Preman – Czym jest Miłość w naukach tantrycznej jogi i o duchowości Wschodu? Oto garść refleksji powstałych wskutek rozmów z osobami zainteresowanymi rozwojem duchowym oraz praktykami wspomagającymi podążanie duchową Drogą Życia.
MIŁOŚĆ i Rozwój Duchowy: Dla rozwoju duchowego człowieka akurat miłość tak jak jest rozumiana na Zachodzie, w Polsce nie jest najbardziej potrzebnym ideałem. Ważniejsza z pobliskich ideałów jest Maitri, ale to trochę co innego. Dla rozwoju duchowego medytujących najbardziej potrzebne jest Światło, bo Dhyana jak sama nazwa wskazuje, to pojazd światłości. A jako podstawa duchowości mamy tzw. Yama (Jama), gdzie jakoś jest Niekrzywdzenie, Prawda czy Niekradzenie, ale o żadnej miłości nie ma dokładnie NIC! Czyżby ten ideał był trochę ślepym zaułkiem? Albo może jest źle zrozumiany? Skoro istotne dla Eurazji szkoły duchowości jakoś nic albo nie wiele wspominają o Miłości? Biblijne Agape, to też nie za bardzo się słowem miłość oddaje, a jeśli już to z gruntownym komentarzem pokazującym faktyczne znaczenie najbliższe chyba pojęciom takim jak altruizm albo praca społeczna czyniona bezinteresowne…
Miłość u Sathya Sai Baba czy Premananda Maharadźa to Preman. Warto się zapoznać co to za pojęcie, bo tłumaczenie jako miłość jest delikatnie mówiąc nieprecyzyjne. W południowej Indii w tym w teluguPreman bywa częściej używanym słowem w kontekście religijnym niż nawet w kulturze sanskryckiej.
Problem polega na tym, że Gautama Buddha nie używał słowa Miłość, tylko używał terminu MAITRI, a to jest trochę inne znaczenie niż sobie ludzie pod hasłem miłość wyobrażają. Życie Buddy było życiem Maitri, a także ideału KARUŃA – tłumaczonego jako współodczuwanie. Warto dobrze postudiować w jakim sensie używane jest Maitri, bo na pewno nie ma w Maitri miejsca na miłość intymną, osobistą, seksualną, ani na związki miłosne! Buddha, co uprzejmie przypominam, porzucił żonę i dzieci, zostawił rodzinę. Żył w celibacie jako mnich. Buddha nie nadaje się na patrona miłości, związków, tylko na patrona tych co porzucają miłość i rodzinę, żony i dzieci dla zdobycia Oświecenia…
U krysznaitów i wisznuitów, pod pojęciem tłumaczonym jako Miłość kryje się zwykle Bhakti.
Sathya Sai Baba np. wiele uczy o Anuraaga Preman. Jest to więź, przywiązanie do przyjaciół, krewnych, rodziny i znajomych oraz do przyjaciół duchowych, współpraktykujących. Poleca rozwijać przywiązanie, więzi z krewnymi i przyjaciółmi, ze współpraktykującymi, a także ze zwykłymi znajomymi. Odradza zrywania tych więzi. Ale w zachodnich tłumaczeniach nie wiele o tym jest, a jeśli to często się takie nauki zapomina. A szkoda. Próżno też szukać w wydawanych na Zachodzie naukach tekstów takich jak np: „Módlcie się o unicestwienie wszystkich sił złych i niegodziwych osób jakie szukają lub niszczą naszą Organizację!” – z przemówienia do Sewaków w 1993 roku. Jakoś takie fragmenty giną z tłumaczeń angielskich czy polskich. Zostaje „Tylko miłość”…
Wielu ludzi i rzekomych liderów duchowych głosi „Tylko MIŁOŚĆ”, tak jakby nie istniały inne ważne ideały duchowe. Nie wielu się nie zastanawia co jest potrzebne dla istnienia MIŁOŚCI. Nie wielu zastanawia się co chcą skompensować ci wszyscy piewcy MIŁOŚCI, jaki cień spowija osoby ślepo podążające za ideałem MIŁOŚCI. Tymczasem otchłań braków u piewców „Jedynie Miłości” jest przerażająca.
Takie mroczki jak brak odpowiedzialności i brak troski o najbliższych są wyraziście zaznaczone u żyjących „Tylko Miłością”… Realizowanie pojedynczych ideałów takich jak Miłość wiąże się także z przepracowywaniem ich Cieni. A cienie miłości są dość okropne. I wielu myśląc tylko o Miłości popada w jej cienie.
O cieniach idei można rzeczywiście bardzo dużo. Cienie idei to jak cienie budowli, konstrukcji psychicznych. Ludzkie ega często żyją w takich cieniach tego, do czego dążą, żyją w cieniach tzw. wartości, chyba, że ideał głębiej realizują. Cień rozpraszają z pomocą innego ideału, który jest antidotum na cień. Akurat cieniem Miłości jako ideału jedynego jest okrucieństwo, ucisk i niszczenie oraz uszczęśliwianie na siłę. Stąd osoby próbujące żyć tylko miłością, łatwo mogą zniszczyć relację z osobą którą kochają, mogą stać się okrutne, tam, gdzie najmniej się tego spodziewamy. Opisanie szczegółowo zjawiska i przykładów działania cienia Miłości w postaci okrucieństwa i niszczycielstwa zajęło by pewnie całą książkę.
Na rzekomo „Spontaniczną Miłość” z serca powołują się także gwałciciele, pedofile, zoofile, narcyści, sadyści, seksualni mordercy, nacjonalistyczni patrioci, faszyści z NSZ i podobne męty. Coś zatem jest nie tak w koncepcji „Jedynej Miłości”. Nie koniecznie to co odczuwamy jako pozytywną wibrację jest taką. Wiele rodzajów niby pozytywnej miłości to pomrocznie zamącony umysł i w rzeczywistości brak serca. Widać inne ludy jak Grecy, Żydzi czy Hindusi są mądrzejsi. U nich jest więcej słów oddających to, co w Polsce hurtem zwane jest miłością.
Przerabianie nauk po śmierci mistrzów takich jak Premananda Awatar to jest problem, bo kiepscy wielbiciele lubią to i owo pominąć oraz przekręcić. Tak przekręcono makabrycznie nauki Osho Rajneesha, szczególnie na tematy takie jak Tantra i Seks. To co dzisiaj jest kolportowane, to przeróbki nauk Osho powstałe po jego śmierci, a ci co z Osho praktykowali na żywo jak żył, nie poznają dzisiaj ani nauk ani praktyk! Tak to bywa z niedorozwiniętymi duchowo wielbicielami!
Preman to uczucie, uprzejmość, stałość, przychylność i życzliwość, zamiłowanie, predilekcję, radość, dowcipkowanie, a dopiero na końcu miłość, tyle, że bardziej w sensie zamiłowania. Z Preman kojarzy się premabandhan czyli więź, związanie, przywiązanie uczuciowe, więź czuciowa. Potoczne powiedzenia mówią, że nie ma Premanu bez przywiązania. Coś niestałego nie jest z kategorii Prema/n, bo samo to pojęcie oznacza stałość, stałość aż do wieczności. Preman można pojąć jako stałą, trwałą, niezniszczalną więź czuciową, stałe zamiłowanie w czymś, przychylność i życzliwość. Preman w sensie przychylności jest synonimem słowa Śiva czyli Imienia Boga. Śiva znaczy Przychylny, Łaskawy.
Stąd pojęcia takie jak Anuraaga Preman. I oczywiście zwykle totalna kompromitacja w zachodnich tłumaczeniach i interpretacjach, które nijak się zwykle mają kontekstowo do oryginału.
Satya Sai Baba mówi, że jest inkarnacją konkretnej Dewy. Deva to bóstwo, aniołek, istota foremna z wyższego świata, a nie Bóg w naszym sensie Absolutu. Potem te kiepskie tłumaczenia w których zatarta jest różnica pomiędzy Brahman (Absolut), a Devata – inkarnacja boskiej osoby w sensie jednego z milionów czy miliardów mieszkańców Niebios powoduje niewłaściwe zrozumienie samej idei awatarów. TAARA to nie jest nawet najwyższa forma niebiańskiej istoty posiadającej postać. Ava-Taara to inkarnacja klasy istot typu TAARA. Boska znaczy Daiva czyli dewaiczna. Dobrze jest poznać głębiej 10 rodzajów Dewów, aby potem rozumieć ideę awatarów. Sai Baba zresztą poleca praktykę Devo-Ham, a to oprócz mantramu jest trochę procesów unifikacyjnych z dewami jako mieszkańcami Niebios. Bardziej poprawnie byłoby tłumaczyć, że Sai Baba mówi, że jest inkarnacją Anioła (Bóstwa Niebiańskiego). Jeśli chodzi o Taaradevas, jest ich pięć gatunków męskich i pięć gatunków żeńskich wedle nauk Wschodu. Devata to takie bóstwo, Deva, która przyjęła ludzką inkarnację. Dobrze poczytać sobie wszystkie mitologie indyjskie, żeby mieć jakieś zorientowanie co jest co, a i zwrócić uwagę na słowa oryginalne jakich ci mistrzowie używają. Cechą Dewów i ich avatarów jest emanowanie Światłem, co Sai Baba robił za młodu swoim pierwszym uczniom. Inkarnacje Upadewów (Półbogów) nazywane są Avadhuta.
Wedle nauk Wschodu zdarzenia pomiędzy ludźmi opierają się na jednej z trzech relacji: Ku wyższemu, Ku niższemu i Ku równemu. Zatem stany uczuć typu bliskość, przyjaźń, miłość mogą występować w tych trzech relacjach czy odniesieniach. Relacje na poczuciu równości należą do mniejszości, szczególnie w społecznościach typowo patriarchalnych jak i w typowo matriarchalnych. To takie rozbudowane zagadnienie.
Wedle seksuologów, sadyści i masochiści to dwie grupy ludzi, co potencję tracą najszybciej. I nawiedzają seksuologów z błaganiami, żeby im potencję przywrócić. Czyżby to „sadomasoch” powodowało zanik, przedwczesny zanik normalnego popędu? Jak patrzę na jakiegoś sado albo maso zaraz mam obraz IMPOTENTA przed oczyma, Impotenta co szuka zastępczych wrażeń. No bo przecież masturbacja też nie bardzo jest wtedy możliwa. Mnie przekonują relacje seksuologów. Oni w końcu wiedzą najlepiej kto i z czego przychodzi się leczyć.
Miłość do siebie ma swoją nazwę. Jest to NARCYZM. Tyle, że chodzi o postać patologiczną tej miłości, schizofreniczną. Do miłości potrzeba dwojga. Narcyzm jest miłością patologiczną wtedy, gdy człowiek ulega rozdwojeniu np. na ciało i umysł lub emocje i umysł, które są jak dwie osobne istoty. Narcyzm to też silny egoizm, zapatrzenie w siebie, niewidzenie innych. Narcyzm to brak kontaktu uczuciowego z otoczeniem. Miłosne energie płyną właściwie, kiedy są wymianą pomiędzy dwoma biegunami, męskim i żeńskim (Yin/Yang, Ida/Pingala). Tyle o tym już napisano, a ludzie ciągle tworzą koncepcje dla swej chwilowej patologii… Mędrcy opisują dwa rodzaje uczuciowego zniewolenia. Raz kiedy człowiek nie może istnieć bez bycia kochanym przez kogoś innego, a dwa, kiedy człowiek nie może istnieć bez kochania samego siebie. Obie patologie Budda nazywał uwikłaniem w żądzy, zniewoleniem prze żądzę. Miłość z erotycznym czy autoerotycznym podtekstem, pragnieniem, to w naukach Buddy Kama, najczęściej tłumaczona jako żądza, od pożądania i oszołomienia jakie powoduje.
Są takie dwa słowa po łacinie: Cordia oraz Discordia. To dwa przeciwne sobie ideały, idee. Cordia otóż to zgoda i akceptacja, zdolność do zrozumienia i zaakceptowania. Drugi to Discordia czyli programowe niezgadzanie się z niczym i z nikim, zawsze i wszędzie, sianie niezgody, jak to czynią przykładowo kaczyści. W łacińskiej kulturze Cordia oznacza też Serce w tym sensie człowieczeństwa z sercem. Jeśli ktoś zamienił ze mną kilka zdań, a deklaruje że nie zaakceptuje, to jest to Discordia programowa, ideologiczna, wyuczona gdzieś lub przejęta od kogoś. Nikt normalny tak nie reaguje na innych ludzi. Bo jednych daje się lubić czy akceptować od razu, innych po latach, a tylko bardzo nielicznych wcale.
Religia bez mistyki, czegoś głębiej, mam wrażenie prowadzi do takiego swoistego infantylizmu. Zamiast dziecięcej czystości sumienia jest zdziecinnienie. Mistyka nie może być ucieczką w wyższy wymiar od rzeczywistości. Ojciec Pio np. klął siarczyście często. Taki święty, ale trochę naprzepowiadał też. Można mieć i szacunek i język święty bardzo cięty jak miecz obosieczny. Shirdi Sainatha także należał do mistrzów ciętego języka, i także beształ okropnie za wszelkie grzechy czy nadużycia…
O Bhakti
Bhakti to np. dzielenie się, dystrybucja, sukcesja, porządek, przynależność, przywiązanie, poświęcenie, zaufanie, pobożność, oddanie, hołd, wiara, dekoracja, a także porcja czy partycja…
Warto aby podążający poprzez Bhakti pamiętali co się kryje pod tym słowem, które w przekładach najczęściej oddaje się jako oddanie, wiara lub miłość. Mistrzowie Bhakti z Indii uczą o wszystkich aspektach tego pojęcia, a najmniej o uczuciowości miłosnej kojarzonej u nas z erotyzmem.
Należy właśnie pamiętać praktykując jakieś formy Bhakti Jogi etc, że Bhakti jest pojęciem nie mającym nawet śladu erotyzmu, uniesień miłosnych znanych z zakochania, a zachowywanie się jak osoba zakochana w Guru erotycznie, jest na Wschodzie uważane za bardzo ciężki grzech, obrazę majestatu i nawet za pomylenie umysłowe…
Myślę, że wiele nieporozumień wokół ruchów bhaktystycznych wynika stąd, że mało osób zagląda do słowników sanskryckich, żeby sobie przeczytać, co Bhakti oznacza, czyli co powinni esencjonalnie praktykować.
Obdarzenie zaufaniem jakiegoś Guru, wiara w skuteczność nauk, praktyk czy błogosławieństw, poświęcenie się w pracy dla jakiegoś ruchu, rozdawanie jedzenia głodnym czy robienie dekoracji z okazji świąt i praktyki pokłonów z intencjami pobożnymi nie ma w sobie nic z erotyzmem podszytych nawiedzeń zachodnich grup pseudo-bhaktystycznych. Jest to raczej normalna aktywność wynikła z woli i postanowienia niż z uniesień w sensie miłosnym kultywowanym jakże często na Zachodzie…
Niektóre niedouki pseudoduchowe od Vishwananda w Europie twierdzą, że ich współczesny mistrzunio Bhakti Margę założył! Zapomnieli chyba przeczytać Bhagavad Gity, gdzie stoi czarno na białym, że Bhakti Marga była już istniała sobie 5-6 tysięcy lat temu! I z powodu takich głupot wypisywanych i promowanych, uważamy, że cały ten ruch viszwanandowy jest jakiś kompletnie niedorobiony! Jakby Vishwananda był mistrzem, to co głupsze takie pomysły nawiedzonych już dawno by skorygował! Ale widać jest może bardziej działaczem katolickim niż hinduistą. Zgdodnie zresztą ze swym nawróceniem z hinduizmu na katolicyzm znanym w jego rodzinnych stronach.
Buddha czy Krishna zaczynali od rozwijania Maitri do ludzi Dobrych, Karuna do Cierpiących, Mudita do Tych, którym się dobrze wiedzie, a Upeksza do tych co są Źli. Razem jest to Bodhićitta… Opisana w rozdziale I Jogasutr Ryszi Patańdżali i w wielu traktatach buddyjskich, w sumie na jodze opartych… Przebudzona Świadomość (Bodhi Ćittam) ma jak widać Cztery Filary, a nie jeden…
Kama – miłość erotyczna w związkach
Sanskryckie NARA (Narah) oznacza człowieka. Sugeruje, że Człowiek to ktoś płomiennie zaangażowany w proces życia, w życiowe aktywności. To całkiem dobra podpowiedź odnośnie człowieczeństwa. Narayana to dosłownie Pojazd Człowieczeństwa, sposób życia prowadzący do stania się człowiekiem. Na Wschodzie różni mędrcy często powtarzają, że zanim staniemy się Boscy (Daivam) musimy stać się w pełni ludzcy, osiągnąć człowieczeństwo (Naram).
Niektórzy łamią prawa duchowe, szczególnie w związkach i rodzinach. A powiedziane jest: nie będziesz unosić się gniewem na swych współbraci w Drodze (w Dharmie). Zatem nie wolno robić awanturek ani kłótni domowych tym, którzy będąc na ścieżce chcą być w związkach. Bo emocje, kłótnie, czynią wielkie spustoszenie i lepiej takie osoby rozdzielić aby nie miały okazji do złych emocji. Stąd wiele związków uduchawiających się osób Bóg rozdziela, aby nie czyniły złej karmy swoimi emocjami chorobliwej zazdrości, złości i nienawiści! Zazdrość jest najgorszą emocją Ciemnej Materii, najgorszą siłą Mroku…
Podobno imć Walenty, patron święta Walentynek był IMPOTENTEM. W dobie dziwności i wolności dla różnych orientacji, jest to bardzo dobry patron miłości platonicznych, jak mniemamy. No i dobrze się upić, bo jak Walenty coś ześle w darze, to miłość się chyba szybko skończy, z wyjątkiem platonicznej…
W hinduizmie nie robią takich cyrków jak kościół katolicki i protestanckie z zawieraniem małżeństw. Kapłan ma za udzielanie ślubu niewielką stawkę płacone, to nie pyta o wyznanie. Jak para chce ślub hinduistyczny to dostaje, i już. Kapłan też dostaje za prowadzenie ceremonii, i nawet o wyznanie cię nie spyta! Chyba ci hinduscy kapłani lepiej na tym wyjdą finansowo. Przed II wojną światową, jak mówili moi rodzice, księża jak słyszeli, że panna w ciąży, to zaraz szukali ojca i do ołtarza pędem zaganiali, bo i kleszce coś tam skapło z biznesu ślubnego przecież. Zapowiedzi były co tydzień, a nie co miesiąc, albo tylko jedne i już wszyscy wiedzieli co się stało!
Nie wiemy po co taki cyrk robią ze ślubami katolickimi w Polsce, chyba to lucyferyczne skłonności sekty katolików czy raczej sekty kleru na ich własną zgubę! Demony podobnież tak robią, że jak opętują to najpierw wspierają, a potem wyniszczają ofiarę na której pasożytują. To by pasowało do metafizyki katolickiej i chrześcijańskiej generalnie. Czemu egzorcyści nie uwolnią funkcjonariuszy Watykanu od opętujących ich demonów zatem? Hindusi mają rytuał egzorcystyczny w pudżach na cześć Guru. Wierni robią dosłownie egzorcyzm usuwający demony i diabły od swojego mistrza, guru czy awatara. Codziennie takie praktyki robią, żeby się przypadkiem nie zbiesił, bo wedle hinduskiej tradycji, demony są podstępne. A w katolicyzmie i chrześcijaństwie ten aspekt metafizyki jakoś jest zaniedbany. Wierni nie egzorcyzmują swoich duchownych zwykle, no czasem, ale to już jak jest maksymalne przegięcie, wywiozą z parafii czy plebani na taczce z gnojem.
Pomyślcie sobie kochani o tym około 1 % osób, które zdrowe fizycznie i psychiczne są jednak w jakiś sposób aseksualne z natury. Bez traumy, tylko ot, taka orientacja seksualna, co może ale im się nie chce, bo mają ciekawsze zajęcia…
Ćwiczyć tantrę albo taoizm, a zamiast 30 sekund spółkowania będzie 30 minut! Cha cha cha. Ale cóż u mężczyzn alkohol powoduje postępującą impotencję. Samiec nie powinien pić jak chce obcować z kobietami…
Z doświadczenia terapeutycznego mogę powiedzieć, że jak para miała dużo „kosmicznych” wizji, o swym pochodzeniu z innych światów, przybyciu dla tego drugiego z innych planet itp., tym generalnie szanse na stworzenie związku miłosnego są mniejsze. A takie związki zwykle bardzo krótkotrwałe. Jest to ciekawa zależność. Nazwałem nawet taki związki kosmiczną bajką…
Terapeuci, tacy jak Mindell, Newton czy Judith nie wyjdą zbyt dobrze na metodach, które stosują Guru, gdyż niektóre sztuczki z naprowadzaniem ucznia duchowo na cel czy odpowiedź nie zadziałają. bo nie mają jak i efekty będą przypadkowe, mizerne…
Często mam osoby wykorzystane przez oszustów matrymonialnych którzy tak emanują miłością, że nie sposób im nie wierzyć. Widać umieją tę TYLKO MIŁOŚĆ wykorzystywać do oszukańczych celów, a na słodycz uczucia łatwo się nabrać…
Ofiarom księży pedofilów jest nawet na terapiach trudno opowiedzieć o tym co przeszły. Potrafią po 50 latach bać się jeszcze o tym mówić, nawet w gronie innych molestowanych przez kler… Na 30 tysięcy sztuk kleru wedle szacunków z różnych badań od 6-9 lub nawet do 14 procent, to ze 3 tysiące aktywnych pedofilo-księży na pewno mamy w kraju. Ludzie szukający terapii po doświadczeniach seksualnych z pedofilami raczej wolą rozmawiać o wszystkich problemach z wyjątkiem tego najistotniejszego. Szukają pomocy duchowej, bo np. po księdzu są problemy natury religijnej, grzechu, sumienia etc. Szukają magicznych sposobów na umożliwienie sobie jakiegoś związku w życiu, uwalniają się od lęków, koszmarów, złych snów i setki podobnych rzeczy, a na końcu dopiero gdzieś tam wydukają, że ojciec, matka, wujek, brat, ciotka lub ksiądz albo i zakonnica są powodem pasma problemów…
Takich ideałów sporo już widzieliśmy w życiu. Z doświadczenia wiemy, że ci co dużo gadają o MIŁOŚCI robiąc przy niej różne fantazje, że tylko miłość i ach od miłości wszystko zależy to zwykle byli np. psychopatami dokonującymi przestępstw matrymonialnych, domowymi sadystami katującymi własne rodziny (a jacy słodcy potrafią być), osoby zupełnie niespełnione w związkach lub niezdolne do tworzeni anormalnych przyjaźni nawet. Wtedy miłość na ustach przez bardzo wielkie M. I przytulanki gdzie się da ze wszystkimi. Sama potworna patologia. Zresztą już raz o tym gdzieś pisaliśmy… A ta MIŁOŚĆ do Oświecenia jest zupełnie nie wystarczająca. Bhakti zresztą to nie jest miłość w naszym powszechnym rozumieniu tego słowa. Relacje z realnym Guru opierają się na Bhakti, a nie na miłości w sensie związków męsko-damskich. A Bhakti to bardziej służba oddania, praca z poświęceniem, poświęcenie dla sprawy czy dla idei, duchowe oddanie, a także posłuszeństwo…
Znamy takie panienki z większych metropolii, takich jak Toruń lub Kraków, co to chodziły do księdza i mówiły, że chcą ślubu z Jezusem, i że jak one ślub dostaną, to Jezus do nich żywy zstąpi do sypialni i już. To jest nie tyle mistycyzm ile urojenia pseudomistyczne o obrazie schizofrenii lub paranoi… Taka choroba czy zaburzenie w sam raz dla psychoterapii religijnej.
Poczęcie z ducha świętego (hebr. Rucha Kadosz), jak u żydów dawnych. Poczęty z ducha świętego, znaczy ojciec nieznany, albo wstyd powiedzieć kto. To taki idiom żydowski starego Izraela, w języku hebrajskim. U żydów najczęstsze poczęcie z ducha świętego było u prostytutek. Klientów się bowiem nie ujawnia…
Materiał opracowany na podstawie wykładów Swami Paramahansa Lalitamohan Babadźi G.K.
Dodaj komentarz