Śri Aurobindo – Cisza Umysłu

Nie można stworzyć solidnej podstawy dla Jogi jeśli myśl jest rozproszona i niespokojna. Pierwszą i najkonieczniejszą rzeczą jest spokój umysłu. A najważniejszym celem – otworzyć go ku wyższej duchowej Świadomości. A to tylko w ciszy myśli może się dokonać.

*              *              *

Spokój umysłu nie oznacza zastoju, ani wstrzymania się umysłowego ruchu, ale ten się odbywa jakby na powierzchni, a my się czujemy skupieni w głębi, w naszej prawdziwej istocie, poza myślami; obserwując je czujnie, oceniając, decydując czy je przyjąć, czy oddalić, nie dając się im jednak nigdy porwać, dopuszczamy tylko to, co jest prawdziwe, polegamy tylko na tym, co jest dogłębnym a cichym doznaniem.

Pewna bierność, raczej odbiorczość myślowa jest dobra, ale tylko w stosunku do Prawdy, do wpływu Boskiej Szakti; ale nigdy w stosunku do podszeptów niższej natury; jeśli się jej poddamy postęp stanie się niemożliwy; otworzymy tylko bramy siłom wrogim, które mogę unieść nas daleko od ścieżki prawdziwej Jogi.

*              *              *

Różnica pomiędzy pustym, a cichym umysłem polega na tym iż w pierwszym wypadku niema żadnych myśli, żadnego myślowego ruchu, poza postrzeganiem przedmiotów, ale bez tworzenia o nich jakichkolwiek pojęć; natomiast w drugim samo podłoże naszej istoty myślowej jest ciche, tak ciche iż nic tego spokoju nie może naruszyć. Gdy myśli przychodzą, nie powstają one bynajmniej z wewnątrz naszej myślowej natury, są przywiane z zewnątrz, przepływają przez naszą duszę jak ptaki, które przelatują cicho w bezwietrznym powietrzu. Przepływają nie naruszając nic, nie mącąc ciszy, nie pozostawiając śladów. Nawet gdyby tysiąc obrazów jakichś gwałtownych zdarzeń przepłynęło tak przez umysł, jego spokój pozostaje niezakłócony, jakby jego rdzennym podłożem był właśnie ten wieczysty i nienaruszalny spokój. Człowiek który osiągnął taki spokój umysłu może działać, nawet z całą mocą i intensywnością, a nie naruszy przez to tej zasadniczej ciszy, bowiem ta płynie z góry i uczy go stać na stronie, niemal nieruchomo, a bezosobiście, choć z głębią radości w Prawdzie.

*              *              *

Niezmiernie pożądaną jest taka cisza umysłu, taka swoboda od ruchu i pędu myśli – bowiem gdy te milkną, prawdziwy spokój może zstąpić z góry, spokój tak szeroki i wszechogarniający iż można w nim odczuć rzeczywistość ogromu wszechprzestrzennego Ducha.

Ale jest też niebezpieczeństwo że gdy myśl ucicha, nasza żywotna natura stara się swoim ruchem zająć jej miejsce; albo też automatyczny aparat myślowy (mózgowy) wysuwa swe zwykłe, pospolite, a nie skoordynowane obrazy. Wówczas Sadhaka musi być czujny i odrzucać, lub po prostu nie wpuszczać nieproszonych gości, tak aby nie mogli się werwać i przeszkadzać, aby przynajmniej w chwile umyślnego skupienia – medytacji – byli z daleka; a żywotna natura aby również podległa uspokojeniu. Osiągnąć to można najłatwiej przez cichą, skupioną wolę, bo jest ona wolą Puruszy ( Ducha) który trwa ponad umysłem; kiedy myśli milkną można wyraźnie poczuć poza nimi Puruszę, który jest również cichy i jakby oddzielny od wszelkich ruchów naszej natury.

Ten spokój, skupiona wewnętrzna cisza, to i jest oddzielenie wewnętrznego Puruszy od zewnętrznej Prakriti, czyli przyrody, osobowości, materialniejszej natury, a to jest nieodzowną częścią Jogi. Póki człowiek poddaje się wirom i prądom myśli, lub rozruchom namiętnych żywotnych czuć, takiego skupionego spokoju w duchu nie może osiągnąć. Trzeba oddzielić się od nich i jakby stać na stronie, czyli czuć iż: „one to nie ja”.

Aby odkryć naszą prawdziwą indywidualność, jej budowę i miejsce w przyrodzie, potrzeba dwóch rzeczy”, przede wszystkim zdawania sobie sprawy ze swej duchowej istoty w sercu; a następnie umiejętności tego oddzielania w sobie Puruszy od Prakriti, bowiem nasza prawdziwa indywidualność ukrywa się w głębi, przysłonięta działaniami zewnętrznej natury.

*              *              *

Odczucie jakby wielkiej fali Ciszy (jak przypływu morza) i świadomość obecności świetlistej Prawdy, jest to właśnie zasadnicze doznanie przy pierwszym dotknięciu duszą najwyższej Rzeczywistości. Nie może być lepszego początku, czy fundamentu; staje się on opoką na której wszystko inne można następnie budować. Jest to zaiste Obecność prawdziwa, i nie należy osłabiać tego doznania przez wahania lub wątpliwości. Nie ma najmniejszej potrzeby określać, a nawet starać się odczutą wyrazić w jakimkolwiek obrazie, bowiem Obecność ona jest w samej swej naturze nieskończoną. Trzeba Ją tylko prosto przyjąć, a objawi nam sama wszystko co objawionym być może.

*              *              *

Odrzucanie wątpliwości wymaga oczywiście pewnej władzy nad własnymi myślami. A opanowanie ich jest równie konieczne jak zdobycie władzy nad namiętnościami i pragnieniami żywotnej natury, lub też nad ruchami fizycznego ciała; wszystkie one są nieodzowne dla Jogi, i nie tylko dla Jogi. Nie można osiągnąć w pełni nawet myślowego rozwoju, jeśli się nie panuje nad myślami, jeśli nie potrafi się ich obserwować, rozumieć i nimi władać – czyli być jako Purusza – duch – ponad nimi. Nasza myślowa natura nie powinna być piłką tenisową rzucaną przez niesforne, samowolne prądy, ani też łodzią bez steru wśród nawałnic namiętności i wichrów żądz, lub niewolnikiem przykutym do bezwładu ciała, czy jego pierwotnych instynktów.

Wiem iż nie jest to łatwe, gdyż człowiek będąc przede wszystkim istotą przynależną do mentalnej Prakriti ( Przyrody), utożsamia się z jej ruchami i nie łatwo uczy się od nich oddzielać i stać jakby z boku, niezależny od wirów i prądów myślowych. Stosunkowo nie trudno opanować, przynajmniej część ruchów fizycznego ciała; już nieco trudniej, po pewnej walce, opanować przy pomocy myśli pragnienia, żądze, impulsy żywotne i namiętnościowe; ale siedzieć cicho, spokojnie, jak prawdziwy Jogin nad brzegiem potoku kłębiących się myśli, jest zaprawdę nie łatwe. A jednak jest to możliwe; wszak wszyscy ludzie o wybitnej, znacznie ponad przeciętną, umysłowości, osiągali takim czy innym sposobem, przynajmniej na pewien czas i dla określonego celu, owo oddzielenie dwóch części umysłu, jednej czynnej, ruchliwej, która jest wytwórnią przeróżnych myśli i obrazów mentalnych, od tej drugiej, cichej i władczej, która jest i Świadkiem i Wolą zarazem, która obserwuje tamte, szybko wyrzucane z fabryki, myśli, ocenia, rozsądza, przyjmuje lub odrzuca, wprowadza w nie pewien ład i koordynację, jak pan domu, władny zarządca, czy nawet „samodzierżca”.

A Jogin idzie o krok dalej, jest nie tylko panem, ale choć częściowo znajdując się świadomością w umyśle, jednocześnie go przekracza i jakby stoi ponad nim, czy też w głębi, poza nim; dla niego owa wytwórnia obrazów ma znaczenie mniejsze niż dla zwykłego człowieka, gdyż rozumie że myśli w dużej mierze przychodzą z zewnątrz, z ogólnego świata myślowego, lub otaczającej Natury; czasem jako wyraźne i odrębne, a czasem bezkształtne obrazy, dopiero w nas przybierające formę. Głównym zadaniem naszego umysłu jest albo przyjmować, albo odrzucać te fale myśli, (jak i żywotnych pragnień, czy subtelnych energij fizycznych), albo też nadawać świadomie własny kształt temu myślowemu tworzywu, przychodzącemu od otaczającej żywej Przyrody.

Możliwości naszej myślowej natury nie są ograniczone, każdy jest w stanie być swobodnym świadkiem i jednocześnie panem we własnym domu; coraz większa swoboda, coraz doskonalsze opanowanie myśli, są dostępne dla każdego kto tego naprawdę chce.

Doznania nasze w Sadhanie z konieczności poczynają się zwykle od sfery myślowej, chodzi tylko aby były rzetelne i zdrowe. Ciśnienie rozumienia i woli na umysłowość, oraz tęsknota wystrzelająca z serca ku Bogu, to dwa najważniejsze w Jodze czynniki; a spokój, czystość i cisza myśli, wraz z zamilknięciem niższych rozruchów żywotnych, to najpierwszy, a konieczny fundament. Osiągnięcie tego spokoju, od razu na początku jest o wiele ważniejsze, aniżeli różne nadfizyczne doznania, jak wizje, słyszenie głosów i inne „psychiczne zdolności”. Spokój i dogłębne oczyszczenie to najpierwsze i najkonieczniejsze warunki Jogi. Można mieć najrozmaitsze psychiczne przeżycia (wizje, głosy, przeczucia itp.) i bez nich, ale gdy pojawiają się one w nie prześwietlonej i niespokojnej świadomości są najczęściej bezładne i zmącone.

Na początku spokój i cisza nie trwają długo, przychodzą i znikają i nieraz dużo upływa czasu, zanim zapanują w naszej naturze; toteż lepiej z góry uzbroić się w cierpliwość i pracować z całą wytrwałością. Pragnijmy ich szczerze i gorąco ale bez niecierpliwości. Przyjdą.

Ten spokój, cisza i samooddanie – prawdziwy fundament Sadhany – stwarzają właściwą atmosferę dla nadejścia reszty tj. Anandy, czyli szczęśliwości, oraz władzy i mocy. Niechże zapanują w tobie wszechwładnie.

Nie czujesz ich podczas zajęcia się pracą, gdyż dosięgły one tylko umysłu; ale gdy ta nowa świadomość rozwinie się w pełni i zawładnie i żywotną i fizyczną naturą, wówczas i podczas pracy będą trwać.

Ten spokój ogromny, który teraz przenika twą myśl musi stać się nie tylko dogłębnie cichy, ale i szeroki i wszechprzenikający, abyś mógł czuć go wszędzie, siebie i wszystkość w nim, a wówczas stanie się on podstawą wszelkiego działania.

Im bardziej rozszerza się twa świadomość tym więcej będzie mogła przyjąć mocy z góry. Moc Szakti będzie mogła zstąpić i przeniknąć swym światłem i ciszą całą twoją istotę. To, co czujemy w sobie jako ciasne i ograniczone to fizyczna (mózgowa) świadomość; można ją rozszerzyć tylko wówczas, jeśli górna, szersza świadomość spłynie w nią razem ze swym światłem. Ociężałość fizyczna, na którą tak często cierpimy, zmniejszy się także i zniknie, gdy moc zstąpi z góry w całą naszą istotę.

Musisz nauczyć się żyć stale w owej ciszy, w głębi, w spokoju, poza myślami, w tym „czymś prawdziwszym” w tobie, i „tam” czuć się sobą; a wszystko inne uważać nie za twą właściwą istotę, a tylko za prąd zmiennych, powtarzających się ruchów na powierzchni, ruchów które na pewno uspokoją się powoli i znikną, w miarę coraz pełniejszego przejawiania się twej prawdziwej Jaźni.

*              *              *

Umieć rozpoznawać swe słabości i nieprawdziwe impulsy i ruchy jest drogą do wyzwolenia. Nie sądzić nigdy nikogo prócz siebie, zanim nie zdołamy widzieć rzeczy każdej w najcichszej myśli i uspokojonej żywotnej natury – jest doskonałą zasadą. Jak również nie pozwolić sobie na natychmiastowe reakcje i pośpieszne oceny zewnętrznych zdarzeń.

W naszej wewnętrznej istocie istnieje taki „punkt” gdzie można zawsze się schronić w cichość i stamtąd spojrzeć z pełną równowagą i jasną oceną na wszelkie niepokoje i rozruchy powierzchniowej świadomości, i starać się ją prześwietlić. Gdy nauczysz się stale przebywać w tej głębokiej wewnętrznej ciszy, znajdziesz grunt stały i jak opoka mocny.

Nie przejmuj się otoczeniem, jego tarciami i przeciwnościami. Nieraz trudne warunki są nam posyłane jako próba; jeśli potrafisz pozostać spokojny i niewzruszenie trwać w swej Sadhanie, nie pozwalając sobie na przejmowanie się żadnymi trudnościami ani warunkami, dopomoże ci to znacznie do wyrobienia tak bardzo potrzebnej siły i odporności. Droga Jogi jest bowiem zawsze najeżona wewnętrznymi i zewnętrznymi przeciwnościami, a Sadhaka musi wyrobić spokojną, skupioną i niewzruszoną siłę, aby im móc sprostać.

*              *              *

Wewnętrzny postęp i rozwój nie zależą od zewnętrznych warunków, a raczej od tego jak na nie z głębi reagujemy, było to zawsze stwierdzone duchowym doświadczeniem. Dlatego tak wielki kładziemy nacisk na właściwą wewnętrzną postawę i stałe jej utrzymywanie; na stan całej psychiki niezależny od żadnych zewnętrznych okoliczności, pełen spokoju i równej pogody, jeśli nas jeszcze nie stać na niezmąconą i trwałą radość; dlatego, podkreślam, iż ważnym jest by iść coraz bardziej w głąb siebie, i stamtąd patrzyć na wszystkie zjawiska, zamiast żyć na powierzchni, ową naturą która jest zawsze zdana na łaskę i niełaskę wstrząsów i ciosów życia. Tylko przy takim głębokim skupieniu wewnętrznym można być silniejszym nad wszystkie przeciwdziałające moce i mieć nadzieję zwycięstwa. Trwać w ciszy, w głębi, skupionym w woli zwycięstwa, nie poddającym się żadnym zniechęceniom, choćby pod naporem największych trudności, oto jedna z pierwszych nauk do przyswojenie na Ścieżce.

Atmosfera duchowa jest ważniejsza aniżeli zewnętrzne warunki; trzeba stworzyć sobie taką atmosferę, takie własne duchowe „powietrze”, w którym można żyć i swobodnie oddychać; jest to najlepszą pomocą w naszym rozwoju.

*              *              *

Równość usposobienia jest bardzo ważna w tej Jodze, wytrwać w niej trzeba nawet pod ciśnieniem bólu i udręki, a to oznacza spokojne i mężne znoszenie ich, bez przygnębienia, ni rozpaczy, bez zamętu uczuć ni myśli, idąc pomimo wszystko tak samo naprzód, w niezachwianej wierze w Wolę Jedyną. Ale równość usposobienia nie jest jednoznaczna z poddaniem się, przyjmując biernie każdą rzecz jako wolę Bożą. Jeśli np. spotykają nas chwilowe porażki w naszej Sadhanie, trzeba zachować pogodę i nie przejmować się tym zbytnio, nie zmniejszając jednak wysiłków; ale błędem byłoby przypisywanie tych niepowodzeń Woli Boga i zaprzestanie Sadhany. Należy znaleźć przyczyny trudności, czy porażki, i iść naprzód z wiarą w zwycięstwo. To samo dotyczy choroby, nie należy się nią przygnębiać, martwić czy niepokoić, ale byłoby też niesłuszne poddać się jej biernie jako dopustowi Bożemu; należy raczej przypisać ją niedoskonałości fizycznego narzędzia i starać się je opanować równie energicznie, jak nauczyliśmy się już walczyć z trudnościami psychicznymi.

*              *              *

Żadna Joga nie może mieć trwałej podstawy bez koniecznej cechy zwanej „samata” – czyli równowaga, równość usposobienia. Jakkolwiek przykre i nieznośne byłyby zewnętrzne warunki i otoczenie, jakkolwiek nieprzyjemne, obrażające, czy krzywdzące postępowanie ludzi wokoło, trzeba zawsze przyjmować je spokojnie, bez gwałtownej czy podrażnionej reakcji. Są to sprawdziany naszej równowagi. Łatwo jest być pogodnym i spokojnym gdy wszystko idzie gładko, warunki są dobre, a ludzie mili; ale właśnie gdy jest odwrotnie, nasz spokój opanowanie i równowaga są wystawione na próbę a charakter może najłatwiej się wzmocnić i wyrobić.

*              *              *

Nie należy nigdy poddawać się myślom o własnej słabości, o braku odpowiednich zdolności, o niewrażliwej, ociężałej naturze itp.; zatrzymywanie myśli na wadach czy ułomnościach naszej natury i pozwalanie sobie na przygnębienie, smutek, czy też wstyd, jest zdecydowanie szkodliwe ; wszystkie tego rodzaju myśli i uczucia osłabiają nas i wyczerpują, naszą energię. Jeśli zdarzają się trudności, potknięcia się, czy porażki, trzeba na nie spojrzeć spokojnie, trzeźwo i zwrócić się ufnie do boskiej Rodzicy, z wytrwałą chęcią usunięcia ich; ale nigdy nie pozwalać sobie na zniechęcenie i utratę wiary we własne siły i w pomoc Rodzicy. Joga nie jest drogą łatwą, a całkowita przemiana naszej natury nie może się dokonać w jeden dzień.

*              *              *

Myślowe teorie nie mają wielkiego znaczenia, bowiem umysł nasz przyjmuje lub sam urabia takie teorie jakie mu dogadzają, ważna natomiast jest wewnętrzna postawa i najgłębszy impuls tęsknoty.

*              *              *

Przekonanie że istnieje Najwyższy Byt-Świadomość-Szczęśliwość (Sat-Czit-Ananda), który nie jest jeno negatywną Nirwaną, ani też statycznym bezkształtnym Absolutem, a raczej dynamiczną Potęgą; zrozumienie że można w tą Boską Świadomość sięgnąć nie tylko kiedyś, w innym świecie, ale tu, teraz, a przez to samo przyjęcie prawdy iż urzeczywistnienie tego boskiego Życia w nas jest celem Jogi – to wszystko nie należy do umysłu i nie w nim ma swe źródło. Nie jest to kwestią intelektualnej teorii – choć można ją intelektualnie uzasadnić jak każdą inną, jeśli nie lepiej od innych – jest to kwestią wewnętrznego doświadczenia, a dopóki ono nie stanie się wszechwładne, jest to sprawą wiary naszej duszy, która i myśl za sobą pociąga. Człowiek który posiada wewnętrzny kontakt ze Światłością w górze, i niezaprzeczalne jej doznanie, będzie szedł tą drogą bez wahań, jakkolwiek trudną byłaby dla jego niższej natury; ale i ten który choć niema jeszcze własnego doświadczenia, ale czuje zew i jakby nieuchwytne dotknięcie tej Rzeczywistości, oraz wiarę i impuls duszy, ten także może wytrwać na tej drodze.

*              *              *

W naszej Jodze wszystko zależy od tego na ile potrafimy otworzyć się ku potędze boskiej Rodzicy. Jeśli tęsknota jest aktywna, a wola sięgnięcia w wyższą świadomość – pomimo wszystkich przeszkód i trudności – wytrwała, tedy otwarcie się duszy ku Rodzicy, w tej czy innej formie nastąpić musi; czy zajmie to więcej czy mniej czasu, będzie zależeć od stanu umysłu, serca i ciała; toteż czasem człowiek niecierpliwy odchodzi widząc zbyt duże trudności.

Nie można powiedzieć by Joga nasza miała jakąś wyraźnie określoną metodę, oprócz tej jednej: skupiania się – najlepiej w sercu – i przywoływania mocy i obecności Rodzicy, by wzięła w posiadanie naszą istotę i pracą Swej mocy przemieniła naszą świadomość; można również skupiać uwagę podczas medytacji pomiędzy brwiami, lub u szczytu głowy, ale niejeden uważa to za zbyt trudne. Gdy myśl się zupełnie uspakaja skupienie staje się głębokie i intensywne, a wewnętrzne pragnienie żywe i gorące, wówczas przychodzą głębsze doznania.

*              *              *

Czy i jakie macie wady, niedostatki, czy ułomności natury, niema najmniejszego znaczenia, Jedna jedyna rzecz jest ważna – oto otwarcie się dla Mocy boskiej Rodzicy. Osiągnięcie tego przez opanowanie myślowe jest niemożliwe, gdyż to o co się staramy jest niejako wbrew kierunkowi i skłonnościom zwykłej, osobowej natury. Silna wola, cierpliwość i wytrwały wysiłek ku celowi, sprowadzają przemianę, choć może ona nie być widoczna, i, zwłaszcza na początku, może się wydawać zbyt cząstkową i powolną. Przetworzenie wszystkich naszych czynów w ofiarę i uwielbienie, nie jest sprawą intelektu ani opanowania myśli; musi w nas zaistnieć gorąca tęsknota i miłość, tylko one pozwolą nam odczuć obecność umiłowanej Rodzicy.

*              *              *

Człowiekowi który obawia się monotonii i wciąż chciałby czegoś nowego, Joga nie bardzo będzie odpowiadać, a przynajmniej ta Joga która wymaga nieskończonej cierpliwości i wytrwania. A lęk przed śmiercią wykazuje słabość żywotności czuciowej, co też nie zdradza zdolności do Jogi. Podobnie i człowiek podlegający namiętnościom nie łatwo da sobie radę z Jogą, chyba że go podtrzyma bardzo głęboki wewnętrzny zew, i gorące a rzetelne pragnienie dosięgnięcia duchowej świadomości i zjednoczenia z Boską Rodzicą; ale bez tych, bardzo silnie wyrażających się bodźców, potknie się łatwo i wszystkie wysiłki jego okażą się daremne.

*              *              *

Co do pracy, zależy co się przez nią rozumie. Osobiste pragnienie nieraz prowadzi do nadwyżki wysiłku, co często pociąga za sobą ogromny trud, a daje stosunkowo nieznaczny rezultat, któremu towarzyszy najczęściej wyczerpanie, naprężenie, oraz w razie niepowodzenia, zgnębienie, a nawet silny sprzeciw lub bunt; a w innym wypadku taki przesadny wysiłek sprowadza także stępienie energii i wrażliwości. Oczywiście można go czasem podejmować ale jest to bezpieczne tylko dla ludzi silnych w Jodze, choć może się zdawać na razie bardzo skuteczne; niebezpieczeństwo polega na tym, iż zbytnie napięcie może wywołać gwałtowną reakcję, albo też wprowadzać w grę przeciwne lub nieodpowiednie, czy też mieszane energie, których nie dość doświadczony Sadhaka nie potrafi odróżnić od właściwych i czystych. Albo też może łatwo wprowadzić własne, tak bardzo ograniczone w doświadczenie, mentalne koncepcje i siły czuciowe Sadhaki, zamiast swobodnie ofiarować pracę i prosto przyjąć prawdziwe kierownictwo boskiej Rodzicy. Oczywiście każdy ma swój odrębny rodzaj Sadhany, więc i w tym wypadku mogą istnieć znaczne różnice.

*              *              *

Trzeba odrzucić egoizm, we wszystkich jego wielorakich odmianach, z każdej cząstki naszej istoty. Trzeba rozwinąć w sobie świadomość kosmiczną – tak aby egocentryczny światopogląd „rozpuścił się” niejako i zniknął w szerokości, bezinteresowności, w poczuciu Boga we wszechświecie, w jasnym pojęciu o wielkich powszechnych energiach, w rozumieniu podstaw naszej Zjawy Kosmicznej, wszechogółu, tej wielkiej Bożej „gry”.

Trzeba odnaleźć, zamiast „małego ja”, swą prawdziwą Istotę, cząstkę Boga w nas, pochodzącą od Boskiej Macierzy, będącą narzędziem Jej przejawienia. Owo poczucie iż się jest cząstką Boga, a zarazem Jego narzędziem, powinno być wolne od wszelkiej dumy, od poczucia własnej ważności, czy wyższości od innych, oraz od jakiegokolwiek żądania, czy pragnienia. Jeśli coś z tego się wślizgnie, znaczy to że nie najgłębsza Istota jest naszym władcą, że małe „ja” jeszcze się wciąż wtrąca.

Ludzie uprawiający Jogę najczęściej żyją w umysłowości, oraz uczuciu i istocie fizycznej, oświetlanych i oświecanych od czasu do czasu przez błyski wyższej, przejaśnionej myśli; ale dla sięgnięcia w o wiele wyższe dziedziny i przygotowania się do wielkiej przemiany, trzeba otworzyć się na pełnię Intuicji i na ponad-myślową Prawdę, aby one tak przepromieniły całą naturę, by przeistoczenie stało się możliwe. Pozwólmy świadomości rozwijać się samorzutnie, spokojnie, rozszerzać się w ciszy i bez ciśnienia, a wiedza o tym wszystkim powoli będzie w nią przenikać.

Spokój, rozpoznawanie, bezinteresowność (ale nie obojętność), są bardzo ważne, gdyż ich odwrotności są znaczną przeszkodą w dokonywaniu się przemiany. Żarliwe dążenie wzwyż, czy tęsknota ku Bogu, musi oczywiście istnieć, ale razem z poprzednimi. Żadnego pośpiechu, ani też bezwładnej bierności, tzn. ani „radżasowej” zbytniej gorliwości, ani „tamasowego” zniechęcenia czy ociężałości, a stałe, spokojne, nieugięte dążenie i takaż praca. Nie trzeba chcieć pochwycić, czy zagarnąć coś z dziedziny ducha, trzeba trwając w ciszy pozwolić by się rzeczy duchowe dobywały same z wnętrza i spływały z góry, obserwując dokładnie i spokojnie całe ich pole, ich rodzaj i ich granice. Niech potęga Rodzicy działa w nas; ale bądźmy ostrożni i czujni aby nic się nie podało błędnie za Jej moc, aby siła własnego „ja” nie podawała się obłudnie za Prawdę, będąc w istocie niewiedzą.

*              *              *

Droga Jogi nie jest łatwa. Każdy cal gruntu musi być zdobywany wbrew oporom i przeszkodom. Bowiem każda część, każda dziedzina naszej natury stawia opór i chce działać po swojemu, tzn. jak dotychczas; i nie ma wcale ochoty na radykalną zmianę, gdyż ta oznacza poddanie się wyższej od siebie „władzy”, a więc i zrzeczenie się swej pełnoprawności na swym własnym podwórku, w swoim „państwie”. Właśnie to czyni całkowitą przemianę tak trudną. Umysł opiera się, gdyż jego niższą podstawą jest fizyczna (mózgowa) jego część, „ciężka”, pełna „tamasu”, który wszechwładnie panuje w materii. Więc ciągle stale powtarzające się wyższe doświadczenia męczą go, wywołują uczucie wyczerpania, a przez reakcję niewygodę i jakby otępienie. Nieraz to, co ludzie skłonni są nazywać Samadhi jest rodzajem ucieczki; fizyczny organizm jest w spokoju a więc i przynależna doń część umysłu jest jakby w odrętwieniu, zaś wyższa świadomość, od „tamasu” tamtej wolna, może doznawać swobodnie wielu przeżyć w swoim świecie. Ale to nie rozwiązuje zagadnienia świadomości w stanie normalnym.

Trudności w skupieniu myśli, w medytacji – właśnie wtedy tłum myśli zdaje się nam narzucać – nie zależą od działania jakichś wrogich sił, a wynikają po prostu z samej natury naszego umysłu. Wszyscy Sadhaka doświadczają tego samego, i to nieraz przez bardzo długi czas. Istnieje na to parę sposobów. Jeden to obserwowanie tych narzucających się myśli, usiłując zrozumieć samą naturę umysłu, według tego co zaobserwowane wskazuje, ale nie sankcjonować ich niejako, a zostawić, niech płyną aż się zatrzymają same; ten sposób radzi Wiwekananda w swej Radżajodze. Drugi to patrzenie na każdą myśl jako na obcą, nie naszą, oddzielając się od nich, spoglądając z boku, z dystansu, jako świadek – Purusza, odmawiając ich przyjęcia, gdyż uważa się je za coś idącego z zewnątrz, od Prakriti; uważać je trzeba za przechodniów przebiegających przez pole umysłu, ale nie przyciągających ani uwagi naszej, ani zainteresowania. W tej metodzie po jakimś czasie umysł dzieli się jakby na dwie części: jedna jest świadkiem, obserwującym spokojnie i beznamiętnie, a druga przedmiotem obserwowanym, czyli ową częścią Prakriti, w której myśli pojawiają się, wędrują i przepływają. Dalszym krokiem jest uciszenie i tej części. Istnieje i trzecia metoda, bardzo aktywna, polega na czujnym zaobserwowaniu skąd myśli przychodzą, i stwierdzeniu że wcale nie z nas samych, a jakby z zewnątrz naszej głowy powstają; a jeśli potrafimy uchwycić je jakby na gorąco, zanim jeszcze wślizgną się na nasze pole świadomości, można ich nie dopuścić i odrzucić. Ta metoda jest może najtrudniejsza, ale jeśli nauczymy się ją stosować, jest najkrótszą do zupełnego uciszenia i uspokojenia umysłu.

*              *              *

Nie należy wciąż rozpamiętywać swoich wad i niedostatków, sprowadza to jeno przygnębienie i brak wiary w siebie. Nasza niższa natura jest pełna niewiedzy, ale nie jest bynajmniej naszym wrogiem, a po prostu nie jest jeszcze przepromieniona, a czasem jest nawet odgrodzona od Światła Prawdy. Jest nie-boska, a siły wrogie są antyboskie, czyli wyraźnie sprzeciwiające się temu co boskie; nieraz opanowują, one naszą niższą naturę, a wówczas ją paczą i skrzywiają jej ruchy, tym sposobem wpływając na postępowanie człowieka.

Trzeba koniecznie uwolnić się od wszelkiego poniżania siebie, od czucia upośledzenia, a tym bardziej winy, grzechu, czy upadku. Te uczucia nie tylko nie pomagają, a odwrotnie, stają się ogromną zawadą i przeszkodą na drodze wewnętrznego rozwoju. Były one zasilane przez różne religie, (ze smutnym skutkiem) ale są dalekie od metod Jogi; w niej należy patrzyć na wszystkie swe wady i niedostatki jako na ruchy niższej, wspólnej wszystkim Przyrody ( Prakriti), i odsuwać, czy odrzucać je stanowczo spokojnie, wytrwale, lecz z pogodą i całkowitą wiarą w potęgę boskiej Rodzicy; nigdy z przygnębieniem, wyrzutami sumienia, podnieceniem, niecierpliwością i smutkiem, ale też bez lekceważenia i słabości gnuśnego pobłażania.

W twym stosunku do różnych trudności, niesłusznych posunięć, narzucających się niedobrych ruchów, robisz zapewne błąd zbytniego utożsamiania się z nimi, uważania ich za części „organiczne” twej natury. A trzeba raczej cofnąć się, odciągnąć od nich swą energię, oddzielić się i odciąć je jako coś zgoła do ciebie nie należącego, trzeba uważać je za ruchy ogólnej, niedoskonałej i nie oczyszczonej niższej Przyrody; za siły które usiłują wedrzeć się na twe pole i nim zawładnąć, a z ciebie uczynić narzędzie swego wyrażania się. Oddzielenie się od nich, odcięcie ich tym sposobem od siebie, ułatwi ci znacznie odkrywanie twej prawdziwej istoty, skupiając w niej coraz bardziej całą swą uwagę i wszystkie energie; a tam niższe ruchy i działania niedoskonałej, nie oczyszczonej niższej natury nie mają dostępu, po prostu są od niej tak inne, iż niemal automatycznie odpadają, nie przyjęte i nie znajdujące powinowactwa, czy pokrewnego sobie odpowiednika. Twoja prawdziwa istota jest bowiem wciąż zwrócona ku Prawdzie i w nieustannym kontakcie z boskimi energiami w wyższych sferach istnienia. Znajdź więc tę twoją najistotniejszą Duszę i żyj w niej nieustannie. Jest to treścią i celem Jogi.

Przez takie „cofnięcie się” od niższej natury, łatwiej ci też będzie zdobyć spokój i równowagę, ponad, czy po za powierzchniową walką i zmaganiem się. Wszak boska obecność, spokój, cisza, przejrzysta czystość, moc, światło i radość, wszystkie są tuż, nieco wyżej, i czekają aby spłynąć w twą świadomość; sięgnij „tam”, a wówczas i myśl niebawem uspokoi się, a w tym spokoju zdołasz wezwać z góry, najprzód siłę oczyszczającą i ciszę, a potem boską Moc. Jeśli potrafisz raz czy dwa zanurzyć się w tą ciszę, będziesz mógł potem częściej zwracać się ku niej i przywoływać ją z góry, aż na stałe zagoszczą wszystkie w twej świadomości i będziesz czuł siłę która czyni w tobie przemiany i zdasz sobie sprawę z obecności potęgi boskiej Rodzicy. A gdy to nastąpi reszta pójdzie już szybciej.

*              *              *

Istnienie w nas wielu, nawet bardzo wielu i to znacznych niedoskonałości i usterek, nie może być stałą przeszkodą w Jodze. Jedyną zawadą, tak poważną iż może – choć nie musi – być stałą na bardzo długi czas, jest nieszczerość, element świadomej czy nieświadomej obłudy, samo-oszukaństwa. Ale gdyby wady i usterki uniemożliwiały Jogę, tedy nie byłoby wśród nas Jogów wcale, bowiem wszyscy jesteśmy ułomni; a z tego co widziałem nie jestem zgoła pewien czy właśnie ci, którzy mieli najwięcej przywarów nie byli z czasem najsilniejsi w Jodze. Pamiętacie zapewne uwagę Sokratesa o swoim charakterze, to samo mógłby powiedzieć każdy wielki Jogi o swej ludzkiej naturze na początku swej jogowej pracy. Jedyną, naprawdę jedyną nieodzowną rzeczą jest dogłębna szczerość, rzetelność dążenia; z niej rodzi się też wytrwałość i cierpliwość; ale nawet bez nich wielu podołało, pomimo buntów, rozpaczy, zniechęceń, znużenia, a nawet chwilowego zwątpienia i utraty wiary – bo siła większa od ich zewnętrznego „ja”, siła Ducha i nieugaszona tęsknota duszy pchały ich niewstrzymanie naprzód, przez wszystkie mgły, mroki trudy i cierpienia.

Wady i usterki mogą być jak kamień na drodze, o który się potykamy, który nawet sprowadza nasz upadek, ale nie zdoła zatrzymać nas na drodze. Zaćmienia, spaczenie rozpoznawania, dzięki oporom niższej natury, mogą być przeszkodą poważniejszą, a raczej przyczyną opóźnień, ale i te nie mogą być długotrwałe.

Okresy przytępienia, obojętności czy oschłości nie powinny też wpływać na zwątpienie o naszych do Jogi zdolnościach. Sądzę że następujące po sobie ciemne i jasne okresy są niemal ogólnym doświadczeniem wszystkich usiłujących praktykować Jogę, czy zwracać się ku Duchowi. A gdy się bada co jest przyczyną osobliwego, a tak nieraz ciężkiego dla nas do zniesienia, „rytmu”, widzi się dwie: przede wszystkim to, iż nasza ludzka świadomość albo nie może wytrzymać nieustannego naporu Mocy, Światła i Radości z góry, albo nie może od razu ich przyjąć i przyswoić, potrzebuje okresów asymilacji, ale to dokonywa się poza zasłoną powierzchniowej świadomości, czyli doznanie czy uświadomienie sobie spływania tych wyższych mocy oddala się od niej i znika przysłonięte, pozostawiając tę naszą zewnętrzną istotę z uczuciem pustki; a jest to tylko umyślne zostawianie odłogiem roli, jak ugoru, dla przygotowania jej na nowy siew następnego zstąpienia. W wyższych stanach Jogi te okresy są coraz krótsze i mniej męczące. Drugą ich przyczyną może być coś w naszej naturze co nie zostało prześwietlone poprzednim spłynięciem jasności, co nie jest jeszcze na tą przemianę gotowe, albo nawet jest jej niemal wrogie i wobec niej oporne; nieraz jest to jakieś silnie zakorzenione przekonanie myślowe, pojęcie, koncepcja, albo uczuciowe, namiętne uczepienie się jakiegoś przedmiotu ukochania, albo czasowa ociężałość i przytępienie wrażliwości, natury fizycznej. Jeśli potrafimy znaleźć przyczynę, zbadać ją bezstronnie i jasno ujrzeć jak działa, te okresy mroku mogą być znacznie skrócone, a przygaśnięcie być mniej smutne i dojmujące. Ale można być pewnym, iż boska Moc zawsze działa poza zasłoną, i pewnego dnia, może najbardziej niespodzianie, chmury rzedną, niebo się przeciera i znów ukazuje się słońce. Najlepiej w tych mrocznych okresach nie rzucać się, nie chcieć ich przerwać, nie poddawać się biernie zniechęceniu czy rozpaczy, a po prostu z uporem je przetrzymać. Nieraz gdy się chmury rozproszą przekonywamy się iż coś ważnego dokonało się wewnątrz, iż jesteśmy bardziej podatni i wrażliwi na to, co z góry przychodzi i lepiej umiemy to przyswajać.

W życiu duchowym każda próba i ciężkie doświadczenie są zawsze potem zrównoważone przez odwrotne, głębokie i radosne.

Jakkolwiek trudną i ciężką jest walka, jedyną rzeczą do zrobienia jest walczyć, tutaj, teraz, bez odkładania, aż do zwycięstwa. Ale jakże często nie patrzymy prosto w twarz „wrogowi”, więc w istocie i nie zmagamy się z nim.

Istnieje w tobie silne podłoże indywidualności „jaźni”, która tak się przemyślnie utożsamia z dążeniem duchowym; tak wzmacnia czynnik pychy i ambicji nawet w tej wewnętrznej dziedzinie, iż zasłania widzenie prawdy. Ten indywidualizm nigdy się dotąd nie zgodził na rozbicie go, aby dać miejsce czemuś głębszemu i bardziej boskiemu. Toteż gdy moc Rodzicy spłynęła, czy też sam ją wezwałeś, ów indywidualizm wciąż przeszkadzał ci pełnić drogą pracę, którą ci wskazano. Wciąż upierał się aby ją wybierać i układać po swojemu, wedle własnych pojęć, żądań swego „ja” usiłując tworzyć każdą rzecz, według swego widzimisię, własną siłą, czyli uprawiać indywidualną Sadhanę. Nigdy nie zdołałeś się poddać całkowicie, oddając siebie prosto i swobodnie w ręce boskiej Macierzy. A jest to jedyna droga w naszej ponad-myślowej Jodze.

Nie jest naszym celem zostać Jogiem, Sanjasinem, czy „Tapaswinem”, celem naszym jest całkowita i dogłębna przemiana, a ta dokonać się może tylko z pomocą siły nieskończenie wyższej od naszej własnej; a to przeistoczenie staje się, gdy zdołamy być jako dziecko w ramionach Rodzicy.

Wrogie siły mają pewną określoną funkcję, a mianowicie wystawiają na próbę stan jednostek, ich prac, a nawet całej ziemi, aby je przygotować na zstąpienie mocy, oraz przysposobić do dalszych wypełnień. Na każdym kroku naszej drogi wywierają ogromny nacisk, nastają i krytykują, narzucają zniechęcenie, smutek, rozpacz, lub podburzają do buntu i sprzeciwu, wsączają niewiarę i zwątpienie, gromadzą coraz to inne trudności.

Nie ulega wątpliwości iż przypisują sobie o wiele większe prawa aniżeli należą do ich funkcji, rozdymając do niebywałych rozmiarów trudności, jak i zasięg swego wpływu; to, co bezstronnie patrząc jest nie większe nad wzgórek, w ich oświetleniu wydaje się górą nie do przebycia. Jeden drobny fałszywy krok, pomyłka albo błąd ze strony ucznia, a już przy nim są i czynią z tych małych stosunkowo przeszkód całe Himalaje, zagradzające zdawałoby się całkowicie drogę. Ale to przeciwdziałanie było dozwolone od wieków, nie tylko jako próba i doświadczenie, ale także jako nacisk na nas, zmuszający do sięgania głębiej, po większą siłę, do hartowania naszego męstwa, pogłębiania samo-wiedzy, rozpalania wewnętrznego oczyszczającego ognia i czynnej tęsknoty, oraz niewzruszonej wiary iż nic nie może nas zmiażdżyć, a tym samym przygotowanie nas do następnego zstąpienia mocy boskiej Rodzicy.

To siły niewiedzy, ciemnoty, rozpoczynają oblężenie; najprzód z zewnątrz, a potem i z wewnątrz idą do wszechstronnego ataku, aby nas obezwładnić i pokonać. Ale za każdym razem gdy taki atak jest odparty i przezwyciężony, coś się w nas oczyszcza, nowa przestrzeń rozwidnia się w duszy, a nawet żywotna i fizyczna natura staje się bardziej podatna na wpływ boskiej Rodzicy.

*              *              *

Kto nie ma odwagi stawić czoła – z cierpliwością i mocą – wszystkim przeciwnościom życia, nie zdoła nigdy podołać o wiele większym trudnościom Sadhany. Pierwszą nauką Jogi jest spokojne patrzenie w twarz życiu i spotykanie jego doświadczeń dzielnie, mężnie i z pełną wiarą w wyższą Potęgę.

Np. samobójstwo jest zgoła nonsensownym „wyjściem”; człowiek który je popełnia ulega największemu złudzeniu sądząc iż znajdzie spokój; odwrotnie, niesie tylko dalej ze sobą, w istnienie poza śmiercią, wszystko co go dręczyło, i to w większym nasileniu i w bardziej bolesnej formie a potem znów powtarza to samo w nowym wcieleniu na ziemi. Jedynym wyjściem, nawet z najtragiczniejszej sytuacji, jest odrzucenie podobnych pokus i mrocznych nastrojów i wyjście mężnie życiu naprzeciw, z całą wolą sprostania jakiemuś zadaniu, czyniąc zeń cel życia.

Sadhanę trzeba zacząć tu, na ziemi, używając naszego fizycznego ciała; w innych światach dusza nie może jej podjąć. Gdy odrzuca ciało znajduje się w innych sferach, zanim znów na ziemię powróci, a wówczas spotyka te same nie rozwiązane zagadnienia i nie pokonane trudności.

Cóż więc za cel może mieć taka ucieczka z fizycznego świata, odkładając to samo na później? Poza tym dobrowolne targnięcie się na swe fizyczne życie powiększa cierpienie w następnym świecie, oraz pogarsza warunki w których się powraca na ziemię. Więc jedynym wyjściem -stawić czoło trudnościom i zwyciężyć je tu, teraz, na ziemi.

Cel Jogi jest zawsze trudny, ale cel tej Jogi może jest trudniejszy od innych, przeznaczona jest ona tylko dla tych, którzy czują powołanie i mają odpowiednie zdolności, oraz gotowość stawiania czoła każdej trudnej rzeczy, podjęcia każdego ryzyka, nawet ryzyka upadku. Muszą też mieć wolę budzenia w sobie coraz większej bezinteresowności, beznamiętności i samooddania.

*              *              *

Gdy mówiłem o wierności wobec Światła duszy i głosu Boga, nie miałem na myśli nic z twej przeszłości, stwierdzałem tylko iż we wszystkich przełomach i naporach trzeba zdecydowanie odmawiać oddawania się jakimkolwiek zwodniczym impulsom, pokusom, podszeptom, przeciwstawiając im głos Prawdy i przemożne wołanie o Światłość.

Trzeba, w stanie wątpliwości i zgnębienia, móc zawsze powiedzieć: „Należę do boskiej Rodzicy, więc nie mogę upaść”; a wszelkim nieczystym pokusom, czy siebie obezceniającym nastrojem, rzec: „jestem dzieckiem nieśmiertelności, wybranym przez Boga, mam być wiernym Sobie i Jemu – a zwycięstwo przyjść musi; jeśli nawet upadnę, podniosę się rychło znów”; wszelkim zaś podszeptom by rzucić Jogę i odejść w służbę jakiegoś mniejszego ideału odpowiadać: „Ten jest największy, tylko Prawda może ukoić pragnienie mej duszy; przetrwam wszystkie próby i doświadczenia, wytrzymam wszystkie napory, ciśnienia i męki, i dotrę do końca tej boskiej wędrówki”. To miałem na myśli mówiąc o wierności Światłu i wołaniu Duszy.

*              *              *

Żądanie i pragnienie to tylko dwie odmiany tego samego uczucia; uczucie niekoniecznie ma być gwałtowne i gorące, aby należeć do kategorii pragnień, może być na odwrót spokojne ale głęboko w nas zakorzenione, lub też powtarzające się niemal z uporem.

Żądania jak i pragnienia pochodzą ze świata myśli lub uczuciowej żywotności, ale wewnętrzna, duchowa tęsknota jest czymś zgoła innym. Wówczas nie jest to chęć ani też pożądanie, a głęboka tęsknota; nie stawia ona żadnych warunków dla swego samooddania, ani się cofa jeśli marzenia jej nie są od razu spełniane, bowiem wewnętrzna tęsknota jest pełna bezwzględnej ufności w stosunku do boskiej Rodzicy i chętnie czeka na odpowiedni czas, na chwilę spłynięcia jej łaski.

Wprawdzie i wewnętrzna tęsknota wywiera jakby pewien nacisk, ale nie kieruje go w stronę wyższych Potęg, a raczej ku własnej naturze, podkreślając niejako swoim świetlistym dotknięciem usterki i słabości, które zagradzają nam drogę ku Urzeczywistnieniu Ducha, przesiewając starannie wszystko co jest domieszką ciemnego i niedoskonałego w doświadczeniach czy poczynaniach Jogi. Nigdy też nie podsyca zadowolenia z siebie, czy z niższej natury, zanim nie ujrzy ich całkowitego roztwarcia się ku boskiej Rodzicy, odrzucenia wszelkich odmian egoizmu, zanim nie dostrzeże prostoty samooddania i rzetelnego stosunku w każdym ruchu psychiki. Właśnie te cechy muszą się samorzutnie przejawiać jako nieodłączna właściwość naszej umysłowości i uczuciowej, a nawet fizycznej natury, zanim przeistoczenie jej całej stanie się możliwe.

Gdy tych cech brak możemy wprawdzie doznawać rożnych, mniej lub bardziej uderzających i jaskrawych przeżyć, będą one jednak na wpół jasne, na wpół zaciemnione i niewyraźne, należą bowiem do myślowej, uczuciowej czy fizycznej sfery; mogą one powstawać pod wpływem natchnienia szerokiej, wielkiej myśli, lub głębokiego uczucia, a w najlepszym razie pochodzą ze strefy znajdującej się bezpośrednio ponad niższym intelektem i oddzielającej go od Boskiej Myśli. Doświadczenia te mogą nas do pewnego stopnia podniecać i zadawalniać, mogą być dobre dla ludzi pożądających jasnowidzeń czy innych fenomenów w tych sferach, ale prawdziwe ponadmyślowe tj. duchowe osiągnięcia i dokonanie się istotnej przemiany jest czymś o wiele trudniejszym i wymaga znacznie więcej wysiłku; a najtrudniejszym jest sprowadzenie jej aż do fizycznej świadomości.

*              *              *

Nie jest łatwo pozbyć się całkowicie pożądań; ale gdy je raz usuniemy z naszej natury i zrozumiemy iż przychodzą właściwie z zewnątrz nas, zapuszczając swe szpony w naszą żywotną i fizyczną istotę, łatwiej nam będzie pozbyć się tego intruza. Zanadto przywykliśmy uważać pożądania za nieodłączną lub głęboko zakorzenioną część naszej natury, i dzięki temu tak nam trudno poradzić sobie z ich naporami i uwolnić się spod ich, od wieków trwającej władzy. Nie trzeba w tym zadaniu polegać na żadnej sile, choćby się nam zdawała najbardziej mocną, a wierzyć tylko w potęgę boskiej Macierzy.

*              *              *

Jeśli chcesz praktykować Jogę, musisz wyrabiać jogową postawę we wszystkich, tak wielkich jak drobnych sprawach. Na naszej drodze nie powinno być nigdy gwałtownego tłumienia czegoś w sobie, a raczej oderwanie się i spokojny, równy stosunek do wszelkich pożądanych przedmiotów.

Tłumienie czegoś siłą znajduje się na tym samym poziomie co pozwalanie sobie i zbytnia pobłażliwość, w obu wypadkach pożądanie pozostaje nie zmienione; w jednym żywi się przyzwoleniem; w drugim przyczaja się w ukryciu, a stłumione jest tym silniejsze. Dopiero gdy potrafimy cofnąć się, stanąć jakby z boku i oddzielić siebie od pożądań naszej niższej żywotnej natury, zdecydowanie odmawiając przyjmowania jej żądz i pragnień za własne, gdy zdobędziemy zupełną równość usposobienia i obojętność wobec tych pożądań, owa niższa żywotna natura oczyszcza się i uspakaja również. Każdą powstającą w nas falę pragnienia należy bacznie obserwować, z taką bezstronnością i spokojem jakby to była rzecz dziejąca się poza nami; trzeba pozwolić jej przepłynąć, nie podtrzymując jej, a odwrotnie, oddalając od swej świadomości i zastępując ją czymś głębszym i istotniejszym.

Tłumaczenie: Śri Uma Dewi Wanda Dynowska

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *