Dirofilarioza
Ocieplenie klimatu jest faktem. Naukowcy alarmują: tropikalna zaraza dotarła do naszego kraju! Polskie komary zaczęły przenosić groźną chorobę. Ukąszenie tych złośliwych insektów może spowodować zagnieżdżenie się pod naszą skórą oślizgłych larw i pasożytów. Zaczyna się od zwykłego ukłucia komara. Potem na skórze pojawiają się guzki, w których zagnieżdżają się larwy. Trzeba je szybko wycinać, choć nie jest to rak. Jeśli mamy znacznie osłabioną odporność, larwy przepoczwarzają się w potworne glisty o rozmiarach solidnej dżownicy. Dirofilariozą, bo tak nazywa się ta choroba, komary zarażały do niedawna tylko w tropikalnych krajach.
Dirofilarioza to choroba pasożytnicza roznoszona przez komary. Dirofilarioza dotarła do nas z południa Europy. W Polsce zanotowano 20 przypadków zakażeń nicieniem dirofilaria. Komary, zwłaszcza w strefach ciepłych roznoszą wiele chorób. Polskie dotąd były powodem tylko uciążliwych ukłuć i swędzenia. Od niedawna jednak roznoszą larwy nicienia dirofilaria. Jest to niebezpieczny pasożyt występujący u psów, a także u kotów i u niektórych dziko żyjących zwierząt powodujący chorobę zwaną dirofilariozą.
Dirofilarioza powodowana jest przez nicienie a dokładnie przez nicienia, Dirofilaria immitis, a przenoszona przez różne gatunki komarów. Występowanie dirofilariozy powszechnie notuje się w Europie Południowej, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii oraz na południowo-wschodnich i wschodnich obszarach Azji, w tym w Japonii, gdzie nosicieli, w tym psy i koty zwyczajnie się zabija z powodów epidemiologicznych. W Europie przypadki dirofilariozy stwierdza się w Portugalii, Hiszpanii, południowej Francji, we Włoszech, w Grecji oraz w innych krajach basenu Morza Śródziemnego.
Komar pożywiający się krwią zwierząt natrafia na psa lub kota zakażonego dirofilarią. Wraz z jego krwią do organizmu komara wnikają larwy pasożyta. Tutaj przechodzą przemianę i wędrują do otworu gębowego komara. Przy następnym ukąszeniu, które wykona komar, przedostają się do powstałej ranki, a potem do tkanki podskórnej zwierzęcia lub człowieka, z którego komar zrobił sobie stołówkę. W organizmie kolejnego żywiciela larwy ponownie się przekształcają i wędrują w tkance podskórnej (Dirofilaria repens) lub przedostają się do płuc lub serca (Dirofilaria immitis).
Pies jest żywicielem ostatecznym nicienia Dirofilaria immitis. Mikroskopijnej wielkości postaci larwalne pasożyta przenoszone są przez komary na skórę, z której powoli wnikają do wnętrza organizmu, gdzie przemieszczają się do pnia tętnicy płucnej. Tam mogą dojrzewać i osiągać wielkość osobnika dorosłego (do 30 cm). Rozwój choroby jest zwykle powolny (wiele miesięcy do kilku lat) z wyjątkiem sytuacji, gdy pies jednorazowo miał kontakt ze znaczną liczba zakażonych komarów.
W najczęściej występującej, łagodniejszej postaci podskórnej pojawiają sie guzki, w których lokują się larwy. Może temu towarzyszyć ogólne osłabienie. Trzeba te zmiany usunąć chirurgicznie i w ten sposób pozbyć się pasożyta. Bardziej skomplikowana jest dirofilarioza wywołana postacią Dirofilaria Immitis. Wtedy larwy wędrują do płuc i serca tam formując guzki. Może to wywoływać kaszel, a nawet krwioplucie. Również wtedy leczenie polega na usunięciu guzków.
Wśród objawów klinicznych wymienia się nietolerancję wysiłkową, kaszel, utratę masy ciała i sporadycznie zejście śmiertelne! Rozpoznanie stawiane jest na podstawie wykazania obecności pasożytów w pniu tętnicy płucnej za pomocą techniki USG, typowych zmian w płucach i sercu widocznych w badaniu radiologicznym oraz w oparciu o wyniki badania serologicznego. Leczenie dilofiraliozy u psów jest złożone i może stanowić zagrożenie dla życia zwierząt. Martwe pasożyty przenoszone są wraz z prądem krwi do naczyń płucnych, gdzie mogą być przyczyną powstawania zatorów. Przypadki dirofilariozy notuje się u ludzi, lecz są one niezwykle rzadkie i zasadniczo ograniczone jedynie do obszarów, gdzie pasożyty i wektory choroby występują powszechnie.
Jak informuje na swojej stronie PZH, “zmiana podskórna powodowana przez chorobę może występować w różnych miejscach ciała, choć często na powiece, piersi, powłokach brzusznych lub na mosznie. Jest to podskórny, drażliwy, najczęściej bolesny guzek, niekiedy migrujący, wielkości od 0,5 do 2,5 cm średnicy. Guzek ten zawiera nicienia o wymiarach od kilku do 15 cm długości i od 0,3 do 0,62 mm szerokości, na ogół już degenerującego, otoczonego naciekiem zapalnym. Zmiany mogą powstać w okresie od kilku miesięcy do kilkunastu lat od zarażenia. Nicienie te mogą także umiejscawiać się pod spojówką oka, a nawet w ciele szklistym. Opisane są też przypadki umiejscowienia guzka w głębiej położonych tkankach piersi kobiet, w płucach, jamie brzusznej, w narządach rozrodczych. Nie opracowano leczenia farmakologicznego – stosuje się zabieg chirurgiczny”.
Komary przenoszą dirofilariozę w Polsce
W Polsce pojawiły się komary, które mogą przenosić z psów na człowieka chorobę pasożytniczą o nazwie dirofilarioza – alarmują specjaliści z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie. Dotychczas choroba ta od prawie 200 lat występowała jedynie na południu Europy, głównie we Włoszech, Grecji, Francji oraz Hiszpanii i Portugalii. Atakuje tam przede wszystkim psy. Na ludzi przenoszona jest sporadycznie, gdy zakażone zwierzę zostanie ukąszone przez komara, a potem rozwiną się w nim powodujące chorobę nicienie. – Teraz mam dowody, że choroba dotarła również do naszego kraju – powiedziała w sierpniu 2012 roku w rozmowie z PAP prof. Elżbieta Gołąb z NIZP-PZH. I nie chodzi tylko o przypadki jej zawleczenia do Polski. Z przeprowadzonych badań wynika, że zakażonych zostało kilkanaście osób, które nigdy nie wyjeżdżały za granicę. Stwierdzono również występowanie pasożyta w komarach znajdujących się na terenie naszego kraju.
Według specjalistki, do naszego kraju mogły zostać sprowadzone psy zakażone pasożytem albo te z Polski przebywały wraz ich właścicielami na południu Europy, gdzie zostały zainfekowane. Przenoszeniu pasożyta sprzyja również ocieplanie się klimatu. Na szczęście, rzadko dochodzi do zakażeń tą chorobą u ludzi. Na infekcję narażone są głównie psy, których populacja w Polsce jest tragicznie duża. Prof. Gołąb ocenia, że na Mazowszu zainfekowanych jest 20 procent tych czworonogów przebywających w schroniskach. Nie można się od nich zakazić poprzez zainfekowaną krew. Nawet jeśli znajduje się w niej pasożyt, to w takiej postaci w jakiej występuje u samego psa nie jest on zakaźny.
Komary i inne insekty jak pchły mogą jednak przenosić tę niebezpieczną psią chorobę na ludzi. – Pasożyt wywołujący dirofilariozę przechodzi skomplikowane cykle rozwojowe – wyjaśnia specjalistka. Poza tym, które przechodzi w organizmie psa, musi jeszcze w pełni rozwinąć się u komara. W organizmie tego owada potrzebuje na to 2-3 tygodni. W tym czasie temperatura otoczenia musi wynosić co najmniej 18 stopni Celsjusza. Dopiero wtedy pasożyt w pełni się rozwinie i może zostać przeniesiony na człowieka. Na dirofilariozę chorują jednak tylko niektóre osoby. Na ogół pasożyt, nawet gdy wniknie do organizmu człowiek, jest zwalczany przez jego układ odpornościowy.
W Polsce występuje tylko jedna, mniej groźna odmiana pasożyta o nazwie Dirofilaria repens. Zagnieżdża się on wyłącznie pod skórą. Miejsce jego usadowienia się nie zależy od tego gdzie dojdzie do ukąszenia, może bowiem krążyć nawet przez kilka miesięcy zanim się zagnieździ. Na skórze widoczne jest wtedy zgrubienie w postaci guzka, zwykle o średnicy około 2 cm (pasożyt tego typu ma zwykle 12 cm długości, ale pod skórą się zwija). Leczenie polega głównie na jego na usunięciu. Groźniejsza jest odmiana Dirofilaria immitis, która zagnieżdża się w tętnicy płucnej i grozi poważnymi powikłaniami. Długość nicieni tej odmiany sięga nawet 35 cm. Na szczęście nie pojawiła się jeszcze w naszym kraju, ale prof. Gołąb nie wyklucza, że kiedyś tak się stanie lub, że jeszcze o tym nie wiemy. – Skoro dotarła do nas jedna odmiana, to za jakiś czas może się pojawić się również i ta druga – dodaje.
Polska nie jest wyjątkiem w rozprzestrzenianiu nowych, dotychczas tropikalnych chorób. Do zakażeń ludzi dochodzi także na Ukrainie. Zdarza się tam kilkaset zachorowań rocznie. Niemcy twierdzą, że zakażenia psów na ich terytorium zdarzają się tylko u psów, które przebywały w naszym kraju. Komary mogą przenosić również zarodźce (plasmodium), jednokomórkowe pierwotniaki wywołujące u ludzi malarię. W Polsce takie owady obecnie nie występują lub nie zostały poprawnie zdiagnozowane. Dlatego choroba ta nie stwarza rzekomo żadnego zagrożenia w naszym kraju. Chorują jedynie te osoby, które przebywały w tropiku. Komary malaryczne mogą jednak znowu się pojawić w Polsce, gdyż były u nas jeszcze w latach 60-tych XX wieku, do czasy gdy nie zostały wytępione. Prof. Gołąb nie wyklucza, że mogą powrócić. – Wystarczy, że zostaną zawleczone na jedno z krajowych lotnisk wraz z bagażem. W rejonie lotnisk na terenie naszego kraju nikt jednak nie monitoruje komarów – podkreśla.
W Polsce lekarze weterynarii obserwują wzrost zakażeń dirofilarią naszych zwierząt domowych już od 10 lat czyli od 2002 roku. W tym czasie zanotowano przynajmniej 20 przypadków zakażenia ludzi. U większości z nas, nawet jeśli larwy dirofilarii wnikną do krwi, układ immunologiczny je niszczy. Nicienie przeżywają tylko u niektórych osób, niestety lekarze nie wiedza jakie są tego przyczyny. Poza tym człowiek jest przypadkowym żywicielem dirofilarii i pasożyt w naszych organizmach nie dojrzewa. Choroba jest natomiast groźna dla zwierząt. Nieleczona może doprowadzić do śmierci psa lub kota. Dirofilarioza u zwierząt rozwija się bardzo powoli, początkowo nie dając żadnych objawów. Jeśli u psa lub kota pasożyty umiejscowiły się w sercu, zwierzę staje się osowiałe, kaszle, ma trudności z oddychaniem. W miarę postepującej niewydolności krażenia może pojawić się wodobrzusze. Najlepszym i najszybszym sposobem stwierdzenia dirofilariozy u psa lub kota jest wykonanie immuno-enzymatycznego testu z krwi.
Głównym rezerwuarem pasożytów są zakażone psy lub koty, natomiast przenosicielami larw inwazyjnych (mikrofilarii, które dostają się do krwi) są komary nie tylko z rodzajów Anopheles, Aedes i Culex, jak dotychczas sądzono, ale także pospolite gatunki komara, które występują w Polsce. Zdolność mikrofilarii do osiągnięcia stadium inwazyjnego w pospolitych gatunkach komara potwierdziły badania laboratoryjne przeprowadzone w Kijowie w 2005 roku.
Kiedy przed mistrzostwami piłkarskimi czerwca 2012 na Ukrainie z powodów epidemiologicznych wyeliminowano setki tysięcy zdziczałych, bezpańskich psów i kotów, lobby polskich producentów karmy dla psów i kotów oraz wielbicieli psich zadków (zoofili) ryczało, że to zbrodnia na biednych zwierzątkach. Losem ukraińskiej ludnosci, w tym dzieci i niemowląt jakoś ta hałaśliwa banda obrońców psiego gówna smierdzacego na każdym polskim trawniku nie raczyła się przejmować. Interesuje ich tylko zysk z produkcji karmy dla psów i kotów, a także chora przyjemność seksualna z kopulacji prowadzonej z co większymi pieskami przez zboczone seksualne panienki, a to niestety też plaga w Polsce i jednocześnie silne lobby obrońców każdej psiej dupy.
Ludzie którzy są przeciwni trzymaniu psów i kotów oraz innych zwierząt w domach mają wiele racji. Dirofilarioza to nie jedyne zagrożenie związane z bezmyślnym hodowaniem psów i kotów w domach, podczas gdy ich naturalnym miejscem zamieszkania, podobnie jak wszystkich kotowatych, wilków, hien i psowatych są lasy i puszcze. Obrońcy bezpańskich psów i kotów powinni spasować, ograniczyć powinno się hodowanie psów i kotów w skupiskach ludzkich, szczególnie w rejonach, gdzie masowo występują komary, a właściwie komarzyce, bo tylko płeć piękna komarów gryzie, kąsa i krew pije. Samce komarów nie mają aparatu do kąsania i nie gryzą. Wszelkie psiarnie i kociarnie w skupiskach ludzkich należy niezwłocznie zlikwidować aby wyeliminować to coraz bardziej niebezpieczne zagrożenie jakim jest dirofilarioza, a przy okazji kilkaset innych chorób i zaburzeń, w tym silną emisję gazów cieplarnianych z psich i kocich dup, która zupełnie niepotrzebnie wzmaga ocieplenie klimatu. W Polsce wszystko jednak jest pomylone, a psia dupa i podobne fanaberie okazują się o wiele ważniejsze od realnego zdrowia ludzi, zarówno dzieci jak i dorosłych.
Kapali Nari – Hanna Szpilewska aka Hanah Zdrojewska
Dodaj komentarz