Zagadki Mechaniki: Zderzak Łągiewki

Lucjan Łągiewka – Wynalazca z Kowar

Tekst: Janusz Zagórski

Lucjan Łągiewka znany jest w rodzinnych Kowarach jako niestrudzony amator przedziwnych doświadczeń związanych z mechaniką. W listopadzie 1998 roku na miejscowym stadionie, w obecności ponad tysiąca osób i przedstawicieli mediów z całego kraju, wraz ze współpracownikami zademonstrował działanie prototypu swojego niezwykłego zderzaka. To co pokazał, było tak niezwykłe, że wciąż uznawane jest za niemożliwe.

Mały fiat 126p jadący z prędkością 45 km na godzinę, uderzywszy w zamontowany na betonowej ścianie zderzak specjalnej konstrukcji… nie doznał żadnego szwanku. To jeszcze nic. Kierowca jechał bez pasów. Siła bezwładności, jaka powinna wyrzucić go na maskę samochodu, nie zadziałała. Droga hamowania wynosiła tylko 16 centymetrów. Kierowca bez pasów przy takiej prędkości i tak krótkiej drodze zatrzymania leci do przodu. W eksperymencie kowarskim prowadzący samochód, Bogusław Jamróz, zaledwie zakołysał się na siedzeniu.

Niemożliwe? A jednak! Bezpośrednio widziały to setki ludzi, a za pośrednictwem telewizji miliony. Zastosowanie do wszelkich pojazdów pochłaniacza energii, za pomocą którego dokonuje się to bezpieczne “zderzenie”, może radykalnie poprawić bezpieczeństwo w ruchu drogowym.

– Ideę techniczną, która stoi za moim zderzakiem – mówi pan Lucjan – można wykorzystać w bardzo wielu rozwiązaniach praktycznych. Inny wynalazek, który pokazałem doświadczalnie, to hamulec. Podłączenie go do osi kół pozwoliło w mercedesie czterokrotnie skrócić drogę hamowania.

Cóż to za czary proponuje Łągiewka? Istotą jego konstrukcji jest pochłaniacz energii. Jego sercem – łożysko wysoko-obrotowe. Energia ruchu prostoliniowego, jaki wykonuje samochód, zamieniana jest w momencie “zderzenia” na energię ruchu wirnika. Samochód się zatrzymał, a łożysko wciąż się kręci i wydatkuje energię pobraną z rozpędzanego wcześniej samochodu. To, że jednocześnie pozbawia samochód siły bezwładności – to niewątpliwie zagadka.

Skoro więc od 3 lat mamy do czynienia z tak rewelacyjnymi wynalazkami, to dlaczego nikt nie wprowadza ich w życie?

Wynalazca zbudował genialnie proste urządzenie wykazujące możliwość zniesienia zasady bezwładności powszechnie odczuwanej w trakcie zderzenia pojazdu z przeszkodą. Radykalnie zmniejsza ono drogę hamowania jednego z najlepszych samochodów w swojej klasie. Wpadł na to człowiek wprawdzie o olbrzymiej wiedzy z zakresu mechaniki, ale zdobytej poza uczelnią. Pan Lucjan formalnie ma wykształcenie średnie ogólnokształcące.

W świecie nauki cisza lub drwiące kpiny. Światłem w tunelu jest zainteresowanie kilku naukowców odkryciami i wynalazkami kowarskiego samouka. W Akademii Górniczo- Hutniczej w Krakowie i Politechnice Poznańskiej prowadzone są pomiary modelu pojazdu Łągiewki

Przeprowadziłem krótką rozmowę z kierownikiem Katedry Mechaniki i Urządzeń Energetycznych AGH w Krakowie, profesorem Stanisławem Gumułą:

– Co pan sądzi o zderzaku Łągiewki?

– Jest to bardzo oryginalne rozwiązanie przekształcające ruch prostoliniowy w obrotowy, dzięki któremu udało się ograniczyć radykalnie skutki zderzenia dwóch ciał. Ten eksperyment nastręcza jednak nam, naukowcom, wielu praktycznych i teoretycznych problemów.

– To znaczy, że na ten temat nie można wydać wiążącej opinii naukowej?

– Niestety, jeszcze nie. Mamy od kilku miesięcy mały model pojazdu Łągiewki z zamontowanym pochłaniaczem energii, ale są problemy z dokonaniem pomiarów parametrów fizycznych tego wydarzenia. Chcemy zrobić to kilkoma metodami. Problem w tym, że zdarzenie trwa kilka milisekund (kilka tysięcznycznych sekundy), a urządzenia, którymi dysponujemy, nie są nastawione na takie małe czasy. Sfilmowanie zdarzenia niewiele daje, gdyż stop-klatka trwa zbyt długo. Diody, jakie montujemy na modelu, aby mierzyć przyśpieszenia, nie błyskają z taką częstotliwością, by uchwycić precyzyjnie moment zderzenia. Szukamy też odpowiednich czujników siły.

– Czy rozwiązanie Łągiewki daje się w prosty sposób wyjaśnić na gruncie znanych praw fizyki?

– Niektóre elementy tego zjawiska mogą nie mieścić się w dotychczasowych interpretacjach znanych dotąd praw fizyki. O ile łatwiej można sobie wyjaśnić brak uszkodzenia samochodu przy zderzeniu pokazanym na stadionie w Kowarach, o tyle trudniej interpretować fakt, że kierowca, nie mając zapiętych pasów, nie poleciał na szybę. Niewątpliwie cala ta sprawa wymaga poważnych badań. Wynalazki Łągiewki mogą znaleźć w przyszłości szerokie zastosowanie.

Sam pomysłodawca sypie jak z rękawa przykładami zastosowań swoich odkryć. Dzięki odpowiednio skonstruowanym pochłaniaczom energii duże statki o wyporności ponad 100 tysięcy ton można by zatrzymywać na długości nie 2-3 kilometrów, jak ma to miejsce teraz, lecz na 100-200 metrach. Można także budować podesty ratunkowe dla ludzi skaczących w czasie pożaru z wysokich budynków. W Kowarach, przy miejscowej remizie strażackiej, na 6-metrowej wieży do ćwiczeń zamontowana jest winda. Dokonano tu próby ze spuszczeniem jej z wysokości na ustawiony na dole pochłaniacz energii. Po jednym uderzeniu słychać było tylko wirujące z ogromną prędkością wysoko-obrotowe łożysko – serce pochłaniacza energii. Winda była nienaruszona.

Na czym polega istota odkryć Łągiewki? Samo przekształcanie ruchu prostoliniowego w obrotowy jest znane i dość powszechnie wykorzystywane w różnych urządzeniach. Cała mechanika opiera się na zjawiskach zachodzących w zderzeniach tylko dwóch ciał i z takich doświadczeń wywodzą się też obliczenia i równania matematyczne. Nie prześledzono, co się dzieje, gdy jednocześnie zderzają się trzy ciała. Pan Lucjan od ponad 20 lat próbował to sprawdzać. Wyniki jego badań i eksperymentów są szokujące. Otóż przy zderzeniach trzech ciał można pokierować tak sytuacją, aby energia dwóch zderzających się mas większych ciał prawie w całości przepłynęła do trzeciej mniejszej masy. Miałem osobiście możliwość przekonać się jak na zbudowanym w miejscowym Domu Kultury układzie trzech pojazdów umieszczonych na torach zachodzi zupełnie zaskakujące zjawisko. Mały pojazd, uderzając jednocześnie w 3 ciała, większość energii oddał tym dwóm stojącym z boku do drogi ruchu. W trzecie miejsce uderzenia, leżące na linii ruchu pojazdu, poszło najmniej energii. Energia kinetyczne pojazdu “wybrała” sobie inną drogę niż stojący na wprost obiekt. Opierając się na takich m.in. eksperymentach, Łągiewka buduje nową mechanikę. Odrzuca ona wiele dotychczasowych pojęć i stosuje nowe równania matematyczne. Na pewno warto, by polskie ośrodki naukowo-techniczne dokładnie się przyjrzały wynalazkom Lucjana Łągiewki, zanim zainteresują się nimi inni.

LUCJAN ŁĄGIEWKA weźmie udział w Ogólnopolskim Forum Niekonwencjonalnych Wynalazków i Pomysłów organizowanym we Wrocławiu 29-30 września 2001 roku przez Ośrodek Edukacji.

Zderzak wynalazcy z Kowar jedzie za granicę

Tekst: Daniel Antosik -“Nowiny Jeleniogórskie”

Rewolucyjne odkrycia Lucjana Łągiewki i jego wynalazki znalazły wreszcie nabywców. Tyle że nie w Polsce, a za granicą.

Właśnie dobiega końca procedura prowadzona w europejskim urzędzie patentowym w Monachium. Unijny patent na superbezpieczny zderzak otwiera drogę do komercyjnego wykorzystania niebagatelnego dorobku L. Łągiewki.

W kraju wielce obiecujące osiągnięcia wynalazcy z Kowar nie budziły i wciąż nie budzą właściwego zainteresowania. L. Łągiewka zdecydował się więc na przyjęcie propozycji płynących zza zachodniej granicy. Postanowił opatentować swój rewelacyjny zderzak, ale już w Unii Europejskiej, i jednocześnie rozpoczął też przygotowania do wdrożenia do produkcji urządzeń wykorzystujących jego rozwiązania. Odpowiednie warunki do pracy stworzyła mu niemiecka firma MFS należąca do przedsiębiorcy pochodzącego z Polski. Georg Piontek wyłożył też już odpowiednie środki na przygotowanie inwestycji. Jego firma inwestuje nie tylko w dalsze prace badawcze nad możliwościami wykorzystania rozwiązań opracowanych pod Karkonoszami. Chce też zająć się produkcją wykorzystujących je urządzeń. A zdolna jest produkować np. 100 tys. zderzaków miesięcznie. Przedsiębiorca z Niemiec jednocześnie nie ogranicza Lucjanowi Łągiewce swobodnego wykorzystywania swoich osiągnięć gdzie indziej. Blisko szczęśliwego finału są więc też rozmowy wynalazcy z inwestorami ze Szwecji, którzy gotowi są zainwestować ponad pół miliarda koron szwedzkich w wieloletni program naukowo-wdrożeniowy i realizujący go zakład, który powstać ma w Kowarach!

– Projekt w tej chwili dopięty jest w 90 procentach i wszystko wskazuje na to, że zakończy się sukcesem – wyjaśnia Lucjan Łągiewka. – Czekamy tylko na ostatnie dokumenty poświadczające zamknięcie procedury patentowej. Powinniśmy je mieć jeszcze w grudniu. Jeśli nie stanie się nic nieprzewidzianego, już w styczniu będzie można mówić o konkretach umowy ze Szwedami. Póki co, nasze rozmowy objęte są tajemnicą. Jeśli ten projekt się powiedzie, a jestem tym bardzo zainteresowany, to tutaj u nas powstanie zakład z pracą nawet dla kilkuset osób. Robiłem wszystko, by efekty mojej pracy zostały wykorzystane w Polsce, i do dziś nic ostatecznie w tej sprawie się nie wydarzyło.

Prowadzona w Niemczech unijna procedura patentowa trwała około dwóch lat i kosztowała kilkadziesiąt tysięcy euro. Twórca bezpiecznego zderzaka i jego nowy wspólnik inwestycyjny nie ograniczyli się do biernego śledzenia formalnych poczynań adwokata patentowego. Urzędową robotę zostawili niemieckiemu specjaliście, sami zaś wzięli się za pracę laboratoryjną. W efekcie już od ponad roku L. Łągiewka pracuje w dostosowanym do jego potrzeb zakładzie w Iserlohn nieopodal Dortmundu. Tam powstają najnowsze modele i prototypy urządzeń przygotowywanych do produkcji pod jego okiem. Pierwszy okres wymagał dłuższej obecności konstruktora w firmie. Teraz jeździ tam regularnie dwa razy w miesiącu na kilka dni. Z Kowar dosyła kolejne rysunki, projekty i dokumenty niezbędne do postępu prac.

W Polsce odkryciami Lucjana Łagiewki, poza teoretykami, nikt się nie interesował.

– To dla mnie prawdziwa satysfakcja. Bo w końcu ludzie z autorytetem naukowym potwierdzili, że mówię prawdę. Może trudną do przyjęcia, bo stawiającą w zupełnie nowym świetle prawa fizyki, dotąd uznawane za święte, ale prawdę – przekonuje L. Łągiewka. – Wielki w tym udział prof. Stanisława Gumuły z krakowskiej AGH, który ostatecznie udowodnił, że już wcześniejsze, prowadzone przez niego badania przyniosły dobre wyniki. Bo przecież kwestionowano ich dokładność.

Wynalazca ubolewa, że świat naukowy ma u nas tak małą siłę przebicia. Bo świat gospodarki i polityki wciąż pozostaje głuchy na głosy profesorskie. Teraz i w środowisku naukowym zapadła głucha cisza. Wcześniej chętnie głośno komentowano osiągnięcia L. Łągiewki. Głównie przylepiając im łatkę bzdur. Dzisiejsza cisza, jego zdaniem, to efekt obaw o narażenie się na śmieszność, przy jednoczesnym braku pełnego zrozumienia tego, co tak naprawdę się stało.

– Nie wiem, czy i w jaki sposób wojskowy przemysł wykorzysta moją pracę. W końcu mieli pełny dostęp do jej efektów. Ale i niespecjalnie mnie już to interesuje – mówi Łągiewka.

W Polsce nikt nie chciał zainteresować się wykorzystaniem Łągiewki. Handlowe propozycje płynąć zaczęły jednak z Zachodu. Kuszono go wielkimi interesami i obietnicami, jemu jednak wciąż zależało na interesie w Polsce.

Gdy wreszcie udało się doprowadzić do pierwszych wymownych wyników badań, Łągiewce postanowiono przyjrzeć się bliżej jednak i u nas. W sprawę zaangażował się Komitet Badań Naukowych, o którym trudno jednak w tym kontekście pisać pozytywnie. Gdy okazało się, że w tym, co mówi niepozorny chłopina z Kowar, coś jednak jest, jego pracą zainteresowało się wojsko. Łągiewce natychmiast zakazano publicznego wypowiadania się, położono łapę na wynikach jego prac i zarządzono całkowity szlaban informacyjny na ten temat. Usunięto np. wszelkie jego opracowania opublikowane w desperacji na stronach internetowych. Osobiście odebrałem telefon, od zaangażowanego w sprawę L. Łągiewki członka KBN, który wprost odradzał mi zainteresowanie tematem, a gdy nie odpuściłem, najpierw próbował zabronić mi publikowania czegokolwiek, sugestywnie wyjaśniając, że nie takim ludziom zamykało się usta…

Los L. Łągiewki powoli zaczyna się odmieniać. Twórca sensacyjnych konstrukcji wciąż pozostaje jednak skromnym mieszkańcem Kowar.

– W powietrzu wisi wielki interes, ale ja nie myślę o żadnych milionach. Nie potrzebuję wielkich pieniędzy. Ale miło byłoby godnie pożyć na starość. W końcu nie jest już tak, jak jeszcze kilka lat temu, kiedy z dnia na dzień walczyliśmy o przetrwanie.

W przyszłym tygodniu Lucjan Łągiewka z całą rodziną leci do Hiszpanii – na zaproszenie kolejnych potencjalnych partnerów, którzy chcą ściągnąć go do siebie.

Strona poświęcona wynalazkowi znanemu jako “zderzak Łągiewki”: http://www.jakubw.pl/zderzak/

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *