Paweł Kostowski: Byłem w sekcie katolickiej

Paweł Kostowski: Byłem w sekcie katolickiej. Modliłem się, żeby jak najszybciej umrzeć…

Paweł Kostowski ma 33 lata, pracuje jako montażysta filmowy i — jak podkreśla — wychował się w katolickiej rodzinie. Jako nastolatek poznał ks. Kadzińskiego i przez sześć lat był członkiem założonej przez niego organizacji katolickiej. Dziś nazywa ją sektą, sektą katolicką, rzecz oczywista. Kilka dni temu w serwisie YouTube został opublikowany materiał filmowy autorstwa Pawła Kostowskiego “Byłem w sekcie”. Twórca odczytał list, który przekazał kurii archidiecezji warszawskiej. Treść listu jest szokująca. Kostowski oskarżył duchownego oraz jego środowisko o sekciarstwo. Ksiądz Kadziński odniósł się do stawianych mu zarzutów w oświadczeniu, które w piątek opublikował portal “Do Rzeczy” – i już wiadomo jaka to jest sekta katolicka.

“Publikacja dotycząca mojej działalności duszpasterskiej, zawierająca treści, które uważam za pomówienie, stała się już podstawą zawiadomienia, jakie skierowałem do Prokuratury Okręgowej w Płocku. Dotyczy ono także innych, wcześniejszych zdarzeń i podejmowanych w stosunku do mnie działań. Oczekując czynności prokuratury, będę unikał komentarzy w tej sprawie” — napisał ksiądz Kadziński w oświadczeniu. Archidiecezja warszawska rozpoczęła jednak dochodzenie w sprawie działalności założycieli Fundacji Dobrej Edukacji “Maximilianum”. Księdza Łukasza Kadzińskiego można odnaleźć w Kaskach tuż przy powiecie sochaczewskim, gdzie odbywają się spotkania wspólnoty, którą prowadzi.

Paweł Kostowski – Łomianki Dolne – Wyraźne Ślady-Znaki Czarnoksięstwa na Twarzy

“We wspólnocie cały czas nam powtarzano, że to, co mówią ks. Łukasz i ks. Jacek, jest wolą Bożą. Kazali mi mieszkać w domu wspólnoty, bo tak chce Bóg i tak będzie dla mnie najlepiej. Wszystko we mnie krzyczało, bym stamtąd uciekał, wbrew tej “woli Bożej”. Nie umiałem rozwiązać tego konfliktu. Jedynym wyjściem wydawała mi się śmierć, o którą się modliłem” — mówi w rozmowie z mediami Paweł Kostowski, który uważa, że przez cztery lata tkwił w niebezpiecznej i szkodliwej sekcie katolickiej. O niebezpiecznych sektach katolickich pierwsze w Polsce zaczęło pisać Antypedofilskie Bractwo Himawanti – już około 1991-1993 roku, co nie spodobało się ówczesnym papieskim inkwizytorom wojtyłowym, którzy około 1995 roku zaczęli ostre prześladowania Antypedofilskiego Bractwa. O pedofilii księży watykańskich też Bractwo pisało już wówczas ostro i stanowczo.

Paweł Kostowski wstąpił do wspólnoty czyli do katolickiej sekty, gdy miał 17 lat i dziś wie, że był wtedy całkowicie bezbronny wobec katolickiej psychomanipulacji, której od samego początku był poddawany — uważa mężczyzna. Tak bardzo wsiąkł w grupę księdza Łukasza Kadzińskiego i jej mentalność, że przestał odróżniać dobro od zła. Był sekciarzem. Robił w sekcie rzeczy, które w Kościele katolickim są całkowicie zabronione — twierdzi. Za jego czasów panowała ciągła inwigilacja członków, do tego stopnia, że nawet podsłuchiwano ich rozmowy w pokojach — dodaje Kostowski. Paweł Kostowski udzielił wywiadu dziennikarzowi “Gazety Wyborczej”. Padły mocne słowa. – Należałem do sekty, która powstała w Kościele katolickim – oświadczył mężczyzna. Paweł Kostowski poznał ks. Łukasza Kadzińskiego, gdy miał 17 lat. Wspomina, że duchowny był świetnym kaznodzieją i odróżniał się od innych kapłanów. W tamtym czasie ks. Kadziński był opiekunem wspólnoty Szearijt, która skupiała dorosłych ludzi (z biegiem czasu ksiądz założył Fundację Maximilianum). Zaprosił Kostowskiego na spotkanie grupy.

“Kilkunastoosobowa grupa po pewnym czasie wynajęła duży dom w Łomiankach. W ciągu dnia normalnie pracowali lub jeździli na studia do Warszawy. W domu dzielili się obowiązkami, robili zakupy, gotowali i sprzątali. Do tego obowiązkowe modlitwy i msze” — wspomina mężczyzna. Dodaje, że w domu wprowadzono hierarchię, a na samej górze stał właśnie ks. Łukasz. Życie we wspólnocie, nazywanej przez Kostowskiego ”sektą”, m.in. z powodu natłoku obowiązków, nie należało do łatwych. “Przez cały czas byłem przemęczony i niewyspany. Potrafiłem zasnąć na siedząco, na stojąco, a nawet idąc” – mówi Paweł Kostowski. Mężczyzna twierdzi również, że wielu członków wspólnoty spało w jednym łóżku z księdzem. Podkreśla jednocześnie, że nigdy nie był świadkiem molestowania seksualnego. Rozmówca “Wyborczej” odszedł ze wspólnoty w 2013 roku, ale dopiero niedawno zdecydował się upublicznić informacje na temat funkcjonowania grupy katolickiej. “Przez te wszystkie lata wiele rzeczy wyparłem, żałuję, że wtedy nie reagowałem na przemoc, którą zobaczyłem we wspólnocie. Sam byłem jej ofiarą, miałem epizody depresyjne i myśli samobójcze. Moje zaangażowanie doprowadziło do zerwania wszelkich przyjaźni z osobami spoza sekty oraz ograniczyło kontakty z rodziną” – wyznaje Paweł Kostowski.

Archidiecezja Warszawska wszczęła postępowanie w sprawie księży Łukasza Kadzińskiego i Jacka Gomulskiego. Co łączy księży z powiatem sochaczewskim? Wspólnota, która działa między innymi w gminie Teresin. W Kaskach znajduje się miejsce, gdzie odbywają się spotkania, które prowadzi ksiądz Łukasz. Przy ulicy Spacerowej w Paprotni natomiast zarejestrowana jest Fundacja Dobrej Edukacji “Maximilianum”, która prowadzi domową edukację dla dzieci ze wspólnoty. Organem nadzorczym nad Fundacją Maximilianum jest Ministerstwo Edukacji oraz Starostwo Powiatowe w Sochaczewie. W radzie Maximilanum zasiada ksiądz Łukasz Kadziński, który prowadzi także spotkania w domu Wspólnoty znajdującym się tuż przy gminie Teresin.

KOMENTRARZ ABH: Jest przy kościołach katolickich wiele organizacji “dzieją się tam dziwne rzeczy, chodzi głównie o kasę nikt tam nie pyta o rodzinę, dzieci”, “widzą tylko swoje interesy”… Juliusz Słowacki pisał: “Tam są legiony zjadliwe robactwa”, ci, „co pod tronem siedzą”, „krwią handlują”, „I sami tylko o swym kłamstwie wiedzą”. „Polsko krzyż twym papieżem jest – twa zguba w Rzymie!”. Niestety wiele demonów i diabłów weszło zarówno do kościoła chrześcijańskiego aby rozwalić go od węwnatrz, jak i krąży wokół niego niczym lwy ryczące – jak mawiają znawcy tematu. Nie da się jednak zaprzeczyć coraz większej deprawacji instytucji kościelnych i samego duchowieństwa – to jest niechybny znak czasów końca inkwizycyjnej złowieszczej instytucji na gruzach której powstanie coś nowego lub islam albo buddyzm wejdzie w pustkę duchową po upadłym w mroki ciemności katolicyzmie.

Jak trafiłeś do wspólnoty ks. Łukasza Kadzińskiego?

Paweł Kostowski: Ksiądz Kadziński był wikarym w mojej parafii — św. Małgorzaty w Łomiankach. Mówił naprawdę dobre, przygotowane kazania. Pochodzę z religijnej rodziny, ale jako 17-latek miałem w sobie sporo wątpliwości i szukałem własnej drogi w Kościele. Kazania Łukasza od razu mnie zainteresowały, pomyślałem, że ten ksiądz jest inny, że naprawdę mu zależy.

Podczas jednej spowiedzi ksiądz Łukasz Kadziński zaproponował, żebym przyszedł na plebanię na spowiedź generalną, czyli taką z całego życia. Poszedłem, a on potem wyznał z ambony, że dziś modlimy się także za Pawła. Zrobiło to wtedy na mnie wielkie wrażenie. Później powiedział, że prowadzi pewną wspólnotę i że w każdy piątek wieczorem spotykają się na modlitwie w naszym kościele. Stwierdził, że wszyscy członkowie grupy bardzo się ucieszą, jeśli przyjdę, bo dużo im o mnie opowiadał.

Już na początku zauważyłem, że te modlitwy były trochę histeryczne, pełne krzyków i próśb do Boga o ocalenie. Muszę jednak przyznać, że zainteresowało mnie to silne zaangażowanie tych ludzi. Po modlitwie ktoś zaprosił mnie na spotkanie do domu wspólnoty. To był jednorodzinny dom przy ul. Działkowej w Łomiankach. Spotykałem się z nimi przez około dwa lata, a po maturze wprowadziłem się do tego domu.

KOMENTRARZ ABH: W piątki wieczorem to są takie spotkania szabatowe, z okazji rozpoczęcia się szabatu. Świecznik z siedmiomia świecami, albo siedem świeczek, jako menorę powinno się zapalić w tradycjach wywodzacych się z Biblii oraz nurtu abrahamowego. O tym Paweł Kostowski powinien wiedzieć, bo przecież coś go tam na religii i historii chyba uczono. Piątek to także dzień Wenus, Miłości i Magii, a spotkania magów oraz czcicieli Wielkiej Bogini także odbywają się najczęściej w piątki po zachodzie Słońca. W piątki po południu, przed szabatem, spotykają się na wspólnych modlitwach muzułmanie. małolatów jako kandydatów na księży oraz aktywistów, w tym moderatorów grup oazowych werbuje się właśnie w szkołach średnich, w sumie już w gimnazjach i liceach lub technikach. Odcinanie od życia świeckiego i przekierowanie na życie wspólnoty parafialnej czy grupy oazowej to normalna rzecz, zresztą harecerstwo czy klub modelarski albo kółko taneczne robi podobnie, tyle, że nie chodzi o ideologię religijną. Niestety, większość młodego pokolenia aktualnie nie jest zdolna do tradycyjnej formacji religijnej. Za dużo piją, ćpają, i po imprezach hulają niszcząc sobie mózgi zielami marychowymi i podobnymi świństwami, szczególnie jak jeszcze życie imprezowo-artystyczne uprawiają, gdzie napici i naćpani kopulują każdy z każdym. Młody wikary chciał zabłysnąć, ale to może być za trudne we współczesnym środowisku smarkaterii, która nawet bardziej woli się czarną magią, seksem i czarnoksięstwem zajmować niż szczegółami doktryn filozoficzno-religijnych oraz zbawieniem duszy. Mniej jest młodzieży z wystarczającą dla rozwoju duchowego ilością piątego elementu w bioenergii, zatem nie mają skłonności duchowych, nawet jak chcą być religijni. Nie ma dużo eteru w biotypie Vata, nie ma możliwości wejścia na prawdziwie duchową ścieżkę, zatem o prawdziwego duchacza i mistyka ciężko jest. Smarkate w gorzałce zatracają rozum, resztki piątego żywiołu i stają na krawędzi beznadziei – toną w swoich emocjach i pragnieniach osobistych – popadają w doły depresyjne, a doładowania piątego żywiołu są możliwe tylko w coraz rzadszych starych i pięknych miejscach w Przyrodzie oraz z pomocą specjalnych technik energizacyjnych jakie katolicyzmowi są generalnie nieznane (lub nie wolno ich stosować). I tak możliwość zebrania większej grupy prawdziwie duchowo-mistycznej nie jest możliwe, staje się prawie niemożliwe, a przynajmniej bardzo trudne. Pijaki i łajdaki oraz zboczeńce nie odziedziczą Królestwa Bożego – nie ma takiej możliwości, a depresje samobójcze są objawami zjeżdżania w dół, w ciemność, w chaos piekielnego mroku, o czym wiadomo z psychologii i psychoterapii transpersonalnej, której zresztą kościoły chrześcijańskie zwyczajnie nie lubią. Zwykła numerologia zwana też liczbowaniem biblijnym pokazuje, że “Paweł” nie nadaje się do życia duchowego, bo ma zbyt wiele sprzeczności w sobie, a do tego wibrację demoniczną w relacjach z innymi, tworzy złe związki z innymi ludźmi, taka natura jego imienia. Musi zatem najpierw zmienić imię na bardziej produchowe, inaczej nie odnajdzie się w żadnej wspólnocie duchowej ani religijnej. To po prostu złe imię, bardzo źle wpływające na człowieka, jeśli szuka rozwoju duchowego lub łączności z bóstwem. Paweł to taki typ ego (pierwsze imię ukazuje ego, ja), że albo po kilku latach się buntuje i skłóca z innymi, albo przejmuje grupę czy wspólnotą i nią rządzi, zarządza, niestety jak własnym folwarkiem. Tylko wtedy akceptuje jakiś rodzaj duchowości, ale oczywiście go tym samym wypacza. To już wiemy z czym mamy generalnie do czynienia. Łukasz nie lepszy, tyle, że nerwowy frustrat, który łatwo się anihiluje i upadla, chyba, że przełożeni mają na niego haczyki i mogą go zaszantażować, aby robił co każą.

Co na to twoi rodzice – pytają dziennikarze

Zgodzili się, mieli raczej dość otwarty stosunek. Byłem po maturze i zaczynałem swoją pierwszą pracę w przemyśle filmowym. Wcześniej ks. Kadziński krytykował moje starania w tym kierunku, do dziś nie wiem dlaczego. Zanim trafiłem do wspólnoty, angażowałem się w katolicki wolontariat przy naszej parafii, co też nie podobało się księdzu Łukaszowi. Mówił, że powinienem wybrać albo wolontariat, albo wspólnotę, że będzie lepiej, jak skupię się na jednej rzeczy, jak wybiorę wspólnotę. Uwierzyłem mu i nawet nie zauważyłem tego momentu, w którym całkowicie odciąłem się od starego życia, od przyjaciół, od rodziny.

Dziś myślę, że to, co robił z nami ten ksiądz, od samego początku było przemocowym i manipulacyjnym stylem zarządzania. Wszystko zresztą musiało być podporządkowane pasterzowi i jego humorom. To wszystko robiło się coraz bardziej toksyczne. Naprawdę trudno się z tego wyrwać.

“To wszystko w Kościele jest zupełnie nielegalne”

Opowiada, jak wyglądało życie w tej wspólnocie katolickiej w Łomiankach: Od 2009 roku dom wspólnoty znajdował się na ul. Gajowej w Łomiankach, jakieś dwa kilometry od miasta. Codziennie musiałem wstawać wcześnie rano i dostać się do pracy, co zajmowało dużo czasu. Wracałem późno, odgrzewałem sobie obiad i wypełniałem dyżur: pranie, sprzątanie albo gotowanie. W międzyczasie przygotowywałem dla księdza obszerną gazetkę parafialną, co zajmowało wiele godzin w tygodniu. Każdego tygodnia odbywaliśmy też spotkania w małych grupach, co w oazach nazywa się Grupami Dzielenia. Nasze zwierzenia były zapisywane i przekazywane ks. Kadzińskiemu. To była forma kontroli myśli i uczuć. Odmawialiśmy wiele modlitw, liturgię godzin, jak to się robi w zakonach. Ks. Łukasz regularnie odprawiał msze święte w domu, które często kończyły się po północy. Te wszystkie rzeczy odbywały się w ukrytej kaplicy w garażu, o której nikt z kościelnych przełożonych nie wiedział, która nigdy nie została oficjalnie poświęcona. Odprawialiśmy tam nawet liturgię z Triduum Paschalnego. To wszystko w Kościele jest zupełnie nielegalne.

Dlaczego braliście w tym udział, skoro wiedzieliście, że z punktu widzenia prawa kościelnego jest to niegodne, nielegalne?

Wtedy nie miałem o tym pojęcia, w ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Przecież do wspólnoty zaprosił mnie ksiądz katolicki, którego poznałem jako wikarego, głoszącego świetne kazania. Ten człowiek od razu wzbudził we mnie całkowite zaufanie. Dodatkowo przedstawiał się jako liturgista, więc sam najlepiej wiedział, co jest dozwolone w Kościele, a co nie. Jak idziesz do kościoła, to też nie myślisz o tym, czy człowiek, który stoi przy ołtarzu, jest prawdziwym księdzem i czy postępuje zgodnie z prawem. Dałem mu się namówić, bo naprawdę uwierzyłem, że jego wspólnota ma robić jakieś wzniosłe, wspaniałe rzeczy, że będziemy pomagać innym, że będziemy nawracać ludzi, ewangelizować. Poza tym on nawiązywał z ludźmi bardzo bliskie relacje, to były wręcz relacje ojciec-syn albo ojciec-córka. Widziałem na własne oczy, że ludzie byli pod jego wielkim wpływem. Sam zresztą byłem w niego wpatrzony i dziś ciągle trudno mi wyjaśnić, dlaczego byłem sekciarzem.

Byłeś sekciarzem? – indagują dziennikarze pism lewicowych…

Tak, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Tak bardzo wsiąkłem w tę grupę i jej mentalność, że przestałem odróżniać dobro od zła. Co to znaczy być sekciarzem? Na przykład na jednym spotkaniu wysoko postawiona osoba, prawa ręka księdza, chwaliła się, że ukradła coś z marketu dla dobra wspólnoty. Ks. Łukasz tego nie potępił. Ale ja też nie zareagowałem, więc w takim samym stopniu jestem za to odpowiedzialny. W tej grupie było przyzwolenie na tego typu rzeczy.

Kiedy zrozumiałeś, że to, co się tam dzieje, nie jest dobre? Kiedy znowu zacząłeś odróżniać dobro od zła?

Otrzeźwienie przyszło po latach, gdy w kolejnym domu wspólnoty w Teresinie zdałem sobie sprawę, że ta grupa ze swoją misją i z modlitwami nie ma tak naprawdę wiele wspólnego. Nikogo nie nawracamy, nikomu nie pomagamy, a zajmujemy się wyłącznie sobą i tym, żeby nawzajem się kontrolować i na siebie donosić. Właściwie zaraz po tej mojej refleksji, gdzieś pod koniec 2011 roku, zostałem za karę wyrzucony z domu wspólnoty.

Jak to za karę?

Na Grupie Dzielenia wyznałem, że mam wątpliwości. Nie mówiłem o nich wprost, ale zadawałem takie sokratejskie pytania: czy mieszkanie we wspólnocie na pewno jest dla nas największym dobrem? Animator grupy od razu zareagował agresją, zaczął krzyczeć, był oburzony, że ktoś w ogóle porusza takie kwestie. Niedługo po tym ks. Łukasz i ks. Jacek nagle zorganizowali spotkanie, na którym zdecydowali, że część osób musi opuścić dom, bo są już niegodni, by dalej tam mieszkać. Usunęli m.in. mnie i mojego współlokatora. Dowiedziałem się o tym dopiero wieczorem, gdy wróciłem z pracy. To też jest element sekciarskiego systemu. To szef jednogłośnie decyduje, kogo się pozbywamy, a pozbyć się można każdego, bez żadnego powodu. Na nasze miejsce zostali przyjęci nowi domownicy, którzy zostali zrekrutowani spośród sympatyków wspólnoty.

KOMENTRARZ ABH: Domy wspólnotowe, szczególnie katolickie, mają swoje regulaminy lub statuty i wylatuje się za naruszenie konkretnego punktu regulaminu, niestety Paweł nie podaje dlaczego został wywalony, i pod jaki punkt regulaminu to podpadało. Z okresu formacyjnego można wylecieć, po prostu dlatego, że się ktoś do życia wspólnotowego nie nadaje, zatem nawet za zbytni indywidualizm. Narzekasz, że musisz chodzić na modły trzy razy w tygodniu, i grupa takiego narzekacza nie musi więcej zapraszać ani przyjmować – tak to działa od nieomal dwóch tysięcy lat w domowych grupach modlitewnych, nic nowego ani zaskakującego. Poszukiwacze duchowi kandydujący do grup ezoterycznych czy okultystycznych także miewają takie przejścia, że grupa ich nie chce, bo jedynie co robią, to paskudnym jęzorem zatruwają innym życie w przerwach i kuluarach spotkań, a nie interesują się przedmiotem dla którego spotyka się dana grupa. Wskazówki ewangeliczne jasno sugerują, że osoby robiące emocjonalny szum i ferment, zniechęcające innych, siejące zgorszenie, są akurat tymi, co mają diabelskie cechy wcieleń demonicznych i się po prostu niekwalifikują do życia duchowego we Wspólnocie zgodnie z Ewangelią. Zwykle jednak przed banicją, wypędzeniem ze Wspólnoty najpierw jest upomnienie w cztery oczy, a potem upomnienie publiczne przed Radą Starszych Wspólnoty. Takie są reguły ewangeliczne w Piśmie Świętym. Nie wiadomo tutaj czy brat Paweł był upomniany przez kogoś w cztery oczy, czy tak rozrabiał i siał ferment, że zastosowano od razu pragraf trzeci. W dawnych czasach przy wspólnotach typu klasztornego były cele w piwnicy, gdzie delikwent się prostował albo umierał w zapomnieniu, to Paweł ma mnóstwo szczęścia, że nie zbuntował się ze 150 lat temu albo wcześniej, jako członek jakiejś kościelnej wspólnoty byłby bowiem trafił do celi w piwnicy, głęboko pod ziemią, z której się nie wychodziło już bez naprawienia swojego charakteru. W każdej partii politycznej, zarówno prawackiej jak i lewackiej, rządzi szef lub polityczna klika, dwóch lub kilku osób, jakiś komitet, i jakoś o wszystkich partiach z lewa i z prawa nie napisano w mediach, że to sekty i sekciarski styl zarządzania. Generalnie, jest to normalny styl zarządzania, że w firmie kierownictwo sprawuje odpowiednio ku temu wyszkolona i uprawomocniona osoba, nawet jak to brygadzista na budowie, a Paweł to chyba nigdy w pracy nie był, w jakimkolwiek przedsiębiorstwie, bo by nie denerwował się na jednoosobowy styl kierowania liderskiego w organizacji czy wspólnocie. Szef przyjmuje pracowników, do brsygady na budowie w prywatnej fimie, tak samo jak i do tak zwanej winnicy pańskiej w stylu ewangelicznym.

“Byliśmy zagrożeni karą wykluczenia ze wspólnoty Kościoła”

Mówiąc o tej wspólnocie, często używasz słowa “sekta”. Dlaczego według ciebie ta grupa jest sektą? – dopytuje Pawła Kostowskiego dziennikarz lewicowego portalu…

Za moich czasów panowała ciągła inwigilacja członków, do tego stopnia, że nawet podsłuchiwano nasze rozmowy w pokojach. Sam kiedyś rozmawiałem ze współlokatorem i nagle ktoś wszedł do pokoju i zaczął na nas krzyczeć, że to, co mówimy, jest niezgodne z zasadami wspólnoty. Okazało się, że ten człowiek po prostu usłyszał naszą rozmowę przez okno. Na koniec powiedział, że musi o wszystkim poinformować pasterza. Sytuacja jakby wzięta z książek Orwella. Kolejny absurd dotyczył par, które chciały się pobrać. Każda z nich musiała dostać zgodę Łukasza, a on rościł sobie prawo do akceptacji lub odrzucenia wybranego partnera lub partnerki. Były związki, które rozpadały się z tego powodu, że pasterz stwierdził, że to nie jest ta właściwa osoba.

KOMENTARZ ABH: Osoby, które silnie emocjonalnie reagują, na to, że ktoś usłyszał ich rozmowę, co zawsze może się zdarzyć, a tutaj widać, że chodzi o incydent jednorazowy, to zwykle osoby o silnych cechach paranoicznych, o wzmożonej podejrzliwości, doszukujące się dziury w całym, robiące z igły widły. W grupie kilkunastu osob, zawsze znajduje się jakaś, co jest ciekawska, i podsłuchuje nawykowo, bo lubi wiedzieć, co inni robią, czują, myślą, czym się zajmują, albo obawia się, że coś na nią knują. To jest normalne zjawisko psychologiczne, ale ta ciekawska i podsłuchująca trafia na paranoicznie podejrzliwych jak kosa na kamień lub odwrotnie i wtedy jest problem towarzyski, konflikt w grupie. Część liderów rozmaitych wspólnot duchowych stara się tłumaczyć i godzić strony konfliktu, a część traktuje te zjawiska jako objawy cech diabolicznych i wyrzuca ze wspólnoty obie tak uwarunkowane strony konfliktu, zatem i ten co podsłuchuje i ten co się o to burzy, że jest podsłuchiwany, i ich stronnicy wyraziści, wylatują na zbity pysk. Zresztą z partii politycznych oraz wielu korporacji, też się tak wylatuje, jak się wpadnie na podsłuchiwaniu kierownika albo sekretarki szefa, lub gdy się pienimy jak paranoik pieniaczy, że ktoś nas gdzieś podejrzał jak się obijamy i naskarżył na nas. W pierwszej kolejności do zwolnienia przy okazji wtedy jesteśmy – nic nowego pod słońcem, zwykłe ludzkie sprawy, ale opisywane w odniesieniu do mistyki jako trochę diaboliczne, bo to złe duchy podglądają przez okno, podsłuchują przy drzwiach, odgrażają się, że naskarżą i zwykle donoszą. Nawet Bogu jakiś diabeł opisany w Biblii przecież donosił i skarżył na niektórych świętych, jak na Hioba. Zjawisko doskonale znane, nawet w mistyce i Biblii. Paweł zatem ewidentnie przesadza ze swoją podejrzliwością i miną obrażalskiej panienki, że ktoś zajrzał przez okno kiedy było otwarte. To nie wyróżnia sekty, tylko każdą ludzką społeczność, a brak wiedzy podstawowej z psychologii grup i wspólnot, niestety się kłania. Przy okazji jakaś dobra psychoterapia we wspólnocie dla paranoicznie psychicznych pieniaczy by się Pawłowi przydała. Dziennikarze też powinni się lepiej znać na swojej robocie i z każdego świrusa nie robić zaraz ofiary, tym bardziej, że jak pisze, molestowania nie było. To wychodzi, że jakaś porządniejsza ta wspólnota była, albo nie widział jeszcze tego, co istotne, bo za szybko narozrabiał i wyleciał z hukiem z grupy. Do Mensy nie może trafić każdy chętny, musi się nadawać, musi mieć osoba odpowiednie kwalifikacje, i tak samo do wspólnoty duchowej trzeba mieć kwalifikacje, wysoką inteligencję duchową, w tym intuicyjne wyczucie, co można robić i kiedy, a czego nie wolno, co można mówić i gdzie, a czego nie powinno się mówić. To jest intuicja, taka podstawa aby nadawać się do wspólnoty duchowego typu, nie tylko ewangelicznej. Paweł to typ bez intuicji, na pewno się nie nadawał.

Dlaczego ludzie godzili się na takie traktowanie? – dopytuje się dziennikarz…

Trudno na to jednoznacznie odpowiedzieć. Myślę, że wiele osób we wspólnocie to byli ludzie z trudnymi doświadczeniami, może traumami i one trafiły na bardzo zaburzonego człowieka, który opracował idealny plan zmanipulowania ich i wykorzystania dla własnych celów. Ten człowiek potrafił też stosować szantaż emocjonalny, to znaczy, że jednego dnia był dla kogoś bardzo dobry, a następnego bez powodu wpadał w furię, wrzeszczał, momentalnie zmieniał się jego głos. Mogę śmiało powiedzieć, że tyle stresu, ile potrafił wzbudzić u mnie Łukasz lub jego najbliżsi pomagierzy, nie miałem nawet w najtrudniejszej pracy.

Jakie jeszcze zdarzenia we wspólnocie powodowały, że każdemu powinna zapalić się czerwona lampka?

Ważną cechą sekt jest też to, że zupełnie inny przekaz promowany jest na zewnątrz, a według całkowicie innych zasad traktowani są członkowie wspólnoty. Kiedyś dostałem ochrzan za to, że chciałem sobie zrobić herbatę i do czajnika elektrycznego nalałem ciepłą, a nie zimną wodę. Zostałem oskarżony, że narażam wszystkich na niepotrzebne koszty. Inna sytuacja: raz w zimie zostawiłem na chwilę otwarte drzwi od garażu i sam ksiądz Łukasz wpadł w furię i kazał mi zapłacić za to 50 zł kary. Musiałem to zrobić, nie było innej możliwości. Podobnych sytuacji było więcej i nie dotyczyły tylko mnie. Naszą wspólnotę na zaproszenie księdza Kadzińskiego odwiedzały też znane osoby, jak na przykład Tomasz Terlikowski, Jan Pospieszalski, Grzegorz Górny, ale też metropolita szczeciński abp Andrzej Dzięga, który też odprawiał mszę w restauracji [dom wspólnotowy w Teresinie mieści się w starej restauracji]. W pewnym momencie ksiądz Kadziński po prostu przestał pracować w archidiecezji warszawskiej, a przeszedł właśnie pod opiekę abp. Dzięgi. Myślę, że księża zapraszali te osoby, żeby wzmocnić swoje znaczenie w całej grupie, ale też, by ktoś znany mógł legitymizować ich działania. Wiem, że niektórzy goście już wtedy, kilkanaście lat temu, zauważyli, że na przykład wszystkie kobiety ubrane są jednakowo, jak u Amiszów. Od mężczyzn ksiądz wymagał, żeby chodzili w garniturach. Dopiero dziś, jak do tego wracam, to wszystko układa mi się w jedną całość.

KOMENTARZ ABH: Polecamy lektury z opisami jak Gurdżijew uczył wspólnotę i jakie ćwiczenia robił dla pogłębienia życia duchowego. Niewątpliwie, ktoś, kto robi straty i zwiększa koszta funkcjonowania jakiejś wspólnoty, nie jest najbardziej porządanym członkiem tej wspólnoty, ale szkodnikiem, i może rzeczywiście, tych co swoją głupotą powiększają koszta, trzeba wywalać ze wspólnoty, aby nie szkodzili całej tej wspólnocie. To jest raczej oczywiste, że ogrzewanie kosztuje i marnowanie ciepła zwiększa koszty jakie ponoszą wszyscy. Ktoś kto szkodzi wszystkim nie rozwija się duchowo i pokazuje się jako diabeł czy wysłannik ciemnych mocy, szkodliwych sił i energii, złych duchów. Paweł lubi robić koszta, bo ego lubi porozrabiać albo się leniwić. Najpierw poszkodzi, a potem się dziwi, że Wspólnota go nie chce. Czyżby nie rozumiał takich najprostszych konsekwencji? Formacja, to okres przystosowywania się do Wspólnoty i do życia duchowego, a nie okres na wylewanie swoich rozczarowań i frustracji. Tak samo jak okres próbny w firmie, w jakiejkolwiek firmie. Nie działasz tak jak potrzebuje firma, wylatujesz, nawet zanim skończysz okres próbny, szczególnie jak wykazujesz się działaniami szkodliwymi dla firmy, jak marnowanie energii czy zasobów. Szkodników nikt nie lubi, a stonkę się jak wiadomo jeszcze truje, żeby zdechła. Jak się leje z ciepłego kranu wodę do czajnika na herbatę, to się w sposób oczywisty szkodzi własnemu zdrowiu, a do grupy mistycznej na pewno nie nadaje się ktoś, kto ma wyraziście szkodliwe zwyczaje. Tak, owszem, ta woda z ciepłego kranu jest wysoce szkodliwa dla zdrowia, niszczy zdrowie jak się ją pije. Cymbały tak robią. I pewnie o tym akurat ksiądz wiedział, ale Paweł się zdrowiem swoim, jak to małolat nie interesował. Oprócz tego, wielu rodziców stosuje kary finansowe wobec swoich dzieci, jak zapomną okna zimą na noc zamknąć w pokoju albo jak zostawią otwarte drzwi na dwór lub do garażu, nic to zatem dziwnego, że potem Paweł miał mniejsze kieszonkowe. Gdyby był mądry, to może by się nauczył jak solidnie funkcjonować w grupie i nie robić szkodliwych strat. Taki typ nie zasługuje na to, aby mieć mieszkanie czy domek, bo będzie energię marnotrawił i wszyscy eko-zieloni powinni Pawła jako głupa opierdalać ile wlezie za marnotrawstwo. W szkodę wchodzimy w domu czy wspólnocie najczęściej wtedy, jak mamy konflikty emocjonalne z członkami domu lub grupy, zatem widać z zachowań, że Paweł to szkodnik, z oporem, buntem i negatywnymi emocjami. Nie podoba się Wspólnota, proszę sobie znaleźć inną, może skłot z ćpunami będzie bardziej odpowiedni.

Kolejnym przekroczeniem granicy była też kwestia ks. Piotra Natanka i popierania go przez ks. Łukasza. Co to znaczy, że ksiądz Kadziński wspierał Natanka? – dziwi się dziennikarz lewicowy…

W połowie 2011 roku, po naszych letnich rekolekcjach, mieliśmy jechać do pustelni ks. Natanka do Grzechyni. W tym samym czasie jego przełożony — kard. Dziwisz — nałożył na niego suspensę, czyli zawiesił go w czynnościach kapłańskich i zakazał mu wszelkiej działalności duszpasterskiej. Krakowska kuria napisała wtedy, że poglądy, które głosi ks. Piotr Natanek, są niezgodne z naukami Kościoła katolickiego i każdy, kto do niego dołączy, też zagrożony jest karą wykluczenia ze wspólnoty kościelnej. Pamiętam, że ks. Łukasz wtedy kompletnie nie wiedział, co zrobić. Skończyło się tak, że wyjazd do Grzechyni nie był obowiązkowy, pojechali tylko chętni, w tym m.in. ja. Podczas kazania ks. Natanek powiedział, że kard. Dziwisz jest masonem i wypowiedział mu posłuszeństwo. On tak mówił o wielu polskich biskupach. Dla nas to był prawdziwy szok. Sami zastanawialiśmy się, czy w związku z tym możemy w ogóle przyjąć od Natanka Komunię Świętą, czy ta Eucharystia jest w ogóle ważna, czy sami nie popełniamy świętokradztwa? Ks. Łukasz nam tego w ogóle nie tłumaczył, po prostu jakby nie widział w tym nic złego.

KOMENTARZ ABH: Kardynał Dziwisz jest masonem, to w zasadzie prawda, tyle, że chodzi o kościelną masonerię, bo hierarchiczna struktura KRK działa jak Loża Masońska, w sumie jest Lożą Katolicką, a kardynał należy do tej mistrzowskiej części, bo kardynał, jeśli o godności urzędów chodzi, to najwyższa godność lożowa w Kościele. Zresztą istnieje określenie Cardinale Lodge, to każdy o tym wie, ale Paweł to chyba “ruski agent” i nie zna struktury hierarchicznej Kościoła katolickiego, nie ma o niej pojęcia, i dlatego wygaduje głupoty. Władza biskupa diecezjalnego jest władzą lokalną, terytorialną. Suspensa jest nałożona przez biskupa diecezjalnego lub zwierzchnika zgromadzenia zakonnego, i działa jedynie na terenie diecezji. Decyzja ta jest podejmowana po dokładnym zbadaniu sprawy i przeprowadzeniu odpowiednich procedur kanonicznych. W zależności od stopnia przewinienia, kara ta może być nałożona na okres od kilku tygodni do kilku lat. Inny biskup diecezjalny nie musi mieć nic przeciwko danemu księdzu, który podpadł swojemu biskupowi. Często się zdarzało w historii, że suspendowany w jednej diecezji mógł swobodnie działać w innej, a nawet był w tym celu zapraszany. Wierni z diecezji innych niż krakowska, gdzie działał Dziwisz, nie muszą stosować się do suspensy krakowskiej kurii z Dziwiszem, o ile ich diecezjalny biskup nie zakazuje im tego kontaktu. Znowu wychodzi, że Paweł to totalny nieuk. I chyba zaczynamy mieć wątpliwości czy to wogóle jest katolik czy może zakamuflowany szpieg z lewackich gazetek, co się tam wkradł gdzieś żeby tylko porozrabiać. Tak skrajne nieuctwo aż nie występuje u katolików, wiedzą sąsiedzi nasi, że jak im ich biskup nie zakazał, to nie muszą się stosować do zakazów krakowskiej kurii, bo to tylko suspensa diecezjalna z powodu konfliktu personalnego. A jak Piotr Natanek – podpowiadają – jest tajnym prałatem Opus Dei i działa na zlecenie papieża, to kardynał Stasio Dziwisz może się napić wina mszalnego aż do stanu nieprzytomności, i mu naskoczyć. W prywatnej posesji może sobie msze odprawiać całodobowo, co godzinę jedną, nie jest to bowiem obiekt sakralny krakowskiej kurii diecezjalnej, w której suspensa jedynie obowiązuje. Inny biskup diecezjalny może go zaprosić, żeby działał w jego diecezji legalnie, nawet w Rzymie, a lokalnie tylko ma zabronione bo wkurzył lokalnego biskupa. Nikt zatem, o ile nie był z krakowskiej metropolii, nie miał powodów do szoku ani dylematów, każdy miał wybór.

Czy ksiądz Kadziński chciał być jak Natanek?

Zdecydowanie tak. Od samego początku go wspierał, choć musiał sobie zdawać sprawę z tego, że promowanie go grozi poważnymi karami i wystawia go poza Kościół. Na początku 2012 roku Rada Stała Episkopatu wydała oświadczenie, w którym jasno przyznano, że msze sprawowane przez suspendowanego kapłana są niegodziwe i świętokradzkie, a udzielane rozgrzeszenia są nieważne. Mimo to ks. Kadziński wręcz zachęcał, by spowiadać się u księdza Piotra Natanka i sam wielokrotnie później zapraszał go do naszej wspólnoty do Teresina.

KOMENTARZ ABH: Treść suspensy z krakowskiej kurii ogranicza Piotrowi Natankowi działalność duchową jedynie do parafii zamieszkania, zatem nie zabrano mu całkowicie prawa do czynności duchownego. Wystarczy sobie przeczytać, żeby nie pieprzyć dziennikarskich głupot. Natanek nie ma prawa działalności w innych parafiach kurii krakowskiej metropolii, nie ma prawa rozszerzać struktur swoich aktywności poza parafię zamieszkania, nie ma prawa wykładać na Akademii Teologii Katolickiej (zaś prawosławna lub protestancka, a nawet świecka może go zaprosić z wykładami). Ale nie ma zakazu, żeby nie można go było odwiedzać w jego prywatnym domu czy w prywatnej pustelni w Grzechyni, zatem katolicy z całego świata mogą sobie przyjechać i go odwiedzić, a nawet uczestniczyć w prywatnej mszy, która jedynie nie ma statusu publicznego nabożeństwa. Sakrament Eucharystii sprawowany przez suspendowanego ks. Piotra Natanka jest ważny ex opere operato, chociaż sprawowany jest niegodziwie. Abu ślub był ważny, musi być drugi celebrant, który nie ma zakazu udzielania ślubów, żeby zgłosić potem zawarcie związku małżeńskiego do urzędu. Nie jest to żadne wielkie utrudnienie, a może nawet obserwacja jak się pustelnia rozwinie? Takie wymuszenie współpracy z innymi kapłanami z całej Polski i świata? Piotr Natanek nie ma prawa publikowania swoich wypowiedzi w formie audio i wideo, ale każdy może sobie pojechać do Grzechyni i go nagrać i zamieścić na You Tube, bo innym ludziom kuria nie ma jak nawet zabronić nagrywania sobie występów prywatnych Natanka i ich publikowania. I takie to są zakazy, w znacznym stopniu pic na wodę. Piotr Natanek nie może Pawła rozgrzeszyć oficjalnie w imieniu Kościoła, ale może się cały dzień za Pawła nad Pawłem modlić, żeby Bóg mu rozgrzeszenie dał. Wielu ludzi woli taką właśnie formę posługi kapłana… Numerologicznie, jeśli chodzi o liczbowanie biblijne, Grzechynia to słaba i kiepska nazwa dla działalności duchowej, ale to już tak poza typową teologią katolicką. Lepsza byłaby jakaś inna nazwa, na zlecenie możemy dobrać jakąś…

“Szczerze modliłem się o to, żeby jak najszybciej umrzeć”… W swoim materiale o grupie ks. Kadzińskiego wyznałeś, że sam bardzo źle się tam czułeś, że pojawiały się nawet myśli samobójcze. – indaguje dalej dziennikarz lewacki…

Tak naprawdę pierwszy poważny kryzys miałem w wieku 13 lat i już wtedy podjąłem decyzję, że chcę żyć, że nigdy się nie zabiję. Ponownie mój stan psychiczny bardzo się pogorszył właśnie wtedy, gdy zaangażowałem się we wspólnotę. We wspólnocie cały czas nam powtarzano, że to, co mówią Łukasz i Jacek, jest wolą Bożą. Kazali mi mieszkać w domu wspólnoty, bo tak chce Bóg i tak będzie dla mnie najlepiej. Wszystko we mnie krzyczało, bym stamtąd uciekał, wbrew tej “woli Bożej”. Nie umiałem rozwiązać tego konfliktu. Jedynym wyjściem wydawała mi się śmierć. Nie mogłem się zabić, bo to grzech i przekroczenie tego przyrzeczenia, które sobie złożyłem w czasie poprzedniego kryzysu. Ale w Teresinie szczerze modliłem się o to, żeby jak najszybciej umrzeć. Miałem nadzieję, że Bóg mnie wyręczy w samobójstwie, że zasnę i już się nie obudzę. W tym wszystkim zasadniczo nie bardzo miałem komu zgłosić mój problem. Tam empatia, nawet wobec siebie, w ogóle nie istnieje.

KOMENTARZ ABH: Cóż, generalnie w chrześcijaństwie, skłonności samobójcze to przecież grzech śmiertelny, a ludzie z takowymi nie są dobrymi kandydatami do oazowych grup i wspólnot religijnych nastawionych na głębszą wiarę i kultywowanie duchowości czy mistyki chrześcijańskiej. Nawracające skłonności, myśli samobójcze uważane są za uwiedzenie diabelskie raczej przeciwne do skłonności duchowych i mistycznych, za podleganie wpływom Szatana i Diabła. Zatem, same takie dręczące skłonności samobójcze to sygnał, że Paweł kwalifikuje się na gruncie tradycji chrześcijańskiej jedynie jako pacjent do egzorcyzmowania, ale na pewno nie jako członek Wspólnoty ewangelicznego typu, która afirmuje jedynie Życie Wieczne oraz męczeństwo, bez skłonności do samounicestwienia, które są przymiotem diabelskiego pomiota i Lucypera, a przynajmniej opętańca. Słusznie zatem, Paweł zostaje usunięty ze Wspólnoty. Należało jeszcze polecić leczenie ze skłonności samobójczych w szpitalu psychiatrycznym. Można się czepiać jak tego liderzy grupy nie raczyli zrobić, to taka standardowa procedura na pożegnanie kandydatów, co się nie nadają do Formacji.

Jak to się stało, że ostatecznie rozstałeś się ze wspólnotą?

W lutym 2013 roku napisałem e-maila do księży i wszystkich członków, w którym opisałem kilka spraw, które mi najbardziej przeszkadzały. Nie podobało mi się, że tak bardzo promujemy x. Piotra Natanka. Kolejnym punktem był sprzeciw wobec oczerniania byłych członków. Na przykład ks. Kadziński oskarżył jedno małżeństwo, które odeszło ze wspólnoty, o to, że są agentami, którzy od samego początku chcieli tylko nas rozbijać. Poruszyłem też kwestię sterowania, manipulowania ludźmi i sprawy finansowe. Nie napisałem tego po to, żeby kogoś urazić, ale chciałem, żebyśmy to wszystko przedyskutowali i wprowadzili jakieś zmiany, które po prostu pomogą nam lepiej funkcjonować. Może to brzmi naiwnie, ale najwyraźniej nie jestem zbyt bystry, skoro spędziłem sześć lat w sekcie. Wysłanie tego listu naprawdę wiele mnie wtedy kosztowało.

KOMENTARZ ABH: Dziwne, że Paweł nie wpadł na to, że Wspólnota do której już trafił, jest już założona, działa w określonym paradygmacie i nie potrzebuje żadnych zmian w funkcjonowaniu, ponieważ funkcjonuje wedle wypracowanego przez setki czy nawet półtora tysiaca lat wzorca, dla jakiegoś określonego już celu? Osoby z krotochwilnymi emocjami, schizofreniczne oraz paranoiczne, psychopatyczne i psychotyczne, zawsze chcą coś zmieniać, jeśli z czymś jest im niewygodnie, z czymś sobie nie radzą, czegoś nie znoszą. To tak jak z idiotami mającymi alergię na jakiś składnik mleka. Chcieliby wyeliminować ludziom zdrowym mleko z menu i wyżywienia, a tymczasem to oni muszą uznać, że są chorzy i szukać sposobów leczenia się ze swojej patologii zwanej alergią. Bo ich alergia jest chorobą, i to oni mają się leczyć, a nie wymuszać jako rozbójnicy, aby zmienili się wszyscy wokół, i przestali pić mleko, bo oni mają jakąś alergię. Chorzy mają się leczyć, a reszta ma prawo żyć normalnie i pić mleko, bo są zdrowi, nie są patologią. Dostosowywanie całego świata do swojej patologii – to jest paranoiczny obłęd. Moda na dopasowywanie geniuszy do skali możliwości upośledzonych umysłowo i opóźnionych w rozwoju, to jest prawdziwa patologia szkolnictwa w XXI wieku. To głąby mają się dostosować do tych, co uczą się najlepiej, a nie odwrotnie. Jak Paweł pokazał, że jest głąbem w dziedzinie kultywowania duchowości wspólnotowej, to jednak jako głąb powinien iść do oślej ławki, a najlepiej do szkoły specjalnej, a nie na uniwersytet duchowy. I pewnie kilka głąbów, co nawet do katolickiego poziomu duchowości nie pasowało i do Pawła dołączyło, też musiało wylecieć, taki już los tych, co się po prawdzie nadawają tylko do szkoły specjalnej, a nie do liceum czy technikum. I wciskanie głupkowatej nowomody, żeby całej klasie zrobić poziom nauczania dla idiotów, bo jest jeden idiota w klasie, który wszystkich opóźnia – to nie jest model postępowania dla dobrego szkolnictwa, to destrukcja szkolnictwa i niszczenie większości na rzecz wspierania chorej i patologicznej oraz leniwej mniejszości i patologicznych indywidualistów – nieuków. A na takich elementach jak marnowanie ciepła czy prądu elektrycznego widać, kto chce budować raj na ziemi, a kto chce robić koszmarne piekiełko, dewastację i szkodnictwo. Wiele problemów we Wspólnotach Duchowych rozwiązuje się modlitwą i kontemplacją, a nie wymyślaniem czegoś nowego, co nie było stosowane i nie będzie mieć zastosowania w kursie rozwoju duchowego, ani w katolickim ani w innym chrześcijańskim czy abrahamowym etc.

Była na to jakaś odpowiedź?

Nie. Po prostu przestałem być zapraszany na modlitwy czy wydarzenia wspólnotowe, a ksiądz zaczął mnie oczerniać tak samo, jak robił to wcześniej z innymi. Tu kolejny paradoks: wspólnota ks. Kadzińskiego nie ma żadnego statutu, więc nie ma procedury przyjęcia ani opuszczenia tej organizacji. Od “życzliwych osób” wiem, że jestem tam persona non grata. Kiedyś spotkałem dawnego “współbrata” w pociągu. Ostrzegał, że jeśli pojawię się w Teresinie, to mogę zostać pobity. Pamiętam też takie żarty z czasów, kiedy jeszcze byłem we wspólnocie, o tym, jak należy kogoś nam nieprzychylnego zapakować do bagażnika i wywieźć do lasu. Teraz się zastanawiam, czy to były tylko żarty. Od twojego odejścia ze wspólnoty minęło już 10 lat.

Dlaczego zdecydowałeś się dopiero teraz o tym opowiedzieć?

Nigdy o tym nie zapomniałem. To tkwiło we mnie cały czas. Do tej pory korzystam z pomocy psychologa. Jeszcze przez kilka lat po moim odejściu ciągle miałem nadzieję, że dorastające dzieci ucywilizują moich dawnych “współbraci” i wspólnota przestanie działać jak sekta. Okazało się, że jest przeciwnie, a problemy jeszcze się pogłębiły. Nie jestem jedyną osobą, która próbowała reagować. Już 20 lat temu do kurii trafiały skargi, ale nie było żadnej reakcji, oprócz przenoszenia księdza do następnej parafii. W 2012 r. pięcioro byłych członków wspólnoty osobiście pojechało na spotkanie z kard. Nyczem, który obiecał pomoc. Biskup już wtedy dostał nagrania, które udostępniłem ostatnio w internecie. Wiem też, że w sprawie Kadzińskiego była powołana kościelna komisja, ale wyniki jej prac nie zostały nigdy ujawnione.

KOMENTARZ ABH: W niektórych nurtach duchowości i mistyki oraz nawet okultyzmu i ezoteryzmu, ludzi uduchowionych nazywa się Agentami Boga, gdyż wszystko z czym się spotykają w modlitwach zgłaszają Bogu. Jeśli modlitwa jest dość mocno żarliwa i szczera, a osoba czystego serca, to Bóg wysłuchuje tych modlitw. Zatem zdecydowaną większość problemów interpersonalnych i wspólnotowych załatwia się silną i żarliwą modlitwą, która jest formą rozmowy z Bogiem. Najwyraźniej, paranoiczny z usposobienia i chorobliwie krytyczny Paweł, całkiem możliwe, że osobowość paranoiczna lub schizotymiczna albo podobnie patologiczna, nie jest w stanie w czasie modlitwy nawiązać połączenia ze sferą Sacrum, z Bogiem, ani nawet z Aniołem Stróżem. To tam należy kierować większość swoich postrzeżeń z prośbą o skorygowanie, o polepszenie charakteru relacji z członkami wspólnoty, o uwolnienie od presji czy nachodzenie i nagłego zaskoczenia przez współwiernych, o stosowne dobre funkcjonowanie i bycie pożytecznym członkiem Wspólnoty, o oczyszczenie z różnych wad i ułomności tak swoich jak i innych członków wspólnoty. To taka refleksja modlitewna i leczenie się modlitwą. Ojciec Pio trafił na paskudnego biskupa diecezji, wielu wiernych się skarżyło na jego pazerność i chucie, a Ojciec Pio powtarzał: Módlcie się do Boga, proście, aby Bóg zmienił wam biskupa. I za kilka miesięcy biskup umarł, bo Szef wezwał go na rozliczenie do siebie, a na urząd powołany został nowy lepszy biskup. Tak się to załatwia we Wspólnotach Duchowych. Tak się należy modlić jak uczył Ojciec Pio, a przed nim tysiące poprzednich wielkich mistyków.

“Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem (Eloah). Umacniam cię, jeszcze i wspomagam, podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą”. (Iz 41,10). Może Izajasza oraz Psalmy czytać było i modlić się, modlić, o odmianę u swoich kapłanów… Boże, zmień moich kapłanów na lepszych… Amen.

Paweł Kostowski – Ślady-Znamiona Czarnej Magii na Twarzy

Czy kiedykolwiek informowałeś policję lub prokuraturę o tym, co tam się działo? – Nie. A Dlaczego?

Bo wtedy jeszcze nie miałem twardych dowodów, mogłem opowiadać jedynie o tym, czego sam byłem świadkiem. Nie miałem nagrań czy dokumentów, więc obawiałem się, że prokuratura odebrałaby to jako słowo przeciwko słowu. Poza tym, tak jak wspomniałem wcześniej, miałem nadzieję, że sprawy same się ułożą. Przyznaję, że to był błąd. W tym roku zrobiłem film o nadużyciach przy egzorcyzmach, który za darmo udostępniłem na YouTubie. Po nim odezwało się do mnie kilku znajomych, żebym zajął się sprawą naszej wspólnoty, że to trzeba nagłośnić i wyjaśnić. Od kilku miesięcy nie robię nic innego, tylko szukam dowodów i rozmawiam z byłymi członkami.

KOMENTARZ ABH: A jak członkowie Wspólnoty zaczęli się już modlić, żeby byłego niegodziwego brata Bóg ukarał surowo za jego grzechy przeciwko Wspólnocie? To jak myślisz Paweł, co się wydarzy? Jeśli to inni jednak mają słuszność i są dobrej formacji, a Twoje wynurzenia, to bełkot czuba psychotycznego z nadania diabelskiego, co się nie nadaje do życia w Duchowej Wspólnocie Ewangelicznej, takiej prawdziwie Żyjącej Ewangelią? W Ewangelii są zresztą od początku zarówno Błogosławieństwa jak i Przekleństwa – i warto o tym pamiętać, bo sam Chrystus je puścił w ruch jako Prawo Boże na Wieki. Oczywiście, nic nie zakładamy na pewno, Paweł może być tym, który ma rację, zarówno z punktu zasad świeckich jak i duchowych.

“Wstąpiłem do wspólnoty, gdy miałem 17 lat, i dziś wiem, że byłem wtedy całkowicie bezbronny”… Pod twoimi publikacjami o wspólnocie ks. Kadzińskiego momentalnie pojawiło się bardzo dużo komentarzy. Część z nich jest bardzo nieprzychylna, ale pojawiło się kilka głosów, że to, co napisałeś, jest prawdą. – indaguje Pawła dziennikarz lewackiego portalu…

Ciągle zgłaszają się nowi świadkowie. Odsyłam ich do władz kościelnych, organów państwowych i do dziennikarzy. Myślę, że najwyższa pora, by inni pokrzywdzeni także zabrali głos i publicznie powiedzieli prawdę o ks. Kadzińskim. Zanim opublikowałem pierwszy materiał, wysłałem e-maila do obecnych członków grupy z zapowiedzią, co planuję zrobić. Znowu, podobnie, jak 10 lat temu, nie dostałem żadnej odpowiedzi. Chciałbym tylko, żeby wiedziały, że nie jestem ich wrogiem.

KOMENTARZ ABH: Pierdolenie, a grzeczniej kadzenie, że nie jesteś ich wrogiem, kiedy podejmujesz wobec nich wrogie działania publicznie, jest duchowo czy ewangelicznie jawnym grzechem hipokrysji, a najgorszy z grzechów to wszak właśnie hubris, hipokryzja, obłuda…

W jednym z wywiadów tłumaczyłeś też, że robisz to dla dzieci, które wychowują się we wspólnocie. – podpowiada ów dziennikarz…

Wstąpiłem do wspólnoty, gdy miałem 17 lat, i dziś wiem, że byłem wtedy całkowicie bezbronny wobec manipulacji, której od samego początku byłem poddawany. Do dziś mam żal do tych, którzy wtedy byli dorośli i wiedzieli, że coś z księdzem Kadzińskim jest nie tak. Tuż po mojej publikacji dostałem wiadomość od jednego z warszawskich księży, że cieszy się, że w końcu ktoś to nagłośnił i że on już wiele lat temu zabraniał swoim ministrantom mieć cokolwiek z nami wspólnego. Odpisałem, że moje życie nie było mniej warte niż życie jego ministrantów. Dlaczego kwestia ochrony dzieci jest dla ciebie taka istotna, skoro mieszkają tam ze swoimi rodzicami i są pod ich stałą opieką?

Szanuję prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnym światopoglądem. Jednocześnie są takie sytuacje przemocy czy zagrożenia, które wymagają reakcji od instytucji państwowych.

W 2017 roku prezes Fundacji Dobrej Edukacji “Maximilianum”, która organizuje nauczanie domowe we wspólnocie, wysłała do rodziców e-maila, z którego wynika, że dzieci grożą samobójstwem. Jako remedium postuluje zbiorowe kary wobec dzieci, żeby nakłonić je do posłuszeństwa. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że gdy dziecko mówi, że zrobi sobie krzywdę, to ono woła o pomoc! Ks. Kadziński założył własne “harcerstwo” po to, żeby samego siebie mianować najwyższym harcmistrzem. Do tego tworu należą tylko osoby ze wspólnoty, w tym dzieci. Dzieci wspólnotowe regularnie spowiadają się też u ks. Kadzińskiego, który dodatkowo nakłania rodziców do wczesnej Pierwszej Komunii Świętej, a więc i spowiedzi. Tą metodą spowiadają się u niego już nawet 5-latki. To jest całkowicie wbrew zasadom Kościoła katolickiego, żeby jedna osoba była przełożonym i zarazem spowiednikiem. Rodziny członków wspólnoty informują o stosowaniu przemocy wobec dzieci: uderzaniu, szarpaniu za uszy czy histerycznym wrzaskom z błahego powodu. Nawet z punktu widzenia najtwardszego konserwatysty to powinno brzmieć niepokojąco. Nie chcę odbierać dzieci rodzicom. Nie mam kompetencji, żeby proponować jakiekolwiek rozwiązania. Chciałbym natomiast, żeby biegły psycholog zbadał podopiecznych fundacji Maximilianum oraz żeby kurator przyjrzał się metodom wychowawczym stosowanym w tym środowisku. Świadkowie przemocy powinni zgłaszać to na policję, do MOPS-u i sądów rodzinnych.

Czy według ciebie to, co robi ks. Kadziński, jest jeszcze częścią Kościoła katolickiego?

Nie, według mnie ks. Kadziński już dawno swoimi decyzjami postawił się poza Kościołem katolickim. Teraz tylko przełożeni muszą formalnie określić tego status, zgodnie ze stanem faktycznym. Ks. Łukasz jest skrajnym, złośliwym narcyzem, który chce mieć nieograniczoną władzę nad życiem innych. W tym celu założył swoją sektę, a jej obecny sposób funkcjonowania jest tym, do czego dążył od początku. Jak ustaliłem, członkowie wspólnoty wybudowali swoje domy na ziemi, której współwłaścicielem jest ksiądz. To łatwo można sprawdzić w internetowym katalogu ksiąg wieczystych. Według mnie, oprócz duchowej i psychologicznej, mają też finansową pętlę na szyi. Pasterz od zawsze szukał swojej niszy. Na początku jego grupa była bardzo charyzmatyczna, praktykowali tańce przed ołtarzem, dziwne modlitwy w obcych językach. W pewnym momencie, gdy ruchy charyzmatyczne stawały się coraz bardziej popularne, x. Kadziński poszedł w skrajnie tradycjonalistyczny model i trydencki ryt. To wszystko po to, żeby podkreślać swoją niezwykłość i mieć gotową linię obrony, kiedy poszkodowani zaczną mówić o jego przestępstwach. “Prześladują mnie, bo jestem tradycyjnym kapłanem” — takich tekstów należy spodziewać się w kolejnych oświadczeniach ks. Kadzińskiego.

“To, co dzieje się we wspólnocie, nie jest zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego”

Po twoich publikacjach warszawska kuria wydała oświadczenie, w którym przyznano, że wspólnoty ks. Kadzińskiego i ks. Gomulskiego jeszcze raz zostaną skrupulatnie zbadane, a twoje zarzuty odpowiednio zweryfikowane. Zanim cokolwiek opublikowałem, napisałem do kurii na wszystkie podane na stronie internetowej adresy e-mailowe, żeby mieć pewność, że ta cała dokumentacja, którą udało mi się zgromadzić, nigdzie nie zginie. Swoje zawiadomienie wysłałem też do dominikanów, którzy prowadzą Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach. Zawsze lepiej, gdy więcej niezależnych organizacji będzie monitorowało tę sprawę. Na koniec nagrałem wideo i umieściłem je na YouTube, żeby kuria nie mogła tego problemu zlekceważyć.

Czego oczekujesz teraz ze strony kurii?

Przede wszystkim uważam, że Kościół popełnił duży błąd, że dopuścił ks. Łukasza do święceń kapłańskich, i oczekuję, że ten błąd zostanie jak najszybciej naprawiony. Według mnie, za to, co robił, powinien być suspendowany, jak ks. Piotr Natanek. To, co dzieje się we wspólnocie w Teresinie, nie jest zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego. Mam na to dowody, które przedstawiłem w kurii.

Zdecydowanie inaczej uważają ks. Kadziński i ks. Gomulski, którzy złożyli zawiadomienia do prokuratury. Jak rozumiem zarzucając ci, że swoimi bezpodstawnymi oskarżeniami działasz na ich szkodę. – przypomina Pawłowi dziennikarz lewicy skrajnej politycznie…

Myślę, że te zawiadomienia to wyłącznie ruch pod publikę, żeby po prostu mogli cokolwiek przekazać mediom. Jednak mam nadzieję, że prokuratura potraktuje te zawiadomienia poważnie i że ja również zostanę przesłuchany. Przed prokuratorem nie będę musiał gryźć się w język, jak w wywiadach. W tej sprawie naprawdę jest wiele wątków do zbadania.

Również Fundacja Dobrej Edukacji “Maximilianum” napisała w oświadczeniu, że “czuje się pokrzywdzona tym, że jedna osoba (Paweł Kostowski) publikuje materiał filmowy nie odwołujący się do żadnych konkretnych dowodów“. – wspomina dziennikarz lewicowych frakcji medialnych…

Po pierwsze, dziś już znacznie więcej byłych członków mówi publicznie, że żyli w sekcie. Po drugie, przedstawiam dowody, takie jak zdjęcia z mszy w garażu, wizyty Natanka w Teresinie albo nagranie sekciarskiego kazania ks. Kadzińskiego. Poza tym, pod tym listem fundacji opublikowanym w “Do Rzeczy” nikt się nie podpisał, więc tak naprawdę nie wiem, kogo mam przekonywać do słuszności moich racji. Wiem, że wspólnota nie jest jednomyślna i że niektórzy też mają coraz więcej wątpliwości, czy to, co robią, na pewno jest dobre.

Jeśli to, o czym mówisz, się potwierdzi, to faktycznie pokrzywdzonych może być bardzo wiele osób. Kto się powinien nimi zająć? – indaguje dziennikarz

Przede wszystkim to jest odpowiedzialność Kościoła katolickiego, żeby naprawić problemy, które sam stworzył. Jedna z ocalonych osób znajduje się w krytycznej sytuacji życiowej z powodu przemocy, której była poddawana w sekcie ks. Kadzińskiego. Będę domagał się od Kościoła katolickiego materialnej pomocy dla niej. Należy zatroszczyć się o osoby, które będą chciały opuścić sektę. Nie możemy zostawić bez pomocy ludzi, którzy zerwali wszystkie relacje z osobami z zewnątrz, zostali skłóceni z rodziną, stracili majątki, pracę i zdrowie. Po odejściu ze wspólnoty, zostawieni sami sobie, szybko wrócą i przyznają księdzu rację, że świat na zewnątrz jest zły i straszny. Potrzeba zapewnić im możliwie “miękkie lądowanie”. To odpowiedzialność Kościoła katolickiego i instytucji państwowych. Na pewno trzeba całą tę patologię szczegółowo zbadać i opisać, żeby nigdy więcej się nie powtórzyła. Dobrym przykładem jest komisja Terlikowskiego, którą dwa lata temu powołali dominikanie w sprawie Pawła M. Nie ulegajmy błędnemu przekonaniu, że przestępstwa księży mogą badać tylko inni księża.

KOMENTARZ ABH: Skoro Wspólnota nie jest erygowana przez Kościół katolicki, tylko jest jak powiedziano wcześniej, prywatną działalnością konkretnych kapłanów, to Kościół nie ma obowiązku naprawiania tutaj czegokolwiek, a już tym bardziej państwa nie należy mieszać do działalności religijnej, która z założenia ma być oddzielna od instytucji państwa. Lewica mówi o świeckim państwie, gdzie jest rozdział kościołów i religii od państwa, a z ustaw o działalności religijnej, państwo jedynie osobowość prawną może zaoferować, i to tylko tym, którzy tego chcą. A do prywatnych mszy trydenckich odbywających się w garażach – generalnie państwo ani kościoły jako instytucje prawne, nie mają wstępu. Kościół katolicki mógłby ewentualnie potępić jakiś eksces jak gwałcenie dziewicy w ramach czarnej mszy na ołtarzu z odwróconym krzyżem, ale jak jakiś Wikariusz parafialny sobie mszę prywatną dla prywatnych znajomych, co podzielają jego poglądy społeczne i religijne odprawia – to ani kościół ani państwo nie mają tam wstępu. I wara od prawa do prywatnego wyznawania sobie jakiejkolwiek religii na prywatnej posesji, w prywatnym domu, z prywatnymi modlitwami, a nawet mszami katolickimi w rycie trydenckim. Ktoś lubi, to niech sobie robi, jego sprawa, o ile nam nie hałasuje o drugiej w nocy lub w inny niestosowny sposób. O ile pamiętamy, Jezus zaczynał ze swoją sektą na przystani, gdzie parkowały łodzie rybackie nad jeziorem, zatem nawet w bardziej publicznym, ale że wszyscy rybacy zapisali się do jego kółka rybackiego zwanego dziś chrześcijaństwem, to nikomu to nie przeszkadzało. I tylko jakiś Judasz Iskariota miał wątpliwości, ale tylko za trzydzieści srebrników i się z nimi (wątpliwościami) podzielił z państwem, raz żydowskim, a dwa rzymskim, okupacyjnym. Taki chuj tępy, głupi i plugawy z tego Judasza był, a wiadomo jak potem skończył, zdaje się, że też miał skłonności samobójcze od Diabła swego Ojca. Poza tym ryby umiał łowić i się pierwszy do Wspólnoty chciał zapisywać, a nawet skarbnikiem został. Taki chętny do pieniędzy był, jak i Paweł, jak widać – i tak też widzimy tę dla nas jak zawsze konkurencyjną religijnie Wspólnotę, z nurtu starokatolickiego, trydenckiego, a i pewnie mocniej w moralności przykazań biblijnych osadzonego.

PS. od redaktora wywiadu prasowego…

Próbowaliśmy skontaktować się z ks. Łukaszem Kadzińskim i ks. Jackiem Gomulskim, by zapytać ich o zarzuty, które stawiają im niektórzy byli członkowie wspólnoty. W przesłanym e-mailu ks. Kadziński napisał: “Uważam się za pokrzywdzonego skierowanymi przeciwko mnie zorganizowanymi działaniami. Przynajmniej w tej fazie postępowania będę starał się unikać komentowania”. W podobnym tonie odpowiedziała nam Fundacja Dobrej Edukacji “Maximilianum”, dodając, że “zorganizowana akcja podjętych przeciw nam działań miała niewątpliwie również ten wymiar, by skierować na nas szerokie zainteresowanie opinii publicznej, a zwłaszcza mediów”. Z kolei Prokuratura Okręgowa w Płocku potwierdziła nam, że rozpatruje zawiadomienia złożone przez duchownych.

Lewacki dziennikarz z liberalnego portalu zapomniał napisać, że aktualnie Paweł Kostowski jest członkiem innej katolickiej sekty, która chwilowo bardziej mu odpowiada, a nazywa się ta sekta: Ruch Czystych Serc. Jako filmowiec realizuje się w projektach pro-life. Zawsze katolicki w sekcie!

Kontakt dla potencjalnych ofiar: Paweł Kostowski, ul. Szczytowa 10 B, 05-092 Łomianki Dolne

Modlitwa na trudne chwile

Boże mój, Panie i Władco mojego życia, stoję wobec wielu wyzwań i trosk. Nie jest mi łatwo poradzić sobie z przygnębieniem i niepokojem, jakie we mnie narastają.

Przyjdź, Panie/Boże, wzmocnij mnie siłą swojej prawdy, oświeć każdy zakątek mojego umysłu. Niech moje uczynki będą przepełnione światłem tak, abym mógł stawić czoła czekającym mnie trudnościom.

Powierzam Ci wszystkie moje oczekiwania. Ty jesteś moją prawdziwą radością, głęboko skrywaną nadzieją, która podtrzymuje moją wiarę i nie pozwala mi się zachwiać.

Ty jesteś moją tarczą, moją skałą i warownią, wiecznym odpocznieniem w każdym utrapieniu.

Pragnę nieustannie czuć się przy Tobie bezpieczny i otoczony miłością.

Przyjdź i usuń wszelkie zło, wszelką przeciwność, jakąkolwiek trudną sytuację czy przeszkodę, która zakłóca spokój mojego umysłu, serca i duszy.

Ty jesteś Tym, który wszystko może, jesteś Bogiem błogosławieństw i nie ma takiej sytuacji, nawet najbardziej zagmatwanej, której byś nie kontrolował.

Dla Ciebie wszystko jest możliwe. Nic Cię nie przerasta ani nie jest dla Ciebie zbyt zawiłe. Zawsze wyciągasz pomocną dłoń do swoich dzieci wtedy, kiedy najbardziej Cię potrzebują.

Dlatego właśnie wzywam Twej pomocy. Przyjdź i dotknij moje serce, czyniąc je mężnym i zdolnym do walki.

Potrzebuję Cię, Panie/Boże i Tobie ufam. Jesteś przyjacielem, który nigdy się ode mnie nie odwróci. Przyjdź i przemień mnie mocą Twojej miłosiernej miłości.

Zapraszam Cię do mojego życia. Przejmij kontrolę nad moimi zmartwieniami, oddal ode mnie zniechęcenie i smutek, wszelkiego rodzaju poczucie winy i złości, porażki i przygnębienia, wszystkie zahamowania i lęki, które mnie paraliżują.

Ufam, że jesteś jedynym, który prowadzi mnie we właściwym kierunku i może mnie wydobyć z tego mrocznego chaosu, jaki mnie otacza, z tych jałowych i beznadziejnych okoliczności, w jakich tkwię.

Przyjdź do mnie, Ojcze dobroci, zapraszam Cię do mego domu i do mego serca. Dotknij mnie światłem Ducha Świętego i udziel mi daru rozumu i rady, aby ogarnął mnie pokój, który usunie wszelki niepokój i trwogę.

Przybądź Panie/Boże, niech Twoja życiodajna moc działa jak balsam tam, gdzie niedomagam, a Twoja miłość niech uczyni mnie nowym stworzeniem.

Panie/Boże, wysławiam i chwalę Cię całą moją istotą. Wiem, że mnie ocalisz i pozwolisz mi przebywać w Twojej wiernej obecności.

Powierzam Ci teraz moje problemy, trudne sytuacje, z jakimi się zmagam, wszelkie zranienia, kompleksy i rozczarowania, abyś w nie wszedł, napełniając Twoim światłem moje czyny i kierując moje pewne i ufne kroki ku Tobie.

Amen.

Redakcja i opracowanie: praca zbiorowa

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *