi i Tybetańczycy praktykują coś, co nazywa się guru-jogą, która jest podstawą od której rozpoczyna się duchową podróż ku Oświeceniu. Oto guru-joga podana przez wschodnich mistrzów duchowych z Himalajów i Tybetu – podstawowa praktyka duchowego rozwoju ludzkości.
W medytacji wyobrażaj sobie przed sobą obraz swojego nauczyciela duchowego lub mistrza, Guru. Teraz z jego serca płynie ogień mądrości i wypala twoją złą karmę, potem wiatr mądrości i wywiewa pozostałe nieczystości, a na końcu woda mądrości oczyszcza cię. Teraz z czakry międzybrwiowej mistrza płynie do ciebie niczym blask słońca strumień białej świetlistej energii, i wnika w analogiczną czakrę głowy u ciebie – jest to iluminacja ciała. Potem z gardła Guru do twojego gardła płynie strumień czerwonej energii duchowej łaski, i jest to iluminacja mowy. Na samym końcu z serca mistrza do twojego serca płynie strumień niebieskiej energii, i jest to iluminacja umysłu (manasu). Potem rozpuść wyobrażenie mistrza (Guru) i jako białe światło wprowadź je do swojego serca w miejsce Iśvara.
Om Namah Śivaya!
(Fragmenty nauk wybrane z wykładów i dzieł Swami Paramahansa Baba Śri Lalitamohan-Ji)
Dodaj komentarz