Rabindranath Tagore – Zbłąkane Ptaki

Opublikowano

w kategorii

1. Zbłąkane ptaki lata przylatują do mego okna, śpiewając, a potem odlatują.
Zaś żółte liście jesienne, niemające żadnych pieśni, nadlatują, trzepocąc i padają z westchnieniem na ziemię.

2. O, wy mali wędrowcy z dalekiego świata, pozostawcie w mych pieśniach ślady swych stóp!

3. Świat, którego niezmierna wielkość cię przeraża, zrzuci tę maskę, gdy zaczniesz się o niego ubiegać w miłości.
Stanie się małym, jak jedyna piosenka, jak jedyny pocałunek Wieczystego.

4. Łzy ziemi to są, zachowujące swój uśmiech w kwieciu.

5. Olbrzymia pustynia płonie z tęsknoty do źdźbła trawy, które ze śmiechem potrząsa głową i leci dalej.

6. Kiedy przelewasz łzy dlatego, że nie widzisz słońca, nie dostrzegasz również i gwiazd.

7. Piasek na twej drodze prosi o twą pieśń i o twój ruch, wodo tańcząca. Czy chcesz ponieść brzemię jego niemocy?

8. Jej poważna twarz prześlizguje się przez moje sny jak deszcz nocny.

9. Kiedyś marzyło się nam, że jesteśmy sobie obcy.
Ocknęliśmy się i zrozumieliśmy, że się kochamy.

10. Cierpienie jest w mym sercu otulone spokojem, podobnym do spokoju wieczoru pod milczącymi drzewami.

11. Niby pusty powiew wygrywają na mym sercu niewidzialne palce muzykę szumu fal.

12. „Jakim językiem mówisz, o morze?”
„Językiem wiecznego pytania.”
„W jakim języku odpowiadasz, o niebo?”
„W języku wiecznego milczenia.”

13. Słuchaj, serce moje, szeptu świata, którym on ubiega się o twoją miłość.

14. Tajemnica stworzenia jest wzniosła jak ciemności nocne. Błędy wiedzy są jak mgły poranne.

15. Nie wznoś, skuszony przez wyże, miłości swej siedziby nad przepaściami.

16. Siedzę dziś rano w swym oknie, gdzie świat, jak przechodzień, przystaje na chwilę, kiwa mi głową i idzie dalej.

17. Te małe myśli są cichym szumem liści; szepcą o radości, której pełna jest moja dusza.

18. Czym jesteś, tego nie widzisz; co widzisz, jest twoim cieniem.

19. Życzenia me, to błazny, mistrzu mój; zakłócają muzykę swymi krzykami. Pozwól, abym mógł przysłuchiwać ci się w ciszy.

20. Tego, co najlepsze, wybrać nie mogę.
Najlepsze wybiera mnie.

21. Rzucają przed siebie swe cienie, kiedy latarnię niosą na plecach.

22. To, że jestem, napawa mnie wciąż nowym podziwem. I to znaczy życie.

23. „My, szumiące liście, posiadamy głos, który daje odpowiedź burzy, ale czym jesteś ty, niema istoto?”
„Jestem tylko kwiatem.”

24. Praca i spokój tak należą do siebie jak oko i powieka.

25. Człowiek jest urodzonym dzieckiem; jego największym darem jest dar rośnięcia.

26. Bóg oczekuje podziękowań za kwiaty, które nam zsyła, nie za słońce lub ziemię.

27. Światło, które jak nagie dziecię igra wśród zielonych liści, nie wie na szczęście, że człowiek umie kłamać.

28. O, piękności, poznaj się w miłości, nie w schlebiającym odbiciu swego zwierciadła.

29. Serce moje bije swymi falami o brzegi świata i wypisuje na nich łzawymi literami: — Kocham cię!

30. — Księżycu, na co czekasz?
— Aby móc powitać słońce, któremu muszę zejść z drogi.

31. Drzewa pną się ku mym oknom, jak tęskne wołanie niemej ziemi.

32. Sam Bóg staje w podziwie przed każdym porankiem, który stworzył.

33. Życie zdobywa swe bogactwo dzięki poparciu świata, swą wartość dzięki poparciu miłości.

34. Wyschłe łożysko rzeki nie żywi wdzięczności dla swej przeszłości.

35. Ptak mówi: — Ach, gdybym był obłokiem!
Chmura wzdycha: — Gdybym była ptakiem!

36. Wodospad śpiewa: — Znajduję swą pieśń, gdy odzyskuję swą wolność!

37. Nie mogę powiedzieć, do czego to serce w milczeniu tęskni.
O małe potrzeby dnia nie pyta i nic o nich nie wie.

38. Kobieto, kiedy się krzątasz podczas swych zajęć domowych, członki twe śpiewają jak strumień górski wśród swego żwiru.

39. Słońce kroczy ku zachodniemu oceanowi, przesyłając pożegnanie Wschodowi.

40. Nie wydziwiaj nad swą potrawą dlatego, że nie masz apetytu.

41. Jak tęskniące pragnienia ziemi stają drzewa na palcach, aby tylko zajrzeć w niebo.

42. Uśmiechałaś się i gawędziłaś ze mną o niczym, ale ja czułem, że to było, na co od dawna czekałem.

43. Ryba w wodzie milczy, zwierzę na ziemi czyni zgiełk, ptak na wysokościach śpiewa.
Człowiek ma w sobie milczenie mórz, zgiełk ziemi i muzykę nieba.

44. Świat przelatuje przez struny tęskniącego serca tak, że rozbrzmiewają smutno.

45. Z broni swej uczynił sobie swych bogów.
Jeśli broń jego zwycięży, on sam zostanie pobity.

46. Bóg odnajduje sam siebie — tworząc.

47. Z zasłoniętym obliczem w cichej pokorze idzie za światłem cień cichymi krokami miłości.

48. Gwiazdy nie boją się wyglądać jak muszki świecące.

49. Dziękuję ci, że nie jestem żadnym z kół potęgi, lecz równy żywym stworzeniom, miażdżonym tymi kołami.

50. Duch, który posiada bystrość, ale pozbawiony jest szerokości, utyka w każdym punkcie i nie może ruszyć z miejsca.

51. Twój bożek został rzucony w proch, abyś zrozumiał, że proch boży większy jest od twego bożka.

52. Ludzkość nie przejawia się w swej historii, ale przebija się przez nią.

53. Kiedy szklana lampa lżyła kaganek za to, że on nazwał ją ciotką, pojawił się na niebie księżyc; szklana lampa, ujrzawszy go, zawołała ze schlebiającym uśmiechem: — Ach, to ty, mój drogi, kochany bracie!

54. Spotkanie nasze jest jak spotkanie mew z falami. Mewy odlatują, fale toczą się dalej, a my rozchodzimy się każde w swoją stronę.

55. Dzień mój skończył się i oto jestem jak łódź, wyciągnięta na brzeg i słuchająca wieczorem tanecznej muzyki fal.

56. Życie jest darem, na który zasługujemy sobie tym, że je oddajemy.

57. Stajemy się najbliżsi wielkości, kiedy jesteśmy wielcy w pokorze.

58. Wróbel ubolewa nad pawiem z powodu ciężkości jego ogona.

59. Nie lękaj się nigdy chwil — tak śpiewa głos wieczności.

60. Orkan szuka najkrótszej drogi dokądkolwiek, nie zważając na żadną drogę i kończy nagle, nie doszedłszy nigdzie.

61. Pij me wino z mego własnego kielicha, mój przyjacielu! Nalane w kielichy drugich traci swą koronę z piany.

62. Doskonały odziewa się w piękność z miłości dla niedoskonałego.

63. Bóg mówi do człowieka: — Uzdrawiam cię, przeto cię ranię; kocham cię, dlatego cię karzę.

64. Dziękuj płomieniowi za jego światło, ale nie zapominaj o podstawie lampy, która w wiernej cierpliwości stoi w cieniu.

65. Wy wątłe trawki, wasze kroki są drobne, ale cała wielka ziemia ścieli się wam pod nogi.

66. Dziecię kwiecia rozchyla swój pączek i wola: — Proszę cię, kochany świecie, nie więdnij!

67. Bóg może sobie czasem sprzykrzyć wielkie królestwa, ale nigdy małe kwiaty.

68. Bezprawie nie może sobie nigdy pozwolić na poniesienie klęski, prawo może.

69. Z radością daję całą swą wodę — śpiewa wodospad — mimo że mała odrobinka wystarczyłaby spragnionemu.

70. Gdzież jest źródło, które wyrzuca te kwiaty w wiecznie bijący m zachwycie?

71. Siekiera drwala prosiła drzewo o gałąź na rękojeść. Drzewo dało ją.

72. W samotności swego serca słyszę westchnienia tego owdowiałego wieczoru w jego welonie z mgły i deszczu.

73. Czystość jest bogactwem pochodzącym z nadmiaru miłości.

74. Mgła igra jak miłość na sercu wzgórz i wyczarowuje z nich niespodziewane cuda piękności.

75. Czytamy świat odwrotnie i mówimy, że on nas zwodzi.

76. Poeta — wiatr wałęsa się po morzu i lesie, aby w nich odnaleźć swój własny głos.

77. Każde dziecko przynosi Wieść, że Bóg nie sprzykrzył sobie jeszcze człowieka.

78. Trawka stara się na ziemi łączyć z równymi sobie w gromadę.
Drzewo szuka samotności niebios.

79. Człowiek wznosi barykady przeciw sobie samemu.

80. Twój głos, mój przyjacielu, przenika do mego serca jak stłumiony szum morza pod tymi zasłuchanymi jodłami.

81. Z jakiego niewidzialnego płomienia ciemności tryskają te gwiazdy?

82. Niech życie twe będzie piękne, jak kwiaty lata, a twa śmierć świetna, jak zieleń jesieni.

83. Kto chciałby czynić dobrze, puka do bramy; kto kocha, znajduje bramę otwartą.

84. W śmierci wielokształtność zlewa się w jedno; w życiu jedno jest wielokształtne.
Dopiero kiedy Bóg umrze, będzie mogło istnieć tylko jedno wyznanie.

85. Artysta jest kochankiem przyrody; dlatego jest ich niewolnikiem i panem zarazem.»

86. — Jak daleko jesteś ode mnie, owocu?
— Jestem ukryty w twym sercu, o kwiecie!

87. Ta tęsknota wiedzie ku Jednemu, którego w ciemnościach czujemy, ale w świetle dziennym nie widzimy.

88. — Ty jesteś wielką kroplą rosy pod kwiatem lotosu, ja jestem mniejszą na kwiecie — rzekła kropla rosy do morza.

89. Pochwa nie ma nic przeciw temu, że sama jest tępa, jeśli osłania ostrze miecza.

90. W ciemnościach wydaje się nam jedność jednostajną, w świetle — mnogą.

91. Chcąc być gościnną potrzebuje wielka ziemia niezbędnie pomocy wątłego źdźbła trawy.

92. Narodziny i śmierć liści są porywająco szybkimi kołami wiru, którego dalsze kręgi rozchodzą się powoli wśród gwiazd.

93. Potęga rzekła światu: — Jesteś moim!
Świat uwięził ją na jej tronie.
Miłość rzekła światu: — Jestem twoją.
Świat dał jej wolność swego domu.

94. Mgła podobna jest do tęsknoty ziemi: zasłania słońce, za którym płacze.

95. Bądź cicho serce me, te wielkie drzewa, to modlitwy.

96. Zgiełk chwili szydzi z muzyki wieczności.

97. Myślę o tysiącleciach, które spłynęły z rzeką życia, miłości i śmierci i zostały zapomniane — i czuję wyzwolenie, znajdujące się w przemijaniu.

98. Smutek jest ślubnym welonem mej duszy.
Czeka, aby go podniosła cisza nocy.

99. Stempel śmierci nadaje wartość monecie życia i umożliwia jej kupić to, co m a prawdziwą wartość.

100. Obłok stał pokornie w kącie nieba.
Poranek uwieńczył go blaskiem.

101. Pył spokojnie przyjmuje obelgi, a odpłaca się nam za nie kwiatami.

102. Nie zatrzymuj się, aby rwać kwiaty i przechowywać je na później, lecz idź naprzód, albowiem wzdłuż całej drogi będziesz miał kwiaty w rozkwicie.

103. Korzenie to gałęzie sięgające w ziemię.
Gałęzie to korzenie, pnące się ku niebiosom.

104. Muzyka odległego lata trzepoce się dokoła jesieni i szuka swego dawnego gniazda.

105. Nie obrażaj swego przyjaciela pożyczaniem mu zasług z własnej kieszeni.

106. Dotknięcie bezimiennych dni obejmuje me serce, jak mech stare drzewo.

107. Echo wydrwiwa swe pochodzenie, aby w ten sposób dowieść swej oryginalności.

108. Bóg wstydzi się, kiedy ktoś cieszący się powodzeniem, chełpi się jego szczególniejszymi względami.

109. Moje ciemne ,,ja” rzuca swój cień na moją drogę, ponieważ lampa miłości nie jest we mnie zapalona.

110. Człowiek idzie w zgiełk tłumu, aby zagłuszyć w sobie krzyk własnego milczenia.

111. Co kończy się wyczerpaniem, jest śmiercią. Doskonały koniec uchodzi w nieskończoność.

112. Słońce odziane jest w swą skromną szatę światła.
Obłoki przystrojone są pyszną świetnością.

113. Wzgórza są jak krzyczące radośnie dzieci, które wyciągają ramiona i próbują łapać gwiazdy.

114. Pod stopami tłumu droga jest samotna, albowiem nie jest kochana.

115. Z potęgi, która chełpi się swymi niegodziwymi czynami, śmieją się opadające liście i ciągnące w dal obłoki.

116. Jak kobieta u kołowrotka śpiewa mi dziś ziemia w blasku słonecznym pieśń ze starych czasów w dawno zapomnianym języku.

117. Źdźbło z traw y jest godne wielkiej ziemi, na której rośnie.

118. Przywidzenie senne jest kobietą, która musi paplać, sen małżonkiem, znoszącym to w milczeniu.

119. Noc całuje blednący dzień i szepce mu w ucho: — Jestem śmierć, matka twoja. Przeze mnie zrodzisz się na nowo.

120. Czuję, o ciemna nocy, twe piękno, jak piękno kochanki, kiedy ona zgasi swą lampę.

121. W swym kwitnącym świecie noszę światy, które jeszcze nie zdołały zakwitnąć.

122. Przyjacielu, kiedy przysłuchuję się szumowi tych fał, widzę cię nieraz siedzącym na brzegu z zapadnięciem wieczoru i czuję milczenie twych wielkich myśli.

123. — Za pośrednictwem księżyca wyznajesz

mi swą miłość? — rzekła noc do słońca — Łzy na trawie są mą odpowiedzią.

124. Człowiek dorosły jest wiecznym dzieckiem. Umierając, pozostawia światu wielkie posłannictwo dziecka.

125. Ptak sądzi, że unosząc rybę z wody, wyświadcza jej dobrodziejstwo.

126. Nie uderzenia młota, lecz taniec wody czyni żwir tak pięknie okrągłym.

127. Pszczoły ssą miód z kwiatów a odlatując, brzęczą dziękczynnie.
Pyszny motyl jest przekonany, że kwiaty winne mu wdzięczność.

128. Łatwo być otwartym, kiedy się sobie nie zadaje trudu powiedzenia całej prawdy.

129. Możliwe pyta niemożliwego: — Gdzie twa siedziba?
— W marzeniach niedołęgów! — brzmi odpowiedź.

130. Jeśli zamkniecie swe drzwi wszystkim pomyłkom, wykluczycie prawdę.

131. Za smutkiem swego serca słyszę szmer rzeczy —nie widzę ich.

132. Bezczynność, która tworzy, jest pracą.
Cisza morska rusza się w fali.

133. Listek staje się kwiatem, gdy kocha; kwiat dojrzewa w owoc, gdy ubóstwia.

134. Korzenie pod ziemią nie żądają żadnej nagrody za to, że czynią urodzajnymi gałęzie.

135. Wiatr dmie bezustannie tego dżdżystego wieczoru.
Przyglądam się chwiejącym się konarom drzew i myślę o wielkości wszystkich rzeczy.

136. Burza północna jest jak dziecię olbrzyma, które nie w porę budzi się w ciemnościach i zaczyna się bawić i hałasować.

137. Na próżno dźwigasz w górę swe fale, aby iść za swym kochankiem, o morze, ty samotna oblubienico burzy!

138. Wstydzę się swej pustki! — rzekło słowo do dzieła.
— Kiedy cię widzę, rozumiem, jak biednym jestem! — odpowiedziało dzieło słowu.

139. Czas jest wiecznie zmieniającą się pełnią, ale parodia zegara czyni go zmiennym bez pełni.

140. Prawda, przyodziana w fakty, czuje się skrępowaną.
W szacie poezji porusza się lekko i swobodnie.

141. Kiedy jeździłem tu i tam, o drogo, sprzykrzyłaś mi się, ale dziś, gdy prowadzisz mnie wszędzie, jesteś mi poślubioną w miłości.

142. Niechaj przystanią moją będzie myśl, że tam, pod gwiazdami jest ktoś, kto prowadzi me życie przez ciemne nieznane.

143. O, kobieto, wdziękiem swych palców dotknęłaś mego świata i oto trysnęła z niego muzyka porządku.

144. Jakiś smutny głos uwił sobie gniazdo pod zwaliskami lat.
Śpiewa mi cicho w nocy: — Kochałem cię.

145. Płonący ogień ostrzega mnie już samymi swoim żarem.
Chrońcie mnie przed rozżarzonymi węglami, ukrytymi pod popiołem.

146. Duszę swą mam na niebiosach.
Ale biada! Moja mała lampa niezapalona stoi w mym domu.

147. Jesteś okryty pyłem martwych słów.
Wykąp swą duszę w milczeniu.

148. W życiu pozostały luki, przez które wdziera się smutna muzyka śmierci.

149. Świat otwarł serce swe porankowi i oto tryska światło.
Powstań, serce me, niech miłość twoja wyjdzie naprzeciw niego.

150. Myśli moje lśnią znowu odblaskiem połysku liści, a serce moje śpiewa pod dotknięciem światła słonecznego; życie moje cieszy się, iż wraz ze wszystkim innym może popłynąć w błękit przestrzeni, w zmrok czasu.

151. Wszechmoc Boga jest w łagodnych podmuchach, nie w burzy.

152. To istnienie jest snem, w którym wszystkie rzeczy są bez żadnego związku, a przy tym uciskają mnie. Kiedy się zbudzę, znajdę je w Tobie zjednoczone, a wtedy będę wolny.

153. — Czy jest tu ktoś, kto chciałby wziąć na siebie moje obowiązki? — spytało zachodzące słońce.
— Zrobię, co będę mógł, panie mój! — odrzekł kaganek.

154. Nie przez oskubanie kwiatka poznasz jego piękność.

155. Milczenie trzyma w ukryciu twój głos, jak gniazdo drzemiące ptaki.

156. Wielkość nie boi się iść razem z małym. Przeciętność trzyma się na uboczu.

157. Noc w tajemnicy rozchyla pączki kwiatów i pozwala dniowi zbierać za to podziękowania.

158. Potęga gani jęki swych ofiar jako niewdzięczność.

159. Kiedy radujemy się swą pełnią, z radością oddajemy swe owoce.

160. Krople dżdżu całowały ziemię, mówiąc: — O, matko, jesteśmy chore z tęsknoty, dzieci twe, wracające z niebios do ciebie.

161. Pająk twierdzi, że zastawia swą sieć na perły rosy — a łapie muchy.

162. O, miłości, kiedy przychodzisz do mnie z płonącą lampą cierpienia w ręce, widzę twe oblicze i witam w tobie najwyższą rozkosz.

163. — Uczeni twierdzą, że wasze światło pewnego dnia zagaśnie — mówiły robaczki świętojańskie do gwiazd.
Gwiazdy nie odpowiedziały.

164. W zmierzchu wieczornym przylatuje do gniazda mego milczenia ptak pewnego wczesnego świtu rannego.

165. Myśli ciągną koło mego ducha, jak na niebie stada łabędzi.
Słyszę śpiew ich skrzydeł.

166. Kanał upodobał sobie w wyobrażeniu, iż rzeki są tylko po to, aby go zaopatrywać w wodę.

167. Świat złożył pocałunek swego bólu na mej duszy, aby ona odpowiedziała pieśniami.

168. I cóż mnie tak niepokoi? Czy moja dusza, próbująca wydostać się na wolność, czy też dusza świata, pukającą do mego serca i domagająca się wstępu?

169. Myśl rośnie, karmiąc się własnymi słowy.

170. Zanurzyłem puchar swego serca w tej milczącej godzinie; napełnił się miłością.

171. Albo robisz coś, albo nie robisz.
Ale kiedy mówisz: — Trzeba by, coś zrobić, — może stać się nieszczęście.

172. Słonecznik wstydził się przyznać do pokrewieństwa z bezimiennym kwiatkiem.
Wtem wzeszło słońce, uśmiechnęło się do wzgardzonego przyjaźnie i spytało: — Jak ci się powodzi, kochanie?

173. Kto pędzi mnie naprzód niby los?
„Ja” jadące na twym grzbiecie.

174. Chmury napełniają wodą puchar rzek, chowając się za dalekie wzgórza.

175. Niosąc do domu wodę w dzbanie, rozlewam ją po drodze. Bardzo mało pozostaje mi na potrzeby domu.

176. Woda lśni w naczyniu jasno; woda w morzu jest ciemna.
Mała prawda ma słowa jasne i przezroczyste, wielka tylko niezgłębione milczenie.

177. Uśmiech twój był kwiatem twych własnych pól, mowa twoja była szumem twych własnych świerków górskich, ale serce twe było kobietą, którą znamy wszyscy.

178. To, co pozostawiam swym ukochanym, to drobnostki — wielkie rzeczy dostępne są dla wszystkich.

179. Kobieto, łzami swymi obejmujesz serce świata, jak morze ziemię.

180. Promień słońca budzi mnie swym uśmiechem.
Deszcz, jego smutny brat, przemawia do mego serca.

181. Kwiat mego dnia stał zapomniany, otrząsając swe płatki.
Teraz, kiedy wieczór już zapadł, dojrzewa w złoty owoc wspomnienia.

182. Podobny jestem do pogrążonej w cieniu nocnym ulicy, zasłuchanej w milczeniu w kroki swych wspomnień.

183. Wieczorne niebo jest mi niby okno — i płonąca lampa — i ciche przy niej oczekiwanie.

184. Kto zbyt skwapliwie czyni dobrze, nie ma czasu być dobrym.

185. Jestem ubogą w deszcz chmurą jesienną; podziwiajcie mą pełnię na dojrzałem polu ryżowym.

186. Nienawidzili, zabijali a ludzie wielbili ich. Ale Bóg widzi hańbę i spieszy pamięć ich ukryć pod zieloną trawą.

187. Palce nóg są palcami, które sprzeniewierzyły się swej przeszłości.

188. Ciemność dąży ku światłu, ślepota do śmierci.

189. Piesek pokojowy podejrzewa wszechświat o chęć zajęcia mu miejsca.

190. Siedź spokojnie, serce moje, nie rób kurzu. Niech świat sam znajdzie drogę do ciebie.

191. Łuk szepce, wypuszczając strzałę: — Twoja, wolność jest moją wolnością.

192. Kobieto, w śmiechu twym jest muzyka zdroju życia.

193. Duch, będący tylko logiką, podobny jest do noża, mającego tylko ostrze; ręka krwawi przy jego użyciu.

194. Bóg światło lamp ludzkich kocha więcej niż swe własne, wielkie gwiazdy.

195. Ten świat jest światem dzikich burz, które poskramia muzyka piękna.

196. — Serce moje jest złotą kapliczką twego pocałunku! — mówiła chmura wieczorna do słońca.

197. Kto wie, czy twe dotknięcie nie zabija tego, co twe oddalenie może ci zdobyć.

198. Ćwierkanie świerszcza i szum deszczu dolatują do mnie w ciemnościach jak ciche marzenia mej minionej młodości.

199. — Ach, zgubiłem swe krople rosy! — zawołał kwiat do nieba porannego, które straciło wszystkie swe gwiazdy.

200. Płonące polano buchnęło płomieniem i wykrzyknęło: — Oto mój kwiat, śmierci moja!

201. Osa mniema, iż plaster miodu sąsiadujących z nią pszczół jest za mały.
Sąsiadki radzą jej zbudować jeszcze mniejszy.

202. — Nie mogę twych fal powstrzymać! — rzekł brzeg do rzeki.
— Pozwól mi przechowywać w sercu ślady twych stóp.

203. Dzień zagłusza wrzawą tej małej ziemi milczenie wszystkich światów.

204. Pieśń ociera się o nieskończoność w powietrzu, obraz na ziemi, zaś poemat i w powietrzu i na ziemi.
Albowiem zmysł jego słów lgnie do ziemi, lecz ich muzyka wznosi się w niebiosa.

205. Kiedy słońce chyli się ku zachodowi, stoi przed nim w milczeniu jego wschód.

206. Daj, abym się nie przeciwstawił sztorcem memu światu i abym go sobie nic uczynił wrogiem.

207. Pochwała zawstydza mnie, bo w tajemnicy żebrzę o nią.

208. Daj, aby bezczynność moja wówczas, kiedy nie ma nic do roboty, była pełna głębokiego, niezmąconego spokoju, jak wieczór nad brzegiem, gdy morze milczy.

209. Dziewczę, twa niewyszukana prostota podobna jest do błękitu morza; mówi o głębi twej istoty.

210. Najlepsze nie przychodzi samo. Wraz z nim przychodzi wszystko.

211. Prawica Boga jest łaskawa, ale jego lewica straszna.

212. Wieczór mój przyszedł do mnie pod obcymi drzewami i mówił do mnie w języku, którego moje gwiazdy poranne nie znały.

213. Ciemność nocy podobna jest do powłoki, którą rozsadza złoto światła rannego.

214. Pożądanie nasze samym już mgłom i oparom życia użycza świecących barw tęczy.

215. Bóg czeka, aby mu jego własne kwiaty jako dary zostały zwrócone ręką człowieka.

216. Smętne myśli moje dręczą mnie, dopytując się wciąż o swe imię.

217. Ofiara owoców jest kosztowna, ofiara kwiatów słodka, ale moja ofiara podobna jest ofierze liści, służących ci cieniem pobożnej pokory.

218. Serce moje nadstawiło żagle bezczynnym wiatrom, pragnąc, aby one poniosły je ku cienistej wyspie Gdzieś.

219. Ludzie są okrutni, ale człowiek jest poczciwy.

220. Uczyń mnie pucharem i niech ma pełnia będzie dla ciebie i dla twoich.

221. Burza jest niby okrzyk bólu Boga, którego miłością ziemia wzgardziła.

222. W świecie niema żadnej dziury, bo śmierć nie jest pęknięciem.

223. Życie stało się bogatsze przez miłość, która przepadła.

224. Przyjacielu mój, twe wielkie serce rozpromieniło się o wschodzie słońca, jak pokryty śniegiem szczyt samotnej góry w świetle porannym.

225. Wodotrysk śmierci wprawia w ruch spokojne wody życia.

226. Ci, co mają wszystko, oprócz Ciebie, o mój Boże, śmieją się z tych, którzy nie mają nic, oprócz Ciebie.

227. Rytm życia ma spokój w swej własnej muzyce.

228. Kroki podnoszą z ziemi tylko kurz, nie przyczyniają się do żniw.

229. Imiona nasze podobne są światłom, które w nocy płoną na falach, a potem znikają bez śladu.

230. Pokazujcie ciernie tylko tym, którzy mają oczy dla róż.

231. Oprawcie skrzydła ptaka w złoto, a nigdy więcej nie wzniesie się w przestworza.

232. Lotos naszego klimatu kwitnie tu, w obcych wodach nie mniej pięknie pod inną nazwą.

233. Spojrzenie serca widzi daleko.

234. Księżyc rozlewa swe światło po całym niebie, ciemne plamy zachowuje dla siebie.

235. Nie mów „znów ranek”, aby go potem z tym imieniem z dnia wczorajszego odprawić. Przyjrzyj mu się pierwszy raz, jak nowonarodzonemu dziecięciu, które nie ma jeszcze żadnego imienia.

236. Dym chełpi się przed niebem, zaś popiół przed ziemią, że są braćmi ognia.

237. Kropla deszczu szepnęła kwiatowi jaśminu: — Zachowaj mnie na zawsze w swym sercu.
Kwiat jaśminu westchnął i opadł na ziemię.

238. Wy nieśmiałe myśli, nie bójcie się mnie.
Jestem poetą.

239. Głuche milczenie w mej duszy jest jakby przepełnione ćwierkaniem świerszczów — świtem w świecie tonów.

240. O, wy rakiety, które gardzicie gwiazdami?
Wasza pogarda wraz z wami spada na ziemię z powrotem.

241. Przez ciżbę mych dni przeprowadziłeś mnie do samotności mego wieczoru.
Słucham w ciszy nocnej, aby odgadnąć jego znaczenie.

242. To życie jest podróżą zamorską, podczas której wciąż spotykamy się wszyscy na tym samym ciasnym statku.
W śmierci dotrzemy do brzegu i pójdziemy każdy w swój świat.

243. Rzeka prawdy płynie kanałami błędów.

244. Serce me jest dziś chore z tęsknoty do słodkiej godziny po drugiej stronie oceanu czasu.

245. Pieśń ptaka jest echem powitania światła rannego przez ziemię.

246. — Czy jesteś zbyt dumny, że mi się nie chcesz dać pocałować? — spytało światło poranne bratka.

247. W jaki sposób mogę cię wielbić i służyć ci, o słońce? — spytał mały kwiatek.
— Swą milczącą czystością — odpowiedziało słońce.

248. Kiedy człowiek zezwierzęceje, staje się gorszym od zwierzęcia.

249. Ciemne chmury stają się kwiatami nieba, kiedy je słońce całuje.

250. Klinga miecza nie powinna szydzić ze swej rękojeści dlatego, że ona jest tępa.

251. Ciemność nocy żarzy się tajemniczo jak daleka lampa wysoko w świetle Mlecznej Drogi.

252. Dokoła słonecznej wyspy życia dzień i noc huczą, jak morze, wieczną pieśń śmierci.

253. Czy ta góra nie jest jak kwiat, wzgórzami, niby wieńcem swych płatków, pijący chciwie światło słoneczne?

254. Nierzeczywistość jest rzeczywistością, której sens fałszywie został odczytany, zaś akcent przesunięto.

255. O serce me, bierz piękno swe od rytmicznego tańca świata, jak łódź wzięła swój wdzięk od wiatru i fal.

256. Oczy pysznią się nie swą siłą widzenia, lecz okularami.

257. Żyję w tym swoim małym świecie i boję się utracić z niego choćby najmniejszą cząstkę. Podnieś mnie do swego świata i pozwól mi radośnie oddać wszystko, co mam.

258. Kłamstwo nigdy nie może stać się prawdą przez to, że wzrośnie w potęgę.

259. Serce moje chciałoby falami swych pieśni orosić miłośnie zielone brzegi tego słonecznego świata.

260. Trawko przydrożna, kochaj kamień, a wówczas marzenia twoje rozwiną się w kwiaty.

261. Niechaj muzyka twa wbije się jak miecz w serce wrzawy targowej.

262. Drżące liście tego drzewa dotykają mego serca jak paluszki nowonarodzonego dziecka.

263. Mały kwiatek leży w pyle. Szukał dróg motyla.

264. Żyję w świecie dróg.
Nadchodzi noc. Otwórz bramę, świecie domu.

265. Śpiewałem ci pieśni w słoneczne dni.
Teraz, gdy noc zapada, pozwól abym poniósł przed tobą światło na tej niepewnej ścieżce.

266. Nie zapraszam cię do swego domu. Odwiedź mnie w mej nieskończonej samotności, przyjacielu.

287. Narodziny i śmierć należą do życia, jak podnoszenie się i opuszczanie nogi składa się na chód.

268. Zrozumiałem znaczenie wieści, przysłanej mi za pośrednictwem szeptu kwiatów i blasku słonecznego — naucz mnie znaczenia słów, które podszeptuje mi cierpienie i śmierć.

269. Kwiat nocny przyszedł za późno, kiedy go słońce całowało; zadrżał, westchnął i padł na ziemię.

270. Przez smętek wszystkich rzeczy słyszę cichy śpiew wiecznej matki.

271. Przybyłem do twych brzegów jako obcy, mieszkałem w twym domu jako gość, opuszczam progi twoje jako przyjaciel, o, ziemio moja!

272. Gdy już odejdę, pozwólcie, aby do was przychodziły myśli moje, jak ta łuna zachodu słońca na skraju milczenia gwiazd.

273. Rozpal w mym sercu gwiazdę wieczorną spokoju, a potem niechaj ona szepce mi o miłości.

274. W ciemnościach jestem dzieckiem. Z pod okrycia nocy wyciągam swe ręce do ciebie, matko!

275. Wykonana jest praca dzienna. Ukryj mą twarz w swym łonie, matko.
Daj mi pomarzyć.

276. To jedno słowo zachowaj dla mnie w swym milczeniu, świecie, po mojej śmierci: — Kochałem cię.

277. Żyjemy na tym świecie dotąd, dopóki kochamy.

278. Pozostawcie umarłym nieśmiertelność sławy, żywym dajcie nieśmiertelność miłości.

279. Widziałem cię, jak o świcie na pół zbudzone dziecię, które widząc matkę, uśmiecha się i znowu zasypia.

280. Będę umierał i umierał, by wiedzieć, że życie jest niewyczerpane.

281. Przechodząc w tłumie ulicą, ujrzałem cię, uśmiechającą się z balkonu; zacząłem śpiewać i zapomniałem zupełnie o wrzawie.

282. Miłość jest życiem w całej swej pełni, jak puchar pełen wina.

283. Zapalają swe własne lampy i śpiewają swe własne słowa w swoich świątyniach.
Ale ptaki śpiewają twe własne imię w twym własnym świetle porannym — albowiem radość jest imieniem twym.

284. Pozwól mi zanurzyć się w głębinach twego milczenia i napełnić serce swe pieśniami.

285. Niechaj ci, którzy tak wolą, żyją w świecie swych syczących rakiet. Moje serce tęskni do twych gwiazd, mój Boże.

286. Ból miłości owiał swą pieśnią m e życie, jak niezgłębione m orze, a radość miłości śpiewała, jak ptaki w swych kwitnących gajach.

287. Zgaś lampę, kiedy chcesz.
Poznam twą ciemność i pokocham ją.

288. Kiedy u schyłku dnia stanę przed tobą, ujrzysz me blizny i poznasz, iż zadano mi rany i zostałem z nich uzdrowiony.

289. Pewnego dnia zaśpiewam ci o wschodzie słońca innego świata: — Widziałem cię już w świetle ziemi, w miłości ludzi.

290. Obłoki z dalekich dni gromadzą się nad mym życiem, ale już nie po to, aby spuścić deszcz lub burzę, lecz aby przystroić w barwy me wieczorne niebo.

291. Prawda wywołuje przeciw sobie burzę, która pełnymi garściami szeroko rozrzuca jej ziarno.

292. Burza nocna ukoronowała dzisiejszy poranek złotym pokojem.

293. Prawda zdaje się wypowiadać swe ostatnie słowo, ale to ostatnie słowo rodzi nowe.

294. Szczęśliwy jest ten, którego sława nie płonie jaśniej od jego prawdy.

295. Kiedy zapominam swego imienia, świeci w mym sercu urok imienia twego, jak słońce poranne, gdy mgły opadną.

296. Milcząca noc ma piękność matki, zgiełkliwy dzień — dziecka.

297. Świat kochał człowieka, kiedy on się uśmiechał. Zaczął się go bać, kiedy on się roześmiał.

298. Bóg czeka, aby człowiek odnalazł swe dzieciństwo w mądrości.

299. Pozwól, abym ten świat odczuwał jako ucieleśniającą się w nim miłość twoją, a wówczas i moja miłość mu pomoże.

300. Blask twego słońca uśmiecha się przyjaźnie do jesiennych dni mego serca i nie wątpi o jego pąkach wiosennych.

303. Bóg całuje w swej miłości świat skończony, człowiek nieskończoność.

302. W milczeniu Boga myśli człowieka dojrzewają w słowa.

303. Wędrujesz przez jałowe pustynie nieurodzajnych lat, aby dojść do chwili swego ziszczenia.

304. Wieczny wędrowcze, w mych pieśniach znajdziesz ślady swoich stóp.

305. Daj, abym ci nie przyniósł wstydu, ojcze, który na dzieciach swych pokazujesz swą wspaniałość.

306. Posępny jest dzień; światło kurczy się trwożnie pod groźnymi chmurami, jak ukarane dziecko ze śladami łez na policzkach, a krzyk burzy rozlega się jak krzyk zranionego świata. Ale ja spokojnie wędruję dalej, bo wiem, że spotkam swych przyjaciół.

307. Liście palm chwieją się tej nocy niespokojnie, do miesiąca w pełni, a morze wzbiera, jak gdyby serce świata biło gwałtownie. Z którego nieznanego nieba przyniosłeś w swym milczeniu bolesną tajemnicę miłości?

308. Marzę o gwieździe, wyspie światła, gdzie kiedyś się narodzę i gdzie w najgłębszym łonie jej, dającej siły ciszy, życie me doprowadzi do dojrzałości swe dzieła, jak pole ryżowe w blasku jesiennego słońca.

309. Zapach mokrej od deszczu ziemi unosi się w powietrze jak wielki hymn pochwalny niemego mnóstwa maluczkich.

310. Że miłość może kiedyś zginąć, jest faktem, którego nie możemy uznać za prawdę.

311. Pewnego dnia dowiemy się, że śmierć nigdy nie zdoła nas pozbawić tego, co nasza dusza zyskała, albowiem jej korzyść i ona sama to jedno.

312. Z zapadnięciem mego wieczoru przychodzi do mnie Bóg z koszem pełnym świeżych jeszcze kwiatów mojej przeszłości.

133. Kiedy wszystkie struny mego życia zostaną nastrojone, mój mistrzu, za każdym twoim dotknięciem będzie z nich dzwonić muzyka miłości.

314. Daj, żebym żył w prawdzie, mój Boże, abym mógł w prawdzie umrzeć.

315. Historia ludzkości czeka cierpliwie na triumf wzgardzonego człowieka.

316. Czuję, że w tej chwili spojrzenie twe spoczywa na mym sercu, jak słoneczne milczenie poranka leży na samotnym, zżętym już polu.

317. Tęsknię do wyspy śpiewu po drugiej stronie tego wzburzonego morza krzyku.

318. Muzyka nocy zaczyna od preludium zachodu słońca, od jego uroczystego hymnu do niezgłębionych ciemności.

319. Wdarłem się na szczyt góry, ale żadnego schronienia nie znalazłem na łysych, nieurodzajnych wyżynach sławy. Przewodniku mój, zanim słońce zajdzie, sprowadź mnie w dolinę spokoju, gdzie żniwo życia dojrzewa do złotej mądrości.

320. Fantastycznie wygląda wszystko w tym niewyraźnym świetle zmierzchu — wiszące w powietrzu wieże kościelne, korony drzew niby kleksy. Zaczekam do rana i obudziwszy się, obejrzę w świetle twe miasto.

321. Doświadczyłem cierpienia i rozpaczy, poznałem śmierć i cieszę się, że żyję na tym wielkim świecie.

322. Są w mym życiu nagie, ciche przestrzenie. To wolne miejsca, które pracowitym mym dniom użyczały światła i powietrza.

323. Wyzwól m nie z mej niespełnionej przeszłości, która trzyma mnie z tyłu i utrudnia mi śmierć.

324. Niechaj ostatnim moim słowem będzie, iż buduję na twojej miłości.

Koniec

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *