Geniusze w szponach schizofrenii i psychiatrów

Genialny matematyk rzekomo miał urojenia i słyszał jakieś głosy. Chorować rzekomo miał też Mistrz Pitagoras, a ciotulce ateistyczno-psychiatryczne z największych geniuszy chcą za wszelką cenę zrobić czubów, chociaż to schizofrenia rujnuje geniusz, a nie odwrotnie. Niepodobna do żadnej, była nazywana chorobą królewską – bo dotykała często ludzi o różnorodnych talentach, osobowości wybitne, umysły genialne – twierdzą psychiatryczne niedorozwoje. Okaleczała chorych czy też ich uskrzydlała? Niektórzy psychiatrzy twierdzą, że prawdopodobnie i jedno, i drugie. Narkomania zniewoliła psychiatrię już w latach 60-tych XX wieku, kiedy to przynajmniej co trzeci psychiatra był ćpunem uzależnionym od opiatów i ich pochodnych, takich jak morfina.

„Nie śmiem twierdzić, że istnieje bezpośrednia relacja między matematyką a szaleństwem, ale nie mam wątpliwości, że genialni matematycy cierpią przez swe maniakalne charaktery, urojenia i symptomy schizofrenii” – powiedział John Forbes Nash. I faktycznie coś może w tym jest, o czym świadczą biografie zaledwie kilku wybitnych matematyków. Nie widać jednak masowego szaleństwa wśród wykładowców wyższych uczelni czy nauczycieli szkół podstawowych oraz średnich, tak czy owak wybitniejszych w środowisku matematyków. Zaburzenia dotykają tak czy owak jedynie nielicznych, ale można się temu przyjrzeć. Trzeba też pamiętać, że społeczność zwykłych ćpunków i pijaczków podejrzliwie patrzy na kogoś, kto woli zadania rozwiązywać z matematyki czy fizyki zamiast łazić na pijacko-ćpuńskie randki z nieznajomymi wenerycznymi, a do tego nie chce zapijać mordy gorzałką ani tanim winem. Taki geniusz, to przecież pierdolnięty jest…

Schizofrenia – Psychoza czy Urojenie Psychiatrów

Związki matematyki i szaleństwa sięgają czasów bardzo odległych. Dyskutowano je na przykładzie samego Pitagorasa, który wprowadził kult świętych liczb. Ogłosił on, że został przysłany z nieba i mianował się duchowym przywódcą wspólnoty religijno-filozoficznej, pitagorejczyków. Niektóre źródła podają, że Pitagoras dawał współczesnym liczne powody do podejrzeń o chorobę psychiczną, twierdząc publicznie, że w poprzednim życiu był synem Hermesa, walczył w wojnie trojańskiej, parał się łowieniem ryb, a nawet… że był piękną kurtyzaną, która towarzyszyła nocami wpływowym mężczyznom. Obiecywał też swoje zmartwychwstanie czy raczej ponowne wcielenie i można robić zakłady kim był w następnych wcieleniach, chociaż pitagorejczycy akurat dobrze to wiedza. W Krotonie, gdzie mieszkał, powszechnie uważano, iż jego wyznawcy popadli w obłęd, a samego Mistrza Pitagorasa wygnano z miasta, obracając jego dom w popiół w ramach zemsty politycznej konkurencji, co można uznać za realne prześladowanie Mistrza Nauk. Trzeba dodać, tak, gwoli Prawdy, że to uczniowie Pitagorasa wyczuwali w nim potomka Hermesa Trismegistosa oraz widzieli boską duszę przybyłą z Niebios, a on sam nic takiego o sobie nie mówił…

Geniusze nauki walczący ze schizofrenią

Na kartach historii zapisało się kilku genialnych i jednocześnie cierpiących na schizofrenię matematyków, którym przyszło żyć w minionym już XX stuleciu. Vashishtha Narayan Singh, Kurt Goedel i John Nash czy Alexander Grothendieck, zanim dopadła ich choroba, osiągnęli znaczące sukcesy matematyczne i naukowe. Schizofrenia to choroba, która czasem niszczy geniuszy i ludzi wybitnie uzdolnionych. Jednak trzeba wyraźnie podkreślić, iż nie dysponujemy obecnie naukowymi dowodami na związek ponadprzeciętnych zdolności matematycznych z podatnością na zaburzenia psychiczne.

– Schizofrenia należy do grupy psychoz, czyli chorób, które zmieniają człowiekowi poczucie rzeczywistości – wyjaśnia dr Dariusz Wasilewski, specjalista psychiatra, dyrektor medyczny Klinik Terapii Allenort.

– Człowiek inaczej rozpoznaje otaczający świat, inaczej go interpretuje. Objawem schizofrenii są m.in. zaburzenia procesów myślenia. Mogą one dotyczyć samego przebiegu myśli, które stają się niespójne, lub treści (tzw. urojenia). Urojenia są to fałszywe sądy o świecie, których chory nie koryguje pomimo dowodów błędności. Jest całkowicie bezkrytyczny, więc nikt nie przekona go, że się myli — kontynuuje.

— Urojenia mogą mieć charakter prześladowczy, chory uważa wtedy, że ktoś go śledzi, podsłuchuje. Mogą być ksobne, kiedy wszystko, co się dzieje, chory odnosi do siebie. Mogą pojawić się też urojenia wielkościowe, dające poczucie niezwykłej mocy, czy też urojenia owładnięcia, dające choremu poczucie, że włada nim tajemnicza boska, szatańska lub kosmiczna siła. Często obserwujemy halucynacje, omamy, człowiek słyszy, że za ścianą ktoś na jego temat rozmawia, przewierca się, żeby założyć podsłuch albo wpuścić trujący gaz.

– Charakterystyczne dla schizofrenii są halucynacje wewnątrz głowy – dodaje dr Wasilewski. – Pacjent słyszy wtedy własne myśli lub głosy w głowie, które toczą rozmowy na jego temat, coś mu nakazują lub przeciwnie — czegoś zabraniają. To wszystko przekłada się na działania chorego i jego kontakty z innymi ludźmi. Osoby cierpiące na schizofrenię najczęściej wycofują się z kontaktów zawodowych, koleżeńskich i rodzinnych – mówi dr Wasilewski.

– Porozumienie staje się coraz trudniejsze, a zachowanie coraz mniej przewidywalne. Wycofują się do świata własnych przeżyć; objaw ten określamy mianem autyzmu. Psychoza ta nie zakłóca inteligencji, ale sprawia, że człowiek z niej nie korzysta w sposób charakterystyczny dla człowieka zdrowego. Nie korzysta, bo przestaje się tym interesować. To nie jest już jego świat. W tym sensie także i my tracimy tego człowieka, bo nie możemy już mieć pożytku z jego możliwości.

John Forbes Nash (1928-2015)

John Forbes Nash – bohater „Pięknego umysłu”

Postać tego wybitnego uczonego, laureata nagrody Nobla i pensjonariusza szpitali psychiatrycznych, stała się powszechnie znana za sprawą jego biografii pióra Sylvii Nasar, zatytułowanej „Piękny umysł” oraz filmu z Russellem Crowe pod tym samym tytułem.

W wieku 29 lat Nash był profesorem w prestiżowym Massachusetts Institute of Technology i powszechnie uważano go za jednego z największych współczesnych matematyków. Świat leżał u jego stóp, by za chwilę rozpaść się na drobne kawałki. Powód – schizofrenia paranoidalna.

Zaczęło się od znikania na wiele dni bez ostrzeżenia. Po powrocie Nash nie wyjaśniał powodów swej nieobecności. W trakcie wykładów wydawał bezsensowne polecenia, nie pozwalał też gościom odwiedzającym jego biuro stać pomiędzy nim a drzwiami.

Później pojawiły się urojenia. Matematyk uważał, że jest śledzony. Słyszał w radiu zakodowane tajne wiadomości, przeznaczone wyłącznie dla niego. W ten sposób „Bóg okazywał mu, że go wybrał i wzywał do utworzenia rządu światowego”. Jednocześnie matematyk był przekonany, że Związek Radziecki i Watykan spiskują przeciwko jego misji.

Mówił: „Zacząłem słyszeć coś w rodzaju połączeń telefonicznych w mózgu, od ludzi, którzy byli przeciwni moim koncepcjom”.

Nie trzeba dodawać, że stracił pracę. Schizofrenia paranoidalna na 25 lat odcięła go od czynnego uprawiania matematyki. Wracał do niej podczas krótkich okresów remisji. Natomiast gdy choroba atakowała, podróżował m.in. po Europie, próbując przekonać tamtejsze rządy do przyznania mu statusu uchodźcy.

Udało mu się nawet odbyć podróż za żelazną kurtynę do NRD, co bardzo zaniepokoiło rząd USA, gdyż Nash pracował wcześniej dla korporacji RAND (organizacji badawczej sformowanej dla potrzeb sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych). Poza tym spędzał czas, obsesyjnie analizując fragmenty Biblii, które odnosił do własnego życia.

O dziwo pod koniec lat 80-tych ubiegłego już XX wieku choroba zaczęła ustępować, a w 1990 r. lekarze uznali go za wyleczonego.

Nagrodę Nobla przyznano mu w dziedzinie ekonomii. Dlaczego? Jego teoria gier znalazła praktyczne zastosowanie w badaniach nad organizacją przemysłu i rynków finansowych. Podobno pomysł przyszedł mu do głowy w barze, gdzie jak kilku innych facetów, usiłował zwrócić na siebie uwagę pięknej dziewczyny.

John Forbes Nash zginął wraz z żoną w wypadku samochodowym w 2015 r. Małżeństwo wracało taksówką z lotniska po przylocie z Norwegii, gdzie Nash odebrał nagrodę Abela – odpowiednik Nobla dla matematyków (Alfred Nobel wykluczył ich ze swojego testamentu).

Tydzień po wypadku inny matematyk, Cedric Villani, oświadczył na łamach „The Times”, że Nash pracował nad przełomowym odkryciem, o którym poinformował go na trzy dni przed śmiercią. Villani zdradził, że była to nowa wersja słynnego równania Einsteina, która lepiej tłumaczy grawitację kwantową.

Vashishtha Narayana (1942-2019)

Hindus Vashishtha Narayana, który chciał udoskonalić teorię względności

Tragicznie potoczyło się życie indyjskiego geniusza Vashishtha Narayana Singha, któremu również przypisuje się kwestionowanie równania E = mc2, przyrównując go do innego, zmarłego w 1920 r. geniusza matematyki indyjskiej, Ramanujana, samouka. Twierdził on, że bogini Namagiri zsyła mu wzory i wyniki w snach.

Vashishtha Narayan Singh urodził się w 1942 r. w małej wiosce w Indiach. Talent do wykonywania błyskawicznych obliczeń zaobserwowano u niego bardzo wcześnie. W indyjskim koledżu, gdzie studiował, pozwolono mu obronić pracę licencjacką po roku od rozpoczęcia nauki, a magisterską po dwóch. Wtedy też spotkał Johna L. Kelly’ego, ówczesnego kierownika katedry matematyki na Uniwersytecie w Berkeley. Podobno Kelly dał mu do rozwiązania trudne zadanie, a kiedy młodzieniec sobie z nim poradził, zaprosił go do Berkeley.

Genialny Hindus rozpoczął studia matematyczne w Kalifornii, a w 1969 r. obronił w Berkeley doktorat i został asystentem profesora Kelly’ego.

Współpracował też z NASA. Mówi się, że podczas przygotowywania misji Apollo, kiedy komputery NASA przestały działać, wezwano go do wykonania obliczeń. Podobno, kiedy naprawiono usterkę, okazało się, że wyniki, które uzyskał, nie różniły się od wyliczeń komputerów.

W 1974 r. objawy choroby psychicznej były coraz wyraźniejsze. Singh twierdził, że spotyka nieżyjącego od dawna Kelly’ego. Podjął też nagłą decyzję o wyjeździe z USA. Wrócił do Indii, gdzie został wykładowcą w Kanpur, Bombaju i Kalkucie. Jednak schizofrenia przybrała na sile.

Vashishtha Singh rozpoczął leczenie, które nie skutkowało. Nadal zajmował się matematyką, ale komunikował się w języku, który tylko on rozumiał. Postronni słyszeli zaś niespójny bełkot. Wreszcie w 1988 r. Singh zniknął. Opuścił szpital po kryjomu, nie wyjawiając, dokąd się udaje.

Po latach znaleziono go w rodzinnych stronach. Mieszkał w okropnych warunkach, chodził w poszarpanym ubraniu i ledwo wiązał koniec z końcem. Trwająca ponad trzy dekady walka z chorobą zakończyła się klęską. Vashishtha Narayan Singh zmarł w wieku 72 lat.

Kurt Goedel (1906-1978)

Kurt Goedel — ten, który udowodnił możliwość podróżowania w czasie

Przerażający koniec zgotowała choroba Kurtowi Goedlowi. Matematyczny geniusz umarł z głodu w amerykańskim szpitalu. Wierzył, że ktoś chce go otruć, dlatego jadł tylko to, co ugotowała jego żona lub potrawy, których wcześniej spróbowała, tak bardzo wierzył żonie. Niestety, kobieta trafiła na sześć miesięcy do szpitala i nie mogła mu ani gotować ani próbować jedzenia…

Kurt Goedel to najwybitniejszy logik wszech czasów, twórca twierdzenia o niezupełności matematyki. Zajmował się także ogólną teorią względności, do której wyprowadził rozwiązania dopuszczające podróżowanie w czasie. Był Austriakiem, ale czuł się Żydem. Co gorsza, w jego żydowskie korzenie wierzyli również austriaccy naziści, którzy wielokrotnie brutalnie go atakowali.

Goedel był też jednym z nielicznych uczonych, którzy dyskutowali z Einsteinem jak równi z równym. Jednakże, podczas gdy Einstein był towarzyski i dowcipny, Goedel unikał ludzi. Jadał tylko masło i papki dla niemowląt, wzbogacając czasem ten jadłospis o garść środków przeczyszczających. Wierzył w duchy. Kiedy w mieście przebywali jacyś wybitni matematycy, zamykał się w domu z obawy, że spróbują go zabić.

Miał 24 lata, kiedy udowodnił swoje twierdzenia o niezupełności, nieco mniej niż Einstein, kiedy ten tworzył teorię względności. Dodatkowo żywił przekonanie, że logika nie jest jedyną drogą do poznania tej rzeczywistości. Twierdził, iż dysponujemy też czymś w rodzaju postrzegania pozazmysłowego, które nazwał „intuicją matematyczną”.

Po Anschlussie Austrii Goedel postanowił wyjechać do Princeton, gdzie zaproponowano mu stanowisko w Institute for Advanced Study. Był tam już wcześniej na wykładach, ale wyjazd zakończyło załamanie nerwowe i logik wrócił do ojczyzny na leczenie. Po wybuchu wojny uznał, że podróż przez Atlantyk jest zbyt ryzykowna. Tak więc wraz z żoną przemierzył ZSRR koleją transsyberyjską i przez Pacyfik, z postojem w Japonii, dotarł do Stanów. Chociaż był wciąż mało znany na świecie, w Princeton szybko osiągnął boski status. Podobno inni profesorowie przechwalali się, że „właśnie widzieli Goedla w supermarkecie na stoisku z mrożonkami”.

Po śmierci Einsteina całkowicie wycofał się z życia akademickiego. Wszystkie rozmowy prowadził wyłącznie przez telefon, nawet jeśli jego rozmówca był oddalony o kilka metrów. Umawiał spotkania, a następnie udawał się w jakieś odległe miejsce. Miewał halucynacje, wszędzie węszył spisek, który miał zakończyć jego życie. Według jego aktu zgonu przyczyną śmierci było „niedożywienie oraz utrata przytomności” spowodowane „zaburzeniami osobowości”, co wydaje się diagnozą idiotyczną.

Alexander Grothendieck (1928-2014)

Alexander Grothendieck — od wybitnego matematyka do opętanego ekologa

Alexander Grothendieck uważany za jednego z największych matematyków XX w., zajmował się teorią przestrzeni Banacha oraz przestrzeniami liniowo-topologicznymi. To twórca nowoczesnych podstaw geometrii algebraicznej, którego po „40” choroba odcięła od świata.

Marvin Jay Greenberg, emerytowany profesor matematyki na uniwersytecie w Santa Cruz tak wspominał swoje pierwsze z nim spotkanie: „Zobaczyłem go na wykładzie i pomyślałem od razu, że to przedstawiciel jakiejś zaawansowanej obcej cywilizacji, który został do nas przeniesiony, żeby przyspieszyć naszą ewolucję intelektualną”.

Sposób myślenia Grothendiecka uosabiał czyste rozumowanie matematyczne: „połączenie intuicji i pomysłowości”.

Alexander wraz z rodzicami uciekł z nazistowskich Niemiec i stał się bezpaństwowcem. W czasie wojny odbywał edukację w obozie dla internowanych, a swoje wybitne zdolności matematyczne odkrył po wstąpieniu na uniwersytet w Montpellier. Prawdziwy przełom nastąpił, gdy został on poproszony o rozwiązanie 14 dotychczas nierozwiązanych problemów matematycznych. W ciągu roku poradził sobie ze wszystkimi.

Jego wykłady na Harvardzie i MIT były legendarne nie tylko ze względu na treść, ale także styl. Szybkość, z jaką pisał na tablicach, dawała wgląd w napędzające dłoń myśli. Jego studenci opowiadali, że zapisywał twierdzenia matematyczne tak szybko, iż nie nadążali z czytaniem.

W 1960 roku, w wieku 32 lat, Grothendieck zaczął wycofywać się z czynnego uprawiania swojej ukochanej dziedziny. Wspierał pacyfistów i ekologów. W 1966 r. odmówił wzięcia udziału w ceremonii wręczenia mu medalu Fieldsa w Moskwie. Protestował w ten sposób przeciwko wtrącaniu do więzień sowieckich pisarzy. W 1970 roku, w wieku 42 lat, zrezygnował z pracy w paryskim instytucie wspierającym zaawansowane badania w matematyce i fizyce teoretycznej (IHES), ponieważ finansowało go francuskie Ministerstwo Obrony i poświęcił się walce ze zbrojeniami jądrowymi. Ujawniła się jego obsesja na punkcie apokalipsy ekologicznej.

Odtąd odwrót od matematyki i społeczeństwa stawał się z każdym rokiem coraz wyraźniejszy. Najpierw przeniósł się do samotni w miejscowości Villecun, gdzie zaczął pisać tysiącstronicowy traktat na temat wzajemnego powiązania wszystkich rzeczy. Później na swoje miejsce odosobnienia wybrał maleńką wioskę Lasserre, gdzie zmarł w 2014 r. w wieku 86 lat. Nie odbierał listów, nie utrzymywał kontaktów z sąsiadami. Gości, których kiedyś lubił przyjmować, zazwyczaj nie wpuszczał. A jeśli już zgodził się ich przyjąć, szybko wybuchał niekontrolowanym gniewem i wyrzucał ich z domu. Zbierał w ogrodzie maleńkie pędy różnych roślin i przynosił je do domu, by tam opiekować się każdym z osobna.

W połowie lat 80-tych XX wieku Grothendieck zgodził się na spotkanie z Royem Liskerem, Amerykaninem, który pisał o nim artykuł w „Le Monde”. Lisker zastał go ubranego w średniowieczny strój chłopa, bez zębów, miotającego przekleństwa pod jego adresem, bo ten zmienił trzy słowa w oryginalnym tekście Grothendiecka. Matematyk uważał, że jest w kontakcie z Platonem i Kartezjuszem, a nawet z samym Bogiem. Po jego śmierci znaleziono w domu w Lasserre 100 tysięcy stron notatek, napisanych w taki sposób, że trudno je pojąć.

Julius Robert Oppenheimer (1904-1967)

Wszystko, czego nie wiecie o Robercie Oppenheimerze – chorował na schizofrenię, umarł na raka

Julius Robert Oppenheimer już w dzieciństwie zdradzał przebłyski geniuszu – w kilka miesięcy potrafił przyswoić podstawy hebrajskiego czy sanskrytu, również złożone teorie z dziedziny fizyki nie były dla niego większym wyzwaniem. Geniusz Oppenheimera miał także swoje mroczne strony. Julius nie nawiązywał łatwo przyjaźni, a już jako nastolatek usłyszał, że cierpi na schizofrenię, wówczas zwaną dementia praecox, czyli otępieniem wczesnym. Miał być określany jako „beznadziejny przypadek”. Jednak najtrudniejsze chwile w życiu młodego naukowca nadeszły lata później, kiedy dowodził Narodowym Laboratorium Los Alamos, tajnym miejscem rozwoju Projektu Manhattan. Dramat, który dotknął Hiroszimę i Nagasaki, sprawił, że duma po stworzeniu życiowego dzieła naukowca rozpłynęła się bezpowrotnie. Oppenheimer miał powiedzieć na spotkaniu z ówczesnym prezydentem USA, że czuje, że ma krew na rękach. Truman określił później geniusza słowami „płaczliwy naukowiec”. Imię Julius z Nous 686 jest wysoce demoniczne, niestety.

Uważany za genialnego fizyk, którego największe dzieło okazało się dziełem zniszczenia. Oppenheimer przez całe życie zmagał się ze swoimi demonami, chorując m.in. na schizofrenię. Broń atomowa zmieniła oblicze ludzkości i perspektywy życia na naszej planecie. Już nigdy nic nie było jak przedtem i nie chodzi wyłącznie o bezpośrednie konsekwencje użycia bomb atomowych. Do dziś atomowe mocarstwa to te, które rozdają karty w geopolityce. Z tego asa w rękawie korzysta współcześnie choćby Rosja, strasząc co jakiś czas bronią atomową resztę świata. Robert Oppenheimer był twórcą genialnym. Jako „ojciec” bomby atomowej znienawidził swe dzieło i z czasem stał się przeciwnikiem dalszego rozwoju tego typu broni. Jednak to nie był jedyny problem, który targał ciałem i umysłem Juliusa Roberta Oppenheimera.

Dzieciństwo Oppenheimera – objawy autyzmu, diagnoza schizofrenii. Wewnętrzne sprzeczności ujawniły się w nim szybko. Dziś w części objawów moglibyśmy dopatrywać się spektrum autyzmu, który zawsze wiąże się ze schizofrenią. Miał trudności relacyjne, nie zawierał znajomości, pozostawał z boku. Za to uczył się świetnie, wykazywał ponadprzeciętne zdolności. W kilka miesięcy opanowywał kolejne języki obce. Jeszcze szybciej przyswajał wiedzę z fizyki i chemii. Jednak i na tym wizerunku młodego geniusza pojawiały się rysy. Gdy był nastolatkiem, stwierdzono u niego dementia praecox. Dziś niektórzy wskazują, że chodziło o schizofrenię. Mówiono, że był dziwny, mroczny. Lekarze nie wróżyli poprawy.

Czy diagnoza była słuszna? Ówczesna psychiatria pod pojęciem dementia praecox, otępienie wczesne, ujmowała zarówno niektóre postaci schizofrenii, jak i spektrum autyzmu i psychotycznych zaburzeń depresyjnych. Te cechy przejawiał Oppenheimer przez całe życie, a nasiliły się wraz z wiekiem – i jednoczesnym poczuciem sukcesu i klęski. Mając 22 lata, obronił doktorat. Nie obyło się bez trudności – choć niezwiązanych z nauką. Gdy był doktorantem, chciał otruć profesora. Ponoć wstrzyknął mu cyjanek do jabłka, gdy spotkał się z brakiem zgody na udział w interesującym go wykładzie. Profesor przeżył, ale wybuchł skandal. Zamożni i wpływowi rodzice Oppenheimera musieli interweniować, żeby wyciszyć aferę. Protekcja rodziny pozwoliła Robertowi kontynuować karierę naukową. Zmienił uniwersytet, wiódł spokojne życie. Do czasu, gdy zaproszono go do Projektu Manhattan, który finalnie to życie zrujnował.

Oppenheimer – autodestrukcja i śmierć na raka. Oppenheimer po użyciu bomb atomowych czuł się winny. Mawiał, że ma krew na rękach. Jego stan psychiczny się pogarszał, ale władze, które skwapliwie wykorzystywały genialnego naukowca, zdawały się nie dostrzegać jego problemów. Oppenheimer prowadził wyniszczający tryb życia – o jego diecie złożonej z papierosów i alkoholu krążyły legendy. Żył ascetycznie, miał skłonności autodestrukcyjne. Miewał często stany depresyjne. Wykazywał chwiejność emocjonalną, wahania nastrojów. Chorobliwie chudy, wyniszczał się paleniem fajek i papierosów. Wtedy jeszcze nie mówiono o związkach tytoniu z rakiem. Robert Oppenheimer stał się ofiarą tej niewiedzy – zachorował na raka gardła. Leczono go dwa lata – radio- i chemioterapią, a także operacyjnie. Bez skutku. Umierając w lutym 1967 roku, być może Robert Oppenheimer znalazł spokój, którego zabrakło mu w życiu.

Uwięziony i cierpiący uwięzienie oraz ograniczenia zamknięcia umysł schizofreniczny

Co mówi nauka? Gówno wie!

Naukowcy z Karolinska Institutet w Szwecji odkryli, że mózgi zdrowych, wysoce kreatywnych osób są pod pewnymi względami podobne w reakcjach do mózgów schizofreników, tyle, że schizofrenia to choroba jaka atakuje uczonych geniuszów, kiedy nie mają dobrych warunków do nauki, twórczości naukowej i pracy, kiedy są w szczególności represjonowani przez idiotów na stanowiskach biurokratów i kierowników zakładów naukowych. Idiotami powodującymi zaburzenia u geniuszy są zarówno pracownicy instytucji mających służyć nauce, biurwy, politycy jak i debile wojskowi czy inkwizycyjni.

Zbadali otóż uczeni mózgi „kreatywne”, koncentrując się na układzie dopaminowym, który ma powiązania z symptomami psychotycznymi ale w oderwaniu od rzeczywistości codziennego życia geniuszy, co dyskredytuje owe badania. Dopamina to neuroprzekaźnik, związek chemiczny wytwarzany w naszych organizmach, który przekazuje komunikaty pomiędzy neuronami. Bierze on udział w procesach poznawczych, takich jak m.in. uczenie się, odbieranie nagród i kar. Wyniki pokazały, że u osób wysoce kreatywnych we wzgórzu wzrokowym występuje mniej receptorów D2 niż u „przeciętniaków”. Oznacza to, że mniej molekuł dopaminy może związać się z neuronami. Dr Fredrik Ullén, naukowiec z Karolinska Institutet, podkreślił, że chorych na schizofrenię cechuje podobnie niska gęstość D2 w tej części mózgu.

Wzgórze wzrokowe stanowi filtr, odsiewający sygnały, zanim dotrą one do kory mózgowej. Mniejsza liczba receptorów D2 oznacza niższy poziom filtrowania sygnału. Niemożność odfiltrowania pozornie nieistotnych informacji prowadzi do powstania zarówno twórczych idei, jak i nieuporządkowanych myśli. Kiedy większa ilość informacji dociera do świadomości, sprzyja to tworzeniu się powiązań pomiędzy pojęciami dotychczas niepowiązanymi. Zapora dotyczy zarówno bezsensownych pomysłów charakterystycznych dla psychoz, jak i twórczego myślenia. Aby w sposób nowatorski wykorzystać tę kaskadę informacji i sprawnie nią zarządzać przydaje się wysoka inteligencja.

Rex Jung, neuropsycholog z Uniwersytetu Nowego Meksyku w Albuquerque, który bada kreatywność i inteligencję, stwierdził, że ponadprzeciętna inteligencja może nie tylko zoptymalizować procesy myślowe, ale i opóźnić lub zapobiec chorobom psychicznym u osób na nie podatnych. Mężczyźni zazwyczaj zapadają na schizofrenię w okolicy 20-tego roku życia. Jednak Grothendieck, czy Nash nie mieli w tym wieku objawów psychotycznych. U Nasha pojawiły się one koło „30”-tki, a u Grothendiecka już w średnim wieku.

– Warto zwrócić uwagę, że zarówno na temat geniuszy, jak i osób ze schizofrenią stworzono wiele mitów – mówi Małgorzata Piotrowska-Półrolnik, neurokognitywistka, doktorantka Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

– Oczywiście temat ten budzi kontrowersje. Naukowcy (Acar, Chen i Cayirdag) przeprowadzili w 2018 roku analizę danych z wielu opublikowanych wcześniej artykułów naukowych, sprawdzając, jaki jest ogólny kierunek wyników badań na temat związku schizofrenii z kreatywnością. Okazało się między innymi, że jeżeli u osób ze schizofrenią występuje łagodne nasilenie objawów, może być to stanem wspierającym kreatywność, natomiast całkowita demonstracja objawów schizofrenii będzie ją zmniejszała. Schizofrenicy nie są geniuszami ani nie są geniuszom podobni, tylko czasem, wskutek represjonowania i oporów biurw zidiocających i uprzykrzających życie, jakiś geniusz zaczyna chorować, a służba wojskowa często bywała w historii powodem zapadania na schizofrenię, gdyż jej warunki czesto ubliżały wymogom życia i twórczości osób genialnych i wybitnych, nie tylko w dziedzinach matematyki czy fizyki, astrofizyki i kosmologii, ale też filozofii i teozofii czy metafizyki oraz okultyzmu.

Keri zwerbował 200 ochotników, którzy uważali siebie za kreatywnych i utalentowanych. Zostali przebadani testami twórczego myślenia, a potem zanalizowano ich genotypy, w tym gen neuregulina 1, którego mutacje zwiększają ryzyko choroby. Jak się okazało, osoby najbardziej twórcze miały dwie kopie zmutowanego genu. Jednak powiązanie między genami a schizofrenią i geniuszem nie były jednoznaczne. Sama mutacja genu nie decydowała jeszcze o większej kreatywności. Prof. Keri przypuszcza, że zmutowany fragment DNA może wpływać na funkcje mózgu odpowiedzialne za nastrój i zachowanie. U jednych ludzi mogą one stymulować twórczość, a u innych wpływać na psychotyczne iluzje. Czynnikiem decydującym jest, być może, poziom inteligencji.

Naukowcy z Uniwersytetu w Budapeszcie ustalili, że o zapadalności na schizofrenię decyduje genotyp. Kierownik badań prof. Szabolcsa Keri wraz z zespołem dowiódł, że najbardziej uzdolnieni posiadają mutację genów, która prawdopodobnie wpływa stymulująco na twórczość. Nie jest to jednoznaczne, gdyż czynnikiem decydującym, jak przypuszczają, jest poziom inteligencji, dlatego też łączenie schizofrenii i geniuszu nie jest oczywiste. Badacze nie mają jednak wątpliwości, że schizofrenia sprzyja kreatywności, jednak co jest ważniejsze to to, że jest to choroba trudna, która komplikuje codzienne funkcjonowanie i bardzo często uniemożliwia normalne życie. Obecnie na świecie cierpi na nią około 50 mln ludzi, a jej leczenie polega na stosowaniu farmakologii oraz na psychoterapii. Tylko bardzo nieliczni z tych 50 milionów to osoby twórcze o wysokiej inteligencji, co razem składa się na geniusz zaatakowany przez chorobę. Wedle nauk pitagorejskich, aby nie dać się zaburzeniom mogącym spowodować chorobę, umysł geniusza musi być chroniony przez reguły życia hermetycznego i dobre środowisko uczniów naukowych lub duchowych, jeśli chodziłoby o wybitną filozofię czy metafizykę. Geniusz musi unikać czynników stresowych i nie może być na takowe wystawiany, zatem dobrze robili dawni władcy dając bardzo dobre pracownie alchemiczne lub ustronne obserwatoria astronomiczne oraz stałą pracę edukacyjną i naukową lub filozoficzną do wykonywania.

Piękne umysły – choroba afektywna dwubiegunowa

Podobnie, jak w przypadku schizofrenii, badania dowodzą, że u osób kreatywnych istnieją grupy genów, które zwiększają ryzyko wystąpienia choroby afektywnej dwubiegunowej nawet o jedną trzecią. Badania te zapoczątkowała w latach 70. prof. Nancy Andreasen, która przez 15 lat obserwowała 30 znanych pisarzy. Z jej obserwacji wynika, że aż u 80% z nich zauważono objawy tej choroby, a także to, że w czasie badań mieli przynajmniej jeden epizod manii, hipomanii lub depresji. Podobne wnioski wysnuła badaczka Keri Stefansson, która sprawdziła DNA osób pracujących kreatywnie.

Z badań ich DNA wynikało, że posiadają wariacje genów, które o 25% zwiększają ryzyko rozwoju choroby psychicznej niż u osób nie pracujących twórczo. Warto również wiedzieć, że wśród znanych osób cierpiących na chorobę afektywną dwubiegunową znaleźli się m.in. Virginia Woolf, Robert Schumann, Byron i Ernest Hemingway. Na zaburzenia psychiczne narażeni są najbardziej osoby pracujące kreatywnie. Dowodzą tego badania psychiatry Arnolda Ludwiga, który ocenił, że największe ryzyko występuje u takich artystów jaks:

poetów – 87%,
pisarzy – 77%,
malarzy – 73%
i muzyków – 68%.

Powyższe zawody porównał z pracownikami takimi jak wojskowi, politycy bądź naukowcy, u których ryzyko tych zaburzeń było niższe. Według badacza większe ryzyko jest związane z silniejszym przeżywaniem emocji, a także że występuje u tych artystów, u których inspiracją jest wyobraźnia. Dodatkowo, według Ludwiga największe ryzyko wystąpienia psychozy występuje u poetów, którzy to mają również największe skłonności do samobójstwa. Lepiej zatem mieć jeszcze jakieś inne dobre zajęcie niż tylko pisanie poezji.

Schizofrenia – parę ciekawostek…

  • Schizofrenia jest chorobą społeczną czy raczej grupą chorób społecznych psychotycznych – najczęściej spotykaną ciężką chorobą psychiczną, psychozą. W Polsce cierpi na nią aż 400 tysięcy osób, głownie takich, co ćpało narkotyki psychodeliczne jak marihuana, LSD, psylocybki, muchomorki, ajahuaska etc. Na całym świecie choruje na schizofrenię około 50 mln ludzi, licząc tych zdiagnozowanych. Statystycznie zapada na nią około co setny człowiek na kuli ziemskiej, chociaż dokładniejsze badania pewnie wykluczyłyby część zachorowań, jak przykładowo, zwykle całkowicie błędne diagnozy psychiatrii sądowej czynione w większości krajów za łapówki celem ominięcia systemu karnego oraz na zlecenia polityczne dla niewygodnej konkurencji politycznej (zwykle także za łapówki lub awanse w sądownictwie). Schizofrenia to także wygodna diagnoza dla osób kieowanych na renty inwalidzkie z powodu niepełnosprawności, niestety, w innym wypadku, pacjenci nie otrzymaliby renty inwalidzkiej na głowę. Prawdziwy procent chorych na schizofrenie pochodzi jedynie z krajów, gdzie nie ma rent na schizofrenię oraz nie ma skierowania na leczenie zamiast odbywania wyroków karnych dla przestępców, wtedy wychodzi mniej niż 0,3 procenta…
  • Pierwsze wzmianki o schizofrenii znajdują się już w Biblii, a także w „Księdze serc” – papirusie Ebersa sprzed 1550 roku p.e.ch. Objawy przypominające schizofrenię były opisane także w arabskiej literaturze z czasów średniowiecza. Choroba ta bardzo długo, bo aż do XIX wieku, nie była wyodrębniona i znajdowała się na liście chorób jako rodzaj obłędu czyli psychozy. Przez stulecia uważano, że za stan umysłów chorych odpowiedzialne są także złe moce, najczęściej uznawano, że chory jest opętany przez diabła i leczono go egzorcyzmami. Współczesnie jednak wiele ośrodków naukowych donosi, że łagodne egzorcyzmy w ramach psychoterapii transpersonalnej lub kulturowej znacząco pomagają w polepszeniu stanu zdrowia.
  • Dziś podstawą terapii schizofrenii jest leczenie farmakologiczne oraz psychoterapia, niestety, w znacznym stopniu leczenie bywa nieodpowiednie, a psychoterapia nie zajmuje się ani naukową ani duchową stroną geniuszów cierpiących na zaburzenia schizofreniczne. Prawidłowe leczenie znacząco poprawia jakość życia chorego, pozwala mu z powodzeniem funkcjonować w społeczeństwie. W niektórych krajach, np. w Polsce, poważnym problemem jest jednak stygmatyzacja chorych, która często uniemożliwia im normalne życie i funkcjonowanie, a jedynie produkuje w sposób uporczywy kolejnych inwalidów rentowych. Psychiatrzy, szczególnie sądowi, nie mają pojęcia jak zajmować się umysłami wybitnymi i genialnymi, które z powodu chociażby represjonowania przez otoczenie w pracy, wojsku, w rodzinie lub na uczelni, doznają zaburzeń komunikacyjnych i popadają w schizofrenię jako stan patologiczny spowodowany przez szkodliwe otoczenie, przez złych ludzi i kiepskie warunki do twórczości naukowej czy filozoficznej. Zidioceni naukowością ateistyczną psychiatrzy przeważnie nie są też w stanie zajmować się należycie chorymi z zaburzeniami schizofrenicznymi powstałymi na tle nieakceptowanych doświadczeń religijnych i metafizycznych.
  • Nastolatkowie, którzy regularnie spożywali konopie indyjskie przed 15/16-tym rokiem życia, znacznie częściej zapadają na psychozy, w tym na schizofrenię. Uważa się, że jest to związane z wpływem marihuany na układ endokannabinoidowy we wciąż rozwijających się mózgach młodych ludzi. Jeśli dorośli okazjonalnie zażywają konopie indyjskie, ryzyko psychozy zwykle nie wzrasta, albo wzrasta w niewielkim stopniu. Z drugiej strony używanie konopi indyjskich w młodym wieku ogólnie nie jest dobrym pomysłem. Często obserwujemy zaburzenia koncentracji, lęki, wycofanie społeczne i inne negatywne konsekwencje dla rozwoju psychicznego i społecznego. Głównym problemem jest to, że młodzież nie uczy się dobrze, jak poprzez własne działania wpływać na wahania nastroju i problemy społeczne, a zamiast tego przyzwyczaja się do regulowania nieprzyjemnych emocji za pomocą środków odurzających. Marihuana często powoduje nieodwracalne uszkodzenia i spustoszenia w mózgu, które trudno się naprawia, gdyż mózg się po nich nie regeneruje. jeśli ktoś w młodym wieku zaczyna brać marihuanę i kontynuuje przez 10-15 lat zwykle staje się psychotcyzny, a jego długość życia drastycznie maleje, gdyż wiele osób popełnia samobójstwo, ulega dziwnym i niespotykanym wypadkom, umiera gwałtownie na atak serca lub udar mózgowy – z powodu marihuany…
Objawy Schizofrenii: pozytywne (wytwórcze: urojenia, wymysły, halucynacje, wizje, zaburzenia mowy i bełkoty, misje) oraz negatywne (pasywne: milczek, słaby i spłaszczony afekt, brak inicjatywy, mało znajomych, brak zainteresowań)

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *