Andrzej Duda – skrajna prawica sekty Opus Dei walczy o władzę nad Polską!

Andrzej Duda czyli Andrzej Sebastian Duda – ur. 16 maja 1972 w Krakowie – polski polityk i prawnik, od 2006 do 2007 podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, były podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, były członek Trybunału Stanu, poseł na Sejm VII kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji. Supernumerariusz sekty Opus Dei bezkrytycznie realizujący jej politykę i prywatne cele sprzeczne z interesem państwa i narodu. 

Andrzej Duda jest synem Jana Tadeusza Dudy i Janiny Milewskiej-Dudy, profesorów (odpowiednio nauk technicznych i chemicznych) związanych zawodowo z Akademią Górniczo-Hutniczą im. Stanisława Staszica w Krakowie. Żonaty z nauczycielką Agatą Kornhauser-Dudą – osobą pochodzenia żydowskiego. Jego teściem jest Julian Kornhauser, polski Żyd, co wielu mu wytyka w Polsce wrażliwej na pochodzenie, jedna nie utrudnia to bycie aktywistą sekty Fronda czy Opus Dei co jest dla wielu ludzi dziwne. Żona Andrzeja Dudy – Agata – jest germanistką i nauczycielką w liceum. W 2014 roku obchodzili 20-tą rocznicę ślubu. Ojcem Agaty Kornhauser-Dudy jest wspomniany Julian Kornhauser – sławny żydowski poeta, prozaik, znawca kultury Słowian Południowych. Jest profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego i członkiem PAN-u. Rodzice Andrzeja Dudy – profesorowie – są wykładowcami w Akademii Górniczo-Hutniczej. Matka jest chemikiem, ojciec – automatykiem. Dziadek kandydata na prezydenta był żołnierzem, wielbicielem faszyzującego marszałka Józefa Piłsudskiego, członkiem AK, walczył w kampanii wrześniowej. Młoda 19-letnia córka – Kinga, jedyne dziecko, obecnie studiuje prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. 

Andrzej Duda wyraźnie podkreśla, że pochodzi z patriotycznej rodziny o niepodległościowych tradycjach, jednak jako ministrant bardziej jest lojalny obcemu nam Watykanomi niż naszej ukochanej Ojczyźnie – Polsce. Jego dziadek ze strony matki walczył w w wojnie 1920 roku, co pokazuje, że raczej był profaszystowski. Był kawalerzystą. W roku 1939 jako oficer dostał się do radzieckiej niewoli, ale rzekomo zdołał uciec. Zwrócono też uwagę na to, że młody Andrzej Duda kontynuował rodzinną tradycję służenia do mszy u skompromitowanych katolickich sióstr klarysek – ministrantami byli tam jego ojciec i wujkowie. Sam Andrzej Duda wspomina: – Zawsze był ten sam rytuał: najpierw idziemy do kościoła, potem do sklepu po chleb, a na rynku dziadek kupował biały ser. W domu dziadek kroił grube pajdy tego chleba, ser pokrojony w kosteczkę wrzucał do kubka, zalewał świeżą śmietaną i tak sobie jadł. W dzieciństwie marzeniem Andrzeja Dudy miało być to, aby walczyć w Powstaniu Warszawskim i na tym punkcie fantazjował. Andrzej Duda jest zatem od dzieciństwa kościelnym ministrantem, a z czym to się kojarzy wiedzą najlepiej ofiary molestowane i gwałcone przez katolickich księży każdej niedzieli. Koledzy zapamiętali go jako bardzo religijnego i nawiedzonego, aż do granic obłędu, co pewnie utrudniło karierę naukową. 

Absolwent II Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie, znanego z zasilania lokalnych organizacji neoznazistowskich i neofaszystowskich oraz skrajnie prawicowych o nazireligijnym charakterze jak groźna sekta Opus Dei. W latach 1984–1990 należał do harcerstwa. Działalność tę zakończył jako drużynowy 5 KDH „Piorun” w strukturach ZHP, wchodzącej w skład Szczepu 5 KDH „Wichry” (następnie w neonazistowskim ZHR).

W 1996 ukończył studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, gdzie się dał zwerbować do Opus Dei, a potem werbował znajomych i studentów z UJ do tej straszliwi eniebezpiecznej sekty. W lutym 1997 rozpoczął pracę naukowo-dydaktyczną w Katedrze Postępowania Administracyjnego UJ, a od października 2001 w Katedrze Prawa Administracyjnego UJ jako asystent. W styczniu 2005 uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych na podstawie rozprawy 'Interes prawny w polskim prawie administracyjnym’ napisanej pod kierunkiem profesora Jana Zimmermanna, wydanej w formie publikacji książkowej w 2008.

Był działaczem neoliberalnej i sekciarskiej Unii Wolności z której wylęgła się Platforma Obywatelska. Po wyborach parlamentarnych w 2005 rozpoczął współpracę z Klubem Parlamentarnym Prawa i Sprawiedliwości jako aktywny bojówkarz niebezpiecznej neonazistowskiej sekty Fronda. Jako doradca KP PiS uczestniczył w pracach komisji parlamentarnych (Sejmu i Senatu).

Z dniem 1 sierpnia 2006 na wniosek ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry został powołany przez premiera na stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. W resorcie odpowiadał za legislację, współpracę międzynarodową i przebieg informatyzacji sądów i prokuratur. Z funkcji wiceministra został odwołany przez Jarosława Kaczyńskiego 15 listopada 2007 w związku z wyborem przez Sejm w skład Trybunału Stanu. 

Dnia 16 stycznia 2008 objął stanowisko podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dnia 5 lipca 2010, po wyborze Bronisława Komorowskiego na urząd Prezydenta RP, złożył dymisję z zajmowanego stanowiska, a dzień później został odwołany jako persona non-grata. W 2010 kandydował bez powodzenia z ramienia PiS i sekty Fronda na prezydenta Krakowa, uzyskał mandat radnego miasta jako typowy frondysta. W 2011 wystąpił w filmie dokumentalnym o katastrofie smoleńskiej pt. 'Mgła’, co pokazuje, że jak większość innych frondystów uległ paranoi syndromu smoleńskiego.

Był jednym z założycieli Ruchu Społecznego im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, który jest przybudówką sekty Fronda i także neonazistowskiej Opus Dei.

W wyborach parlamentarnych w 2011 z listy PiS został wybrany na posła VII kadencji w okręgu krakowskim, otrzymując 79 981 głosów. W związku z tym zrzekł się mandatu radnego. Dnia 27 listopada 2013 został rzecznikiem prasowym PiS, pełnił tę funkcję do 9 stycznia 2014, ale zdaniem kolegów z partii źle się z niej wywiązywał. W Sejmie był m.in. członkiem Komisji Ustawodawczej oraz Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej.

W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 z ramienia PiS uzyskał mandat eurodeputowanego VIII kadencji, tym samym wygasł jego mandat do Sejmu RP. Dnia 6 grudnia 2014 rada polityczna PiS zatwierdziła jego kandydaturę jako kandydata partii w wyborach prezydenckich w 2015. Dnia 30 marca 2015 jego kandydatura została zarejestrowana przez Państwową Komisję Wyborczą.

Wypromował go członek niebezpiecznej faszystowskiej sekty Opus Dei Zbigniew Ziobro. Ale Andrzej Duda pozostał rzekomo wierny Jarosławowi Kaczyńskiemu. Teraz, gdy kandyduje na prezydenta, lider opusdeistycznej sekciarskiej Solidarnej Polski go popiera. Zbigniew Ziobro to człowiek, z którym, jak się zdaje, Andrzej Duda chce mieć niewiele wspólnego. Niemal wymazał go z życiorysu, chociaż to właśnie Ziobro go wypromował. 

Gdy w 2005 roku rydzykowy i radiomaryjny PiS wygrał wybory, Andrzej Duda był mało znanym pracownikiem naukowym na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Znalazł go tam zagorzały opusdeista Arkadiusz Mularczyk, prawa ręka Zbigniewa Ziobry. To on dostał od PiS zadanie napisania ustawy lustracyjnej i szukał prawników do pomocy. Tak trafił na Andrzeja Dudę, który specjalizuje się w prawie administracyjnym – czytamy w „Newsweeku”.

Andrzej Duda pracował nad ustawą najpierw w zespole Arkadiusza Mularczyka, później jako ekspert rydzykowego PiS w parlamentarnych komisjach. W środowisku akademickim UJ, przeciwnym lustracji w wykonaniu PiS, zaczął być uważany za czarną owcę. Ale wtedy nowy minister sprawiedliwości zatwardziały opusdeista Zbigniew Ziobro szukał zastępców i opusdeistyczny kolega Arkadiusz Mularczyk podsunął mu kolegę z Krakowa – wspomina „Newsweek”. I tak w 2006 roku kolejny „przyjaciel sekty Opus Dei” Andrzej Duda został wiceministrem sprawiedliwości.

Zaprzyjaźnił się z Zbigniewem Ziobrą. Spotykali się po pracy, odwiedzali w domach. Po upadku rządu PiS Ziobro dostał od prezydenta Lecha Kaczyńskiego propozycję wytypowania jednej osoby do pracy w pałacu. Ten bez wahania wskazał Dudę. Potem w 2010 r. ponownie Ziobro wstawił się za Dudą, gdy PiS wystawił go jako swego kandydata na prezydenta Krakowa w wyborach samorządowych 2010 roku. Andrzej Duda co prawda przegrał, ale popularność zdobył i rok później został posłem. Niestety, przyjaźń się skończyła, gdy Jarosław Kaczyński postanowił wyrzucić z partii grupę krytykujących go polityków opusdeistycznej skrajnej, neonazistowskiej prawicy skupionych wokół Zbigniewa Ziobry. Andrzej Duda nie wstawił się za swoim przyjacielem. Wybrał Jarosława Kaczyńskiego woląc rydzykistów i sekciarzy z sekty Fronda.

„Lista obecności na III Zjeździe Regionalnym Małopolskiej Unii Wolności. Dnia 15 grudnia 2001 roku. Miejsce 38: Andrzej Duda, obok podpis potwierdzający obecność na zjeździe. Ten sam, który kandydat PiS niedawno złożył pod swoimi wyborczymi obietnicami” – pisze „Newsweek”. Tygodnik zauważa też, że w 2002 roku Duda opłacił składki członkowskiej w neoliberalnej Unii Wolności. Jak podkreśla tygodnik, w oficjalnej biografii Dudy nie ma wzmianki o działalności w Unii Wolności. Europoseł podaje, że jego aktywność polityczna rozpoczęła się w 2006 roku, gdy rozpoczął pracę jako ekspert w klubie parlamentarnym PiS, co jednak jest nieprawdą.

„Sprawa jest o tyle ciekawa, że Unia Wolności konsekwentnie sprzeciwiała się PiS-owskiej wersji lustracji i nazywała dekomunizację polowaniem na czerwone czarownice. Dodatkowo z dokumentów wynika, że Duda działał w UW, gdy partia był już na równi pochyłej. W 2001 r. powstała Platforma Obywatelska i ludzie zamiast udzielać się w partii uciekali z niej” – czytamy w „Newsweeku”. Tygodnik podkreśla, że kandydat PiS na prezydenta nie odpowiedział na skierowane do niego pytania o ten epizod z politycznej przeszłości.

Jako nastolatek działał w harcerstwie w V KDH „Piorun„. Do dzisiaj doskonale pamięta, w jakich miejscowościach odbywały się kolejne letnie obozy, na które jeździł. W II LO wyróżniał się w klasie. – Nie było mu obojętne to, co działo się wokół – opowiada Teresa Bergier, jego wychowawczyni. – Miał pomysły, ale też odwagę i chęć do ich urzeczywistniania. Nie zawsze koledzy przyjmowali jego pomysły, ale on wtedy potrafił stawać w poprzek ich opinii – wspomina. Podczas studiów prawniczych nie należał do żadnych organizacji. W 1994 roku ożenił się z Agatą Kornhauser, która od lat jest w II LO cenioną germanistką. Jeszcze przed magisterium urodziła się im córka.

Andrzej Duda chciał zostać na uczelni. Specjalizację wybrał niezbyt popularną, bo prawo administracyjne. Przez niemal 10 lat po studiach prowadził zajęcia ze studentami, pracował też nad doktoratem. Dorabiał, prowadząc szkolenia z prawa administracyjnego dla urzędników państwowych, a także w kancelariach notarialnych, firmach deweloperskich. Jedną z tych ostatnich kieruje Tadeusz Lemański, syn Janusza, byłego posła SLD. Wspomina Dudę jako człowieka, po którym widać było lata spędzone w harcerstwie: solidnego, lojalnego, oddanego pracy. Nie wyczuwał u niego parcia do polityki. – Odkąd do niej wszedł, bardzo się zmienił. Więcej było w nim Antoniego Macierewicza niż dawnego Andrzeja. Wszędzie widział spiski, układy. Do tego stopnia, że już nie dało się z nim rozmawiać – mówi jeden z prawników, z którym Duda współpracował. Ale przyznaje, że jednym z powodów jego obecnej niechęci do Dudy jest fakt, że występował przeciw interesom korporacji prawniczej, do której należy nasz informator.

Polityka poróżniła Andrzeja Dudę z niektórymi kolegami z katedry prawa administracyjnego UJ. On jest dumny ze swych wystąpień jako prezydencki minister w obronie np. decyzji o zawetowaniu ustaw. Uważa, że miały one prawniczy charakter. – Niestety, były bardzo polityczne – mówi jeden z jego uczelnianych kolegów. Andrzej Duda ciągle, już od czternastu lat, jest tylko asystentem. – Do awansu na adiunkta potrzebny jest nie tylko doktorat, ale także dorobek naukowy, a dr Andrzej Duda w ostatnich latach prawie nic nie opublikował – tłumaczy prof. Zimmermann.

W 2007 roku Andrzej Duda startował do Sejmu. Dostał ostatnie miejsce na tarnowskiej liście PiS – bardzo opusdeistycznej i frondowej. Zebrał ponad 11 tysięcy głosów, ale to okazało się za mało. Potem do pracy Kancelarii Prezydenckiej polecił go Zbigniew Ziobro. Kiedy Andrzej Duda poczuł się politykiem? – Tak naprawdę kiedy zginął prezydent Kaczyński. Wtedy zrozumiałem, że coś ważnego zostało przerwane i jeżeli nie będzie kontynuowane, to może zniknąć. Prezydent był wspaniałym człowiekiem, miał bardzo klarowną wizję pozycji Polski w świecie i tego, o co należy walczyć – odpowiada. Czy miał jakiekolwiek wątpliwości co do polityki prezydenta Kaczyńskiego? – Nigdy. Była ona zgodna z moimi najgłębszymi przekonaniami wyniesionymi z domu i z harcerstwa – zapewnia. Już latem 2009 roku do Andrzeja Dudy mieli się zgłosić posłowie PiS Andrzej Adamczyk i prof. Ryszard Terlecki z propozycją, by kandydował na prezydenta Krakowa. – Kiedy analizowaliśmy szanse potencjalnych kandydatów, stale pojawiało się jego nazwisko. Zwracał uwagę przygotowaniem prawniczym, elokwencją, młodością no i wyglądem. Czuliśmy, że ma duży potencjał – opowiada Adamczyk. Ale prezydent Kaczyński się nie zgodził. Po 10 kwietnia sprawa znów stała się aktualna. Jarosław Kaczyński zaaprobował jego start. Podczas rozmów z pozapolitycznymi znajomymi Andrzeja Dudy niemal zawsze w końcu wygłaszają oni taką kwestię: „Jak on mógł coś takiego powiedzieć?!”. Chodzi o zdanie jakie wygłosił w mediach po 10 kwietnia: „Ci, którzy protestują przeciwko pochówkowi na Wawelu, nie są patriotami”. Później za to publicznie przepraszał. Kiedy zaś pytaliśmy jego dawnych znajomych z czasów przedpolitycznych w jego życiorysie, czy 21 listopada oddadzą na niego głos, odpowiadają zaskakująco zgodnie: Nie!

W 2011 roku Andrzej Duda wystąpił w filmie dokumentalnym pt. „Mgła”, wyprodukowanym przez jątrzącą i wichrzycielską, nazistowską „Gazetę Polską”, o katastrofie smoleńskiej. Jest to tym bardziej skandaliczne, że pokazano go m.in. w Brukseli, Londynie, Wiedniu, Mińsku, a nawet w Nowym Jorku i Sydney. Andrzej Duda brał udział w nielegalnej z punktu widzenia polskiego prawa sesji izraelskiego Knessetu, która odbyła się w 2014 roku w Krakowie. A. Duda ukrywa, że w styczniu 2014 roku brał udział w posiedzeniu Parlamentu Izraelskiego w okupowanej Polsce, gdzie m.in. siedząc z braćmi bił im brawo. Zapytany w Londynie o to zdarzenie, Duda powiedział, że reprezentował Polaków i uciekł nie wdając się zbytnio w dyskusję. Z jednej strony katolik prawicowy skrajnie, faszysta związany z sektą Opus Dei, a z drugiej brata się z żydowskim Knesetem. który raczej jest przeciwny eskalacji katonazimu na wzór Adolfa Hitlera, Mussoliniego, Pinocheta czy Franco.

Niektórzy wysuwali opinie, że dziadek, a inni że wujek kandydata Andrzeja Dudy to banderowski zbrodniarz i banderowski oficer UPA Mychajło Duda (21.11.1921-7.07.1950). Sylwetka Mychajło Dudy. ps. „Hromenko” zdumiewa, ale teraz moda jest na współpracę Polski z neobanderowcami czyli skrajnymi nazistami ukraińskimi: 

– członek faszystowskiej i banderowskiej organizacji OUN od 1937;
– w 1939 skierowany na szkolenie dywersyjne do Niemiec, gdzie w 1941 wstąpił do batalionu Roland;
– w UPA od 1943, najpierw jako instruktor w szkole podoficerskiej;
– od czerwca 1944 organizator UPA na Pogórzu Przemyskim i w Bieszczadach;
– od sierpnia 1945 Mychajło D. dowodzi sotnią „Udarnyky 3” należącą do 2 kurenia „Udarnyky”;
– 14.06-10.09.1947 sotnia Mychajło Duda przebiła się z Polski przez Czechosłowację i Austrię do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech;
– w latach 1948-1949 członek Misji UPA;
– 31.05.1950 dowódca 4-osobowej grupy zrzuconej na spadochronach na terytorium USRR;
– kawaler nadanego pośmiertnie Złotego Krzyża Zasługi Bojowej I klasy;
– według znawcy spraw ukraińskich prof. Grzegorza Motyki Mychajło Duda „był uważany za jednego z najzdolniejszych dowódców UPA”.

W otoczeniu prezydenta był uważany za oddanego człowieka Zbigniewa Ziobry czyli członka sekty Opus Dei. Rzadko występował w mediach, a jego wypowiedzi nie budziły większych emocji. – Duda nie odgrywał w kancelarii żadnej roli politycznej, a teraz kreuje się na bliskiego współpracownika prezydenta – mówił w rozmowie z „Newsweekiem” Michał Kamiński, który w latach 2007-2009 także pracował u Kaczyńskiego.

Jednak w jego działalność w tamtym są też bardzo kontrowersyjne wątki. Latem 2009 roku Lech Kaczyński ułaskawił opusdeistycznego Adama S., biznesmena skazanego za wyłudzenie, a prywatnie bliskiego znajomego zięcia prezydenta, Marcina Dubienieckiego. Decyzja zapadała w błyskawicznym tempie, z pominięciem opinii sądu i wbrew stanowisku Prokuratury Generalnej. Sprawę pilotował właśnie opusdeistyczny Andrzej Duda. W sprawie wszczęto śledztwo, ale dokumenty związane z ułaskawieniem rzekomo zaginęły czyli wpadły gdzieś za szafę w archiwum prezydenckim. W związku z tym prokuratura była zmuszona umorzyć postępowanie, ale w uzasadnieniu przyznała, że tylko Andrzej Duda mógł odpowiadać za zaginięcie tych materiałów i tym samym za przekręt prawny. Sam zainteresowany twierdził, że nie pamięta szczegółów sprawy. W zeznaniach podkreślał, że Lech Kaczyński decyzje o ułaskawieniach podejmował samodzielnie i starał się pomniejszać swoją rolę w ułaskawieniu Adama S., chociaż wszyscy wiedzą, że za ułaskawienia urzędnicy Prezydentów biorą wysokie łapówki, a samemu Prezydentowi co najwyżej dokumenty do podpisu podają z własną rekomendacją. Prawnik pracę przy jedynym swoim ułaskawieniu od kary pozbawienia wolności raczej na pewno nie zapomina, chyba, że ma starczą demencję lub alzheimera.

Opus Dei jako niebezpieczna sekta bardzo się stara mieć wszędzie swoich ludzi, podobnie jaj straszliwa przybudówka, sekta Fronda i kilka podobnych. Nie ma znaczenia kim jesteś, jeśli jesteś człowiekiem czy raczej zombiem pod kontrolą faszystowskiej sekty nazistów z Opus Dei czy Frondy. Możesz być Żydem, a nawet mieć żonę żydówkę, byle wykonywać każde nawet najdurniejsze polecenie numerariuszy niebezpiecznej sekty Opus Dei, a krakowskie klaryski i jej księża zakonni są całkowicie pod kontrolą tej nazistowskiej sekty rodem z ludobójczej Hiszpanii okresu II wojny światowej. Sektę założył paranoik Jose Mario Escriva i to jego faszystowskie wypociny są prawdziwym drogowskazem Andrzeja Dudy, Zbigniewa Ziobro i aktualnie chyba już zdecydowanej większości członków i aktywistów PiS oraz jej licznych przybudówek jak niebezpieczna sekta Fronda, mająca także swoje antypolskie, nazistowskie bojówki w Bydgoszczy, Gliwicach, Katowicach, Szczecinie, Warszawie, Gdańsku czy Krakowie. Czym będzie Polska pod rządami Andrzeja Dudy zrozumiemy jak poczytamy nazistowską ideologię tej działającej pod płaszczykiem katolicyzmu niebezpiecznej i bardzo złej sekty.

Z 84 samolotów, które jesienią 2002 roku przywiozły do Rzymu członków i przyjaciół sekty Opus Dei na kanonizację założyciela ich nazistowskiej organizacji parareligijnej, cztery przyleciały z Polski. O wpływach organizacji świadczyć może fakt, że wśród tysiąca pielgrzymów byli tak różni politycy, jak były opusdeistyczny prezydent Lech Wałęsa, ówczesny poseł PiS Wiesław Walendziak oraz liczna rodzina polityka LPR Romana Giertycha. Polscy oficjele siedzieli na specjalnie przygotowanych dla nich miejscach pod kolumnadą Bazyliki Świętego Piotra dyskretnie, poza zasięgiem kamer telewizyjnych. To zresztą charakterystyczne, bo sekta Opus Dei unika rozgłosu i masowości. Swoich członków Opus Dei podzieliło na: supernumerariuszy (którzy mogą się żenić), numerariuszy (zobowiązanych do celibatu) oraz przyłączonych. Supernumerariusze mieszkają w swoich mieszkaniach z rodzinami, inni – w ośrodkach razem z księżmi. Każdy ma swojego opiekuna, który wyznacza zadania i z nich rozlicza. Może się zdarzyć, że od człowieka zamożnego i ustabilizowanego Opus Dei zażąda nagle wyjazdu do innego miasta z jakąś misją albo podzielenia się majątkiem, jak to w niebezpiecznej politycznej sekcie bywa. Z niebezpieczną nazistowską sektą Opus Dei związani byli prawie wszyscy politycy z rządu premiera Kazimierza Marcinkiewicza, włącznie z nim samym jako supernumerariuszem tej straszliwie niebezpiecznej sekty dążącej do sprzedania Polski obcemu kapitałowi i do jawnego zniszczenia Narodu Polskiego w imię lukratywnych interesów. Także wszyscy absolwenci czy kursanci sektowego opusdeistycznego Uniwersytetu Navarry w Pampelunie oraz jego filii takich jak w Polsce, niebezpieczna i szkodliwa społecznie sekciarska pseudo uczelnia o nazwie szkoła wyższa IESE Business School z Barcelony są powiązani z tą potworną sektą Opus Dei… 

(Wykorzystano fragmenty informacji ogólnodostępnych na portalach Gazeta Pomorska, Express Bydgoski, Nowości Toruńskie, Newsweek, Gazeta Polska, Gazeta Wyborcza i innych)… 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *