Dalajlama się nie myli. Medytacja uczyni cię lepszym człowiekiem.
Zwyrodniała Gazeta Wyborcza w dniu 5 luty 2018 znów kłamie i bełkotliwe oszczerstwa szerzy wypisując jakoby Dalaj Lama się mylił w tematyce medytacji. Głównodowodząca rzekomymi badaniami czy raczej pseudobadaniami na które powołuje się Gazeta Wyborcza, niejaka Ute Kreplin – to o zgrozo magister sztuk pięknych (z roku 2009), jakby nie było – osoba najmniej kompetentna do badania zjawisk towarzyszących medytacji w sposób naukowy (psychoneurologiczne badania mózgu). Korespondencyjnie zdobyła także tytuł tzw. doktora filozofii (2014) ucząc się online – taki to teraz poziom niewiedzy na płatnych anglosaskich “studiach” czy raczej kursach internetowych dla leniwych, co nie są zdolni aby uczęszczać na prawdziwe studia, gdzie zdobywa się wiedzę i prowadzi prawdziwe badania naukowe. Ni to artystka ni to filozofka, a publikuje swoje ideologiczne bredzenia i enuncjacje na temat praktyk medytacyjnych i nauk Dalaj Lamy o których nie ma pojęcia ani najmniejszych kompetencji aby zajmować się naukowym badaniem stanów medytacyjnych i skutków medytacji. Wedle Gazety Wyborczej zapewne najlepiej jak górnik jest ministrzem rolnictwa, a rolnik ministrzem górnictwa. Gazeta Wyborcza najbardziej zapomniała napisać, że rzekoma doktor, niejaka Ute Kreplin zajmuje się najbardziej promocją gejowskiego i lesbijskiego stylu życia w tym rzekomo niestandardowych ról gejów ojców i matek lesbijek i zapewne nawykła do wygadywania absurdalnych bredni, bredzi także w tematyce medytacji którą się w tych środowiskach programowo zwalcza poprzez fikcyjne prace naukowe, uprawianie pseudonauki, będące w swej istocie niezbyt udanym, zaprzeczającym rzeczywistości bełkotem ideologicznym środowisk LGBTQP (gdzie P oznacza pedofilię).
Nie jest prawdą, że jacyś naukowcy ostrzegają, że wcześniejsze badania, które postulowały łagodzący wpływ medytacji na ludzką osobowość, to “pic na wodę” – jak bełkotliwie bredzi biseksualny pederasta z Gazety Wyborczej Tomasz Ulanowski – reprezentującej w Polsce amerykańskie lobby LGBTQP (P-pedofilia). “Gdyby każdego ośmiolatka nauczyć praktykowania medytacji, w ciągu jednego pokolenia świat uwolniłby się od przemocy” – tym cytatem, przypisywanym obecnemu Dalajlamie (który go jednak tylko powtórzył), rzekomi uczeni z Nowej Zelandii i Wielkiej Brytanii rozpoczynają w fejkowym jak widać piśmie “Scientific Reports” swój artykuł, w którym wcale nie rozprawiają się z prospołecznym wpływem medytacji. Owi pseudouczeni czy pseudonaukowcy z homoseksualnego lobby LGBTQP i kłamliwych fake news’ów wybrali z kilkudziesięciu tysięcy badań na temat medytacji i jej wpływu na zdrowie czy charakter zaledwie dwadzieścia najbardziej metodologicznie kiepsko wykonanych – i to głównie przez studentów, a nie już przez naukowców, bo prace magisterskie robią studenci, a nie naukowcy. Wybór typowo tendencyjny, niczym działalność chorego psychicznie i zepsutego moralnie Jamesa Randi’ego znanego z licznych oszustw i wyłudzania milionów dolarów na rzekome badania których nie prowadzi, chociażby dlatego, że nie umie, a pieniądze są Randi’emu potrzebne od lat na opłacanie spraw sądowych i odszkodowań z wykorzystanymi przez tego zboczonego osobnika seksualnie chłopcami w wieku efeboficznym (nastolatki nieletnie powyżej granicy wieku ochronnego).
W dniu 05 lutego 2018 niejaki Tomasz Ulanowski, dyżurny konował dziennikarski, ignorant i pederasta z sekciarskiej Gazety Wyborczej napisał stek bredni na temat medytacji i Dalaj Lamy przepisany z amerykanskiego portalu dla osób mających silne zaburzenia tożsamości płciowej i cierpiących na zbocznia seksualne. Bełkotu Gazety Wyborczej, której już w Polsce prawie nikt nie czyta oprócz głównie sekciarskiej grupki zwolenników i zwolenniczek skompromitowanej ideologii LGBTQP, ale generalna większość polskich mediów nawet nie powtórzyła rzekomo sensacyjnego fake newsa (fejka) patologicznej Gazety Wyborczej. Prawda bowiem jest taka, i łatwo to sprawdzić, że kilkadziesiąt tysięcy rzetelnych badań naukowych pokazuje wielką przydatność medytacji i kontemplacji oraz modlitwy kontemplacyjnej w przemianie ludzkiego charakteru ku lepszemu. Przy okazji warto zaznaczyć, że w USA, Wielkiej Brytanii oraz Australii i Nowej Zelandii – najbardziej wartościowe programy medytacyjne ulepszające charakter i funkcjonowanie człowieka w społeczeństwie prowadzi Kościół Scjentologiczny – mający około 70 procentową skuteczność w terapiach medytacyjnych zwalczających uzależnienia narkotyczne oraz rozbójniczą agresję. Ten sam Kościół Scjentologiczny ma wysoką skuteczność w terapiach leczenia z zaburzeń tożsamości płciowej i z zaburzeń orientacji seksualnej – przywraca setkom tysięcy ludzi rocznie normalność – co oczywiście drażni działaczy pederastycznych amerykańskiego lobby LGBTQP, które ze swoich zaburzeń, dewiacji i problemów psychicznych chcą zrobić standard moralności społecznej – zamiast udać się na terapię medytacyjną, chociażby do Scjentologów (sama terapia nazywana jest Dianetyką i nie trzeba być członkiem KS aby podjąć terapię). Buddyjskie terapie ulepszania charakteru i redukcji stresu z pomocą technik medytacyjnych są oficjalnie na drugim miejscu co do skuteczności i częstości stosowania. Stąd zresztą popularność zen, chan, wadźrajany i innych stylów buddyjskiej medytacji.
Aktualnie przebadano wiodące podstawowe techniki medytacyjne z praktycznie wszystkich większych i znanych na skalę światową szkół i tradycji medytacyjnych, a prawda naukowa jest taka, że już po średnio 10 minutach prawidłowo prowadzonej medytacji następuje znacząca redukcja bieżących napięć stresowych, a produkcja komórek odpornościowych organizmu rośnie o 30 procent! Wzrasta także o średnio 50 % aktywność ośrodka dobrego nastroju umiejscowionego w lewym płacie czołowym mózgu. Podobnie dobre efekty przynosi zresztą skupiona modlitwa, w tym szczególnie modlitewne rozważania o charakterze kontemplacyjnym. To naukowo rzecz ujmując, powszechnie znane i bardzo dobrze udokumentowane fakty naukowe. Lepsze zdrowie, redukcja stresu, to niewątpliwie poprawa funkcjonowania człowieka, w tym zmniejszenie poziomu agresji, a to już czyni człowieka lepszym. Wniosek z bełkotu eLGieBeTeQuPowskiej Gazety Wyborczej jest taki, że dziennikarstwo w tym brukowcu zeszło “na psy”, a Gazeta Wyborcza od kilku lat w swoich kolejnych już fake news’ach i braku rzetelności dziennikarskiej totalnie dołuje (poziom poniżej zera a może już poniżej dna). Może to kara za paranoidalną rusofobię i antyslawizm, kara za chorobliwe wspieranie faszystowskiej sekty Opus Dei oraz bezmyślne wspieranie środowisk z chorobliwymi zaburzeniami tożsamości płciowej (operacje-kastracje niszczące płeć) – co jest generalnie chorobą psychiczną, psychozą, a pacjentów powinno się kierować na leczenie seksuologiczne i psychiatryczne, a nie pozwalać na promocję bełkotu jako wyznacznika podstwowych standardów moralnych w społeczeństwie.
W praktyce nawet, kiedy osoby dłużej wykonują buddyjskie medytacje i rozważania pobudzające współczucie i miłosierdzie (karuna-dhjana) – jest to prawie niemożliwym, aby te pozytywne uczucia nie zredukowały emocji złości, nienawiści i agresji u praktykujących i nawet najtwardsi psychopaci zmieniają się trochę na lepsze, chociaż nie tak bardzo jak zwyczajne ludzkie osobowości. Oczywiście, osoby muszą praktykować odpowiednio długo aby taki prospołeczny cel w jakimś wyrazistym stopniu osiągnąć. Tradycyjnie, najlepiej sprawdzają się medytacje trwające przynajmniej 25-50 minut, wykonywane dwa razy dziennie przez okres przynajmniej trzech miesięcy – aby wystąpił efekt prospołeczny. W odróżnieniu od redukcji stresu i poprawy nastroju – na co wystarzy zaledwie 10 minut medytacji wyciszającej wnętrze. Badania medytujących jakie wybrali sobie arbitralnie działacze LGBTQP – jak zawsze w ich chorych występach – były prowadzone przez zbyt krótki okres czasu – aby mogły zaistnieć widoczne zmiany charakteru o których uczy Dalaj Lama i inni mistrzowie medytacji współczucia czy miłosierdzia. Tacy to są spece od oszust pederastycznych i szerzenia matolstwa w Gazecie Wyborczej i zachodnich środowiskach LGBTQP, a to przecież te same potworki pozbawione podstawowych cech człowieczeństwa, które konsekwentnie dążą do legalizacji wszystkich zboczeń i dewiacji, w tym pedofilii oraz do pozbawienia normalnych biologicznych cech płciowych naszych dzieci poprzez pederastyczny proces genderyzacji – zatarcia różnic płciowych między dziewczynami a chłopakami, różnic naturalnych między kobietami a mężczyznami. Zwolennicy genderyzacji powinni trafiać natychmiast na przymusowe leczenie seksuaologiczno-psychiatryczne do zakładów psychiatrycznego lecznictwa zamkniętego – tam jest miejsce dla takich, co chcą zepsuć całe społeczeństwo w imię swoich zwyrodniałych, patologicznych obłąkań ideologicznych (w tym promowanej przez Gazetę Wyborczą od lat pedofilii w postaci tak zwanego boyloveryzmu, co zakrawa na przestępstwo kryminalne GW).
Warto przypomnieć, że praktycznie nie do podważenia są przy rzetelnie prowadzonych badaniach naukowych wyniki wszystkich badań prowadzonych nad Medytacją Transcendentalną systemu jogi Maharishi Mahesh Yogi. Naukowcy, którzy chcieli rzetelnie obalić wynika badań Uniwerstetu Maharishi, jedynie potwierdzili, a często wzmocnili dość ostrożne wyniki wskazujące na dobroczynność i skuteczność prawidłowo praktykowanej Medytacji Transcendentalnej. Jeśli chodzi o skutki prosocjalne, to każda osoba świadomie nastawiona na to, aby pozostać spokojną i nie dać się wytrącić z równowagi – okaże znacznie mniej przejawów agresji i złości, niźli osoby, które świadomie nie dążą w kierunku takiego funkcjonowania i to nawet bez pomocy technik medytacyjnych, z zastosowaniem samego treningu psychoterapii behawioralnej. Dodatkowe wsparcie w medytacjach współczucia i miłosierdzia – efekt naukowo od zawsze znany w psychoterapii jest mocniejszy – nie ma zatem możliwości, aby bezmyślne głuptaki ze środowiska LGBTQP mogły w rzeczywistych naukowych badaniach otrzymać rezultaty odmienne od tych które widać w przypadku setek milionów klientów na terapiach i medytacjach w ciągu ostatniego stulecia. Wybranie źle preprowadzonych badań, najbardziej nierzetelnych, i wyciąganie z nich błędnych wniosków – to jest domena skompromitowanych na całym świecie pseudonaukowców ze środowisk LGBTQP (wymagających solidnej naprawy moralnej i leczenia genetycznego), albowiem tych kilka wadliwie działających genów czyni wielką różnicę, w tym nasila skłonności do mataczenia, przekłamywania, błędnego wnioskowania, halucynacji oraz rojeń paranoicznych – o czym wiedział już Hipokrates.
Przysłowiowym są pseudobadania eLBieBeTeQuPowskich pseudonaukowców na śmieszny temat rzekomego homoseksualizmu wśród zwierząt, że aż powstał szereg dowcipów na temat, nie tylko w Polsce. Otóż turysta pyta bacę hodującego setki owiec i baranów:
– Baco widzieliście wy jak tryk tryka, znaczy się baran barana w odbyt bzyka – jako się teraz Gazecie Wyborczej głosi?
Na to baca do turysty powiada:
– Panoćku, ja tu na hali sześćdziesiąt lat owce i barany pasę, i jako żyję, jeszczem nie widział, żeby baran barana pod ogon dymał. Anim na trzeźwo ani po pijaku nie widział.
– A owieczka z owieczką baco?
– Panoćku – powiada baca – owieczka z owieczką – to nawet ni ma czym!
I tyle powinni pseudonaukowcy wiedzieć, żeby głupot ideologicznych pod swoje zboczone środowisko żyjące urojeniami i halucynacjami nie wypisywać udając przy tym naukowców.
Przypominamy także, że w lecznictwie psychiatrycznym zamkniętym, mającym na celu zmianę prawdziwie patologicznie chorobliwych wzorców funkcjonowania w społeczeństwie, za najkrótszy okres sprawdzania postępów w terapii przyjmuje się cykl pół roczny (niektórzy preferują cykl całoroczny). Badania nad medytacją i jej wpływem zawsze zatem muszą być zaplanowane na taki cykl praktyki aby wszelkie pozytywne efekty możliwym było zaobserwować i naukowo stwierdzić. Wszelkie badania jednorazowe, dwutygodniowe, a nawet dwumiesięczne, nie spełniają kryterium przydatności do dokonywania jakiejkolwiek metaanalizy na temat wpływu medytacji buddyjskich czy innych tradycji na charakter i codzienne funkcjonowanie człowieka w społeczeństwie. Normalny cykl psychoterapii uwzględnia także trudniejsze przypadki i zaleca terapię długoterminową trwającą dwa lub trzy lata pod warunkiem uczestnictwa w zajęciach przynajmniej raz w tygodniu przez okres przynajmniej dwóch godzin zegarowych (lub dwa razy w tygodniu przynajmniej godzinę). Te same zasady dotyczą uczęszczania w cyklu tygodniowym na zajęcia medytacyjne po których oczekujemy polepszenia charakteru czy innych długofalowych polepszeń w różnych aspektach naszego życia i zdrowia.
Na Wschodzie postępy ucznia w szkołach i tradycjach duchowo-medytacyjnych zwykle ocenia się w okresach trzyletnich, zatem adeptów tradycyjnych systemów medytacyjnych i modlitewnych powinno się badać dla celów naukowych zgodnie z ich systemowym rytmem praktykowania, po trzech latach, po sześciu latach, po dziewięciu latach, po dwunastu latach itd. Trzylecie nazywane jest podstawowym krokiem w rozwoju wewnętrznym opartym na medytacjach i kontemplacjach, modlitwach i mantrach etc. Psychologia i psychoterapia transpersonalna – wzorowane na starych tradycjach medytacji i przemiany wewnętrznej – także sugerują okres trzech lat uczęszczania na praktyki przemiany wewnętrznej czy samonaprawy moralnej, społecznej i duchowej – aby móc uzyskać jak najwięcej korzyści z takiego systemu pracy nad sobą. Bełkot pederastycznych pseudobadań u pseudonaukowców pokroju dziennikarskiego oszołoma Tomasza Ulanowskiego polega na chamskiej ignorancji i domaganiu się efektów w tak krótkich okresach czasu, w których nie mają prawa wystąpić – i wtedy aktywista LGBTQP czyli pseudonaukowiec (randysta) głosi te swoje ideologiczne brednie, że jakiś efekt medytacji współczucia nie występuję u badanych – tyle, że osoby nie były badane, bo badań u praktykujących odpowiednio długo i intensywnie nie przeprowadzono. I to jest właśnie to pederastyczne kur.wstwo zrypanej Gazety Wyborczej i podobnych mediów puszczających bąki będące randystycznymi fake news’ami (fejkami)! Z zepsutego odbytu wychodzą zepsute pierdy zatruwające społeczeństwo swoim cuchnącym smrodkiem.
Psychoneuroimmunologia to stosunkowo nowy dział nauki oparty na wynikach wszelkich badań na temat wpływu myśli, emocji, nadziei i siły woli na stan fizyczny organizmu ludzkiego. Myśli i emocje, nastawienie, kierunek pracy siły woli – wszystko to ma swój udział w wojnie molekuł toczącej się we wnętrzu ludzkich komórek. Każde odczucie, doznanie, myśl czy impuls woli powoduje wydzielanie się w mózgu neurotransmiterów, chociażby takich które uśmierzają ból. Dr Peter Seifert z z Kliniki Uniwersyteckiej w Bonn odkrył, że guzy rakowe są wyposażone we włókna nerwowe i dzięki temu dysponują połączeniem z mózgiem oraz centralnym układem nerwowym człowieka. Psychika zatem może ingerować w rozwój nowotworów oraz w układ immunologiczny, a przecież zaawansowanej i nieomal nadnaturalonej władzy nad ciałem od tysięcy lat uczą indyjscy jogini. Naukowo wiadomo, że myśli aktywują impulsy nerwowe, które przenikają do guza rakowego. Badania naukowe dowodzą, że pacjenci, których cechuje silne przekonanie o swoim wyleczeniu, wytwarzają dużo więcej komórek obronnych niźli ci niewierzący w pozbycie się choroby, załamani cierpieniem czy widmem śmierci.
Aktualne tezy naukowe na podstawie licznych badań mówią: siłą woli (nadzieją, modlitwą, skupieniem) człowiek może decydować o wyniku batalii o zdrowie lub przynajmniej na swój stan znacząco wpływać. Wedle jogi decyduje o tym stopień rozwoju siły woli opisywany przez mistrzów medytacji jako czworaki: słaby (rozproszony), średni, dobry, wybitny. A co ciekawe, skoro można wpływać na raka impulsami psychicznymi (myśli, emocje), to znaczy, że jakiś rodzaj myślenia czy emocji człowieka odpowiedzialny jest za powstanie guza rakowego niszczącego owego człowieka. Warto korzystać z onkologicznej psychoanalizy aby dotrzeć do konglomeratu emocji i myśli, które są wewnętrznymi rozkazami pozwalającymi niektórym komórkom wyłączyć proces apoptozy i rozpocząć zmierzający do śmierci człowieka proces unicestwienia zdrowej części organizmu. Być może to bardzo szokująca trauma o postaci śmiertelnego zagrożenia, jakieś skrywane wynaturzenia i dewiacje, jakiś rodzaj zabójczo destrukcyjnej nienawiści, ukryte stłumione skłonności samobójcze, a być może ogólne zniechęcenie do życia i myślenie typu: a żeby mnie szlag trafił, bodajbym umarł etc. W krajach anglosaskich (GB, USA, Australia, Kanada, Nowa Zelandia etc) nie wolno prowadzić żadnych badań naukowych w tematyce szkodliwości zachowań pederastycznych czy sodomicznych typu LGBTQP, gdyż jest to zakazane ideologicznie i surowo potępiane ostracyzmem w tamtejszych warunkach politycznych (chore tabu i zakazy karno-sądowe). Tymczasem od wieków wiadomo, że różne upodobania seksualne, w tym szczególnie dewiacyjne determinują także występowanie wielu specyficznych chorób, zarówno organicznych jak i psychicznych (uczył o tym już Hipokrates). Ze spostrzeżeń naukowców przeciwnych ideologicznej dyktaturze LGBTQP wynika, że epidemia raka w krajach anglosaskich związana jest nie tylko z niezdrową żywnością fastfoodową ale także z wieloma niewłaściwymi zachowaniami seksualnymi, w tym sodomicznymi – opartymi na kopulacjach doodbytniczych (co dotyczy kilku rodzajów nowotworów na które cierpią głównie osoby uwikłane w kopulacje sodomiczne).
Foto: Słuszne i dokuczliwe dla genderystów spostrzeżenie Donalda Trumpa: “Jeśli B w LGBT oznacza biseksualny, czyż nie oznacza to, że istnieją tylko dwie płcie?”
Rzekomi badacze wpływu medytacji na zdrowie i charakter ludzi, jak działaczka LGBTQP i pseudoartystka Ute Kreplin (brak udokumentowanych wystaw dzieł artystycznych u magista sztuki), bardzo często powinni się nauczyć odróżniać techniki relaksacyjne od technik medytacyjnych, ale dla niektórych eLGieBeTeQuPersów nawet i to jest zbyt trudne, zatem ich zdolności intelektualne są nie wielkie i nie powinni się nazywać ani badaczami ani naukowcami – raczej osobami niesprawnymi intelektualnie. Najciekawsze są jednakże prawdziwe badania naukowe wskazujące na możliwość wyleczenia innych z pomocą siły woli (bez sugestii słownej), niejako samą sugestią mentalną (np. zakazujemy kaszlu, zakazujemy pojawiania się alergii, nakazujemy ciszę, nakazujemy chęć do pracy). Oznacza to, że każdy lekarz powinien być dobrze przeszkolony w takich środkach pomocy pacjentom. Okazuje się, że oddziaływanie ze strony osób posiadających silną wolę i silny wpływ potrafi zmienić widoczny na elektroencefalografie wzorzec fal mózgowych, a także, co zaskakuje rzetelnych badaczy, na funkcjonowanie robota czy komputera. Jogini regulujący siłą woli częstość rytmu bicia serca czy czas snu, osoby nakazujące sobie skutecznie wstawanie o określonej porze bez względu na długość snu, wolontariusze powstrzymujący zarażenie się dżumą czy czarną ospą wśród chorych i trupów podczas epidemii – to tylko parę dobrze znanych efektów możliwych do wytworznia, gdy umysł jest silny, a wola dobrze kierowana przez człowieka.
W przypadku każdej decyzji wolitywnej, takiej jak silne postanowienie, przysięga, obietnica – dochodzi do połączenia się ze sobą tysięcy lub dziesiątków tysięcy neuronów. Jeśli myśli, a wraz z nimi decyzje i postanowienia powtarzają się regularnie, powstają ślady pamięci związane z siecią komórek neuronowych. Kiedy coś postanawiamy (przysięgamy, wybieramy), szczególnie mocno reagują sieci neuronów w przednim płacie czołowym mózgu. Połączenia te nie są zdefiniowane genetycznie, zatem nie zależą od czynników wrodzonych czy predyspozycji genetycznych. Powstają dopiero wtedy, gdy zdobywamy doświadczenie postanawiania czegoś i zrealizowania swojego postanowienia. Dlatego należy dotrzymywać tego, co się obiecało, postanowiło, poprzysięgło. Pomyślna realizacja każdego zamiaru powoduje wzrost siły i potęgi woli. Jeśli dzięki silnej woli udało się nam już coś osiągnąć, wola będzie dalej się stopniowo wzmacniać. Wiedzę o tym wykorzystują jogini i medytujący na Wschodzie od wielu tysięcy lat, a współczesna nauka dopiero poznaje te proste ale skuteczne mechanizmy rozwoju siły woli. Wola zakotwicza się w podświadomości i staje się z czasem częścią charakteru danej osoby. Ludzie, którzy chcą nas odwieść od naszych poczynionych już postanowień – są szkodnikami rujnującymi nam sposobność do wzmocnienia naszej woli. Przykładowo oczywiście, jeśli postanowił ktoś chodzić regularnie na medytacje czy jogę do Świętego Bractwa, a ktoś tę osobę odwodzi, namawia do łamania tego postanowienia pod byle pretekstem – jest to szkodnik niszczący siłę woli tej osoby. Nie pozwalajmy sobie na to, aby inni pod swoimi pretekstami czy wymysłami szkodzili nam rujnując naszą siłę woli. Popularne medytacje “Stawania się i Bycia”, z tak zwaną myślą nasienną (afirmacją, autosugestią czy postanowieniem) najbardziej zdają się wspierać stan zdrowia i przemiany charakteru.
Staję się zdrowym człowiekiem. Staję się zdrowym mężczyzną / zdrową kobietą. Staję się ucieleśnieniem zdrowia. Prowadzę zdrowy tryb życia. Odżywiam się zdrowo. Jam Jest okazem zdrowia i radości życia…
Technika: relaksujemy się, wyciszamy się, skupiamy na myśli, którą rytmicznie z oddechem powtarzamy, trochę natężając uwagę przez zmarszczenie brwi czy wewnętrzną determinację. Wyobrażamy sobie stan w jaki wchodzimy z pomocą myśli nasiennej. Na koniec intensywnie głęboko oddychamy przez kilka minut…
Dokładnej jednak techniki takiej pracy medytacyjnej nauczysz się na dwu- lub kilkudniowych zajęciach wprowadzających w praktyki medytacyjne prowadzone oczywiście w wielu różnych tradycjach duchowych, tak buddyjskich, jak w dianetycznych czy w promowanym przez ten portal Bractwie Himawanti (a raczej w Bractwach Himawanti, bo jest więcej nurtów posługujących się nazwą Himawanti, nie tylko Bractwo Zakonne Himawanti)… Zapraszamy na okazjonalne programy nauki skutecznych technik medytacji dla początkujących!
Polecany ciekawy artykuł popularno-naukowy dementujący brednie Gazety Wyborczej na temat medytacji
Czy można pokonać śmierć siłą woli? – Świat Wiedzy – wydanie specjalne nr 2/2018 str 28-35.
Więcej o problemach z zaburzeniami tożsamości i płci i zaburzeniami pociągu seksualnego znajdziesz tutaj:
Dodaj komentarz