Nisargadatta Maharaj (1897-1981) – Mistrz Nava Natha Sampradaya
Maruti Shivrampant Kambli urodził się 17 kwietnia 1897 roku o świcie w czasie pełni księżyca miesiąca ćaitra w Mumbai (Bombaj). Urodził się jako drugi w kolejności z sześciorga rodzeństwa. Lepiej znany jako Nisargadatta Maharaj stał się duchowym nauczycielem i filozofem nurtu Advaita Vedanta, a w końcu Mistrzem (Guru) linii Inćagiri (Inchegeri) śiwaickiego zakonu Navanatha Sampradaya będącego filią czy odnogą tradycyjnej Linii Przekazu Himawanti. Rodzicami byli bogobojni wyznawcy hinduizmu Shivrampant Kambli (ojciec) and Parvatibai (matka).
Jego ojciec pracował na służbie u kupca, a następnie nabył kawałek ziemi pod uprawę roli w okolicach Mumbai (Bombaju). Zaprzyjaźnił się z wykształconym braminem i prowadził z nim wnikliwe rozmowy duchowe, którym syn przysłuchiwał się z niezwykłym jak na swój młody wiek zainteresowaniem. Po śmierci ojca w 1915 roku, młody Murati musiał wyjechać do miasta do pracy, gdzie udał się razem ze starszym bratem. Osiedlił się w biednej dzielnicy Bombaju (Mumbai), zarabiając na życie najpierw pracą asystenta, a potem sprzedażą papierosów bidi (beedee).
Maruti Kambli ożenił się w 1924 roku z Sumatibai, z którą miał jednego syna i trzy córki. Prowadził zwyczajne życie nieco ubogiego hindusa. W wieku około 34 lat spotkał po raz pierwszy swojego ostatecznego mistrza i nauczyciela duchowego Śri Siddharameśwara Maharaj, którego nauki stosował równolegle z wypełnianiem zwykłych obowiązków codziennego życia. Po trzech latach nastąpił w jego świadomości zasadniczy i nagły przełom: „Porzuciłem swoje ludzkie wcielenie, pozwalając mu troszczyć się samo o siebie aż do jego naturalnego końca”.
Foto: Nisargadatta Maharaj (1897-1981) – Mistrza Natha Sampradaya
Nisargadatta Maharaj pochodził z ubogiej wiejskiej rodziny i miał za sobą tylko elementarną szkolną edukację, przysłowiowe sześć lat nauki. Poziom nauczania był jednak w Indii wysoki, zatem to tyle, co w Polsce dobre liceum, a i w Indii trzeba się było nauczyć czterech języków biegle, w tym Sanskrytu, z każdego przedmiotu zdać egzamin na koniec roku.
W 1915 roku, po śmierci ojca przeniósł się do Mumbai (Bombaju) i tam w 1918 otworzył kiosk, w którym sprzedawał głównie tanie papierosy, a potem miał niewielkie przedsiębiorstwo handlowe. Ożenił się, został ojcem czworga dzieci – i oto pewnego dnia w 1937 roku, po śmierci swego Guru, nie uprzedziwszy części rodziny, wszystko zostawił synowi i stał się wędrownym ascetą, samnjasinem poszukującym niezniszczalnych wartości.
Resztę życia zamierzał spędzić w Himalajach, tak jak mistrzowie Himavantu z linii Natha Sampradaya. Jednak po krótkim czasie, już w 1938 roku za namową innego z uczniów Mistrza od którego się uczył, ponownie osiadł w Mumbai – teraz już jako nauczyciel prawd duchowych, Śri Guru, który kieruje ludzi na drogę życia uznaną przez siebie za najbardziej godną człowieka. Przybrał wtedy swoje nowe imię „Nisargadatta” – dla celów duchowych, gdyż przedtem nazywał się po prostu Maruti Kampli. Jak to mistrzoowie tantryczni, żył z pracy własnych rąk, prowadził sklep aż do 1966 roku czyli do 69 roku swego ziemskiego życia – można powiedzieć aż do wieku emerytalnego.
Nisargadatta sam także miał swojego Guruh, którym był nim Śri Siddharameshwar Maharaj, który udzielił mu Inicjacji (Dikszan) do zakonu Nava Natha Sampradaya w 1933 roku. Przed swoją śmiercią w 1936 roku guru powiedział mu: „Jesteś Najwyższą Rzeczywistością (Paramrahman, Paramatman). Nie wolno Ci wątpić w moje słowa. Mówię Ci prawdę i według niej działaj.” „Potem wszystko przyszło z wnętrza – niewzywane i nieoczekiwane”, wyzna Nisargadatta.
Warto dodać, że w kontekście linii przekazu, sekretnych szkół i bractw tantrycznych terminy takie jak „Paramatman” oznaczają i owszem Najwyższą Duszę, ale często chodzi tu po prostu o najardziej zaawansowaną duszę w danej szkole, godną zostać następcą mistrza. I tak było w wypadku Nisargadatta Maharaj – został Najwyższą Duszą i Rzeczywistością, oczywiście Navanatha Sampradaya. Dzierżył linię przekazu aż do swej śmierci we wrześniu 1981 roku.
Inchegeri Matha – Sanktuarium Inchegeri (Inćagiri) w miejscowości czy raczej małej wiosce Inchegeri niedaleko Bijpuri w stanie Karnataka, zostało założone przez Mistrza Sri Bhausaheb Maharaj w 1885 roku. Instrukcje nauk i praktyk zebrane przez Jego uczniów wydano w książce pod tytułem „Nama-Yoga”, z której wynika, że Bhausaheb Maharaj kładł wielki nacisk na metody znane jako Jńana Yoga – Ścieżka Wiedzy i Poznania.
Foto: Portret Sri Siddharemeshvar Navanath – Mistrza Nisargadatta
Nisargadatta prowadził przekaz duchowego nauczania wiodący do poznania kim się naprawdę jest. Tak jak był uczony i prowadzony przez swojego mistrza Siddharameshvara, tak prowadził bezpośrednia drogą poznawania Najwyższej Rzeczywistości (Parambrahmana). Adept staje się świadomy prawdziwej natury (Sathya Svarupa) poprzez mentalne rozróżnianie (Vivekam). Jest to rutynowa metoda nauczania w zakonie NavaNatha Sampradaya.
Mentalne, myślowe rozróżnianie (manasa vivekam) nazywane jest Drogą Ptaka, Drogą Niebiańskiego Ptaka czyli Vihanga Margah. Metody te potwierdza drugi z ważnych adeptów Siddharameshvara, który przez 12 lat przebywał z Mistrzem i uczył się razem z Nisargadattą, Sri Ranjit Maharaj – ten sam, który namówił Nisargadatta do osiedlenia się w Mumbai. Uczniowie zakonu Navanatha prowadzeni są do bezpośredniej percepcji Prawdy (Satyam) bez wątpliwości i niepewności, bez długotrwałych dociekań po manowcach wiedzy.
Nauczanie tych mistrzów opiera się na fragmentach tekstów wybranych z dzieł takich jak Dasbodh (Dasabodha) napisany przez świętego Shri Samarth Ramdas (1606–1682) tak samo jak i z „Yoga Vasishtha”, „Saachara” Shri Shankaracharya, a także z „Ecknati Bhagwat” świętego Ecknath’a. Mity i chore wymysły ludzi zachodu jakoby Nisargadatta nie posługiwał się świętymi pismami ani wiedzą z książek są tylko chorymi wymysłami. Mistrzowie Wschodu święte księgi z pomocą których uczą, znają zwykle na pamięć i bardzo dobrze je objaśniają. Trening mentalnego rozróżniania, rozpoznawania, rozeznawania duchowego czyli proces osiągania Viveka Jńanam (Dźnianam) możliwy jest tylko w bezpośredniej obecności, poprzez przebywanie bezpośrednio z Mistrzem (Guru).
Śri Nisargadatta Maharaj (1897 – 1981), jeden z najważniejszych nauczycieli XX wieku, mieszkał i nauczał w Indiach, w małym mieszkaniu znajdującym Mumai (Bombaju). Maharaj – zrealizowany mistrz tantrycznej linii Natha Sampradaya – miał żonę i czwórkę dzieci. Przez wiele lat utrzymywał się wraz z rodziną sprzedając tanie towary, w tym tanie indyjskie papierosy, na małym straganie na ulicach Mumai (Bombaju). Jego życie stanowiło wymowną przypowieść o całkowitej niedwoistości Bytu. Głębokie i jednocześnie proste słowa tego nadzwyczajnego nauczyciela mogą wstrząsnąć i uświadomić nam naszą pierwotną naturę, boską duszę, atmana. Jak dawni mistrzowie Zen, Laja czy Radża Jogi, styl Nisargadatty jest gwałtowny, prowokacyjny i przenika aż do samego jądra, by ostatecznie spowodować lawinowe zmiany w świadomości nawet tego, kto tylko czyta jego wykłady. Mnóstwo ludzi – Hindusów i mieszkańców Zachodu – którzy mieli szczęście odkryć Śri Nisargadatta Maharadża jeszcze za jego życia, przybywało do niego, aby usiąść u jego stóp na niewielkim poddaszu, gdzie przyjmował gości.
Jednakże, Nisargadatta trawił wciąż niezaspokojony głód poszukiwań duchowych i mistycznych. W wieku 37 lat spotkał Guru (Mistrza), a intensywna trzyletnia sadhana nad pytaniem „Kim jestem?” i innymi praktykami Nathów dała spełnienie duchowe. Przyjął imię Nisargadatta od Nisarga = spontaniczny, wrodzony, uciekający, unikający odchodów, obdarzający oraz datta = obecność. Chciał porzucić rodzinę i prowadzić życie wyrzeczeńca w Himalajach, ale uczeń jego mistrza przekonał go, że życie całkowicie oderwane od świata nie będzie dla niego dobrą drogą. Wrócił więc do Bombaju (Mumbai), do rodziny i urządził sobie pokój do medytacji nad sklepem prowadzonym przez syna. Nie odwiedzał świątyń, nie spotykał świętych. Ludzie szybko zaczęli zbierali się wokół sklepu, przyciągani mądrością i szczególnym darem wymowy Nisargadatty. W latach siedemdziesiątych zaczęli też przybywać spragnieni duchowości ludzie Zachodu. Zadawali pytania, a Mistrz Nisargadatta odpowiadał.
Wiele rozpowszechnianych na Zachodzie informacji o Nisargadatta Maharaj jak i o Ranjit Maharaj to złe owoce zachodniej dewiacji pseudoduchowej, owoc wymysłów złych ludzi, którzy myślą, że jak Mistrz trochę porozmawia z nimi prywatnie na tematy takie jak medytacja, to to jest wszystko, co oni powinni wiedzieć i robić. Normalnie, uczniowie tych mistrzów codziennie czytują traktaty takie jak Dasbodh i inne wspominane, czytają je i medytują nad nimi, a swoje zrozumienie testują w rozmowach z Mistrzem, który ich koryguje i naprowadza na prawidłowy kierunek pojmowania Światła Prawdy. Zatem zachodnie, w tym polskie „ośle głowy” – mowiąc językiem Nisargadatta – powinny sobie wziąść do serca, że Nisargadatta od swego mistrza otrzymał przekaz inicjacyjny Śaktipat, który trwa trzy dni. Inicjacja do Zakonu Natha Sampradaya trwa dokładnie trzy i pół doby, po odpowiednim przygotowaniu, w tym postach.
Najważniejsze praktyki jakie wykonywał Nisargadatta to Bhakti Joga, gdyż dawny Mistrz Ramdas był praktykiem Bhakti. Co więcej, Nisargadatta pięć razy dziennie śpiewał, intonował Bhadżany (Bhajans) jakie otrzymał od swego Guru do codziennej praktyki na zawsze. Pięć Bhadżanów, wielbiących Brahmana, Mistrzów i Guru pieśni, intonacji, praktykował pięć razy dziennie. W dniu śmierci pochwalił się, że od czasu inicjacji czyli od 1933 roku każdego dnia spełnił swój obowiązek praktyki duchowej danej mu przez jego Mistrza, czyli codzienne recytowanie Bhadżanów! Zatem wypełnił wielką tantryczną sadhanę trwającą 48 lat!
Foto: Navanatha Matha – Świątynia w Inchagiri i Mistrzowie Linii Przekazu
Wypisywanie przez różne osoby brednie jakoby nie był religijny, nie praktykował Bhakti ani Guru Jogi, to w obliczu faktów ordynarne brednie i pomylenie umysłowe. Bhadżany śpiewane ku czci własnego Guru, to jak najbardziej Guru Joga, bardzo ważna, bo bez jej praktykowania nikt nigdy nie osiąga oświecenia. Tyle, że takie praktyki dostępne są tylko wtedy, gdy ktoś zostanie przyjęty do duchowej linii nauczania Navanatha Sampradaya. Nie dla profanów, którzy zaledwie odbyli wstępne rozmowy zapoznawcze z Mistrzem na jakiejś przypadkowej wycieczce do Indii. Rzeczywiście nie robił takich sekretnych praktyk jak Śiwa Pudża z Lingamem w obecności przypadkowych gości z Zachodu, którzy sobie chcieli pogdybać na tematy około duchowe i medytacyjne.
Mistrz rzekomo nie chciał założyć aszramu, gdyż rzekomo jakoby nie chciał stać się więźniem instytucji. W rzeczywistości nie zgodził się na zakładanie instytucji na zasadach prawa zachodniego czyli brytyjskiego, a Aśram prowadził tradycyjny, na warunkach przewidzianych przez Zakon Nathów. Aśramem jest miejsce życia i przebywania Guru, bardzo często jaskinia w Himalajach albo rozłożyste Drzewo na skraju wioski lub w puszczy. Surowe są warunki życia siddhów. Gdy Maurycy Frydman spotkał go po raz pierwszy, wiedział od razu, że jest to mistrz wyjątkowy i dlatego podjął się trudnej sztuki tłumaczenia słuchaczom wypowiedzi mędrca z języka marathi na angielski. Następnie zaczął nagrywać rozmowy na taśmę magnetofonową, a wkrótce nagrania te stały się zaczynem licznych późniejszych opracowań mądrości Maharaja.
Rozmowy były nagrywane i zapisywane również po śmierci Maurycego Frydmana. Niestety były to tylko rozmowy, dla praktyków aktywnych w Zakonie Nava Natha Sampradaya te rozmowy ludzi Zachodu z Nisargadattą to była tylko czcza filozofia, gdybanie o Jaźni i Oświeceniu, gdybanie mogące doprowadzić do dewiacji umysłowej. I tę dewiację widać w wydaniu rozmaitych zachodnich nawiedzeńców, którzy powołują się na Mistrza Nisargadatta, ale z realną praktyką nie mają nic wspólnego, zatem filozofują i to w sposób najczęściej dewiacyjny. W 1980 roku Mistrz zachorował na raka gardła, ale nadal prowadził rozmowy z wszystkimi przychodzącymi na pogawędki duchowe. Mistrz opuścił swe ziemskie ciało we wrześniu 1981 roku. Był trzecim, po Śri Ramana Maharishim i Jiddu Krishnamurtim, mędrcem i filozofem hinduskim dwudziestego wieku; podobnie jak oni podążał drogą adwaita wedanty.
Nisargadatta Maharaj był wedle opinii czytelników jego nauk takim większym czynnym, duchowym wulkanem Indii. Dla jednych bardzo groźnym wulkanem, dla innych nieprzyjemnym, ale dla niektórych, nie tak licznych, jak ci poprzedni, fascynującym swoją kipiąca energią. Szczególnie fascynującym dla tych, którzy zdążyli przemierzyć wzdłuż i wszerz krainę joginów w poszukiwaniu duchowego spełnienia, nie znajdując go w efekcie, a zarazem obciążając się ogromnym ciężarem rozczarowania. Ludzie nie mogą w Indii znaleźć Mistrza, Dobrego Guru, bo nikt nie traktuje poważnie zaćpanych czy podpitych wódeczką amerykańców ani europejczyków. O przyjęcie na ucznia prosi się pięknymi pokłonami do stóp Guru i spełniając odpowiednie praktyki, a tego większość błądzących nie chce zaakceptować.
Trzeba mieć cechy wskazujące, że się jest odpowiednim jako potencjalny uczeń duchowy, a jak tego nie ma, pozostają pogawędki o duchowości zamiast praktyki duchowej. Nisargadatta nie był wygodnym mistrzem czy tylko nauczycielem dla wszelkiej maści duchowych turystów, którzy jeździli z miejsca w miejsce, żeby skonfrontować swoją rzekomą duchową „wiedzę” czy może bardziej stan zaćpania lub przepicia. Najkrócej chyba w jego bombajskim mieszkaniu gościli rozmaici duchowi przebierańcy z zachodu: w pomarańczowych, różowych czy żółtych szatach albo białych sari z wieńcami dżapamal na szyi, a zwłaszcza newaegowi członkowie z „Osho community”. Nisargadatta Maharaj nie miał już w tej fazie życia za dużo czasu na rozmowy na poziomie duchowego czy może bardziej dusznawego przedszkola, zważywszy, że swego rodzaju popularność zawitała do jego życia, zaledwie na dziesięć, piętnaście lat przed śmiercią, której zbliżanie się, bezkompromisowy nauczyciel z Mumbai (Bombaju) czuł wyraźnie.
Foto: Nisargadatta Maharaj – Pozycja Nauczania
O ile w swoim rodzinnym Mumbai był znany już ze dwadzieścia, trzydzieści lat wcześniej, o tyle, dla ludzi z Zachodu stał się znany dopiero po opublikowaniu przez renomowane wydawnictwo Chetana, dzisiaj już klasycznego tomu „I AM THAT” – Jestem Tym (w rzeczywistości Aham Brahma Asmi), w opracowaniu, wyborze i redakcji Maurycego Frydmana, legendarnego polsko-żydowskiego „Hindusa”, teozofa związanego z Mistrzami Himavantu.
Maurycy Frydman, absolwent Politechniki Krakowskiej i przyjaciel Wandy Dynowskiej, na początku lat 20-tych XX wieku wyemigrował do Francji, a stamtąd dotarł do Indii, gdzie niebawem został dyrektorem elektrowni w Bangalore, dzisiaj indyjskiej stolicy hi-tech. Ale zapał do indyjskiego mistycyzmu opanował wcześniej umysł Frydmana i za jakiś czas inżynier z Krakowa został klasycznym hinduskim sanjasinnem, porzucając zarazem dobrze płatne i prestiżowe stanowisko. Przez następne lata wiódł barwne duchowo życie, był m.in. przez pewien czas towarzyszem Mahatma Mohandas Gandhi, żeby u kresu życia zetknąć się z mędrcem z Mumbai. Jako człowiek wykształcony i znający kilka języków Maurycy Frydman tłumaczył często rozmowy Nisargadatta Maharaj z przybyszami z Zachodu. W efekcie tej pracy powstał obszerny tom, na który złożyło się 108 rozmów, a z którego obszerne fragmenty wydawane były w Polsce jako „Rozmowy z Mędrcem”, także przez Bractwo Himawanti.
Pierwsze angielskie wydanie rozmów z Nisargadattą ukazało się w Bombaju w 1973 roku. Praktycznie jednocześnie wydana została w ramach Bilioteki Polsko-Indyjskiej wersja polska wysyłana z Indii do setek zaprzyjaźnionych osób w Polsce. Polska edycja miała charakter ekscytującej „bibuły” czyli literatury drugiego, wówczas podziemnego obiegu. W książce tej, zatytułowanej „I Am THAT” („Ja jestem TYM”), a oryginalnie „Aham Brahmasmi” Nisargadatta Maharaj potraktowany został jako wyłączny autor dzieła, natomiast Maurycy Frydman występuje w niej skromniutko, tylko jako tłumacz oraz autor zwięzłej noty wyjaśniającej. Pisze w niej, że chociaż niełatwo jest trafić do małego czynszowego mieszkania Mędrca w ubogiej dzielnicy Mumbai (Bombaju), wiele osób znajduje do niego drogę.
Przychodzą nie tylko Hindusi, którzy mogą swobodnie porozumiewać się z nim w języku marathi, ale również cudzoziemcy, którzy najczęściej mówią mu o swoich sprawach po angielsku lub w innym języku europejskim. Wówczas Frydman służy za tłumacza. Po pewnym czasie uznaje rozmowy prowadzone z Nisargadattą Maharaj za tak interesujące i doniosłe, że zaczyna je nagrywać. W domu na podstawie nagrań opracowuje ich jednolitą wersję angielską. Potem z kolei przekłada je na marathi i zanosi Mędrcowi do autoryzacji. Maurycy Frydman pisze, że poznał Nisargadattę kilka lat wcześniej i zaczął odwiedzać go regularnie, ujęty spontaniczną prostotą jego sposobu bycia i najszczerszym zaangażowaniem, z jakim Mędrzec dzielił się z ludźmi swoimi doświadczeniami i naukami Zakonu Nathów.
Nisargadatta Maharaj był pod każdym względem wizerunkiem indyjskiego Guru adwaita wedanty. Bardzo energiczny, nie popadał w długie fazy samadhi, czasami bardzo ostry w swoich reakcjach, wręcz posuwający się do wyrzucenia ze swego pokoju pseudo duchowych nudziarzy, zamęczających wszystkich swoimi spirytualnymi banałami o wydumanej karmie i reinkarnacji, Bogu, oświeceniu czy sadhanie. Z całą pewnością był zaporą nie do przekroczenia dla wszystkich wyznawców śmieciowego New Age z jego tanimi konceptami pokroju „kochajmy się wszyscy, a na pewno będzie dobrze”. Do tego Nisargadatta Maharaj nie był radykalnym wegetarianinem, ani propagatorem wegetarianizmu, nie był typowym hinduistą czczącym wizerunki, a do tego wszystkiego w młodości i przez część dorosłego życia palił czasem produkowane i sprzedawane przez siebie bidi (beedi), czyli indyjskie skręty – tanie papierosy. Kiedyś nawet zapalił je, gdy przyjmował w swoim pokoju słuchaczy ze świata Zachodu, a na tę okazję trzymał te beedi na ołtarzyku, za portretem swego mistrza. Pokazał gościom praktycznie jak palenie kompletnie niszczy duchową atmosferę w miejscu praktyki duchowej i jakimi są „wielkimi śmierdzielami” (Parama Śmierdziele) niszczącymi duchową przestrzeń zawsze, kiedy zapalą papierosa. Niektórzy potem na uzasadnienie swoich amerykańskich nałogów, których mieli się wyzbyć, złośliwie twierdzili jakoby mistrz sam był palaczem tytoniu, bidi. Przecież widzieli, jak raz przy nich zapalił… Zapomnieli dlaczego…
W 1976 roku, wkrótce po śmierci Maurycego Frydmana, ukazało się w Mumbai (Bombaju) drugie, rozszerzone wydanie „Aham Brahmasmi”, zawierające tym razem dwie obszerne przedmowy całkowicie poświęcone jego osobie. W tych tekstach Maurycemu Frydmanowi oddana zostaje sprawiedliwość jako współtwórcy „I am THAT”, jak źle przełożono tytuł oryginału na język angielski. Autorami wspomnianych tekstów są bliscy mu indyjscy przyjaciele – Apa B. Pant i Sudhakar S. Dikshit, autor przedmowy do wcześniejszego wydania. Pierwszy – dyplomata, syn władcy księstwa Aundh znał Maurycego Frydmana prawie przez czterdzieści lat, drugi – wydawca filozoficznej literatury indyjskiej i filozof, znał go o połowę krócej. Dikshit zwraca uwagę na to, że we wcześniejszym wydaniu książki Maurycy Frydman, który nigdy nie podkreślał swoich zasług i nie dbał o zaszczyty, tylko zdawkowo wspomniał o własnym wkładzie pracy. A przecież wziął na siebie trud ogromny, przygotowując rozmowy tak, aby nadawały się do druku. Pracował nad rozmowami przez całe miesiące, ze wszystkich sił, w dzień i w nocy. Dikshit stwierdza, że Frydman posiadł rzadki dar prawdziwego filozofa, „Umiał wyłożyć to, co wzniosłe i głębokie, w języku zwykłych ludzi”. Zbytnie jednak zanglicyzowanie czy spolszczenie takich nauk odcina człowieka Zachodu od źródła i często od zwykłej możliwości pogłębienia znaczenia oryginalnych pojęć używanych przez Nisargadatta. Ostatecznie pzowala wieleu fascynatom zacząć interesować się duchowością Nathów, ale nie pozwala kontynuować, nie pozwala ostatecznie dotrzeć do celu.
Ołtarzyk Nisargadatta w pokoju był szczególnie dla gości, którzy potrzebowali hinduistycznej oprawy, żeby mogli zaabsorbować usłyszane treści, a palące się w pokoju agarbathi służyły także temu, żeby przykryć swoim zapachem swąd papierosów popalanych pokątnie przez gości z zachodu. Ludzie twierdzący, że ołtarzyk jest niepotrzebny nie mają pojęcia o tym mistrzu i są to popaprańcy, bo ołtarzyk nie był u Nisargadatta li tylko dekoracją, lecz służył realnie do praktyki Bhakti i Guru Jogi.
Amerykański psychoterapeuta Stephen Wolinsky, który dotarł do Nisargadatty pod koniec lat 70-tych XX wieku, powiedział, że nim zawitał do mędrca z Mumbai spotkał około sześćdziesięciu różnych indyjskich nauczycieli medytacji, jogi takiej czy innej, mistrzów rozmaitych systemów adwaity (filozofii niedualizmu) i wszyscy oni olali go „ciepłym moczem” czyli „spuścili z kanalizacją” za co się mścił i na swojej urojenej skali rzekomego rozwoju duchowego – na 10-stopniowej skali urojonego „duchowego gorąca”, wedle niego nie przekraczali połowy skali Nisargadatta, który rzekomo nawet wykraczał poza nią. Tymczasem prawda jest taka, że nieokrzesany psychol z Zachodu nie wiedział, że nie ma możliwości ocenienia stopnia duchowego rozwoju człowieka, jeśli sam nie jest oświecony. Zatem do końca błądził w chorych koncepcjach, a Nisargadatta miał z tego powodu nieziemski ubaw! Psychogłupotę New Age poznajemy także po typowo polskich nazwiskach „Wolinsky” z amerykańską końcówką.
Foto: Ołtarzyk śiwaicki poświęcony Śri Siddharameshvar Navanath
Pod koniec życia, kiedy Nisargadatta Maharaj cierpiał z powodu nowotworu krtani, prawdopodobnie skutek błędów młodości czyli lat palenia beedi, mimo słabości ciała temperatura jego nauk jeszcze wzrosła, gdyż mędrzec czuł nieuchronne przemijanie. Kierując się swoim dosyć surowym, ale ogromnym współczuciem dla ludzi w ogóle, a do niektórych ciut lepiej rokujących niż inni w szczególności, chciał ich przebudzić z zachodniego snu newagowej płycizny duchowej, w jakim tkwili. Bo według Nisargadatta Maharaj wszyscy śnimy, a właściwie bierzemy udział, jako nieświadomi aktorzy w ogromnej filmowej superprodukcji, której sensu nikt poza Reżyserem, nie jest w stanie dostrzec. A reżyserem jest TO, coś, bądź, jak mawiał mędrzec, Pustka, Próżnia (Śunya, Akaśa), z której wszystko się wyłania. Lecz w jego ustach nie był to kolejny duchowy koncept, ale porażająca swoją mocą Prawda (Satya). Stał się jej pewnym, kiedy skończył trzydzieści kilka lat, a stało się zaledwie w trzy lata po spotkaniu jego Mistrza: Siddharameshwara Maharaja, który powiedział wówczas swemu nowemu uczniowi „pamiętaj o tym, że jesteś Najwyższą Rzeczywistością (Param Brahmanem). Nikim mniejszym niż On (Tat). Jesteś Wszystkim. Pamiętaj o tym nieustannie, a to, stanie się!
Nisargadatta, wówczas jeszcze Maruti Kampali z Bombaju, prosty człowiek, właściwie półanalfabeta, nie komplikował przesłania swego Mistrza (Guru), no i po trzech latach Stało się! Nastąpił przełom, czy mówiąc mistycznie, doszło do samorealizacji – Sampradźńatah. Zmienił się punkt percepcji, czyli postrzegania świata przez Maruti, który niebawem przyjął imię Nisargadatta z dodatkiem Maharaj, honorującym ludzi, którzy jak Nisargadatta na drodze duchowej stali się głównymi Mistrzami Zakonu Sampradaya. Z niczym niewzruszoną pewnością Nisargadatta Maharaj stał się TYM, Absolutem, Brahmanem. I stał się następcą swego mistrza, który wkrótce, jak mówią w Indiach, a powtarzają czasem na Zachodzie, „opuścił ciało”. I zaczął wkrótce nauczać, najpierw tych, którzy przychodzili do jego sklepiku z beedi, a potem do jego mieszkania, wówczas w bardzo ubogiej części Bombaju. Właściwie to nawet nie nauczał, a tylko rozmawiał z tymi, którzy czuli, że z rzeczywistością w jakiej żyją jest coś nie tak. Początkowo było tych rozmówców niewielu, ale stopniowo popularność Nisargadatty zaczęła rosnąć. I trwało to przez następnych kilkadziesiąt lat, aż w końcu dotarł tam Maurycy Frydman i w efekcie powstał tom I AM THAT, a właściwie „Aham Brahma Asmi„, tylko źle na angielski tłumaczony. Na zachodzie bardzo rzadko ktoś dobrze przetłumaczy chociaż tytuł indyjskiego dzieła o rozwoju duchowym. Słuchacze z całego świata zaczęli zapełniać niewielki pokoik mędrca, co należy rozumieć, że skoro pokoik był malutki, to w sumie nie wielu ludzi zostało na wstępne rozmowy przyjętych. Absolut, Brahman, przemówił z pełną mocą.
U początku wszystkiego jest PUSTKA, z której wyłania się Ja Jestem Ja Jestem jest iluzją, ostatecznie jest fałszem, ale ostatecznie jest też twoim Mistrzem Twoim zadaniem jest przekroczyć iluzję Ja Jestem, i wejść do Najwyższego, do Absolutu Świat, jaki znasz i uważasz za realny, jest wytworem Ja Jestem Ja Jestem jest pierwszym, najsubtelniejszym z konceptów. Nisargadatta Maharaj starał się swoich rozmówców za wszelką cenę wyrwać ze skorupy „Ja Jestem”, o ile w ogóle jakoś tam rokowali. Niestety, takich było niewielu, gdyż prawie wszyscy tzw. duchowi poszukiwacze byli niewolnikami dualistycznych konceptów. Ich umysły tak były poplątane, że nawet przebywanie w pokoju Nisargadatty przez kilka następnych lat dałoby niewiele. Chociaż z drugiej strony mędrzec mówił:
„Słowa zrealizowanego nigdy nie tracą swej mocy. Raz powiedziane i usłyszane, będą czekały na właściwe warunki, żeby wzejść Jest czas siewu i czas zbioru, ale słowa zrealizowanego zawsze przynoszą plon. Moją rolą jest obedrzeć was ze wszelkich konceptów i pozostawić w stanie bez nich. Zamierzam rozsadzić w was wszelkie koncepty. Każdy, kto przyjdzie do mnie, zostanie unicestwiony (nie fizycznie).” Według Nisargadatty, samorealizacja, to zrealizowanie w sobie pewności, że nie jest się indywidualną, odrębną osoba, ale czymś znacznie większym: TYM. Dlatego nie byli w stanie go słuchać wszyscy ci, a zwłaszcza aspirujący do nauczania innych, których świat, to wyłącznie ja, ja ,ja, ja we wszelkich odmianach i natężeniu. To tylko swoista duchowa katarakta powoduje u ludzi takie rozbuchanie Ja. Nie zdają sobie sprawy, że są wyłącznie aktorami w filmie, i do tego w tragi-komedii, a ponadto w komedii slapstikowej.
W latach 1942-1948 Nisargadatta doświadczył dwóch wielkich strat wśród najbliższych. Najpierw zmarła jego umiłowana żona Sumatibai, a potem także córka. Przyjmowanie uczniów rozpoczął w roku 1951 po tym, jak jego nieżyjący już fizycznie Guru wymusił to na nim spektakularnym Objawieniem na miarę takiego jakie miał apostoł Paweł w drodze do Damaszku. Doświadzczenie Ojawienia Guru trwało wiele tygodni. Ale na zachodzie, nawet w Polsce w latach 90-tych XX wieku pojawił się pewien oszołom, który twierdził, że od Nisargadatta Maharaj uczył się jeszcze przed II wojną światową. Pewnie miał demencję i jak to bywa wśród polskich nawiedzonych czy zaćpanych zrypało się coś chłopu w kalendarzu. Na wszelki wypadek, następni chętni niech sobie zapamiętają, że Nisargadatta zaczął nauczać ludzi dopiero w 1951 roku. Warto także pamiętać, że wszelkie takie widziadła niby duchowe, jak u owego oszołoma z Polski, uważane są z powodu zdarzających się przekrętów umysłu za domenę iluzji i złudy i z nawiedzeń trzeba umysł zwykle czyścić, a Guru jest po to, żeby uczyć rozeznawania (Viveka) doświadczeń przydatnych w Drodze od śmieci płynących z nieczystego serca i umysłu.
Nisargadatta Maharaj zdecydowanie nie znosił słowa duchowość w jego zachodnim spirytystycznym i channelingowym sensie rozmaitych popapranych mediów, co mają „przekazy” od „mistrzów” i „aniołków”. Dla niego to też był tylko błędny koncept zachodniej ślepej uliczki newagowej. Tak jak lekceważył wszelkie tzw. własne ścieżki i wydumane zachodnie „sadhany” czy zidiocające mózg oraz intuicję „stopnie rozwoju duchowego” oceniane wahadłem lub różdżką. Wszystkie one znaczyły tylko i wyłącznie poruszanie się w obrębie iluzorycznej pseudo wiedzy zbudowanej na podstawie również fałszywego konceptu „Ja Jestem”, na podstawie fałszywej, nie rozpoznanej prawidłowo tożsamości. Dla mędrca z Mumbai tym, co naprawdę było ważne, to była Wiedza, Zrozumienie. Dżniana (Jńana), Śri Vidya. Mówił więcej: „Dżńana, to Bhakti. Najważniejsze jest zrozumienie i pamiętanie tego, co pamiętać należy, pamiętanie tego, że jest się Najwyższą Rzeczywistością, ParamAtmanem!” Mówił czasami jeszcze dosadniej, wręcz obrazoburczo dla niektórych: „Jestem bhakti/miłością/, jestem Atma bhakti – miłością Atmana. Wielu zrealizowanych mistrzów mówi: pokochaj najpierw siebie, pokochasz Atmana. Nisargadatta Maharaj zmarł, stał się bezforemnym Absolutem, 8 września 1981 roku.
Nie można „streścić” nauki Nisargadatta Maharaja, gdyż to, co przekazywał wypływało z jego wewnętrznego doświadczenia. Opowiadał o swoim niepowtarzalnym dochodzeniu do prawdy i nauczał jak zmierzać do własnej. Lecz siedzieć u stóp mistrza to nie to samo, co czytać relacje ze spotkań z nim. Nauki zapisane na papierze są naukami martwymi. Klasyczna droga wedanty opiera się na doświadczeniu wewnętrznym wypływającym z głębokiego, pozawerbalnego zrozumienia podstawowej mantrytot twam asi, ty jesteś tym oraz na nieustannym zadawaniu pytania kim jestem i spokojnym odrzucaniu każdej odpowiedzi, jaka pojawia się na ekranie naszego umysłu. To doświadczenie nie ma nic wspólnego z poznawaniem siebie w opcji rozważań intelektualnych czy psychologicznych.
Według Nisargadatta Guru-Dżi Oświecenie, to nie wszechwiedza, samo niebieskie czy złote światło, spokój, stan bez myśli, błogość, czy bezwarunkowa miłość, co swoją drogą chyba jest jeszcze większym konceptem, niż koncept oświecenia. Oświecony, według Nisargadatta, jeżeli już posługiwać się tym terminem, to ktoś, kto ma niezachwiane poczucie, że jest TYM (Om Tat Sat): wielka siłą, absolutem, Śiwą, Kryszną, Bogiem (Dewą), ale nie oddzieloną od innych osobą (personą). Dlatego wyrosłe z fałszu JA prawdziwie „oświeconego” nie może mówić: Ja jestem oświecony, gdyż miraż nie może takowym być. Nie może w konsekwencji takiego spojrzenia być osoby oświeconej, gdyż, z założenia, sama osoba to fałsz, wynikający z błędnej percepcji ukształtowanej przez otoczenie, rodzinę, czy tzw kulturę. Krótko mówiąc – osoba (persona, ego) i oświecenie nie mają prawa pojawić sie razem.
Nisargadatta mówił jeszcze dosadniej o ludzkim poczuciu tego, że jesteśmy indywidualnymi osobami, popapranymi indywiduami z chorymi żądzami i głupawymi pomysłami na życie, egotykami i egocentrykami. Nisargadatta mówił, że jako „osoby”, wszyscy jesteśmy dziećmi bezpłodnych matek, poronionymi płodami. Te dzieci, to zaledwie miraże Absolutu, Brahmana. Dlatego taki „oświecony” nigdy nie śmiałby powiedzieć o sobie: „Przybywam do was, ja oświecony, żeby was nauczać”. Dlatego też oświeceni, tak jak postrzegał ich Nisargadatta, zwykle nie pisali, ani nie piszą książek, np. autobiografii wybielających własną osobę. Nie interesują ich osobiste historie, ani dupiaste ploteczki o tym co robi sołtys wsi na randce z sąsiadką, w tym własna, gdyż mają stuprocentową pewność, że byłaby to wyłącznie historia powstania mirażu, ułudy, Majaku. Nie interesuje ich w związku z tym zachodni duchowy marketing, który zawsze opiera się na fałszywej samoidentyfikacji tzw. oświeconego czy rozwinietego duchowo z jego „miłością do wszystkich”. Nie interesuje ich też, zresztą samo pojęcie duchowości czy też zachodnie koncepty tzw. ścieżek duchowych, które to pojęcia wywodzą się z tak zwanej wiedzy, awidji (avidyam) czyli głupoty. Mistrzowie są praktykami i wolą zabierać uczniów na solidny, realny trening, na praktykę niźli jeno wykładać o czymś czego zachodni poszukiwacze zwykle nie raczą praktykować albo wręcz odrzucają bo im choroba głowy o nazwie „Jezus Zbawiciel” mózgi zalokowała i zatruła gorzej niż wódka, whisky, tytoń, ayahuasca i marihuana razem wzięte.
Tak zwana wiedza duchowa zawsze dotyczy fałszywie pojmowanej i postrzeganej odrębnej osoby, która w konsekwencji i tak jest tylko mentalnym mirażem. Dlatego mistrzowie czy nauczyciele klasy Nisargadatty nie prowadzili zachodniego typu kaznodziejskich wykładów, seminariów, bo w ich odczuciu tak naprawdę nie ma niczego do sprzedania, nie ma duchowego marketingu. Oświeceni za to nie mają problemów z przynależnością do Śri Guru i linii przekazu, tak jak nie miał takiego prolemu Mistrz Nisargadatta, adept Nava Natha Sapradaya. Realny trening w szkole nathów zapewne byłby nie do zniesienia, a zresztą jeśli chodzi o podstawy takie jak asany w treningu nathów, to w latch 80-tych zafascynowany przekazem od innego z indyjskich nathów instruktor Bubicz próbował uczyć asan tak jak uczy się w Indii u Mistrza i nie za bardzo się to podobało nawiedzonym panienkom, kiedy z lekka krzykiem, wyzwiskiem czy wręcz kijem im błędy poprawiał… Szkoda, że z uwagi na amerykańską i zachodnią poprawność polityczną z wypowiedzi Nisargadatta już Maurycy Frydman pousuwał co pikantniejsze wyrazy, zwroty i zaklnięcia czyli tak zwane wulgaryzmy, albo zwyczajne, ludzkie, siarczyste ochrzany, reprymendy i opierdole za głupotę czy nieuctwo, za infantylizm… Lepiej by się czytało…
Na zachodzie w tym w Polsce, powszechnie uważa się jakoby Nisargadatta Maharaj praktykował i polecał praktykowanie czegoś co przyjęło się opisywać jako świadomość „Jam Jest„, „Jestem„, z angielska „I Am„. Niestety jest to mówiąc językiem Nisargadatta Maharaj iluzja poparańców! Prawda bowiem jest taka, że Mistrz Nisargadatta opowiadał o swej praktyce „Tat Tvam Asi„. Dosłownie mamy zatem zwrot „Tyś Jest Tym” (You Are That). Tat, dosłownie To, Tamto, odnosi się w naukach Nathów do Brahmana rozumianego jako Wszystkość, Wszechduch, Rzeczywistość, Nieprzemijające, Nieskończoność, Duchowe. Praktyka taka dawana jest tradycyjnie tylko osobom, które wykazują mocną sympatyczną więź z Guru, z Mistrzem. Nisargadatta praktykował tę podstawę rozwoju duchowego jaką jest Guru Joga – bez której nigdy nikt nie osiągnął ani oświecenia ani wyzwolenia.
Foto: Oryginalne wydanie „Aham Brahmasmi” źle tłumaczone na „I Am That”…
„Tat Tvan Asi” to nie jest praktyka przez siebie jako pierwszą osobę. Jest to traktowanie siebie jako kogoś innego, jako bliźniego swego. Praktykujemy dla wszystkich uświadamiając wszem i wobec, że „Tym Tyś Jest„. Identyfikujemy, rozpoznajemy i odbieramy wszystko i wszystkich wokół zasadniczo jako Brahmana. Przerabianie tej starej i dobrze w Indii znanej praktyki na zachodnie „I Am” to skandaliczna głupota zaślepłych mózgów zafiksowanych na własnym choroliwym egocentryzmie. Wedle Nisargadatta jak i wedle całego tantrycznego Zakonu Nava Natha Sampradaya człowiek osiągający Brahmana staje się wyostrzoną w swej percepcji świadomością nieprzerwanego spokoju, staje się cichością której nie kalają fale astralnego niepokoju w postaci emocji czy pożądliwych namiętności. Brahman to świadomość w której nie ma poczucia indywidualnej świadomości odrębnej od innych, zatem praktykowanie przez „JA” typu wzmacniającego egocentryzm „I AM” (Jestem, Ja Jestem, Jam Jest) rodem ze szkół „New Thought” czy ECP w USA wogóle nie wchodzi w grę. W praktykach duchowych Nathów, to boskie indywiduum, Atman zanurza się i roztapia w boskiem nieskończonym którym jest Brahman.
Tłumaczenie Nisargadattowego „TAT TVAM ASI” jako „I Am That”, „Jam Jest Tym” (Jam Jest To) wygląda zatem na to, że jest wytworem nie tyle uczniów Mistrza ile owych pomiotów wypadłych z łon „bezpłodnych matek”, o których w swym nauczaniu wiele Mistrz Nisargadatta wspominał. Warto też wspomnieć, iż mantryczna wymowa frazy „Tat Tvam Asi” daje najsilniejszy akcent na TAT… Navanatha Sampradaya wywodzi się od Mistrza Dattatreya i jego Dziewięciu Uczniów Spadkoierców. Dattatreya uważany jest za wcielenie Trzech Bóstw, Trimmurti, Brahma, Wisznu i Śiwa w jednej osobie. Źródłem wiedzy historycznej i metafizycznej na temat jest Bhagavata Purana, Mahabharata oraz niektóre Upaniszady. W XIV wieku najsławniejszym Mistrzem Navanatha Sampradaya był Svatmarama Svami, wielki Hathajogin, który pozostawił po sobie wiekopomny traktat „Hathayoga Pradipika” czyli „Praświatło Hatha Jogi”! Niektórzy mistrzowie w historii Natha Sampradaya kładli większy nacisk na Bhakti Jogę, niektórzy na Dźńana Jogę, a niektórzy wymagali bardzo rygorystycznego treningu Hatha Jogi. Większość jednak uczyła różne grupy adeptów metodami dla nich najardziej odpowiednimi, tak, że owe grupy mogły nawet o sobie nie wiedzieć. Nauczanie Laja Jogi także należy do tej wielkiej śiwaickiej i tantrycznej Sampradaya.
Ludziom na zachodzie warto przypomnieć słowa Nisargadatta często powtarzane za jego życia: „Jeśli akceptujesz, przyjmujesz nauki od nauczyciela z linii Navanatha Sampradaya, wstępujesz do Zakonu Navanatha Sampradaya. Wstępujesz do Sampradaya swojego Guru od którego się uczysz. A twoje odczucia i wrażenia na temat przynależności mają tu gówno do powiedzenia!” Ludzikom na Zachodzie, jak się wydaje, trzeba te podstawowe nauki chyba często powtarzać, z silną wiarą, że może je kiedyś ktoś zapamięta. „Sampradaya wszak to jedynie styl nauk i praktyk, styl i metody uczenia, prowadzenia uczniów”. Znakiem szczególnym Nathów jest Lingam, symol Śiwa Boga, Mistrza Joginów. Brak wizerunków w czasie pewnych rytualnych praktyk jest o tyle złudny, że Lingam to taki element symoliczny, który mówi, że w tym miejscu są wszyscy bogowie, zatem ekstra wizerunków nie potrzeba. Cała Adwaita Wedanta używa symolu Lingamu, praktykuje Bezforemny Kult Śiwa Jogina, a także opiera się na praktyce Guru Jogi, realnym kontakcie z żyjącym mistrzem, ze Śri Guru tej linii przekazu pochodzącej z Himavantu, z Góry Kailasa. W Inchegeri znajduje się Inchegeri Matha – Świątynia, Sanktuarium linii przekazu Inchegeri Navanatha Sampradaya, której lokalnie głową przez wiele lat, aż do swej śmierci był Nisargadatta Maharaj – dziedzic i suweren duchowego przekazu Śri Siddharameshwar Maharaj.
Foto: Navanatha Yantra – Symbol ochronny i instrukcja praktyki
Siedem Mantramów i Kontemplacji Advaita Vedanta
Wspomniane frazy czy mantry, Mahavakyani [mahāvākyāni – wielkie sentencje] są tematami do bardzo głębokiej poważnej praktyki. Cztery z nich opisane pochodzeniem i związkiem z kierunkami świata oraz Mathami Zakonu uważane są za szczególnie istotne. Adwaita Wedanta to studiowanie tych idei, pogłębianie ich rozumienia, życie z nimi i w nich. Nauczanie Adwaita Wedanty opiera się o tych siedem bardzo rdzennych ideałów – mantramów i tematów medytacji. Dobór odpowiedniej frazy (Vakya), intensywność praktyki i instrukcja szczegółowa medytacji, kolejność pracy z nimi czy dodatkowe procesy – to rola Przewodnika i Mistrza czyli Sri Guru, który pomaga praktykującym w dążeniu do Najwyższego Celu!
1. Brahma satyam Jagan mithya! – Brahman is real; the world is unreal – Brahman jest Rzeczywisty; świat jest złudą, iluzją!
2. Ekam eva advitiyam Brahma! [advitIyam] – Brahman is one, without a second – Brahman Jednym bez Wtórego! lub „Jednym Jedynie Niedwoistym (Niepodzielnym) Brahman!”
3. Prajnanam Brahma! [prajñānam brahma] – Brahman is the supreme knowledge – Brahman Poznaniem! Fraza pochodzi z Aitareya Upanishad 3.3, of Rig Veda. Matha Wschodnia, Puri – Govardhana.
4. Tat Tvam Asi! – That is what you are – Tym Tyś Jest! lub „Ty Jesteś TYM!” Fraza pochodzi z Chandogya Upanishad 6.8.7, of Sama Veda, Kaivalya Upanishad. Mathi Zachodnia, Dwaraka – Sarada – Gujrat.
5. Ayam Atma Brahma! [ayam ātmā brahma] – Atman and brahman are the same – Jednym Atman i Brahman! Fraza pochodzi z Mandukya Upanishad 1.2, of Atharva Veda. Matha Północna, Jyoti – Badrinath.
6. Aham Brahmasmi! [aham brahmāsmi; aham brahma asmi] – I am brahman – Jam Brahman Jest! Brihadaranyaka Upanishad, 1.4.10, of Yajur Veda, Mahanarayana Upanishad. Matha Południowa, Sringeri – Mysore.
7. Sarvam kalv’idam Brahma! – All of this is brahman – Wszystką Nauką Brahman! lub „Wszelką Nauką, Literaturą i Praktyką Brahman!” lub „Wszystek ten świat (kosmos) to Brahman!”
Om Tat Sat! – To popularna mantra czy vakya (fraza, sentencja) często praktykowana na zakończenie wspomnianych kontempalacji.
Foto: Nava Nathas – Dziewięciu Mistrzów Nathów Linii Przekazu
Kilka cytatów z książki Nisargadatta Maharaj „Spotkania z Mędrcem” – oczywiście w amerykańskim opracowaniu przekazywanych nauk – czyli błąd kardynalny już w pierwszym zdaniu. Amerykańskie „Jestem tym, czym jestem” (I Am That I Am) to bowiem cytat z katolickiej Bilii, a nie nauka Nisargadatta Maharaj…
– Jestem tym, czym jestem.
– Świat jest dla ciebie tym, czym uważasz, że sam jesteś.
– Zacznij od zobaczenia, że świat jest w tobie, a nie ty w świecie.
– Cały świat nie jest niczym innym jak odbiciem ciebie samego i przestań szukać błędu w odbiciu.
– Nie możesz zmienić świata, zanim nie zmienisz siebie.
– Wszystkie problemy pochodzą z umysłu. Przypomnij sobie, że nie jesteś umysłem, a jego problemy nie są twoimi. Problem ludzkości tkwi w błędnym używaniu umysłu.
– Nie ma potrzeb, są tylko pragnienia.
– Pragnienie — to po prostu zafiksowanie umysłu na jakiejś idei. Wydobądź umysł z tej koleiny poprzez odmówienie pragnienia uwagi.
– Czymkolwiek będzie pragnienie czy lęk, nie zatrzymuj się na nim.
– Istnieją odmienności, ale nie ma przeciwieństw. Ludzie są różni, ale nie są oddzieleni.
– Być przytomnym, to być obudzonym. Bądź przytomny w sposób przemyślany i świadomy, rozszerzaj i pogłębiaj obszar przytomności.
– Jestem poza umysłem z jego wszelkimi stanami i uwarunkowaniami. Jestem czystą świadomością.
– Od niczego nie czuję się odrębny, a więc jestem wszystkim. Nie ma we mnie nic osobistego.
– Istnieje tylko jedna medytacja: odmowa ulegania myślom. Wolność od myśli jest sama w sobie medytacją.
– Miłość jest wolą dzielenia swego szczęścia ze wszystkimi. Bycie szczęśliwym, czynienie szczęśliwym — oto jest rytm miłości.
– Gdybyś tylko potrafił trwać w spokoju, oczyszczony z pamięci i oczekiwań, byłbyś w stanie rozpoznać piękny wzór, w jaki układają się zdarzenia. To twój głupi niepokój powoduje chaos.
– Nieoczekiwane musi się zdarzyć, podczas gdy przewidywane może nigdy nie nastąpić.
– Zdarzają się momenty, w których człowiek czuje się pusty i zniechęcony. Takie momenty są bardzo pożądane, gdyż oznaczają, że dusza podniosła kotwicę i żegluje ku odległym obszarom. To jest zawieszenie: gdy stare odeszło, a nowe jeszcze nie przyszło.
– W cokolwiek wchodzisz, idź ponad.
– Cierpienie wynika wyłącznie z lgnięcia lub awersji, jest oznaką naszej niechęci do ruchu, do płynięcia wraz z życiem.
– Pamięć jest cząstkowa, niepewna i szybko zanikająca. Nie tłumaczy ona silnego, przenikającego naszą świadomość poczucia tożsamości, poczucia „jestem”.
– Nie jesteś tym, za kogo się uważasz. Twój obraz samego siebie jest utworzony ze wspomnień i często jest przypadkowy. Nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz osobą.
– Absolutną prawdą jest tylko poczucie „jestem”.
– Nie możesz kontrolować tego, czego nie znasz. Z drugiej strony, wiedza daje moc.
– Aby kontrolować siebie, poznaj siebie.
– Znikąd nie przybyłeś i donikąd się nie udajesz. Jesteś bezczasowym istnieniem i świadomością.
– Boisz się tego, czym jesteś. Twoim przeznaczeniem jest całość. Ale ty się boisz stracić swą tożsamość.
– U korzenia świadomości leży pragnienie, popęd ku doznawaniu.
– Ból i przyjemność są grzbietami i dolinami fali na oceanie szczęśliwości. Najwyższa pełnia jest w głębi.
– Wyobrażając sobie, że urodziłeś się taki-a-nie-inny, stajesz się niewolnikiem takiego-a-nie-innego.
– Istotą niewolnictwa jest wyobrażenie, że jest się procesem, że się ma przeszłość i przyszłość, że się ma historię. W rzeczywistości nie mamy historii, nie jesteśmy procesem, nie rozwijamy się i nie upadamy.
– W jaki sposób pojawia się osobowość? Poprzez pamięć. Poprzez utożsamienie teraźniejszości z przeszłością i rzutowanie jej w przyszłość. Myśl o sobie jako o czymś chwilowym, nie posiadającym ani przeszłości ani przyszłości, a twa osobowość się rozpłynie.
– Pracuj, a wszechświat będzie pracować razem z tobą.
– Jesteś zaledwie jednym z ogniw w długim łańcuchu przyczyn.
– Ty wiesz, że świat istnieje, ale czy świat wie coś o tobie? Wszelka wiedza pochodzi od ciebie, podobnie jak wszelkie istnienie i wszelka radość. Ujrzyj, że jesteś wiecznym źródłem i przyjmij wszystko jako swoje własne. Taka akceptacja jest prawdziwą miłością.
– Umysł, czerpiąc z zasobu wspomnień, zaczyna snuć wyobrażenia i wypełnia przestrzeń przedmiotami, a czas — wydarzeniami.
– To pragnienia i lęki czynią umysł niespokojnym. Gdy jest wolny od wszelkich negatywnych emocji — jest cichy.
– Nic w naturze nie trwa; wszystko pulsuje, pojawia się i znika. Zasadę stanowi rytm, okresowość, harmonijne następowanie po sobie przeciwieństw.
– Żadna ambicja nie jest duchowa. Wszystkie ambicje pracują dla ja. Jeśli chcesz dokonać faktycznego postępu, musisz porzucić wszelkie myśli o osobistych osiągnięciach.
– Nie wiedzieć i nie wiedzieć, że się nie wie, to przyczyna niekończącego się cierpienia.
– Cierpisz zawsze z powodu fałszu — fałszywych pragnień i lęków, fałszywych wartości i idei, fałszywych związków między ludźmi. Porzuć fałsz, a uwolnisz się od bólu.
(Fragmenty z wykładów Swami Paramahansa Lalitamohan Babaji o zakonie Natha Sampradaya i jego znanych Mistrzach Duchowych)
Dodaj komentarz