HIMAVANTI – ISKIERKA DUSZY!
Rishi [czyt. Ryszi] to w encyklopedycznym skrócie mędrzec; mistrz mądrości; święty i czysty Duch Boży; boska osoba oczyszczona z głupoty ignorancji, zabobonów, dogmatów, egotyzmu, fanatyzmu, ciemności, fundamentalizmu, ograniczeń rasowych, kastowych, narodowościowych, religijnych, teologicznych i z wszelkich innych postaci ciemnoty i niewiedzy; czysta boska osobowość; wcielona w ludzkie ciało, żywa duchowa i religijna filozofia miłości, harmonii i piękna; esencja wszystkich religii; czysta esencja bez łusek osobowości; odwieczna mądrość wszystkich wiar; czysta mądrość Boża; najstarsza ponad-wyznaniowa szkoła mistyki religijnej, korzeniami wywodząca się nawet z czasów przed Ryszi Dattatreya!
Satsang z Rishi Lalitamohan Babaji – pierwszym polskim Nauczycielem himalajskiej linii Himavanti, który od 1983 roku zajmuje się prowadzeniem nauk i praktyk Jogi i Tantry Zakonu Himavanti.
PYTANIE: Co oznacza nazwa HIMAWANTI? Skąd się wywodzi Zakon Himavanti?
Lalitamohan Babaji: Imię Himavanti to rodzaj żeński od imienia Himavant, Himavat lub Himavan które oznacza zarówno góry Himalaje jak i Ducha Gór oraz starożytnego mitycznego mędrca, który żył w górach Himalajach stając się protoplastą dla istniejących szkół duchowej wiedzy i mądrości. Himavanti to zarazem Dusza Himalajów jak i Bogini, małżonka Mistrza Himavanta, znana także pod swoim starym puranicznym imieniem Menaka, Pramatka Ludzkości i Stworzeń. Zakon Himavanti to Zakon Bogini, która jest z Lają utożsamiana, czyli z Boginią Layadevi, Param Śakti. Mistrz Himavan/t znany jest w ezoterycznej wiedzy lepiej jako Mahatma El-Morya/h (Moria), Hermes, Idris czy Henoch. Współcześnie pod nazwą Himawanti powstają na wschodzie, w Indii, Pakistanie, Nepalu, Tybecie, Bangladeszu czy Bhutanie ruchy ekologiczne na rzecz Bogini Matki Ziemi i naturalnego żywienia, promowania jogi, a także na rzecz ochrony unikatowej przyrody, fauny i flory obszaru Hindukuszu, Himalajów. Niewątpliwie są to ruchy inspirowane przez himalajskich mistrzów duchowych żyjących w najwyższych górach świata a realizowane często przez początkujących uczniów Drogi. Zakon Himavanti źródłowo wywodzi się od Bogini o tym samym imieniu znanej też jako Śri Devi, Śri Vidya, Menaka lub Mena Devi, która jest niebiańską Matką lepiej znanej Bogini Parvati (Uma, Kālī, Śakti). Jest to jedna z bodaj kilku najstarszych ezoterycznych linii przekazu orientalnej gnozy, mistyki, jogi, tantry i ajurwedy, z czasów kiedy jeszcze Bogowie stąpali po tej Ziemi.
PYTANIE: Jesteś pierwszym publicznie uznanym w Polsce Ryszim i Przewodnikiem Duchowym. Jakie rodzi to następstwa, do czego zobowiązuje? Czy masz w związku z tym jakieś przesłanie?
Lalitamohan Babaji: Każde bycie w jakiejś roli czy funkcji rodzi jakieś następstwa czy zobowiązania. Ryszi akurat są zobowiązani do nieeksponowania swej roli i funkcji przed tymi, którzy nie rozumieją mistyki ani duchowości. Wyjaśnianie zobowiązań jakie człowiek ma przed Bogiem jest sensowne dopiero wówczas, gdy ci, którzy słuchają albo czytają sami są odpowiednio głęboko zaangażowani na Duchowej Drodze. Jeśli ktoś rozmyślał o odpowiedzialności szamana albo o roli kapłana prowadzącego wierne dusze ku poznaniu i doświadczeniu Boga, na pewno pojmie rolę Ryszi i jej następstwa w społeczeństwie. Rola duchowo-religijna w odróżnieniu od ziemskich obowiązków jest bardziej stała i jeśli o życie chodzi wieczna, wędruje za Ryszimi w ich dalsze życie po śmierci ciała. Ludzie ducha są jak zwierciadła na których skupia się los (karman) narodu i społeczeństwa, a to i owszem czuć w życiu jako następstwo zrodzone z roli, która jest niezbywalna z racji stanu bycia. Mogę tu przestrzec tych, którzy chcieliby szybko zostać wielkimi duchowymi nauczycielami i mistrzami, aby dobrze się zastanowili czy zdołają podźwignąć brzemię życia, które znacznie przekracza normy dla pojedynczych bytów ludzkich, a obejmuje losy narodu czy planety. Ryszi są pracownikami Boga, bardziej bezpośrednio i tym bardziej surowo zostaną rozliczeni z wypełniania swych roli, tak jawnych jak i sekretnych. Zarówno nagroda jak i nagana może być bardziej obfita. Przesłania Ryszi kierowali zawsze do konkretnych grup uczniów, zgodnie z ich nastawieniem czy zaawansowaniem, dlatego trzeba tu powiedzieć, że uczniowie i uczennice Drogi Ryszi otrzymują przesłania dla ich pożytku adresowane w ramach swoich kręgów spotkań, nauki i pracy. Zakon Ryszi to szkoła ezoteryczna mająca wiele stopni duchowego rozwoju, a także dużo ponad dziesięć tysięcy lat spisanej historii nowożytnej, tyle, że nie wszyscy na Zachodzie, w Europie chcą się uczyć języka Sanskrytu aby móc cokolwiek chociaż poczytać w oryginale na temat życia i nauki mistrzów Dalekiego Wschodu.
PYTANIE: Właśnie, spotyka się raczej opracowania o Ryszich, Mistrzach Mądrości niż traktaty nauk Ryszich. Czym to jest spowodowane? Czy Ryszi w jakiś sposób ukrywają swoje nauki i tajemnice?
Lalitamohan Babaji: Szkoła Ezoteryczna na pewno nie należy do tych, które zbytnio propagują swoje nauki. Nauczanie odnosi się do życia i postępowania w życiu, a kierowane jest do zainteresowanych duchowością, doskonaleniem siebie, modlitwą czy kontemplacją. Jeśli tylko garstka ludzi pragnie szczerze praktykować rozwój duszy, jeśli tylko nieliczni pragną wędrować Drogą Bożą, to nawet nie trzeba nic szczególnie ukrywać, gdyż tym, którzy się nie interesują, nauka Ryszich samoistnie będzie nieznaną tajemnicą. Hinduizm czy orientalizm to nie jest to samo co Ryszi Marga/h, gdyż orientalizm jest zachodnim sposobem myślenia o czymś z zewnątrz w charakterze opracowania tematu dla potrzeb czysto akademickich. Hinduizm czy wedyzm to raczej sposób postrzegania duchowej kultury i tradycji panindyjskiego obszaru, a nie rzeczywista Sanatana Dharma która jest tam od zawsze praktykowana. Ta sama prawedyjska Sanatana Dharma była na ziemiach obecnie polskich w czasach przedchrześcijańskich kultywowana powszechnie jako ezoteryczna religia słowiaństwa o czym zawsze należy pamiętać. Ryszi Marga/h to żywa nauka i praktyka duchowej Drogi Bożej, realizowanie się poprzez modlitwę, medytację czy metafizykę. Jest to praktyczna filozofia i postawa w życiu, a nie akademicka teoria do wyuczenia i zdania egzaminu z wiedzy o czymś tam. Drogi Ryszich nie poznaje się z zewnątrz ale kultywuje od wewnątrz, co generalnie dotyczy każdej praktycznej mistyki i duchowości religijnej. Praca i postawa w życiu jest głównym egzaminem zdawanym przed Bogiem i Nauczycielami czy Przewodnikami duchowymi Zakonu Ryszi. Jeśli ktoś chce poznać Drogę Ryszich musi po prostu przyłączyć się do Ryszich i wspólnie praktykować wędrowanie Drogą w sposób stały i wytrwały. Mistyka, duchowość, ezoteryka jest dziedziną zamkniętą przed tymi, którzy nie wchodzą przez Bramę za którą jest Boskie Światło. Ludzie z zewnątrz są tymi, którzy nawet jak słuchają to i tak nie rozumieją, gdyż rozumienie otwiera się przez praktykę i służbę linii przekazu, służbę Bogu i Mistrzom Drogi. Kto nie podjął Seva/h (bezegoistyczna służba duchowa), na pewno nie jest duchowym uczniem Ryszi. Samo czytanie nauk i fascynowanie się ideami duchowymi nie jest nawet oznaką wejścia w potok Ścieżki, a jedynie przebłyskiem poszukiwań.
PYTANIE: Czy osoby, które miały mistyczne sny lub wizje Mahavatara Babaji są w ten sposób inicjowane przez tego mistrza? Czy może Mahavatar Babaji, ten co założył Krija Jogę chce odnowić tę linię przekazu?
Lalitamohan Babaji: Nie widzę aby linia Krija zaginęła, tym samym nie ma potrzeby nadzwyczajnej interwencji takiego mistrza dla jej odnawiania. Z tego co wiadomo, Krija Joga linii Giri ma się całkiem dobrze i wykształciła wielu dobrych nauczycieli i mistrzów duchowych. Temat snów i wizji w medytacji jest obszerny i warto się nim zająć by zrozumieć, czemu wizje i sny mistyczne służą i jak właściwie je rozumieć, bo widzę, że wiele osób wyciąga jakieś chore wnioski ze snów i wizji. Osoby, które się uczyły od Mahavatara Babaji w czasie, gdy jawnie żył i działał na Ziemi w ludzkim ciele, odradzają się po wiekach przez wiele wcieleń, a im mniej się nauczyły tym więcej jest tych inkarnacji. Odradzają się zatem wszyscy kiepscy i niedouczeni uczniowie z przed 1800 nawet lat i czasem przypomina im się dawno otrzymana od Mahavatara Babaji inicjacja brahmańska w Krija Jogę. Nie ma w tym nic niezwykłego, bo każda osoba w przyszłym wcieleniu przypomni sobie otrzymaną od swego dawnego Guru/h Inicjację (Dikszan) czy to w formie wizji czy to w formie snów. To przypomnienie, że się miało inicjację już kiedyś jest pewnego rodzaju reprymendą dla niesfornego ucznia, żeby poszukał odpowiednią linię duchowego przekazu czy też aśramę i przypomniał sobie praktykę oraz podjął dalszą naukę u żyjącego gdzieś mistrza tej linii. Wielu z tych, co im się inicjacja śni czy przychodzi w medytacjach to zagubieni i pobłądzeni trochę uczniowie danego mistrza, którym taka istota jak Krija Babaji przypomina o konieczności podjęcia dalszej duchowej praktyki czy o naprawieniu błędów takich jak porzucenie praktyki. Jest to znak dla tego kto śni czy ma wizję, żeby się zreflektować i pokornie za dalszą praktykę oraz naukę porządnie się zabrać a nie tam chwalić się głupio takimi metafizycznymi doznaniami albo robić z siebie pomyleńca i uważać się za rzekomego awatara Babaji’ego. Jeśli ktoś miał takie sny, że Krija Babaji daje mu inicjację albo jakąś tajemną praktykę, to niech szybko idzie do nauczycieli linii przekazu Giri dla praktykowania Krija Jogi, bo takie znaki często przychodzą jak to się mówi „za pięć dwunasta”, czyli tuż przed jakąś życiową katastrofą, jako nadprzyrodzone, cudowne napomnienie i ostrzeżenie, aby życie człowieka skierować na właściwe tory! Jeśli ktoś podjął od Guru/h czy jego Aćarji inicjację w Ścieżkę Powrotu do Boga, to tegoż Guru/h spotka tak w chwili śmierci celem rozliczenia z wykonanej pod kierunkiem tegoż Guru/h pracy jak i ujrzy tegoż Guru/h w kolejnym wcieleniu jako napomnienie i naprowadzenie, żeby dalej Drogą wędrował.
PYTANIE: Dlaczego duchowe nauki należy zachować w tajemnicy? Dlaczego każdy boski Guru wymaga posłuszeństwa i oddania dla Ścieżki i Hierarchii? Czy duchowe oddanie jest jakimś testem od Boga?
Lalitamohan Babaji: Dusze wędrujące ścieżką mają wiele lekcji do wypełnienia, muszą rozwinąć wiele cech i zdolności, aby nadawać się do Królestwa Niebios, do Oświeconej Krainy. Zdolność utrzymywania sekretów jest jedną z takich lekcji, którą uczniowie muszą opanować, aby strzec wielkich skarbów mądrości przed siłami ciemności i mroku, przed siłami zła. Istnieją nauki jawnie rozpowszechniane w postaci pisanej nawet, jako święte pisma religijne, duchowe i mistyczne, które dostępne są w bibliotekach. Jest to ta część nauki, która nie musi być utrzymywana w tajemnicy, ale istnieje też wiedza, która przekazywana jest bardzo poufnie wybranym uczniom i musi być bezwzględnie zachowana w sekrecie, nie może być ujawniana osobom nie mającym odpowiedniego przygotowania duchowego. Wiedza sekretna w tradycjach Wschodu zwie się Gupta Jńanam (Dźńanam), dosłownie Tajemną Wiedzą i opiera się na ustnych pouczeniach, na ustnych instrukcjach dawanych uczniom przez ich Mistrza, jako Upadeśa, ustne objawienia boskiej prawdy. Inną lekcją do opanowania jest zdolność do poświęcenia i oddania w boskiej sprawie, zdolność wytrwałego, stałego stania po stronie sił Światłości, zdolność reprezentowania Boga. Lekcja ta w terminach Jogi zwie się Iśvarapranidhana, stanowi Najwyższe Przykazanie Moralne dla ludzkości, które zamyka jogiczny tak zwany dekalog zasad Yama i Niyama/h. Tak czy owak, jak nie w tym wcieleniu to w następnym człowiek musi opanować stosowanie się do tej Niyama/h, inaczej nie osiągnie żadnego dalszego postępu na Drodze, a Iśvara to po prostu Api Guru/h, Starszy Mistrz Ludzkości. Osoby zdolne do oddania i poświęcenia dla Boga i Guru/h stanowią wyższą klasę na duchowej Drodze niźli osoby, które nie są w stanie przestrzegać tej reguły duchowej dyscypliny. Zachęta do dyscypliny posłuszeństwa, duchowego p/oddania, poświęcenia się w służbie żyjącemu na Ziemi Mistrzowi Drogi pomaga w selekcjonowaniu kandydatów do głębszej nauki.
PYTANIE: W jakim kraju i w której epoce powstał Zakon Ryszi? Jakie są związki Zakon Ryszi z hinduizmem, dżajną, buddyzmem i innymi religiami?
Lalitamohan Babaji: Pierwsi Ryszi pojawiają się w czasach po przyjściu Mistrza i Proroka Yogeśvara, jako spontaniczna próba szukania przez wiernych nowej religii objawionej kontaktu z Bogiem i poznania go. W następnych stuleciach głównym ośrodkiem wedyjskiego Zakonu Ryszi stały się okolice góry Kailaśa i jeziora Manasarovara. Z czasem w obrębie Zakonu Ryszi wykształciło się dwanaście podobnych dróg (margas) inicjacji mistycznej, gdyż Mistrz-Bóg Yogeśvara Deva Babaji posiadał Dwunastu głównych uczniów, z tego czterech uznanych za najważniejszych. Charakterystycznym jest, że każda linia nauczania Ryszi wywodzi się w sukcesji wprost od Mistrza Śiva Yogeśvara, uważanego za pierwszego mistyka Zakonu Ryszi, chociaż przekazuje on także tradycje starsze po swoich niebiańskich przodkach. Linia Himavanti wyłoniła się już w IX tysiącleciu przed erą chrześcijańską i jest bodaj najstarszą z istniejących linii przekazu Ryszich. Kto zwiedzał piękne prahinduistyczne świątynie w Lalitpur w Nepalu, tego na pewno urok Bogini i całej duchowości Himavantu pochłonie bez reszty. Jedna z pierwszych siedzib mistrzów śiwaizmu kaszmirskiego linii Himavanti powstała w początkach VIII tysiąclecia p. e. ch. w okolicach dzisiejszej miejscowości Leh w Kaszmirze. Śrinagar to starożytne święte miejsce w samym sercu Kaszmiru, jedno z głównych centrów śiwaickich szkół ezoterycznych. W Indiach szczególne znaczenie zdobyła Natha Sampradaya, na którą oddziaływali również z wzajemnością perscy fakirowie. Natha Sampradaya pochodzi od małżonki Yogeśvara Śiva, Bogini Uma Parvati Kālī, mistrzyni Hatha, Kriya i Kundalini Jogi. Na świecie jest wiele lokalnych filii Zakonu Ryszich, jedne są bardziej związane z hinduizmem inne mniej. Nie ma Zakonu Ryszi, który byłby całkiem niezwiązany z hinduizmem, z uwagi na rodzaj praktyk takich jak Sumiran czy Iśta-Mantry. Będąc w Zakonie Himavanti nie trzeba rezygnować ze swojej przynależności do religii nie-hinduistycznej, ale trzeba być otwartym na duchowe i mistyczne wartości wedyjskie. Twórcą takiego Zakonu był Ramakrishna, który przyniósł na Zachód filię, boczną gałąź linii Himavanti. Do jednej z gałęzi linii Himavanti należy również tak zwana Kriya Yoga, która wywodzi się z Parvata Tirtha albo z Giri Tirtha, czyli z ‘Zakonu Góry i Chmury’ jak poetycko zwie się Himavanti w literaturze indyjskiej. buddyzm czy dżajna w swej istocie to jak wiadomo są dawne nurty reformacji wedyjskiej i brahmańskiej, a zatem boczne odgałęzienia całej starej tradycji ezoterycznej gnozy i mistyki religijnej Wschodu. Ryszi uczy jawnie zawsze gdy to jest możliwe, a tajnie, w sekrecie, zawsze wtedy, kiedy jest zmuszony okolicznościami. Ryszi często przyznają, że od dziecka każdego dnia wypełniają tradycyjne praktyki wedyjskie trzy razy dziennie, chociaż na Zachodzie uczą tego głębiej tylko grupkę nielicznych uczniów, kładąc nacisk na podstawowe medytacje i praktyki, którymi środowiska ezoteryczne Zachodu są bardziej zainteresowane. Wiele osób odwraca się od Zakonu Ryszi, jak doświadczyli tego Vivekananda czy Yogananda, kiedy na kolejnych stopniach inicjacji byli głębiej wprowadzani w misterium modlitwy jakie jest generalnie bez problemów nauczane na Wschodzie, w Indii, Nepalu czy Tybecie, a szerzej znane jako Sumiran. Członkowie wszelkiej bocznej odnogi linii Himavanti i nie tylko po dziś dzień mają problemy z akceptacją modlitw praktykowanych przez wszystkich Ryszich w historii, chociaż są nauczani o tym bardzo dużo począwszy od pierwszej duchowej Inicjacji tak w Ameryce jak i w Europie. Opowiadanie, że Avatara, Ryszi czy Guru/h nie ma nic wspólnego z tradycją hindu przy jednoczesnym praktykowaniem nieustannej Sadhany czy Sumiranu zakrawa albo na hipokryzję, albo na patologiczną nieświadomość. Znany rozłam w linii Krija Joga powstał na punkcie niezdolności do akceptacji praktyk związanych z Boginią Kālī w czasie zaawansowanych Krija przez duchowo niedorozwinięte osoby, które uzurpowały sobie prawo do bycia liderami. Yogananda dla osób zaawansowanych nauczał bardzo dużo praktyk, modlitw i kontemplacji związanych z Boginią Kālī, a przecież i sam ryt inicjacyjny jest tantrycznym przyjęciem w Świadomość Bogini Kālī. W szczególności prawdziwe Avatary nawiązują zawsze do religii Bogini Matki jaką jest tradycja wedyjska, a nie opierają się na tych religiach, które są wtórne lub pochodne, bo ciągle na Ziemi istnieje Prareligia całej ludzkości. Avatara łączy i jednoczy wszystkie istniejące religie w uniwersalny sposób pokazując ich czystsze oblicze nieskażone wypaczeniami i pokazuje ich źródło jakim jest wedyjska kultura religijna Sanskrytu, a przy tym hinduizm.
PYTANIE: Kim jest Twój Guru? Skąd pochodzą twoi Swami – mistrzowie mądrości?
Lalitamohan Babaji: Pierwszym moim realnym Nauczycielem był mój własny ojciec, znawca wierzeń i duchowości starodawnych Słowian, wśród których mocnym był kult misteryjny Bogini Siwa (Śiva), żeńskiej formy Absolutu jaki popularny jest dzisiaj na Wschodzie. Mój Ojciec otrzymał też przekaz Krija Jogi od Mistrza Yogananda, jeszcze za jego życia, stąd był dobrze zorientowany w duchowej praktyce. Można powiedzieć, że sporo otrzymałem w genach po ojcu, zresztą matka też była fanką wszelkiej wiedzy o charakterze okultnym i ezoterycznym, acz nie angażowała się tak bardzo w stronę praktyczną, chociaż była dobrze znaną zielarką. Duchowość wschodu posiada dwa nurty mistyczno-hermetyczne, pierwszy bardzo ezoteryczny, śaiva kaszmirska zaleca aby imiona i wizerunki mistrzów i nauczycieli duchowych zachowywać w sekrecie i nie wyjawiać osobom, które mogłyby imię Guru/h lżyć lub profanować, dlatego imiona głównych nauczycieli ukrywane są przed osobami nie należącymi w pełni do linii przekazu czy Aśramu. Zakazane jest wymawianie imienia oraz pokazywania wizerunku Guru/h przy osobach które nie praktykują duchowo, albo nie są ugruntowane w przynależności do ezoterycznej duchowej szkoły. Podobnie działa ezoteryczna linia Świętej Wiedzy Bogini, znana jako Śri Vidya, której mistrzowie mogą być dobrze znanymi publicznie osobami, ale tylko Inicjowani wiedzą, że taka osoba jest jednocześnie mistrzem duchowym i nie rozmawia się o tym poza gronem wtajemniczonych uczniów i uczennic duchowych. Druga tradycja, śaiva południowa, tamilska kładzie często nacisk taki jak religie bhaktystyczne, ażeby imię Guru/h wyznawać publicznie i czcić, wręcz nawracając ludzi do mistrza u którego się uczymy. Obie postawy są dość skrajne względem siebie i co więcej dość rygorystycznie przestrzegane przez swoich zwolenników. Jako jogin tantryczny wykształcony przez Mistrza śiwaickiej szkoły północnej przestrzegam zasad na jakich zostałem w sukcesję linii przekazu Himavanti wprowadzony, zatem wszelkie istotne informacje o żyjących Mistrzach naszej linii przekazu nie są przeznaczone dla publicznej informacji, a jedynie dla osób o odpowiednim zaangażowaniu i wtajemniczeniu. Generalnie nie propagujemy kultu Guru/h na poziomie wejściowym. Bhakti jest dla osób szczerze zaangażowanych i mocno praktykujących, które są wielce oddane duchowej linii przekazu i praktyce w dostępnych publicznie grupach czy kręgach początkowych. Początkujących zachęca się aby przyszli do Boga, Sanatana Dharmy i Oświeconych Mistrzów Duchowych. O Guru/h wspomina się używając ogólnych imion tytularnych takich jak Swami Baba, Śyam Baba, Baba-Ji czy Mahaguru/h lub Paramaguru/h. Dużo więcej można usłyszeć o ezoterycznych mistrzach starożytnych linii przekazu jogi i tantry takich jak Himavan/t i Menaka, Yogeśvara, Paraśurama, Dattatreya, Patańjali czy Kriya Babaji. Zasady te mają na celu chronienie boskich Guru/h-Avatara przed atakami światowych sił zła i ciemności, które organizują represje, więzienia i mordy dla bardziej znanych duchowych nauczycieli Światłości. Oczywiście nie ma przeszkód, aby odwiedzić wielu różnych Nauczycieli i Mistrzów z okazji rozmaitych uroczystości i spotkań poświęconych duchowości. Bywałem na spotkaniach publicznych i ezoterycznych u wielu nauczycieli duchowych i mistrzów, chociaż serce i dusza wie, że przynależy do linii Himavanti, która strzeże tajemnych skarbów duchowości z Himalajów. Ćwiczę sztuki walki, jogę, tantrę, interesuje mnie duchowość shinto, reiki, sufizm, gnoza, huna, teozofia, kabała, psychosynteza, astrologia i trzeba pamiętać, że nie ma żadnych ograniczeń w zdobywaniu dobrej i pożytecznej wiedzy duchowej z dobrych i prawych źródeł.
PYTANIE: Jak to się stało, że trafiłaś na tę właśnie duchową ścieżkę? Co Cię przyciągnęło do nauk i praktyk Zakonu Ryszich z Himalajów?
Lalitamohan Babaji: Od wczesnego dzieciństwa ciągnęło mnie do duchowości. Zawsze byłem osobą ciekawą świata i kosmosu, poszukującą, od chyba 3-4 roku życia, jak sięgam pamięcią wspomnień. Do pełnoletności rozwijałem świadomość siebie, nie zwracałem uwagi na świat materialny. Ciągle czytałem mitologiczne i ezoteryczne książki i nie interesowałem się tym co nieduchowe. Ciekawość spraw wewnętrznych i duchowych rozbudzili u mnie rodzice, szczególnie ojciec wtajemniczony w młodości w Krija Jogę przez mistrza Yogananda. Nie można mnie było kupić fałszywą przyjaźnią ani obłudnym podlizywaniem i na to nie dawałem się nabrać, uparcie szukając głębszej prawdy. Byłem bardzo asertywny wywierając wrażenie na otoczeniu, a szkolne towarzystwo bywało zadziwione moimi zainteresowaniami. Działo się to chyba dlatego że siły duchowe gromadziłem mieszkając w leśniczówce z rodzicami, co przypominało raczej życie w leśnej pustelni. Często byłem na koloniach czy obozach, gdzie znajdowałem pokrewne w potrzebach wewnętrznych i myśleniu dusze. I pewnego dnia, na początku liceum mój kolega zachęcił mnie do ćwiczenia sztuk walki oraz medytacji zen. I od tego momentu coś zaczęło się dziać w kierunku poszukiwania Ścieżki, Mistrzów i Przewodników. Pięć lat później pojawił się w moim życiu Zakon Ryszi z Indii i Laya Yoga/h, czyli tak zwana Joga Ćakramów i Kundalini, do której nawiązuje cała europejska ezoteryka, teozofia i nauki różokrzyża. Zresztą teozofia to nic innego jak wykłady z Radża Jogi dawane początkującym uczniom duchowym Zakonu Ryszi na Wschodzie, tyle że o wielu kwestiach się osoby z Zachodu nie douczyły do końca, ale też wiele ważnych nauk pominięto lub pomylono z błędami teologi chrześcijańskich w amerykańskim, płytkim wydaniu. I tak się zaczęła moja himalajska pasja, która trwa do dziś. W istocie kursy wiedzy i praktyk z Ćakramami (Czakroterapia) czyli Kundalini Joga jest małym fragmentem z całego bogactwa starożytnej Ścieżki Laja praktykowanej przez mistrzów w Himalajach. W zasadzie każdy kto przychodzi do ezoterycznej szkoły Himavanti musi w jakiś sposób mieć dobry karman zasługi, aby boskie siły duchowe skierowały taką osobę do wtajemniczającej linii przekazu. To wyjątkowo dobre odrodziny, jeśli trafia się na duchową szkołę, dzięki której podejmuje się Ścieżkę Inicjacji wiodącą ku Ostatecznemu Oświeceniu i Wyzwoleniu z Kołowrotu Odrodzin i Śmierci.
PYTANIE: Czy można rozumieć, że w himalajskim Orędziu Ryszi, mistrzów Dalekiego Wschodu, ważniejsza jest praktyka, a nie teoretyczne spekulacje. Na czym polega nauka i praktyka Zakonu Ryszi?
Lalitamohan Babaji: Każdy, kto chce podążać drogą Mądrości Bożej otrzymuje Dikszan, Inicjację i indywidualne praktyki od Mistrza Przewodnika, który przyjmie go na ucznia. Praktyki to przede wszystkim intonowanie Świętych Imion Boga, Iśta-Mantr, objawionych Świętym i Prorokom przez Archaniołów, ale znanych też wcześniej na całym Wschodzie. Przez indyjskich joginów Iśta-Mantra nazywana jest mantrą Imienia Boga. Mamy 1008 podstawowych Iśta-Mantr, które pochodzą z Śivapurana. I dalej te 1008 Iśta-Mantr nazywanych jest “Tysiącem najpiękniejszych Imion Boga, Śiva Mahadeva”. Iśta-Mantry Ryszich to odzwierciedlenie różnych aspektów Boga, które trzeba wszystkie w sobie rozwinąć dla pełni oświecenia. Praktyka jedynie z jedną Iśta-Mantrą daje przebłysk jednego promienia z całości jaką są Najpiękniejsze Imiona Brahman’a, Boga Śiva. Właściwości czy moce Boskich Imion to: prawda, mądrość, dobroć, odwaga, hojność, miłość, harmonia, współczucie, piękno, światło, twórczość, majestat, pokój, itd. Powtarzając je codziennie przez pewien czas i medytując nad nimi zaczynamy odczuwać i rozwijać w sobie te aspekty. Istnieje możliwość aby dostać od Mistrza-Nauczyciela Iśta-Mantry osobiste, a więc te które są dla nas na okres tego życia szczególnie potrzebne. Oprócz intonowania Iśta-Mantr naszą praktyką jest zawsze także praca z oddechem, z wizualizacjami niebiańskich form, kontemplacja i budowanie mandali umysłu. Również trzeba wspomnieć o Inicjacji do Zakonu, a raczej Ścieżki, bez której praktyka nie ma większego sensu. Jeśli ktoś decyduje się rozwijać duchowo, podążać drogą duchową ku Bogu otrzymuje pierwszy stopień Inicjacji, Dikszan. Jest to jakby błogosławieństwo na drogę od całej linii przekazu Zakonu Himavanti, od wszystkich Ryszich – Mistrzów Oświecenia. Łańcuch sukcesji linii przekazu w potocznym języku Hindustani (Hindi, Urdu) nazywany jest SILSILA, a Sanskryt – język Bogów używa terminu SAMPRADAYA. Są to wszyscy spadkobiercy, którzy byli wcześniej i przekazywali błogosławieństwo prowadzenia Zakonu następnym osobom, które prowadziły Zakon Drogi, a także tym którzy inicjują. Uczeń Ryszi nazywany jest CZELA (Ćela) a nauczyciel GURU/H. Pielęgnowanie dobrej więzi z Nauczycielem – Przewodnikiem Drogi jest podstawą każdej duchowej praktyki, a bez sympatii do Guru/h czy Mahaguru/h (Wielkiego Mistrza) nikt nie rozwinie się duchowo, choć może kręcąc się w kółko mieć wrażenie, że robi jakieś postępy! Elementarne cechy na Drogę Duchową, to szczerość, wierność, uczciwość i umiłowanie Boga w linii przekazu. Jest tak dlatego, że Bogu upodobało się awansować duchowo, tylko tych, którzy szanują, czczą i respektują tych, którzy Światło Mądrości i Prawdy osiągnęli przed nimi. Początkujący muszą zrozumieć, że realizacja Boga nie jest sprawą osobistą, a wspólnotową, bo Mistrzowie Boży to Wspólnota! Tego samego uczyli swym przykładem także wszyscy gnostycy, zakładając misteryjne zbory boskiej wiedzy i mądrości gdyż jest to nauka uniwersalna i zawsze obowiązująca.
PYTANIE: Czy mantry – Iśta-Mantry, Imiona Boga stosowane przez Ryszi – są tylko w języku Sanskrytu?
Lalitamohan Babaji: Iśta-Mantry czyli Mantry Cech i Właściwości pochodzą z języka staro-wedyjskiego, a podstawowych Iśta-Mantr jest 1000. Iśta-Mantry to pojęcia wieloznaczne i wielowymiarowe, ale są też używane w swych pierwszych znaczeniach w potocznym języku Hindi, czy Urdu. Ryszi Indii posługują się zwykle językiem Hindustani, Hindi i Urdu. Słowa Mantry pozostają jednak niezmienione jeśli są używane w celach duchowej praktyki. Słowa Mantramy to nie tylko pojęcia filozoficzne czy metafizyczne, to dużo bardziej niż pojęcia są też układy dźwięków do intonowania w odpowiedni sposób. Poważny błąd robią ci, którzy chcą Mantramy przetłumaczyć i treść ich znaczenia powtarzają w innych językach, gdyż ginie wtedy wibracja, która jest tutaj najważniejsza. Jak już zostało wcześniej powiedziane, Iśta-Mantry odzwierciedlają aspekty boskości, i chodzi tu o wzbudzenie konkretnej właściwości anielskiej, duchowej w naszym wnętrzu. Metodą pracy jest odpowiedni rezonans wibracyjny, właściwy sposób intonowania, począwszy od dobrej, poprawnej wymowy Słowa Mocy. Istotą Mantramu jest zatem Śabdha – Dźwięk, Wibracja, a nie znaczenie pojęcia, które jest tylko uzupełnieniem do praktyki, dodatkiem dla pracy umysłu. Można powiedzieć, że Iśta-Mantra jest jak lekarstwo na różne dolegliwości a przewodnik jest jak lekarz, który przepisuje właściwy lek – Iśta-Mantrę na bolączki duszy i serca. Mantram to w swej istocie prawdziwe, pełne mocy Słowo Boże. Z definicji mantramy są słowami i frazami objawionymi ludziom przez anioły, przez niebian, devas i rezonują nam wibracjami, które mają głęboki sens i znaczenie ale też są dźwiękiem pozwalającym wzywać określone moce czy inaczej mają też znaczenie na poziomie samej wibracji głoski, a nie tylko słowa jako pojęcia leksykalnego w zrozumiałej mowie. Mantrą nie jest za to dowolnie modulowany niezrozumiały bełkot za którym brak jest encyklopedycznego znaczenia, a taki pojawia się nawiedzonym w ich transach.
PYTANIE: Czy do tego, żeby brać udział w praktykach Ryszich, trzeba się uczyć języków orientalnych – Sanskrytu, Hindi, Kaszmiri lub Nepali?
Lalitamohan Babaji: Nie jest konieczna znajomość języków orientalnych, ale dla przyswojenia tekstów oryginalnych bywa wskazana i polecana. Należy dobrze wymawiać Iśta-Mantrę, dbając o prawidłowy akcent i wymowę głosek, co w zachodnich szkółkach jogo-podobnych bywa mocno kaleczone. To w jaki sposób wibrujemy daną Iśta-Mantrę zależy czasem od tematu kontemplacji i dodatkowych intencjonalnych modlitw. Możemy Iśta-Mantry także śpiewać, możemy mówić mentalnie. To Nauczyciel prowadzący daje nam “instrukcje używania” Iśta-Mantry. Jednak jeśli ktoś zna Sanskryt, to zawsze ta wibracja Iśta-Mantry brzmi znacznie lepiej i nie ma takiej możliwości pomyłki, która w sensie afirmacji może być nie tyle śmieszna co tragiczna w skutkach. Wielu ludzi z tak zwanych „zachodnich szkół jogi czy tantry” z powodu błędów w wymowie rozwija nie te cechy co potrzeba, bo zmieniając brzmienie słów koduje w sobie zupełnie inne pojęcie, produkując pomylenie umysłu. Czasem przekręcenie słowa daje coś śmiesznego albo brzydkiego, lub nawet jakąś wadę lub potoczne przekleństwo, a wiele razy spotkałem się z takimi własnymi przekręceniami Iśta-Mantr. I takie tam rzeczy potem tacy ‘Sofiści’ u siebie rozwijają z pomocą kontemplacji na tych swoich nawiedzonych przekrętach. To tak jakby zamiast słowa ‘Bóg’ kontemplować ‘Bug’ albo ‘Buk’, a zamiast słowa ‘Cześć’ słowo ‘Sześć’, ale bywa znacznie gorzej.
PYTANIE: Praktyka Ryszich często kojarzy się ludziom w Europie z pieśniami i tańcami albo z siedzeniem przy ogniu. Możesz opowiedzieć coś więcej o tych praktykach?
Lalitamohan Babaji: Tak, widok posągu tańczącego jogina-boga Śiva Mahadeva może dawać takie wrażenie, podobnie jak i oglądanie pokazów świątynnych tańców hinduistycznych. Indyjskie sztuki walki, Kalaripayat praktykowano jako zestawy ruchów i form tanecznych w rytm muzyki, a zwyczaj ten został nawet przeniesiony do Chin i chińskiego Kung-Fu. Jogę Ryszi można praktykować poprzez Taniec i Śpiew, czyli poprzez Qawwali, a przecież Sannyasini (Poświęceni) bardzo dużo tańczą i śpiewają, szczególnie w Kaszmirze i Hindukuszu. Również i w całej Europie oprócz “siedzących” medytacji odbywają się spotkania, gdzie ludzie biorą udział w Tańcach Ryszi i przez ten czas wspólnie śpiewają i tańczą, co jest głęboką praktyką duchową, jeśli oczywiście reguły i zasady podstawowe dla Ścieżki Duchowej są zachowane. Nie wiele osób rozumie proces praktyki poprzez Qawwali, pomimo, że tańczą i śpiewają rozmaite formy wprowadzające w te metody. Muzyka i śpiewy Qawwali są używane także przez osoby praktykujące sufizm w Indii. Siedzenie przy ogniu i medytowanie z Ogniem, z Agni należy do kanonu podstaw praktyki, gdyż i cały ryt wedyjski opiera się na praktykach ogniowych i w każdej ceremonii religijnej hinduizmu jest bardzo dużo prac ogniowych. Ogień oczyszcza aurę i atmosferę miejsca, jeśli jest odpowiednio zapalony i są w nim spalane odpowiednie składniki. Ogień jest bodaj we wszystkich pismach świętych uważany za symbol Boga i boskości, symbol przemiany wewnętrznej i praktyczne narzędzie oczyszczenia. Prorok Zarathusztra siedział i praktykował przy ogniu, a nawet indyjscy i perscy sufi adoptowali zwyczaj wspólnej praktyki przy żywym ogniu. Ogień posiada moc uzdrawiającą i uwalniająca, a także uważany jest jako żywioł łączący ludzi z bóstwami nieba czyli z aniołami, stąd obfitość rozmaitych duchowych rytuałów ogniowych.
PYTANIE: Na czym polega opieka czy prowadzenie ze strony przewodnika duchowego czy mistrza? Z jakimi pytaniami można zwracać się do przewodnika, do Śri Guru/h?
Lalitamohan Babaji: Posiadanie Przewodnika jest niezwykle ważne, nie tylko w Jodze czy Tantrze ale w każdej autentycznej Ścieżce Duchowej. Im bardziej zaawansowany Uczeń, tym ściślejsza jest więź i współpraca z Przewodnikiem. Idea Przewodnika bywa wypaczana na Zachodzie, a na Wschodzie Uczeń otrzymawszy Dikszan staje się przybranym synem czy córką Mistrza, członkiem jego rodziny, co pokazuje rangę więzi i wspólnoty w Drodze! To Przewodnik daje nam nauki i praktyki oraz wskazuje Sevanam, Służbę – takie jakie są nam potrzebne. U początkujących najważniejsze są praktyki i ćwiczenia, zaś u zaawansowanych Uczniów najważniejsza jest Służba, Seva, o której pięknie uczyli Swami Sainatha, Vivekananda, Yogananda czy Anandamurti choć nie zostali zrozumiani na Zachodzie. Osoba, która posiada tytuł Przewodnika (Acharya, Guru/h, Mahaguru/h) ma tę wrażliwość i wiedzę w sercu, iż umie odczuć nasze potrzeby, problemy i cienie duszy, a także demoniczne zagrożenia od złych asurów i rakszasów. Siadając twarzą w twarz i sercem w serce z przewodnikiem nie mamy możliwości “udawać” kogoś innego. Tu nie ma miejsca na jakieś iluzje, obsesje czy nawiedzenia na swój temat. Gdy siadamy ze swoim przewodnikiem do konsultacji pracy duchowej zaczynamy dłuższą chwilą medytacji i skupienia, wtedy to Przewodnik zaczyna odczuwać nasz stan duszy i serca. I po chwili zaczyna się rozmowa i “stawianie diagnozy”, czy raczej bardzo fachowe doradztwo duchowe. Ze swoim Przewodnikiem można rozmawiać o wszystkim, nie ma tabu, chociaż Satsangi zwykle są grupowe dla wtajemniczonych kręgów. Nawet najwięksi Mistrzowie tacy jak Sai Baba korzystają z superwizji i doradztwa innych Mistrzów „po fachu”, co oznacza, że nie ma żadnych własnych ścieżek ani szkółek w duchowości. Mistrz Hierofant opiekuje się uczniami przez wiele wcieleń i uczniowie powinni być tego świadomi, że przychodzenie do Mistrza nie jest na trochę. Przychodzi się na nauke, praktykę i duchową służbę, zawsze przychodzi się na stałe, a każda nie stała intencja w sercu jest w swej istocie nieczystością i skalaniem duszy.
PYTANIE: Kto zostaje przewodnikiem dla innych? Jaki rodzaj treningu trzeba przejść, żeby zostać przewodnikiem duchowym dla ludzi? Czy ktoś z Polaków został już przewodnikiem?
Lalitamohan Babaji: Żeby stać się Przewodnikiem, trzeba przejść serie szkoleń i odosobnień nie tylko w ramach specjalnych spotkań, ale także przebyć tę drogę w swoim wnętrzu. Trzeba być gotowym do przewodnictwa, trzeba mieć otwarte serce, żeby mieć wgląd w drugie serce. Ten rozumny i rozumiejący, oświecony wgląd, Pratyaya, jest najważniejszy. Można także to nazwać głęboką intuicją konsultowaną realnie z bardziej doświadczonymi Mistrzami. I to pozwala na osiągnięcie możliwości postrzegania i odczuwania drugiej osoby. To czy staniemy się przewodnikami, zależy od nas samych, czy mamy dość odwagi by pokonać trudności i przeszkody jakie mrok stawia Światłości. Pomocne są tu specjalne treningi duchowe, na których nauczane jest jak stać się Przewodnikiem i długa wierna Służba własnemu Guru/h. W Polsce jest kilka osób, które są już Przewodnikami i prowadzą uczniów linii przekazu Himavanti. Przewodnik nie ma „swoich” uczniów, a jedynie prowadzi uczniów Sampradaya – linii przekazu. Trzeba wiele pokory i gruntownego wyzbycia się chwastów egoizmu, nie można wyrzekać się swoich Mistrzów ani Przewodników, jak czyni kilkoro polskich przykładowo osób pomylonych uważających się za Sādhu/h czy Ryszi, a w istocie nie nadających się nawet na uczniów z powodu niezdolności do duchowego oddania się na służbę Guru/h i Sampradaya. Praca Ryszich nie jest dla zadowalania własnego ego, ale dla wyższego dobra, wymaga wysiłku i poświęcenia się dla wspólnego dobra innych, szczególnie dla dobra całej wspólnoty Uczniów i Uczennic Drogi Bożej. Taka jest realna nauka mistrzów Dalekiego Wschodu.
PYTANIE: Swami, wspomina się, że żeby zostać Sadhu czy Ryszim, nie trzeba porzucać swojej dotychczasowej religii ani przechodzić na hinduizm. Czy osoby niewierzące mogą pozostać nadal niewierzącymi, czyli pozostawać poza jakąkolwiek religią i praktykować Drogę?
Lalitamohan Babaji: W Himavanti Sampradaya, w linii sukcesji wywodzącej się od Bogini Himavanti wspominanej w Śivapuranach nie trzeba porzucać swojej przynależności do innych wyznań czy kościołów. Można tu być i żydem, katolikiem, muzułmaninem i buddystą, ale trzeba mieć otwarty umysł i bez oporu akceptować otrzymywane nauki i praktyki oraz służbę duchową. Sadhaka to przykładowo w istocie osoba praktykująca wiarę w Boga i Jego Objawienie, a nie tylko nominalny z nazwy wyznawca hinduizmu czy buddyzmu, stąd bez problemu może praktykować jogę czy tantrę. Hinduizm to nazwa anglojęzyczna, a przecież ludzie w Indii, Bhutanie, Nepalu, Pakistanie czy Bangladeszu używają nazwy Sanatana Dharma, Odwieczna Religia, Wiekuiste Prawo dla kreślenia tego, co ludzie na zachodzie zwą hinduizmem. To wszystko zależy od naszej otwartości i tolerancji, od tęsknoty duszy za Bogiem, Brahman. Jeśli ktoś jest niewierzący, to także może być w Zakonie, tyle, że niewierzących z reguły poszukiwania Boga czy Drogi nie interesują. Zapewne z czasem obudzi się w niewierzącym jakiś aspekt tęsknoty za tym, od czego się odcinał, a co jest Boskością, gdyż tak działa praktyka Ryszich. Budzi się w nas ta iskierka naszej duszy, jaźni, to co być może było w nas ukryte, a co ma rozbłysnąć jaśniejącym płomieniem. Ażeby jednak stać się Ryszim, trzeba przejść przez wielkie prace dziewięciu stopni Inicjacji. Tych inicjacji wedle Królewskiej Ścieżki jest dla ludzi Dwanaście, ale Ryszi (Mędrzec, Rishi) to dziewiąty stopień. Inicjacji nie dostaje się na swoje życzenie, o tym decyduje Przewodnik, który czuje, czy adept jest gotowy, aby podjąć dłuższą i poważniejszą pracę duchową. Dochodząc do poszczególnych inicjacji stajemy się bardziej świadomi siebie i życia. Zaczynamy rozumieć pewne głęboko ukryte zależności. Kierujemy się intuicją i sercem, objawiają się wyższe sfery bytu i nie można się tym zjawiskom dawać uwodzić popadając w jakieś nawiedzenia czy życiową niezdatność i bezczynność. Ryszi bez problemu żyje w tym i w wyższym świecie pozostając jednocześnie mistykiem i racjonalistą! Bezczynność jest przez Ryszi postrzegana jako grzech czy ułomność.
PYTANIE: Jak jest z przynależnością do Ścieżki Ryszich i z praktyką zakonną w przypadku kobiet? Czy to, że jest się kobietą, nie stwarza jakichś przeszkód? Czy kobieta może być Przewodnikiem?
Lalitamohan Babaji: Reprezentuję Zakon, gdzie kobiety mają takie same prawa co mężczyźni, choć w Pakistanie czy Bangladeszu mogłoby to spotkać się z nietolerancją, bardziej z uwagi na lokalne zabobony i zwyczaje niźli na religię. Nauczycielami i Przewodnikami mogą być i kobiety i mężczyźni, choć wspomina się, że kobietom trudniej utrzymać się w roli Przewodniczki Duchowej dla ludzi. Bogini Parvati, bycie kobietą w niczym nie przeszkadzało i swobodnie dzierżyła Najwyższe Berło Wtajemniczenia linii Natha Sampradaya Hatha Joga/h. Uczniostwo jest wtedy, gdy uczymy się od Mistrzów Sampradaya przez całe nasze życie. Podążamy za mistrzem przewodnikiem aż do jego śmierci, bowiem nauczanie odbywa się systemem rodzinnym, gdzie Czela jest adoptowanym synem czy córką Mistrza, a jak wiadomo rodziców się przecież nie zmienia! Jest to pewien test Ojcostwa Boga, który jest rodzicem dla wszystkich ludzkich dusz, a i więcej bo dla dusz wszystkich stworzeń. Zmienianie Przewodników jak sezonową odzież, co miewa miejsce na Zachodzie, jest problemem wynikłym z niezrozumienia idei Mistrza i wiąże się z konsekwencjami w postaci bardzo złej karmy, jak to się mówi w Indii. Paraśurama, Shirdi Sai Baba czy Vivekananda pokazywali swoim życiem absolutną i dozgonną wierność Mistrzowi Przewodnikowi. Osoby, które są prawdziwymi Przewodnikami, z żadnych przyczyn życiowych nie zrezygnują ze ścieżki i takaż sama postawa powinna cechować dobrych Uczniów. Porzucanie Przewodnika, czy wypieranie się duchowego Przewodnika rodzi złe owoce, rodzaj mrocznej aury, która w tym życiu już uniemożliwi oświecenie czy przebudzenie boskości, chyba, że osoba zdoła naprawić swe złe relacje z Mistrzem Przewodnikiem, którego odrzuciła z powodu swego poplątania i ignorancji w temacie! Ludzie, którzy porzucili jakiegoś Guru/h czy Avatara, powinni czym prędzej udać się do tegoż Mistrza i błagać o przebaczenie oraz podjąć służbę dla zmazania swojego grzechu zdrady. Nawet porzucanie zwykłej i pełnej ciemnych zabobonów religii z nagła nie jest zwykle wskazane, gdyż powstała pustka może doprowadzić człowieka do załamania i kryzysu emocjonalnego. Najpierw trzeba związek ze zwykłą religią zdrowo i dogłębnie oczyścić i wysublimować oraz bardzo umocnić praktykę mistyczną i duchową wiedzę, a także duchowe oddanie do Boga. Ostre religijne nawrócenia na cokolwiek kończą się często ostrymi kryzysami i nawrotami do uprzedniej ciemnoty i zabobonu, a kobiety jako istoty z natury uczuciowe, kryzys ten nawet ostrzej dotyka i poraża lub przeraża, a odwrót od Drogi Mistyki choć z początku wydaje się dobroczynny ostatecznie jest zupełną katastrofą życia duchowego i regresem świadomości, upadkiem i śmiercią duszy.
PYTANIE: Jak się często słyszy, założyłeś w Polsce tak zwane Bractwo czy Zakon Himavanti, znany też jako Wielkie Białe Braterstwo Mistrzów Mądrości, czy możesz coś tym powiedzieć?
Lalitamohan Babaji: Tak, zaczęło się pewnej zimy, w styczniu roku 1983 w Stargardzie, na sekretnym ezoterycznym spotkaniu, skąd trafiłem prosto ze stażu jednej ze sztuk walki w Szczecinie. Interesował mnie Zakon Ryszi od wielu lat i poszedłem na spotkania ze Swami Baba Śyam Śivananda z Zakonu Himavanti w Darjeeling w Indii. Kilka miesięcy później, na jesień, we wrześniu zostałem już zaakceptowany jako Nauczyciel Duchowy Zakonu Himavanti dla Polski, jako że nauczyciele indyjscy, jak orzekli, szybko zorientowali się, że praktykuję od wielu wcieleń pod kierunkiem mistrzów ze Wschodu. Zgodziłem się zbudować organizację od podstaw w Polsce, chociaż ślady nauk mistrzów Zakonu Himavanti mamy w Polsce nawet z XIX wieku. Rozwijanie szkół ezoterycznych hierofantycznego typu to taka praca Ryszich i ich zaawansowanych uczniów, Sevana, czyli służba! Wszyscy, którzy dziś działają w linii przekazu Himavanti, w Jodze czy Tantrze, to w zasadzie inicjowani przez mnie lub wspólnie z innymi nauczycielami a także uczniowie, których przez wiele lat kształciłem i nadal prowadzę tak duchowo, jak i poprzez osobiste konsultacje czy nauki dawane w ustnym przekazie. Swami Śyam Śiv Baba powierzył mi od początku duchowe kierownictwo inicjowanych w metody jogi i tantry Zakonu Himavanti, a od 1986 roku sprawuję także funkcję duchowego przewodnika! Praca budowania w tym kraju całkiem od podstaw hierofantycznego ruchu duchowego, Zakonu Ryszi, Braterstwa Duchowego nie jest łatwa, ale udało się rozwinąć głębsze aspekty i teraz wielu oddanych Czela bywa gośćmi w Aśramach linii Himavanti w Indii i Himalajach! W swej istocie mówienie o zakładaniu Zakonu Himavanti, który istnieje od tysiącleci, dawno założony na tej Ziemi przez Bogów (Aniołów) jest sporą przesadą, ale prawdą jest to, że gdzie są jakieś osoby godne, zdolne do Ścieżki Duchowej, tam pojawiają się Wysłannicy Drogi, aby przyjąć Uczniów Nowicjuszy i prowadzić ich nauczanie. W Polsce odrodziło się trochę dusz, które mają na tyle dobry i jasny karman, że mogą być do szkoły ezoterycznej Mistrzów Mądrości Duchowej Hierarchii przyjęte i o ile dadzą radę utrzymać się w nurcie potoku linii przekazu, z czasem zapewne osiągną poziom odpowiedni dla Oświecenia i Wyzwolenia z Kołowrotu Wcieleń. Zapewne jednak dużo więcej dla rozpowszechnienia ogólnych nauk Zakonu Himavanti uczynili wcześniej Śri Umadevi Wanda Dynowska czy Józef Aćarja Świtkowski którym głęboki pełen wdzięczności hołd tutaj składam, mając nadzieję, że Inicjowani będą sobie należycie cenić swe wtajemniczenia.
PYTANIE: Chodziły ‘słuchy’, że wymyśliłeś sobie linie Himavanti, że odszedłeś od Mistrza albo, że zostałeś opętany przez złego ducha. Jak to więc było z twojego punktu widzenia, oczywiście?
Lalitamohan Babaji: Plotki i ploteczki mają to do siebie, że produkowane są po to aby plotkarz mógł zabłysnąć w kwestiach towarzyskich w jakich nie ma wiedzy, choć jeśli chce może ją mieć. W plotkach nie ma zwykle ziarna prawdy, a plotkarki pseudo-duchowych imprez roznoszą kłamstwa i sieją fałsz, często nie mając pojęcia o czym mówią. Taka jest natura plotkowania i z tego punktu trzeba rozpatrywać większość medialnych acz plotkarskich doniesień. Plotkarz zresztą wysnuwa o innych opinie myśląc podług siebie i tego czym sam jest i do diagnozy stanu umysłu osób plotkujących treść ich plotek się przydaje. Mistrz Śyam Śivananda Babaji który mnie inicjował i autoryzował do pracy w linii Himavanti jest już bardzo stary i nie przyjmuje dużej ilości uczniów, a raczej zajmuje się indywidualnym kształceniem wybranych przez siebie adeptów. Pracy w duchowej Organizacji jest dużo, ale robotników nie zawsze dostateczna ilość. Ryszi z natury swej zawsze jest Przewodnikiem Duchowym dla wszystkich, których inicjował i dla wszystkich nowicjuszy, stąd pracy i tak mi nie brakuje, a jest jej nawet coraz więcej, a nie coraz mniej. Praca Przewodnika Duchowego jest mniej widoczna, nie rzuca się w oczy tak jak praca różnych komercyjnych organizatorów zajęć dla liderów ajurwedy, jogi czy tantry z zagranicy, stąd może dla niektórych taki pozór mojego rzekomego stworzenia własnej ścieżki, gdyż po prostu poświęciłem się pracy dla inicjowanych Czela Zakonu Himavanti. Na temat Gautama Budha i Jezusa Chrystusa też wymyślano plotki jakoby byli opętani przez złe duchy, a to taka zemsta złych duchów, które się obawiają wypędzenia ze swojego zombi na tych, co wiele czasu poświęcają na czynne praktykowanie egzorcyzmowania, nic więcej. Jak wiadomo na Wschodzie, Mistrzowie Ryszi nauczają na zasadach zgromadzenia rodzinnego, a uczeń inicjowany jest bardziej członkiem Rodziny Himavanti niźli członkiem jakiejś organizacji osobo-prawnej. Ryszi czasem nawet pozorowali swoją śmierć lub odejście, aby przetestować uczniów i zbadać jak będą w takich okolicznościach dalej postępować. Ci, którzy rozpowszechniają śmieszne wieści jakobym odszedł od jakiegoś Guru/h i ścieżkę porzucił, winni są grzechu kłamania i wprowadzania innych ludzi w błąd. Jeśli myślą, że w ten sposób zjednają sobie więcej uczniów, albo kogoś zniechęcą do Himavanti, to się mylą, bo z czasem każde kłamstwo wychodzi na jaw i wstydzi się ten, co kłamstwa puszcza w obieg oraz ci, którzy je powtarzają. Zresztą, ci, którzy pletli kiedyś takie bzdety, sami od Drogi Jogi i Tantry poodpadali, zapewne bowiem prąd boskiego Światła wyrzucił tych kłamców i oszustów na zewnątrz, w ciemność. Ciągle coraz więcej osób przychodzi do mnie po radę i praktykę, a także na spotkania dla kręgów duchowych Zakonu Himavanti, tak zresztą już od przełomu 1982/83 roku, kiedy dość intensywnie wszedłem w nurt boskiej rzeki Miłości, Mądrości i Prawdy jaką niesie królewska linia sukcesji Himavanti Sampradaya.
PYTANIE: Swami-Dżi, dlaczego niektóre osoby, które długo uczyły się od Ciebie Jogi czy Tantry albo Uzdrawiania wypierają się tego, twierdzą, że ciebie nie znają albo wręcz Ciebie atakują?
Lalitamohan Babaji: W pewnej mierze jest to cena (karma) za bycie Przewodnikiem Duchowym dla ludzi, którzy jak to ludzie, bywają tak dobrzy jak i źli. Istnieje wiele opowieści omawiających skąd się biorą takie zjawiska, jednak sprowadzają się generalnie do omówienia rodzajów i przyczyn demonicznego opętania przez złe asury pokazywanego przez takie osoby, które „gryzą” swoich Nauczycieli i Mistrzów, wypierają się lub, co się zdarza, próbują nawet zabić swego Nauczyciela. Istnieją też psychologiczne przyczyny, jak chęć przypodobania się nowym, aktualnym nauczycielom czy zwyczajna demencja, początek choroby alzheizmera, gdzie osoba zapomina najważniejsze fakty ze swojego życia. W krajach Zachodu, wypieranie się Guru/h bardzo często jest jedną z wielu oznak początkowych choroby alzheimera lub innych podobnych zaburzeń psychicznych, które po kilku latach objawiają się w pełnej krasie i sporo tego rodzaju przypadków obserwuje się w różnych grupach duchowych. Osoby złe, jak powszechnie wiadomo, mają też brzydki zwyczaj wypierania się swoich dobroczyńców, czy szkodzenia im, i nie tylko nauczycieli duchowych to spotyka, ale bardzo wielu zwykłych ludzi. Niewdzięczność jest jedną z kilku ogólnych oznak zepsucia osobników ludzkiego rodzaju, a tendencje do szkodzenia mistrzom duchowym i ich pracy jest dobrze opisywaną w Świętych Pismach wszystkich religii oznaką szkaradnej aktywności złych demonów. Czasem też osoby, i to obojga płci mylą uczucia serca do Nauczyciela, Mistrza ze swoimi żądzami seksualnymi i ich zaspokajaniem, a zawiedzione, że nie spełniają się ich erotyczne fantazje i ukryte dążenia porzucają Przewodnika z powodu pożądliwości, niestety nieoczyszczonej i kompletnie źle ukierunkowanej. Takie osoby usiłują fakt podjęcia inicjacji i nauki wyprzeć ze swej świadomości, zerwać więzi, które zanieczyściły ślepą żądzą, zabić w sobie Przewodnika! Oczywiście prowokują tym też i opętanie przez złe asury (demony) o czym uczył dużo także Vivekananda czy Shirdi Sai Baba! Nie dziwmy się osobom z ciężką demencją czy powypadkowym uszkodzeniem mózgu, ale wypieranie się Nauczyciela Duchowego na pewno spowoduje jakiś rodzaj obłąkania, choroby psychicznej czy innego defektu osobowości i będzie w skutkach uniemożliwiało Oświecenie, Realizację Boskości! Dobrze znanym przykładem jest Judasz, który w ślepym opętaniu przez demony zła pomagał w zamordowaniu Jezusa Chrystusa, a kiedy już spełnił swoją czarcią rolę demony spowodowały jego samobójstwo. Osoby, które podobnie szkodziły jakiemuś Guru/h zwykle będą pacjentami suicydalnymi (ze skłonnościami samobójczymi) w kolejnych okresach życia oraz przyszłych wcieleniach, co jest ceną za ich judaszowe zbrodnie. Nie ma dostępu do Boskiej Prawdy dla tych, którzy kłamią i szkodzą, szczególnie w relacji z Nauczycielem Duchowym, z Mistrzem Bożym prowadzącym ludzkość ku Oświeceniu! A trzeba pamiętać, że to uczeń musi szukać Nauczyciela i starać się uczyć we właściwy sposób, a nie odwrotnie.
PYTANIE: Baba, przetłumaczyłeś bardzo dużo pism o jodze, tantrze i ajurwedzie, a także innych o duchowości, dużo jest Twoich wykładów i instrukcji praktyk. Co myślisz o tych, którzy reprodukują twoje nauki lub tłumaczenia bez wspominania o tym na swoich stronach internetowych?
Lalitamohan Babaji: Z jednej strony nauka duchowa jest wspólnym dziedzictwem całej ludzkości i własnością Boga od którego w swej istocie pochodzi. Z drugiej strony konkretni ludzie wykonują pewne prace, takie jak spisywanie nauk czy ich tłumaczenia. Należałoby uszanować i jedno i drugie. Nie zawsze może jest to łatwe i oczywiste. Z tłumaczeń pism ezoterycznych Ryszi korzysta wiele osób i powinny mieć świadomość kto wszystkie teksty nauk jakie są dostępne przetłumaczył na język polski. Ryszi i uczniowie Ryszich bardzo kultywują wdzięczność, archetyp wdzięczności Bogu! Niewdzięczność jest wśród Ryszich uważana za bardzo szkaradną cechę nieczystej duszy, zatem można zjawisko „zapominania” o tym kto tłumaczył i używania sobie tekstów w publikacjach ujmować w kategorii stanu ściemnienia duszy u tych, którzy tak czynią. Orient przywiązuje wielką wagę do podawania swoich źródeł, zatem podaje się i autorów ksiąg z naukami i ich tłumaczy na różne języki. Jest to powszechnie stosowane, tak z wdzięczności za pracę jak i z powodu potrzeby umożliwienia kontemplacji idei bezpośrednio z umysłu tych, którzy je przekazywali, co jest powszechną wśród Ryszich praktyką duchową. Niektórzy tłumacze nauk duchowych chcą pozostawać anonimowi, aby nie pysznić się swoim dziełem i to też można zrozumieć. Istnieje jednak gorsza strona w tym procederze, gdyż pewne osoby dowolnie przycinają lekcje ezoteryczne co do których ich dawcy zastrzegli, że mają być przyswajane w całości, jak to jest w wypadku nauk Śiva Yogeśvara. Widząc zatem jakieś przerobione kawałki czy zlepki wybranych zdań dla własnych egoistycznych pomieszań robione, widzimy wypaczenie duchowej nauki, przekręcanie nauk mistycznych. I to jest o wiele gorszy proceder niźli kradzież całego tłumaczenia i przypisywanie go sobie na jakiejś stronie internetowej czy w publikacji. Nauka duchowa nie może być dowolnie modyfikowana, stąd także tłumaczenie jest odpowiedzialną pracą, a mistrzowie Ryszi najpierw upewniają się czy potencjalny tłumacz ma właściwe rozumienie oryginalnych nauk i czy nie będzie ich wypaczał!
PYTANIE: Czy istnieje podręcznik z naukami dla mistrzów takich jak Guru/h, gdyż istnieje o tym wiele legend i sprzecznych przypowieści?
Lalitamohan Babaji: W zasadzie już nawet sama ‘Śiva Purana’, jedno z podstawowych dzieł ezoterycznych jest księgą nauk linii przekazu dla osób inicjowanych, chociaż dostępną w tłumaczeniach na wiele języków, włącznie z językiem angielskim. Istnieje ‘Księga Manu’ przeznaczona w zasadzie dla kasty osób duchownych, kapłanów jakimi są Brahmani, czyli Starsi Bracia Ludzkości. Księga taka jak ‘Guru-Gita’, dosłownie ‘Księga Guru/h’ dostępna jest na pewno tak w języku hindi jak i w języku sanskryckim, jednak są to zwoje tekstu dostępne dotąd bardzo nielicznym. Księgę Guru/h, ojciec – mistrz przekazuje tradycyjnie swemu duchowemu synowi – następcy. Istotnym jest nauczenie się jej na pamięć wraz z właściwym zrozumieniem, a to jest przedmiotem całego życiowego procesu nauki poprzez terminowanie u Mistrza Przewodnika Drogi. Każde zdanie trzeba nie tylko zrozumieć ale i doświadczyć w swoim życiu, wtedy Księga Guru/h jest przyswojona i nie ulega zagubieniu. Ludzie chcieliby kupić taką Księgę i trzymać w bibliotece, jednak muszą wiedzieć, że to żywy Guru/h jest tą Księgą i przekazuje ją tym którzy są godni poprzez proces Uczniostwa! Z Księgi Guru/h można się wprost dowiedzieć, że tylko te osoby stają się godne zostać Guru/h, które same czczą swojego Guru/h bardziej niż ziemskiego ojca i matkę. Nie ma zatem żadnych Guru/h czy Avatarów samorodnych, którzy nie posiadaliby swego ziemskiego Mistrza Duchowego. Jeśli komuś marzy się aby zostać jakimkolwiek guru/h powinien ze ‘Śri Guru Gita’, z Księgi Guru/h uczynić sobie podstawowy podręcznik do nauki i praktyki na resztę tego wcielenia.
PYTANIE: Czy można obchodzić Twoje Swami urodziny jako święto duchowe, tak jak to jest u innych znanych nam nauczycieli duchowych?
Lalitamohan Babaji: Skoro jesteś osobą obeznaną z praktykami u wielu różnych nauczycieli czy mistrzów duchowych, to pewnie wiesz, że można, a nawet wedle indyjskich tradycji ezoterycznych i duchowych jest nieładnie jeśli się nie świętuje postem czy medytacją, a najlepiej pudżą (Puja) dnia urodzin Guru/h, gdyż Urodziny Guru/h są Dniem Łaski wedle wedyjskiej tradycji duchowej. Jest to procedura przewidziana jako wewnętrzna ceremonia Zakonu i powinna być przestrzegana dla podtrzymania tradycji linii przekazu czyli Sampradaya. Jeśli inicjowani tegoż nie czynią to zrywają więź z Sampradaya, pozbawiają się korzenia praktykowania na którym cały Zakon Ryszi stoi, przynajmniej ze strony linii Himavanti. Dla wszystkich chętnych na takie święto jak Gurudźanman, wspomnę, że wypada na dzień 7 luty każdego roku lub wieczór poprzedzający, z powodu wczesnoporannych godzin tego urodzenia.
PYTANIE: Dlaczego osoby, które porzuciły Nauczyciela, Mistrza uważa się za upadłe, niewierne czy też w jakiś sposób złe? Czy odwrócenie od Nauczyciela jest uważane za jakiś grzech? Czy ten, kto wypiera się i nie przyznaje się do Duchowego Przewodnika u którego brał inicjację jest dobrym człowiekiem?
Lalitamohan Babaji: Wedle nauk Ryszich, Brahman – Bóg, Anioły i Mistrzowie są w centrum Boskiego Światła na szczycie Świętej Góry Meru, które porównywane jest do wody nieustannie płynącej ze źródła. Uczniowie Ścieżki przybliżają się do źródła wędrując niejako pod prąd strumienia łask i błogosławieństw. Daje to konieczność pewnego wysiłku, tak jak wtedy, gdy płynie się łodzią w górę rzeki. Wystarczy przestać wiosłować, aby prąd znosił człowieka w kierunku odwrotnym niźli ku źródłu czyli w tym wypadku w dół, w ciemność. Boskie Światło wokół mistrzów i świętych, nawet wokół nauczycieli duchowych może być tak silne, że ludzie nie potrafią tego znieść albo nie są w stanie podejmować wysiłku aby wytrwale wiosłować ku źródłu tegoż światła. Mistrz Ryszi jest źródłem boskości, światła i prawdy, które promieniuje na uczniów, a uczniowie muszą podejmować wysiłek płynięcia ku temu światłu, dlatego, kto nie dokłada dość wysiłków, kto nie praktykuje w wierny sposób jest znoszony na zewnątrz ezoterycznego kręgu i siłą rzeczy odpada od Duchowej Drogi (Brahma-Marga/h). W ten sposób Siły Światła Bożego chronią się i samo-oczyszczają Mocą Bożą, a Nauczyciele Ryszi są chronieni przez Boga przed osobami słabego ducha, którzy nie podejmują wysiłku wewnętrznej podróży ku Światłu. Już sama zdolność stałego regularnego kontaktu z Przewodnikiem jest w istocie zdolnością do wysiłku wewnętrznej podróży ku źródłu którym jest Bóg, Brahman. Odpadający i odchodzący są w ten sposób postrzegani jako ci, którzy przestali wędrować ku Bogu, a spływają w dół strumienia na peryferie boskiej świadomości, ku mrocznym krainom asurów i rakszasów. Wystarczy przestać praktykować, aby zacząć odpadać od żywej Boskości jaką jest Swami Baba, wtedy nawet pójście do innego Nauczyciela uważane jest za upadek, za niezdolność do dalszej pracy i cofnięcie na niższe poziomy rozwoju świadomości.
Ludzie, którzy wędrują od Mistrza do Mistrza i nigdzie nie są w stanie się utrzymać, są tymi, którzy krążą wokół granic Królestwa Światłości, ale nigdy do tego Królestwa nie wchodzą. Mistrz jest Bramą Światłości, a odpadający są zawsze na zewnątrz tej krainy życia wewnętrznego. Jak nazwał to Shirdi Sai Baba, odchodzący są dziećmi, niemowlętami, które przebudziły się na chwilę, ale muszą jeszcze spać. Na Wschodzie, tych którzy przychodzą do Nauczyciela na krótko ale nie chcą się zaangażować często nazywa się ‘gośćmi’ Ścieżki. Nic się od nich nie wymaga ale i niczego istotnego się ich nie uczy, dopóty nie zostaną wypróbowani pod kątem przydatności do Duchowej Podróży. Niektórzy mistrzowie Ścieżki Mistyki celowo emanują tak potężny strumień światła duchowego, że tylko nieliczni poszukiwacze o wielkiej determinacji mogą ich odnaleźć i uczyć się od nich, zaś profani są z wielką siłą odrzucani, jeśli przypadkiem się pojawią. Ryszi Himavanti to wielka duchowa rodzina, a uczniowie żyją ze sobą w przyjaźni i szacunku. Boska cecha dobrego serca, Maitri jest podstawową zasadą moralną jogi i tantry, wszelkiej wiedzy ezoterycznej i mistycznej, a to jest właśnie przyjaźń, miłujące zrozumienie, sympatia, poczucie bliskości. Grzech to szerokie pojęcie obejmujące ogół błędów, przewinień, uchybień, słabości ale też zbrodni i przestępstw. Niewłaściwe podejście do podróży duchowej czy Nauczyciela – Przewodnika na pewno jest błędem, wadą czy słabością duszy, choć nie koniecznie zaraz zbrodnią. Zawsze to uczniowie muszą się starać aby móc się od Nauczyciela uczyć, uczniowie muszą się starać pojąć i spełniać w praktyce to czego dany mistrz wymaga. Mistrz jest Lampą postawioną przez Boga, czarowną Lampą Brahmana, w związku z tym, kto odsuwa się od lampy czy ucieka przed lampą, w oczywisty sposób tkwi w okowach mroku i ciemności.
PYTANIE: Czy warto zatem się uczyć od takich osób jak Jarosław Buller, Nuria Zacharewicz, Tadeusz Zygadło, Dariusz Witkowski, Ryszard Basak czy Witold Boguszewski, które podają się za niezależnych ezoterycznych Nauczycieli albo osoby oświecone i bardzo duchowo zaawansowane na ścieżce? A przecież to, co te osoby umieją nauczyły się przecież od Ciebie Swami-Ji na zajęciach Świętego Bractwa!
Lalitamohan Babaji: Uczeń sam siebie nie podaje jako oświeconego czy duchowo zaawansowanego. Jest to pewna reguła szkół mistycznych. To Nauczyciel jest tym, który wskazuje innym swoich uduchowionych Uczniów aby początkujący się z nimi przyjaźnili i aby się od nich uczyli w jakimś zakresie. Mistrz uznaje i nominuje uczniów, a o takich, co sami siebie uważają za natchnionych na Wschodzie jest raczej kiepska opinia, że może oszaleli, albo w ślepą uliczkę jakąś weszli. Nauka Ryszi przedstawia jedną taką początkową fazę rozwoju ego, kiedy to ego nadyma się teoretyczną wiedzą o oświeceniu, kiedy prawdy boskie uderzają w głowę niczym ‘woda sodowa’. Całkiem możliwe, że takie osoby utknęły w takim iluzorycznym niestety nawiedzeniu. Jest to częsta przypadłość osób, które mają niskie poczucie własnej wartości, a za wszelką cenę szukają uznania, pochwały, ale też i wielu innych kompleksów po trochu. Ludzi często interesuje jakiś temat duchowy czy metafizyczny, a kiedy go poznają i mają w nim jakieś natchnienia, myślą, że to oświecenie, albo że pojedli już wszystkie rozumy. Jest na to jedna odpowiedź starych Ryszich, którzy radzili swoim uczniom, że jakakolwiek Mądrość na nich zstąpi, zawsze powinni pamiętać, iż „Bóg, Brahman, Umiłowany, jest zawsze większy ponad to”. W swej istocie, to Bóg, Brahman jest Nieskończony!
Ryszich poznajemy po sile charakteru, po pracy jaką zdołają wykonać, po postawie w różnych sytuacjach życia, po tym jak znoszą przeciwności życia na Ścieżce, a nie po tym za kogo sami siebie w swoich oczach uważają. W tradycji Ryszi w Indii i Himalajach, jest taki zwyczaj, że nikt nie próbuje przyjmować uczniów zanim nie zostanie uznany jako Przewodnik przez własnych Nauczycieli oraz przez Mistrzów innych zakonów Ryszich. Osoby które nie poddają się w swym postępowaniu korekcie ze strony swego dotychczasowego Nauczyciela czy Mistrza Duchowego uważane są za najbardziej pomylone, a nie za uduchowione, podobnie i ci, którzy zapomnieli o swoim Nauczycielu, wypierają się Nauczyciela Duchowego czy w inny sposób zerwali więzy z rzeczywistymi źródłami Nauczania. Zasadą jest nawet, że jeśli ktoś wędruje do innego Mistrza, to czyni to za zgodą i wsparciem dotychczasowego Nauczyciela, nigdy samowolnie, a czyste więzi utrzymuje się nawet z ekscentrykami na Świętej Drodze. Nie do pomyślenia jest generowanie konfliktów w związku z Przewodnictwem Duchowym czy działania przeciwko jakiemuś ze swych Mistrzów Przewodników. Zresztą Ryszi Paraśurama, Dattatreya, Mahavatara Babaji, Patańjali czy Vivekananda byli tego wspaniałymi przykładami do naśladowania. Ostatecznie każdy sam podejmuje decyzję od kogo się uczyć a od kogo nie, a jak mówi Shirdi Sai Baba, fałszywy uczeń zawsze przyciągany jest do fałszywych nauczycieli, tak jak uczeń prawdziwy spotyka prawdziwych nauczycieli.
PYTANIE: A Nuria wydaje się taka uduchowiona, takie wspaniałe zajęcia z tańcami duchowymi prowadzi? Czy nie jest dobrą Nauczycielką Duchową? Nie wiem czemu tak trudno do niej dotrzeć, tak się ostatnio ukrywa przed wszystkimi, a potrzebuję paru porad do praktyk tanecznych.
Lalitamohan Babaji: Tu właśnie odpowiadasz sobie na pytanie. Pamiętam Nurię z połowy lat 80-tych XX wieku, kiedy mogąc wiele praktykować i dużo się nauczyć wybierała jeno błyskotki, to czym można by zabłysnąć w oczach innych, wybierała też to, na czym dobrze można było zarobić, a nie interesowało ją nic z tego co istotne dla pracy duchowej nauczycielki. Ryszi Marga/h to pewna całość, a nie można wybierać sobie samych tańców i je tylko prowadzić z całości, którą jest linia przekazu taką jak Himavanti czy Sufi. Sampradaya to pewna całość, a ci którzy poznali jedynie pewne kawałki, niewątpliwie nie mają wglądu w całość. Częsty błąd ludzi z Zachodu polega na tym, że wybierają sobie jakieś fragmenty a nie ogarniają całości Drogi, wtedy nie są w stanie odpowiadać ani na bieżące potrzeby dnia ani prowadzić osób o różnych potrzebach i skłonnościach. Uduchowienia nie poznajemy po miłym uśmiechu na drogich zajęciach, ale po bezinteresownej pracy dla Brahman i dla Mistrzów Drogi. Czy widzimy u tej osoby poświęcenie dla innych, czy widzimy jak spełnia bez oporu polecenia Nauczyciela? Przewodnik musi znać cel ku któremu prowadzi ludzi, inaczej miota się w kółko wokół swego pępka i możliwości zarobkowania, ale to nie ma sensu ani celu jeśli spojrzeć z perspektywy czasu. Lokalny koordynator może umieć nie wiele, ale spełnia to stale w służbie Mistrzów Drogi. Osoby które pretendują w jakiś sposób do bycia Ryszimi czy Oświeconymi warto przepytać ze znajomości Wedy i mistycznych nauk Ryszich, ale trzeba też wiedzieć o co się pytać.
Własne natchnienia i inspiracje czy cząstkowe zainteresowania samym tańcem duchowym z nikogo nie uczynią ani mistrza ani nawet dobrego nauczyciela. Taka osoba może co najwyżej asystować jakiemuś mistrzowi w jego głębszej pracy z uwagi na dobry głos czy pewne cząstkowe zdolności artystyczne, ale nie może być tak naprawdę liderem jakiejś sekretnej szkoły tańca, którego formy dodatkowo sobie jeszcze sama wymyśla i podpina, a to pod sufizm, a to pod śivaism. Tym bardziej, że coś aż tak wyizolowanego z całości duchowej drogi w rzeczywistości nie istnieje. Tańce sannjasinów czy derwiszów jakich się naucza mają jedynie przyciągać ludzi tego świata do duchowej szkoły ezoterycznej. Jeśli ktoś ludzi przyciąga głównie po to, aby sobie wille wybudować, nic rzeczywiście duchowego im nie dając, to nie jest to działalność duchowa, a przez 30 lat pracy wielu takich ‘liderów’ widzieliśmy w Polsce. Samo ukrywanie adresu przez Nurię, tak przed uczestnikami zajęć jak i potencjalnymi nowicjuszami jest już symptomem oszukaństwa. Liderzy duchowi działają jawnie i nie potrzebują się aż tak kryć przed własnymi uczniami czy znajomymi, chyba, że ludzi oszukują w ramach swej działalności stricte zarobkowej.
Wokół uczciwych liderów wyrastają ośrodki duchowe, aśramy, a za wzór udanego działania duchowego można przyjąć czy to aśram Sai Baba czy starszą świątynię w Kedarnatha w Himalajach. Shirdi Sainatha, chociaż był już mistrzem i przewodnikiem, dalej terminował jako po prostu zwykły uczeń u dwóch swoich Mistrzów, aż do ich śmierci. Żadnych odejść ani odwróceń ani nawet chwil zwątpienia. Ktoś kto przez kilka lat kłapie ozorem, że jest natchniony przez Sathya Sai Baba i na tym zbija kapitał finansowy ze swej działalności, ale wypina się na legalną organizację Sai Baba, a potem porzuca tego niby swego mistrza i nagle robi to samo podpinając się do mistrza Janglidasa na pewno nie ma uczciwych zamiarów i o tym powinno się potencjalnych chętnych informować. Tacy liderzy, co gdzieś troche rozbłysną, a potem gasną i porzucają swoich mistrzów są na wschodzie uważani za oszustów finansowych lub za osoby ogarnięte przez brak duchowej tożsamości i paraduchowe narcyzmy czy megalomanie które zmuszają ich do uważania się za uduchowione, oświecone, etc. Liderzy, co się izolują od tych, których uczą, co się odgradzają od nowicjuszy, nie chcą wchodzić w energię początkujących, bo ci są nieczyści i by im dom skalali nawet przez telefon, to są jednostki psychicznie skrzywione, chore, często maniakalnie i na wschodzie ajurweda poleca im najpierw długotrwałe leczenie ze swych rojeń i emocji nienawiści do tych na których zarabiają. Wszelkie czyjeś nawiedzenia, poczucie posłannictwa, misji czy jakaś inna wyjątkowość muszą być dokładnie weryfikowane przez rzeczywistych, już działających mistrzów z dużym doświadczeniem. Tak to niestety wygląda od strony Aćarjatu (Zasad Nauczania). Ot i wszystko na temat.
PYTANIE: Czy papież Jan Paweł Drugi uchodzący za wielkiego Polaka jest rzeczywiście autorytetem duchowym, papieżem mistycznym, Mesjaszem dla Polski? Co sądzisz o duchowym rozwoju papieża?
Lalitamohan Babaji: Osobiście oprócz ustalonych od wieków popularnych tez teologicznych nie słyszałem z ust tegoż papieża nic szczególnie ezoterycznego ani mistycznego. Prawdziwie wielkie dusze, mistrzowie mądrości i prawdy zawsze polecają praktykowanie jogi, tantry czy chociaż mistyki, kabały, a nic mi o takich zaleceniach od papieża Polaka nie wiadomo. Widać za to pracę w dziedzinie dogmatu teologicznego, a ten akurat nie sprzyja rozwojowi duchowemu, widać pracę polityczną i ideologiczną, walkę z socjalizmem i skostniałą dyktaturą proletariatu, co pokazuje raczej bojownika ideologiczno-politycznego jakich jest wielu na świecie. Czynne zwalczanie postępowych i uduchowionych teologów wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej, często uduchowionych mistyków chrześcijańskich raczej pokazuje w osobie Jana Pawła II postać konserwatywną niźli postępową, a mistyczne uduchowienie zawsze sprzyja postępowi i rozwojowi także w dziedzinie naukowej. Jeśli chodzi o dzieła duchowo-religijne, to dla rozwoju duchowego dużo więcej prezentuje twórczość Dalaj Lama niźli encykliki papieża Polaka. Adekwatnie obie postacie są politycznymi i religijnymi przywódcami dla wielkiej liczby wyznawców dwóch porównywalnych religii jakimi są tybetański buddyzm i rzymski katolicyzm. Mnie osobiście kilka godzin spędzonych na rozmowie ze zwykłym prawosławnym popem pokazało więcej mistycznych aspektów chrześcijaństwa niźli wszystkie dostępne do przeczytania dzieła papieża Jana Pawła II. Być może dlatego, że prawosławie zachowało sporo z autentycznego dziedzictwa Jezusa Chrystusa i Jego uczniów, apostołów. W porównaniu chociażby z nauką buddyjskiego Dalaj Lama czy hinduistycznego Sathya Sai Baba to autorytet polskiego papieża jest mizerniutki i blado wypada w porównaniu, a stosując ocenę zawsze odnosimy się do innych podobnie znanych i wielkich autorytetów w danej dziedzinie czy specjalności. Cotygodniowa homilia koptyjskiego Patriarchy Jerozolimy, Abba Anba Abrahama, czyli aktualnego przywódcy oryginalnych chrześcijan judejskich zawiera zwykle więcej mistycznych treści niźli cała twórczość papieża Polaka, ale stara prawda głosi przecież, że jaki naród taki i jegoż autorytet. Polecam już jednak bardziej Patriarchę Jerozolimy jako autorytet w dziedzinie duchowości. Za pontyfikatu Jana Pawła Drugiego nasilają się też rozmaite katolickie ruchy odwetowe i antykultowe czy w nowym wydaniu antysektowe jawnie nawiązujące do inkwizycji, co jest czarną plamą na idolu z Watykanu. Uduchowiony papież nie pozwoliłby na tego rodzaju najzwyczajniej świńskie i bandyckie krucjaty wobec religijnych mniejszości, bo prawdziwy mistyk, osoba uduchowiona jest zawsze uniwersalistą religijnym! To wychowankowie Jana Pawła Drugiego, którzy w swych publikacjach i na swych forach antysektowych w świński sposób chrumkają na żydów, masonów, różokrzyżowców, radiestetów, Świadków Jehowy, Hare Kryszna, Misję Czaitanja, Sathya Sai Babę, buddystów tybetańskich, czy grupy okultystyczne pokazują raczej marność, małość i karłowatość swego uwielbianego idola JP2. Ale trzeba też przyznać, że przykładowo wielu polskich wyznawców Sathya Sai Baba ma taki brzydki stosunek do jogi czy tantry i ezoterycznych linii przekazu, że sam mistrz w Indii jak by się o tym dowiedział to mógłby się niezdrowo przekręcić i rozchorować z wrażenia, że to wszystko w jego imieniu.
PYTANIE: Czy można wierzyć osobom podającym się za nauczycieli duchowych, które twierdzą, że przerosły już swojego Nauczyciela, albo że umieją tyle co ich Mistrz i nie potrzebują już żadnego ziemskiego Nauczyciela ani Mistrza?
Lalitamohan Babaji: Jest to taka kwestia, że wielu autentycznych nauczycieli duchowych, a także charyzmatycznych mistrzów miało swoich takich sobowtórów, którzy imitowali ich działalność, udawali, że umieją tyle samo a nawet więcej, byle od mistrza drogi duchowej odwieść jak najwięcej przychodzących osób. Wedle nauk Ryszich tacy imitatorzy, czasem nie mający zupełnie nic wspólnego z Nauczycielem, a czasem przychodzący na bardzo krótko należą do klasy asurów, złych duchów, które celują w zwodzeniu i oszukiwaniu ludzi. Zwykle asur używa jako pojazdu ciała kogoś przez siebie opętanego, kogoś kto zręcznie naśladuje jakiegoś żyjącego Mistrza, ale nie ma jego uznania ani akceptacji. Dlatego Ryszi pytają o akceptację, weryfikują swoich przedstawicieli i dobrze testują swoich uczniów zanim uczynią z nich Przewodników dla ludzi. Nawet Chrystus przed taką klasą oszustów przestrzegał, aby unikać tych, którzy podają się wręcz za niego samego i to jeszcze za jego życia. Współcześnie mamy kilkudziesięciu bardziej znanych papieży, kilku imitatorów Sathya Sai Baba, a nawet podróbkę buddyjskiego Karmapy, o czym swojego czasu było głośno, stąd nie dziwi pytanie, choć dziwi łatwowierność z jaką ludzie poddają się takiemu zwodzeniu przez osoby złego ducha. Dawni Ryszi, jak ktoś twierdził, że jemu już żadni mistrzowie nie są potrzebni bo sam wszystkich przerósł, brali solidnego kija (Danda) i przepędzali uzurpatora. Metoda prosta i skuteczna dla chorej głowy, acz ryzykowna we współczesnym świecie. Nie ma generalnie takiej możliwości, aby przerosnąć Guru/h, gdyż Mistrz Duchowy połączył się z Nieskończonością, a Avatara to nawet z urodzenia jest już jako Boska Inkarnacja połączony z Nieskończonością. Ci, którzy zrównaliby się z Guru/h byliby z nim idealną jednością i wiernie pracowaliby w duchu Guru/h i linii przekazu. Jeśli nie ma tych oznak, to nie ma Zjednoczenia z Bogiem, a zatem zachodzi jedynie odpadnięcie w ciemność, a nie tam jakieś wydumane teoretycznie przez chore głowy bzdury o rzekomym przerośnięciu własnego Guru/h.
Mówiąc częściej używanym językiem ezoteryki i mistyki Zachodu, ustanowiony przez Niebiosa i Mistrzów Mądrości duchowy Przewodnik, Guru/h dla narodu czy planety, wyprzedza w ewolucji świadomości tych, którzy doń przychodzą o kilka wcieleń, zatem potrzeba kilku żywotów, aby osiągnąć podobną stację Uduchowienia, Oświecenia co własny Mistrz-Hierofant. Guru/h jest ciągle doskonałym wzorem i ideałem do osiągnięcia i tak pozostanie dla wszystkich inicjowanych przez wiele wcieleń, tym dłużej im bardziej chorobliwie uważają się za bardziej oświeconych, wyższych lub lepszych od własnego Guru/h – Mistrza Hierofanta. Droga Duchowa to wieczysta podróż, a nie jakieś krotochwilne kilka lat nauki i praktyki. Mohan Baba-Ji pokazywał całym swym życiem jak być uczniem Swami Sainatha od dzieciństwa aż po kres żywota. To jest wzorzec dla ludzi do naśladowania, a nie ich chorobliwe, z zaburzenia umysłu i ego wynikłe pomysły. Dobry Bóg, Brahmana nie ma takich krotochwilnych pomysłów nawiedzonej chorej głowy, aby dawać ludzkości Nauczycieli na chwilkę, na kilka/naście lat. Dobry Bóg przysyła ludzkości Posłańców, Paighambar, którzy przez minimum cztery wcielenia będą się u nich uczyć, a częściej przez siedem do szesnaście, a nawet 21 wcieleń! Najmniejszy z Mistrzów mający ludzi doprowadzać do Progu Pierwszego Wielkiego Wtajemniczenia wyprzedza ludzkość w jej duchowej ewolucji o minimum cztery wcielenia. I na tyle czasu nauki w przeliczeniu na długość życia i efektywną zdolność do uczenia się i praktyki w zupełności ludziom będzie wystarczać. Z tego powodu wielu przychodzących do Zakonu ma wrażenie jakby już z nami kiedyś była, jakby znała od zawsze Nauczyciela, wielu uczniów i tym podobne odczucia.
PYTANIE: Swamidźi, czy możesz przybliżyć jakoś zainteresowanym linię Himavanti, może od strony historycznej? Ludzie lubią wiedzieć w co wchodzą, skąd się to wzięło. Gdzie są jakieś święte miejsca, gdzie jest lub był Zakon Himavanti?
Lalitamohan Babaji: Przybliżanie szkół ezoterycznych nie jest łatwe, bo trzeba najpierw dobrze wyuczyć ucznia, aby skierować go do mistrzów wyższej rangi, jednak typowe kultowe miejsca mocy duchowej jak góra Kailaśa w Tybecie, świątynie Bogini w Lalitpur czy Darjeeling każdy sobie może zwiedzić. Centrum północnej duchowości takie jak kompleks klasztorny w Kedharnath w Himalajach też można zobaczyć, a i co trzy lata próbować znaleźć mistrzów Himavantu w czasie trwających uroczystości Kumbha Mela. Ludzie poszukują historii często z ciekawości, po zaspokojeniu której nie ma już miejsca na praktykę, dlatego polecam gorąco czytanie Śiva Purany, gdzie Himavant i Bogini Mena/ka są dobrze zrelacjonowani, a to czytanie takich Pism Świętych jest jednocześnie już jakąś wstępną praktyką duchową. Jeśli kogoś interesuje nauczanie Śri Umadevi Wandy Dynowskiej, to trzeba przypomnieć, że była oświeconą mistrzynią linii przekazu Himavanti i naukę tę przyniosła w XX wieku do Polski przesyłając wiele pięknych tłumaczeń z duchowymi naukami jakie się poleca studiować dla zbudowania sobie praktycznej wiedzy i podstaw światopoglądu duchowego. Wschód to taka głębia duchowej syntezy, że Ścieżki, Mistrza i Aśramu się nie oddziela od siebie, stąd mówiąc o zakonie mówimy i o nauce i o nauczycielu, i o grupowej praktyce z mistrzami. Tam gdzie był lub jest kult Bogini, Śri Devi, kult Śiva/ni Mahadevi, Kundalini Śakti, Gayatri tam był lub jest Zakon Himavanti, tam jest joga i tantra. Zwiedzenie miejscowości Rishikesh u podnóży Dachu Światu w Indii na pewno zaowocuje spotkaniem wielu Ryszich, jako że jest to jedna z duchowych stolic Zakonu Rishi (Ryszi). Można tam spotkać Mistrzów, Ryszi ze wszystkich Dwunastu linii ezoterycznej inicjacji, tyle, że podjęcie nauki i praktyki wymaga zwykle terminowania kandydata w nowicjacie celem próby przydatności do Drogi przez wiele lat. Polecam zatem udać się w taki rejon kultu na dłuższy czas.
PYTANIE: Co oznacza twoje imię Lalita Mohan? Czy jest to nawiązanie do jakiegoś z dawnych Ryszich?
Lalitamohan Babaji: W istocie, razem z Dikszan w 1983 roku otrzymałem duchowe imię Lalita Mohan i zadanie przestudiowania nauk duchowych Bogini Lalita Devi, która jest dla mnie patronką. Imię Lalita jest jednym z 1000 Imion Najwyższej Bogini. Imię Lalita oznacza Boginię Wenus, ale też jako właściwość jest to słodycz duszy, artyzm, szczęśliwość i pełnia błogosławieństwa. Po dzień dzisiejszy jest to wielka i wspaniała praktyka duchowa oraz dobre ezoteryczne studia duchowości Ryszich. Bogini inspiruje ze swej istoty wiele ruchów ezoterycznych i duchowych, które oparte są na intuicyjnym wglądzie i głębokiej wiedzy, gdyż Bogini jest ucieleśnieniem Mądrości i Świętej Wiedzy, Śri Vidyam. Ezoteryka wschodu to mądrość wyrażana także w takich ideałach jak Bogini-Sofia w kulturze helleńskiej. Mohan to imię wywodzące się od pojęcia Moha i Hana, a oznaczające kogoś, kto usuwa wszelką iluzję, fałsz i wszelkie złudzenia oraz w wierny sposób czci i uwielbia Boga, ma radosną postawę do życia, dużo optymizmu i aktywności. Mam nadzieję, że z Łaski Boga tak pozostanie, a przecież Hana to siła pozwalająca usunąć wszelki fałsz, iluzję, wszelkie zwiedzenie i pomylenie w dziedzinie duchowej nauki. To idealne imię w czasach, kiedy działa wielu szarlatanów próbujących zarobić na własnej niewiedzy, a nawet na własnych grzechach w dziedzinie duchowości i ezoteryki. Mo-hana to usuwanie wrogów, ale tutaj Moha to iluzja, złudzenie, zwiedzenie, oszustwo, fałsz, czyli Mohan to ‘Usuwacz Wrogów’ ten, kto usuwa fałszywą wiedzę, usuwa iluzje, zwiedzenie i pomylenie, ten kto usuwa błędy w praktykowaniu i duchowym rozwoju. Razem Lalita Mohan to usuwanie wrogów duszy (błędów, grzechów i pomyleń) wiodące do szczęścia i błogosławieństwa w Świetle Mądrości i Prawdy. Głębię duchowego imienia poznają ci, którzy używają swoich imion i mocno studiują ich praktyczne działanie w życiu. Usuwanie błędów i wypaczeń w obrębie idei Bogini i kultu żeńskiej Boskości jakim jest Kundalini Śakti czy Gayatri to ciekawe i obszerne zajęcie, szczególnie w strefie wpływu chrześcijaństwa i katolicyzmu, gdzie poglądy na temat kobiecej Boskości i kultu Bogini są tragicznie zdeformowane i chorobliwie wykrzywione od 1,5 tysiąca lat. Mój Śri Guru/h w linii Himavanti powiedział mi, że złe duchy, opętańcy będą drżeć ze strachu przed imieniem Lalita Mohan, co ułatwia poznawanie osób będących pod wpływem złych duchów, demonów, gdyż te obawiają się imienia Lalita Mohan, odczuwają niechęć nawet do wymawiania tego egzorcyzmującego imienia.
PYTANIE: Spotykam się z wieloma ludźmi, którzy porzucają Drogę i Mistrza u którego brali inicjację mówiąc że sami już są mistrzami i nikogo już nie potrzebują by ich prowadził. Czy oni błądzą? Co myślisz o tym Swami? Są tacy, którzy mówią, że nie jest im żaden guru potrzebny na Ziemi i że mają swojego Guru w Niebiosach, co myślisz Swami o takich osobach?
Lalitamohan Babaji: Myślę, że nawet samo słowo ‘guru/h’ zapisują i wymawiają niewłaściwie i dlatego nie rozumieją jego znaczenia, ani trochę. Na wschodzie jest takie powiedzenie, że kto sam siebie uważa za Mistrza czy Guru/h jest pomylony przez asury i ma demona za przewodnika. Uczniem duchowym pozostaje się przez wiele wcieleń, a Guru/h reprezentuje Boga, jest boskim wcieleniem na Ziemi, stąd każde porzucenie Guru/h jest w swej istocie jednocześnie porzuceniem Boga i Ścieżki ku Bogu, a ewentualne odrabianie strat bywa długie i uciążliwe. Uczeń, jeśli rozwija się prawidłowo, osiąga wysoki etap duchowego przebudzenia na którym jest w pełni zdolny do reprezentowania boskiego Guru/h i linii przekazu, nie ma także problemu z utrzymywaniem harmonii i jedności z Guru/h i linią przekazu. Na Wschodzie mocno akcentuje się fakt, że kto porzuca Guru/h i boską linie przekazu, Sampradaya/h, ten w istocie porzuca Boga i Ścieżkę Światła. Kto sam się podaje za mistrza lub twierdzi, że przerósł już swego Guru/h, ten jeszcze nie pojął kim jest jego Guru/h i po prawdzie być może nawet nie rozpoczął duchowej podróży, skoro umysł pogrążony jest w tak skrajnej i patologicznej niewiedzy na temat Hierarchii Mistrzów Mądrości jak się utarło nazywać społeczność wszystkich Guru/h.
Takie bajania o własnym ‘mistrzostwie’ przypominają dziecinne rojenia przedszkolaków, którzy w zabawie raz to są kosmonautami, raz złodziejami i policjantami, z całą powagą, zależnie od roli w zabawie. Niestety nic to nie ma związku z rzeczywistą rolą czy pozycją w Duchowej Hierarchii Mistrzów Mądrości. Ci, którzy twierdzą, że nikogo nie potrzebują aby ich prowadził w istocie nie dorośli jeszcze do przyjmowania duchowego kierownictwa Brahmana od Boga i Jego Posłańców, boskich Guru/h, a ich gadanie jest marudzeniem przedszkolnego dziecka w piaskownicy. Nikt nie ma Guru/h w niebiosach, bo pojecie Guru/h oznacza żyjących na Ziemi w ludzkich ciałach Mistrzów Przewodników Drogi. W niebiosach są Devy, Anioły czy Bóstwa, ale nikt nie może tak naprawdę twierdzić, że ma Guru/h w niebiosach, chociaż się mówi, że ostatecznie Bóg jest Guru/h wszystkich mistrzów, świętych i proroków. Guru/h to zawsze osoba wcielona w ludzkie ciało, Deva żyjący na Ziemi w ciele człowieczym, a nie jakiś duch z zaświatów czy anioł w sensie bezcielesnej, niematerialnej istoty. Trzeba się najpierw dowiedzieć co słowo Guru/h znaczy!
Z jednej strony cała ludzkość ma swego Parama Guru/h, Najwyższego Guru/h w Niebiosach, w Krainie Światłości, a tym Guru/h jest sam Bóg, Brahman. To dobrze, że ktoś odczuwa Boga jako swego Mistrza i Przewodnika. Jest to jednak bardzo początkowy etap w duchowej podróży, kluczowe przeżycie w którym człowiek otwiera się ku Bogu, ku Jedynemu i Najwyższemu. Każdy ma prawo do życia w poczuciu łączności z Bogiem, do poszukiwania Boga, jako Najwyższego Mistrza. Z drugiej strony, Bóg nawet w wyższej sferze świata, na duchowych planetach, a nie tylko na Ziemi działa poprzez swoje emanacje, wcielenia czy ściślej zejścia zwane Awatarami. Jeśli ktoś używa pojęć takich jak joga, tantra, guru/h, veda czy Brahman, powinien przyswoić także naukę o Awatarach (Avatara), która jest tak samo kluczową i należy do nauk całkiem początkowych. Bóg jak i członkowie Jego Dworu, Bóstwa i Boginie przychodzą do tego świata jak i do innych światów poprzez wcielenia w inteligentną formę bytu stając się awatarami. Jeśli ktoś twierdzi, że żaden ziemski guru/h nie jest mu potrzebny, to w swej istocie stwierdza, że Bóg nie jest mu potrzebny, gdyż na Ziemi każdy Guru/h jest w swej istocie Awatarą, emanacją, wcieleniem Boga. Rozróżnia się nawet precyzyjnie Awatary chwilowe, częściowe i zupełne.
Ci którzy twierdza, że mają guru w Niebiosach, dobrze przeczuwają, gdzie jest Najwyższe Źródło, ale jednocześnie są tymi, którzy w praktyce ignorują to Źródło i wielkim łukiem omijają, zaprzeczając swoim własnym słowom. Pokazują ogromną niewiedzę i ignorancję w dziedzinie znajomości Boskiej Rzeczywistości i metod działania Boga na Ziemi. Być może, takie osoby miały jakieś ekstremalne, kluczowe przeżycia związane z odczuwaniem Boga i Niebios, ale nie potrafią zintegrować doświadczenia osobistego z właściwą, przepisana przez tegoż Boga praktyką wewnętrznego rozwoju duszy! Z innej jeszcze strony w gadaniu, że żaden guru nie jest potrzebny i twierdzeniu, że jednak gdzieś się jakiegoś guru ma, jest jak widać infantylna sprzeczność, pokazująca stan umysłu osoby, wewnętrzną sprzeczność czy tak zwane podwójne błądzenie, którego osoba nie rozumie. W rzeczywistości bowiem, Boski Duch Święty, którego tak wielu odczuwa spływa z wymiarów boskiego świata poprzez Posłańców Boga i ich najbliższych Uczniów, którzy tegoż Boskiego Ducha, Energię Światła Boga rozprzestrzeniają po całym świecie dla wszystkich stworzeń. W naukach o pośrednictwie jest dużo sekretów, a ci, którzy szumnie zapewniają, że mają bezpośrednią łączność z Bogiem i pośredników im nie potrzeba, żyją w bezmyślnej ignorancji, zupełnie nie wiedząc o istnieniu tych świętych osób, dzięki którym odczuwają Boskiego Ducha Miłości, Mądrości i Światła. Jest to sekretna praca Hierarchii Mistrzów Mądrości i z czasem uczniowie duchowi zapewne dojrzeją do jej dogłębnego zrozumienia.
Istnieją proste testy Posłannictwa jak nieustanna medytacja rozsyłania Światła Bożego połączona z recytacją mantramu inwokującego Światłość z Niebios, którą wykonuje się przez sto dni wśród postu na odosobnieniu pod okiem Guru/h. Sama zdolność robienia takiej praktyki jest już dobrym rokowaniem próbą co do osoby, ale ten test się powtarza wielokrotnie i także minimalizuje ilość snu, tak że praktyka jest nieomalże bezustanna, prawie całodobowa. Ludzie którzy mają problem żeby 2-3 dni wytrzymać w pozycji lotosowej nieustannie praktykując to, co zadał Mistrz Ryszi na pewno nie są żadnymi posłańcami a raczej sa oszukańcami, co testów dla potencjalnych Wysłanników nie bedą w stanie zaliczyć. Rytm Studniowych odosobnień jest też znany i ceniony wśród buddystów Wschodu, a przecież służy dokładnie do tego samego celu weryfikacyjnego, do odsiewania ziarna od plew. Istnieją też ostrzejsze próby ogniowe, które dla zbyt napalonych z nawiedzenia na bycie bóstwem mogą się skończyć nawet śmiercią męczeńską z powodu przegrzania i poparzenia. Stosuje się też testy praktyki w ciemności i w zamurowanej jaskini, testy długich postów bez możliwości podjadania o czym można sporo poczytać w księgach z naukami i praktykami Mistrzów Mądrości Dalekiego Wschodu. Najprostsze testowanie to drobne nieprzyjemności i represje jakie mogą się pojawić wobec uświęconych członków wspólnoty duchowej w okresie ich przemiany, które ziarno od plew oddzielają, gdyż ataki na wspólnotę duchową czy mistrza są niczym cep, który powoduje, że plewy odpadają, a zdrowe duchowo ziarno zostaje. Dlatego odpadli w czasie trudności czy represji zawsze są plewami, śmieciami duchowej Drogi, nigdy zaś nie uchodzą za oświeconych czy uduchowionych.
PYTANIE: Niektórzy ludzie nie chcą przyjąć inicjacji, bo „nie chcą się uzależniać” od swojego Mistrza. Dlaczego ludzie boją się inicjacji i „związania”, „uwiązania” czy wręcz uzależnienia do Guru czy Duchowego Przewodnika? Niektóre osoby zjadliwie nie mogą się pogodzić z faktem, że odpadli od ścieżki inicjowani obłożeni są klątwą. Dlaczego jest tak wiele modlitw wyklinających tych, co już odpadli we wszystkich pismach świętych i ezoterycznych? Co o tym myślisz Babaji?
Lalitamohan Babaji: W każdym wypadku, ktoś kto nie chce podjąć Ścieżki Inicjacji jest jeszcze po prostu nie gotowy do duchowego treningu wprowadzającego w Boską Świadomość i ostatecznie wiodącego do Oświecenia i Wyzwolenia z Kręgu Odrodzin jakiemu podlega każda dusza. Trudno od przedszkolaka wymagać aby podjął studia uniwersyteckie i to trwające jak to w szkołach ezoterycznych przez całe życie, a nawet przez wiele wcieleń. Szkoła Ezoteryczna Mistrzów Mądrości ma siedem klas, czyli siedem cykli nauki, praktyki i służby, które wypełnia się w czasie siedmiu kolejnych wcieleń. W każdym kolejnym życiu ochoczo nasi uczniowie odnawiają inicjacje i ślubowania służące duchowemu wzrostowi, podejmują coraz więcej, coraz trudniejszej służby duchowej, sevam od Guru/h. Dwie kategorie ludzi panicznie nie chcą od nas przyjąć duchowej inicjacji i praktyki, pierwszą to zwyczajni ludzie niegotowi do Boskiej Drogi Oświecenia, a druga kategoria to istoty będące wcieleniami asurów i rakszasów, demonów różnych klas i osoby przez takowe ciemne siły zła opętane. W obu wypadkach brak jest duchowych inklinacji, brak jest woli do pracy nad sobą, brak jest determinacji do podążania duchową Drogą ku Światłości. Jednakże tylko osoby opętane przez demoniczne siły zła lub wprost zło wcielone w ludzkie ciała produkuje brednie o jakimś uwiązaniu do Guru/h, zniewoleniu przez Guru i co zrozumiałe panicznie obawia się inicjacji, która jest też egzorcyzmem uwalniającym od wpływu złego ducha, asura czy rakszasa. Współcześnie w naukach o innych rasach produkowanych z doświadczeń kontaktowych przez ufologów mamy dobre opisy różnych stworzeń jakie szkodzą rasie ludzkiej, jak szaraki, jaszczuropodobne, panowie w czerni i wiele innych. Z punktu nauki wedyjskiej są to właśnie różne gatunki demonów, rakszasów i asurów. Zwykli ludzie, którzy nie są zbyt świadomi duchowo zwykle praktykują po podjęciu inicjacji, szanując ten przywilej, acz postępy czynią w swoim stosunkowo wolnym rytmie, aż będą w pełni gotowi do Drogi Światłości, bez obaw i lęku jaki produkują osoby uwikłane w demoniczne ideologie i opętania generowane przez demony mroku.
Osoby demoniczne i opętane często nie mogą pogodzić się z grzechem, błądzeniem, nauką o oczyszczeniu i zadośćuczynieniu względem Boga i boskich Posłańców, nie akceptują służby duchowej, nie mogą znieść tego, że boskie Prawo Karmana, prawo przyczyny i skutku, prawo odpłaty przewiduje jakieś negatywne skutki z powodu ich szkodliwego, niegodziwego działania czy złego sposobu postępowania. Nie istnieją jakieś szczególne klątwy na tych, którzy odpadli od ścieżki, guru/h, na tych co porzucili praktykę. Istnieją skutki karmiczne, po prostu skutki czynów w postaci rozmaitych cierpień, nieszczęść, chorób, upadku w zwierzęcy stan bytu poprzez inwolucję świadomości, że ich opisanie i wyrażenie powoduje wrażenie klątwy, a przecież cała duchowa wiedza jaka jest spisana ma na Wschodzie postać modlitwy, hymnu czy psalmu. Powtarzanie sobie zasad prawa karmicznego w formie typowej wedyjskiej modlitwy gorszy osoby złe w swym wnętrzu, bo one czują, że ich to dotyczy z powodu ich błędów, grzechu i pomylenia. Jest to jak łapanie przestępcy na gorącym uczynku, które w tym wypadku czynione jest w formie typowej modlitwy. Dziwne, że te demony w ludzkich ciałach nie raczą słysząc prawo karmana natychmiast skorygować i naprawić swego błędnego, złego postępowania. Demony są jak pijacy czy narkomani, którzy słysząc o złych skutkach pijaństwa czy narkomani czują się urażeni i potępiani, zamiast zacząć się leczyć z nałogu! Kiedy otwarcie wskazujemy zło i jego źródło, wtedy złe siły czują się zobowiązane do zjadliwego kontrataku, co ma tę zaletę, że łatwo w ten sposób zdemaskować osoby opętane przez złe demony i wcielenia zła. Jeśli Bóg i mistrzowie ustanowili pewne prawa i zasady duchowej Drogi, to ludziom i demonom pozostaje jedynie ich przestrzeganie, bo zasady te należą do wieczności, pozostają z gruntu niezmienne. Zachowanie ludzi i demonów jest chwilowe i nietrwałe, i jako takie, swoje niewłaściwe postępowanie, podobnie jak i błędne poglądy na temat Ścieżki należy jak najszybciej zmienić. Powtarzanie modlitw, wersetów nauki z prawami i zasadami duchowymi to praktyka Pamiętania Boga i utrwalania Dharmy, polecana we wszystkich szkołach religijnych i duchowych, stąd jest zawsze godna polecenia, a jeśli komuś treść bardzo nie odpowiada, to pewnie powinien się oczyścić z błędów swego myślenia i postępowania! W istocie, Prawo Karmana składa się z szeregu Błogosławieństw i Przekleństw (Klątw) nałożonych za określone działania, myśli czy słowa i tak Moc Boża generuje i podtrzymuje dramat karmiczny, odpłatę za uczynki tak złe jak i dobre.
PYTANIE: Co to znaczy, że jest tylko jedna droga duchowego rozwoju? Co to znaczy, że Guru zabrania „mieszania praktyk duchowych?” Czy w związku z tym nie wolno już praktykować innej ścieżki duchowej?
Lalitamohan Babaji: Nauczycieli może być wielu, szkół duchowych czy aśramów może być wiele, ale pod pojęciem Droga na Wschodzie rozumie się kierunek w którym się podążą, stąd jest tylko Jedna Droga jeśli o duchowy rozwój chodzi: Droga ku Bogu, Droga Brahmana (Brahma-Marga/h). Wschód od zawsze uczył jedynie o dwóch przeciwstawnych sobie Drogach, o Drodze Bożej i o drodze upadku, mroku czy ciemności. Rozwój duchowy to Droga ku Bogu, a nie droga ku ciemności, stąd trzeba się zdecydować i nie bredzić jakiś pomylonych chorych teorii, że jak się z grupy jednego guru idzie na chwilę do grupy drugiego guru, że się zmieniło Ścieżkę czy Drogę, bo to jest brednia, która sama w sobie jest grzechem umysłu. Mówiąc Droga zawsze mamy na myśli jeden i ten sam kierunek podążania ku Bogu i Boskości, ku Oświeceniu i ku Wyzwoleniu z Kręgu Odrodzin. Ci którzy wygadują brednie o jakiś wielu drogach i własnych ścieżkach w swej istocie pokazują, że w temacie Duchowej Drogi nie mają pojęcia o czym mówią i dlatego bredzą. Mylą rodzaje i metody praktyk z pojęciem Ścieżki Duchowej, Drogi Bożej i dlatego opowiadają takie deluzyjne banialuki jakoby każdy miał własną ścieżkę już wewnątrz siebie, podczas gdy w istocie wewnątrz siebie to każdy ma zapisany karman (los, przeznaczenie) własnego życia. Nie należy tych spraw mylić z pojęciem Drogi Bożej, nie należy dorabiać teorii do duchowych pojęć nie mając o nich ‘zielonego’ nawet pojęcia. A jeśli chodzi o zbiory Sadhan, zestawy praktyk i ćwiczeń duchowych nie należy ich mieszać ze sobą nigdy, gdyż każdy właściwie przez Guru/h dany zestaw ćwiczeń duchowych jest wystarczający i zamknięty sam w sobie wraz z instrukcją obsługi. Sadhany są w swej konstrukcji pewnymi duchowymi rytuałami i ich zmienianie w dowolny sposób czy przypadkowe mieszanie może być szkodliwe dla umysłu i psychiki. Może też nie dawać Sadhana upragnionych rezultatów, jak to bywa u tych, co pomijają lub dodają sobie własnowolnie pewne elementy do inicjacyjnej czy innej duchowej praktyki. Rozmaite zestawy praktyk wykonuje się jako osobne lekcje, z przerwami pomiędzy nimi, co przypomina naukę wedle systemu wielu przedmiotów w szkole przerabianych uważnie na osobnych lekcjach. Praktyka duchowa jest nazywana przez mistrzów Wschodu ‘karmieniem duszy’ i musi być w sferze podawanych ‘dań’ odpowiednio dobrana.
PYTANIE: Dlaczego Duchowi Przewodnicy, Guruh tak wiele cierpią prowadząc i rozwijając Misję? Dlaczego niektórzy ludzie nie chcą wspierać Duchowego Mistrza kiedy ten jest w potrzebie, lub jest represjonowany i prześladowany? Są nauczyciele, którzy podają się za duchowych nauczycieli i twierdzą, że na świecie nie ma zła ani przemocy i że nie muszą już nic robić, aby wspierać Guru gdy jest represjonowany twierdząc, że „to jest karma guru”. Co o tym myślisz Swami?
Lalitamohan Babaji: Posłańcy Niebios są na tej Ziemi pełnymi światła duszami posłanymi przez Boga dla wyzwolenia ludzkości z więzów ciemności i mroku. Światło w naturalny sposób usuwa ciemność, tam gdzie jest światło nie ma miejsca dla ciemności. Siły mroku, złe i ciemne siły spowijające tę planetę, a przez religie nazywane demonami, asurami, dżinami czy szatanami rozpoczynają wtedy niszczycielską walkę przeciwko takiemu boskiemu Źródłu Światła. Nawet Jezus Chrystus wspominał o takiej walce sił zła, ciemności i mroku przeciwko niosącym postęp i wyzwolenie duszy z więzów mroku Światłu jakim jest Boski Guru/h, Avatara, Posłaniec Boga. W życiu Gopala Krishna czy Gautama Buddha jest wiele informacji o sposobach jakimi posługują się siły zła w zwalczaniu dobra, jednak cierpienia i represje, ból palenia na stosach czy krzyżowania to wszystko skutki działania sił zła w walce przeciw Bogu i Światłości. Sainatha z Shirdi także wiele nauczał o niegodziwości ciemnych i mrocznych sił demonicznych w ich zakusach do zbrodni na wielkich oświeconych istotach, a przecież wielu mistrzów światłości było więzionych lub nawet mordowanych w historii ludzkości. Zły karman, zły los ludzkości czy narodów rodzi się jako skutek złego traktowania Posłańców Boga czyli Guru/h, Avatarów przez ludzi na tej Ziemi. W sposób oczywisty, ci wszyscy, którzy nie chcą wspierać duchowego Mistrza w czasie ucisku i represji pokazują, że czynem wspierają siły zła, że ideowo są związani przez siły ciemności i mroku, a nawet służą światowym siłom zła. Trudno nawet oczekiwać od agenta sił mroku, aby opowiadał się po stronie sił światła, a przecież szara strefa pomiędzy Światłem, a Ciemnością jest ogromna i wielu niezdecydowanych do niej też jeszcze należy.
Ci, którzy w swej ignorancji twierdzą, że na świecie nie ma zła ani przemocy i że nie muszą już nic robić, aby wspierać Guru gdy ten jest represjonowany twierdząc, że „to jest karma guru” są pomyleni przez siły zła, uwikłani w bredzenie, bo nawet najgłupszy z ludzi zauważa, że zło i dobro są pomieszane ze sobą w tym świecie, tak, że często trudno rozwikłać, co jest rzeczywiście dobre, a co złe. Nauki inspirowane przez złe demony, przez asury i rakszasy często wysuwają twierdzenia jakoby nie było zła albo jakoby zło było tylko złudzeniem, że wszystko jest dobre, bo wszystko Bóg stworzył, tyle że ideologie te służą maskowaniu istnienia zła i wpędzeniu poszukujących prawdy w pomieszanie i obłęd. Prawdziwi Mistrzowie tacy jak Śri Gopala Krishna, Dattatreya czy Paraśurama byli dzielnymi Wojownikami Światłości i często w bitwach pokonywali zło, po prostu skutecznie broniąc się przed atakami sił ciemności i mroku. Sama dobrze znana na Wschodzie idea Szambali to idea istnienia Mistrzów Wojowników, którzy okresowo interweniują i usuwają z tej Ziemi nadmiar zła jaki próbuje zawładnąć umysłami i sercami ludzi na tej planecie. Droga do Oświecenia opisywana jest jako Droga do Szambali, czyli do stania się Wojownikiem pokonującym zło, a nie osobą wygadującą brednie mające ludzi wprowadzać w błąd i ukrywać wszelkie źródła sił ciemności. Advaita pozwala wznieść się ponad dobro i zło, tak aby z wysokiej perspektywy nauczyć się dobrze i trafnie odróżniać i rozdzielać dobro od zła, co jest nazywane w jodze Viveka Jńānam, wiedzą i mądrością rozróżniającą dobro od zła. Wszyscy starożytni mistrzowie jak można to nawet przeczytać w pismach takich jak Śiva Purana, nauczali, że intuicyjna zdolność odróżniania dobrego od złego jest podstawową cechą uduchowionego serca tak ludzkiej jak i boskiej istoty.
PYTANIE: Czy jako nauczyciel duchowy możesz określić, czy taki mistrz jak Yogananda się odrodził i kim teraz jest, czy i gdzie jest albo kiedy się odrodzi? Mistrzowie podobno umieją takie rzeczy wiedzieć.
Lalitamohan Babaji: Z nauk i pism mistrza Yogananda, który Krija Jogę rozpowszechnił w Ameryce tak wynika, że ten Swami nie zamierzał się więcej wcielać, a jego życie było inscenizowanym pokazem jak ma uczeń duchowy dążyć do Oświecenia, jakie wybory podejmować, jak żyć i jak postępować, aby wejść w Światło Bogini Kundalini Kālīdevī, która to forma jest podstawą całej metody nauczania. Zatem rojenia różnych ludzi, że są wcieleniami Yogananda trzeba między bajki i omamy psychiczne włożyć, a tych co się za wcielenia Yogananda podają omijać dużym łukiem! Jeśli sam Yogananda twierdził, że nie będzie się więcej wcielać w ludzką formę bytu, to należy idąc za tą prawdą daną przez tego Avatara każdego kto twierdzi jakoby był wcieleniem mistrza Yogananda traktować jako opętanego przez demony, pomyleńca o chorej wyobraźni, albo zwykłego oszusta duchowego wprowadzającego celowo ludzi w błąd! W istocie sam Yogananda praktykował metodę wyzwolenia poprzez którą generalnie, jeśli się ją z wielkim oddaniem i zapałem praktykuje, powoduje, że się do świata materialnego już taka dusza oświecona nigdy nie wciela. Ci mistrzowie, którzy planują powroty i kontynuację działalności zostawiają uczniom instrukcje o tym kiedy przyjdą i jak ich wtedy rozpoznać, a w przypadku Swami Paramahansa Yogananda nic takiego nie miało miejsca, a wręcz przeciwnie! Z początkiem swojej misji w Ameryce odpowiadając na pytania uczniów Śri Yogananda-Ji powiedział, że ma nadzieję iż się więcej już wcale nie będzie odradzał, a jeśliby musiał to nie prędzej jak za 200 lat. Pod koniec życia, krótko przed śmiercią informował najbliższych uczniów, że jego mistrz pojawił się przed nim w medytacji i powiedział mu, że tak jak mu obiecał, odchodzi całkowicie wolnym od Kręgu Samsary i więcej nie wróci w ludzką inkarnację do tego świata. Paramahansa Yogananda gorąco zachęcał Sannjasinów, aby podążali za nim w jego ślady uwalniając się od Kręgu Odrodzin.
PYTANIE: Swami, czy Saint Germain jest rzeczywiście mistrzem duchowym, czy to dobry archetyp do duchowej praktyki, czy jest to mistrz alchemii i magii dobrej, tej białej?
Lalitamohan Babaji: Święty Germain, czy jak kto woli Mistrz Rakoczy to znana w ezoteryce i mistyce postać, niewątpliwie uświęconego rodzaju. Znany jest z tego, że żył długo, bo jego życiorys obejmował koniec wieku XVII, cały wiek XVIII oraz początki wieku XIX e. ch. Jak podają biografie jego życia był trzecim synem księcia Franciszka Rakoczego, czyli pochodził z arystokratycznego domu, jednak zajął się mistyką, magią, alchemią i wszelką ezoteryczną wiedzą, dużo podróżował tak po Afryce jak i po krajach Azji, biegle znał 12 języków, w tym kilka orientalnych jak chiński, japoński, sanskryt czy arabski. Hrabia de Saint Germain w 1710 roku oceniany był z wyglądu na osobę lat około 45, a w 1767 roku znowu na tyleż samo, jak wspomina to hrabina de Geoffin. Mistrz Germain był niewątpliwie wielkim filozofem, dyplomatą, naukowcem, uzdrowicielem, artystą i muzykiem, nie tylko ezoterykiem Europy. W latach 1737-1742 przebywał na dworze szacha Persji, a około roku 1755 trafił do Indii, gdzie uczył się alchemii i sztuki tworzenia talizmanów od indyjskich mistrzów. Potrafił uzdrawiać stosując zioła lecznicze i energoterapię, co zjednywało wielu sympatyków i przyjaciół w kręgach ezoterycznych. Hrabia de St. Germain świetnie grywał na skrzypcach i na pianinie, malował obrazy, tworzył poezję, a wszystko łączył z zakładaniem grup studiujących wiedzę tajemną na temat egipskich Piramid, wschodniej gnozy i jogi. Był wpływowym liderem wśród różokrzyżowców, wolnomularzy i kontynuatorów templariuszy, stąd działał w wielu środowiskach kształtujących życie wewnętrzne swoich czasów. Pozostawił wiele dzieł okultystyczno-ezoterycznych które po dziś dzień są przedmiotem studiów w szkołach myśli ezoterycznej, szczególnie we Francji.
Jednym z bardziej znanych tekstów nauk St. Germain’a jest dzieło „Najświętsza Trinozofia” i być może jego naukę tak właśnie należałoby określać jako Trinozofię. Znanych jest wiele śladów jego działalności dosłownie w całej Europie, jednak trzeba pamiętać, że mistrz jest mistrzem i przewodnikiem swoich czasów i służy tym, którzy się odeń uczą bezpośrednio. Dziś jest to mistrz ale nie taki, który może być osobistym przewodnikiem czy Guru/h dla żyjących chociaż zawsze warto studiować nauki i dzieła wielkich świętych. Saint Germain zasłużył się w rozpowszechnieniu praktyki OM (AUM) w ezoterycznych i okultnych kręgach całej Europy i kładł wielki nacisk na codzienne praktykowanie wibracji OM przez uczniów i uczennice duchowe, do tego stopnia, że w niektórych szkołach ezoterii jest to najbardziej czczona i sekretna praktyka do której się dąży po szczeblach rytu inicjacyjnego, choć w Indii i Himalajach jest to coś od czego się proces praktyki zaczyna. Pokazuje to jednak dobitnie różnicę w poziomie świadomości duchowej szkół gnozy i mistyki wschodu i zachodu. Historia życia Mistrza Rakoczego powiada, że na koniec życia udał się w Himalaje, gdzie dołączył do nieśmiertelnych joginów żyjących w półmaterialnych ciałach siddhów skąd duchowo wspiera ezoteryczne towarzystwa tajemne i okultystyczne jakie był zapoczątkował czy rozwinął.
PYTANIE: Niektórzy bardzo się oburzają, że mają dawać datki na utrzymanie jakiegoś Aśramu, Guru czy Duchowego Nauczyciela, że muszą coś płacić za zajęcia duchowe. Możesz to Babaji wytłumaczyć dlaczego jest taki bunt u tych osób?
Lalitamohan Babaji: Niedojrzała i niedorozwinięta osobowość nie chce podejmować odpowiedzialności za swoje życia, a częścią tej odpowiedzialności jest ponoszenie kosztów swej egzystencji, poczynając od takich jak jedzenie, mieszkanie czy spełnianie swoich potrzeb i kaprysów. Rolnik czy rzemieślnik ponoszą koszty swej egzystencji, ponosi je lekarz tak samo jak nauczyciel czy kapłan. Jeśli ktoś nie chce partycypować w kosztach noclegu, wyżywienia czy wynajmu sali na duchowe zajęcia albo kosztów podróży i utrzymania nauczycieli duchowych to najpewniej cierpi na nieprzystosowanie do warunków życia, nieprzystosowanie do społeczeństwa. Można się buntować na zbyt wygórowane ceny czy zbyt drogie lokale i szukać tańszych możliwości ale tak czy owak koszty realizacji swoich pasji każdy sam ponosić powinien, a jak nie chce niech sobie szuka sponsora albo po prostu nie przychodzi na duchowe treningi. Czasem można odnieść wrażenie, że osoby agresywnie zbuntowane przeciw płaceniu za noclegi i wyżywienie są wysłannikami sił ciemności, których jedynym pragnieniem jest narobienie emocjonalnego syfu. Bóg, Brahman poprzez Posłańców, Avatarów z Niebios nakłada na Pielgrzymów duchowej Drogi wręcz obowiązek dbania o to, aby nauczyciel czy mistrz od którego się uczą i podejmują inicjację miał co jeść i gdzie spać, ale ci co od początku atakują reguły dyscypliny Drogi Bożej muszą mieć w sobie coś mrocznego, chociażby z uwagi na ich lucyferyczną wręcz pasję z jaką chcieliby pasożytniczo uczestniczyć w programach duchowych żyjąc na cudzy koszt. Jeśli grupa uczniów czy uczennic duchowych chce utrzymać Aśram, musi płacić podatki za ziemię i budynki, i już to samo w sobie stanowi o kosztach egzystencji, stąd ktoś kto warczy, gdy zbiera się datki na istnienie aśramu pokazuje jedynie, że jest przeciwko jego istnieniu, że zdecydowanie nie chce aby Aśram istniał. Nikt nie daje datków ponad swoje możliwości, a zwykle z tego, co mu zbywa lub ofiarnie rezygnując z jakiś innych swoich mniej pilnych potrzeb, stąd tego rodzaju wystąpienia przeciw datkom, które są dobrowolne pokazują na kiepski stan serca i bardzo jakieś złe intencje przeciwko istnieniu Ośrodków Światła jakimi są w swej istocie Aśramy. Jeśli się komuś zasady nauczania Drogi Bożej nie podobają i nie zamierza ich respektować, nie musi do naszej linii duchowej przychodzić, może jeszcze spać.
PYTANIE: Czy Polska ma dobrą karmę do duchowej praktyki, czy Polska jest Mesjaszem narodów, jak by tego chcieli niektórzy pisarze i myśliciele? Czy istnieje coś takiego jak karma miast, krajów?
Lalitamohan Babaji: Istnienie wspólnej części losów całych narodów, miejscowości czy grup ludności jest czymś tak ewidentnym w historii ludzkości, że aż dziwne iż tak mało osób praktykujących to wyraźnie i jasno postrzega! Patrząc na historię Polski taką jak wojny, zabory, okupacje, masowe emigracje czy zmiany granic przez stulecia, bez trudu można zauważyć zły karman narodu jako całości. Targowica, nieudane i krwawo tłumione powstania, hitlerowska rzeź ludobójstwa, to wszystko jest złą karmą, mrocznym losem, z którego mesjańskiej roli nijak nie widać, ale i mesjańska rola narodu wybranego jest źle pojęta przez wiele środowisk. Kraj mesjański to kraj do którego Bóg w danym czasie kieruje jakiegoś świętego czy mistrza duchowego aby tam żył i nauczał ludzi wyzwalając ich z materialnych więzów powodujących konieczność odradzania i powtarzania uwarunkowanych schematów mrocznej egzystencji. Jeśli takowy wielki mistrz się nijak nie zjawia, to mesjańskie bajania trzeba między bujdy włożyć i uznać za kompensację poczucia życia w niewoli pod zaborami i okupacją jakiegoś agresora. Polacy jako cały naród mają nikłe poczucie więzi narodowej, pewnie dlatego, że wciąż stanowią faktycznie zlepek wielu lokalnych plemion bardziej niźli coś na kształt organizmu cywilizacyjnego. Ilość zdrad narodowych i kolaboracji z okupantami podczas różnych zaborów i najazdów dobitnie pokazuje, że przeciętny obywatel nie ma poczucia więzi narodowej, jest sam sobie, zagubiony w swym autystycznym egoizmie dbania tylko o siebie, całkiem chętnie cudzym kosztem. Widać to w społecznej znieczulicy wobec cudzego cierpienia tak samo dobrze jak i w katolickiej Targowicy czy kolaboracji z hitlerowcami, widać to w służalczości obywateli wobec każdego najeźdźcy. Zresztą nawet w szkołach nie ma i nigdy nie było wychowania obywatelskiego czy patriotycznego a jedynie agitacja za obcymi okupantami i służalczość a to wobec okupanta austriackiego, rosyjskiego, niemieckiego czy też rzymsko-katolickiego. Karman lokalnej społeczności, choćby karman ślązaków, górali, kaszubów czy też mieszkańców niektórych miejscowości wyraźnie jest silniejszy niźli więzy narodowe uwarunkowane językiem, z którego wielu emigrantów szybko rezygnuje, o którym się zapomina żyjąc w innym kraju.
Taki jest obraz kraju o raczej ciemnej, mrocznej czy inaczej złej karmie, obraz narodu mrocznego, co jak uczą numerolodzy widać nawet wyraźnie w nazwie czy imieniu kraju jakim jest słowo ‘Polska’. Nazwa własna ‘Polska’, jako imię narodu, zbiorowości, pokazuje raczej fatalistyczne i mroczne oblicze, stąd i wiele uwag krytycznych pod adresem Polaków ze strony innych nacji, stąd i przysłowiowa już ciemnota czy zabobony. Aby naród odrodzić, trzeba upowszechnić w nim jego własną tożsamość słowiańską, obudzić wewnętrzne życie jego bóstw czy aniołów, takich jak Perun, Świętowit czy Lajla. Trzeba naród obudzić z zatrucia tym, co od początku było ideologią okupanta przyniesioną mieczem i dzidą czy to rzymską czy niemiecką, czy rosyjską, a dziś amerykańską. Kultura jest zawsze kulturą duchową, a to jest nic innego jak życie życiem swych przodków, którzy ideowo są słowianami tak w wierze jak i cywilizacji, tymczasem ani szkoła ani dom ani media nie upowszechniają tradycyjnych idei i wartości, które byłyby spoiwem dla tożsamości słowiańskiego narodu i kraju. Nawet dzisiejsze granice temu krajowi wyznaczyły obce mocarstwa, a to co wynieśli z tego kraju liczni emigranci za chlebem i wolnością od ciemnogrodu powoduje, że szybko zapominają nawet języka swego narodu. Taka jest bowiem marna prawda, że większość tak zwanej Polonii z pochodzenia nie zna nawet jednego słowa po polsku, a bywa, że w kolejnym pokoleniu, nie wie nawet, gdzie ten kraj się znajduje. Dla kontrastu można sprawdzić jak wielu żydów na świecie zapomniało swych wierzeń, zwyczajów czy języka. To porównanie pokazuje, dlaczego żydzi byli godni zostać narodem mesjańskim a polacy jako naród się do tego nie za bardzo nadają. Nie na darmo powiada się, że Archanioł Michael (w spolszczeniu Michał) jest patronem tych, którzy mówią językiem hebrajskim. Odpowiednim Bóstwem, Archaniołem Polski jest Perun, niebiański wojownik z piorunem jako atrybutem i jego trzeba czcić, bo Michał Archanioł pomaga, ale tym co znają dobrze język hebrajski. Naród mesjański musi mieć swoją religię objawioną, swój mit historyczny, narodowy i religijny, wtedy zawróci ku Oświeceniu zamiast tkwić w kolejnych Targowicach i całym tym wykpiwanym wszędzie Ciemnogrodzie.
Jeśli o Karman narodu chodzi, to chociażby ludobójcze wymordowanie około 150 tysięcy wziętych do niewoli żołnierzy radzieckich w latach 1920/21 w ramach tak zwanej zbrodni Piłsudskiego niewątpliwie poskutkowało karmą zwrotną w postaci hitlerowskiej okupacji i śmierci kilku milionów obywateli tego kraju, szczególnie tych, co zionęli nienawiścią do bliźniego (sąsiada) swego jakim był Związek Radziecki. Polska ciągle kultywuje zbrodniczą nienawiść do narodów ościennych, nienawiść, którą widać i czuć w zwykłych rozmowach o Czechach, Słowakach, Niemcach, Litwinach, Białorusinach, Ukraińcach, nie tylko w stosunku do Murzynów czy Żydów. Społeczne awersje, nienawiści, uprzedzenia tworzą mroczny karman w stosunku do innych narodów i są powodem spadającego na naród, na społeczeństwo cierpienia. Hołubienie zbrodniarzy i faszystów pokroju Piłsudskiego, który wsławił się zbudowaniem pierwszego w Europie Obozu Koncentracyjnego dla mordowania więźniów politycznych w Berezie Kartuskiej jest w oczach Boga nie tylko grzechem ale najpodlejszą obrzydliwością! Podobnie i wzajemne mordowanie się lewicowych i prawicowych partyzantek w okresie hitlerowskiej okupacji i przez kilka lat po wojnie pokazuje stan diabolicznego i patologicznego zamroczenia w grzesznych i złoczynnych aktach rzezi na bliźnich swoich o odmiennym światopoglądzie. Z taką częścią zbiorowego grzechu trzeba się rozliczyć, oczyścić i to koniecznie publicznie, aby się wyzwolić z tej części złego karmana narodu!
PYTANIE: Będąc w Indiach w Aśramie Sathya Sai Baba dowiedzieliśmy się, że wiele kobiet na całym świecie modli się o to, aby być żoną przyszłej inkarnacji która ma się narodzić jako Prema Sai Baba. W Polsce też spotyka się coraz więcej kobiet które podają się za Bliźniaczy Płomień Sathya Sai Baba i dużo takich co się modli żeby być w przyszłym wcieleniu żoną Sai Baby. A jest i sporo mężczyzn, co chcą się odrodzić jako żona Sathya Sai Baba. Czy to ma sens, takie modlitwy? Czy to jakiś znak czasów?
Lalitamohan Babaji: Tak, to niewątpliwie znak czasów, znak czasów pomylenia i poplątania, zagubienia i ogólnej choroby umysłowo-zmysłowej, choroby niewyżytego tyłka. Wedle nauk Wschodu, wszystkie osoby, które rozwijają żądze seksualne do tych, którzy pozostają dla Boga w celibacie jako mnisi są pomylonymi i chorymi na żądze demonami czy raczej w tym wypadku demonicami. Jest to więc znak ciemności i mroku jaki ogarnia większą grupę ludzi, którym pragnienie wyzwolenia wyraźnie myli się z pragnieniem wyżycia własnego tyłka i zaspokojenia swych seksualnych chuci. Awatara jest wcielonym Bóstwem, Żywym Bogiem i powiedzmy sobie szczerze, pragnienia seksualne ludzkich istot ku Bogom, nawet jak Bóstwo ma czasowo ludzką formę bytu, są tym samym co pragnienia seksualne małpy, psa czy suczki skierowane do istoty ludzkiej. Co czuje Bóstwo do tych pomylonych osób, kiedy niższe istoty pragną z nim kopulacji? Zapewne to samo co zwykli ludzie, kiedy ich pies czy koza chce z nimi nachalnie kopulować. Wiele świętych i okultnych pism duchowych jasno powiada, że tego rodzaju marzenia i fantazje to produkty chorego z pomylenia umysłu, które nigdy się nie spełnią, a co gorsza spowodują tragiczne skutki dla tych pomylonych własną żądzą osóbek w postaci bardzo złej karmy i bardzo złego jakościowo kolejnego wcielenia. Żądze seksualne do Avatarów zwykle wytwarzają bardzo mocno złą karmę osobom, którym się marzy „bara-bara” z jakimś Guru/h, Posłańcem Boga takiego wielkiego i mnisiego w jego naturze formatu jak akurat Sai Baba.
Modlenie się o coś co z gruntu jest złe i niewłaściwe, jest wielkim grzechem, takim samym jak gwałt czy zabójstwo i wcale nie mniejszą złą karmę potrafi jako skutek zwrotny spowodować. Bogowie Trójcy Świętej tacy jak Śiva, Vishnu czy Brahma, jeśli zstępują parami to razem ze swoimi już istniejącymi małżonkami, które emanują żeńskie Avatary, stąd sam pomysł jest nader osobliwą oznaką antyduchowej ciemnoty jaka wkradła się w krąg osób otaczających tego mistrza duchowego. W swej istocie, żądze tych pomylonych osób są też modlitwą czarnomagiczną o posiadanie cudzego męża dla siebie jako partnera, co moralnie ma wymiar podłości i próby destrukcji świętego i wiecznego związku Bóstwa i Bogini. Właściwa modlitwa powinna przykładowo brzmieć tak: „Niechaj odrodzi się Brahma wraz z małżonką swoją Sarasvati dając wzór życia w duchowym małżeństwie dla całej ludzkości w misji Premavatara Sai!” Nie należy się modlić o posiąście cudzego męża czy żony ani w tym ani w następnym wcieleniu, bo to brzydki zwyczaj demonów podłego i plugawego rodzaju, obrazujący też podłą naturę tych pseudowielbicielek! Ale to całkiem możliwe, że w tych czasach degrengolady i zgnilizny moralnej tego rodzaju działania demonic i demonów w inkarnacjach ludzkich ma na celu właśnie zaszkodzenie przyszłej misji Prema Sai Avatara.
Om Śrī Gurave Namah! Om Śrī Rishaye Namah! Om Śrī Siddhāya Namah! Om Śrī Devāya Namah!
Om Śrī Himavantyai Namah!
Pytania zadawali i odpowiedzi notowali: Krzysztof Błachaniec, Marek Osada, Elżbieta Najah-Kulpa, Jarosław Buller, Jan Piskorski, Anna Michalska, Rafał Lichtarowicz, Hannah Kapali Nari, Maciej Marczak, Izabela Tryc, Szczepan Zając.
Dodaj komentarz