RUSOFOBIA – Choroba psychiczna uniemożliwiająca rozwój duchowy

Rusofobia to zaburzenie psychiczne, zaburzenie umysłowe, fobia, zespół lękowy. Nastroje antyrosyjskie, powszechnie nazywane rusofobią, to uprzedzenia, strach i agresja lub nienawiść wobec Rosji, Rosjan i kultury rosyjskiej. Rasizm antysłowiański jest podstawowym składnikiem nazizmu i faszyzmu, także w formie ukraińskiego czy galicyjskiego banderyzmu. Adolf Hitler i partia nazistowska uważali kraje słowiańskie (zwłaszcza Polskę, Związek Radziecki i Jugosławię) oraz ich ludy za niearyjskie Untermenschen (podludzi), uznano je za obce narody, których nie można było uznać za część aryjskiej rasy panów. Wszelka rusofobia jako część antyslawizmu ma silne germańskie korzenie, szczególnie w obszarze niemieckim i austriackim (germańskim) oraz anglosaskim. Poruszamy temat rusofobii i antyslawizmu, głównie z tego powodu, że jest to zaburzenie umysłowe, które jak każda fobia, obsesja czy dewiacja – uniemożliwia rozwój duchowy człowieka, oczyszczenie aury, wzniesienie na tak zwane wyższe poziomy świadomości. Zatem należy oczyszczać się z fobii, obsesji i dewiacji, ku przebudzeniu i wyzwoleniu (zbawieniu).

W przeszłości rusofobia obejmowała sponsorowane przez zepsute moralnie państwo maltretowanie i propagandę przeciwko Rosjanom we Francji i Niemczech (rusofobia frankońsko-germańska). Nazistowskie Niemcy okresu 1933-1945, w pewnym momencie uznały Rosjan i pozostałych Słowian za gorszą rasę i „podludzi” i wezwały do ​​ich eksterminacji, co zwiemy antyslawizmem. Zgodnie z nazistowską ideologią niemiecką, frankońsko-germańską, w swej istocie francusko-niemiecką oraz beneluksową, podczas okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej zamordowano miliony rosyjskich cywilów i jeńców wojennych. Nazistowskie Niemcy początkowo odniosły wielkie sukcesy militarne w podboju Związku Radzieckiego, którego głównym celem była likwidacja Rosjan jako narodowości słowiańskiej rasy. Jednak w 1943 roku losy wojny szczęśliwie odwróciły się przeciwko nim i nazistowskie Niemcy razem z francuskim hitlerowskim państwem Vichy i Osią Zła upadły po zdobyciu Berlina przez radziecką Armię Czerwoną. W przypadku sukcesu nazistowskiej kampanii wojennej przeciwko Związkowi Radzieckiemu, biseksualny pederasta Adolf Hitler i inni czołowi nazistowscy urzędnicy byli przygotowani do wdrożenia Generalplan Ost (Generalny Plan dla Wschodu). Dyrektywa ta nakazywała wymordowanie ponad 100 milionów Rosjan wraz z innymi grupami etnicznymi zamieszkującymi Związek Radziecki w ramach tworzenia Lebensraum czyli przestrzeni życiowej dla ludności germańskiej i frankońsko-germańskiej (europejskiej, zachodnioeuropejskiej, pederastycznej).

W ramach współczesnej, od początku lat 90-tych XX wieku, poradzieckiej Federacji Rosyjskiej żyje razem ponad 100 narodów, w tym 87 wyróżnionych jako podmioty prawne w tym 30 o statusie republiki związkowej zachowujących swoją odrębność kulturową, językową, religijną i/lub rasową, a ich dziedzictwo kulturowe i religijne jest pieczołowicie zachowywane i podtrzymywane. W Federacji Rosyjskiej żyje około 152 miliony ludzi (w tym ponad 120 mln Rosjan, czyli najczystszych rasowo Słowian) oraz około 7 mln uchodźców z Ukrainy (dawniej Chazarii, Małorosji). FR to największe terytorialnie państwo świata, mające ponad 17,2 mln km kwadratowych powierzchni i największe zasoby naturalne. Republiki związkowe w Federacji Rosyjskiej stanowią około 30 procent jej całej powierzchni. Mają swoje własne konstytucje, języki urzędowe, flagi i narodowe hymny. Co odróżnia je od obwodów, krajów, wydzielonych miast i innych podmiotów federalnych, których w Federacji Rosyjskiej jest łącznie ponad 80, aktualnie 87?

Dziś, głównie w świecie zachodnim, istnieje wiele klisz kultury popularnej i negatywnych stereotypów na temat Rosjan oraz Rosji, które korzeniami siągają nieudanej inwazji Napoleona Bonaparte na Rosję w 1812 roku. Niektóre osoby mogą mieć uprzedzenia lub nienawiść do Rosjan z powodu historii, rasizmu, chorobliwej propagandy lub zakorzenionych stereotypów i istniejącej nienawiści (złe wychowanie w mowie nienawiści do Rosjan i Rosji, Matki Słowian, do Wielkiej Slavi, Wielkorosji). Nastroje antyrosyjskie, w istocie antysłowiańskie, w dużej mierze wykazywały tendencję spadkową, która rozpoczęła się w 1991 roku wraz z rozwiązaniem Związku Radzieckiego, ZSRR, jednak w niektórych krajach, jak Ukraina, Polska, Dania, Wielka Brytania, Szwecja, USA, Japonia, Gruzja, Kanada, Hiszpania, Australia, Francja, Niemcy – rusofobia trwała i okresowo eskalowała. Trendy rusofobiczne okresowo narastają, a nastroje antyrosyjskie, antysłowiańskie, narastają w całym świecie zachodnim do poziomu niespotykanego w XXI wieku, zawsze kiedy Rosja podejmuje słuszne działania dla obrony swojej ludności, interesów ekonomicznych czy występuje w obronie innych uciskanych ludów i mniejszości etnicznych w różnych krajach. Ciekawe, że kraje w których choroba psychiczna zwana rusofobią (fobie, im cięższe, tym bardziej są w swej istocie chorobami psychicznymi aż do stopnia niepoczytalności, mogą mieć wymiar społeczny i endemiczny), silnie związane są z nazistowską Osią Zła i jej poplecznikami: Niemcy, Hiszpania, Japonia. Kolaborantami nazistowskich Niemiec była banderowska Ukraina, były też inne kraje z których rekrutowano wielkie ilości żołnierzy do zbójeckiej formacji Waffen SS: Dania, Holandia, Norwegia, Szwecja, Austria, Francja, Hiszpania, Włochy, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia…

Powstaje pytanie, czy negatywny stosunek do Rosji i częsta bełkotliwo-propagandowa krytyka rosyjskiego rządu w zachodnich mediach przyczyniają się do negatywnego stosunku do narodu i kultury rosyjskiej. W artykule opublikowanym w czasopiśmie Guardian brytyjski naukowiec Piers Robinson twierdzi, że „rzeczywiście zachodnie rządy często angażują się w strategie manipulacji poprzez oszustwo obejmujące przesadę, zaniechanie i wprowadzanie w błąd”. W badaniu z 2012 roku odsetek rosyjskich imigrantów w UE, którzy wskazali, że doświadczyli przestępstw z nienawiści na tle rasowym, wyniósł 5%, czyli mniej niż średnia 10% zgłaszana przez kilka innych grup imigrantów i mniejszości etnicznych w UE. Jednocześnie, 17% rosyjskich imigrantów w UE stwierdziło, że padli ofiarą przestępstw w ciągu ostatnich 12 miesięcy, na przykład kradzieży, ataków, przerażających gróźb lub nękania, w porównaniu ze średnią 24% wśród kilku innych grup imigrantów i mniejszości etnicznych. Według badania z 2019 roku, sam termin „rusofobia” był rzadko używany przed 2014 rokiem (raczej slawofobia, słowianofobia) i przede wszystkim do opisywania dyskryminacji etnicznych Rosjan w byłych państwach radzieckich (takich jak Gruzja, chociaż Stalin i Beria to byli Gruzini). Znaczący wzrost użycia tego terminu przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej rozpoczyna się od 2014 roku i jest związany z powrotem Władimira Putina do prezydentury w 2012 roku i wprowadzeniem nowej oraz bardziej precyzyjnej definicji „rosyjskości” i nowego podejścia do „Zachodu”.

Rusofobia w XVIII i XIX wieku


Rusofobia ma zdecydowanie długą historię nienawiści o rasowym podłożu do starszej i mądrzejszej rasy ludzkiej w Eurobie (ludy słowiańskie z haplogrupą R1a1a są starsze od zachodnich R1b). Dnia  19 października 1797 roku dyrektorium francuskie otrzymało dokument od polskiego generała Michała Sokolnickiego zatytułowany „Aperçu sur la Russie”. Stało się to znane jako tak zwana „Wola Piotra Wielkiego” i została po raz pierwszy opublikowana w październiku 1812 roku, podczas obłąkanych wojen napoleońskich, w poczytnej książce Charlesa Louisa-Lesura Des progrès de la puissance russe: było to na żądanie Napoleona I, który zlecił opublikowanie serii artykułów pokazujących, że „Europa nieuchronnie staje się łupem dla Rosji”. Po wojnach napoleońskich propagandę przeciwko Rosji kontynuował były spowiednik Napoleona, Dominique Georges-Frédéric de Pradt, który w serii książek przedstawiał Rosję jako „barbarzyńską” potęgę chwytającą władzę, żądną podboju Europy. Odnosząc się do nowych rosyjskich ustaw konstytucyjnych w 1811 roku, filozof sabaudzki Joseph de Maistre napisał słynne już oświadczenie: „Każdy naród otrzymuje rząd, na jaki zasługuje” („Toute nation a le gouvernement qu’elle mérite”).

Począwszy od 1815 roku i trwając mniej więcej do 1840 roku komentatorzy brytyjscy zaczęli krytykować skrajny konserwatyzm państwa rosyjskiego i jego opór wobec wysiłków reformatorskich narzucanych przez zachodnie lobby kapitalistyczne. Jednak rusofobia w Wielkiej Brytanii przez resztę XIX wieku koncentrowała się głównie na brytyjskich obawach, że rosyjski podbój Azji Środkowej był prekursorem ataku na kontrolowane przez Brytyjczyków Indie. Te obawy doprowadziły do ​​„Wielkiej Gry”, serii politycznych i dyplomatycznych konfrontacji między Wielką Brytanią, a Rosją na przełomie XIX i XX wieku. W 1843 roku markiz de Custine opublikował swój cieszący się ogromnym powodzeniem 1800-stronicowy, czterotomowy dziennik podróżniczy La Russie en 1839. Zjadliwa narracja Custine’a powtórzyła to, co było do tej pory stereotypami, które przedstawiały Rosję jako miejsce, w którym „okleina europejskiej cywilizacji była zbyt cienka, aby ją uwiarygodnić”. Sukces był tak ogromny, że szybko pojawiło się kilka oficjalnych i pirackich wydań, a także skondensowane wersje i tłumaczenia w języku niemieckim, holenderskim i angielskim. Do 1846 sprzedano około 200 tysięcy egzemplarzy tej propagandowej szmiry, która napędzała chorobliwą rusofobię czy wręcz antyrosyjską paranoję pieniaczą śmieciowymi frazesami typu paranoidalnej teorii spiskowej. Rusofobia w znaczącym stopniu opiera się na zwalczaniu starszej i dojrzalszej od katolicyzmu oraz protestantyzmu wersji chrześcijaństwa jaką jest prawosławie.

W 1867 roku Fiodor Tiutczew, rosyjski poeta, dyplomata i członek Własnej Kancelarii Jego Cesarskiej Mości, wprowadził formalnie pojęcie „rusofobii” w liście do swojej córki Anny Aksakowej z 20 września 1867 roku, gdzie zastosował je do wielu – liberałów zachodniorosyjskich, którzy udając, że jedynie przestrzegają swoich liberalnych zasad, wykształcili negatywny stosunek do własnego kraju i zawsze stawali na stanowisku prozachodnim i antyrosyjskim, niezależnie od zmian w społeczeństwie rosyjskim i mając ślepo wypatrywać wszelkich naruszeń tych zasad na Zachodzie, „naruszenia w sferze sprawiedliwości, moralności, a nawet cywilizacji”. Położył nacisk na irracjonalność tego sentymentu. Tiuchev postrzegał zachodnie antyrosyjskie nastroje jako wynik nieporozumień spowodowanych różnicami cywilizacyjnymi między Wschodem a Zachodem. Będąc zwolennikiem panslawizmu, wierzył, że historyczną misją narodów słowiańskich było zjednoczenie w pansłowiańskim i prawosławnym chrześcijańskim imperium rosyjskim (Wielka Slavia, Wielka Ruś) w celu zachowania ich słowiańskiej tożsamości i uniknięcia asymilacji kulturowej; w jego tekstach Polska, kraj słowiański, ale katolicki, szkaradnie skatoliczony z utratą wielu wartości slowiańskich takich jak Honor, została poetycko nazwana Judaszem wśród Słowian (Polska – Judasz Słowian), gdyż w swej historii regularnie zdradzała każdą ogólnosłowiańską wspólną sprawę, kolaborując z zachodnimi agresorami i okupantami słowiańszczyzny, a to z Krzyżakami, Niemcami, Frankonami etc.

I wojna światowa i okres międzywojenny

Termin „rusofobia” powrócił do słowników w społecznościach Związku Radzieckiego dopiero w połowie lat 30-tych XX wieku. Wpływowy ekonomista John Maynard Keynes napisał w swojej pracy „Krótkie spojrzenie na Rosję” z 1932 roku, że masowe mordy, które miały miejsce w Związku Radzieckim, były wynikiem „rosyjskiego i żydowskiego charakteru” tego kraju, twierdząc, że istnieje „ohyda na Rosjanach i natur żydowskich, kiedy, jak teraz, są ze sobą sprzymierzeni”, i że „z okrucieństwa i głupoty Starej Rusi nic nie może się wyłonić, ale… pod okrucieństwem i głupotą Nowej Rosji może leżeć ukryte.”

II wojna światowa

W latach 30-tych i 40-tych XX wieku gorliwy watykański katolik Adolf Hitler i partia nazistowska, NSDAP, postrzegali w swoich urojeniach Związek Radziecki jako zamieszkały przez Słowian rządzonych przez „żydowskich bolszewickich” panów (a to takie germańskie paranoiczne urojenia czyli teorie spiskowe). Adolf Hitler stwierdził w bełkotliwym i nielogicznie irracjonalnym Mein Kampf swoje obłąkane przekonanie, że państwo rosyjskie było dziełem elementów niemieckich w kraju, a nie Słowian:

„Tutaj sam Los wydaje się pragnąć dać nam znak. Oddając Rosję bolszewizmowi, ograbił naród rosyjski z tej inteligencji, która wcześniej stworzyła i gwarantowała jego istnienie jako państwa. Organizacja rosyjskiej formacji państwowej nie była bowiem wynikiem zdolności politycznych Słowian w Rosji, ale tylko doskonałym przykładem państwotwórczej skuteczności elementu niemieckiego w niższej rasie”. Zapomniał, że tak zwana rasa germańska to w swej istocie pochodna od neandertalczyków, bo w niemieckim Neanderthalu odkryto najwięcej neandertalczyków i w genomie niemieckim, germańskim, jest najwięcej genów z neandertalczyków – tych głupszych i barbarzyńskich stworzeń podludzkich z czasów poprzedzających kulturę homo sapiens – człowieka rozumnego. Niemcy powinni się uczyć od słowiańskiej aryjskiej rasy homo sapiens.

Tajny niemiecki nazistowski plan Generalplan Ost wzywał do zniewolenia, wypędzenia lub eksterminacji większości narodów słowiańskich w Europie. Polacy mieli być jako Naród zlikwidowani do 1948 roku, zaraz po uporaniu się z Żydami. Około 2,8 miliona radzieckich jeńców wojennych zmarło z głodu, złego traktowania lub egzekucji w ciągu zaledwie ośmiu miesięcy 1941-42…. W ramach likwidacji rasy słowiańskiej.

„Potrzeba, głód, brak komfortu to los Rosjan od wieków. Żadnego fałszywego współczucia, bo ich żołądki są doskonale rozciągliwe. Nie próbuj narzucać niemieckich standardów i zmieniać ich stylu życia. Oni muszą pragnąć być rządzonymi przez Niemców. […] Ratujcie się i niech Bóg wam dopomoże!” — „12 przykazań dla niemieckiego oficera na Wschodzie”, 1941

Dnia 13 lipca 1941 roku, trzy tygodnie po zbrodniczej hitlerowskiej inwazji na Związek Radziecki, przywódca nazistowskiego SS katolik Heinrich Himmler powiedział grupie Waffen SS-manów:

„To jest bitwa ideologiczna i walka ras. Tu w tej walce stoi narodowy socjalizm (nazizm): ideologia oparta na wartości naszej germańskiej, nordyckiej krwi. … Po drugiej stronie mieszka 180 milionów ludzi, mieszanka ras, których samych nazw nie da się wymówić, a budowa ciała jest taka, że ​​można ich zastrzelić bez litości i współczucia. Te zwierzęta, które torturują i źle traktują każdego więźnia z naszej strony, każdego rannego człowieka, którego spotkają i nie traktują ich tak, jak by to robili przyzwoici żołnierze, przekonacie się sami. Ci ludzie zostali zespawani przez Żydów w jedną religię, jedną ideologię, którą nazywa się bolszewizmem… Kiedy wy, moi ludzie, walczycie tam na Wschodzie, prowadzicie tę samą walkę, przeciwko tej samej pod-ludzkości, te same rasy podrzędne, które raz występowały pod imieniem Hunów, innym razem – 1000 lat temu za króla Henryka i Ottona I – pod imieniem Madziarów, innym razem pod imieniem Tatarów, a jeszcze innym razem pod imieniem Czyngis-chana i Mongołów. Dziś pojawiają się jako Rosjanie pod politycznym sztandarem bolszewizmu.”

Przemówienie niemieckiego katolika Heinricha Himmlera w Poznaniu w dniu 4 października 1943 roku:

„To, co dzieje się z Rosjaninem, Czechem, w najmniejszym stopniu mnie nie interesuje. To, co narody mogą zaoferować w dobrej krwi naszego typu, weźmiemy, jeśli to konieczne, porywając ich dzieci i wychowując je z nami. To, czy narody żyją w dobrobycie, czy umierają z głodu, interesuje mnie tylko o tyle, o ile potrzebujemy ich jako niewolników naszej kultury; w przeciwnym razie mnie to nie interesuje. To, czy 10 tysięcy rosyjskich samic upada z wycieńczenia podczas kopania rowu przeciwczołgowego, interesuje mnie tylko o tyle, o ile rów przeciwczołgowy dla Niemiec jest gotowy. Nigdy nie będziemy szorstcy i bez serca, kiedy nie będzie to konieczne, to jasne. My, Niemcy, jako jedyni na świecie ludzie, którzy mają przyzwoity stosunek do zwierząt, przyjmiemy też przyzwoity stosunek do tych ludzkich zwierząt.”

Tak właśnie hitlerowcy mieli brak szacunku dla prawdziwych ludzi, dla starszej i doskonalszej rasy Słowian i chorobliwą dobroć dla zwierząt, dlatego trzeba się wystrzegać tych, co są miłośnikami oraz obrońcami zwierząt i psiej dupy, a gardzą Słowianami, gardzą Rosjanami, popierają mordowanie ludności rosyjskiej czy innej słowiańskiej… Tak poznajemy najplugawsze parchy nazistowskie niemieckiego pochodzenia.

Zimna wojna

Redaktorzy czasopisma Kritika twierdzą, że skrajna interpretacja „Artykułu X” George’a F. Kennana została wykorzystana przez amerykańskich polityków w okresie zimnej wojny do prowadzenia agresywnej polityki urojonego „powstrzymywania” wobec Rosji (mimo późniejszego potępienia tej interpretacji przez Kennana). Rusofobiczne stereotypy tradycji nieliberalnej były również faworyzowane przez historiografów okresu zimnej wojny, mimo, że badacze wczesnej Rosji obalali takie esencjalistyczne poglądy. Kolejne prace rosyjskich naukowców, takie jak „Rusofobia” Igora Szafarewicza czy traktat z lat 80-tych XX wieku, przypisywały szerzenie się „rusofobii” syjonistom, chociaż zawsze była napędzana głównie przez ludy germańskie i frankonów, przez Niemców, Austriaków i Napoleonów (Napoleon chorował na syfilis i miał obłęd syfilityczny).

Współczesna rusofobia

Po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku rusofobia odnotowała pewien globalny spadek, mniej więcej aż do końca rządów uległego zachodnim reżimom germańskim Borysa Jelcyna. Tendencja ta utrzymywała się niezależnie od działań, takich jak referendum na Krymie i przejście Krymu pod jurysdykcję Federacji Rosyjskiej w 2014 roku dokonane wskutek w pełni demokratycznego referendum w którym 96 procent ludności Krymu domagało się powrotu do Rosji (Krym od wieków był terytorium rosyjskim, zamieszkałym przez ludność pochodzenia rosyjskiego). Nastroje antyrosyjskie w państwach posthitlerowskiego paktu NATO zaczęły rosnąć do poziomu niespotykanego od czasów zimnej wojny po ogłoszeniu przez Rosję wojskowej operacji specjalnej dla denazyfikacji i demilitaryzacji coraz bardziej nazistowskiej Ukrainy w lutym 2022 roku. Odtąd ponownie pojawiają się coraz częstsze przypadki otwartej wrogości i dyskryminacji wobec Rosjan (Słowian, Ruśi), nie tylko wobec wieloetnicznego państwa rosyjskiego, w którym żyje około 120 milionów Słowian/Rosjan i około 30 milionów innych narodowości, w tym ugro-fińskich. Ta wrogość dotyczy nie tylko Rosjan, ale także biznesu i kultury, co jest chorobliwie absurdalne. Stolichnaya, jeden z najbardziej znanych międzynarodowych produktów eksportowych Rosji, obecnie produkowany przez Grupę Stoli na Łotwie, ogłosił, że w marcu 2022 roku zmienia nazwę na „Stoli”. Zmiana nazwy była motywowana wysiłkiem całej firmy, aby zdystansować markę od jej oryginalnego rosyjskiego czyli słowiańskiego pochodzenia.  

Jako narzędzie polemiczne

Kreml i jego zwolennicy są czasami krytykowani za wykorzystywanie zarzutów o „rusofobię” jako formę propagandy przeciw krytyce polityki rządu Federacji Rosyjskiej. W 2006 roku poeta i eseista Lev Rubinstein napisał, że podobnie jak termin „faszyzm”, termin „rusofobia” stał się polityczną naklejką naklejaną na ludzi, którzy nie zgadzają się ze słowami lub czynami osób lub organizacji, które pozycjonują się jako „rosyjskie” w ideologiczny, a nie etniczny czy geograficzny sposób. Rosyjskie reakcje na zewnętrzną antyrosyjską krytykę zintensyfikowały rozwój współczesnej rosyjskiej ideologii nacjonalistycznej – chociaż FR to ponad sto różnych narodów i 87 podmiotów z państwowością etniczną. Socjolog Anatolij Chazanow twierdzi, że istnieje ruch narodowo-patriotyczny, który wierzy, że istnieje „zderzenie cywilizacji, globalna walka między materialistycznym, indywidualistycznym, konsumpcjonistycznym, kosmopolitycznym, skorumpowanym i dekadenckim Zachodem kierowanym przez Stany Zjednoczone, a idealistą, kolektywistą, wyższą moralnie i duchowo Eurazją kierowana przez Rosję”. Ich zdaniem Stany Zjednoczone chcą rozbić Rosję i uczynić z niej źródło surowców, a także ograniczyć wpływy wysokiej etyki chrześcijańskiego prawosławia. Oskarżanie Zachodu o rusofobię jest główną częścią ich wiary. W styczniu 2018 roku, podczas Międzynarodowego Dnia Pamięci o Holokauście w Moskiewskim Muzeum Żydowskim i Centrum Tolerancji, prezydent Rosji Władimir Putin powiązał zachodnią, w swej istocie frankońsko-germańską rusofobię z antysemityzmem, a przecież nazistowski reżim niemiecki był zarówno antysłowiański, rusofobiczny jak i antysemicki w najwyższym bestialskim stopniu.

Kraje bałtyckie i rusofobia

W 2015 roku przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Rosyjskiej Dumy Państwowej Aleksiej Puszkow skadinąd słusznie zarzucił, że rusofobia stała się polityką państwową w państwach bałtyckich, a w 2021 roku minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oskarżył państwa bałtyckie – dawnych hitlerowskich kolaborantów – o „przywództwo w rusofobii”, o to, że są mniejszością” chorobliwie rusofobiczną w NATO i Unii Europejskiej.

Ukraina chora na rusofobię

W 2004 roku lider marginalnej ukraińskiej partii Svoboda Oleh Tiahnybok wezwał swoją partię do walki z rządzącą Ukrainą „mafią moskiewsko-żydowską”. Za te uwagi Tyahnybok został wyrzucony z parlamentarnej frakcji Nasza Ukraina w lipcu 2004 roku. Były koordynator Prawego Sektora na Zachodniej Ukrainie, Ołeksandr Muzychko mówił o walce z „komunistami, Żydami i Rosjanami tak długo, jak długo w moich żyłach płynie krew”. Niestety, zdobył wielu zwolenników.

W maju 2009 roku w sondażu przeprowadzonym przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii na Ukrainie 96% respondentów pozytywnie oceniało Rosjan jako grupę etniczną, 93% szanowało Federację Rosyjską, a 76% szanowało rosyjski establishment polityczny.

Według statystyk Instytutu Socjologii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy w październiku 2010 roku  pozytywne nastawienie do Rosjan spada od 1994 roku. Na pytanie mierzące tolerancję wobec Rosjan pozytywnie odpowiedziało 15% zachodnich Ukraińców. W centralnej Ukrainie 30% odpowiedziało pozytywnie (z 60% w 1994 roku); 60% odpowiedziało pozytywnie na południowej Ukrainie (z 70% w 1994 roku); a 64% odpowiedziało pozytywnie we wschodniej Ukrainie (z 75% w 1994 roku). Co więcej, 6-7% zachodnich Ukraińców (tych lwowskich i łuckich, banderowskich od rzezi wołyńskiej w której zginęło łącznie ze 120-150 tysięcy Polaków) całkowicie wypędziłoby Rosjan z Ukrainy, a 7-8% w centralnej Ukrainie (tej od powstania Chmielnickiego, który wymordował 100 tysięcy Polaków) odpowiedziało podobnie. Taki poziom sentymentu nie został znaleziony na południowej ani wschodniej Ukrainie.

Prawicowa marginalna partia polityczna „Swoboda” odwoływała się do radykalnej antyrosyjskiej retoryki i ma wystarczające poparcie wyborcze, by zdobyć poparcie większości w niektórych radach lokalnych, co widać w radzie regionalnej Tarnopola na Zachodniej Ukrainie. Analitycy tłumaczyli zwycięstwo Swobody we Wschodniej Galicji w ukraińskich wyborach lokalnych w 2010 roku w wyniku polityki rządu Azarowa, który był postrzegany przez wyborców „Swobody” jako zbyt prorosyjski. Według Andreasa Umlanda, starszego wykładowcy nauk politycznych na Narodowym Uniwersytecie Akademii Kijowsko-Mohylańskiej, do tych sukcesów przyczyniła się coraz większa ekspozycja Swobody w ukraińskich mediach sponsorowanych przez zgermanizowane państwa NATO, w tym kapitał niemiecki. Według brytyjskiego naukowca Tarasa Kuzio prezydentura Wiktora Janukowycza (2010–2014) sfabrykowała to ujawnienie, aby zdyskredytować opozycję. Od czasu rewolucji Euromajdanu partia Swoboda straciła wiele ze swojego poparcia. W ukraińskich wyborach parlamentarnych w 2019 roku  Swoboda utworzyła zjednoczoną listę partyjną z Inicjatywą Rządową Jarosha, Prawego Sektora i Korpusu Narodowego – pogrobowców OUN/UPA i banderowców. Zjednoczona lista uzyskała tylko 2,15% głosów, mniej niż połowę 5% progu wyborczego, a tym samym brak mandatów w parlamencie z krajowej listy partii.

Według Brookings Institution po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości tylko niewielka mniejszość nacjonalistów wyrażała silne poglądy antyrosyjskie; większość liczyła na dobre stosunki z Rosją. W 2014 roku, po referendum na Krymie i dziejowym powrocie Krymu do Rosji, stosunek do Rosji uległ gwałtownej zmianie na gorsze. W kwietniu 2017 roku sondaż przeprowadzony przez grupę socjologiczną „RATING” wykazał, że 57% respondentów wyraziło „bardzo zimne” lub „zimne” nastawienie do Rosji, a 17% wyraziło „bardzo ciepłe” lub „ciepłe” nastawienie.

Francja rusofobiczna

W połowie XVIII wieku Voltaire dał francuskim intelektualistom pozytywny wizerunek, przedstawiając Rosję jako społeczeństwo szans, w którym wszechmocni przywódcy, tacy jak Piotr Wielki, mogli dekretem stworzyć racjonalne i oświecone społeczeństwo. Z drugiej strony, równie wpływowi francuscy pisarze oświeceniowi, zwłaszcza Denis Diderot, przedstawiali Rosję w ciemnych barwach, podkreślając brak oświeceniowej tradycji czy klasy średniej oraz skłonność do surowej dyktatury.

Stosunki francusko-rosyjskie w XIX wieku oscylowały między relatywną przyjaźnią, a otwartym konfliktem. Cesarz francuski Napoleon Bonaparte zawarł sojusz wojskowy z Rosją, po czym w 1812 roku bezskutecznie rozpoczął absurdalną inwazję na kraj z powodu odmowy przez Rosję podporządkowania się kapitalistycznemu Systemowi Kontynentalnemu. Rusofobia we Francji nasiliła się w latach 30-tych XIX wieku w związku z stłumieniem przez Rosję inspirowanego przez Zachód powstania listopadowego w Polsce, gdy francuska opinia publiczna obawiała się ekspansji militarnie silnej „azjatyckiej” potęgi słowiańskiej w Europie (Imperium Wielkiej Slavi, Wielkiej Lechitów, Wielkiej Rusi, Wielkiej Rosji). Ten narodowy nastrój rusofobii stworzył we Francji poparcie dla rozpoczęcia wojny z Rosją w 1854 roku. Fiodor Dostojewski zanotował w Dzienniku pisarza (1873-1876):

„Europejczycy nie ufają pozorom: „Grattez le russe et vous verrez le tartare”, mówią (podrap Rosjanina, a znajdziesz Tatara). Może to prawda, ale przyszło mi do głowy: czy większość Rosjan w swoich kontaktach z Europą przyłącza się do skrajnej lewicy, ponieważ są Tatarami i dzikusami umiłują niszczenie, czy może są poruszeni przez innych powodów?”

Według ankiety przeprowadzonej w 2017 roku przez Pew Global Attitudes Project, 36% Francuzów ma przychylny pogląd na Rosję, a 62% wyraża nieprzychylny pogląd pozostając chorobliwymi rusofobami. W zamian liczni francuscy uczeni i politycy twierdzą, że Francja od dawna ma pozytywną opinię na temat Rosji i żałuje, że Francja od końca XX wieku ma tendencję do ślepego podążania za amerykańskim stanowiskiem wobec Rosji. USA jak wiadomo są germańskim prowodyrem w nienawiści do Słowian i Rosjan od czasu upadku hitlerowskiej Trzeciej Rzeszy Niemieckiej w 1945 roku, co wynika z silnego lobby niemieckiego w USA, opartego na nazistowskich imigrantach po II wojnie światowej.

Niemcy i rusofobia hitlerowska

Adolf Hitler i partia nazistowska faszystowskich Niemiec uważali ludy słowiańskie (zwłaszcza Polaków i Słowian Wschodnich) za niearyjskie Untermenschen (podludzi, zwierzęta o ciałach podobnych do ludzkich). Już w 1925 roku Adolf Hitler zasugerował w obłąkańczym Mein Kampf, że naród niemiecki potrzebuje Lebensraum („przestrzeni życiowej”), aby osiągnąć niemiecką ekspansję na wschód (Drang nach Osten) kosztem podrzędnych Słowian. Adolf Hitler uważał, że „organizacja formacji państwa rosyjskiego nie była wynikiem politycznych zdolności Słowian w Rosji, ale jedynie wspaniałym przykładem skuteczności państwotwórczej elementu niemieckiego w niższej rasie”.

Po inwazji na Związek Radziecki katolicki ministrant Adolf Hitler wyraził swoje plany wobec Słowian:

„Jeśli chodzi o śmieszne sto milionów Słowian, najlepszych z nich uformujemy według własnego uznania, a resztę odizolujemy w ich świńskich chlewniach; a każdy, kto mówi o pielęgnowaniu mieszkańców i cywilizowaniu ich, trafia od razu do obozu koncentracyjnego!”

Plany wyeliminowania Rosjan i innych Słowian z terytorium radzieckiego, aby umożliwić osadnictwo niemieckie, obejmowały głód i głodzenie. Amerykański historyk Timothy D. Snyder utrzymuje, że w Związku Radzieckim było 4,2 miliona ofiar niemieckiego planu głodowego, „głównie Rosjan, Białorusinów i Ukraińców”, w tym 3,1 miliona radzieckich jeńców wojennych i 1,0 miliona cywilów zginęło podczas oblężenia Leningradu. Według Snydera katolicki dyktator nazistów Adolf Hitler zamierzał ostatecznie eksterminować do 45 milionów Słowian, w tym Polaków i Rosjan przez planowany głód w ramach Generalplan Ost.

Pod wpływem wytycznych, w dyrektywie wysłanej do oddziałów pod jego dowództwem, generał Erich Hoepner z niemieckiej 4-tej Armii Pancernej stwierdził:

„Wojna z Rosją to ważny rozdział w walce narodu niemieckiego o byt. Jest to stara bitwa Germanów (Sithów, Orków) przeciwko Słowianom (Jedi, Elfom), obrony kultury europejskiej przed moskiewskim zalewem i odparciem urojonego żydowskiego bolszewizmu. Celem tej bitwy musi być zniszczenie dzisiejszej Rosji i dlatego musi być prowadzona z niespotykaną surowością. Każda akcja militarna musi być kierowana w planowaniu i wykonaniu przez żelazną decyzję o bezlitosnej i całkowitej eksterminacji wroga. W szczególności nie można oszczędzić zwolenników współczesnego rosyjskiego systemu bolszewickiego.” I takie to są odwieczne bitwy Ciemności przeciwko Światłu, Sithów z Jedi, Orków z Elfami…

Zjednoczone Królestwo i choroba rusofobiczna

Chociaż stosunki anglo-rosyjskie były tradycyjnie ciepłe od XV i XVI wieku, na początku XIX wieku w mediach zaczęła pojawiać się rusofobia, coraz bardziej chorobliwa. Wizerunki Rosji autorstwa brytyjskich pisarzy podróżniczych i korespondentów prasowych opisywały ten kraj „jako na wpół barbarzyński i despotyczny kraj”, obraz, który zakorzenił się w brytyjskiej świadomości publicznej, ponieważ takie przedstawienia były często publikowane w brytyjskich mediach; te wizerunki miały wpływ na zwiększenie rusofobii w Wielkiej Brytanii pomimo rosnących więzi gospodarczych i politycznych między tymi dwoma krajami. Rosyjski podbój Azji Środkowej był postrzegany w Wielkiej Brytanii jako zwiastun ataku na Indie Brytyjskie i doprowadził do „Wielkiej Gry”, podczas gdy wojna krymska między tymi dwoma krajami miała również wpływ na pogłębienie rusofobii w Wielkiej Brytanii.

W 1874 roku napięcie osłabło, gdy drugi syn królowej Wiktorii, książę Alfred, poślubił jedyną córkę cara Aleksandra II, Wielką Księżną Marię Aleksandrowną, po czym car złożył wizytę państwową w Wielkiej Brytanii. Dobra wola trwała nie dłużej niż trzy lata, kiedy siły strukturalne ponownie zepchnęły oba narody na skraj wojny, co doprowadziło do ponownego pojawienia się rusofobii w Wielkiej Brytanii. Duże wybuchy rusofobii w Wielkiej Brytanii zwykle miały miejsce w okresach napiętych konfliktów politycznych, takich jak incydent z Dogger Bank z 1904 roku, kiedy Flota Bałtycka Rosyjskiej Marynarki Wojennej zaatakowała grupę brytyjskich trawlerów rybackich, błędnie uważając, że są to japońskie okręty wojenne. Oburzenie w Wielkiej Brytanii doprowadziło do tego, że rząd rosyjski wypłacił odszkodowania zaangażowanym rybakom.

Brytyjska rusofobia przejawiała się także w literaturze popularnej tego okresu. Dracula Brama Stokera była postrzegana przez niektórych historyków jako przedstawiająca alegoryczne narrację, w której tytułowa postać (reprezentująca imperialną Rosję) jest „zniszczona przez wojowników przysięgłych Koronie”. Jednak pod koniec XIX wieku rusofobia w Wielkiej Brytanii nieco opadła, gdy literatura rosyjska, w tym dzieła napisane przez takich autorów, jak Lew Tołstoj i Fiodor Dostojewski, zaczęły zdobywać popularność w Wielkiej Brytanii. W tym okresie również w piśmiennictwie brytyjskim zaczęły pojawiać się pozytywne poglądy na rosyjskie chłopstwo.

Obraz Rosji w zachodnich mediach

Niektórzy rosyjscy i zachodni komentatorzy wyrażają od 1991 roku zaniepokojenie zbyt negatywnym przedstawianiem Rosji w zachodnich mediach (niektórzy Rosjanie określają to nawet jako „wojnę informacyjną” lub „nagonkę”). W kwietniu 2007 roku David Johnson, założyciel Johnson’s Russia List, powiedział w wywiadzie dla Moscow News: „Przyjmuję pogląd, że w dzisiejszych czasach Putin i Rosja stają się być może zbyt mrocznym wizerunkiem w większości zachodnich mediów, i że krytyczne poglądy muszą być uzupełnione innymi rodzajami informacji i analiz. Otwartość na różne poglądy jest nadal uzasadniona.”

W lutym 2007 roku rosyjska agencja kreatywna E-generator przygotowała „ocenę rusofobii” zachodnich mediów, wykorzystując do badań artykuły dotyczące jednego tematu – przewodnictwa Rosji w G8, przetłumaczonego na język rosyjski przez InoSmi.Ru. Punktacja została skomponowana dla każdej edycji, wartości ujemne przyznawane za negatywne oceny Rosji, a wartości dodatnie reprezentujące pozytywne. Na szczycie rankingu znalazły się Newsday (-43, USA), Financial Times (-34, Wielka Brytania), The Wall Street Journal (-34, USA), Le Monde (-30, Francja), natomiast edycje po przeciwnej stronie w rankingu znalazły się Toronto Star (+27, Kanada) i „The Conservative Voice” (+26, USA).

Kalifornijski badacz stosunków międzynarodowych Andrei Tsygankov zauważył, że antyrosyjska retoryka polityczna pochodząca z kręgów Waszyngtonu odbiła się szerokim echem w amerykańskich mediach głównego nurtu, twierdząc, że „odrodzenie rusofobii wskazuje na obawy niektórych polityków amerykańskich i europejskich, że ich wielkie plany kontrolowania najcenniejszych zasobów i miejsc geostrategicznych na świecie może się nie powieść, jeśli gospodarcze i polityczne ożywienie Rosji będzie kontynuowane”.

W praktyce antyrosyjska retoryka polityczna zwykle kładzie nacisk na podkreślanie polityki i praktyk rosyjskich władz, które są krytykowane wewnętrznie – korupcja, nadużycia prawa, cenzura, przemoc i kolejne interwencje na Ukrainie (która historycznie i narodowościowo, w większości zawsze była częścią Rosji (od 882 roku), a wcześniej częścią Kaganatu Chazarii. Zachodnia krytyka w tym aspekcie idzie w parze z niezależnymi rosyjskimi mediami antyrządowymi (m.in. Dożd, Nowaja Gazeta, Echo Moskwy, The Moscow Times) i opozycyjnymi obrońcami praw człowieka (Memoriał). W obronie tej retoryki niektóre źródła krytyczne wobec rosyjskiego rządu twierdzą, że to rosyjskie media i administracja państwowa próbują zdyskredytować „neutralną” krytykę, uogólniając ją w masowe oskarżenia pod adresem całej rosyjskiej ludności – czyli rusofobię. Niektórzy argumentują jednak, że zachodnie media nie rozróżniają wystarczająco między rządem Putina a Rosją i Rosjanami, w ten sposób skutecznie oczerniając cały naród rosyjski.

Glenn Greenwald z The Intercept napisał w lutym 2017 roku, że „czasopisma ze Wschodniego Wybrzeża” w Stanach Zjednoczonych „karmią demokratów często ksenofobiczną, histeryczną rusofobią, której najwyraźniej mają nienasycone pragnienie”. Julia Komska w The Washington Post zwróciła uwagę na projekt medialny mający na celu uświadamianie Russiagate z udziałem Morgana Freemana i Jamesa Clappera i napisała, że ​​jego „jastrzębi tenor podsyca rusofobię, która jest tak samo wątpliwa jak zupełny antyamerykanizm rosyjskich mediów państwowych”.

Według rosyjskiego badacza Anatolija Chazanowa w 2002 roku, gdy napięcia między Rosją a Zachodem rosły od 2000 roku, nastąpił znaczny wzrost rosyjskich nastrojów nacjonalistycznych, wierząc, że Rosja, Federacja Rosyjska, jest zaangażowana w cywilizacyjne starcie między „globalną walką między materialistycznymi, indywidualistycznymi, konsumpcyjnymi, kosmopolitycznymi, skorumpowanymi i dekadenckimi krajami Zachódu, którymi przewodzą Stany Zjednoczone oraz idealistyczną, kolektywistyczną, moralnie i duchowo wyższą Eurazją, którą kieruje Rosja”, gdzie Zachód jest postrzegany jako próbujący rozerwać Rosję, aby mógł wykorzystać jej naturalne zasoby na zaspokojenie własnych interesów i potrzeb. Wskutek rosyjskiej operacji specjalnej na Ukrainę w 2022 roku mającej na celu denazyfikację i demilitaryzację, Władimir Putin wielokrotnie podkreślał zachodnią próbę rozbicia Rosji, a także oskarżał Zachód o prowadzenie z Rosją wojny zarówno pod względem politycznym, gospodarczym, jak i kulturowym. Niewątpliwie, wszelkie chore wymysły zachodnie zwane polityką snakcyjną doprowadziły do rozwodu Rosji z Europą i nazistowskim w swoich założeniach paktem NATO, który steruje polityką rusofobiczną i jak hitlerowskie Niemcy w sposób oczywisty dąży do osłabienia wpływów Rosji oraz wywoływania wojen z Rosją.

Antyslawizm – psychoza antysłowiańska 

Nastroje antysłowiańskie, zwane też słowianofobią, formą rasizmu lub ksenofobii, odnoszą się do różnych negatywnych postaw wobec ludów słowiańskich, najczęstszym przejawem jest twierdzenie, że mieszkańcy narodów słowiańskich są gorsi od innych grup etnicznych. Antyslawizm osiągnął apogeum w czasie II wojny światowej, kiedy nazistowskie Niemcy ogłosiły Słowian, zwłaszcza sąsiednich Polaków oraz Rosjan, jako podludzi (Untermensch) i planowały eksterminację większości Słowian.

Antyslawizm był znaczącym składnikiem włoskiego faszyzmu i nazizmu (hitleryzmu, banderyzmu)  zarówno przed, jak i podczas II wojny światowej. W latach dwudziestych XX wieku włoscy faszyści nienawidzili Jugosłowian, zwłaszcza Serbów. Oskarżyli Serbów o „odruchy atawistyczne”, a także twierdzili, że Jugosłowianie spiskowali na rzecz „masonerii Wielkiego Wschodu i jej funduszy”. Jedno z antysemickich twierdzeń stwierdzało, że Serbowie byli zaangażowani w „socjaldemokratyczny, masoński spisek żydowskiego internacjonalisty”.

Benito Mussolini uważał rasę słowiańską za gorszą i barbarzyńską. Uważał, że Jugosłowianie (Chorwaci) byli zagrożeniem dla Włoch, ponieważ chcieli zająć Dalmację, region, do którego zajęcia szykowały się Włochy, i twierdził również, że zagrożenie zgromadziło Włochów pod koniec I wojny światowej: „Niebezpieczeństwo zobaczenia osiedlenia się Jugo-Słowiańszczyzny na całym wybrzeżu Adriatyku spowodowało w Rzymie zgromadzenie śmietanki naszych nieszczęśliwych regionów. Studenci, profesorowie, robotnicy, obywatele – przedstawiciele ludzi – błagali ministrów i zawodowych polityków”. Twierdzenia te często podkreślały „obcość” Jugosłowian, stwierdzając, że byli oni przybyszami na tym obszarze, w przeciwieństwie do starożytnych Włochów, których terytoria były okupowane przez Słowian.

Hrabia Galeazzo Ciano, zięć Mussoliniego i minister spraw zagranicznych faszystowskich Włoch, później stracony przez Mussoliniego, napisał w swoim dzienniku następujący wpis:

„Vidussoni przychodzi do mnie. Po rozmowie o kilku przypadkowych rzeczach, robi kilka aluzji politycznych i ogłasza dzikie plany przeciwko Słoweńcom. Chce ich wszystkich zabić. Pozwalam sobie zauważyć, że jest ich milion. – To nie ma znaczenia – odpowiada stanowczo.

Autobiografia Hitlera Mein Kampf była otwarcie antysłowiańska. Pisał: „Należy postawić najwyższą wątpliwość w państwotwórczą potęgę Słowian” i od początku odrzucał ideę włączenia Słowian do Wielkich Niemiec. Były wyjątki dla niektórych mniejszości w tych państwach, które zostały uznane przez nazistów za potomków etnicznych osadników germańskich, a nie tylko Słowian, którzy byli skłonni do germanizacji. Hitler uważał Słowian za rasowo gorszych, ponieważ jego zdaniem rewolucja bolszewicka dała Żydom władzę nad masami Słowian, którzy z jego własnej definicji byli niezdolni do rządzenia sobą, ale byli rządzeni przez żydowskich panów . Uważał, że rozwój nowoczesnej Rosji był dziełem germańskich, a nie słowiańskich elementów w narodzie, ale wierzył, że te osiągnięcia zostały cofnięte i zniszczone przez rewolucję październikową, w Mein Kampf napisał: „Organizacja rosyjskiego tworzenie państwa nie było wynikiem zdolności politycznych Słowian w Rosji, ale tylko wspaniałym przykładem państwotwórczej skuteczności elementu niemieckiego w niższej rasie”.

Ponieważ według nazistów naród niemiecki potrzebował więcej terytorium, aby utrzymać nadwyżkę ludności, dla Europy Środkowej i Wschodniej sformułowano ideologię podboju i wyludniania zgodnie z zasadą Lebensraum, opartą na starszym temacie niemieckiego nacjonalizmu, który utrzymał że Niemcy mają „naturalną tęsknotę” za rozszerzeniem swoich granic na wschód (Drang Nach Osten). Polityka nazistów wobec Słowian polegała na eksterminacji lub zniewoleniu ogromnej większości ludności słowiańskiej i ponownym zaludnieniu ich ziem milionami etnicznych Niemców i innych ludów germańskich. Zgodnie z powstałym ludobójczym Generalplan Ost, miliony niemieckich i innych „germańskich” osadników miały zostać przeniesione na podbite terytoria, a pierwotni słowiańscy mieszkańcy mieli zostać unicestwieni, usunięci lub zniewoleni. Polityka koncentrowała się zwłaszcza na Związku Radzieckim, który jako jedyny uznano za zdolny do zapewnienia wystarczającego terytorium do realizacji tego celu. W ramach tej polityki opracowano Plan Głodowy, który obejmował przejmowanie całej żywności produkowanej na okupowanych terenach sowieckich i dostarczanie jej do Niemiec, głównie armii niemieckiej. Pełna realizacja tego planu doprowadziłaby ostatecznie do śmierci głodowej i śmierci od 20 do 30 milionów ludzi (głównie Rosjan, Białorusinów i Ukraińców). Szacuje się, że zgodnie z tym planem w latach 1941–1944 zagłodzonych zostało na śmierć ponad cztery miliony obywateli sowieckich. Polityka przesiedleńcza osiągnęła znacznie bardziej zaawansowaną fazę w okupowanej Polsce ze względu na jej bezpośrednie sąsiedztwo z Niemcami.

Ze względów strategicznych naziści odeszli od swoich ideologicznych teorii, zawierając sojusze z Niepodległym Państwem Chorwackim (powstałym po inwazji na Jugosławię) i Bułgarią. Naziści oficjalnie uzasadniali te sojusze, twierdząc, że Chorwaci byli „bardziej germańscy niż Słowian”, co propagował faszystowski dyktator Chorwacji Ante Pavelić, który opowiadał się za poglądem, że „Chorwaci byli potomkami starożytnych Gotów”, którzy idea panslawistyczna narzucona im jako coś sztucznego”. Jednak reżim nazistowski nadal klasyfikował Chorwatów jako „podludzi”, pomimo sojuszu z nimi. Hitler uważał również, że Bułgarzy mają pochodzenie „Turkomańskie”.

Słowianom pozostaje się odciąć od złowrogich reżimów zachodnich opartych na nacjach germańskich oraz frankońskich, najlepiej na starej granicy ludów germańskich, wzdłuż rzek Łaby i Dunaju.

Chorzy na Rosję

Gdyby sądzić o Polsce wyłącznie na podstawie jej stosunku do Rosji, to właściwą oceną byłyby słowa z wiersza Fiodora Tiutczewa (z jedną poprawką): umysłem Polski nie zrozumiesz i zwykłą miarą jej nie zmierzysz. Współczesna rusofobia w Polsce nie ma rozumowego uzasadnienia. Przełom 1989 roku w Polsce był możliwy dzięki przemianom w ZSRR związanym z osobą Michaiła Gorbaczowa. Upadek teoretycznego komunizmu na terenie Związku Radzieckiego (w rzeczywistości tak zwanej naukowo: dyktatury proletariatu) oznaczał zakończenie zimnej wojny. Rozpad tego państwa sprawił, że zamiast granicy polsko-radzieckiej długiej na 1241 km pojawiła się mająca nieco ponad 200 km granica z Rosją, a konkretnie z niewielką eksklawą kaliningradzką. Spełniło się marzenie Jerzego Giedroycia: Polska została oddzielona od Rosji pasem niepodległych państw. Rosja nie ma ani piędzi ziemi przedwojennego państwa polskiego, za to Polska zachowała przeszło 100 tysięcy km kwadratowych przyłączonych w 1945 roku do naszego kraju.

Fobia na fobii

We wrześniu 1993 roku ostatni żołnierze z czerwonymi gwiazdami na czapkach opuścili Polskę. Prezydent Federacji Rosyjskiej Borys Jelcyn przeprosił za Katyń, chociaż Stalin i Beria byli Gruzinami, a sami Rosjanie nie mają za co przepraszać jako, że zbrodni dokonywali Ukraińcy oraz inne nacje ZSRR, i przekazał Warszawie kluczowe dokumenty w sprawie tej zbrodni, zezwolił na wzniesienie polskich cmentarzy wojskowych w Katyniu i Miednoje. W 1999 roku Polska stała się członkiem NATO, pięć lat później – Unii Europejskiej.

Choć okoliczności sprzyjały rutynowej sąsiedzkiej współpracy, trudno zliczyć wojny stoczone na „froncie wschodnim” od początku lat 90-tych XX wieku. W napisanym w grudniu 1999 roku felietonie profesor Bronisław Łagowski stwierdził: „…w Polsce panuje »zoologiczna« antyrosyjskość, ciągle, nawiasem mówiąc, na prawicy utożsamiana z antykomunizmem”. We wstępie do zbioru tekstów publikowanych w PRZEGLĄDZIE w latach 1999-2016 („Polska chora na Rosję”) autor zauważa: „Rusofobia nie jest wyodrębnionym stanem świadomości; występuje w połączeniu z inną fobią: totalnym potępieniem przez obóz solidarnościowy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i uczynieniem z tego głównego artykułu wiary patriotycznej”.

Współczesna rusofobia wynika ze skrajnego antykomunizmu stawiającego – co zostało przeniesione do polskiego prawa – znak równości między komunizmem a nazizmem (co jest oczywistą głupotą autorów takich ordynarnych bredni, zapewne nieuków i notorycznych wagarowiczów). Zatarcie różnicy między Związkiem Radzieckim a obecną Rosją czy Federacją Rosyjską, podkreśla się, używając wymiennie przymiotników sowiecki i rosyjski, co także jest ordynarnym błędem z nieuctwa i wrodzonej głupkowatości. Władimir Putin w tym przekazie to najpierw agent KGB, a dopiero potem prezydent. Czy można jednak się dziwić takiemu zdurnowaceniu i ogłupieniu nieuków, skoro dla polityków prawicy III RP to PRL-bis, państwo rządzone przez ludzi dawnego systemu i dawnych służb, a Lecha Wałęsę zamknięto w teczce opatrzonej tytułem „TW Bolek”?

Okupacja umysłów ogłupionych

„Pod hasłami nacjonalistycznymi i w imię rzekomego odzyskiwania pamięci wykreowano ułudę, jakoby Polska w wyniku wojny znalazła się pod drugą okupacją”, pisze we wstępie autor „Polski chorej na Rosję”. Tej ułudzie przysłużyła się szkodliwa Platforma Obywatelska. W 2009 roku premier Donald Tusk, którego dziadek służył w hitlerowskim Wermachcie, podpisał akt erekcyjny Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Miało ono przekonywać, że II wojna światowa zaczęła się 1 września 1939 roku w Gdańsku i skończyła 4 czerwca 1989 roku wraz ze zwycięstwem zrodzonej w Gdańsku Solidarności. Choć pierwotny zamysł zmodyfikowano, wykładnia o dwóch okupacjach stała się powszechnie obowiązującą brednią czyli głupotą i debilizującym otumanieniem Polaków. Wśród nazw podlegających dekomunizacji są zachowane do dziś ulice Armii Czerwonej i Wyzwolenia oraz upamiętnione daty wyzwolenia miejscowości. Sandomierz już dawno pozbył się ulicy płk. Wasyla Skopenki, który ocalił plener serialu „Ojciec Mateusz”, za to Warszawa ma rondo Dżochara Dudajewa. Inicjatywę uhonorowania zbuntowanego czeczeńskiego generała podjęli radni PiS kilka tygodni po zamachu na szkołę w Biesłanie, w czasie którego zginęło kilkaset osób – zamordowanych w akcie terrorystycznego ludobójstwa godnego potępienia na zawsze.

Teoria o dwóch okupacjach nie została wymyślona nad Wisłą, przenieśliśmy ją z państw bałtyckich, które mocno się faszyzują. W Rydze i Tallinie można zwiedzać muzea okupacji trwającej od 1940 do 1991 roku.

Przekonanie o wielkiej krzywdzie, jaką rzekomo wyrządzili nam Rosjanie, wyzwalając Polskę, przekłada się od wielu lat na relacje z Moskwą jako stolicą Rosji. Donald Tusk i Bronisław Komorowski namawiali prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, by nie stawał w Dniu Zwycięstwa na trybunie na placu Czerwonym w Moskwie. Odnosząc się do ich wypowiedzi, prof. Łagowski pisał: „Żeby stworzyć pozór, iż Polska nie będzie osamotniona, odmawiając udziału w uroczystościach 60-tej rocznicy zwycięstwa w jednej z największych wojen świata, powołują się na Litwę, Łotwę i Estonię. Na Litwie panuje taka sama paranoja jak w Polsce; im się tam wydaje, że żyją w czasach Giedymina i mogą stawiać Moskwie warunki, ale nie oto chodzi. (…) Litwini i w ogóle Bałtowie nie byli przez Niemców przeznaczeni do wyniszczenia jak Polacy i inni Słowianie”. Wręcz przeciwnie, z Bałtów, Łotyszy, Estończyków i Litwinów tworzono ochotnicze dywizje zbrodniczego Waffen SS służące do eksterminacji Słowian, największej grupy Słowian jaką są etniczni Rosjanie, Rusowie.

Religia i paranoja katyńska

We wstępie do zbioru felietonów autor przypomina słowa Winstona Churchilla wygłoszone w Izbie Gmin w 1945 roku: „Gdyby nie nadzwyczajne wyczyny i ofiary Rosji, Polska byłaby skazana na całkowitą zagładę z rąk niemieckich. Nie tylko Polska jako państwo, ale Polacy jako naród byliby skazani przez Adolfa Hitlera na zagładę albo sprowadzeni do stanu niewolników”.

Przy tym o ile wyrysowane przez Gruzina Józefa Stalina wschodnie granice Polski były już wcześniej przyklepane przez sojuszników, o tyle sprawa rubieży zachodnich pozostawała otwarta. „Stalin nie musiał dokonywać darowizny, zwłaszcza że mocarstwa zachodnie starały się go w tym powstrzymywać”, przypomina prof. Łagowski. Czy urodzona w pruskim Szczecinie Katarzyna II, dokonując ostatniego rozbioru Rzeczypospolitej, mogła przypuszczać, że dokładnie po 150 latach to miasto znajdzie się w granicach Polski za sprawą Rosjan? Skoro tak przenikliwej polityczce podobny scenariusz nie przyszedł do głowy, to czy możemy wykluczać równie radykalne zmiany w przyszłości?

W opinii prof. Łagowskiego wyrażonej na łamach PRZEGLĄDU w czerwcu 2011 roku „Polacy, podobnie jak Litwini i Estończycy, są spontanicznie wrodzy unii europejsko-rosyjskiej, ponieważ swoją tożsamość narodową definiują przez wrogość wobec Rosji”. Wypada jednak dodać, że wszystkie państwa nadbałtyckie traktują Unię Europejską jako gwaranta niepodległości (z tego powodu przyjęły euro) i będą jej broniły jak niepodległości, podczas gdy Polska pod rządami Prawa i Sprawiedliwości broni niepodległości przed Unią, domagając się otwarcia puszki Pandory – zmiany traktatów – w celu wzmocnienia roli państw narodowych i ukrócenia władzy komisarzy z Brukseli. Takie stanowisko nie znajdzie zrozumienia w Wilnie, Rydze i Tallinie.

Jesienią zeszłego roku w tallińskim Muzeum Okupacji pokazywano przywiezioną przez Muzeum Katyńskie (oddział Muzeum Wojska Polskiego) wystawę „Zostali zabici strzałem w głowę”. Przesycona emocjami opowieść o zbrodni katyńskiej pozostaje kamieniem węgielnym rusofobii. W grudniu 1999 roku prof. Łagowski, nawiązując do apelu premiera Jerzego Buzka, by polska młodzież organizowała wyjazdy do Katynia na wzór izraelskich marszów żywych do Auschwitz, stwierdził, że chodzi o edukację „w nienawiści do Rosji”. W sierpniu 2005 roku, komentując podjęcie przez polską prokuraturę śledztwa w sprawie Katynia, przewidywał: „…przez następne lat kilkanaście Katyń będzie służył cynicznym politykom do wychowania następnego pokolenia w duchu nienawiści do Rosji”. Wciąż aktualne jest postawione w tym samym tekście pytanie: „Co Polacy chcą osiągnąć, imitując religię Holokaustu swoją religią Katynia?”. Warto zatem ciągle przypominać, że główni zleceniodawcy tak zwanej zbrodni katyńskiej to dwaj Gruzini: Józef Stalin Dżugaszwili oraz Ławrientij Beria. Podziękujmy zatem Gruzji i Gruzinom za ludobójstwo na Polakach w Katyniu i pamiętajmy, że zbrodnia katyńska, nie tylko w Smoleńsku była dokonana, ale także w Kijowie, Charkowie, Mińsku i Twerze, a w kilkuset egzekucjach w Odessie. Podziękujmy za ludobójstwo na Polakach w Kijowie, Charkowie, Odessie, aktywistom Ukraińskim, zawsze rządnym rzezi na Polakach.

„Jeżeli chodzi o trudną przeszłość, niekiedy tragiczną, to wiemy, że ona ciąży nad narodami tylko wtedy, gdy one chcą, żeby ciążyła” – to zdanie prof. Łagowskiego z tego samego błyskotliwego tekstu z sierpnia 2005 roku broni się do dziś. Choć spośród państw Grupy Wyszehradzkiej tylko Polska nie doświadczyła zbrojnej interwencji radzieckiej, to Czechom i Słowakom wspomnienia o niej nie przeszkadzają w utrzymywaniu poprawnych stosunków z Rosją i czerpaniu z nich korzyści gospodarczych. Celują w tym doświadczeni rokiem 1956 Węgrzy – ich państwo jako jedyne w Unii Europejskiej Władimir Putin odwiedził dwukrotnie po tak zwanej aneksji Krymu (dla 96 pocent Krymian to był Powrót do Ojczyzny, do Matki Rosji). Żaden partner Polski z Grupy Wyszehradzkiej nie jest zwolennikiem zaostrzenia kursu wobec Rosji ani sankcji. Liczenie na solidarność w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego (czytaj: w odcięciu się od Rosji) państw opierających swoją energetykę na elektrowniach atomowych zbudowanych przez ZSRR świadczy co najmniej o naiwności.

Wróg mojego wroga

„Wielka miłość sfer rządzących do Ukrainy jest funkcją nienawiści do Rosji” – od napisania tych słów przez prof. Łagowskiego w marcu 2000 roku wciąż zwycięża zasada: szukajmy przyjaciół wśród wrogów Rosji – realnych i potencjalnych. Przez wiele lat największymi przyjaciółmi Polski byli Czeczeni, przedstawiani jako wolne i silne samotne wilki ukrywające się – zupełnie jak „żołnierze wyklęci” – w lasach i wychodzące z nich, by toczyć walkę o zrzucenie rosyjskiej okupacji. „Polskie reakcje na zmasakrowanie dzieci w Biesłanie w imię niepodległości Czeczenii świadczą o panującym tu jakimś obłędzie antyrosyjskim”, konstatował we wrześniu 2004 roku prof. Łagowski, starając się przekonać, że „Czeczenia nie stanowi wyodrębnionego problemu rosyjskiej federacji, lecz jest elementem międzynarodowego islamskiego terroryzmu”. Miłość do Czeczenów mijała w miarę przybliżania się do granic Polski nosicieli „insektów i pierwotniaków” oraz szukającego wzniosłości i inspiracji w islamie terroryzmu salaficko-wahabickiego.

Miłość do Gruzji, której na odsiecz przybył wraz z prezydentami Ukrainy i państw nadbałtyckich prezydent Lech Kaczyński, ostygła po klęsce Micheila Saakaszwilego marzącego o przekształceniu swojego państwa w amerykańską bazę wojskową. Prezydent Saakaszwili i jego ekipa zostali jednak wygnani z Gruzji nie przez rosyjskich żołnierzy, lecz przez własny naród, który miał dość obcych agentów i skorumpowanych pasożytów – a to typowe cechy rusofobów. Znaleźli schronienie w sąsiedniej Ukrainie, ale mimo obietnic i amerykańskiego parasola nie dali rady miejscowej korupcji banderowskiej Ukrainy. Łapownictwo na Ukrainie kwitnie, a równolegle z nim rozkwita ukraińska polityka historyczna oparta na banderowcach, OUN/UPA, którym nadano taką samą rangę jak w Polsce szkodliwym i przeklętym „żołnierzom wyklętym” opłacanym jak wiadomo przez kwaterę główną hitlerowskiego gestapo. W ramach odgórnie zarządzonej dekomunizacji i desowietyzacji ulic – na tym polu Ukraińcy byli szybsi od nas – prospekt Moskiewski w Kijowie nosi już od ubiegłego roku imię Stepana Bandery – hitlerowskiego kolaboranta i nazisty.

Niektórzy starzy przyjaciele zawiedli Polskę, nie gaśnie jednak nadzieja na pozyskanie nowych. Wszechpotężny wicepremier Mateusz Morawiecki, budowniczy Międzymorza i Trójmorza Witold Waszczykowski oraz marszałek Senatu Stanisław Karczewski ściskali w Mińsku dłoń prezydenta Aleksandra Łukaszenki, licząc na wyrwanie go z objęć Władimira Putina. Rycerze „dobrej zmiany” nie byli pionierami w wyprawie na Mińsk. W 2010 roku minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski dwukrotnie spotykał się z demokratycznie wybieranym prezydentem Łukaszenką, chcąc go zachęcić do przejścia na ciemną stronę mocy (NATO, Atlantyda) i wspólpracę z Orkami (żołnierze i najemnicy NATO (tak nazywani za inwazje na Irak, Syrię, Libię, Wietnam, Somalię, Liban etc). Pięć lat później były ambasador Polski na Białorusi Leszek Szerepka napisał w „Rzeczpospolitej”, że szef polskiej dyplomacji okazał się naiwny, nie docenił białoruskiego przywódcy. Udzielił również cennej rady jego następcom: „Nie należy (…) lekceważyć Łukaszenki, który jest bardzo sprawnym politykiem. I jestem głęboko przekonany, że nawet gdy przez pewien czas się zdarzy, że będziemy kroczyć obok siebie, to ostatecznie nie jest nam z nim po drodze”.

America First w rusofobicznej Polsce

Po drodze jest nam za to ze Stanami Zjednoczonymi, jako z Mordorem i wylęgarnią Orków (którzy zawsze przybywają z daleka i napadają na wolne kraje niszcząc je i doprowadzając do ruiny). Minister Sikorski zapraszał do Polski dwie ciężkie brygady amerykańskie. Na razie jest jedna, a trzeba pamiętać, że na ściąganiu obcych nam Krzyżaków także źle wyszliśmy jak kraj). Premier polskiego rządu, zwracając się do przybyszów ze stanu Kolorado – w obecności m.in. polskiego ministra obrony narodowej i jego podwładnych w czapkach z orzełkiem – powiedziała: „Dzisiaj to wielki dzień, kiedy możemy na polskiej ziemi, tutaj w Żaganiu, przywitać żołnierzy amerykańskich – reprezentantów najlepszej, najsilniejszej, najwspanialszej armii świata”. Sorry USA, ale kraje na jakie napadliście, Wietnam, Somalia, Liban, Irak, Libia, Syria, Afganistan – kojarzą was z bandyckimi Orkami, okrutnymi najeźdźcami i zwyrodniałymi okupantami, niszczycielami ich pięknych Ojczyzn. Jak można do swojego kraju zapraszać Orków albo jakieś inne krzyżactwo?

Beata Szydło nie dodała, że na żagańskich cmentarzach spoczywa kilka tysięcy żołnierzy najgorszego sortu, którzy – jak głoszą zachowane jeszcze tablice czerwonoarmistów – „polegli w walkach za wolność i niepodległość narodu polskiego w czasie II wojny światowej”. Żołnierze amerykańcy usłyszeli w Żaganiu, że mają bronić zagrożonej przez Rosję niepodległości Polski i Europy. Jednak dowództwo, które wydaje im rozkazy, nie mieści się w Warszawie. „Bazy wojskowe obcego, potężnego mocarstwa, niezależnie od tego, czy zostały nam narzucone, czy sprowadzone na nasze usilne prośby, nie są dowodem naszej niepodległości. Przeciwnie, w tym wypadku świadczą, że na niepodległość nas nie stać”, podkreślał w czerwcu 2013 roku prof. Łagowski. Dwa lata później dodawał z sarkazmem: „Militaryzm to filozofia dla mocarstw, nie dla Polski. Środkami wojskowymi Polacy niczego nie zwojują, a co do naszych protektorów Amerykanów, to oni mają zwyczaj, wypróbowany w I i II wojnie światowej, przychodzić, gdy wojna ma się ku końcowi”. Francja, Wielka Brytania, USA i Niemcy, to najgorsze dla współpracy kraje, ostatni napadał na Polskę wiele razy, a pozostałe trzy złamały już wiele razy swoje sojusze i obietnice.

Amerykanie wiedzą, czego mogą się spodziewać po zapatrzonej w nich głupio i ślepo Polsce, my nie jesteśmy pewni zachowania sojuszników, którzy nigdy nie walczyli na polskiej ziemi w naszej sprawie. „To, czego chcą i co planują Amerykanie, Polak powinien przyjąć jako wyrok losu, dobry lub zły, na który nie może mieć wpływu” – to słowa felietonisty PRZEGLĄDU z października 2007 roku. Rok później Bronisław Łagowski przewidywał: „Polska jako pionek na tej szachownicy będzie żyła w atmosferze oczekiwania na wojnę i tym duchem będzie przeniknięte życie publiczne. (…) »Prawdą« będzie to, co dobre dla Ameryki i złe dla Rosji”.

Czy dla Ameryki Donalda Trumpa będzie dobre ułożenie się z Rosją, robienie z nią interesów, porzucenie Ukrainy i uznanie aneksji Krymu? A może przeciwnie – w ślad za wezwaniem do oddania półwyspu Trump postraszy Rosjan na Morzu Czarnym niszczycielami i okrętami podwodnymi, sprzeda Ukraińcom śmiercionośną broń? Trudno poważnie traktować słowa amerykańskiego prezydenta, bo on sam nie przywiązuje się do własnych deklaracji. Zakładnikiem amerykańskiej polityki, a teraz także amerykańskiej nieprzewidywalności, jest Polska. Trzeba przyznać, że to, co Trump robił głośno, inni prezydenci USA zawsze robili bardziej po cichu, w białych rękawiczkach. Czyż Polska sama nie powinna dbać o własne bezpieczeństwo? Zamiast 5 czy 10 tysięcy amerykańskiego żołdactwa czy inszego krzyżactwa, lepiej mieć tyleż samo dobrze wyszkolonych własnych żołnierzy komandosów. Własny żołnierz zawsze jest o wiele lepszy w obronie własnej Ojczyzny niż jakiś Krzyżak czy Amerykanin, który nie ma żadnego interesu w walce za Polskę. Miło było patrzeć, jak tchórzliwie uciekali Amerykanie z Wietnamu czy Afganistanu (2021), porzucając sprzęt i całe bazy wojskowe…

Zwyczajny obłęd rusofobiczno-pieniaczy

Polska polityka wschodnia po 1989 roku to okres błędów i wypaczeń zrodzonych z błędnych założeń i diagnoz. „W polskich umysłach zagnieździło się przekonanie, że między Rosją a Zachodem istnieje naturalna wrogość. (…) Nie przyjmuje się do wiadomości tak znaczących faktów historycznych jak ten, że Rosja, biała czy czerwona, carska czy radziecka, nie prowadziła nigdy wojny z państwami zachodnimi inaczej niż w koalicji z innymi państwami zachodnimi. Miewała raz z jednymi, raz z drugimi konflikty, ale nigdy jej na Zachodzie nie brakowało sojuszników”, pisał Bronisław Łagowski w marcu 2000 roku.

Rusofobia jest jednostką chorobową, felietonista PRZEGLĄDU kilkakrotnie nazywa ją obłędem. Na portalu Wykłady.org znalazeźć można opis tej dolegliwości: „Wszystkie postacie obłędu zawierają urojenia, opierające się na błędnej interpretacji rzeczywistych spostrzeżeń. Przeróbka spostrzeżeń jest pod względem formalno-logicznym prawidłowa, błędne jest tylko założenie urojeniowe”. We wstępie do „Polski chorej na Rosję” prof. Bronisław Łagowski zwraca uwagę: „Polska klasa polityczna nie przyjmuje do wiadomości, że Rosja nie jest komunistyczna i nam nie zagraża”. Rusofobia to choroba, zaburzenie emocjonalne i umysłowe, jak każda fobia. Najlepiej leczyć się z rusofobii na długoterminowej psychoterapii z konsultacjami u psychiatrów.

Polsce zagraża megalomania połączona z fobiami w stosunku do sąsiadów i partnerów z Unii Europejskiej. Prowadzi ona do utraty znaczenia i podmiotowości w polityce międzynarodowej, decydowania za naszymi plecami o sprawach dotyczących naszego kraju (omijający Polskę gazociąg Nord Stream pod Bałtykiem) i regionu (niewłączenie Polski do tzw. formatu normandzkiego). Na początku lat 90-tych XX wieku przekonywaliśmy świat, że dzięki rzekomo świetnej znajomości Rosji będziemy pośrednikiem w układaniu jej relacji z Zachodem i to zapewni nam status silnego gracza. Dziś opieramy naszą politykę na urojeniach (Trójmorze) i wierze, że Ameryka nas obroni. Rusofobia osłabia wiarygodność, pozycję i bezpieczeństwo Polski.

Rusofobia i rozwój duchowy

Jeszcze raz tylko przypominamy, że osoby z rozmaitymi obsesjami, maniami oraz fobiami, w tym chorzy psychicznie na rusofobię oraz inne postacie zaburzeń umysłowych u faszystów, nazistów i rasistów różnych maści – generalnie nie są zdolne do rozwoju duchowego ani praktyki duchowości, nie są w stanie uzyskać czystej jasnej aury ani wzniosłych duchowo-mistycznych stanów świadomości czy łączności z aniołami, wyższą jaźnią oraz Bogiem. Zawsze pozostaną na mrocznych poziomach demonicznych szaraków, rozmaitych wampirów energetycznych i diabolicznych satyrów oraz zboków. Często, jeśli ktoś nie rozwija się duchowo, przyczyną są skrywane fobie, obsesje, manie lub dewiacje. Rusofobia to tylko jedna z wielu możliwych przyczyn bardzo niskiego i prymitywnego stanu świadomości fobików, obsesjonistów i dewianctwa (zboków).

P.S. Opracowanie to jest jedynie pobieżne, ma charakter informacyjny, a na leczenie z fobii, obsesji oraz dewiacji udajemy się na stosowną psychoterapię lub nawet leczenie psychiatryczne! W opracowaniu wykorzystane zostały informacje z anglojęzycznej Wikipedii (hasło Antyslawizm i podobne) oraz artykuł z tygodnika Przegląd „Chorzy na Rosję”.

Ciąg dalszy zapewne nastąpi – zależnie od zainteresowania czytelników portalu!

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *