Ateistyczny buddyzm stworzyła Komunistyczna Partia Chin
Buddyzm ateistyczny opracowała speckomisja plenarna KPCh. Podobnie jak taoizm filozoficzny został stworzony w latach 1921-1949 przez ideologów Komunistycznej Partii Chin. Miała to być ateistyczno-marksistowska wersja buddyzmu i taoizmu na użytek demoludów czyli państw bloku wschodniego. Towarzysz Mao Tse Tung był głównym pomysłodawcą ateistycznej wersji nowego buddyzmu i nowego, filozoficznego taoizmu. Jak ktoś czyta materiały Zjazdów i Plenów KPCh to znajdzie wiele śladów tej ciężkiej pracy ideologów z Chin. Przez ponad 30 lat poczawszy od 1987 roku powstają także partyjne, ateistyczne wersje Tai Chi i Chi Kung – akurat najbardziej popularne w Polsce, tylko nie wiele warte, bo mocy i ducha pozbawione. Tymczasem Buddha nigdy nie był ateistą (Sanskr. nastika) ani ateizmu nie polecał. Podobnie taoizm nigdy nie dzielił się na filozoficzny i religijny. To takie są to nowości partyjne przez sprytnych maoistów tworzone, także pod auspicjami Akademii Nauk w Pekinie. Karmapę nawet przechwytywali, żeby od dziecka zrobić ateistycznego Karmapę na miarę ciasnoty umysłowej Biura Politycznego. Nie dziwię się tym, co im coś nie pasuje w takich wersjach spłaszczonych i gośćcem ateizmu maoistowskiego pokręconych pseudo buddyzmach i pseudo taoizmach. Polskie politbiuro już w 1953 roku zaaprobowało propagowanie tych wersji buddoizmu i tałoizmu z KC KPCh. Ale to nie wszystko na temat…
Sanskryt i duchowość Wschodu nie zna pojęcia Aviveka – nierozróżnianie, nieosądzanie. Zakazane jest ocenianie i osądzanie, wypowiadanie sądów, ale tylko o mistrzach duchowych, guru (rinpoche), siddhach (cudotwórców), ryszich i parę podobnie rzadkich okazów, co są raczej wyjątkami na tej ziemi i nie występują masowo. A cała reszta ma się na duchowej drodze nauczyć Viveka Jńanam (Dźńianam) – Mądrości Rozróżniająej, odróżniania dobrego od złego, światła od ciemności, tylko w większej rozdzielczości jeśli o precyzję chodzi. Jest to podstawa Budhi – Oświecenia i Przebudzenia duchowego.
Duchowość Wschodu z zasady nie używa pojęcia “własna prawda“, które jest wytworem New Age, a ściślej New Thought i jego odnóg. Jedyny termin pochodny od Satya – Prawda ze Sva (Swój, Własny) to svasattA co oznacza opętanie samym sobą, samoopętanie. Warto sobie może przemyśleć, w co się ładujemy, zanim się władujemy na manowce zachodniego newage’a, który niby inspiruje się Wschodem, ale wszystko co istotne przekręca, wykręca i ogonem wykręconego kota do klienta ustawia. Newage’yści USonańscy termin Svadharma przekładają oszukańczo jako “własna prawda”, szczególnie w tekstach buddyjskich i adwaitystycznych. Svadharma jednak to Własne Obowiązki, takie jak obowiązek utrzymania i wychowania własnych już urodzonych dzieci, obowiązek opiekowania się starymi i niedołężnymi rodzicami, obowiązek dochowania wierności jeśli była ślubowania, obowiązek obrony Ojczyzny, jeśli jej istnienie jest zagrożone i paręnaście podobnych… Przerobienie Svadharman na Własną Prawdę, która nie istnieje w konceptach duchowości wschodu czy ściślej jest uważana za rodzaj szczególny opętania, opętanie samu sobą, egocentryzacją to jeden z największych przekrętów ideologii Newage’owej jaki jest. Dla rozwoju duchowego, oczywiście skutki opłakane, stracone lata na poszukiwanie czegoś co jest ślepą uliczką, brak owoców na Ścieżce i takie tam.
Gautama Buddha nie używał słowa Miłość, tylko używał terminu MAITRI, a to jest trochę inne znaczenie niż sobie ludzie pod hasłem miłość wyobrażają. Życie Buddy było życiem Maitri, a także ideału KARUŃA – tłumaczonego jako współodczuwanie. Warto dobrze postudiować w jakim sensie używane jest Maitri, bo na pewno nie ma w Maitri miejsca na miłość intymną, osobistą, seksualną, ani na związki miłosne! Buddha, co uprzejmie przypominam, porzucił żonę i dzieci, zostawił rodzinę. Żył w celibacie jako mnich. Buddha nie nadaje się na patrona miłości, związków, tylko na patrona tych co porzucają miłość i rodzinę, żony i dzieci dla zdobycia Oświecenia. Maitri to braterska przyjaźń oparta na wierności, solidności, niezawodności, braterstwo krwi. W czasach Buddy, słowo miłość w naszym rozumieniu, czyli Kama (kAma) w słownictwie Buddy, było tępione i wykorzeniane jako zło i choroba, źródło wszystkich nieszczęść i problemów. Przyczyna samsary, korzeń zła wszelkiego to wedle Buddy KAMA – czyli MIŁOŚĆ jak to się tłumaczy. MAITRI o którym mówi Budda w cytatach to istotnie PRZYJAŹŃ, Braterstwo, Sympatia.
Oświecenie jest stanem trwałym i osiąganym w wyniku długotrwałej pracy pod kierunkiem mistrza (guru, rimpoche). Jak ktoś się reklamuje z oświeceniem w trzy dni albo i w 15 minut, na kilka sekund, to nie ma pojęcia o czym mówi, oszukuje ludzi i kasę trzepie na naiwnych ludziach wydymanych na hasło Oświecenie. Pełno takich hochsztaplerów na Zachodzie. Tyle się pisze i mówi o tym ile czasu wymaga praktyka intensywna aby dojść do progu Oświecenia, że takie oszustwa po prostu nie przejdą. A szybko to się osiąga stan ogłupienia i nawiedzenia, w terminach buddyjskich MAKYO. Może lepiej proszę nie używać słów takich jak Oświecenie czy Iluminacja, chyba, że chodzi o dobór żarówki do żyrandola. Drzewo Oświecenia nie wyrasta w trzy dni. Tylko w kilkadziesiąt lat! Przez trzy dni to się zainteresowani nie zdążą nauczyć nawet podstaw medytacji i skupienia. Bajanie, że się da w trzy dni tylko naiwnych ma przyciągnąć. A poważny trening u dobrego mistrza dla uzyskania podstaw Oświecenia trwa i tak minimum 15 lat i ani dnia mniej. Przy tym oznacza to bycie z mistrzem przez cały czas, a nie tylko kursiki raz na rok.
Wiązanie ćpania z Oświeceniem, to żenująca propaganda narkomańska mająca na celu dać lepszy image biznesowi ćpalnemu. Aby dojść do Oświecenia trzeba wykluczyć najpierw wszelkie nałogi, oszołomienia, intoksykacje. Trzeźwy, czysty umysł jest potrzebny, a nie tam mózg zatruty narkotykiem. W historii buddyzmu jest słownie jeden przypadek mnicha pijącego alkohol opisany, jakiemu udało się dojść do Oświecenia. Z milionów jeden, jako wyjątek jest wspomniany. I to wszystko. W Indii powszechną jest opinia, że osoby co zażywały opium, grzybki psylocybki czy marihuanę, w tym wcieleniu na pewno już nie osiągną Oświecenia, bo proces oczyszczenia z tych zatruć mózgu i umysłu jest zbyt długi, a życie na to zbyt krótkie. Ludziom Drogi, tym, którzy dążą do Oswiecenia konsumowanie grzybów halucynogennych jest całkowicie zakazane, a niektóre co bardziej gorliwe grupy duchowe z Indii czy Tybetu całkowicie zakazują jedzenia grzybów wszelkiego rodzaju, byle nawiedzeni nie ulegli złudzie tworzonej przez środki narkotyczne w wielu gatunkach grzybów tam rosnących występujące. Środki halucynogenne są na Wschodzie zaliczane do produktów tamasowych – takich, co spożywane wiodą do duchowego upadku w ciemność, mrok i totalne związanie złą karmą. Narkotyki to widać mroczna, zła karma…
Roshi czy tam Rosi to w japońskim buddyzmie najniższy, podstawowy stopień uprawniający do nauczania i przekazu Dharmy Buddy. Rōshi (老師) po Chińsku w pinyin: Lǎoshī; w Sanskrycie: ṛṣi czyli Rishi. Ryszi to Mędrzec, osoba ucieleśniająca Mądrość Oświeconą. W Indii zwykle za mistrzów uważa się MahaRishi czyli Wielkich Roshi. A przy okazji tytuł zaczerpnięty z Sanskrytu, w japońskiej wymowie pokazuje skąd pochodzi ZEN! Naga Prawda o Zen i jego pochodzeniu z Indii, z Jogi. Zresztą “Zen” to tłumaczenie słowa Dhyana z sanskrytu na język japoński.
Wiele rzekomo buddyjskich nauk to nie tyle nauki buddyjskie ile współcześnie powstałe filozofie imieniem Buddy podparte. Buddyści ci od Buddy, to mnichami – wojownikami byli wszyscy, bo wspólnota bhikszu praktykowała intensywnie sztuki walki i kultywowała tradycje rycerskie. Taki np. sławny Ole Nydhal za czasów Buddy nie zostałby nawet przyjęty do grona bhikszu ani za świeckiego wyznawcę nawet. Dostałby 50 kijów na drogę do domu. Dlaczego, to chyba wszyscy wiedzą, ale przypomnę, że za to, że brał narkotyki, bo takich co ćpali Buddha Gautama nie przyjmował, a ostro precz pędził. Takich co nadużycia seksualne robili Siddhartha Gautama Buddha Śkayamuni też nie przyjmował. I nie byłoby wielu pseudobuddyjskich współczesnych sławnych nauczycieli niby buddyzmu newagowego i ateistycznego. Buddha uczył, żeby nie wierzyć ślepo w Boga, tylko, żeby Boga poznać osobiście przez praktykę duchową, a to poznanie rzeczywiste osiąga się po Oświeceniu.
Zasadnicze nauki Buddy spisano zaraz po jego śmierci, w rok po zgonie Siddharta Gautama. A do tego, wielu uczniów uczyło się tzw. kazań Buddy na pamięć po to, aby je recytować. Uczniowie spisali wszystko co pamiętali. I to są tzw. nauki Buddy. Jeśli coś nie dodali albo nie przekręcili, to jest niezły oryginał. Jeden z uczniów, Ananda Acharya umiał ponoć wszystkie kazania Buddy na pamięć. Taką miał głowę do nauk. Spisywał, a inni sprawdzali czy dobra wersja jest z tego co sami umieli na pamięć. W wielu miejscach, gdzie Budda uczył, było też wielu kopistów, co to wykłady, kazania zapisywali. I potem, po spisaniu, przez wiele dziesiątków lat porównywano te lokalne zapiski z tym, co zapisali główni uczniowie po jego śmierci. To wymagało podróżowania, bo emaili wtedy nie było.
Pewne poglądy zależą też od tłumaczenia i dobrego zrozumienia istotnych pojęć. Przykładowo popularny w hinduizmie i buddyzmie temat “śamah” (zamah) czy tam w spolszczeniu śama, siama, szama – to zarówno wyciszenie, spokój ducha jak i pacyfikacja, taka militarna, zaprowadzenie spokoju poprzez spacyfikowanie wroga. To także brak pożądań seksualnych czyli spokój z namiętnościami, odpoczynek i kwietyzm. Ale także obojętność, nierozróżnianie czy przeklinanie, to w sensie rzucania klątw mających unicestwić. I jeszcze kilka innych. Na wschodzie takie istotne słowa klucze są tematem wszechstronnej kontemplacji. I one pokazują, dlaczego ideałem duchowym buddyzmu czy hinduizmu jest akurat ascetyczny wojownik z Szaolin albo wojownik z Szambali (Śambhalah), a nie jakiś tchórzliwy dupek ciągle nadstawiający drugiego policzka. Buddysta podobnie jak hinduista ma osiągnąć, zrealizować Ideał Śamah, ot i wszystko.
W Indii i Tybecie wspomina się, że Guru (Rinpoche) to aktualny Mistrz od którego się uczymy za jego życia. Param Guru to mistrz mojego mistrza, czyli zwykle już nieżyjący poprzednik mistrza. A Param Param Guru – to dawny, zwykle wielki mistrz z nauczania którego rozwinął się wielki ruch duchowy czy także religijny. Buddha jest Param Param Guru dla buddystów, Śri Kryszna jest Param Param Guru dla wisznuitów, Jezus jest Param Param Guru dla chrześcijan, Mojżesz jest Param Param Guru dla judaizmu, etc. Warto studiować nauki owych Param Param Guru, w miarę możliwości oryginalne, aby lepiej poznać nurt nauk i praktyk z jakim ma się do czynienia aktualnie.
Wschodni koncept piekieł (naraka, vavra, patala), w buddyzmie czy hinduizmie także jest znacząco różny od chrześcijańskich. Zwykle są to czasowe miejsca pobytu, gdzie po prostu warunki pobytu są gorsze niźli za życia na tej ziemi, a trwa to aż się zły karman wyczerpie i znowu rusza się w podróż do lepszego świata. Przy wielości światów, można przyjąć, że piekła to zarówno inne planety, gdzie gorzej się żyje jak i odrodziny w czasach i okolicach, gdzie stan świata jest dużo gorszy. Czyli za czasów jakiegoś Hitlera, Stalina albo Kaliguli w ich krajach. Odrzucanie nauk o piekłach wedle buddyzmu czy hinduizmu to skrajna głupota i maniakalna umysłowa ciemnota, gdyż są to realne swiaty w których odradzają się osoby, które zasłużyły sobie na to złymi uczynkami, złymi myślami i generalnie złym postępowaniem w czynach, mowie i myśli.
Brak oceniania i rozróżniania etapów rozwojowych to ślepota, taka sama jak u zoologa nieodróżnianie kleszcza czy pchły od królika lub żyrafy. Odróżnić trzeba umieć nie tylko dobro od złego czy światło od ciemności, ale wiele rodzajów ciemności od siebie jak i wiele rodzajów światła od siebie. Nie jesteśmy zwolennikami artystów malarzy co kolorów od siebie nie odróżniają. A jak ktoś jest tak trzaśnięty w głowę, że nie odróżnia zdrowego pokarmu od trucizny, to niech sobie zeżre łyżkę stołową migdałkowego cyjankali o powabnym zapachu. Ayahuasca czy psylocybki nie są roślinami szamanów tylko roślinami czarnych magów, otwierają człowieka ale na plany demoniczne poniżej ludzkiej świadomości. Jakoś wiedzą to i szamani na Syberii i w Andach i w Himalajach. Tylko rodzimi dilerzy tych środków udający szamanów twierdzą inaczej i niektórzy Indianie, co dokonują zemsty na białych za krzywdy swego ludu. W Indii czy Himalajach marycha i grzyby to środki z gatunku Jadu Tuna – Czarnej Magii najgorszego rodzaju. Prowadzą do świata Sutala, a to jest jedno z najniższych piekieł. Buddyzm tak samo uczy od początku. Owa opiewana przez narkodilerów “Aya” u Indian w Andach to nie żadna Dusza jak dilerzy twierdzą tylko “Zły Duch“, “Demon“, “Trup“, “Śmierć“. Buddha kategorycznie zakazywał ćpania wszelkich świństw zaburzających zdolność trzeźwego myślania, a osoby szukające samozatrucia haluynogennymi roślinkami wyrzycał z Sangi bez prawa powrotu!
Viroćana – Lucyfer w naukach Wschodu
Viroćana to w mitologii indyjskiej syn Vaishnava Prahlada, ojciec Bali (poborcy haraczu religijnego). Viroćana był demonem, który w sposób inteligentny wypełniał wedyjskie rytuały ofiarne, tak, że oszukiwał kapłanów bramińskich wkradając się w ich łaski. Jest mistrzem pustego, mechanicznie wykonywanego rytuału pozbawionego jednak treści w postaci adoracji bóstwa, bhakti i wglądu. Viroćana jest Królem demonów rodzaju Daitya Asura. Znaczenie słowa Viroćana często podawane jest jako “oświecający”, “iluminator”, “świecący” jednak imię tego demona uważane jest za ironiczny synonim fałszywego oświecenia czy złudzenia bycia oświeconym, pomieszania przebłysków blasku z lubieżnością satyra. Roćana jednak to “Światło”, “Blask”, “Jasność”, “Jaśniejąca sfera”, a przedrostek “Vi” oznacza “Bez-” w sensie braku czegoś lub “Nie-” jako negację, zatem Viroćana to dosłownie “Bezświatły” czy “Nieoświecony“. Viroćana jest demonem, który poszukiwał jaźni i samego siebie w tym samym czasie co Bóstwo Indra. Viroćana wskutek ujrzenia swojego własnego odbicia w lustrze wody stał się materialistą, a jego doktryny materialistyczne oraz błędy w rozwoju duchowym szerzej opisał później Cārvāka. Indra poszukiwał jednak dalej, co ukrywa się za odbiciem oblicza w wodzie, aż osiągnął wgląd w prawdziwą naturę Rzeczywistości (Sat) stając się archetypem gorliwego poszukiwacza Prawdy i Bóstwem Nieba.
Demonami na podobieństwo Viroćana stają się osoby w nieodpowiedni sposób dokonujące przebudzenia Kundalini w egoistycznych celach, osoby, które pożądają wysokiej duchowej pozycji czy wtajemniczenia, ale nie realizują kapłańskiej pracy ani nie uczą w sposób wymagany przez Mistrza czy Guru (Rinpoche, Roshi) od którego się uczyli. Ogień, słońce i księżyc to trzy symbole Kundalini jako mocy oświecającej, jednak źle użyte prowadzą do wypaczeń. Viroćana to demon, który porzucił własnego Mistrza (Guru) i poszedł tak zwaną “własną ścieżką” czyli upadku do świata asurów. Taki jest los wszystkich złych uczniów, którzy odrzucają dobrych mistrzów i przekaz Światła Mądrości od Guru, szczególnie takiego jak Prajapati Brahma z natury. Viroćana to wschodni odpowiednik czy może raczej pierwowzór zachodniego demona Lucyfera. Vairoćana to syn lub uczeń, także następca demona Viroćana, tego, który zaprzepaścił Światło Wiedzy. Vairocananiketana to czartowska siedziba Bali w demonicznych, piekielnych podziemiach zwanych ogólnie Patalą (Piekłem). Bali, syn demona Viroćana jest władcą demonicznej planety Sutala w obiegu siedmiu wielkich planów piekielnych leżących w gęstościach czy mrokach patali poniżej planów gęstości ziemi. Jego władza królewska i duchowa ogranicza się do pobierania przymusowych danin i haraczów symbolizując diabelskie przymierze tronu i ołtarza.
W tradycji Sanatana Dharma, w kulturze wedyjskiej duchowości Viroćana jest demonem, asurą z linii bliźniaczyh demonic Diti (daitya), który razem z Indrą udał się do Mistrza Prajapati (Brahma) po naukę duchową i duchowe przewodnictwo. Viroćana nie wytrwał jednak w dążeniu i uległ złudnej pokusie prostackiego uznania siebie za oświeconego w czasie, kiedy Mistrz Prajapati Brahma po 32 latach praktyk i ascezy zrobił uczniom test dociekliwości z odbiciem twarzy w wodzie. Uznanie siebie za oświeonego, uznanie, że już dosyć nauki u mistrza, zawsze prowadzi do świata Sutala, do piekieł, gdzie rządzi demon Bali, syn Viroćana. Sam demon Viroćana nie osiągnął wglądu w Brahmana, nie pojął Atmana, którego pomylił z jego odbiciem, którym jest przejawone ciało i ego. Nauki Asura Virocana to zadowalanie siebie i służenie samemu sobie. Nauki Indra Deva to zadowalanie Bóstwa, i służenie Bogu. Wszyscy, którzy podążają za demoniznymi doktrynami daitya asurów pogrążają się w odmętach piekielnych sfer i w końcu giną w samozatraceniu. Indra wrócił do Mistrza i przez dalsze 101 lat uczył się wiedzy o Duszy, Atmanie.
Zaadoptowanie Vairaćana czyli demona Bali jako medytacyjnego “bóstwa”, a raczej demona przez buddyzm stało się początkiem upadku buddyzmu w Indii, którego Mędrcy (Rishi = Roshi) nie poszli na tak daleko idący kompromis ze złem i ciemnością, aby ciemnotę dodać do panteonu bóstw. Ludzie czujący intuicyjnie jakiś błąd w buddyzmie mogą być wrażliwi na rodzaj energii czy szarawego światła (mgły), nie tylko na ateistyczną wersję buddoizmu maoistowskiego z Chińskiej Republiki Ludowej głoszącego ateistyczny buddyzm. I nie chcą wibracji Lucyfera Wschodu czyli demona Vairaćana Bali, syna Viroćana.
Wajroczana – Diabli syn demona Viroćana atakuje Polskę
Vairoćana w spolszczeniu zapisywany dla niepoznaki jako Wajroczana to bardzo ślepy zaułek buddyzmu, próba pogodzenia nauk Gautama Buddha z lokalnymi demonizmami i odpowiednikami satanizmu. Wajroczana pisany również jako Vairocana, Vairochana lub Mahavairocana, to chiński 大日如來 Dàrì Rúlái lub 毘盧遮那佛 Pílúzhēnàfó, w języku japońskim 大日如来 Dainichi Nyorai. Przedstawieniem Vairoćana (Wajroczana) był większy z dwóch monumentalnych posągów zniszczonych przez Talibów w Bamian w Afganistanie. W sensie walki z demonizmem i satanizmem buddyjskiego pochodzenia, talibowie mieli rację, że zniszczyli źródło emanujące energią piekieł na ziemię, bramę demonów, bo posągi demonów są za takie bramy postrzegane nie tylko w islamie ale i w samych religiach dharmicznych, gdzie modły mantryczne do Indradeva zanoszone są w celu usuniecia wpływów demonów takich jak Vairoćana (Wairoćana). Strata jest z punktu widzenia historii i kultury oraz architektury, ale czasem lepiej stracić coś demonicznego, żeby ludzkość zyskała. W ujawnianiu buddyjskiego skażenia demonami wielką rolę w Indii odegrała działalność Awatara Śiwa Boga Śri Adi Śankara, który przez zaledwie 33 lata swego życia tak silnie egzorcyzmował wszystkie miejsca, gdzie przybywał, a także ujawniał dawną wedyjską wiedzę o demonach złych, że buddyzm skażony oparty na demonie Vairoćana przybyłym z północy szybko upadł i już się w Indii nigdy nie odrodził.
Po dziś dzień śpiewanie mantramów z imieniem Śiwa Śankara, Adi Śankara uważane jest za silne egzorcystyczne antidotum wypędzające obecność i wpływy demona Viroćana oraz jego syna, demona Bali czyli Vairaćana (zrodzonego z Viroćana) pseudo bóstwa buddyjskiego. Bardzo wątpliwym jest aby sam Gautama Buddha był zwolennikiem kultu demona Vairoćana, którego do panteonu buddyjskiego wciągnęli rozmaici późniejsi pomyleńcy i oszuści szukający sławy i rozgłosu pod szyldem nauk buddyjskich. Warto zatem śpiewać bhadżany ku czci Śiwa Śankara, aby oczyścić się ze wszelkich wpływów owego Vairoćana (Wajroczana) – buddyjskiego odpowiednika Syna Diabła, co popadł w ułudę i skończył w piekłach Sutala.
Demon Vairoćana czyli w bardzo fatalnym spolszczeniu Wajroczana jest główną postacią wielu wczesnych szkół buddyzmu w Japonii, w tym szkół shingon i kegon. W Japonii doktryna demona Wairoćana stała się podstawą samobójczych i nieludzko rzeźniczych wyczynów tamtejszych samurajów. Doktryna Buddy Wajroczany oparta jest w dużej mierze na naukach sutry Mahawajroczany czyli Mahavairocana Sutra. Wajroczana jest również często łączony z huayan – szkołą filozofii buddyjskiej, szczególnie popularnej w czasach dynastii Tang. W buddyzmie huayan szczególny nacisk kładzie się na znaczenie pustki (pustości) oraz współzależnego powstawania, stąd też Wajroczana jest często łączony z pojęciem pustki (pustości). Można powiedzieć, że koszmarna, demoniczna pustka to błędna, demoniczna nauka wprowadzona do buddyzmu celem zwiedzenia naiwnych prostych ludzi ufających, że wszystko co jest pod szysldem buddyzmu musi być dobre i prowadzić do oświecenia. A tak niestety nie jest, gdyż kultywowanie doktryny pustki, zamiast do oświecenia wiedzie do umysłowego pomylenia z japońska nazywanego “makyo”, co odpowiada zwiedzeniu i opętaniu w innych tradycjach mistyki i rozwoju duchowego.
W Japonii miejsce buddyjskiego demona Wajroczany jako głównego obiektu czci zajmował stopniowo Budda Amitabha (Amida Butsu), ale jego demoniczną spuściznę wciąż można znaleźć w japońskiej świątyni Todaiji oraz znajdującym się w niej posągu Vairoćana wysokim na 16,2 metra. Posąg Wajroczany (Dainichi Nyorai) w Świątyni Tōdai-ji w Nara jest aktualnie największym na świecie posągiem Wajroczany wykonanym z brązu i dowodem na pomieszanie nauk Gautama Buddha z lokalnym indyjskim i tybetańskim demonizmem (asuryzmem). I na nic nie pomogą spekulacje umysłowe, że niby Vairoćana czyli demon Bali ma niby oświecać asury żyjące w piekielnej ciemnocie, bo akurat demony (asury) nie oświecają, a jedynie stwarzają iluzję bycia uduchowionym czy oświeconym zastawiając w ten sposób pułapki na ludzi szczerych, prostych, ale także naiwnych i w nieuctwie prostackich. Jeśli trafiamy na buddyzm ZEN z Japonii i zawiera on elementy nauk demona Bali czyli Vairoćana, to lepiej dać sobie spokój, bo nawet Inka od takiej szkoły nie jest potwierdzeniem oświecenia, a jedynie potwierdzeniem pełni opętania przez ideologię i energie piekielnej mentalności demona Wajroczana. Takie “iluminacje” są jednak w Polsce popularne, tak jak miały wzięcie w dawnej Japonii, kiedy ludzie byli ciemni, a demonizmy miały wzięcie.
Czciciele demona Vairoćana i jego asurowych nauk dorobili sobie ideologię, jakoby ów Wajroczana był uosobieniem funkcji Buddy jako nauczyciela, bez której nie byłoby buddyzmu ani drogi do oświecenia. Bo niby jak nie ma demona mroku i ciemności, to rzekomo nie ma powodu na podróż do światła i oświecenie. Jak widać te satanistyczne wybiegi były stosowane zanim w krajach Zachodu satanizm powstał i zapanowal jako głupia moda na manifestacje chorych osobowości u osób kompletnie zdeprawowanych, takich jak Crowley. W demonicznych nurtach buddyzmu Wajroczana uważa się także, że medytacja na Wajroczanę ma szczególnie skutecznie przekształcać zasłonę ignorancji w “mądrość Dharmy”. O tym, że w tym wypadku jest to błędna wiedza, Mithya-Jńana już się jakoś nie wspomina. Używa się za to słowa Dharma na usprawiedliwienie dymania naiwnych panienek przez tak zwanych lamów (Ole) i rozmaitych demonicznych pseudo mnichów, co to piją, palą, ćpają i dymają zamiast żyć we wstrzemieźliwości jak nauczał Śakyamuni Gautama Buddha przerobiony na polskiego Buddę, raczej lepiej kojarzącego się z Budą czyli dawniejszym kioskiem piwnym i usługami burdelowymi niźli z Przebudzeniem Duchowym.
Za życia Gautama Buddha, to Buddha był Mistrzem i Przewodnikiem dla wszystkich, którzy przychodzili słuchać Jego nauk. Po jego śmierci demony pokroju Wajroczana Asura doprowadziły do tego, że dzisiaj liczni pseudo buddyści i pseudo lamowie zamiast słuchać prawdziwych Mistrzów Dharmy, wygadują demoniczne brednie jakoby to oni sami dla siebie byli mistrzami i przewodnikami. Cała ta ideologia bycia mistrzem samemu dla siebie to właśnie typowy, szkodliwy diabolizm uniemożliwiający duchowy rozwój i oświecenie milionom nominalnych buddystów popadłych w tę głupotę czy tam niewiedzę. A wszystko za sprawą ideologii demonicznych, mrocznych postaci, takich ja demon Vairoćana i jego niesławny ojciec, pierwszy rezydent piekieł Sutala.
Bezświatły demon Viroćana (Virochana) opisywany jest m.in. w ósmym rozdziale Chandogya Upanishad jako Asura i Król Asurów, którego syn Vairoćana (Vairochana) lepiej znany jako Bali objął władzę w piekłach Sutala. Brahmajala Sutra podstawowy tekst kultowy wprowadzający postać owego demona Wajroczana do buddyzmu został napisany w pierwszej połowie 5 wieku ery chrześcijańskiej w Chinach i jak na razie nie ma żadnego potwierdzenia, aby cośkolwiek z tego tekstu pochodziło od Gautama Buddha Śakyamuni czy też od autorów tzw. wczesnego buddyzmu. Nie ma także tego tekstu w kanonie nauk palijskich buddyzmu, chociaż istnieje inny zupełnie tekst pod tym samym tytułem Brahmajala Sutta w kanonie Therawada. Ot taki sobie demoniczny produkt lokalnych chińskich satanistów, czcicieli demonów, którzy sfabrykowali tekst, aby skazić buddyjską Mahajanę (Wielki Wóz) i po części Diamentowy Wóz z Tybetu. Użyto tytułu innego znanego dzieła, a ludziom nie znającym palijskiego wciśnięto kit, że to niby tłumaczenie na język chiński. Tak to demon Vairoćana wszedł do panteonu północnych sekt buddyjskich, chociaż w Indii i nawet na Cejlonie znany jest jako okropny demon szalejący na północy. Demon rzeczywiście zawładnął buddystami na północy, jeśli patrzeć z perspektywy ówczesnych Indii i Sri Lanki, a co gorsze szaleje do dziś udając Buddę Medytacji, którym nie jest i nigdy nie był, chociaż tego próbował.
Jako że w pierwszej połowie V wieku ery chrześcijańskiej demony z Italii zawładnęły ostatecznie chrześcijaństwem, zmieniły je i wypaczyły na użytek przedłużenia Imperium Romanum z pomocą papieskiego tronu w Watykanie, można powiedzieć, że wiek ten był krytyczny także dla buddyzmu wypaczonego złowrogo wprowadzeniem przy pomocy podstępu, z wykorzystaniem niewiedzy i chińskiej niechęci do nauki języków obcych z poza Państwa Środka, demona Wajroczana do buddyjskiego panteonu. W Polsce i USA także istnieje obsesja tłumaczenia tekstów z odrzuceniem oryginalnych pojęć i bez zaglądania do oryginałów, co często prowadzi do wypaczania nauk duchowych i praktyk rodem z Indii i Tybetu. Dobrym przykładem są permanentnie źle śpiewane mantramy, gdzie ordynarnie kaleczy się sanskryt, wymawiając w miejsce istotnych słów zupełnie co innego. Przykładem jest słowo Śanti przerabiane na Shanti, w spolszczeniu Szanti. Gdy Śanti oznacza pokój lub pacyfikację sił zła, słowo Szanti oznacza kiepską pogodę, szarówke i szarzyznę. Oto jak pracują demony, żeby zniszczyć efekty działania mantramów i bogów oraz istot oświeconych. Wchodzenie w nauki oszukańczych demonów pokroju Vairoćana doskonale pasuje do tych demonicznych tendencji i zwyczajów ludzi Zachodu razem z ich ćpaniem, piciem, paleniem i sodomicznym dymaniem wszystkiego co się rusza, a czego Gautama Buddha akurat zakazał!
Ktoś może się zdziwi, że kult demona Wajroczana wprowadzono do buddyzmu dopiero 450 lat po narodzinach Chrystusa czyli około tysiąc lat po tym, jak Gautama Buddha nauczał swoich Bikszu w indyjskich pustelniach wedyjskich i gaju Oświecenia (Bodhgaya). Ktoś może się zdziwić, że Wajroczana w buddyzmie to chiński przekręt ideologiczny na buddyzmie, doskonale pasujący do współczesnych przekrętów maoistowskich ateistów tak na buddyzmie jak i na taoizmie. Jednak walka konkurencyjnych nurtów religijnych nikogo nie powinna dziwić, kto zna odrobinę zaświaty i wie jakie ciemne siły w postaci demonów (asurów) potrafią opętywać ludzi udających religijność dla korzyści i wykorzystywać ich do swoich niecnych celów uwalenia wszelkiej duchowości, dharmy i oświecenia.
Brahmajala Sutra, po chińsku 梵網經; pinyin: fàn wǎng jīng, po japońsku: bonmōkyō, zwana także Brahma Net Sutrą zawiera dziesięć wielkich i 84 mniejsze przykazania dla Bodhisattów, które mogą się okazać moralną porażką, gdyż jak to demony mają we zwyczaju, do generalnie dobrych zasad moralnych dodają trochę dziegciu, aby całość mogła okazać się skażona. Bo niby mówienie źle o rzekomych “Buddach Medytacji” takich jak Vairoćana oraz o tekstach z naukami jak owa księga demona czyli sama Fan Wang Jing jest grzechem cięższym od morderstwa, zatem nikt nie będzie ryzykować aby sprawdzić jej korzenie, autentyczność i dowiedzieć się co to za nowe bóstwo ten Wajroczana jest!!! Sprytne i zabójcze dla pokoleń, które chciałby osiągnąć oświecenie. Warto jednak pamiętać, że sam Buddha Gautama z Zakonu Śakyamunis nie znał żadnych pięciu Buddów Medytacji, którzy powstali dopiero po tym, jak jakiś Chiński oszust wpisał demona Wajroczana do buddyzmu.
Viroćana to demon z wczesnych czasów życia Brahma Boga oraz nauki Indradeva. Indra i Viroćana uczą się długo u Brahma jako swego Guru, jednak po 32 latach Viroćana błędnie pojąwszy nauki u Guru nie zdał egzaminu z dharmy i pełen pychy oraz oburzenia porzucił swego Guru. Zarówno Indra jak i Viroćana byli kuszeni przez demona Vritra, ale Viroćana poddal się siłom ciemności i mroku, siłom demonicznej myśli fałszu i oszustwa. Zatem Viroćana i jego piekielny synalek Vairoćana znany jako Asura Bali to archetyp porzucenia dobrego Mistrza, zadufania się w sobie, porzucenia ścieżki do oświecenia i przyjęcia kompletnie błędnych poglądów, żeby tkwić w niewiedzy i umysłowym pomyleniu. I ten rodzaj pseudo buddyzmu czy raczej buddyjskiego satanizmu ma w Polsce i na Zachodzie dobre wzięcie, chociaż powstał dopiero w V wieku e.ch., a i z naukami Gautama Buddha nie ma prawie nic wspólnego oprócz szyldu z napisem “buddyzm” na banerze. To taka tandetna produkcja Chińczyków jak Ewangelia Judasza powstała dla ośmieszenia i zniszczenia dzieła Chrystusa, tylko że w kulturze buddyjskiej.
Spisano na podstawie wykładów Śri Lalita Mohan Dźi
Dodaj komentarz