Joga którą przedstawiamy ma nieco odrębny cel od innych – bowiem stawia sobie za zadanie nie tylko wznieść zwykłą, ciemną świadomość w prześwietloną i boską, ale i sprowadzić ponadmyślową potęgę tej boskiej Świadomości tu, w dół, w niewiedzę umysłu, życia i ciała; przemienić je tak, aby mogły przejawiać boskość tu, na ziemi i stwarzać życie uduchowione i promienne w materii. Jest to zadanie nieskończenie trudne i bardzo niełatwy rodzaj Jogi; wyda się wielu, a może większości ludzi, zgoła niemożliwy. Wszystkie działające dziś siły zwykłej ciemnej, nieoświeconej świadomości ludzkiej przeciwstawiają się jej, zaprzeczają i sprzysięgają się aby ją uniemożliwić; a Sadhaka przekonywa się wkrótce iż w całej jego żywotnej i fizycznej naturze kryją się największe, najtrudniejsze do usunięcia przeszkody.
Jeśli możecie całym sercem podjąć zadanie tej Jogi, tedy spójrzcie odważnie w twarz wszelkim trudnościom, odrzućcie przeszłość i liczne jej więzy i bądźcie gotowi oddać wszystko i wszystko zaryzykować dla tej boskiej „wyprawy”; dopiero wówczas możecie mieć nadzieję iż uda się wam odkryć własnym doświadczeniem Prawdę tej Jogi.
Sadhana jej nie opiera się na żadnych przyjętych intelektualnych naukach, ani na przepisanych rodzajach medytacji lub mantramów; jej metodą jest wewnętrzne pragnienie skierowane wzwyż, skupienie w sobie, w głębi, zwracanie się ku górze, otwierając się całą duszą na wpływ boskiej Potęgi ponad nami i odczuwanie Jej najróżniejszych działań, oraz Jej żywej obecności we własnym sercu, odrzucając wszystko co się tym paru najważniejszym metodom sprzeciwia, lub z nimi nie harmonizuje. A to roztwarcie się duszy może się dokonać tylko przez wiarę, tęsknotę, wewnętrzne dążenie i samooddanie.
* * *
Jedyną twórczością jaka może tu, u nas mieć miejsce jest twórczość ponadmyślowa, tj. sprowadzanie boskiej Prawdy na ziemię, nie tylko w umysłowość czy uczuciowość naszą, ale i materię i fizyczny organizm. Celem naszym nie jest usuwanie „ograniczeń” utrudniających rozszerzanie się indywidualnej świadomości, ani też przygotowywanie terenu i dawanie nieograniczonego miejsca dla rozrostu indywidualnych pojęć ludzkiego umysłu i pragnień jego egocentrycznej siły życiowej. Nikt z nas nie znajduje się tutaj aby działać wedle własnego „widzimisię”, albo stwarzać taki świat w którym będziemy mogli czynić to, co się nam podoba; jesteśmy tu aby spełnić wolę Boga, aby stwarzać świat w którym boska Wola będzie mogła przejawiać swą prawdę nie skrzywianą, jak dotąd, przez niewiedzę człowieka, nie wypaczaną, ani przekręcaną przez jego pożądania. Praca Sadhaki ponadmyślowej Jogi nie jest jego własną pracą, której warunki sam mógłby dyktować, jest to praca boskiej Macierzy i tylko Ona wyznacza jej warunki. Nasza Joga nie ma na uwadze naszych własnych celów, a cel Rodzicy; nie dążymy do wyrażania siebie, naszej indywidualności uwolnionej ze wszystkich więzów i ograniczeń, a do przejawiania boskiej mocy Rodzicy. Nasze własne wyzwolenie, doskonałość, pełnia, będą z konieczności tego skutkiem i nieodłączną częścią, ale nie mogą stanowić naszego osobistego celu; osiągnięcie doskonałości, pełni, wyzwolenia, ma również służyć boskiej Rodzicy.
* * *
Joga o której mówię nie stawia sobie za cel zjednoczenia z Bogiem jedynie, idzie jej o całkowite przetworzenie i uświęcenie wewnętrznego i zewnętrznego życia, tak, aby mogło przejawiać boską świadomość i stać się żywą cząstką Jej pracy. A do tego potrzeba dyscypliny, o wiele trudniejszej i bardziej wymagającej aniżeli przestrzeganie wszelkich etycznych zasad, oraz fizyczne umartwienia. Nasza joga jest trudniejsza od wielu innych i nie należy jej podejmować bez wyraźnego wewnętrznego nakazu i pewności że się wytrzyma jej napięcie do końca.
W wielu innych systemach Jogi celem było odkrycie w sobie Ducha (Atmy-przyp. tłum.) który jest zawsze wolny i w jedni z Bogiem. A natura człowieka miała tylko o tyle się przemienić, aby nie stanowiła przeszkody w tym urzeczywistnieniu. Całkowita przemiana, aż do fizycznej istoty włącznie, nie była stawiana za cel, chyba przez bardzo nielicznych, i raczej jako „Siddhi”,* a nie jako nowe przejawienie Życia w świadomości ziemi.
* Różne niezwykłe „nadnaturalne” zdolności: jasnowidzenie, czytanie przyszłości, wznoszenie się w powietrze, chodzenie po wodzie itp.
* * *
Cała człowiecza świadomość, a jest ona myślą (manas), wcieloną w żywą materię – musi wznieść się ku Świadomości wyższej; a ta musi zstąpić w umysł, w naturę żywotno-czuciową, oraz w materię (ciało fizyczne). Tym sposobem przegrody się usuną i wyższa Świadomość będzie w stanie zawładnąć całą niższą naturą i przetworzyć ją mocą swej ponadmyślowej potęgi.
* * *
Ziemia jest fizycznym polem ewolucji. Myśl i siła życia, ponadmyślowy pierwiastek i Sat-Czit-Ananda są w zasadzie tu, w świadomości ziemi obecne i w niej zawarte, ale najpierw tylko materia się organizuje; potym element życia zstępuje ze swojej sfery i urabia, kształtuje, organizuje i nadaje ruch pierwiastkowi żywotnemu w materii, i stwarza rośliny i zwierzęta; potym myśl ze swojej sfery zstępuje i stwarza człowieka. A teraz, w naszej epoce, ponadmyślowy pierwiastek ma zstąpić, aby stworzyć nową, wyższą, ponadmyślową rasę ludzką.
* * *
Chcąc osiągnąć dynamiczne urzeczywistnienie Prawdy, nie dość jest uwolnić Puruszę (ducha) od zależności i obezwładnienia materią – Prakriti; poddaństwo i uzależnianie się Puruszy od niższej Prakriti, z jej grą ślepych sił, musi zmienić się w poddanie się najwyższej Macierzy, boskiej Śakti.
Nie należy utożsamiać Rodzicy z niższą Prakriti i mechanizmem jej energij, jest ona bowiem tylko mechaniką, stworzoną dla ewolucji i kierowania ciemnymi i jeszcze ślepymi siłami. Tak jak ciemne, niewiedzące, myślowe, żywotne (uczuciowe) i fizyczne elementy nie są boskie, choć pochodzą od Boga – tak mechanizm niższej Prakriti nie jest boską Macierzą. Niewątpliwie coś z Niej kryje się poza tym mechanizmem, utrzymując go dla celów ewolucji; ale Ona Sama nie jest Szakti Awidii (niewiedzy), jest boską Świadomością, czyli Para-Prakriti (przenajwyższą Prakriti lub Para-Szakti) do której zwracamy się gdy pragniemy wyzwolenia i osiągnięcia boskiej pełni.
Urzeczywistnienie w sobie świadomości Puruszy, spokojnej, wolnej, obserwującej grę sił lecz z nimi nie związanej, jest drogą do Wyzwolenia. Trzeba sprowadzić górny spokój, bezinteresowność, siłę i radość aż w dół, w emocjonalną, myślową i fizyczną naturę, a gdy się zdoła tego dokonać nie jest się już ofiarą burz i niepokojów żywotno-uczuciowych prądów. Ale ów spokój, cisza, równa siła i radość, to tylko pierwsze zstąpienie cząstki potęg Rodzicy; dalej, poza nimi jest wiedza i wykonawcza moc, oraz dynamiczna Ananda, te są zgoła inne od tych poprzednich energij Prakriti, nawet w jej najwyższych, najbardziej satwicznych – harmonijnych – przejawieniach; są one w samej swej naturze boskie.
Ale trzeba utrwalić ten spokój, ciszę, swobodę; nie jest ani słuszne ani rozumne chcieć przedwcześnie ściągać te dynamiczne siły, gdyż zstąpienie w niespokojną, nie oczyszczoną naturę, niezdolną do ich przyswojenia, może tylko wywołać poważne zaburzenia.
* * *
Gdyby ponadmyślowa potęga nie miała nam dać większej, pełniejszej Prawdy aniżeli którakolwiek z działających na niższych planach, zaiste nie warto byłoby starać się jej dosięgnąć. Każda ze sfer posiada swoje, jej właściwe prawdy. Niektóre z nich przestają być prawdami w sferze wyższej; np. żądze i egocentryzm są słuszne – a więc prawdziwe – w sferze niższego intelektu, żywotno-namiętnościowej i fizycznej niewiedzy – bo w tych sferach człowiek nie posiadający ich byłby „ tamasowym” automatem, (pod władzą bezwładności, ociężałej gnuśności itp.) ale gdy wznosimy się wyżej, pożądania i egocentryzmy przestają być słuszne, nie są już prawdą, a odwrotnie, fałszem, który paczy prawo wewnętrzne danego człowieka i jego istotną wolę. Zmaganie się potęg światłości z potęgami mroku staje się tu faktem, prawdą; ale gdy wznosimy się jeszcze wyżej, prawda tej walki zmniejsza się, aż w ponadmyślowej (duchowej) sferze niema już wcale miejsca. Inne prawdy nie znikają, ale zmieniają swój charakter, wagę i miejsce w całości. Różnica i kontrast pomiędzy osobistym a nieosobistym, jest prawdą w świecie niższej i wyższej myśli, ale w ponadmyślowej już nią nie jest, bo stanowią one nierozdzielną całość. Ale zanim człowiek nie opanował i nie żył prawdą myślowych światów, nie zdoła sięgnąć w Prawdę ponad nimi. Zuchwała pycha intelektu ludzkiego lubi czynić wyraźną różnicę i wszystko co się z nim samym nie zgadza nazywać nieprawdą; chce też skoczyć od razu aż do najwyższej Prawdy – jakąkolwiek by ona była – ale jest to ambitny i bezsensowny błąd. Trzeba wspinać się powoli na kolejne szczeble i mocno oprzeć nogi na każdym, jeśli się chce dosięgnąć szczytu.
* * *
Nie jest dobrze zbytnio się zastanawiać nad naszą niższą naturą i przeszkodami jakie stwarza, jest to „negatywna” strona Sadhany. Oczywiście słabości i niedostatki trzeba widzieć i niższą naturę oczyszczać, ale zajmowanie się nią dłuższe nie jest bynajmniej pomocne. Ta druga strona Sadhany – pozytywna – spływanie wyższych sił, jest znacznie ważniejsza. Gdybyśmy mieli czekać aż niższa natura całkowicie i na stałe się oczyści, zanim odważylibyśmy się przywoływać wyższe doznania i moc, musielibyśmy czekać aż nazbyt długo. Prawdą jest że im nasze niższe „ja” jest bardziej podatne i czyste, tym pełniejsze jest zstąpienie wyższego; ale również, a nawet bardziej prawdziwym jest to, że im więcej i częściej wyższe będzie spływać, tym natura niższa będzie stawać się czystsza i bardziej przejrzysta. Ale ani doskonała czystość, ani ciągłe przejawianie się wyższego, nie może dokonać się szybko; wymaga to czasu i cierpliwości.
* * *
Szerokość, wszechogarniający spokój i cisza w którą się zanurzamy, to Atman, to „milczący” Brahman. Celem niemal wszystkich szkół Jogi jest osiągnięcie tego stanu i nieustanne w nim trwanie; w naszej Jodze jest to pierwszy okres urzeczywistnienia boskości, wzniesienia się w górną boską Świadomość, to co nazywamy przemianą.
Trzy potęgi istnieją we wszechświecie – stwórcza, ochraniająca i niszcząca (trzy postacie Trójcy, przyp. tłumacza); wszystko co jest stworzone trwa pewien czas, a potem chyli się ku upadkowi, Gdyby potęgę niszczącą usunąć, stworzone musiałoby istnieć i rozwijać się bez końca. W świecie niewiedzy, czyli w świecie przejawionym, niszczenie jest nieodzowne dla postępu, lecz w świecie wiedzy prawdziwej, w prawdzie ducha, prawem jest nieustanne rozchylanie się i rozszerzanie życia.
* * *
Ludzie nie znają siebie, nie nauczyli się rozróżniać w sobie rozmaitych czynników swej istoty; zwykle mienią wszystkie „duszą”, lub umysłowością, bo najczęściej poznają i odczuwają je w sobie przez intelektualizujący proces; toteż nie pojmują swych stanów ani czynów, albo je rozumieją tylko w ich powierzchniowych przejawach. A jedną z podstaw Jogi jest nauczyć się zdawać sobie sprawę z całej naszej natury w jej ogromnej złożoności, widzieć różne działające w nas energie i zdobyć pełnię władzy nad nimi. Całość naszej istoty składa się z wielu części, a każda odgrywa własną rolę w ogólnym ruchu naszej świadomości; myśli, chęci, wrażenia, odczucia, czyny, wola – to jej składniki; ale zazwyczaj nie dostrzegamy ani skąd one wypływają, ani jak działają, jesteśmy świadomi tylko wypadkowej ich przeplatających się energij; a raczej jej powierzchniowych skutków, na które nie mamy niemal żadnego wpływu, poza narzucaniem im pewnego, dość zresztą wątpliwego ładu, czy opanowania.
Rada na to jedna – obudzić harmonizującą siłę, która pochodzi od cząstki naszej natury zwracającej się ku Światłu i zdolnej przywołać choćby odrobinę boskiej świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty, która obudzi nawet w zewnętrznej umysłowości, wrażliwość na duchowe prawdy i opromieni, a więc i zharmonizuje, żywotno-uczuciową naturę.
* * *
Joga to zjednoczenie z Bogiem; zjednoczenie albo transcendentalne, tj. najwyższe, ponad przejawionym wszechświatem; albo kosmiczne (z życiem wszechogólnym), albo indywidualne, albo wreszcie, jak w naszej Jodze, wszystkie te trzy jednocześnie. Oznacza to wejście w świadomość, która nie będzie już ograniczona naszym małym „ja” ani własną osobistą umysłowością, ani swą odrębną uczuciowo-żywotną naturą, ani fizycznym organizmem; oznacza to wejście w świadomość która połączy się z najwyższym Duchem, lub wszechogólną kosmiczną Świadomością, albo też z najgłębszą świadomością w nas samych, w której poznajemy naszą istotną duszę, najwewnętrzniejszą naszą istotę, i rzeczywistą prawdę istnienia. W jogowej świadomości poznajemy nie tylko przedmioty, ale i energie, nie tylko energie ale i świadome Istoty, które stoją poza nimi, i to nie tylko w sobie ale i we wszechświecie.
Istnieje energia, która towarzyszy budzeniu się i rozszerzaniu nowej świadomości, a jednocześnie wzrasta z nią razem i dopomaga do jej rozchylania się i doskonalenia. Energią tą jest Joga-Śakti. Przebywa ona ukryta, zwinięta i „uśpiona” we wszystkich ośrodkach – „czakramach” – naszej niewidzialnej istoty; a w tym czakramie, który leży u nasady kręgosłupa nazywa się – wedle Tantr – Kundalini Śakti. Ale wyżej w czakramie ponad głową, trwa ona jako boska energia – nie jest ani zwinięta, ani uśpiona, ale żywa, zbudzona, potężna, szeroka i pełna wiedzy i mądrości; trwa tam, oczekując możliwości przejawienia się; ku tej boskiej Energii musimy otworzyć całą naszą istotę, jest to bowiem potęga Rodzicy. W umysłowości przejawia się ona jako boska moc powszechnej myśli, która sięga w to, co dla ludzkiej nie jest dostępne, jest to wówczas siła myśli jogowej. A gdy w ten sam sposób przejawia się i działa w sferze żywotno-czuciowej i fizycznej jest objawiającą się jogową energią życia, i jogową siłą organizmu. Może się zbudzić we wszystkich tych odmianach, rozchylając się ku zewnątrz i ku górze, a rozszerzając się od dołu (z niższych pokładów i stref); albo też może zstąpić w dół i tam zmienić się w określoną, wyraźną siłę czynu; może też zstąpić jeszcze niżej i spłynąć aż w ciało fizyczne, utwierdzając w nim swą władzę; a rozszerzając się od góry łączyć najniższe w nas z najwyższym ponad nami, i wprowadzać wyzwolone siły indywidualne w kosmiczną powszechność, lub w absolutną „najwyższość”.
* * *
We wszystkich procesach Jogi każdy z czakramów ma swą wyraźną, ogólną i psychologiczną funkcję i użyteczność, wyznaczającą ich rodzaj działania. Muladhara (u nasady kręgosłupa) – rządzi fizycznością aż w podświadome; Swadhisztana (w pobliżu organów rozrodczych) – rządzi niższą naturą; Manipura (splot słoneczny, ponad pępkiem) – rządzi wyższą żywotną (czyli niższą emocjonalną) naturą; Anahata (lub hridaja-padma, czyli lotos serca) – rządzi uczuciową naturą; Wiśudda (czakram gardła) – rządzi uzewnętrzniającą się w wyrażeniach myślą lub myślo-czuciem; Adżna, (czyli czakram pomiędzy brwiawi) – rządzi myślą dynamiczną, wyobraźnią, wolą i twórczością myślową; Sahasrara (lub „tysiąclistny lotos”, czyli czakram ponad szczytem głowy) – rządzi normalną wyższą myślą; ukrywa również możliwości jeszcze wyższej, prześwietlonej i oświeconej myśli, a w najwyższej swej „warstwie” otwiera się ku Intuicji (Buddhi – przyp. tłum.) poprzez którą albo przez bezpośredni a potężny prąd – duch może wejść w kontakt z resztą naszej natury.
* * *
W naszej Jodze nazywamy podświadomym tą zupełnie przysłoniętą cząstkę naszej istoty, nie przejawiającą świadomej i skoordynowanej myśli, woli czy uczucia, ani wyraźnych i określonych reakcji; część ta przyjmuje niewyraźne i jakby głuche wrażenia od wszystkiego co nas otacza i gromadzi je w sobie jak w lamusie, z którego powstają pewne impulsy upartych, przyzwyczajeniowych ruchów, albo wspomnień powtarzających się nieświadomie i przybierających dziwne, fantastyczne kształty w snach; a czasem dobywających się na powierzchnię świadomości i w stanie jawy. Gdyż równie dobrze podnoszą się one z podświadomego w nieskoordynowanych, luźnych obrazach, jak i z głębi świadomości dziennej, jako dawne powtarzające się mechanicznie myśli, stare, zwietrzałe pojęcia, czy żywotne lub fizyczne nałogi, jako głuche impulsy wrażeniowe ku czynom, wzruszeniom, czy uczuciom, które nie mają swego źródła w naszej świadomej myśli ani woli, a nawet przeciwstawiają się nieraz ich pojmowaniem, wyborom czy wskazaniom. W podświadomym ukrywa się pewien rodzaj jakby głuchej umysłowości, pełnej upartych i wkorzenionych wspomnień przeszłości; głucha, niewyraźna żywotna pamięć, przepełniona pozostałościami zwykłych przyzwyczajeniowych pożądań, pragnień i nerwowych reakcji, oraz jeszcze bardziej ciemne i bezkształtne masy fizyczno-nerwowych wspomnień, które w dużej mierze oddziaływują na stan naszego zdrowia. W złożach podświadomego kryją się często przyczyny naszych chorób, zwłaszcza chronicznych, lub uporczywych; podłożem ich są najczęściej uparte przypomnienia i wciąż od nowa powtarzające się obrazy czegoś, co się silnie odbiło i pozostawiło niezatarte ślady wrażeń w tym podświadomym podłożu.
Należy jednak być bardzo ostrożnym, aby nie utożsamiać tych głuchych przypomnień, z głębszą i o wiele subtelniejszą częścią naszej żywotnej i myślowej pamięci, ta nie jest wcale nieskoordynowana ani bezkształtna, tylko ukryta, zasłonięta przed naszą zwykłą powierzchniową świadomością. Ta ostatnia wciąż otrzymuje jakieś impulsy z tych subtelniejszych stref, ale nie rozeznaje zazwyczaj ich źródła.
* * *
Istnieje sfera żywotno-uczuciowa lub wzruszeniowa (samo-istniejąca tj. niezależna od nas) ponad widzialnym wszechświatem który oglądamy; istnieje również mentalna lub myślowa sfera (samo-istna tj. od naszego istnienia niezależna) ponad poprzednią jak i ponad materialną sferą. Te trzy razem – myślowa, żywotno-uczuciowa i fizyczna – są zwane troistym wszechświatem niższej hemisfery. Utrwaliły się one w świadomości ziemi przez ewolucję, ale istniały same w sobie i przed ewolucją, ponad świadomością ziemi i ponad sferą fizyczną do której ziemia należy.
* * *
Poza żywotno-czuciową naturą człowieka istnieje jego prawdziwa żywotno-uczuciowa istota, ukryta i jakby całkiem od pierwszej, czysto powierzchniowej, różna. Ta jest ciasna, niewiedząca, ograniczona, pełna głuchych pragnień, żądz, namiętności, buntów, odczuć rozkoszy i cierpień, przejściowych radości i rozpaczy, przygnębień i zachwytów. A prawdziwa żywotno-uczuciowa istota jest zgoła inna, jest spokojna, silna, szeroka, pozbawiona ciasnych ram i ograniczeń, stała i niewzruszona, o możliwościach ogromnej mocy, wiedzy i Anandy. Jest ponad osobowa, gdyż wie iż stanowi jeno projekcję i narzędzie Boga; jest boskim wojownikiem, czystym i doskonałym, jest narzędziem i siłą dla najwyższych osiągnięć. Właśnie ta uczuciowa istota budzi się i objawia w nas, gdy nas ideał jakiś zachwyca; podobnie istnieje prawdziwa fizyczna istota. Gdy poczynają się one przejawiać, zaczynamy zdawać sobie sprawę z jakby podwójnego w nas życia, czy też istnienia w nas dwóch istot; ta w głębi, jakby cofnięta wstecz, jest zawsze cicha i silna, a tylko powierzchniowa jest niespokojna i mroczna. Ale jeśli prawdziwa w głębi, jest stale obecna w naszej świadomości, jeśli potrafimy w niej i nią żyć, wówczas niepokój i niewiedza pozostają tylko na powierzchni i łatwiej jest dać im radę, oraz oswobodzić je i również udoskonalić.
* * *
W Jodze nazywamy „umysłem” – mentalem – tą część naszej natury, której funkcją jest poznawanie, tworzenie pojęć, myślowych obrazów, myślowych reakcji na wszystko widziane, procesów wyobraźni itp. co wszystko razem stanowi części składowe tzw. intelektu, czyli procesów rozumowych. Należy starannie oddzielać naturę myślową od żywotno-uczuciowej, choć i w tą ostatnią przeniknął dziś czynnik myślowy; część żywotno-czuciowa to element życia par excellence; składają się na nią wrażenia, pożądania, tęsknoty, uczucia, namiętności, energie działania, impulsy pragnień, reakcje żądz i cała gra instynktów posiadania i ich pochodnych – gniewu, chciwości, strachu, zachłanności, zmysłowości itd., czyli wszystkie cechy przynależne do tego pola naszej natury. Myśl i żywotno-namiętnościowe instynkty i czucia są w tych powierzchniowych warstwach naszej świadomości złączone i pomieszane, ale same w sobie są to zupełnie odrębne energie, i jak tylko potrafimy przeniknąć po za tą zwykłą powierzchniową świadomość, widzimy ich oddzielność i odmienność wyraźnie, i możemy przy pomocy tej wiedzy zanalizować i rozpoznać ich połączenia na powierzchni. Nieraz przez krótszy lub dłuższy okres – czasem bardzo długi – myślowo przyjmujemy ideał Jogi, a namiętnościowa natura, zgoła nie przekonana i przezeń nie pociągnięta, nie poddaje się, i nadal trwa w zwykłym życiu pożądań i pragnień. Te starcia i rozbieżności są przyczyną znacznej części najbardziej męczących trudności, a nawet cierpień na drodze Sadhany.
Nasza myślowa, wewnętrzna istota czujnie obserwuje wszystko co się w nas dzieje i ocenia, wydaje pewien sąd. A głębsza uczuciowa nie obserwuje w ten sposób, nie zachowuje się jako świadek, a czuje i wie bezpośrednio, o wiele prościej i jaśniej, przez samą czystość swej natury i dzięki utajonemu w niej boskiemu instynktowi; toteż ilekroć wysuwa się w nas na pierwszy plan, odkrywa niezwłocznie co jest dobrym posunięciem na naszym polu, a co nim nie jest.
Istota człowieka składa się z różnych elementów „psychiczny” czyli duchowy, głębszy myślowy, głębszy żywotno-czuciowy i fizyczny; oraz zewnętrzna, całkiem powierzchniowa natura myśli, życia i ciała, będące środkiem i narzędziem przejawiania się poprzednich. Ale ponad tymi wszystkimi czynnikami trwa Dźiwatma, (Duch indywidualny, zwany nieraz w Jodze „istotą centralną”, główną, nadrzędną), który używa ich i posługuje się nimi dla samo-wyrażania się. Dźiwatma jest cząstką istoty Boga; ale ta prawda jego własnej istoty jest przed zwykłym zewnętrznym człowiekiem ukryta, i tę najwewnętrzniejszą swą Jaźń, duszę swą, zastępuje on myślową i żywotno-czuciową osobowością. Tylko ci, którzy wchodzą na drogę samopoznania, stają się świadomi tej najgłębszej swojej istoty; a przecie choć utajona, trwa ona w nich zawsze, poza każdym czynem myśli, życia, czy fizycznego organizmu; przedstawia ją bezpośrednio natura „psychiczna” która jest iskrą boskiego Płomienia. Właśnie jej wzrost w nas sprawia iż poczynamy wchodzić w świadomy kontakt z tą najwyższą i nadrzędną Istotą, a kiedy ta zaczyna świadomie używać swej woli dla uorganizowania ruchów niższej natury i kierowania nimi, wówczas zyskujemy prawdziwie duchowej całkowite a nie cząstkowe – bo jeno mentalne lub moralne – samoopanowanie.
* * *
Termin „istota centralna” lub nadrzędna stosuje się w naszej Jodze do określenia boskiej Istoty w nas, która utrzymuje inne jej czynniki i trwa przez wszystkie cykle narodzin i śmierci. Ma ona dwie postacie – jedną zwróconą wzwyż, lub górną – to Dżiwatman, nasza najwewnętrzniejsza, najprawdziwsza Istota, której stajemy się świadomi gdy zdobywamy wyższe samo-poznanie; i drugą zwróconą w dół, zwaną w naszej Jodze „istotą psychiczną”,* która trwa tuż poza umysłem, poza żywotną, i fizyczna naturą. Dżiwatman jest ponad przejawieniem w świecie życia, ale nim rządzi; zaś „psychiczna” istota ukrywa się w przejawieniu w świecie życia, i całość jego podtrzymuje. Jakby przyrodzoną właściwością tej „psychicznej istoty” jest czucie się dzieckiem, synem Boga, Jego Bhaktą; jest ona cząstką Boga, jednią z Nim w swej treści, ale w dynamice przejawienia utrzymuje się zawsze, nawet w tej tożsamości, pewna różnica. Zaś Dżiwatman – odwrotnie – żyje samą rdzenną treścią i pogrąża się bez reszty w tożsamość z Najwyższym; ale i on, gdy rządzi dynamiką przejawienia, zna siebie jako jeden ośrodek lub centr pomiędzy niezliczoną ilością boskich ośrodków świadomości, a więc nie czuje się być Parabrahmanem czy Parameśwarą**. Tą różnicę trzeba zapamiętać, inaczej, jeśli pozostaje w nas egocentryzm emocjonalny, można łatwo zacząć siebie uważać za Awatara*** i zupełnie stracić umiar i równowagę.
* Terminologia Śri Aurobindo różni się znacznie od innych używanych w Jodze, czy też okultyzmie – a więc „istota psychiczna” zdaje się odpowiadać ściśle wyższo-mentalnej, lub opromienionej Intuicją (Manas-Buddhi), Dżiwatma – to samo co w Wedancie i u Śri Ramana Mahariszi; zaś żywotna odpowiada astralnej lub emocjonalnej naturze, kama-manas.
** Dosłownie: Wielki, najwyższy Bóg – Parama-Iśwara.
*** Awatar – bezpośrednie zstąpienie Boga w człowieka, który jest wówczas Jego przedstawicielem na ziemi.
* * *
Duch to Atman, rdzenna i zasadnicza Boskość. Gdy ta jednia boskości przejawia swą zawsze utajoną wielość, ów Duch – Atman – staje się, na przeciąg tej naszej zjawy kosmicznej, centralnym jej ośrodkiem, żywą osią, i rządzi z góry ewolucją zarówno swych postaci jak i ziemskich żywotów; ale Sam pozostaje na wieki częścią Przedwiecznego, istniejącego i przed zjawą ziemskiego świata, zwaną „para prakritir – jivabhuta”.
W niższym przejawieniu kosmicznym – apara prakriti- owa wieczysta cząstka Boga pojawia się jako dusza, iskra boskiego Płomienia, utrzymująca ewolucję indywidualną – myślową, emocjonalno-żywotną i fizyczną naturę. „Psychiczna istota” jest tą iskrą, rozpalającą się w Płomień, wzrastającą wraz z rozszerzaniem się świadomości. A więc „istota psychiczna” podlega ewolucji, w przeciwieństwie do Dźiwatmy, który jest wcześniejszy, istnieje bowiem wpierw zanim się ewolucja rozpoczęła.
Ale człowiek nie jest świadom tego najwyższego w sobie Ducha – Dźiwatmy; a zdaje sobie tylko sprawę ze swej osobowości, czyli myślowej natury, która rządzi jego życiem i fizycznym organizmem. Patrząc w siebie nieco głębiej, staje się też świadom swej duszy, czyli „psychicznej istoty”, jako prawdziwego rdzenia swego życia, tj. Puruszy w sercu; więc dusza – „istota psychiczna” – jest osią naszego istnienia podczas całej ewolucji, a pochodzi od Dźiwatmy i jego przedstawia, czyli przedwieczną cząstkę Boga w nas. Gdy osiągamy poznanie i pełnię świadomości, Dźiwatman i istota psychiczna łączą się w jedno.
Osobowość nasza jest wytworem przyrody, ale nie tylko fizycznej przyrody, więc nie przestaje istnieć wraz ze śmiercią ciała; bo jest też myślowa i żywotno-czuciowa osobowość.
Podstawą naszej fizycznej świadomości jest nie tylko niewiedza ale i „nie-świadomość”; znaczy to, iż świadomość jest wplątana w formy i energie materii i przez nie zaciemnione. Czyli nie tylko fizyczna ale i żywotno-czuciowa i myślowa świadomość są przez niewiedzę oddzielone od Prawdy.
* * *
Słowo Dżiwa ma w Sanskrycie i językach od niego pochodzących, podwójne znaczenie; pierwsze: jakakolwiek „żywa istota” – i tak np. w Bengalu gdy ktoś chce zabić jakieś żyjątko nieraz słyszy: „nie zabijaj, jest to dżiwa Szri Kriszny”; drugie: duch zindywidualizowany, utrzymujący istotę żywą (przeważnie odnosi się to do człowieka) podczas całej jej ewolucji. W tym ostatnim znaczeniu używa się zwykle pełnego terminu – Dźiwatman – czyli Atman, Duch, lub odwieczna, najwyższa Jaźń danej istoty. Bhagawad Gita mówi o nim w przenośni „wieczysta cząstka Boga”; słowo „fragment” byłoby tu za silne i nie ścisłe, mogłoby się stosować do kształtów, ale nie do ducha ożywiającego je. Przy tym wielość utajona w Bogu jest odwieczną, nieprzemijającą prawdą, istniejącą wcześniej aniżeli zaistniało stworzenie. Dłuższym lecz ściślejszym określeniem Dźiwatmy byłoby: „jest to z Wielości boskiej wyłoniony zindywidualizowany duch każdej stworzonej istoty”. Dżiwatma w samej swej naturze nie zmienia się i nie ewoluuje, jego treść jest ponad ewolucją indywidualną; w tej przedstawia go rozwijająca się dusza, czyli „istota psychiczna”, utrzymująca resztę pierwiastków natury człowieka.
Adwaita Wedanta twierdzi, iż Dźiwa nie posiada bezwzględnego istnienia, gdyż Brahman jest niepodzielny. Inna szkoła filozoficzna przypisuje mu rzeczywiste ale nie niezależne istnienie; Dźiwa, mówi ona, jest w treści jednym z Brahmanem, ale w przejawieniu czymś od Niego różniącym się, a że przejawienie (manifestation) jest rzeczywiste i wieczne, a wcale nie złudne, więc i Dźiwę nie można nazwać nierzeczywistym. Dualistyczna szkoła stwierdza iż Dziwa jest niezależną istnością opierającą swój byt o trójcę – Boga, duszę i naturę.
* * *
Dusza wciela się za każdym razem w myślowe, żywotno-czuciowe i fizyczne narzędzie, z których każde kształtuje się z ogólnej materii danych sfer, w zależności od przeszłej ewolucji duszy i jej uprzednich potrzeb i konieczności.
Gdy ciało fizyczne się rozprasza, żywotno-czuciowa istota znajduje się w swej sferze i pozostaje tam czas jakiś, po czym roztwarza się. Jako ostatnia rozprasza się powłoka myślowa. Zaś „istota psychiczna” czyli dusza, wchodzi w swój świat aby tam „odpocząć” aż do następnego wcielenia na ziemi. To jest zwykły cykl dla przeciętnie rozwiniętych ludzi. Istnieją jednak pewne odmiany w tym procesie, zależne od natury indywidualnej i stopnia rozwoju jednostki. Np. jeśli umysłowość jest silnie rozwinięta może przetrwać o wiele dłużej, podobnie i żywotno-uczuciowa natura; byle były uorganizowane przez prawdziwą psychiczną istotę i zogniskowane wokół duszy, wówczas mogą niejako brać udział w jej nieśmiertelności.
Dusza zbiera zasadnicze elementy swych doświadczeń życiowych i czyni z nich podstawę swego dalszego rozwoju; gdy powraca w następne wcielenie zabiera w swe mentalne, żywotne i fizyczne narzędzia tyle ze swej Karmy* ile może być dla niej użyteczne w jej rozwoju w tym nowym życiu.
Szradha czyli nabożeństwo za umarłych odprawia się by pomóc żywotnej naturze do oswobodzenia się od niższych trzymających ją przy ziemi lub w niższej emocjonalnej** sferze, wibracji, tak by dusza mogła szybko przejść w spokój „psychicznego” świata i zaznać tam odpoczynku.
* Czyli skutków, uczynków i myśli z poprzednich żywotów.
** Czyściec różnych religij (przyp. tłum).
* * *
Świadomość jednostki ludzkiej może przekroczyć swe indywidualne granice i rozszerzyć aż w kosmiczną Świadomość, może się z tą Świadomością połączyć, zjednoczyć, poznać jej działania i ruchy, a po części na nią wpływać i doświadczać jej wpływów, a nawet stać się z nią niemal współmierną i ją ogarniać; to właśnie wyraża starożytny język Jogi w zdaniu iż „Brahman jest w nas”.
Świadomość kosmiczna jest świadomością wszechświata, czyli kosmicznej natury, obejmującej wszystkie energie i wszystkie istoty; ta wszystkość jest równie świadoma jako całość, jak świadomą jest oddzielna jednostka, choć w inny sposób. Świadomość jednostki stanowi część tej wielkiej świadomości, ale czuje się odrębną. A jednak wciąż wiele z tego czym jest, przychodzi do niej od tej Świadomości kosmicznej, ale zasłona oddzielności i niewiedzy rozciąga się pomiędzy nimi i skrywa to. W chwili gdy ta zasłona się usuwa, człowiek odczuwa ową Jaźń kosmicznej natury i staje się świadom gry jej sił i działań. A odczuwa to równie żywe i konkretnie, jak dziś czuje fizyczne bodźce i przedmioty. Odkrywa iż wszystkość jest jednym z jego szerszą istotą, z jego duszą.
Istnieje powszechna, ogólna, myślowa, żywotno-czuciowa i fizyczna natura; z jej to energii i materii buduje się, na podstawie selekcji, myślowa, żywotna i fizyczna natura i przewodniki indywidualnego człowieka. Dusza zaś należy do wyższych dziedzin, pochodzi z ponad sfer ogólnej myśli, życia i ciała, z transcendentności; i tylko dlatego jesteśmy w stanie otworzyć się ku niej.
Bóg jest zawsze Jeden, w Wielości. Indywidualny duch jest cząstką wielostronnej „Wielości” Jedynego; dusza zaś – „psychiczna istota” – jest jego wypromieniowaną cząstką zstępującą dla ewolucji tu, w nasz ziemski świat. Gdy człowiek osiąga wyzwolenie (Moksza, Mukti), dusza jego poznaje i urzeczywistnia swą jedność z Jedynym, (który jest też wielością). Jego Duch pogrąża się w Jedynego, zatapia się w Nim i jakby ukrywa w Jego łonie – odpowiada to pojęciu Adwaity Wedanty; może też czuć najżywiej swą jedność z Nim, a jednocześnie czuć się cząstką Wielości (która jest Jedynym) i radować się Bogiem; to znów odpowiada pojęciu Wyzwolenia, u wyznawców Wiszisztadwaity; może również jakby kłaść większy nacisk, tj. czuć żywiej, postać Wielości Jedynego i „igrać” duchem w odwiecznym Brindabanie (świecie duszy), to będzie odpowiadało pojęciu Dwaity. Albo może, nawet osiągnąwszy Wyzwolenie pozostawać w Lila, (boskiej grze przejawienia) lub zstępować w nią ile razy, i jak tego zapragnie. Boskość nie jest związana, ani ograniczona ludzką filozofią – jest wolna w swej treści, jak i swej nieustannej „grze”.
* * *
Nazywamy Prakriti lub Przyrodą, zewnętrzną, wykonawczą stronę boskiej Śakti, czyli świadomej Potęgi, która kształtuje i w ruch wprawia wszechświaty. Ta Jej zewnętrzna postać wydaje się nam tutaj działającą mechanicznie, zdaje się być grą ślepych sił, Gun. itd. a przecie jest jeno cząstką żywej i świadomej Potęgi boskiej Szakti. Prakriti dzieli się również na wyższą i niższą; niższa to Prakriti niewiedzy, to intelekt, życie i materia oddzielone nieświadomością (niewiedzą) od boskości; zaś wyższa jest boską Prakriti Sat-Ćit-Anandy, wraz z ich przejawioną ponad-myślową, mocą; ta jest wolna i zawsze boskości świadoma. Dopóki człowiek jest pełen niewiedzy, podlega niższej Prakriti; ale w miarę duchowego rozwoju staje się świadom wyższej Prakriti i nawiązuje coraz ściślejszy z nią kontakt. Jest w stanie wznieść się ku niej, a ona w niego zstąpić; takie wzniesienie się lub zstąpienie przetwarza całkowicie niższą naturę myśli, życia i materii.
Człowiek musi wznieść się ponad zwykły intelekt wpierw zanim zstąpienie ponad-myślowej potęgi stanie się możliwe. Z Przenajwyższej Myśli biorą początek różne postacie i odmiany stwórczej prawdy; stamtąd docierają do Intuicji, i od niej są przekazywane do tzw. wyższej, czyli syntetycznej myśli, która stanowi naszą szerszą ludzką inteligencję. Ale wraz ze zstępowaniem w niższe sfery, prawdy owe tracą coraz więcej mocy i żywotności jako bezpośrednio poznanych; i w czysto ludzkim intelekcie przedstawiają się jako spekulatywne idee, a nie doznane i bezpośrednim widzeniem ogarnione dynamiczne energie.
* * *
Ów pierwiastek Przenajwyższej myśli jest łącznikiem pomiędzy Sat-Czit-Anandą a niższym stworzeniem; tylko on zawiera samo-określającą się prawdę boskiej świadomości, a jest nieodzowny do tworzenia w prawdzie. Choć można urzeczywistnić i bezpośrednie związek Sat-Czit-Anandy z myślą, uczuciem i organizmem fizycznym, ale jest to wówczas stan jakby statyczny, nieruchomy, podtrzymujący swą obecnością niższą Prakriti, ale nie dość dynamiczny aby ją przetworzyć. Tylko ów najwyższy pierwiastek ponadmyślowy (Supermind) jest w stanie ją przemienić.
* * *
Sat-Czit-Ananda to Jedyny w swej troistej postaci.
W Najwyższym troistość ta nie jest trójcą a jednością; byt – ( Sat) jest świadomością – ( Czit); a świadomość – szczęśliwością ( Anandą); są one nieodłączne, tak zjednoczone i stopione w jedno, że nie da się ich nawet od siebie odróżnić. W wyższych sferach przejawionego wszechświata stają się trój-jednią, czyli choć są nadal nierozłączne, jedna postać może dominować i stać się podstawową lub przeważającą. Zaś w niższych sferach, te trzy pozornie rodzielają się, tj. choć pozostają zawsze jednią w swej tajemnej i ukrytej istocie, ale przecie jedna z nich może przejawiać się bez drugiej w świecie zjawiskowego istnienia. Dzięki temu doświadczamy tego, co nam się wydaje pozbawionym świadomości (celu i sensu istnienia, a więc…) przeciężkim życiem; albo też świadomością pozbawioną całkowicie Anandy (radości życia i szczęśliwości). Bez tego ich rozdziału w naszym doznawaniu, ból i ciemnota, fałsz i śmierć, i to wszystko co nazywamy nie-świadomością, nie mogłoby się przejawić; nie mogła by też zaistnieć cała nasza ewolucja ograniczonej i cierpiącej świadomości, wyłaniającej się z wszechogólnej, nieświadomej Prakriti – materii.
* * *
Podstawą naszej Jogi jest całkowite i wyłączne oddanie się boskiej Rodzicy i, przez zjednoczenie z Nią, sprowadzenie w naszą świadomość z ponadmyślowej boskiej dziedziny, najwyższej światłości, mocy, spokoju, szerokości, czystości, poznania prawdy i Anandy.
* * *
Radha* jest uosobieniem absolutnej miłości dla boskiej Istoty – Śri Kriszny – oddania się Jej całkowitego i bez reszty – od najwyższego ducha do najniższego ciała; złożenia w radosnej i absolutnej ofierze całej swej istoty, a wzywając jednocześnie Szri Kriszny sprowadzenia najwznioślejszej Anandy aż w świadomość fizyczną, i boskiego zachwytu w widzialną naturę.
*Radha – najklasyczniejszy wzór mistycznej miłości – Bhakti; „oblubienica” Szri Kriszny jako pacholęcia w gajach Brindabanu; symbol duszy ludzkiej w jej tęsknocie i miłości dla Najwyższego Oblubieńca. Opiewana przez najsłynniejsze arcydzieła poezji hinduskiej, jak Gita Govinda np; czczona też przez wielu mistyków Wajsznawizmu jako przedwieczna „Oblubienica” – Śakti – Pana miłości.
* * *
Boska Macierz zstępuje ku tym, którzy oddają Jej bez reszty całych siebie i wszystkie elementy swojej natury. Wówczas odkrywają spokój i światło, moc i szczęście, swobodę i szerokość, szczyty wiedzy, oceany Anandy.
Mówić o samooddaniu, żywić nawet wzniosłe o nim pojęcia, czy pragnąć dość biernie, całkowitego samoofiarowania, nie daleko może doprowadzić; musi w nas zaistnieć żywy wewnętrzny impuls, wola całkowitej, dogłębnej przemiany.
A tego nie dokonają myślowe pojęcia i wyobrażenia, ani nawet duża ilość głębszych doznań, te bowiem pozostawiają naszą zewnętrzniejszą naturę taką jaką była, nie zmienioną. A właśnie ta nasza powierzchniowa istota ma się otworzyć, poddać się i przemienić. Najdrobniejszy jej ruch, przyzwyczajenie, czyn, muszą być poświęcone; trzeba jasno je zaobserwować i poddać działaniu Światłości oddać w szczerym ofiarowaniu boskiej Energii, aby wszystkie dawne formy i pobudki zostały zniweczone, a czysta Prawda i przetwarzające działanie Rodzicy mogły w nas zapanować.
Być otwartym to wezwać boską Energię by w nas swobodnie działała; ale jeśli poddanie się Jej jest połowiczne staje się to przeszkodą i znacznie utrudnia Jej pracę w nas; wszelkie stawianie warunków aby działała zgodnie z naszą chęcią, a nie wedle Jej własnych dróg – które wszak są drogą Prawdy – utrudnia również Jej działanie.
Możliwość takiej połowiczności jest nam zwykle poddawana przez siły wrogie, albo przez nasz własny egoizm myślowy czy uczuciowy, który wprawdzie pragnąłby mieć łaskę i moc Rodzicy, ale dla swoich własnych celów, a nie ma wcale ochoty żyć dla jedynego bożego Celu – chciałby zyskać wszystko co się da, ale nie dać ze siebie nic; i nie poddawać się boskiej Rodzicy. Jednak dusza, prawdziwa nasza istota, zwraca się ku Niej ochotnie, i z całą radosną gotowością poddaje się Jej mocy.
W naszej Jodze chodzi o wzniesienie się ponad każdą intelektualną „idealistyczną” kulturę. Idee i ideały należą do świata myśli i są tylko półprawdami; umysł zaś jest najczęściej zupełnie zadowolony z posiadania ideału i z przyjemności „idealizowania”, podczas gdy życie pozostaje wciąż to samo, nie przetworzone, niezmienione, albo co najwyżej zmienione trochę, tylko pozornie, lub na powierzchni. Człowiek który prawdziwie, rzetelnie szuka Prawdy Ducha, nie oddala się od drogi ku urzeczywistnieniu jej, i nie zwraca się do idealizowania; celem jego nie przestaje być ani na chwilę osiągnięcie boskiej Prawdy, czy to w przyszłym, czy w obecnym życiu; a jeśli w tym ostatnim, nie ma on innej drogi jak przetworzyć myśl i całe swe życie; a tego nie może dokonać bez poddania się działaniu boskiej energii Rodzicy.
We wczesnych okresach Sadhany – a nie mam tu na myśli okresu krótkiego – wysiłek jest konieczny; samooddanie jest oczywiście potrzebne, ale nie jest ona rzeczą łatwą i nie osiąga się go w jeden dzień. Umysł posiada swe ulubione idee, których uparcie się trzyma; uczuciowo-żywotna natura opiera się zwykle samooddaniu; to, co nazywa w początkowych okresach samooddaniem, jest zresztą dość wątpliwej wartości, gdyż zazwyczaj żąda czegoś wzamian; a świadomość fizyczna jest podobna do kamienia, i to, co dla niej wydaje się samooddaniem jest często po prostu bezwładem. Tylko dusza wie jakim musi być samooddanie, ale jest ona najczęściej przysłonięta w tych początkowych okresach Sadhany; gdy się budzi może sprowadzić nagłe, prawdziwe i całkowite samooddanie całej istoty, gdyż opory i trudności innych elementów natury pokonywa szybko. Ale do tej chwili wysiłek jest konieczny. Innymi słowy jest on potrzebny zanim boska Energia nie zstąpi z góry – niemal potopem – w naszą istotę, i nie podejmie w niej sama Sadhany; od tej chwili coraz mniej zostawia dla indywidualnego wysiłku; ale nawet wówczas, jeśli nie wysiłek, to w każdym razie wznoszenie się i czujność są potrzebne aż do czasu gdy boska Potęga ogarnie całkowicie myśl, życie i fizyczną świadomość.
Ale są ludzie którzy od razu zaczynają z rzetelną a dynamiczną wolą ku całkowitej przemianie; tymi kieruje dusza – „psychiczna istota” – przez jasną, prześwietloną wolę, która gdy raz uzna iż samooddanie jest prawem Sadhany, nie znosi odchyleń i wywiera zdecydowany nacisk na resztę elementów naszej natury by nastawiły się również w tym samym kierunku. W tym wypadku istnieje jeszcze pewien wysiłek, ale jest tak ochotny i bezpośredni i tak pełen odczuwania obecności wyższej Siły, która go wspiera, iż Sadhaka niemal go wcale nie czuje. Zaś w wypadku odwrotnym, gdy wola w myśli i uczuciowej naturze jest żądna utrzymania swych własnych, niezależnych chceń i upodobań, oraz samowolnego działania, musi z konieczności zrodzić się walka, tarcia, a więc i wysiłek, aż nim mur pomiędzy narzędziem na powierzchni, a wewnętrznym postanowieniem duszy, poza czy ponad nim, nie zostanie całkowicie zniweczony. Nie można wyznaczyć żadnego w tym względzie prawidła, odrębności ludzkich natur są zbyt duże by te same wskazówki mogły być równie użyteczne dla wszystkich.
* * *
Istnieje stan w którym Sadhaka staje się świadom działania boskiej Siły w nim, a przynajmniej zdaje sobie sprawę z jego skutków i nie wznosi na jej drodze przeszkód, nie utrudnia spłynięcia tej mocy i jej wpływu, przez swe osobowe myśli, żywotno-uczuciowe niepokoje i fizyczną bierność, czy ciemnotę. Właśnie taki stan nazywam otwarciem się ku boskiej Rodzicy. A samooddanie jest najprostszą drogą do takiego otwarcia się; ale dopóki owo samoodanie nie zaistnieje samorzutnie i prosto, spokój i wewnętrzne wzniesienie się mogą w tym również znacznie dopomóc. Samooddnie – to poświęcenie wszystkiego w sobie boskiej Rodzicy, ofiarowanie Jej tego czym jesteśmy i co posiadamy, gotowość wyrzeczenia się w każdej chwili swych pojęć, pragnień, przyzwyczajeń, zamiłowań itd. pozwalając by boska Prawda zajęła ich miejsce, wnosząc swą wiedzę, wolę i działanie.
* * *
Staraj się być wciąż w kontakcie z boską Energią. Najlepiej oddać się Jej całkowicie i pozwolić Jej pełnić w tobie Jej własną pracę; gdy będzie trzeba opanuje niższe energie twej natury i oczyści je; a czasem znów wszystko inne usunie z twej psychiki by napełnić Sobą. Ale jeśli zechcesz własną myślą argumentować, analizować, kierować co trzeba robić, wówczas stracisz z Nią kontakt, a niższe siły poczną same w tobie działać, wprowadzając chaos i zgoła nie pożądany ruch.
* * *
Dusza otwiera się całkowicie tylko wówczas gdy Sadhaka pozbędzie się w swej Sadhanie żywotno-czuciowych pobudek i zdoła prosto, szczerze, niemal po dziecięcemu oddać się boskiej Rodzicy. Jeśli jednak istnieje w nim jakiś odcień egoizmu i nieszczerości, jeśli praktykuje swą Jogę pod wpływem emocjonalnych bodźców, albo też częściowo lub całkowicie dla zaspokojenia jakiejś ambicji, dumy, czy próżności; albo dążąc do zdobycia jakiegoś wyższego stanowiska lub władzy, czy też wypływu na innych, spodziewając się, że osiągnięcia w Jodze dopomogą mu do zadowolenia jakichkolwiek osobistych pragnień, czy pożądań, wówczas dusza nie jest w stanie się otworzyć, albo też otwiera się tylko częściowo i jeno czasami, aby za chwilę znów się zamknąć, gdyż zasłona emocjonalna jest przeszkodą zasłaniającą jak dym przysłania ogień. Podobnie gdy umysł stara się sam kierować Jogą, odsuwając niejako duszę z jej wewnętrznym głosem na drugi plan; albo jeśli zbyt emocjonalna strona Bhakti, lub inne wzruszenia bardziej uczuciowe niż duchowe, biorą w trakcie Sadhany górę, przejawia się ta sama niezdolność do otwarcia się całej duszy. Czystość, prostota i dogłębna szczerość, oraz bezosobiste, wszelkiego egoizmu pozbawione samooddanie, o nic nie prosząc i nic w zamian nie żądając i nie pragnąc, oto warunki konieczne do całkowitego otwarcia się duszy.
* * *
Nie jest celem ani zamiarem naszej Jogi rozwijanie oziębłości lub nieczułości serca; ale wszystkie wzruszenia powinny kierować się ku boskości. Mogą wprawdzie przychodzić krótkie okresy gdy serce pogrąża się w zupełny, pozornie nieczuły spokój i odwraca od wszelkich zwykłych uczuć, czekając jakby na nowe zstąpienie z góry boskiej Energii; ale stany takie to nie oschłość serca, a raczej głęboka cisza i spokój. W istocie w naszej Jodze właśnie serce ma być głównym ośrodkiem skupienia (koncentracji w czakramie serca) zanim świadomość nie wzniesie się i nie zestrzeli wyżej.
Ale namiętne przywiązania są przeszkodą w Sadhanie; życzliwość trzeba mieć dla wszystkich, dobroć serca dla wszystkich, zbyt gorące i gwałtowne przywiązania nie są nigdy pomocą.
* * *
Nie widzę przyczyny dla której umysł nie miał by stać się równie dobrym odbiorcą i przewodnikiem przyjmującym wyższe energie, jak uczuciowo-żywotna czy fizyczna natura. Skupiona umysłowość może równie dobrze stać się odbiornikiem, a że i ona ma być również przetworzona jak reszta elementów naszej istoty, przeto należy ją wyrabiać i uczyć przyjmowania Energii z góry, inaczej nie będzie zdolna do prawdziwej przemiany.
Zwykła, nie oświecona działalność intelektu jest przeszkodą w wewnętrznych głębokich doznaniach, podobnie jak i zwykłe, nie odrodzone wzruszenia emocjonalne, czy też głucha, uparta i ciemna świadomość fizyczna. Ale przed jednym należy Sadhakę poważnie przestrzec, oto przed mylnym i niewłaściwym procesem intelektualnym; zwłaszcza przed braniem myślowych idei i obrazów, lub intelektualnych wniosków i rozumień, za doznania duchowe; a także przed zbyt żywym, niespokojnym, podnieconym działaniem samej myśli, co uniemożliwia bezpośrednie, samorzutne przeżywanie, oraz ścisłe interpretowanie głębszych doświadczeń, należących do duszy i ducha, gdyż jakby blokuje drogę dla zstąpienia prawdziwego, rozjaśniającego natchnieniem, rozumienia; lub zniekształca je swą błędną interpretacją, jak tylko w pełni dotkną sfery ludzkiej myśli, a nawet nieco wcześniej. Poza tym istnieją oczywiście zwykłe wady intelektu jak: skłonność do jałowych wątpień, zamiast zasilania w sobie wciąż podatnej odbiorczości i spokojnego a oświeconego rozpoznawania; zarozumiała zuchwałość, która pragnęłaby zawsze oceniać i wydawać sąd o rzeczach, które są ponad rozsądkiem, nieznane mu i niedostępne, zbyt głębokie, aby intelekt mógł je osądzać wedle swych bardzo ograniczonych wartościowań, zazwyczaj opartych na swoich względnych doświadczeniach; usiłuje on zawsze tłumaczyć ponad-fizyczne i ponad-zmysłowe zjawiska wedle fizycznych ocen lub wymagań, albo też żąda dowodów odpowiadających czysto materialnemu światu i umysłowi działającemu w materii, dla zjawisk wyższych, subtelnych, tajemniczych, okultystycznych. Jest tych wad i jakby przyrodzonych „ułomności” i ograniczeń mentalu zbyt dużo aby je tu wszystkie wymieniać. Umysł ludzki niemal zawsze lubuje się w swoich własnych myślowych koncepcjach i obrazach. Ale jeśli uspokojony, otwarty, odbiorczy podda się wyższemu, może stać się doskonałym narzędziem przyjmującym Światłość z góry, może być pomocą w duchowych przeżyciach, oraz w osiągnięciu pełni wewnętrznej przemiany.
* * *
Chaos i niepokój myślowy musi tak samo uciszyć się i umilknąć jak i pragnienia i pożądania natury żywotno-uczuciowej, aby zapanowała w nas pełnia spokoju i ciszy. Wiedza musi przychodzić tylko z góry. W takim spokoju zwykła intelektualna działalność, jak i zwykła skala uczuć, stają się tylko powierzchniowymi procesami, od których cicha wewnętrzna Jaźń jest jakby oddalona, czy nawet oddzielona. Ten dogłębny spokój jest oswobodzeniem się koniecznym, aby prawdziwa wiedza i istotny ruch życia mogły zastąpić zwykłe procesy niewiedzy i ciemnoty.
* * *
Nasza dusza – „psychiczna istota” – jest w bezpośrednim kontakcie z boską Prawdą, ale zasłania ją w człowieku umysł, żywotno-czuciowa i fizyczna natura. Można praktykować Jogę i osiągnąć różne „oświecenia” intelektualne; można też zdobyć dużo mocy w różnych doświadczeniach emocjonalnych, można nawet rozwinąć niezwykłe, zadziwiające Siddhi, przejawiające się w nadzwyczajnych władzach i zdolnościach w widzialnym, fizycznym świecie; ale jeśli istotna siła duszy nie przejawia się poprzez nie, jeśli „istota psychiczna” nie ma zdecydowanej przewagi, nie osiągnie się nic prawdziwie wartościowego. W naszej Jodze „psychiczną istotą” jest to, co skłania do roztwarcia się wszystkie inne pierwiastki naszej natury ku ponad-myślowemu światłu, a z czasem i na najwyższą Anandę. Umysł może swą własną siłą sięgnąć tylko w swoje własne górne dziedziny, może uciszyć się i rozszerzyć w to co jest bezosobowe, czy ponad-osobowe; może nawet uduchowić się w rodzaj statycznej wolności; ale ponadmyślowy pierwiastek nie może znaleźć dostatecznego oparcia w samym tylko, choćby uduchowionym, mentalu. Jogę naszą można praktykować prawdziwie dopiero gdy się obudzi dusza, ta wewnętrzna „psychiczna istota”, gdy nastąpią nowe narodziny, wykraczające poza umysł, żywotno-czuciową i fizyczną naturę, unoszące nas w ten wyższy „psychiczno-duchowy” świat; ale samą mocą umysłu, czy któregokolwiek z niższych elementów naszej natury, owo wzniesienie się nie jest w ogóle możliwe… A jeśli istnieje w nas opór w stosunku do tych nowych narodzin w świecie duszy i niechęć do stania się dzieckiem nowonarodzonym z boskiej Rodzicy, dzięki przywiązaniu do intelektualnej wiedzy, czy mentalnych obrazów i pojęć, lub do żywotno-czuciowych pragnień, wówczas porażka w Sadhanie jest nieunikniona.
* * *
Pokój i cisza zstępują w nas zawsze z góry, choć Sadhaka nie zawsze jest świadom tego procesu; czuje, że spokój poczyna w nim panować, a przynajmniej często się pojawiać, ale nie wie skąd on przychodzi. A prawdą jest iż wszystko co należy do wyższej świadomości zstępuje ku nam z góry; nie tylko duchowy spokój i cisza ale i światło, moc, wiedza, szerokie jasne widzenie i Ananda. Wszystkie spływają w nas z góry. Mogą również, do pewnego stopnia, pochodzić z głębi, ale tylko dlatego że dusza jest bezpośrednio ku nim otwarta, tak iż najpierw spływają w nią, a potym przejawiają się w pozostałych składnikach naszej natury; może też „istota psychiczna”, dusza, wziąć nad nimi wyraźną przewagę. „Podniesienie się” oświecenia z głębi, albo jego zstąpienie z góry, to dwie główne odmiany dróg Jogi. Wysiłek zewnętrznego, powierzchniowego umysłu, lub też uczuć, oraz jakiegokolwiek rodzaju Tapas, może zdawać się budzić w nas coś z tych niezwykłych władz, ale rezultat tych wysiłków jest zazwyczaj niepewny, niestały i fragmentaryczny, w porównaniu do skutków poprzednich dwóch głównych „metod”. Dlatego to w naszej Jodze tak wielki kładziemy nacisk na „otwarcie się” – otwarcie się w głąb wewnętrznego umysłu, uczuć i fizycznej natury, na to, co jest w nas najistotniejsze, czyli duszę; oraz otwarcie się ku górze – ku temu co jest ponad myślą. Uważamy oba te ruchy za nieodzowne aby osiągnąć owoce Sadhany.
Można się spytać dlaczego? Dlatego, że nasz mały umysł, wzruszenia i ciało – co razem wzięte nazywamy „sobą” – są to tylko powierzchniowe warstwy, a wcale nie nasza prawdziwa istota. Jest to zewnętrzny fragment -osobowość – rzucony na przeciąg jednego krótkiego żywota na pole niewiedzy; osobowość ta ma do dyspozycji ciemny, niewiedzący, wahający się umysł, który potyka się wciąż w poszukiwaniu skrawków prawdy; nieprzejaśnioną emocjonalną naturę, rzucającą się to tu, to tam, goniąc za strzępkami radości czy rozkoszy; ciemną i przeważnie podświadomą fizyczność, otrzymującą bodźce z zewnątrz i poddającą się wywoływanemu przez nie cierpieniu, zamiast nad nim panować.
Wszystko to jest przyjmowane biernie, aż umysł znużony i zniechęcony poczyna rozglądać się i szukać Prawdy rzeczy każdej i siebie samego; a uczuciowa natura, pełna również rozczarowań i zniechęceń, poczyna zapytywać siebie czy też nie istnieje gdzieś rzeczywiste, trwałe szczęście; zaś fizyczna świadomość nuży się sobą samą i pragnie oswobodzenia się od siebie, od swych małych smutków i radości. Wówczas dopiero świta dla małego, bezwiednego fragmentu – osobowości – możliwość zwrócenia się ku prawdziwej Jaźni i ku większym zjawiskom, innymi słowy zniknięcia samej w szerszym życiu, czyli Wyzwolenia.
Nasza istotna dusza nie przebywa nigdzie na powierzchni, a w największej głębi nas samych i ponad zwykłą naszą naturą. W głębi trwa dusza która utrzymuje w nas wewnętrzny umysł, wewnętrzną uczuciową naturę jak i wewnętrzną, subtelniejszą część fizyczności, a w nich ukrywa się możliwość rozszerzania się aż w uniwersalne; a więc i tego o czym mówimy – tj. bezpośredniego kontaktu z Prawdą rzeczy każdej i siebie samego, oraz zakosztowania prawdziwego szczęścia, a wyzwolenia się z małości, ciasnoty i cierpień ciężkiego fizycznego ciała. Nawet w Europie coraz częściej przyjmuje się istnienie czegoś poza powierzchniową warstwą świadomości, ale utożsamia się je błędnie z podświadomym, lub tym, co pozostaje poza progiem świadomości; gdy w istocie jest to całkowicie w jej obrębie, wcale nie poza nią, a tylko jakby przysłonięte zasłoną. Jest to, według naszej psychologii, połączone z naszą małą osobowością pewnymi ośrodkami (centrami, czakramami) z których w Jodze uczymy się zdawać sobie sprawę. Tylko odrobina naszej wewnętrznej istoty przeciska się niejako ku zewnętrzności poprzez te ośrodki, ale właśnie ta odrobina jest tym najlepszym w nas, ona to jest twórcą naszej sztuki, poezji, filozofii, religijnych wzlotów, ona utrzymuje nasze wysiłki w zdobywaniu prawdziwej wiedzy i w dążeniu ku doskonałości.
Ale u większości ludzi te ośrodki są uśpione, stulone, a obudzenie ich do pełnego działania jest jednym z celów Jogi. Od chwili gdy się one budzą i otwierają, władze i możliwości przejawiania się naszej wewnętrznej istoty wzrastają również; budzi się w nas najprzód szersza, a z czasem kosmiczna świadomość; przestajemy być małą, oddzielną osobowością o ciasnym i ograniczonym istnieniu, a stajemy się ośrodkami powszechnych procesów życia, pozostających w bezpośrednim kontakcie z siłami kosmicznymi. Prócz tego zamiast być, jakby wbrew swej woli, nieświadomymi igraszkami tych ostatnich – jak się to zawsze dzieje z powierzchniową osobowością – możemy stać się do pewnego stopnia świadomi tych sił, a nawet kierować ich grą w przyrodzie; jak daleko może to sięgać zależy od stopnia rozwoju naszej wewnętrznej istoty i jej otwarcia się ku jeszcze wyższym duchowym sferom. Jednoczesne pełne rozchylenie się ośrodka serca, (czakramu) umożliwia przejawianie się duszy, co czyni nas świadomymi obecności Boga w głębi nas samych, oraz wyższych Prawd ponad nami.
Albowiem najwyższy nasz Duch nie jest nawet poza naszą małą osobowością i fizycznym istnieniem, jest on ponad nią, przewyższając ją niepomiernie. Najwyższy z tych ośrodków (czakramów) znajduje się w obrębie głowy, podobnie jak najgłębszym jest ośrodek serca, ale ten, który otwiera się bezpośrednio ku Duchowi jest ponad głową, niejako na zewnątrz ciężkiego fizycznego ciała, w tym co nazywamy jego subtelniejszą (eteryczną) częścią – sukszma szarira w Sanskrycie.
Duch przejawia się w dwóch postaciach, skutek zjednoczenia się z nim odpowiada tym dwom postaciom. Jedna z nich – statyczna – jest stanem najgłębszego spokoju i wolności, milczenia i ciszy; ów Duch milczący, pogrążony w ciszy, jest poza wpływem jakiegokolwiek czynu, doświadczenia, czy doznania; choć jest ich bezosobistą niejako podstawą, nie zdaje się być wcale ich twórcą ani przyczyną, zdaje się trzymać z dala, jakby oderwany i w przejawienie zupełnie nie wplątany. Natomiast druga postać jest dynamiczna i ona właśnie działa jako Duch – Jaźń kosmiczna, która nie tylko utrzymuje, ale daje początek wszystkim procesom kosmicznym i w sobie je zawiera, i to nie tylko ich część, która dotyczy naszego istnienia, ale o wiele rozleglejszy, olbrzymi ich zakres – należących do naszego świata i do wielu innych, ponad fizycznych jak i fizycznych stref kosmosu.
Wyczuwamy i wiemy iż Duch ten jest jeden – ten sam – we wszystkim; ale czujemy że jest i ponad wszelkie życia indywidualne, jak i ponad istnienie wszechświata. Sięgnąć w tego powszechnego Ducha – jednego we wszystkim – to wyzwolić się od swego „ja” ( Aham-kara); wówczas to „ja” albo się staje drobnym pomocnym narzędziem w naszej świadomości, albo nawet znika z niej zupełnie. Jest to wygaśnięcie jaźni (Ahamkary). Pogrążenie się w tym przenajwyższym Duchu, ponad wszystkim cokolwiek istnieje, jest jednoznaczne z możliwością wzniesienia się i wyjścia nawet poza kosmiczną świadomość i wszelkie jej procesy – może się ono stać całkowitym wyzwoleniem od przejawionego istnienia, nazywamy to wówczas Wyzwoleniem, lub wygaśnięciem indywidualnego życia – Mokszą lub Nirwaną.
Ale trzeba tu zauważyć iż to zupełne otworzenie się wzwyż nie koniecznie prowadzi tylko do pokoju i ciszy czy Nirwany. Sadhaka staje się świadom nie tylko wielkiego, nawet bezgranicznego spokoju, niepojętej ciszy, bezbrzeżnej szerokości, rozprzestrzeniających się niejako ponad jego głową na wszystkie widzialne i niewidzialne przestwory, ale może też stać się świadomy i czegoś więcej – oto niezmiernej Energii zawierającej wszystką potęgę; bezgranicznej Światłości, w której kryje się wszystka wiedza; najszerszej Anandy ogarniającej wszelkie szczęście, wszelką radość i zachwyt. Na początku wydają się one czymś podstawowym, nie wygraniczonym, absolutnym, nie-złożonym („kewala”) i pogrążenie się bez reszty w którąkolwiek z nich zdaje się możliwe. Ale możemy również dojść do zrozumienia iż Energia ta obejmuje wszystkie inne istniejące energie; Światłość ta zawiera wszystkie światła, zaś Ananda wszystkie szczęścia i radości. I że one wszystkie, a nie tylko pokój, mogą w nas spłynąć; ale najbezpieczniej jest najprzód przywołać absolutny spokój i ciszę, bo wówczas zejście innych staje się pewniejsze i mniej niebezpieczne; inaczej bowiem, bez tego ugruntowanego spokoju, natura zewnętrzna może nie wytrzymać napięcia i nie ogarnąć tak wielkiej mocy, światłości, wiedzy i Anandy. Wszystko to razem stanowi wyższą Świadomość.
Otwarcie się duszy poprzez serce łączy nas głównie z indywidualną postacią Boga, z Bogiem w Jego wewnętrznym związku z nami; jest to źródłem miłości, Bhakti. Zaś owo otwarcie się wzwyż łączy nas niejako bezpośrednio z całością boskiej Energii, i może w nas samych stworzyć boską świadomość i nowe narodziny z Ducha.
A gdy zapanuje w nas pokój, owa górna Energia może zstąpić i działać w nas swobodnie. Zazwyczaj zstępuje najprzód w ośrodek (czakram) głowy i wyzwala wewnętrzne ośrodki myślowe; potym w serce, gdzie w pełni oswobadza duszę i uczucia; następnie w centr splotu słonecznego i inne ośrodki (czakramy) żywotne, uwalniając przez to wewnętrzno-żywotne energie; a wreszcie w Muladharę (czakram u nasady kręgosłupa) i jeszcze niżej, gdzie oswobadza siły wewnętrzno-fizyczne. Owa boska Energia działa zarówno ku doskonałości, jak ku wyzwoleniu; ogarnia całą naturę człowieka, odrzuca to, co odrzucone być musi; uduchawia co ma być uduchowione, stwarza to, co trzeba stworzyć. Scala, harmonizuje, wprowadza nowy rytm w całą naszą istotę. Jest również w stanie sprowadzać coraz wyższe i wyższe energie, aż umożliwia zstąpienie ponadmyślowych, jeśli Sadhaka stawiał to sobie za cel. Wszystko to jest przygotowywane i wspomagane przez pracę naszej duszy – psychicznej istoty – w czakramie serca; im bardziej ten jest otwarty, czynny, szybciej wibrujący, tym łatwiejszą i bezpieczniejszą będzie praca boskiej Energii. Im bardziej pogłębia się miłość w sercu, im więcej wzrasta Bhakti i samooddanie, tym szybszy i doskonalszy będzie rozwój Sadhany. Gdyż zstąpienie Energii i przemiana wewnętrzna pociągają za sobą nieuniknienie żywszy kontakt, głębsze zjednoczenie z boską Rodzicą.
Jest to podstawą i celem Sadhany. Jasne, że najważniejsze w niej jest otwarcie się ośrodka serca i ośrodka myśli na wszystko co jest górne ponad nimi, bowiem serce otwiera się ku istocie psychicznej, a myśl ku wyższej świadomości, zaś połączenie i harmonia pomiędzy tymi dwoma jest podstawą wszystkich Siddhi (potęg psychicznych).
Pierwsze zbudzenie się i otwarcie ośrodka serca osiąga się przez skupienie (medytację), oraz wołanie z głębi ku boskiej Rodzicy, aby zechciała przejawić się przez naszą duszę i poprzez nią pokierować całą naszą naturą. Wzloty modlitwy, miłości, samooddania i najszczerszej Bhakti są najskuteczniejszą pomocą w metodzie tej Sadhany, przy jednoczesnym odrzucaniu wszystkiego co staje na drodze naszej, zwróconej ku Niej prośby.
Następne otwarcie się dokonywa się przez skupianie świadomości w czakramie głowy, (jeszcze później w wyższym, ponad głową) wraz z gorącą prośbą, wezwaniem i wolą przywołującą zstąpienie boskiego pokoju i mocy jednocześnie. Niektórzy Sadhaka przeżywają najprzód zstąpienia światła lub Anandy, albo też nagłego potoku wiedzy; a inni poznają w tym otwarciu się wewnętrznym ogrom niepojętego milczenia, potęgi, światłości i szczęścia, czując je niejako ponad sobą, a dopiero potem albo sami się ku nim wznoszą, albo one powoli poczynają przenikać i w ich niższą naturę. A jeszcze inni czują zstąpienie najprzód w ośrodek głowy, potem serca, potem w splot słoneczny i niżej, przepływającej poprzez całe ciało energii; albo też niewytłumaczalne dla nich doznanie pokoju, światłości i mocy – ale bez odczucia jakiegokolwiek spłynięcia; albo jakby otwarcie się horyzontalne ku górze, ku świadomości kosmicznej, lub też w nagłym rozszerzeniu się myśli wybuch niespodziewanej mądrości i wiedzy. Cokolwiek pojawia się z tych przeżyć należy je powitać radośnie, nie istnieje bowiem jedno prawidło dla wszystkich, każdy inaczej może przeżywać. Jednak jeśli pokój nie zapanował w nas wcześniej, trzeba być czujnym aby Sadhakę nie porwało uniesienie aż do utraty równowagi. Ale zjawiskiem i ruchem zasadniczym i najważniejszym jest zstąpienie boskiej potęgi Macierzy – Śakti – aby objąć w nas niejako władzę, bowiem wówczas rozpoczyna się organizowanie całej naszej świadomości i stwarza się najszersza podstawa Jogi.
Skutki skupienia nie są zazwyczaj natychmiastowe – choć u niektórych ludzi następują, bardzo rychło odczuwane, nagłe przypływy energii, ale większość odczuwa to dopiero po dłuższym lub krótszym okresie przystosowywania się i przysposabiania, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi nie przygotowanych uprzednio przez szczere pragnienie i dążenie do duchowego życia, lub przez jakiegokolwiek rodzaju tapas (żarliwy wysiłek wewnętrzny).
Osiągnięcie rezultatów może być nieraz znacznie przyśpieszone przez dodanie do naszej medytacji któregoś z procesów dawnej Jogi, np. metody używanej w Adwaicie Wedancie: zdobywania wiedzy przez odrzucanie naszego zwykłego utożsamiania się z myślą, uczuciem, czy ciałem, powtarzając przytym niezliczoną ilość razy: „nie jestem tą myślą”, „nie jestem tym czuciem”, „nie jestem ciałem”, patrząc kolejno na te składniki naszej istoty jako na coś od nas odrębnego i pozostającego niejako na zewnątrz naszej prawdziwej jaźni. Używając tej metody, po pewnym czasie wszystkie procesy myśli, uczuć, wrażeń i ciała czujemy jakby poza sobą tj. istniejące na zewnątrz nas, podczas gdy wewnątrz, oddzielnie od nich, zwiększa się poczucie samoistnej, niezależnej od nich istoty, która się samorzutnie otwiera ku wyższemu kosmicznemu Duchowi i poczyna się z nim jednoczyć. Istnieje i druga, bardzo skuteczna metoda wyznawców filozofii Sankhji – oddzielania Puruszy od Prakriti (ducha od materii, a raczej przyrody). Człowiek ćwiczy się wówczas w uważaniu siebie za świadka wobec wszystkich myślowych, uczuciowych, i fizycznych procesów, które stają się czymś odbywającym się jakby na zewnątrz, nie należącym do niego, a do Przyrody (Prakriti), która je niejako narzuca jego zewnętrznej naturze. A on pozostaje świadkiem – Puruszą-spokojnym, milczącym, bezstronnym, niczym z grą tych „zewnętrznych” zjawisk nie związanym. Tym sposobem dokonywa się w nim jakby podział na dwa czynniki; Sadhaka dostrzega powstający w nim spokój i ciszę ale jakby w oddzielnej świadomości, która się czuje czymś zgoła innym i odrębnym od powierzchniowych ruchów zewnętrznej gry myślowej, emocjonalnej i fizycznej natury, będącej tylko częścią Przyrody. Gdy to się dokona można zazwyczaj bardzo szybko sprowadzić w niższą naturę pokój wyższej świadomości i działanie górnej Energii; a wtedy Joga idzie z nowym rozpędem. Czasem ta górna Siła zstępuje najprzód sama, w odpowiedzi na medytację i wezwanie Sadhaki, a potem – jeśli się to okazuje potrzebne – dalej w nim działa sama i używa różnych innych środków pomocnych lub nieodzownych.
W tych procesach zstępowania górnej Energii i jej działań w nas, jest ważną rzeczą nie polegać na własnym sądzie, a raczej na kierownictwie Guru i zwracać się do niego ze wszystkim co się w nas dzieje, słuchając jego rad, ocen i decyzji; nierzadko bowiem energie niższej natury są tak zasilone i podniecone przez działanie wyższych, iż chcą się do nich dołączyć i obrócić je na własny użytek. Zdarza się również iż jakaś siła czy siły, zgoła nie-boskie w swej naturze, starają się podawać za boską Rodzicę, lub za energie Najwyższego, i usiłują zdobyć wpływ, oraz uzyskać posłuszeństwo ucznia. A jeśli ten nie pozna się na podstępie i ulegnie im, skutki mogą być fatalne. Ale jeśli uczeń stara się wznosić ku boskiej Rodzicy i poddawać się tylko Jej działaniom i kierownictwu, wówczas wszystko może iść gładko. Więc owo ciągłe, nieustanne wznoszenie świadomości i wytrwałe odrzucanie wszelkich egoistycznych tendencji, oraz wszystkiego co do jego egocentryzmu w Sadhanie przemawia, są najlepszym zabezpieczeniem. Ale Przyroda ma wiele pokus i sideł które na nas zastawia, a podstępy naszego „ja” są niezliczone; niezmiernie sprytne i zręczne ułudy jakie podsuwają nam Potęgi ciemności – Rakszasowa Maja* – są wielce ponętne; a rozsądek jest bardzo niedostatecznym przewodnikiem i nieraz obraca się przeciw nam, oszukuje i „zdradza”; namiętne pragnienia czają się w nas zawsze, kusząc i zwodząc, wołając by pójść za ich mamiącym podszeptem. Oto dlaczego kładziemy w tej naszej Jodze tak wielki nacisk na samooddanie – zwane samarpana – co nie znajduje ścisłego odpowiednika w innych językach. Jeśli ośrodek (czakram) serca jest w pełni otwarty, a dusza zawsze panuje nad resztą natury, wówczas wszystko jest w porządku i nie ma niebezpieczeństwa. Ale wzrok duszy może być w każdej chwili przysłonięty przez falę podnoszącą się z niższych pokładów psychiki. Niewielu jest ludzi wolnych od tych niebezpieczeństw i dla tych właśnie samooddanie jest najłatwiejsze. A więc kierownictwo kogoś kto albo jest już z Bogiem zjednoczony, albo jest Jego dla ucznia przedstawicielem, jest niezmiernie ważne, a nawet konieczne.
* Rakszasowa Maja to właściwa niższym Istnościom władza tworzenia złudzeń i szkodliwych majaków, kuszących człowieka.
* * *
A teraz nieco o skupieniu (koncentracji) i medytacji.
Zazwyczaj uwaga naszej świadomości jest rozproszona, rozbiega się w różnych kierunkach, idąc za takimi czy innymi przedmiotami; ale jeśli mamy coś ważnego do zrobienia musimy przede wszystkim przywołać z powrotem całą tą rozproszoną uwagę i energię świadomości i skupić ją własnowolnie na danej rzeczy. A wówczas gdy się jej przyjrzeć, stwierdzamy iż musi trzymać się jednego miejsca i przedmiotu, który w danej chwili nas obchodzi; podobnie jak się skupiamy gdy np. piszemy wiersz, lub gdy botanik przygląda się badawczo jakiejś roślinie. Miejsce owego skupienia znajduje się zwykle gdzieś w mózgu, jeśli chodzi o myśl, a w sercu jeśli uczucie jest przedmiotem naszego skupienia. Zupełnie analogicznie w Jodze; praktykowane w niej skupienie jest pogłębieniem i wzmocnieniem skupienia jakie znamy z innych dziedzin. Może to być skoncentrowanie się na jednym błyszczącym punkcie – trzeba wówczas tak zastrzelić uwagę abyśmy nic innego poza tym punktem nie zauważali; może to być pojęcie, idea, słowo lub imię; jakieś pojęcie o Bogu, słowo OM, imię Szri Kriszna, np. albo też połączenie słowa, imienia i pojęcia. Ale w dalszych ćwiczeniach Jogi skupianie koncentruje się też w jakimś miejscu; sławną wskazówką jest skupianie uwagi pomiędzy brwiami – jest to miejsce czakramu odpowiadającego wewnętrznemu umysłowi, rozszerzonemu widzeniu (jasno-widzeniu) oraz, pod pewnym względem – woli. Wówczas staramy się myśleć niejako z tego ośrodka, lub skupiając się w nim widzieć obraz przedmiotu o który nam chodzi. Jeśli to ćwiczenie dobrze nam pójdzie, po pewnym czasie poczujemy iż cała nasza świadomość skupia się samorzutnie w tym ośrodku – oczywiście na pewien czas tylko; dopiero po dłuższej praktyce staje się to łatwe i normalne.
Sądzę iż to jest jasne. Otóż w naszej Jodze robimy podobnie, ale nie koniecznie skupiamy się w ośrodku pomiędzy brwiami; a zamiast wyobrażać sobie jakiś przedmiot, skupiamy się na wzniesieniu się wzwyż, lub przywołaniu pokoju, który nad nami wciąż trwa, albo też na przeniknięciu poprzez zasłonę i wzniesieniu całej świadomości. W ośrodku serca skupia się nasza tęsknota i pragnienie otwarcia się ku żywej boskości, widzimy i czujemy tam wizerunek którejś z postaci Boga. Powtarzanie świętych imion ( Dźapa) może temu towarzyszyć, ale w takim razie i na nim należy się bardzo skupić, a wówczas imię to jakby samo powtarza się w sercu.
Można się spytać co się dzieje z resztą świadomości gdy się tak skupiamy w jednym z ośrodków. Otóż albo zupełnie się ucisza i milknie, jak przy każdej koncentracji, albo też myśli przesuwają się jakby zewnątrz nas, a skupiona część świadomości nie zwraca na nie uwagi, oczywiście jeśli skupienie jest dość poważne.
Nie należy na początku męczyć się zbyt długą koncentracją jeśli się nie jest do niej przyzwyczajonym, bowiem w znużonym umyśle zatraca całą swą wartość i moc. Lepiej przestać, rozprężyć się, dać myśli płynąć swobodnie, nie wysilając się by utrzymać skupienie. Dopiero gdy koncentracja staje się w pewnej mierze normalnym naszym stanem, przedłużanie tych ćwiczeń staje się celowe.
O PRACY
Pogrążać się w głąb aby zdobyć różne wewnętrzne doznania, a lekceważyć działanie i pracę zewnętrzną świadomości jest brakiem umiaru, Sadhaną jednostronną, a nasza Joga jest Jogą integralną; tak samo nie jest pożądane całkowite rzucenie się w zewnętrzne działanie i życie na powierzchni. Należy utrzymywać tę samą skupioną świadomość zarówno w wewnętrznych doznaniach, jak w zewnętrznej działalności.
* * *
Praca pomaga utrzymywać równowagę pomiędzy głębszymi przeżyciami a rozwojem zewnętrznym; bez niej łatwo powstaje jednostronność, brak umiaru i równowagi. A poza tym trzeba podtrzymywać Sadhanę pracy dla boskiej Rodzicy, gdyż w końcu to właśnie czyni Sadhakę zdolnym do wyrażania wewnętrznych osiągnięć poprzez swą zewnętrzną naturę i w całym swym życiu, i dopomaga do całkowitości jego Sadhany.
* * *
Wszystko zależy od stanu wewnętrznego; warunki zewnętrzne są użyteczne tylko jako środki i pomoc w wyrażaniu i sprawdzaniu, lub potwierdzaniu naszej wewnętrznej postawy, jako czynnik budzący aktywność i dynamiczność. Jeśli robimy lub mówimy coś z całej duszy, lub w rzetelnym kontakcie z życiem wewnętrznym, będzie to na pewno skuteczne i twórcze; jeśli zaś tę samą rzecz zrobimy lub powiemy z impulsu pochodzącego tylko z intelektu, lub żywotno-namiętnościowej natury, czy też z niesłusznej mieszanej pobudki, a nie z prawdziwej wewnętrznej atmosfery, może to być zupełnie nie twórcze. Aby móc postępować za każdym razem słusznie, w odpowiedni i dobry sposób, trzeba trwać w głębokim skupieniu w „słusznej”, czyli prawdziwej świadomości – ale nie można tego robić wedle jakiegoś określonego intelektualnego przepisu, może on bowiem okazać się w pewnych warunkach dobry, a w innych zgoła nieodpowiedni. Można postawić pewną ogólną zasadę, oczywiście jeśli harmonizuje z prawdą, ale jej stosowanie musi być obrane przez wewnętrzną świadomość, która za każdym krokiem będzie sprawdzać co zrobić trzeba, a czego robić nie należy. Jeśli dusza w nas rządzi, a cała nasza istota jest zwrócona ku boskiej Rodzicy i powolna głębszym nakazom, będzie to coraz łatwiejsze.
* * *
Trzeba mieć nie tylko ogólne samooddanie wobec boskiej Rodzicy, ale poświęcać Jej każdą poszczególną pracę, aby to było w nas stanem żywym i aktualnym. Podczas spełniania jakiejś roboty nie należy próbować medytacji, gdyż odciągnęłoby to uwagę od naszego zadania, ale pamięć o Niej, której pracę tą poświęcamy, musi być w nas nieustannie żywa. Jest to zresztą tylko pierwszy okres, bo gdy w uciszonej wewnętrznej istocie zagości stałe odczuwanie boskiej Obecności, przy jednoczesnym zajęciu umysłu, albo rąk, jakąś pracą, albo gdy się pocznie rozumieć, że to siła boskiej Rodzicy wykonywa daną pracę, a my sami jesteśmy tylko Jej przewodnikiem lub narzędziem, wówczas zamiast pamięci o Niej pocznie ustalać się w nas niemal mimowiednie Joga, czyli jednoczenie się z Bogiem przez pracę.
* * *
Jedyną pracą która oczyszcza i uduchawia jest praca spełniana bez żadnej osobistej pobudki, bez pragnienia sławy, praw, czy skutków, bez zaznaczania własnych myślowych motywów, uczuciowych chęci i żądań, lub fizycznych upodobań; praca zupełnie pozbawiona próżności, zarozumiałego samo-wywyższania się, chęci zajmowania pewnego stanowiska, zdobywania szacunku itp., a spełniana tylko i jedynie dla boskiej Rodzicy i na Jej życzenie. Wszelka praca zabarwiona egoizmem, jakkolwiek dobrą i użyteczną byłaby w świecie niewiedzy, nie ma żadnej wartości dla człowieka dążącego do Jogi.
* * *
Zwykłe życie polega na pracy dla osobistych celów; dla zaspokojenia różnych pragnień rządzonych myślowymi lub moralnymi pojęciami, a czasem jakimś ideałem. A Bhagawad Gita mówi nam o Jodze czynu, która polega na spełnianiu każdej pracy jako ofiary Najwyższemu, na działaniu bezosobistym i beznamiętnym, w duchu Bhakti dla Przedwiecznego, co pomaga we wchodzeniu w świadomość kosmiczną, w poczucie wspólności ze wszystkim co żyje, w jedności z Bogiem. Joga ta mówi również o sprowadzeniu ponad myślowej Światłości i Mocy (co jest jej ostatecznym celem) oraz o przetworzeniu całej natury.
* * *
Samooddanie i poświęcenie nie zależą od rodzaju pracy jaką spełniamy, a od ducha w jakim ją wykonywamy. Każda praca spełniana dobrze, starannie, najlepiej jak potrafimy i jako ofiara, bezosobiście, bezinteresownie, ze spokojem i równowagą, zarówno w dobrej jak w złej doli, wykonywana dla rzeczy samej w sobie, lub dla boskiej Rodzicy, a nie dla jakiegokolwiek osobistego widoku nagrody lud rezultatu, ze świadomością iż każda do boskiej Potęgi należy, a dla nas jest jeno środkiem samoofiarowania, jest Karma-Jogą.
* * *
Nawet najprostszej, mechanicznej lub fizycznej pracy nie można spełnić odpowiednio jeśli człowiek się godzi na swą nieumiejętność i brak sprawności, jeśli jest bierny i ociężały. A radą na to nie jest ograniczanie się do mechanicznej pracy (jakby nas nie stać było na inną), a właśnie przezwyciężenie swej nieumiejętności i bierności, a otwarcie się dla siły boskiej Rodzicy. Jeśli próżność, ambicja, zarozumiałość i egocentryzm stają nam na drodze, trzeba je energicznie od siebie odrzucić, a nie czekać aż znikną same; przy bierności to się może w ogóle nie stać.
Jeśli tylko słabość i niezdolność są przeszkodą, te znikną w miarę naszego coraz pełniejszego i głębszego otwarcia się na energię boskiej Macierzy, a siła i umiejętność potrzebne dla pracy w coraz bardziej wzrastającym stopniu będą nam dane.
* * *
Dla ludzi którzy najszczerzej, z całej duszy pracują dla boskiej Rodzicy, praca staje się najlepszym przygotowaniem do właściwego otwarcia się świadomości, nawet gdyby nie mogli wcale medytować lub praktykować jakiejkolwiek specjalnej Jogi. Nie potrzeba ich uczyć medytacji, wszystko co dla ich rozwoju jest konieczne przyjdzie samo, jeśli tylko nieustannie będą do dna szczerzy w swej pracy i w otwarciu się wobec Matki.
* * *
Otwarcie się w pracy jest tym samym co otwarcie się w świadomości. Ta sama siła która działa w naszej świadomości w medytacji i rozprasza chmury i chaos jakie przysłaniają naszą duszę, ilekroć zwrócimy się wzwyż ku tej Potędze, może również podjąć niejako naszą pracę i nie tylko pomóc nam zdać sobie sprawę z jej braków czy niedociągnięć, ale i obudzić w nas świadomość co należy robić, oraz pokierować myślą i dłonią w wykonaniu tego. Jeśli zdołamy otworzyć się ku tej Potędze w naszej pracy, bardzo rychło i coraz silniej będziemy czuć Jej kierownictwo utrwalające się w nas, aż staniemy się świadomi siły Rodzicy w każdym czynie naszym i każdym działaniu.
* * *
Nie istnieje taki okres w Sadhanie, w którym praca byłaby niemożliwa; nie ma ani jednego odcinka Ścieżki gdzie by nie było konieczne mocne oparcie się naszych stóp, gdzie by trzeba odrzucać czyn jako przeszkodę w skupieniu i medytacji o boskiej Rodzicy. Owo oparcie się istnieje zawsze, jest nim wiara w boskość, otwarcie się całej istoty, oraz skierowanie woli i wszystkich naszych energij ku boskiej Macierzy, w całkowitym poddaniu się Jej mocy. I każda praca wykonywana w tym duchu może służyć za pomoc w Sadhanie. Czasem dla poszczególnego Sadhaki może być konieczne pogrążenie się w medytację i przerwanie na pewien czas jakiejś roboty, lub postawienie jej na drugim planie, ale będzie to zawsze wypadek indywidualny, usunięcie się od działania czasowe.
Ale całkowite przerwanie pracy i zupełne pogrążenie się w siebie jest rzadko pożądane i zbawienne; może ono zasilić bardzo jednostronny stan, pełen widzeń, gdy żyje się w jakimś pół rzeczywistym świecie czysto subiektywnych doznań, bez mocnego oparcia ani w świecie zewnętrznym, ani w świecie najwyższej Rzeczywistości; bez właściwego używania wewnętrznych, subiektywnych przeżyć aby stworzyć silny łącznik, a następnie zjednoczenie najwyższej Rzeczywistości z zewnętrznym wyrażaniem jej w życiu.
Praca może być dwojakiego rodzaju – jeden to działanie które jest polem doświadczalnym dla naszej Sadhany, dla stopniowego harmonizowania i przetwarzania naszej natury i jej czynów; drugi to praca jako świadomy wyraz boskiej energii. Ale czas na tę ostatnią przychodzi dopiero gdy owa górna świadomość dosięgnie w pełni naszej ziemskiej, codziennej świadomości; zanim to się nie stanie praca musi być polem eksperymentalnym i szkołą doświadczeń.
* * *
Jeśli nie możesz jeszcze cały czas pamiętać o boskiej Rodzicy podczas pracy, nie jest to tak bardzo ważne. Jeśli pamiętasz o Niej zaczynając pracę, a wyrażasz wdzięczność przy jej końcu, jest to na razie dość; albo też przypominaj Ją podczas przerw w robocie. Twoja metoda zdaje mi się nazbyt trudna i męcząca, mówisz iż starasz się pracować i pamiętać o Niej jednocześnie, czyli jakby tą samą częścią umysłu; nie sądzę aby to było możliwe. Gdy pamięta się Ją wciąż, podczas całej pracy (a to jest zupełnie możliwe), jest to jakby skupieniem w głębszym umyśle; albo też wyrabia się z czasem prawie podwójną świadomość – jedna jest bliższa, zewnętrzniejsza, ta która działa przy pracy; druga głębsza, bardziej wewnętrzna, która pamięta i jest świadkiem czynów pierwszej. Istnieje też inna metoda, którą sam osobiście przez długi czas praktykowałem, oto stan w którym praca dokonywa się niejako automatycznie, bez wtrącania się osobowych myśli, lub żywej mentalnej działalności, podczas gdy świadomość pozostaje cicha i skupiona, skierowana ku boskiej Rodzicy. Ale nie dochodzi się do tego przez usiłowania, a raczej przez proste a ciągłe głębokie pragnienie i wolę ku poświęceniu Jej siebie; albo też przez działanie świadomości oddzielające wewnętrzną istotę od swych narzędzi. Pragnienie, tęsknota, a zarazem wola poświęcenia się boskiej Rodzicy, przywołująca niejako wyższą Energię dla wykonania danej pracy, to może najlepsza, najbardziej owocna metoda, choćby niektórym zajęła dużo czasu. Wiedzieć jak przywołać wyższą, ukrytą Potęgę, aby Ona spełniała z nami czyny, zamiast starać się dokonywać je wysiłkiem własnej myśli, jest głęboką tajemnicą Sadhany. Nie chcę przez to powiedzieć iż wysiłek myślowy nie jest potrzebny, lub że jest bezowocny, ale jeśli się chce samemu wszystko robić, staje się to ogromnym trudem, prawie niemożliwym do uniesienia dla ludzi, którzy nie są wewnętrznymi atletami. Nie twierdzę też, że poprzednia, upragniona metoda jest szybką, powiedziałem iż może zająć znaczną ilość czasu. Cierpliwość, mocne postanowienie i nieugięta wola są w każdej metodzie Sadhany konieczne.
Siła jest dobrą metodą dla silnych z natury; ale szczere pragnienie i łaska, która mu przychodzi w odpowiedzi zawsze, to nie są mity, są to wielkie prawdy duchowego życia.
* * *
Mówiąc o pracy nie mam na myśli czynów przedsiębranych przez osobowość, w całkowitej niewiedzy, dla zadowolenia własnego egoizmu, idąc za impulsem „ radźasowego” pożądania. Nie może istnieć Karma-joga bez wyraźnej woli ku oswobodzeniu się od osobowości, od radżasu i pożądań, które zawsze znamionują niewiedzę.
Nie mam również na myśli filantropii, ani tzw. „służenia ludzkości” i podobnych moralnych lub idealistycznych działalności – które intelekt podstawia za głębsze znaczenia i za prawdę. Myślę o pracy spełnianej dla boskiej Rodzicy i w coraz większym z Nią zjednoczeniu, tylko i jedynie dla Niej. Oczywiście na początku nie jest to łatwe, ale nie jest też łatwą i głęboka medytacja, czy oświecona myśl i wiedza, ani prawdziwa miłość i Bhakti. Ale jak i te musi być podjęta w odpowiednim duchu i stosunku, z właściwie nastawioną wolą, a wszystko inne przyjdzie w swoim czasie.
Praca spełniana w tym duchu jest tak samo ważna i owocna jak Bhakti, lub kontemplacja. Odrzucając pożądanie, cały „ Radżas” naszej natury tj. osobowość, zdobywa się równowagę i czystość, dzięki którym może zstąpić niewymowna Cisza; a przez poświęcenie naszej woli boskiej Rodzicy, przez zjednoczenie naszej woli z Wolą Boską osiąga się zniknięcie osobowości i rozszerzenie się naszej istoty w świadomość kosmiczną. Albo też sięga się wzwyż, w to, co się rozciąga i ponad świadomością kosmiczną, poznaje się owo oddzielenie Puruszy od Prakriti i oswobodzenie się od więzów zewnętrznej natury; można się też stać świadomym naszej wewnętrznej istoty i widzieć całą swą zewnętrzność tylko jako jej narzędzie i czuć wszechogólną Potęgę działającą w naszych czynach i pełniącą naszą pracę, a Ducha czy Puruszę tylko obserwującego wszystko, pozostając w pełni wolnym; czuje się iż wszystka nasza praca została nam niejako odebrana i podjęta przez najwyższą Macierz, czyli boską Potęgę, która rządzi i działa jakby z ukrytej głębi naszego serca. A przez ciągłe zwracanie się i oddawanie całej naszej woli i pracy boskiej Rodzicy, miłość i uwielbienie wzrastają, a dusza poczyna brać nad wszystkim przewagę. Zwracając się ku wyższej Potędze możemy nauczyć się rozpoznawać Ją ponad nami i odczuwać Jej zstąpienia i otwierać się na wciąż wzrastającą świadomość i coraz szerszą wiedzę. A w końcu praca, Bhakti i wiedza łączą się i spływają w jedno, wówczas doskonałość jest bliska, czyli dokonywa się to, co nazywamy przetworzeniem się naszej natury.
Jasne jest że takich rezultatów nie zdobywa się odrazu; przychodzą one mniej lub bardziej powoli, w większej lub mniejszej pełni, zależnie od stanu i wzrostu jednostki. Nie ma jednej, ogólnej, dla wszystkich jednakowej drogi do urzeczywistnienia boskości.
To, co tu mówię jest to Karma-Joga jak ją przedstawia Bhagawad Gita, według mojego rozwinięcia jej i zastosowania do pełnego (integralnego) duchowego życia. Nie wyklucza ona bynajmniej medytacji, a nade wszystko Bhakti, gdyż ofiarowanie się boskiej Rodzicy, które stanowi samo serce Karma-jogi, jest u samych swych podstaw czynem Bhakti. Ale Joga nasza wyklucza uciekanie od życia i zamykanie się w oddzielającej medytacji, oraz emocjonalną Bhakti, która pogrąża się w swych własnych wewnętrznych wizjach biorąc je za całość Jogi. Można mieć godziny głębokiej pochłaniającej medytacji, albo wewnętrznego – jakby w nieruchomości zawieszonego – uwielbienia i ekstazy, ale one nie stanowią całokształtu naszej integralnej Jogi.
Tłumaczenie: Śri Umadewi Wanda Dynowska
Dodaj komentarz