O praktyce jogi i tantry w warunkach cywilizacji zachodniej

Opublikowano

w kategorii

Podczas praktykowania jogi w warunkach zachodniej cywilizacji europejskiej, adepci, nawet wysokiej kwalifikacji, często mieszają różne plany egzystencji. Uprawiają jogę bez jednolitego podłoża, którym jest Atman – Wyższy Umysł, Wyższa Jaźń (Ati-Manas). Ich usiłowania, aby rozpoznać siebie i świat, są często chaotyczne, nic dziwnego więc, że – zamiast świadomości, ćittam – panuje w nich chaos i pomieszanie, a w związku z tym częstsze niż na Wschodzie obserwujemy upadku lub zablokowanie się na rozwój duchowy. Cóż się dziwić, kiedy jogiczne oryginalne testy sprawdzające poziom umiejętności kandydatów na instruktorów jogi są na Zachodzie prawie nieznane, a do tego nawet takie testy złożone z bardzo łatwych ćwiczeń europejczycy i amerykanie zwykle nie są w stanie zaliczyć pozytywnie.

Maharyszi Jadźńawalkja

Hatha Jogi, tak uważa się na Wschodzie nie można uważać za samodzielną formę jogi, gdyż rozwój ducha zmienia ją w Radźa Jogę. Niemożliwe jest wymienienie kogokolwiek, kto osiągnął sukces wyłącznie dzięki Hatha Jodze, zawsze trzeba pamiętać, że z czasem przechodzi się do praktyki królewskiej ścieżki. Poza tym w świecie ciemności i uprzedzeń osiągnięcia Hatha Jogi mogą nawet przynieść szkodę, wzmacniając ciało astralne. Fakirzy mogą przystosować się do tego świata ciemności i nieświadomie osłabić rozwój myśli. Nawet osoba siedząca cicho i kontemplująca może osiągnąć dalej, ponieważ myśl jest radżą wszystkiego, co istnieje. Piękno rodzi się poprzez błyskawicę myśli. Zaprawdę, płonąca Bhakti może rozpalić myślami nowe światy. A krok Dźńani będzie jedynie uśmiechem Radźa-Bhakti. Dlatego Hatha i Dźńana nie są oryginalne i są niewystarczające. Który mędrzec mądrości nie byłby panem miłości?

Każdy ma w sobie jakiś rodzaj jogi, nawet jeśli jest to jedynie elementarny etap lub w zniekształconej formie. Ludzi można klasyfikować nie tylko według żywiołów, ale także według jogi. Często u hipokrytów można znaleźć wypaczenie Bhakti Jogi; u apodyktycznego sportowca Hatha Jogę; u zelotów Radża Jogę; a u fanatyków bigotów Dźńana Jogę. Ale co może równać się ze szczytami prawdziwej jogi, która łączy ziemską świadomość z kosmicznym pulsem? Czy można sobie wyobrazić cokolwiek, co mogłoby zastąpić podstawowe dążenie wcielonego ducha? Coś, co mogłoby nasycić zrozumienie astralne; coś, co wyjaśniłoby cel istnienia ludzkości? To studiowanie Agni Jogi przybliża nas do odległych światów.

Utalentowany łucznik, nawet w epoce broni palnej, jest nadal utalentowanym strzelcem wyborowym. Podobnie z jogami. Z wyjątkiem hatha jogi, wszystkie jogi są piękne w wykonaniu. Nierozsądnym byłoby lekceważenie któregokolwiek z nich. Należy jedynie mówić o tym, co lepiej odnosi się do obecnego etapu ewolucji. Czyż potężna wola, która wzmacnia stare uprzedzenia, nie jest prawdziwym horrorem? Ile energii trzeba będzie wydać na tych neookultystów, aby przeciwstawić się szkodom powodowanym przez ich zepsutą duchowość! Naśladowcy Hatha Joginów są z nich najmniej szkodliwi. Wiemy, jak podczas napięcia niektórych ośrodków można zaobserwować skurcz mięśni i odwrotnie, skurcz mięśni może powodować silne uczucie w ośrodkach. Jeśli do tej idei podejdzie się wyłącznie intelektem, może ona doprowadzić do hatha jogi; lecz szlachetna, prosta wiedza zawsze skieruje człowieka w górę.

Kiedy Maharyszi Jadźńawalkja porzucał swój stan pana domu, gospodarza, by resztę życia spędzić w lesie (w puszczy) jako pustelnik czy eremita, sannjasin, wezwał swoje dwie małżonki. Maitreji – powiedział Jadźńawalkja – pragnę teraz porzucić ten stan, chcę przeto uczynić podział między tobą a Katjajani. – Maitreji odrzekła: – Gdyby, o panie, cała ta ziemia z całym bogactwem należała do mnie, czy przez to stałabym się nieśmiertelna? – Nie – rzekł Jadźńawalkja – Twoje życie byłoby takie jak ludzi zamożnych, lecz nie możesz spodziewać się nieśmiertelności przez bogactwo. I odrzekła Maitreji: – Co mam z tego, jeśli nie stanę się przez to nieśmiertelna? Podziel się ze mną, o mężu, wiedzą, która posiadasz! Jadźńawalkja rzekł: – Miłą, nam zaiste byłaś i miłe słowa mówisz. Pójdź, usiądź, objaśnię ci to, a Ty zaś uważaj na to, co powiem.

I zaczął: Zaiste, nie dla małżonka małżonek jest miłowany, lecz ze względu na Atmana małżonek jest miłowany. Zaprawdę, nie dla małżonki małżonkę się miłuje, lecz ze względu na Atmana małżonka jest miłowana. (…)

Gdzie istnieje dwoistość, tam jeden drugiego widzi, tam jeden drugiego czuje, tam jeden drugiego słyszy, tam jeden do drugiego mówi, tam jeden o drugim myśli, tam jeden drugiego poznaje. Jednakże, jeśli wszystko staje się Atmanem, Wyższą Jaźnią, jakże miałby kogoś widzieć, jakże miałby kogoś poczuć, jakże miałby kogoś usłyszeć, jakże miałby kogoś poznać? Jakże miałby to poznać, dzięki czemu to wszystko poznaje? Jakże miałby poznać poznającego? Teraz posiadłaś naukę, Maitreji. To, zaiste, wystarczy do nieśmiertelności. Tak rzekł Jadźńawalkja i oddalił się stamtąd…

Podczas praktykowania jogi w warunkach zachodniej cywilizacji europejskiej, adepci, nawet wysokiej kwalifikacji, mieszają różne plany egzystencji, które nie powinny być mieszane, miksowane ze sobą. Uprawiają jogę bez jednolitego podłoża, którym jest Atman, Wyższy Umysł, Ati-Manas. Ich usiłowania, aby rozpoznać siebie i świat, są chaotyczne, nic dziwnego więc, że – zamiast świadomości – panuje w nich chaos i pomieszanie, a w związku z tym częstsze niż na Wschodzie obserwujemy upadku lub zablokowanie się na rozwój duchowy.

Naturalny rozwój ciała i umysłu zawiera złoże karmiczne zarówno ogólnoludzkie (karman społeczny, grupowy) jak i osobnicze (karman indywidualny). Lęk egzystencjalny i obawy o status materialny są zarówno powszechne, jak i mają u każdego odcień indywidualnej troski o byt oraz rozmaitych zmartwień. Dotyczy to hormonów, zakładania rodziny, rozmnażania, przyjemności itd. w procesach naturalnych. Praktyka jogiczna jest procesem supranaturalnym: tu już karman nie wystarcza, konieczny jest wyższy poziom Jogamudry zwany Dharmą, a najlepiej Sanatana Dharma, Przedwieczna, Starożytna Dharma.

Generalnie, dla zwyczajnego człowieka Karman jest jego przeznaczeniem, wyznacznikiem losu. Przeznaczeniem jogina natomiast jest Dharma i tak zwany „Na śukla na kryszna karman” (karma ani jasna ani ciemna). Adept, który tego nie rozumie i zachowuje się raz zgodnie z Karmą, z Karmanem, a to znowu zgodnie z Dharmą, jest jak człowiek nagi w kaktusach czy potocznie malinach, jak harcerz w malinach. W praktyce jogicznej, a w tantrycznej tym bardziej, konieczna jest hierarchia, hierarchia wartości i celów. U zwyczajnego człowieka hierarchię ustalają potrzeby: wyznacza on swoje cele w zależności od potrzeb. U praktyka jogi, adepta tantry, hierarchię ustala cel: wyznacza on odpowiednie miejsce swoim potrzebom w zależności od celu.

Niestety, w życiu konkretnym obserwujemy, że praktykujący jogę mają blade pojęcie o hierarchii i nie potrafią przyporządkować swoich potrzeb – w praktyce codziennej – celowi praktyki. Raz zdają sie być w siódmym niebie anandamajakośa, to znów zaczynają się martwić, że jeszcze nie mają stałej pracy, rodziny, dzieci i zapewnionej na starość emerytury. Miotają się od materii do energii subtelnych, skaczą po tattwach (żywiołach i zasadach) jak zając po kapuście, mylą energie ida z pingalą, pingala z suszumną, tantrę lewej ręki z onanizmem duchowym (masturbacjami z astralnymi bytami i wytworami jak Tulpa). Zapominają, że praktyka jogi nie zmierza do urządzenia się na Ziemi i że w ogóle nie zmierza do urządzenia się gdziekolwiek, jeśli o niższe światy chodzi. Kochają swoje ciało fizyczne do obłędu i, zamiast zatopić się z ciałem w oceanie świadomości, topią to ciało w swoich lękach i frustracjach oraz oczekiwaniach. Ich ufność do Atmana, Wyższej Jaźni, Wyższego Umysłu, jest deklaratywna, zaś w codziennym życiu, a także w kosmogonicznym wymiarze ćwiczeń jogicznych nie mają do Niego zaufania.

Dodatkowym problemem na Zachodzie jest to, że praktykę jogiczną, sadhanę, abhajasę, a nawet sannjasę podejmują osoby przeciętne lub nawet zepsute, z nizin społecznych, z podupadłych materialnie, moralnie i kulturowo rodzin, w których głównym zajęciem była, i pozostaje w nawyku, walka o przetrwanie oraz taplanie się w szkodliwych nałogach. Osoby te nie znają hierarchii bytów subtelnych, nie słyszały nawet dobrze o hierarchii aniołów i archaniołów w mistyce chrześcijańskiej ani kabalistycznej, a kiedy zaczynają poznawać, to co chwilę na pierwszy plan wyrywa się ta sama walka o przetrwanie i o zaspokajanie nałogów, którą nasączona została ich dusza w siedlisku rodzinnym i otoczeniu szkolnym czy pracowniczym. Tymczasem, praktykowanie jogi poza hierarchią tattwiczną (żywiołów i zasad) prowadzi do chaosu poznawczego i demonokracji energetycznej (do zdemonienia oraz do ciemnej przemiany, którą potem poznajemy po nawrotach do nałogów, pijaństwa, ćpuństwa, tatuażów).

Następnym problemem w praktyce jogi jest stosowanie fizjologii mistycznej do zaspokajania prymitywnych potrzeb prokreacyjnych. Akurat z tymi sprawami życie spokojnie sobie poradzi bez wyspecjalizowanych praktyk jogicznych, po prostu mocą swojej natury, a używanie do tego jogi czy tantry to tak samo jak używanie helikoptera aby udać się do pracy na sąsiednia ulicę. Joga jest specyficznym ukierunkowaniem energii ku uwolnieniu w stanie kaiwaljadarśanam (w stanie wizji zbawienia, wyzwolenia). W praktyce jogicznej budzone są moce, siddhi, które łączą się na wszystkich poziomach bytu. Między tymi poziomami istnieje ciągłość duchowa i mistyczna. Kosmos w koncepcji tantrycznej jest wielką siecią mocy mistycznych i magicznych, cudownych zdarzeń nadprzyrodzonych. Właśnie na tym polega tantra oraz tantra joga, że siły te mogą być obudzone i uporządkowane w ciele ludzkim za pomocą technik fizjologii mistycznej, za pomocą praktyk mistyczno-ascetycznych.

Śri Yajnavalkya Maharishi

Od momentu inicjacji jogicznej, otrzymania Śaktipatam, Dikszanu, ciało psychofizyczne adepta staje się przewodnikiem informacji transcendentalnej oraz kosmicznej, zaś jego istnienie ziemskie jest już tylko realizacją tego zadania życiowego, spełnianiem kosmicznych, a nawet boskich dążeń Duszy, Atmana. Jego życie osobiste musi być zgodne z tym kierunkiem przeznaczenia jaki wyłania się z Duszy/Jaźni w głębi Serca i jaki spływa z lotosów ponad głową do wnętrza. Ananda Marga, Ścieżka Szczęśliwości czy Błogości adepta jogicznego nie jest już tylko jego osobistą sprawą. Jeśli praktykujący jogę chce godzić przeciętne pragnienia hormonalnej satysfakcji z wyższym poziomem przewodzenia energii duchowych czy profetycznych, to musi podejść do tego zgodnie z prawem Karmana. Specjalne techniki odczytu astrologicznego pozwalają rozeznań z wielką skutecznością czy dane osoby spotykają się z powodów karmicznych i w jakich aspektach powinny budować swoje życie i ścieżkę życiową budować razem.

Termin mudra ma mnóstwo znaczeń (pieczęć, gest, ułożenie palców etc.), wśród nich zawsze jedno wydaje się być intymne i kojarzyć z połączeniem łona. W praktyce tantrycznej mudra ma wiele interpretacji, z których najczęstszym jest realizacja określonych stanów świadomości przez hieratyczne gesty i pozycje ciała, ściślej mówiąc, przez rezonans odczuwany w głębszych warstwach istoty ludzkiej z powodu szczegółowego ustawienia ciała i posadowienia psychiki. W hathajodze bandhy oraz mudry określają pozycję ciała, podczas których uprawia się pranajamę (kontrolowanie energii życiowej) i koncentrację (dharanę) w celu unieruchomienia nasienia. Należy jednak zawsze pamiętać, że sadhanę tantryczną uprawia się w systemie liturgicznym praktyki, do którego należą zarówno obrazy bóstw, jak gesty i dźwięki.

W tantryzmie, w jego dziale nauk znanym jako maithuna tantra, praktyka ezoteryczna dla małżeństw, dla par męsko-damskich, Mudra jest nazwą partnerki rytuału duchowego zjednoczenia w akcie intymnym. Przypomnijmy, że Mudra, dosłownie pieczęć, znaczy także macica, łono. Prawdziwym sensem zjednoczenia erotycznego w rytuale tantrycznym jest unieruchomienie boddhiczitty. Bandha i Mudra w hathajodze są pozycjami ciała, przy pomocy których kontroluje się mięśnie i nerwy okolicy genitaliów, a ta kontrola wiąże się z kontrolą oddechów, z kontrolowaniem prany, energii życiowej. Tak samo uzyskuje się opanowanie nasienia, jak i opanowanie oddechów, można je zatem zatrzymać, unieruchomić w ten sposób, jak zatrzymuje się oddech podczas kumbhakam. Unieruchomienie nasienia przez pranajamę wiąże się z podobnym unieruchomieniem stanów przeżyć świadomościowych. Miłość mistyczna może odrzucać wartości społeczne i moralne, ale nie może negować (a już tym bardziej występować przeciw) więzi mistycznej, wypracowanej w praktyce jogi czy tantry w konkretnej relacji świątynnej.

Jeśli adept nie rozumie energetycznego kodeksu drogowego, to wyrusza w przepaść działań bezcelowych, pozbawionych perspektywy, a potem zaczyna się miotać i będzie upadać w ciemnej przemiania wiodącej w dół, ku upadkowi duszy w mroczniejsze stany. Warto więc zastanowić się: co dzieje się z adeptami, którzy spekulują więzią energetyczną głównej linii przesyłowej? A co się dzieje z adeptami, którzy dokonują kradzieży dóbr energetycznych poprzez wampiryzowanie? No i co się dzieje z adeptami, którzy wspomagająs takie czynności innych osób? Prosta praktyka oglądania ciała eterycznego, jego jasności i przeźroczystości oraz stanu kanałów energetycznych (nadis) pozwala wstępnie rozeznać się, co do jakości praktyki jogi. Powiedzmy sobie, że na Zachodzie nawet tak zwani nauczyciele jogi z długoletnim stażem nie wyglądają za dobrze, a stan ich ciał energetycznych, linga-śarira, codziennej aury i kanałów energetycznych zostawia wiele do życzenia i często trafiają się przypadki całkowicie żałosne, chociaż dobrze wygimnastykowane.

O skutkowaniu karmicznym mówi Yajnavalkyasmrti, a to bardzo ważne kwestie. Odpowiedź na te pytania pomaga zrozumieć różnicę pomiędzy Karmą, a Dharmą. Odpowiedźi na te pytania pomagają też zrozumieć czym jest mudra jako gest. Stara zasada jogiczna głosi: wykonałeś gest, zrobiłeś mudrę – będziesz musieć mu sprostać. Patańdźali wspomina o czterech rodzajach karmana, o kryszna karmanie, ciemnej karmie, o ciemno-jasnej karmie, a także o jasnej karmie, potocznie o złej, mieszanej ciemno-jasnej oraz o dobrej karmie. Karma jogiczna to karma ani jasna ani ciemna, i to jest karman dhamiczny, trudniejszy do osądu i oceny, nawet w ramach Vivekam – rozeznawania, oceniania i osądzania jako lekcji do praktykowania w jodze. Nie ma bowiem jogi bez praktyki Vivekam – osądzania, oceniania, rozeznawania, odróżniania. Praktykuje się Vivekam w odniesieniu do trzech linii rozwoju jaźni/duszy człowieczej: od fałszu do prawdy, od ciemności do światła duchowego oraz od śmierci do nieśmiertelności. Prostowanie człowieka zawsze zaczyna się od prostowania jego poglądów, usuwania błędnych myśli, oczyszczania z fałszu i błędnych idei.

W miarę jak przetrząsamy teksty źródłowe i nauki dawnych mistrzów, staje się dla nas jasne, że asany rzadko – o ile w ogóle – stanowiły zasadniczą część indyjskiej tradycji jogi. Znane i ćwiczone dziś szaleńczo na zachodzie pozycje często pojawiały się w różnych systemach jogi (przede wszystkim w hathajogi) zaledwie wśród praktyk pomocniczych, nie były jednak elementem dominującym praktyki jogi, a raczej czymś podrzędnym względem innych praktyk, takich jak chociażby pranajama (pomnażanie energii życiowej przy pomocy oddechu, oddychanie praniczne), dharana (skupienie lub umiejscowienie zdolności umysłowej), czy nada (dźwięk wewnętrzny), a ich najważniejszym celem nie było wcale zdrowie i dobra kondycja, a poznanie Jaźni, Duszy, poznanie i urzeczywistnienie Atmana, Wyższej Jaźni.

Joga, prawdziwa joga zaczęła zyskiwać popularność na Zachodzie pod koniec XIX wieku. Pierwsza fala joginów-ekspertów, ze Swamim Vivekanandą na czele, w dużej mierze ignorowała asany, skupiając się zamiast tego na pranajamie, medytacji i pozytywnym myśleniu. Vivekananda, wykształcony w Anglii, wylądował w Ameryce w 1893 r., gdzie odniósł natychmiastowy sukces wśród śmietanki towarzyskiej Wschodniego Wybrzeża. Czasem uczył on jakichś pozycji, głownie tych do siedzenia w medytacji, jednak publicznie odrzucał gimnastykopodobną fizykalną hathajogę jako taką, w szczególności zaś udziwniane cyrkowo asany czy może raczej pseudoasany, w istocie sztuczki fakirskie i cyrkowe. Filozoficzne i ezoteryczne ramy starożytnej hathajogi oraz całej śiwaickiej tradycji jogicznej, a także status asan jako pozycji przeznaczonych do medytacji i pranajamy, zostały w drugiej połowie XX wieku odstawione na boczny tor i zastąpione systemami pseudojicznymi, w których na pierwszy plan wysuwają się fizyczny ruch, zdrowie, dobra kondycja ciała, płaski brzuszek i mentalne oraz światopoglądowe rozterki współczesnego zachodniego świata i jego skrzywień.

Podstawy, na których powinna opierać się autentyczna praktyka jogi – Patańdźali, Upaniszady, Wedy – rozsypują w proch zachodnie koszmarne wymysły jakie pojawiają się pod szyldem joga, w miarę jak odkrywamy, że prawdziwa historia „tradycji jogi” różni się od tego, czego uczy się w zachodnich tak zwanych szkołach i stylach jogi, które w zasadzie całkiem już odleciały jak głupiec w zacpaniu od rzeczywistości czyli od prawdziwej praktyki jogi w duchu wedyjskim, w duchu Upaniszad. Postrzeganie jogi jako wiekowego, rozłożystego drzewa o wielu korzeniach i gałęziach jest konieczne, i nie jest zdradą autentycznej „tradycji”, ale też nie zachęca do bezkrytycznej akceptacji wszystkiego, co współcześnie nazywa się „jogą”, nawet w najbardziej absurdalnych wydaniach. Takie podejście może skłonić ludzi do bliższego przyjrzenia się praktyce i przekonaniom na temat jogi, aby zobaczyć je w relacji zarówno do własnej przeszłości, jak i do wielowiekowego dziedzictwa tradycji jogi, gdzie nie ma zajęć jogi, nie ma sadhany czyli praktyki bez recytowania sylaby om czy medytacji. Podejście badania drzewa jogi może pomóc nam w sprawnym poruszaniu się po współczesnym – nieraz wprawiającym w konsternację – targowisku jogi czy raczej zamerykanizowanej szkodliwie pseudojogi oraz wszelakiego jarmarcznego jogooszustwa.

W swoim najlepszym wydaniu współczesne duchowe rozważania nad jogą są wyrazem pilnie dziś poszukiwanej wartości, jaką jest viveka („zdolność rozróżniania” lub „prawidłowy osąd”), co jest praktyką jogi. Zrozumienie historii jogi i jej splątanych prastarych korzeni zbliża nas do prawdziwego, wyraźnego oglądu rzeczy, co jeszcze może jest jogą, a co już na pewno nie jest jogą.

+ Ryszi Jadźńawalkja (Yajnavalkya) to postać mistrza jogi i ajurwedy datowana na przynajmniej VIII wiek pred erą chrześcijańską.

(Fragmenty wykładów z nauczania Śri Guru Swamy Lalitamohan-Dźi G.K.)

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *