Bo Yin Ra – Wiekuista Rzeczywistość

Nie przez to, że człowiek myśli, iż jest już bliski Boga – lub nawet z nim zjednoczony – zbliża się do Wiekuiście – Jedynego.

ZAŁOŻENIE

Ci, którzy chcą mnie “zrozumieć”,
Z trudem kiedykolwiek
Pojmą moje słowa,
Gdyż to, co daję,
Ma się stać przeżyciem
A nie rozumu
Nietrwałym dobrem !

Słowa, które nie opadają
W głębię czytelnika
I w najtajniejszych głębiach
Nie zdołają zmienić jego duszy,
Mogą jednak być przydatne
Ziemskiemu mózgowemu myśleniu,
Choćby nawet temu, kto je odbiera,
Nie niosły w darze przeżyć duchowych.

Moje słowa będą dla tego, kto je odbiera,
Dopiero wtedy rozumowym, /dobrem/
Gdy wywołają przemiany
W najtajniejszych głębiach duszy:
Tam, gdzie ożywione duchem modlitwy
Wołały o wyzwolenie z więzów
Zależnego od mózgu myślenia.

TAJEMNICA WYBORU

Jawnie leży przed oczami wszystkich
To, co dałem i daję:
Sam też jawnie jestem drogą
Do Tego, w kim z Ducha zrodzony żyję.

Niewidzialnie jednak Moce
Zsuną do rąk niejednemu
To, co napisałem,
Aby trafiło do swego znalazcy.

Jeżeli zmysły tak wypróbowanego
Zauważą takie znaki,
To z czasem świadomie
Osiągnie drogę.

Jeśli jednak z zaciętością pozostanie
Sobą samym odurzony,
Wówczas to, co otrzymał:
Za wcześnie doń przybyło !

DROGA I CEL

Osiągnąć drogę jaką wskazuję,
Znaczy poznać cel
Przewyższający o całe nieba wszelkie ziemskie cele,
Które, obciążone pragnieniami
Marzenia senne
Nazywają “wzniosłymi”.
Dopiero gdy ktoś odnajdzie drogę,
Odnajdzie również wzniosły cel tej drogi.
Już od po pierwszych krokach na drodze
Czuje się ozdrowiony
I nie przybity niewolniczo
Bezistotną igraszką.

A jednak: nie krokiem wyścigowym przemierza się tę drogę,
I nikomu nie wolno tu prześcigać współzawodników!
Tu musi wędrowiec
Wpierw zapomnieć o wszelkich ambitnych dążeniach,
Nie wcześniej usłyszy, jak go u celu nazwą po imieniu.

Z BYTU DUCHOWEGO

Mogę tylko dawać
To, co Ojciec daje,
Mogę miłować tylko
To, co Ojciec miłuje.
Mogę tylko głosić
To, co Ojciec wieści,
Którego, pomimo wszelkich grzechów
Jestem synem: wplecionym
W Jego wieczne jedyne życie,
Które z wieczności
Udzielił również
Synowi ziemi :
By tu upadłych
Odnajdywać
I z powrotem wznosić na wyżyny.

Nie jestem sam przez się
W Duchu, poczęty
Z “Prasłowa”
Jak Ojciec,
Który jako postać
Samemu sobie nadana,
Stale przebywa w Duchu.

Jestem –
Słowem wieczności –
Poczętym w tym “Słowie”.
Od wieków.
A w oznaczonym
Przedawno czasie
Zostałem
Ja – w praczasie poczęty –
Wcielony czasowo
W człowieka ziemskiego.

ZGODNOŚĆ Z SAMYM SOBĄ

Całe moje życie ziemskie było
Od wczesnego dzieciństwa
Stałym dawaniem.

Jak gryzonie na polach
W swych norach bezustannie ukrywają
To, co osiąga łakomstwo,
Jak mrówki, kręcące się,
Wszystko co osiągnąć zdołają,
Znoszą do mrowisk,
Jak pszczoły skrzętnie
Zbierają i napełniają miodem plastry,
Tak i ja odkąd myśleć zacząłem
I zachowałem ziemskie wspomnienia,
Pobudzony zawsze wewnętrznym nakazem,
To, co się zwało moją własnością,
Ceniłem jako podarek dla innych.
Nigdy jeszcze nie miałem w posiadaniu czegoś
Czego bym z lekkim sercem chętnie nie zapomniał,
Gdy uszczęśliwiony mogłem to rozdarować,
Jeżeli obowiązek nie bronił mi tego.
Ale nie tylko
Rzeczy uchwytne
Pobudzały mnie zawsze
Bo darzenia innych.

Również to, co duchowo do mnie należało
I należało na długo przed moim życiem ziemskim,
Ma dla mnie w ziemskości wartość przede wszystkim dlatego,
Że mogę to dalej rozdarowywać
Wszystkim, którzy z własnego doświadczenia,
W świetle z Ducha zrodzonym,
Nie przyswoili tego na własność.

W ten sposób, sam dla siebie
Posiadłem najwyższą wartość
W niewidzialności,
Tak jak w Duchu wiekuistym
Zostałem zrodzony,
Gdyż tu mogę
Rozdarowywać siebie samego
Tysiącom i jeszcze tysiącom,
Nigdy się jednak nie gubiąc,
Nigdy nie odczuwając braku,
Gdy wciąż chcę siebie
Rozdarowywać innym…

ODNALEZIONY

Wszystko, czegokolwiek
Doznałem w Wieczności,
Było mi swojskie
Od wczesnej młodości.

A gdy mi się później zdawało
Że tonę w mętach,
To jednak zawsze
Wypływałem na czystą wodę.

Wszystko, cokolwiek
Spotykało mnie w życiu,
Mogłem zawsze w duszy
Błogosławić.

Ale dość wcześnie
Zrozumiałem,
Że moje doznania
Tylko cisza
Chroni od niebezpieczeństw.

Tak pozostawałem w Bogu…
I w Bogu zagubiony,
Znalazłem siebie
W Bogu zrodzonego.

NIEROZŁĄCZNY

W Duchu
Duchowo z Ducha poczęty,
W ziemskości
Pod wszelkim brzemieniem ziemi ugięty,
A jednak z wdzięcznością
Skłonny do wszelkich
Radości ziemskich –
Moja doczesność nie jest dla mnie
Jakimś “Tu”,
Ani moja wieczność
Żadnym “Tam”:

Gdziekolwiek się znajduję,
Jestem zawsze w samym sobie,
A nawet w tym samym miejscu.
Nie mógłbym nigdy oddzielić,
Co zostało we mnie zjednoczone:
A mianowicie syna tej ziemi
Od zrodzonego w Duchu,
Z którym dobra wola
Człowieka dziś na ziemi wcielonego
Związała się w Duchu przed wiekami.

PRZEJĘCI CZCIĄ

Ci z ludzi ziemskich,
Którzy w Duchu
Są mi Braćmi
Czczą wzniosłych świętych Bogów wszelkich kultów,
i nie szydzą z żadnej zbożnej wiary !

Wiedzą, że Bóg
Ukazuje się tylko pod osłoną,
Przed tymi zaś, którzy chcą go poznać bez osłony,
Wiecznie się ukrywa.

Widzę więc w Brahmie, Wisznu, Śiwie,
Oraz w Boga z Synaju –
Choćby dla jednych zwał się Jahwe, dla innych Allah –
W Samtscheh Mitschebat:
“Wiekuistym — Wszechmocnym” płomień Tybetu,
I w Bu Chan, lub Fu:
Niebiańskim Buddzie Mongołów i Chińczyków,
Jedynie tego samego, wiekuiście jedynego Boga,
Który jest boskością wszystkich Bogów,
W przeróżnych postaciach.

Ten tylko ujrzeć go może w każdej osłonie,
Kogo sam nauczy oglądać siebie,
Ten tylko go pozna, kto nie pragnął
Poznać go inaczej, niż w tej osłonie,
Pod której nazwą niegdyś głos matki Go mienił.

Kto w czystości serca w sobie
Czci Boga swego dzieciństwa –
Poświęcając się Bogu w samym sobie –
I broniąc się przed wszelkimi przeciwnymi myślami,
Tego Bóg nauczy w końcu poznawać siebie samego,
I nazywać wiecznie jedynym imieniem boskim !

A jednak ten tylko dozna w sobie Świetlanego objawienia
Jedynego, Wiekuistego,
Kto ze czcią chyli czoło przed wszystkimi Bogami,
W których daje o sobie świadectwo
Jedyny i wieczny.

PRZYMUS

Jeżeli w sprawach,
Jakie obowiązany jestem wyznawać tym,
Których pouczam,
Czasami mówię również
Od dawna, znanymi słowy,
Które wysoce szanuję:
Słowami, które dla wielu wiernych
Posiadają dawną wartość.
I z trwałym znaczeniem
Krążą po krajach chrześcijańskich,
To taki wybór słów jest mi nakazany,
Aby przez nie zgruntować głębię prawdziwości
Będących od dawna w obiegu i godnych wiary nauk,
Które przy powierzchownej ocenie wydają się
Płytko piaskiem pokryte,
Chociaż w głębi się opierają
Na wiekuiście Jedynym,
Na którym sam się opieram
I z którego żyję,
A z niego jedynie
Zrodzoną ze światła
naukę, podaję.

A jak ta nauka
Każde religijne wierzenie
W sobie toleruje,
Gdyż zrozumienia osobliwości skarbów jego nauk
Nie zawdzięcza powstałemu w myślach mniemaniu,
Można by więc to, co trzeba powiedzieć,
Wyrazić również w słowach, które nigdy
Jeszcze nie zostały napiętnowane
Skostniałym ciężarem jakiegoś wierzenia.

Oczywiście nie chroniłoby to od nowych błędów,
I musiałoby tylko utrudnić ostateczne osiągniecie
Tego, co się daje osiągnąć.

Ponieważ: to, co nauczam osiągać
Wszystkich, którzy w głębi duszy
Już dążą do tego,
Nie jest ani wiarą, ani mniemaniem rozumu,
Lecz od prawieków powstałą światłością
I wolnym od wszelkiego niebezpieczeństwa śmierci
Jasnym i radosnym – życiem.

RÓŻNICA

Ojciec mnie miłuje,
Jak również ja sam siebie
W Ojcu miłuję.

Tutaj Miłość miłuje siebie
W sobie samej,
Nie dając się porównać
Z cielesnym popędem.
Chociaż popęd i Miłość
Są odwiecznie z sobą związane.

Tak więc miłuję Ojca
Jak On sam
Siebie miłuje we mnie,
Któremu od wieczności
Udziela życia z siebie samego.

Jednak moja Miłość
Żyje tylko z życia,
Dzięki którego Ojciec
Narodził sobie syna.

OBOWIĄZEK

Niejedne słowo muszę wam powiedzieć,
Choćby je trudno wam było zrozumieć,
Albowiem za mojego życia ziemskiego
Jedynie mnie tylko na tym świecie
Poruczono głoszenie takich wieści,
A nie byłbym ich głosicielem,
Gdybym wpierw chciał wypytywać niewolników ziemskich
Co ich urojenie chętnie znosić skłonne.

Jeżeli pragnę spełnić swój obowiązek na ziemi,
Tedy nie wolno mi ukrywać przed wami
Ziemskich wydarzeń.

Tylko wtedy, gdy was podniosę
Do siebie samego
I mojej natury w Duchu,
Mogę się stać dla was drogą
Do tego życia,
Które dla nas ludzi ziemskich przechowuje tylko Ten,
W którym ja, duchem z nim stopiony,

Żyję na tej ziemi.

DZIEŁO ŁASKI

Wszelkie “życie” żyje jedynie z Łaski,
I tylko Łaska
Wiedzie z mroków zwierzęcości ziemskiej
Do tej jedynej, wąskiej, stromej ścieżyny
Po której wszystkich prowadzi ku światłu,
Wszystkich, których duchowo przygotowała
Do zniesienia w sobie tego światła.

Łaska – to nie dar swawoli.
Jak to, ciasna, zbyt po ziemsku tępa, wiara
Tu się ośmiela tłumaczyć!

Łaska, to – Bóg –
I Bóg sam jest “Łaską”
Tak, jak Bóg sam jest: “Miłością”.

Nie tylko jako porównanie ziemskie
Należy rozumieć tu te słowa,
Gdyż żadna dusza z tych krain zmysłowych
Nie wnijdzie bez Boga – “Łaski” –
Do Boga – “Miłości” – !

BOSKI ŚMIECH

Znajduję w sobie przeróżne postacie,
A jednak w każdej pozostaję
Zawsze zjednoczony z Tym,
Którego ludzie sądzą, że znają
Jako surowego dostojnego władcę
O nieprzystępnym wielkim geście mocarza.
Posiadam pobożną wrodzoną żarliwość
Jak również swobodne, pogodne i wesołe
Skłonne do drwinek usposobienie:
Lubiłem zawsze Boga
Nawet w jego diable,
Chociaż zaprawdę nigdy nie byłem
Zaprzysiężony rzeczom diabelskim.
Nie byłbym tym, kim jestem od wieków,
Gdybym mógł zwężać sobie spojrzenie i myśl
Na to, co Bóg zgotował człowiekowi ziemi,
By mógł się po ziemsku śmiać,
Jak i jego Stworzyciel, twórczo wzruszony,
Nawet w najgłębszej powadze Wieczności,
W bezgranicznie głębokiej mądrości,
Śmieje się ze wszystkiego,
Co wiecznie jest śmieszne !

PANOWANIE NAD SOBĄ

Biedni, niepokojem trawieni, którzy “swego” Boga
Zwykli sobie wyobrażać
Tylko, jako wiecznie surowego mściciela za grzechy,
Z lubością karcącego ich zbrodnie,
Będą z pewnością — mówię bez żartów –
Mieli niejedną poważną wątpliwość,
Gdy usłyszą o Bogu, który śmiać się może:

Który sam się śmiać nauczył
I od prawieków przez swój śmiech
Bronił się przeciw wszystkiemu, co wiecznie jest śmieszne
A co zwykło zawsze uśmiercać Bogów człowieka,
Gdyż ochrony zbyt bogate w dostojeństwa,
Otaczających przez ziemskość stworzonych.

Mogę tylko opryskliwym i podnieconym sługom
Podobnego do nich boga oznajmić:
Że Przedwieczny – Bogu wiadomo! –
Potrafi się śmiać,
Ale doprawdy nie może
Zapłonąć gniewem
Z powodu nędznych grzechów powszednich
Swych nieszczęsnych synów ziemskich !

MOŻLIWOŚĆ ZBAWIENIA

Niegdyś powiedział człowiek, którego wszyscy
Wierni czciciele Jego Imienia
Sądzą, iż dobrze go znają,
Że zaiste nie przyszedł
W mroki ziemskie,

By wyzwalać zarozumialców z ich własnych urojeń,
Lecz chciał tylko “grzesznikom”
Przynieść zbawienie.

Dziś słowa jego od dawna już
Cały świat usłyszał,
Lecz cały świat pozostał daleki od tego,
O czym zjednoczony ze mną głosiciel
Przez swe oznajmienie chciał pouczyć wszystkich.
Aby to mogło skutecznie bronić
Dusze przeciw wszelkim trwogom wywołanym grzechami.

Grzech widział On już tam popełniony,
Gdzie ujrzał odwrócenie się
Od wiecznie przez Ducha uskrzydlanego życia
Przemianę woli z Ducha zrodzonej
Na wolę zwierzęcą:
Wolę podległą czarowi
Nieuniknionej znikomości.

To słyszał, że wierzący oraz ich kapłani
“Grzechem” nazywają,
Uznawał w przenikającym wszystko jasnym świetle
Za wywołane po ziemsku dzieło grzechu:
Za pierwsze dzwono strasznego łańcucha
Wynikających z grzechu skutków,
Które głupota grzeszników
Na ziemi “grzechem” nazywa,
Gdyż nie poznaje tego
Jako niepożądanego skutku
Stworzonych przez nich w duchowości przyczyn.

Każdemu, kogo ujrzał zakutym
W tego rodzaju kajdany,
Głosił zbawienie
Dzięki nawróceniu
Z błędnie po ziemsku obranego kierunku woli
Człowieka opacznie kierującego wolą.

Świętych w oczach własnych
Oraz według samolubnie otumanionego zdania:
“Sprawiedliwych”
Uważał naturalnie za
Dalekich od tego rodzaju woli nawrócenia.
Doszło do tego, że mógł tylko obciążonemu grzechami
Obiecywać, że dzięki nawróceniu
Będą odpuszczone jego grzechy,
I że tylko grzesznicy
Chętni do nawrócenia,
Znajdą zbawienie
Dzięki “Zbawicielowi” grzeszników.

GWOLI MIŁOŚCI

Nikomu nie będzie tak wiele przebaczone,
Jak temu, kto gwoli miłości
Popełnił grzech –
Jak temu, kto gwoli miłości
Cierpiał i cierpiąc z powodu miłości
Dopuścił się winy i grzechu.
Nawet przeżycie cielesnej
Duchowo do tego należy! –
A każdemu po wieki wieczne
Będzie przebaczone,
Kto tu w życiu ziemskim
Obciążył swą duszę winą,
Gdyż cierpiał z powodu
Miłości cielesnej.
Jedynie grzechu popełnionego
Z oschłości serca oraz nienawiści
Miłość przebaczyć nie może.
Tu grzesznika
Najsurowsza sprawiedliwość
Przez męki i katusze
W ciągu eonów – jeśli to jeszcze możliwe –
Prowadzi
W życie świetliste.

POSKROMIENIE ZWIERZĘCIA

Jak człowiek nieustraszony
Utrzymuje się z tego,
Że najdziksze z dzikich zwierząt
Ujarzmia swą wolą –
Tak też każdy syn tej ziemi
Musi trudzić się cierpliwie
Nad poskramianiem w sobie “zwierzęcia”.

Jego Obłaskawianiem i pouczaniem,
By swych dzikich sił
Nie zwróciło przeciw swemu władcy.

A jak każdy pogromca,
Chcąc dzikie zwierzę poddać swej woli,
Najłatwiej skłoni wolę zwierzęcia dobrocią,
Tak też nikomu jeszcze na tej ziemi
Nie udało się poskromienie własnej natury zwierzęcej.
Kto nie zdobył zrozumienia,
Że żaden przymus nie pokona jego zwierzęcości,
Jeżeli miłością do własnej natury zwierzęcej
Nie uda się poskromić zwierzęcia.

WINA I POKUTA

Ten, komu dzięki nawrotowi woli
Przebaczono
Popełniony niegdyś “grzech”,
Jest dzięki temu uwolniony
Po wiek wieków
Z wszelkiej winy,
Którą nań ściągnął jego “grzech”.

Pozostaje wyzwolony
Z wszelkiego uwikłania się w winie,
Która człowiekowi nie wyzwolonemu
Przeszkadza w osiągnięciu doskonałości
Tak w doczesności, jak i w wieczności.

Ale takie doczesne
I wieczne zbawienie
Związane jest z pokutą,
Jaką sam zbawiony
Dobrowolnie nakłada na siebie.
Dla nie wyzwolonego
Pozostaje wina męką i katuszą. –

Pokuta wyzwala tylko tego,
Komu się udało
Tu w tym życiu ziemskim
Uzyskać w sobie
Prawdziwy nawrót woli.

WIECZNOŚĆ

Jeśli pragniesz w życiu ziemskim
Kształtować się i utrzymać,
Będziesz musiał pilnie walczyć
Z potęgami doczesnymi.

Wieczność jednak
Będzie ci dana,
Jeśli tylko zdołasz
Wznieść się w sobie o tyle,
By przyjąć to, co ci dają. –

Inaczej nigdy nie osiągniesz
Wieczności!

Tylko to,
Co otrzymasz w “darze”,
Stanie się na wieki
Twoją własnością –
Natomiast tego
Co niecierpliwość
Zdobyć pragnie
Nigdy nie zdobędzie!

ODNOWIENIE

Wszelkie rzeczy boskie są dziecinnie proste i jasne,
Choć same w sobie nieskończenie różne,
A dla oczu odzwyczajonych od wyraźnych kształtów
Prawie niepoznawalne w tej swojej prostocie.

Im dalej od rzeczy boskich
Myśliciele i poeci się zapuszczają,
Tym zawilej i przemyślniej
Życie objaśniają.

Dopóki ludzie, jak dzieci,
Nie będą znów umieli ujmować prosto
Nawet najbardziej zawiłych rzeczy,
Będzie całe nasze myślenie,
Całe tłumaczenie
Kroczyć błędnymi drogami!

NIEŚMIERTELNOŚĆ

Ludom starożytnym
Nie potrzeba było pouczeń duchowych,
By je doprowadzić do zrozumienia,
Że ani zewnętrzne nawrócenie się,
A tym mniej wiara lub mniemanie
Mogą ziemskość połączyć z Wiecznością.

Wiedziano jeszcze wówczas,
Że tylko z Ducha kierowane postępowanie
Może zrodzić siłę
Zdolną odmienić ziemskość.

Przodkowie nie dążyli do szukania tego,
Czego żadne szukanie nie daje,
Jeśli go nie objawi
Bez wszelkiego szukania
Zgodne z Duchem życie.

Wiedzieli, że człowiek ziemski
Tylko wtedy osiąga nieśmiertelność,
Gdy nie pożąda już więcej pożytecznego “poznania”
Lecz swego od prapoczątku danego
Wiekuistego Bytu w boskiej Wieczności.

WIEDZA

“Wiedzą” dla mędrców ludów starożytnych
Którzy w Duchu przebywali,
Było doprawdy nie tylko:
Przechowywanie w pamięci mózgowej
Słów stworzonych przez ziemskie poznanie.

Wiedza w zrozumieniu ich “mędrców”
Była dla wszystkich znawców i wieszczów
Najwyższym darem bogów
Określonym przez wiekuiste powołanie,
Tak, że “zostać” mędrcem nigdy nie zależało
Od czyjegoś uznania,
Gdyż tylko ten za mędrca uchodził,
Kogo Mędrzec w Duchu wiekuistym
Znalazł od urodzenia przygotowanym
I z góry do tego przeznaczonym
W nadanej mu od praczasów postaci duchowej.

“Wiedzą” dla tych dawnych przodków:
Było najwyższe ziemskie z Ducha wynikające
Ukształtowanie życia –
A nie akrobatyka pamięci,
Którą dziś ludzie wiedzą nazywają,
Gdyż żaden z tych, komu się dziś zdaje,
Że jest mędrcem,
Nie zna z własnego doświadczenia
Tych praduchowych dziedzin wiedzy bezsprzecznej
Opierającej się tylko na Bycie.

Tam tylko, gdzie wiedza znaczy
Nie tylko opanowanie zależnych od mózgu słów i pojęć,
Tam wiedza jest odwiecznie
Zgodna i zjednoczona
Z poznaniem wiekuistym!

PÓŹNIEJ

Ze wszystkich widomie stworzonych dzieł
Które się tu wam twórczo udały,
Ze wszystkiego, coście w walkach zdobyli,
Nic innego nie zachowacie w Wieczności,
Jak tylko to, co jednocześnie w tych czynach pokonane
Służyło duszy do ukształtowania się w Duchu.

Pomniki, jakie sława pośmiertna wam wznosi,
Pozostaje w krainie duszy niewidzialne,
A bez wartości będzie to, co wam ludzie wymyślą.

Tylko najdalsze skutki ziemskie waszych czynów
Podążą za wami z dni ziemskich,
A muszą iść za wami przez wieki całe,
Aż kiedyś stworzony przez was impuls zdoła
Rozwiązać się w ostatecznym wyniku: –
W wiekuistym dobru, jak i w doczesnym złu.

KAŻDY WŁASNĄ ZMIERZA DROGĄ

Wysoki cel,
Który każdy syn ziemi z czasem osiągnąć w sobie musi,
Jeśli pragnie świadomie znaleźć się w wieczności,
Jest wspólny dla wszystkich na ziemi wcielonych.

Atoli ów ponadziemski cel
Jest sam w sobie nieskończenie różny
A każdy kto doń dąży,
Tam tylko go osiągnie,
Gdzie ów wędrowiec po drodze
Potrafi go postrzec w samym sobie.

Od żadnego z tych,
Co cel ten osiągnęli,
Nie otrzymano nigdy wiadomości,
Że dostrzegł go na tym samym miejscu,
Co i ktoś inny.

Żaden człowiek nie może go inaczej osiągnąć,
Jak tylko w tym ujęciu, w jakim go w sobie otrzymał,
I które jedynie
Odpowiada dążącemu do celu.

Jeżeli ja, jako jeden z tych nielicznych,
Którzy już od wieczności
Znaleźli się z powrotem u celu, z jakiego wyszli,
I w Duchu związali się świętym ślubowaniem:
Kiedyś w wyznaczonym od prawieków czasie,
Tu na ziemi
Stać się w jakimś człowieku ziemskim “drogą”,
Usiłuję jasno i wyraźnie
W słowach ludzkich wskazać wszystkim
Cel, który jest życiem i prawdą,
To nie powinien szukający lękać się,
Gdy widzi mnie we wciąż różnych obrazach
Ukazującego się jako droga
I opisującego mu cel.

Tylko jeden z tych obrazów może mu służyć, –
Inne przeznaczone są dla innych dusz.
W nie przeznaczonych dlań krainach duszy
Jeszcze żaden syn ziemi nie zbudził się w Wieczności!

UWAŻANIE SIĘ ZA BOGA

Nie jest to tak, jak zbyt chciwie
Pożądający Boga, wyobrażają sobie
Sądząc, iż się “ubóstwili”
Gdyż “zaparli się” samych siebie
Wierząc, iż pozornie w obumarłym “ja”
Zjednoczyli się z Odwiecznie – Jedynym!
Owym wielce podziwianym w takim błądzeniu,
Może przypadać wysoki szacunek gwoli człowieka: –
Lecz jeśli Szukający da się tym omamić,
Łatwo może zbłądzić w wywołanych przez siebie snach.

A jeśli raz wpadnie w omamienie,
Uprawia wówczas zdradliwe praktyki
I wciąż słaniając się dąży coraz głębiej w mroki,
Zwiedziony przez snów swoich
Błyski błędnych ogni.

URZECZYWISTNIENIE

Nie przez to, że człowiek myśli,
Iż jest już bliski Boga –
Lub nawet z nim zjednoczony –
Zbliża się do Wiekuiście – Jedynego.

Bóg pozostaje dla najżarliwszej myśli
Wiecznie niedosiężny,
Jeżeli treść myśli nie obejmuje
Zdarzenia, które już przed myśleniem
Stało się Rzeczywistością.

Jeżeli ktoś pragnie Boga przeżyć w sobie
Musi wpierw usiłować stać się tym,
Czym stali się niegdyś wszyscy
Którzy w swoim czasie w Bogu się zbudzili.

Ale takie stanie się powstaje jedynie przez czyn,
I może dopiero wtedy, równocześnie,
Stać się przedmiotem myślenia,
Jeżeli to wyniknie jako skutek zezwolenia,
Jakie nigdzie indziej nie może się wydarzyć
Jak tylko w Rzeczywistości boskiej:
W Jego jedynym wszechogarniającym życiu.

POZNANIE BOGA

Wszyscy ludzie dojrzali do światła
Mogą doznać w sobie
Obecności Boga,
Jeżeli naprawdę pragną
Poznać w sobie Boga: –
Wiekuistego, Żywego,
Który sam jest Miłością –
W Jego pełnym dobroci
Wiekuistym Człowieczeństwie.

Znaczna większość jednak,
Co szpera w mózgu i sercu,
Szukając śladów Boga,
Pragnie naprawdę tylko
Skrycie odczuwać rzeczy ziemskie
Z drżeniem i wzruszeniem
Jako uszczęśliwiającą rozkosz.

Inni zaś,
Którzy w rozpaczy
Szukają Boga
Którego sami sobie stworzyli,
Muszą zrozumieć,
że wzywają tylko samych siebie,
Choćby się nawet modlili i czcili
Lub też jako “bezbożnicy”
Przeklinali w sobie Boga,
W którego ongi wierzyli.
Ten tylko pozna Boga
Pewny siebie, jak własnego życia
Tu na ziemi,
Kto w samym sobie
Nauczy się miłować Miłość,
I gwoli Miłości
Oddali się w duszy na wysokość górskich szczytów
Od stąd rozkoszujących się nienawiścią i zawiścią
Oraz nienasyconą żądzą.

Bô Yin Râ

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *