ROK 2012 – Apokalipsa i Zagłada – Koniec Świata – Wielkie Oszustwo, Blef i Choroba Umysłowa

ROK 2012 i inne apokaliptyczne choroby religii

Ezoteryka może wszak być racjonalna, gdyż taki Pitagoras za jej podstawę miał przecież arytmetykę i geometrię, a Leonardo da Vinci był geniuszem technicznym swoich czasów. Jednak ruchy apokaliptyczne wieszczące koniec świata co kilka lub kilkanaście lat, teraz na 2012 rok raczej szkodzą niż komukolwiek pomagają. Najbardziej szkodzą jak gazują w tokijskim metrze albo odlatują na Oriona za kometą, jak pewna samobójcza grupka w USA. Tak się kończy pseudomistyka i jej channelingowy bełkot astralnych duchów na rzekomo ezoteryczne tematy. 

Pitagoras raczej nie latał z zaostrzoną piramidką w imieniu ufoli z Oriona wyganiać konkurencyjnych ufoli z Plejad, zresztą czasem z wzajemnością. Tak robią rodzime świry, które twierdzą, że nie mają żadnej wiary, ale są nowymi chrystusami i za żonę mają dziewczę z Apokalipsy o ksywie „K12G” – Korona Dwunastu Gwiazd. I to jest właśnie gryfianizm apokaliptyczny, inkarnowany jako „starszy brat” Jezusa Chrystusa, starszy i mądrzejszy. Ciekawe ilu ludzi płaci za kursy prowadzone przez takiego uwiedzonego rokiem 2012 i walką z siłami światła. Niestety psychoza końca świata co pewien czas nasila się, zupełnie jak cyklicznie powracająca epidemii. 

Data Rzekomego Końca Świata Toksycznych Sekt Majańskich (Odwołaliśmy Demaskując Idiotów od Majów)

Koniec świata był przepowiadany na 31 grudnia 999 – ze względu na powszechnie uznawany millenaryzm uważano, że koniec świata nastąpi 31 grudnia w roku 999. Gdy nie nastąpił, lud w Rzymie zaczął świętować, co zapoczątkowało tradycję zabaw sylwestrowych, nazwanych tak od imienia wówczas panującego papieża Sylwestra II. Przepowiednia końca świata na ten rok nie była jednak oficjalnym nauczaniem Kościoła chrześcijańskiego, gdyż część spodziewała się Końca ze 33 lata później, czyli z okazji tysiąca lat od śmierci Jezusa Chrystusa na krzyżu. W 1412 roku – koniec świata był prorokowany według św. Wincentego z Ferrary. 

Dnia 31 grudnia 1999 – według rzekomych Kasjopejan miał pojawić się kosmiczny krzyż z zaćmieniem Słońca zwiastujący koniec świata. Nic się jednak nie pojawiło, a byty astralne podajace się za rzekomych Kasjopean ośmieszyły i siebie i swoje nawiedzone chorobliwie media spirytystyczne. Warto pamiętać, że rzekome przekazy od rozmaitych kosmitów to jedynie kiepski channeling spirytystycznego typu, często pochodzących od mało rozgarnietych lokalnych duchów zmarłych, czyli osób, które żyły w przeszłości na niższym stopniu rozowju umysłowego. Wiele osób obawiało się ogólnoświatowego chaosu na skutek błędu roku 2000 obecnego w starszym oprogramowaniu komputerów, który miał rzekomo doprowadzić do awarii większości komputerów na świecie i spowodować awarię komunikacji, systemów bankowych, elektrowni atomowych itp. Jak zwykle olazało się jedynie, że ktoś ludzi zwiódł, oszukał. Strach ma wielkie oczy i jest najgłupszym doradcą, także strach przed końcem świata… 

Apokaliptyczna choroba umysłowa, amok końca świata wywodzi się z Biblii, ze źle interpretowanej przez analfebetów i nieuków historii proroczej o zagładzie Jerozolimy około 70 roku ery chrzecijańskiej (e.ch.). Proroctwo to dawno się spełniło, ale tylko w części katastroficznej, zagłada systemu rzeczy czyli Jerozolimy i ówczesnego Izraela nastąpiła. Tylko Jezus nie przyszedł ponownie z Nieba. I nie przyjdzie, bo wedle nauk mistycznych Wschodu przychodzi się ponownie jedynie poprzez ponowne urodzenie, nawet jak się z Nieba przychodzi. I jest się wtedy kolejną reinkarnacją samego siebie czyli Awatarem. Szał końca świata nasila się u końca każdego stulecia, a już szczególnie u końca każdego tysiąclecia czy pięćsetlecia. Wariactwo, bo jest to przypominające amok wariactwo największe było około roku 999 i 1000, ale ludzie, którzy zawiedli się na bzdurnych interpretacjach Biblii niczego się nie nauczyli. 

Chorobliwa ideologia rzekomego końca świata to objaw chrześcijaństwa z jego wadliwą interpretacją Biblii, a szczególnie Księgi Objawienia czyli Apokalipsy Św. Jana Apostoła! Przepowiednie tego typu nazywa się millenaryzmem, bo najczęściej odwołują się one do mętnego fragmentu z Apokalipsy św. Jana: „A gdy się skończy tysiąc lat, z więzienia swego szatan zostanie zwolniony. I wyjdzie, by omamić narody z czterech narożników ziemi, Goga i Magoga, by ich zgromadzić na bój, a liczba ich jak piasek morski”. Wydawałoby się, że największą panikę millenaryzm powinien wywołać w średniowiecznej Europie około roku 1000 lub 1033, ale tak się nie stało. Jean Delumeau w książce „Strach w kulturze Zachodu” pisze, że sylwester 999/1000 przeszedł w ówczesnej Europie praktycznie niezauważony. Jednakże pewne grupki oczekiwały końca świata oraz popełniały samobójstwa. Nie było to jednak spektakularne. 

Przepowiednie końca świata do tego stopnia paraliżowały życie ówczesnej Europy, że katolickim kaznodziejom zabronił ich formułowania V Sobór Laterański w 1516 r., swoim uczniom ten zakaz przekazał też Marcin Luter. Zarówno uczestnicy soboru, jak i sam Luter byli jednak przekonani, że koniec świata jest bliski. W dokumencie spisanym przez uczniów Lutra jako „Rozmowy przy stole” („Tischreden”) reformator powiada: „Świat nie będzie trwał długo; może, jeśli Bóg pozwoli, setkę lat„. W końcu okazało się, że przeczucie o nieuchronnym końcu wszystkiego towarzyszą wielu chorobom mózgu, w tym depresji czy zaburzeniom typu schizofrenicznego, zdarzają się w przebiegu nieleczonego syfilisu, guza mózgu oraz paranoi dotyczącej zagadnień religijnych czy mistycznych (paranoja pieniacza, pieniactwo pseudo religijne). 

Z nastaniem Oświecenia apokaliptyczny millenaryzm na swe sztandary przejęły mniejsze sekty chrześcijańskie i parachrześcijańskie. Kościół Adwentystów Dnia Siódmego założył w USA kaznodzieja William Miller, który wyliczył datę końca świata na 22 października 1843. Następny dzień adwentyści wspominają do dziś pod adekwatną nazwą Dnia Wielkiego Rozczarowania i załamania chorobliwego adwentyzmowania. Świadków Jehowy można wręcz nazwać Kościołem Wiecznie Opóźnianego Proroctwa. Założył go w 1876 roku. Charles T. Russel, przepowiadając koniec świata na rok 1878. Datę przekładano potem na rok 1918, 1925, 1941 i 1975, potem niejasno określono ją na „śmierć ostatniego świadka wybuchu pierwszej wojny światowej”, od niedawna wreszcie oficjalnym stanowiskiem Świadków Jehowy jest to, że Armagedon jest bliski, ale nie ma sposobu na podanie dokładnej daty. Czyżby zmądrzeli? 

Wygląda na to, że Koniec Świata to taka choroba psychiczna czy zaburzenie, które co pewien czas ma swoje nasilenie, pewnego rodzju endemię objawów w postaci paranoicznych głosicieli jak i uwiedzionych wyznawców tej chorej idei, która nigdy się nie sprawdziła. Nie ma wzięć do nieba, nie ma inwazji UFO, nie ma przemiany w bezcielesne aniołki. POP kultura jednak żeruje na temacie i filmami robi duże pieniądze na tumanach, którzy dają się nabrać na kolejne końce świata, a to w 1984 roku, a to w 1993 roku czy w 1999 roku, w 2000 roku, w 2004 roku. O tak, ostatni koniec świata zapowiadany był wielce na 2004 rok, nie wspominając tego baptystycznego na 21 maja roku 2011… Ma to być alternatywa dla roku 2012. Ileż można być idiotą, żeby wierzyć w brednie przygłupów o rychłym końcu świata? Dodajmy, że w Polsce to były całe sekty przygłupów, jak osławiony Antrovis Edwarda Mielnika od przylotów i odlotów na UFO.

Okrutna Prawda o Roku 2012 

Chyba każdy już słyszał o tym że rzekomo w roku 2012 ma nastąpić koniec świata. Huczy o tym cała sieć, mówią o tym w mediach. Nakręcana jest spirala przerażenia, która wydaje się nie mieć końca. Aktualnie znane są już dziesiątki najróżniejszych przepowiedni odnośnie daty 2012, wszystkie mówią o zagładzie a tylko mała ich część o „zmianie”. Ile w tych przepowiedniach jest prawdy? Zapewne tyle samo w szumie medialnym końca lat 90-tych XX wieku, kiedy to prorokowano szeroko konic świata w 1999 roku. Z okazji końca II Tysiąclecia. Jak wiadomo, Nowy rok 2000 powitano spokojnie, jak co roku. 

Interpretacja kalendarza Majów który rzekomo kończy się 21.12.2012 roku jest kompletnie błędna i nie pochodzi wcale od Majów ale od europejskich oszołomów, którzy z Majami nie mają nic wspólnego, a jednak wzrastają na bujdzie w koniec świata liczne i coraz bardziej nawiedzone oraz awanturnicze sekty zaliczane do apokaliptycznych i mesjanistycznych. Oczywiść padną jak zawsze wraz z nadejściem kolejnego roku po przewidywanej jak zawsze w historii błędnie dacie końca świata. Grecy wierzyli, że świat jest wieczny i niezniszczalny. Dlaczego nie mieliby mieć racji? 

Według tak zwanych „proroków” czy raczej chorobliwych wieszczów zagłady, w tym właśnie czasie Majowie rzekomo przepowiedzieli zagładę świata. Prawdą jest jednak że Majowie nigdy nie przepowiedzieli zagłady świata a koniec kolejnej epoki! Interpretacje tej przepowiedni są najróżniejsze, ale skupmy się na faktach! Kalendarze majów opierały się na niesamowicie dokładnych badaniach nieba, kolejne okresy w ich kalendarzach oznaczają wejście naszego układu słonecznego, w nową epokę astronomiczną!

Aktualnie znajdujemy się w astrologicznym gwiazdozbiorze ryb, koniec kalendarza Majów wyznacza okres w którym przejdziemy czy raczej zaczniemy przechodzi w astronomiczny okres wodnika. Oznacza to wyłącznie, że zmienia się położenie równika niebieskiego na tle sfery niebieskiej! Nie ma to więc żadnego poważnego znaczenia dla życia na naszej planecie, a jedynie ma znaczenie dla oznaczania czasu w kalendarzu! 

ORION 2012, Projekt Cheops i Kult Kosmitów

„Proroctwo Oriona na rok 2012″ to książka belgijskiego medium channelingowego Patrica Geryla, w której autor stawia hipotezę, że koniec świata nastąpi 21 grudnia 2012 roku. W Polsce całe mnóstwo pseudoezoteryków wierzy w Oriońskie bujdy na rysorach. Patryk Geryl nie ma żony ani dzieci, jest wegetarianinem, a jego książki jak dotąd bestsellerami zostały jak tylko w Polsce. Patrick Geryl oraz Gino Ratinckx są bliskimi przyjaciółmi, żyją wedle Belgów w przyjacielskim związku partnerskim. Na książkach Patryka Geryla bogacą się podobnież głównie wydawnictwa, dla autora pozostaje w sumie niewiele. Jak to się dzieje, że właśnie w Polsce zapanowała moda na ideologię jednej z najniebezpieczniejszych apokaliptycznych sekt jaką są grupy ruchu przetrwania Orion 2012, tego nie wie nikt.

Elita Polskich zwodzicieli od grup i ruchów ufologicznych typu Orion 2012 i jej klonów to m.in. Edward Mielnik, Halina Tas z Wrocławia, Lucyna Łobos i Barbara Choroszy, Eugeniusz Hefter z Chicago, Andrzej Struski z Podkowy Leśnej, Jessica Magdalena Lucyna Tomaszewska, Hanna Kotwicka z Warszawy, Bogusław Leng, Maria Sobolewska, Miłosława Krogulska i wiele innych. Patric Geryl twierdzi, że przeprowadził „badania” naukowe, które wskazują, że w roku 2012 Słońce osiągnie szczyt aktywności, co spowoduje rzekomo zmiany w polu magnetycznym wokół Ziemi. Te zmiany występują wedle jego przekazów cyklicznie co 11.500 lat. W konsekwencji bieguny naszej planety przesuną się i będzie to miało straszliwe konsekwencje:* trzęsienia ziemi niszczące miasta,* przesunięcie się kontynentów,* powodzie powodowane przez gigantyczne fale tsunami. Tyle, że maksima i minima aktywności słonecznej mają średni cykl 11 lat. Mistycznie. I może dlatego, co maksimum słoneczne, to psychozy katastroficzne się nieco nasilają, bo słońce trochę za bardzo co niektórym przygrzewa na kopułę czaszki? Może powinni czapki nosić albo kapelusze słomiane. 

Oprócz swoich obliczeń, autor powołuje się na nieistniejące przepowiednie Majów oraz Egipcjan, którzy są uważani za potomków mieszkańców dawnej Atlantydy, która została zgładzona w poprzedniej tego typu katastrofie. Zapisy odnalezione w starożytnych kodach mówią, że 21 grudnia 2012 roku planety Wenus, Mars, i konstelacja Orion znajdą się w dokładnie tej samej pozycji do w roku 9792 p.n.e., kiedy wystąpił podobny kataklizm. Sekty ufologiczno-katastroficzne wieszczące rychły koniec świata i powszechną zagładę istnieją jednak już od XIX wieku i wszelkie ich kolejne przepowiednie okazały się wielką bzdurą i koszmarem dla wyznawców. Jak powszechnie wiadomo, obawa końca świata i powszechnej zagłady jest częstym objawem pojawiającym się w przebiegu schizofrenii, a to choroba umysłowa, która może zdarzyć się każdemu, nawet wybitnemu uczonemu. Czemu jednak ludzie w Polsce ulegają schizofrenii apokaliptycznych urojeń końca świata i powszechnej zagłady trudno jest zawyrokować.

Argumentem przemawiającym są wedle medium spirytystycznego Patrica Geryla „złowieszcze” konstelacje gwiazd w 2012 roku, zwłaszcza położenie Oriona – identyczne jak w czasach ostatniego kataklizmu sprzed 12.000 lat. Według Patrica Geryla jedyną alternatywą byłoby dotarcie do Komory Królewskiej w Wielkiej Piramidzie Cheopsa w Gizie, odnalezienie egipskiego planu ratunku, pospieszne zbudowanie łodzi ratunkowych i spakowanie na nie 6 miliardów ludzi. Stąd powstaje apokaliptyczny i channelingowy Projekt Cheops i podobne „mesjańskie” przedsięwzięcia jak próba zamordowania Sathya Sai Baby przez grupę Andrzeja Struskiego, aka Gryf144 z pomocą „urządzeń energetycznych” jego pomysłu. Zauważmy, że już nie raz byliśmy straszeni końcem świata. Wcześniej miał to być rok 1975, 1984, 1999, potem 2000, teraz 2012, a już za chwilę będzie to rok 2018. Starzy trenerzy strachu nie spoczną. Zrobią wszystko, by utrzymać swoją pozycję, zaszczepić wibrację strachu i karmić się naszą energią. Zastanówmy się zatem, czy chcemy być ich pożywką.

Zestawiając ze sobą doktryny różnego rodzaju grup i ruchów „ufologicznych”, łatwo można dostrzec przynajmniej trzy cechy wspólne, występujące w większości tych grup. Są to:

1) Wizja zagłady Ziemi – nasza planeta ma być zniszczona przez wojnę nuklearną, uderzenie asteroidy lub inwazje istot z wrogiej nam planety typu Nibiru.

2) Wiara w ratunek z kosmosu – uratowani przez kosmitów mają być tylko członkowie danej grupy.

3) Kosmiczne objawienie – założyciele grupy mieli otrzymać bezpośrednie pouczenie od przybyszów z kosmosu.

Upadek olbrzymiego meteorytu lub asteroidy ma zniszczyć świat. Do tej teorii przekonują liczni „badacze”, jakoby ma on uderzyć w Ziemię i tak samo zakończyć tragicznie żywot Naszej Cywilizacji. Wiele z tych grup działa półlegalnie lub nielegalnie, jak chociażby „Antrovis”, któremu oficjalnie Urząd Ochrony Państwa (UOP) wyrejestrował jego działalność. Jednak najniebezpieczniejszą sytuacją będzie i jest fakt, że tak, jak przed rokiem 2000 czy 1975 różne sekty zaczynają albo się tworzyć na bazie strachu, który chcą wywołać poprzez rok 2012, żeby zbić kapitał, albo już istniejące, będą starały się wykorzystać do werbowania „zagubionych owieczek”.

Korzenie socjologicznego zjawiska zwanego „kultem kosmitów” sięgają do Anglii gdy sto lat temu pisarz H.G. Wells napisał powieść z gatunku science-fiction pt. „Wojna światów”. Opisując w niej planowaną przez kosmitów inwazję na Ziemię, zapoczątkował swoistą modę na tę tematykę. W 1938 roku Orson Welles wyemitował tę powieść przez radio, powodując panikę wśród znacznej liczby słuchaczy. Słuchowisko było zrealizowane tak realistycznie, iż zostało przez wielu odebrane jako autentyczny reportaż z najazdu Marsjan na naszą planetę Ziemię. W konsekwencji ludzie zaczęli masowo uciekać, wybuchła panika. Ktoś zauważył w tym niezły interes.

Spośród dziesiątek teorii dotyczących zbliżającego się końca świata jedną z najbardziej popularnych jest „Proroctwo Oriona na rok 2012” Patricka Geryla. Trzy książki schizofrenicznego Belga, w których wieszczy nieuchronną zagładę i wskazuje drogę ocalenia, są wedle znawców kultury Majów obelgą dla zdrowego rozsądku, nie tylko dla nauki czy samych Majów. 

REFLEKSJE O ROKU 2012

Ostatnimi laty ukazało sie w Ameryce i Kanadzie wiele książek na temat wydarzeń mających nastąpić w roku 2012, które są oparte na rzekomych przepowiedniach odczytywanych z kalendarza Majów. Należy tu nadmienić, iż ich kalendarz jest trochę bardziej dokładny niż wspołczesny gregoriański. Majowie posiadali wysoko rozwiniątą kulturę, w której nauka i religia stanowiły jedność. Dziś jesteśmy świadkami głębokiego rozdziału między  tymi dwoma dziedzinami, mimo tego że papież Jan Pawel II w swojej Encyklice Fides et Ratio podkreśla, iż nauka może wzmacniać wiarę. Najbardziej intrygujący jest fakt, iż cykl kalendarza Majów kończy sie dokładnie 21 grudnia 2012 roku, co według jednych nawiedzonych interpretacji oznacza „koniec świata”, a według innych koniec cywilizacji materialistycznej i początek nowej opartej na wartościach duchowych. Dla samych Majów, indiańskich szamanów, którzy są ich spadkobiercami oznacza to tyle, co dla nas Sylwester i Nowy Rok np. na przełomie tysiącleci. Nic więcej.

Oczywiście data ta wedle samego chrześcijaństwa nie może oznaczac prawdziwego Końca Świata o którym mówił Jezus Chrystus, bo tego nikt nie wie tylko Bog Ojciec, a sam Jezus przepowiadał w swej istocie zagładę Jerozolimy, co się już dawno spełniło, w roku 70 pierwszego wieku. Jedno jest jasne, a mianowicie to że Majowie nigdy nie przepowiadali związku pomiędzy taką przemianą a różnego rodzaju kataklizmami na Ziemi. Uważali oni rzekomo, że w tym czasie nastąpi pełny obrót precesji osi Ziemi zachodzacy co 25.800 lat, i że planeta nasza oraz Słońce ustawią się w tym czasie na jednej linii z Centrum naszej Galaktyki Drogi Mlecznej. Majowie rzekomo wiedzieli już tysiące lat temu, że w tym Centrum znajduje się Czarna Dziura (Black Hole), a której istnienie kosmolodzy dowiedli dopiero niedawno. Ci środkowo-amerykańscy Indianie rzekomo wiedzieli również, że 21 grudnia 2012 roku oś Ziemi ustawi sie prostopadle do ekliptyki układu słonecznego, co spowoduje wieczną wiosnę na obu połkulach ziemskich. Jednak wszystkie te rzekome przepowiednie mają charakter ciężkiej bujdy bez rysorów. 

Wszystkie te przepowiednie na temat Majów można włożyć między bajki, także z uwagi na najnowsze wyniki badań astrofizyków. Otóż w roku 2012 przypadnie co prawda największe natężenie aktywności Słońca polegające na wzmożeniu ilości i mocy wybuchów słonecznych ale takie zjawisko ma miejsce średnio co 11 lat. W wyniku tego Ziemia będzie poddana niezwykle intensywnemu promieniowaniu jonizującemu, podobnego do tego jakie powstaje w czasie wybuchu bomby atomowej. Pierwszym skutkiem takiego promieniowania jest zaburzenie komunikacji radiowej i satelitarnej, oraz krótkie spięcia w liniach wysokiego napięcia, jak to się zdarzylo w roku 1989 w kanadyjskiej prowincji Ontario. Dłuższe narażenie na takie promieniowanie może również być szkodliwe dla życia ludzkiego ale w ograniczonym zakresie. 

Na szczęście Ziemia wytwarza osłonę przeciwko takim promieniom w postaci pola magnetycznego, które skutecznie odpycha zjonizowane cząstki atomowe wiatru słonecznego. Niestety pole geomagnetyczne ostatnio ciągle się zmniejsza, co jest wynikiem przemieszczania się magnetycznych biegunów Ziemi, których całkowite odwrócenie zachodziło już szereg razy w historii naszej planety. Samo odwrócenie biegunów nie jest samo w sobie niebezpieczne, natomiast najbardziej krytyczny moment jest w momencie przejściowym, w którym zaniknie na chwilkę całkowicie ochronne pole geomagnetyczne, gdyż wtedy kompasy nie pokazują kierunku. Jeśli to zjawisko zbiegnie się z maksymum intesywnosci wybuchów słonecznych w roku 2012, to Ziemia będzie w tym czasie narażona na intesywniejsze niż zwykle promieniowanie jonizujące. Jednak skutki wcale nie bedą takie drastyczne jak widzą to katastroficzni czarnowidze. 

Ludzie dumają czy mogą coś zrobić aby uchronić się przed tymi kataklizmami przepowiadanymi tak gorliwie rzekomo przez Majów jak i przez wspołczesna naukę, a naprawdę przez podszywających się wieszczów zagłady jak chorobliwy Patrick Geryl? Parę lat temu można było spotkać przepowiednie o Trzech Dniach Ciemności, którą między innymi przypisuje się Św. Ojcu Pio. Zgodnie z tą przepowiednią, a właściwie ostrzeżeniem, pewnej zimy wystąpią ogromne wiatry i dzień przemieni się w noc. Kiedy to się stanie należy schronić się do dobrze zaciemnionego pomieszczenia, wziąć zapas wody na 3 dni i niezwykle stannie modlić się przy zapalonej pobłogosławionej świecy woskowej. To będzie rzekomo jedyne źródło światła, gdyż żadne urządzenia elektryczne nie będa działać.

Z nieba zacznie spływać coś w rodzaju ognia i ci co się nie schronią umrą prawdopodobnie ze strachu. Pisze prawdopodobnie, gdyż to nie będzie chyba prawdziwy ogień, tylko jakaś przerażajaca poświata, ponieważ wszystkie zwierzęta i ptaki przeżyją ten straszny okres, jeśli zapewni im się w zapas wody do picia. Po trzech dniach wszystko ucichnie i na ziemi zapanuje wieczna wiosna i zapanuje cywilizacja duchowa, boska, w której ludzie będa żyli z pracy własnych rąk, a praca nie będzie męczyć. Na Wschodzie podobnie opisywano warunki wstąpienia dusz oświeconych do Niebios, czyli indywidualne przejścia do lepszego świata. 

Znamiennym jest, ze trwanie wiecznej wiosny występuje tak w przewidywaniach przypisywanym Majom jak i w przepowiedni o Trzech Dniach Ciemności, co ma już nawet wytłumaczenie pseudonaukowe. Jak wiadomo pory roku są wynikiem tego iż oś Ziemi odchylona jest od ekliptyki słonecznej o ponad 23 stopnie. W związku z tym kiedy jest ona nachylona w kierunku słońca, Ziemia jest poddana intesywnemu działaniu jego promieni i temperatura na danej połkuli wzrasta czyniąc letnią porę roku. W tym samym czasie na przeciwnej połkuli jest zima. Wiosna i jesień następują na obu połkulach wtedy gdy ta odległość jest wypadkową między największą i najmniejszą wartością. Taka trwała sytuacja ma zajść właśnie w 2012 roku kiedy to oś Ziemi przyjmie wedle wieszczów zagłady rzekomo prostopadłe położenie w stosunku do Słońca, co jest nie możliwie. 

Oczywiście taka zmiana nachylenia osi ziemskiej może wedle wieszczów zagłady być spowodowana tylko jakąś zewnętrzną siłą, którą rzekomo może być jej ustawienie się na jednej linii ze środkiem Drogi Mlecznej. Wtedy na obu półkulach Ziemi, pomiędzy biegunami i równoleżnikiem, gdzie żyje najwięcej ludzi, nastąpić ma wieczna wiosna – jak kombinują ludzie niedouczeni o kiepskiej wyobraźni. Nadejście takiej wiecznej wiosny przewidział rzekomo znany polski jasnowidz, Ks. Klimuszko, mówiąc, że widzi w przyszłości jak ludzie zbierają z drzew południowe owoce prosto z okien swoich domów. Na zakończenie można podkreślić, że rok 2012 nie oznacza w żadnym wypadku jakiegoś Końca Świata, acz wedle łagodnych wersji wieszczeń tylko rzekome przejście z cywilizacji materialistycznej do duchowej, które jest niezbędnym przygotowaniem do Drugiego Przyjścia Chrystusa, tzw. Paruzi czy Adwentu. Wschód jednak nie przewidywał zbiorowego Oświecenia ani przejścia w wyższy wymiar, a takie hipotezy filozoficzne pojawiają się jedynie u pojedynczych wieszczów na Zachodzie, co sugeruje powątpiewanie w te rojenia. 

Reptilianin – Orionid

NIBIRU – Rzekoma „Planeta Zagłady”!

Nibiru to jedna z ulubionych bujd wieszczów zagłady o chorej wyobraźni. Istnieje sumeryjski mit o tzw. planecie przejścia, nie będę już go tu przedstawiał w oryginale, podam za to co przeróżni prorocy naszych czasów podają za fakty o tej planecie. Pierwszym „faktem” podawanym przez tych proroków jest istnienie takiej planety i fakt jej obserwacji! Ponoć od roku 2008 widoczna jest z półkuli południowej, ale nie jest to prawdą! Planeta którą można obserwować od zeszłego roku na półkuli południowej to planeta karłowata nazwana przez astronomów Eris, planeta ta w żadnym wypadku nie odpowiada opisywanej Nibiru! 

Nibiru rzekomo zderza się z ziemią co 3600 lat! – Tej bujdy tłumaczyć nie trzeba, mam nadzieję że każdy z czytających ma wystarczająco wyobraźni by domyślić się że dwa ciała astronomiczne tej wielkości nie mogą się zderzać więcej niż raz! Nibiru uderzy w ziemię w roku 2012! – Wiemy już że nie istnieje żaden, obiekt który mógłby być, opisywaną w przepowiedniach Nibiru. Postanowiłem sprawdzić jednak czy istnieje jakikolwiek obiekt większy niż asteroida który może zagrozić ziemi. Wszystkie planety są jednak w stabilnych orbitach. Nibiru rzekomo pociągnie za sobą warkocz komet które zniszczą ziemię!

  • Wielu „proroków” twierdzi że Nibiru mijając ziemię spowoduje, że lecące za nią obiekty wytrącone z pasa asteroid uderzą w ziemię. Jeszcze inni twierdzą że przechodząc pomiędzy ziemią a słońcem wytrąci nas z grawitacyjnych ryzów i wyrzuci z orbity! Na niektórych filmach i w artykułach pojawia się zdjęcie Sedny kolejnej planety karłowatej która w rzeczywistości nie została ona sklasyfikowana jeszcze jako planeta karłowata, astronomowie wahają się czy nie jest dużą planetoidą. 

Jak długo będziemy czekać aż Eris zbliży się do najbliższego punktu orbity do słońca. I czy przetnie ona orbitę którejkolwiek z planet? Otóż Eris nigdy nie zbliży się bardziej niż na odległość około 6 bilionów metrów od słońca, a 4,43 bilionów metrów to najmniejsza odległość Plutona od słońca. Eris jak każda planeta karłowata jest bardzo mała, bardzo odległa, i bardzo słabo widoczna, co powoduje że przy tak krótkim okresie obserwacji ciężko przewidzieć datę dotarcia do peryhelium orbity. Pokuszono się o skorzystanie z programu symulującego ruch ciał niebieskich „mitaka” by sprawdzić kiedy na oko to nastąpi. Nikt z ludzi pewnie nie dożyje tego dnia, bo według aktualnych danych stanie się to w okolicach 2265 roku, ale punkt najbliższy słońcu i tak jest bardzo odległy od ziemi.

Nibiru jest wedle wieszczów zagłady brązowym karłem! Jest to pozostałość po innym słońcu, gazowa planeta nie wielkich rozmiarów i o potężnej masie. Są wśród tych „proroków” tacy którzy twierdzą że zagraża nam wygasła gwiazda która zbliżając się do naszego układu, pod wpływem słońca zapłonie na nowo i zaistnieje ponownie jako gwiazda, zmieniając trajektorie planet w naszym układzie, bądź spowoduje wielkie katastrofy na ziemi. Są to również bujdy, bo wypalona gwiazda nie ma jak się na nowo rozpalić. Czy jakikolwiek obiekt w systemie słonecznym mógłby być brązowym karłem? Jeśli by był, został by bez trudu odkryty dekady temu dzięki obserwacji nieba w podczerwieni z przestrzeni kosmicznej. 

Iluzja Przebiegunowania Ziemi

W wielu przepowiedniach katastroficznych na rok 2012, powtarza się informacja o przebiegunowaniu ziemi. Wielu interpretatorów próbuje przekonać nas że przebiegunowanie ziemi zachodzi co jakiś czas. Jest to przeinaczanie faktów, bo przebiegunowanie ziemi ani innej planety jest nie możliwe i nigdy nie miało miejsca. To o czym powinniśmy rozmawiać i o czym wspomina nauka to przebiegunowanie magnetyczne ziemi. Niejeden czytający zapyta jaka jest różnica? Pierwszy oznaczał by odwrócenie się planety „do góry nogami” drugi oznacza zmianę pola magnetycznego. Przebiegunowanie magnetyczne ziemi ma rzekomo spowodować nieopisane katastrofy!

  • W wielu przepowiedniach pojawiają się informację jakoby to wydarzenie miało spowodować powstanie potężnych fal wody z oceanu, trzęsienia ziemi na niespotykaną skalę, zmianę orbity, zmianę kierunku ruchu. Są to wszystko bujdy takie same jak głoszono w związku z ułożenime się planet w jednej linii w latach 90-tych XX wieku. Ponadto zmiana kierunku ruchu obrotowego bądź jego zanik jak podają niektóre źródła, miały by spowodować wielkie katastrofy a prorocy ci podają nam sposoby jak się uchronić lub nawet ewakuować! Znając prawo zachowania pędu każdy z nas może wyobrazić sobie że gdyby obiekt poruszający się z prędkością 1.6655 km/h a to jest prędkość obrotu na równiku nagle się zatrzymał wszystko co na nim stoi wystrzeliło by w przestrzeń, ale jest to i tak teoria gdyż zajście takie nie ma prawa nastąpić! 

Czy zmiana pola magnetycznego ziemi może spowodować zmianę trajektorii jej orbity? Nie, magnetyczne odwrócenie zdarza się w nieregularnych odstępach co około 400.000 lat. I nie ma żadnych konsekwencji ani dla rotacji ani dla orbity ziemi. Czy może spowodować trzęsienia ziemi? Nie. Czy może spowodować wielkie fale wody z oceanu? Również Nie. Więc na co wiemy, że przebiegunowanie magnetyczne ziemi będzie mieć wpływ? Po zamianie biegunów magnetycznych, nasze kompasy będą wskazywać południe zamiast północy. W trakcie przenoszenia nasze kompasy magnetyczne nie będą działać. 

Przebiegunowanie Magnetyczne Słońca!

Jest to najciekawsza z przepowiedni na rok 2012, ponieważ wiemy że będzie mieć miejsce. To z czego większość z nas nie zdaje sobie sprawy, to fakt że jest to zupełnie normalne zdarzenie. Zachodzi ono co 11 lat. Ostatnie miało miejsce w 2001 roku, część z nas pamięta na pewno, ostrzeżenia w TV by wyłączyć komputery, komórki itp. gdyż promieniowanie może je uszkodzić, jak i to by oglądać niebo gdyż jeśli będzie czyste ujrzymy zorzę polarną. Naszą niewiedzę wykorzystują „wieszcze grozy” by posługując się tym faktem – co ciekawe fakt ten przytaczany jest także przez przeciwników teorii przebiegunowania magnetycznego ziemi, lecz efekty jakie ma ono wywołać są równie mocno przesadzone – zasiać strach w naszych umysłach.

Przebiegunowanie Magnetyczne Słońca wyłączy jonosferę ziemi i wszyscy zostaniemy napromieniowani i umrzemy! – Jest to teoria przedstawiana zarówno przez zwolenników końca świata 2012 jak i tzw. sceptyków innych teorii, co pokazuje jak mało wiemy o świecie dookoła nas. Jest to oczywiście bujda. Żeby zdezaktywować jonosferę ziemi wiatr słoneczny musiał by być tak potężny że słońce straciło by większość swej energii. Naukowcy nawet nie przyjmują takiego scenariusza za prawdopodobny.

Przebiegunowanie Magnetyczne Słońca jak bajdurzą wieszcze zagłądy ma spowodować przedwczesne przebiegunowanie magnetyczne ziemi.- Jest to bardzo częsta teoria wśród proroków 2012. Obiekty te są jednak tak odległe od siebie że ich magnetyzm nie ma na siebie wpływu, więc są to również czcze pogróżki chorych z umysłu i niewiedzy fałszywych proroków. Oba obiekty, Słońce i Ziemia przechodzą zamiany biegunów z powodu wewnętrznych procesów generacji swoich pól magnetycznych. 

Specjalne ułożenia planet 

Wiele z teorii końca świata 2012 roku opiera się na „faktach” według których, w 2012 roku nasz układ znajdzie się w centrum naszej Galaktyki, Drogi Mlecznej czy w specjalnej jej lokacji. Inni twierdzą że planety naszego układu znajdą się wtedy w jednej linii. Są to oczywiście również bujdy, a p. David Morrison na stronie NASA odpowiada na pytania związane z tą próbą wprowadzenia zamętu. Przytoczmy tu jedną z jego wypowiedzi, na pytanie co się wtedy stanie: „Nic się nie stanie. Ludzie których nazywa pan „profesjonalistami” są artystami którzy jak wszyscy inni sprzedają bujdę 2012. Na pewno wiedzą że ziemia nie przejdzie przez środek galaktyki, a pozycja ziemi w galaktyce nie ma związku ze zmianami w jej polu magnetycznym.”

Wszystkie przepowiednie związane z rzekomą zagładą na rok 2012 są wyssane z palca i nie mają poparcia w nauce ani nawet w niezależnych obserwacjach astronomów amatorów. Nie ma się więc czego obawiać! Uczy to jednej ważnej rzeczy! Nigdy nie wolno ufać teoriom bez ich własnoręcznego potwierdzenia. Bardziej trzeba się zastanwić z powodu jakiej choroby umysłowej powstaje wieszczenie powszechnej zagłady i podobne katastroficzne bajdurzenie na którym od wieków żerują fałszywi mesjasze pokroju gryf144 czy inni chorz na głowę, a podający się za Jezusa Chrystusa. 

Katastroficzne wizje zagłady świata

Wizje globalnych katastrof powodujących olbrzymie zniszczenia i zagładę cywilizacji są zakorzenione głęboko w podświadomości ludzi. Nasi przodkowie przeżywali już nie raz upadki cywilizacji w chwili jej świetności i nie ma tematu chyba bardziej zajmującego jak ten o końcach czasów. Wokół słyszymy o proroctwach końca, będących owocem nauczania Nostradamusa, Charlesa Rusella (Świadkowie Jehowy), Williama Millera (Adwentyści Dnia Śiódmego) i Edgar Cayce, oraz nurty takie jak ludowe wizje apokaliptyczne, poprzeplatane z wersetami z Biblii. Kościół rzymsko-katolicki naucza, że Chrystus już rządzi niewidzialnie i Jego królestwo (milenium) nie przyjdzie w dosłownym sensie. Osoba, która nigdy nie studiowała proroctw szybko traci orientację w tym gąszczu teorii i zazwyczaj zniechęcona rozbieżnościami w ogóle traci zainteresowanie tematem. A przecież Pan sam nakazuje byśmy „wiedzieli” (Mat 24:33).

Mateusz 24:29-46

29. A zaraz po utrapieniu onych dni słońce się zaćmi, a księżyc nie da jasności swojej, i gwiazdy będą padać z nieba, i mocy niebieskie poruszą się. 30. Tedyć się ukaże znamię Syna człowieczego na niebie, a tedy będą narzekać wszystkie pokolenia ziemi, i ujrzą Syna człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich, z mocą i z chwałą wielką; 31. I pośle Anioły swoje z trąbą głosu wielkiego, i zgromadzą wybrane jego od czterech wiatrów, od krajów niebios aż do krajów ich. 37. Ale jako było za dni Noego, tak będzie i przyjście Syna człowieczego. 38. Albowiem jako za dni onych przed potopem jedli, i pili, i ożeniali się i za mąż wydawali, aż do onego dnia, którego wszedł Noe do korabia, 39. I nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i zabrał wszystkie: tak będzie i przyjście Syna człowieczego. 40. Tedy będą dwaj na roli; jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony; 41. Dwie będą mleć we młynie; jedna będzie wzięta, a druga zostawiona; (BG)5…

Czy religijny wręcz strach przed kolejnym Końcem Świata objawiający się w źródłach religijnych, bądź w wizjach wizjonerów ma swoje uzasadnienie, czy jst tylko wizjonerską pomysłką wszystkich czasów? W kulturze żydowskiej przewiduje się, że koniec świata nastąpi po okresie sześciu tysięcy lat, a dokładnie za prawie 400 lat. Jego przyjście mają poprzedzić wielkie klęski żywiołowe. W wielu przepowiedniach ważnym wydarzeniem poprzedzającym koniec świata jest nadejście na ziemię Antychrysta.

Informacje o zbliżającym się wydarzeniu, które zmieni losy Ziemi, powtarzają się w dziesiątkach przepowiedni i proroctw, które mnożą się w zastraszającym tempie. Wydarzenie takie zapowiadał niby  Nostradamus, według którego po tym nastąpi nowy okres w dziejach ludzkości. Wielu interpretatorów jego centurii uważa, że wielki jasnowidz przewidywał zmianę biegunów ziemskich, co ma spowodować katastrofalne wręcz skutki. Słynny amerykański śpiący prorok Edgar Cayce w swoich readingach mówił wprost, że przebiegunowanie Ziemi będzie związane z ponownym pojawieniem się Atlantydy, która ma wynurzyć się z oceanu. Mówił on wyraźnie, że czasy tych wydarzeń są bardzo bliskie, a wszystko wydarzy się na przełomie nowego tysiąclecia, a jednak nic się na przełomie II/III Tysiąclecia nie wydarzyło. I wreszcie musimy wspomnieć o proroctwie przypisywanym Majom autorstwa Patricka Geryla i Gino Ratinckx`a, które także przewiduje wydarzenie, które „zmieni oblicze świata”. „W przepowiednie nie trzeba wierzyć, ale znać powinni je wszyscy” – mawiał najsłynniejszy polski astrolog Leszek Szuman. 

PRZEPOWIEDNIE O KOŃCU ŚWIATA

Nie martwmy się, w najbliższym czasie końca świata nie będzie. A w każdym razie na pewno nie będzie to taki „koniec”, w którym świat zostanie ostatecznie zniszczony, a wszyscy ludzie uśmierceni i osądzeni. Chrześcijanie od samego początku istnienia ich religii wyczekują końca świata bo błędnie interpretują Biblię, a przecież w Biblii jest napisane, że nikt poza samym Bogiem nie zna tej daty. Nie znają jej ani święci ani Aniołowie, a skoro nikt jej nie zna, więc jest oczywiste, że nikt nie ma możliwości podawać jej do publicznej wiadomości, bo najwyżej bredzi. A co najważniejsze Jezus nie mówił o końcu świata tylko o zagładzie Jerozolimy w 70 roku, co skutecznie przepowiedział i się spełniło jako katastrofa lokalna, wojenna. 

Nie znam ani jednej przepowiedni końca świata w historii, która by się spełniła, a w swoim życiu czytałó się ich mnóstwo. Pochodziły one z różnych okresów i od różnych autorów, na przykład od jasnowidzów, ale również ze „świętych” objawień, ale jedyną rzeczą, którą dzięki nim „zyskałem” były nieprzyjemne stany lękowe. Dziś mogę powiedzieć z całą pewnością, że absolutnie nie należy wierzyć w żadne, a szczególnie nowoczesne i przerażające przepowiednie dotyczące przyszłości świata! Takie przepowiednie można co najwyżej traktować jako ostrzeżenia dawane ludzkości, że jeśli nie zawróci ze złej drogi, wtedy jej przyszłość może być tragiczna. Ani przyszłość konkretnego człowieka, ani całego świata nie jest odgórnie ustanowiona, lecz ulega zmianom w zależności od naszych decyzji i działań, od naszej karmy. Tego, co naprawdę się zdarzy nie wie nikt, ponieważ przyszłość jest kształtowana na bieżąco. Jesteśmy wolnymi ludźmi, a nie bezwolnymi marionetkami poruszanymi przez jakieś potężne kosmiczne czy boskie siły i dlatego sami kształtujemy swoją przyszłość, każdego dnia podejmując nieskrępowane działania. 

Ci, którzy straszą końcem świata mają w tym swój ciemny, biznesowy i opętańczy interes. Są to albo przywódcy szkodliwych apokaliptycznych sekt jak np. Patrick Geryl czy Gryf144, którym zależy na tym, żeby napędzić do swojej grupy jak najwięcej wyznawców i skutecznie opróżnić ich kieszenie bo któż nie wyrzeknie się wszelkich dóbr materialnych w obliczu Sądu Ostatecznego, albo psychopaci, którzy żerują na ludzkim lęku, sprzedając za grube pieniądze wszelkiego rodzaju „pseudonostradamusy” i przepowiednie dla naiwnych oraz cuowne łodzie i pontony ocalenia na koniec świata jako chwyt reklamowy. Tuż przed rokiem 2000 na ulicach, a zwłaszcza przed wielkimi supermarketami i stacją metra w centrum Warszawy i innych miast stało mnóstwo ludzi, którzy wciskali przechodniom ulotki z ofertami swoich kościołów. Było tam napisane, że koniec jest już blisko i że jest to ostatnia chwila, aby „załatwić sobie” zbawienie. Ktoś, kto w to uwierzył mógł mieć naprawdę wielki kłopot z wybraniem właściwej oferty, ponieważ każda podawała, że jest to jedyna właściwa ścieżka, a wszystkie pozostałe prowadzą ku potępieniu. W tej sytuacji chyba najwłaściwsze byłoby przystąpienie do wszystkich tych apokaliptycznych sekt i kościołów chrześcijańskich jednocześnie, w nadziei, że któraś z ofert jest tą prawdziwą. 

Jako ciekawostkę warto pamiętać, że na długo przed Sylwestrem 2000 Mormoni ogłosili, że nie przyjmują już nowych wyznawców, ponieważ już jest za późno i kto się nie załapał, ten nie będzie zbawiony. Jeśli do nich nie wstąpiliście przegapiliście niepowtarzalną szansę! Panika na świecie wybuchała zawsze przed końcem każdego stulecia, a tysiąclecia szczególnie! Z niepojętych do końca przyczyn taka okrągła data wzbudza jakieś niepokoje i paniczne reakcje lękowe oraz katastroficzne wizje. Niekiedy, u progu nowego stulecia, świat stawał się świadkiem prawdziwie dantejskich scen! Ci, którzy znają historię naszej cywilizacji wiedzą o tym i nie nabierają się na bajki o rzekomym końcu świata, ponieważ są przygotowani na to i wiedzą, że od wieków w takim okresie lawinowo narasta religijno-utopijna psychoza, podsycana sprytnie przez tych, którzy wiedzą, że można na tym ubić niezły interes.

Rzeczą, która naprawdę może się zdarzyć w najbliższym czasie jest koniec obecnej cywilizacji, a właściwie kres obecnego porządku świata, powstanie nowej sytuacji politycznej i gospodarczej. Można to oczywiście nazwać końcem świata, a mówiąc dokładniej byłby to koniec „naszego świata” czy „systemu rzeczy”. Sądzę jednak, że nie ma czego żałować, ponieważ na pewno nie będzie gorzej. Może być tylko lepiej. Wszystkie wzbudzające zaufanie przepowiednie mówią bardzo ciekawe rzeczy o roku 2012. Nie straszą one i nie sieją paniki, lecz przekazują pewną bardzo starą wiedzę, która stała się zrozumiała dopiero w naszych czasach. Takie przekazy pochodzą między innymi od Indian Ameryki Północnej i Południowej. Są one również otrzymywane jako tzw. channelingi od istot z innych światów i wymiarów. Mówią one o zapowiadanych od bardzo dawna wielkich zmianach na naszej planecie.

W tych przekazach nie ma mowy o strasznym i mściwym Bogu, który wiedziony jakimś niezrozumiałym impulsem unicestwi całą Ziemię wraz ze wszystkim co żyje i surowo osądzi wszystkich złych grzeszników których sam wcześniej stworzył, jakby na własną hańbę i pośmiewisko, strącając ich na zawsze do piekła, lecz o tym, że przyszedł czas, aby zmienić nasze myślenie i całe nasze życie. Mrok, w którym żyliśmy do tej pory osiągnął swoje najwyższe natężenie, ale podobnie jak przed świtem, gdy jest najciemniej, tak i teraz zbliżamy się do chwili, gdy ciemność zacznie znikać oświetlona promieniami nowej epoki. Do roku 2012 ciemność zagęści się najsilniej, a potem nastąpi przesilenie, choć alternatywne proroctwa mówią dopiero o roku 2102. Nasze czasy są wedle tych łagodniejszych wieszczy przełomowe i dlatego są tak dramatyczne. Można to porównać do ścierania się dwóch potężnych frontów atmosferycznych. Działają na siebie dwie przeciwstawne siły – mrok i światłość, które należy pojmować symbolicznie. Zanim mrok ustąpi będzie próbował zrobić wiele zła i niegodziwsci, dokuczyć jak najbardziej. Wielu ludzi ulegnie złym podszeptom, ale ci, którzy wiedzą o co idzie gra nie dadzą się oszukać ani pozbawić nadziei.

A teraz spróbujmy wyjaśnić, czy w 2012 roku rzeczywiście ma nastąpić koniec świata, rzekomo zapowiadany przez kończący się w owym roku kalendarz Majów. Otóż przede wszystkim należy wiedzieć, że Majowie nazywali „światem” ten sam okres, który u nas nosi nazwę Roku Platońskiego, wynoszący w przybliżeniu około 25.770 lat. W naszej cywilizacji nazywany on jest „erą”. Według naszej tradycji kończy się właśnie powoli Era Ryb, a według Majów kończy się cykl życia planety, zwany „światem”. W dniu 21 grudnia 2012 roku zamkną się wszystkie ważne cykle, uwzględniane w wyliczeniach ich kalendarza. Od tego momentu zaczyna się nowy „świat”, czyli kolejny cykl życia planety oraz kolejny etap rozwoju ludzkości. To tak jak koniec jednego tysiąclecia i poczatek następnego. W sumie nic szczegónego. 

W Biblii Jezus mówi: „Będę z wami do końca świata”, jednak nastąpił tu błąd w tłumaczeniu. Było tam użyte słowo „aeon”, oznaczające w rzeczywistości Erę. Tak więc Jezus w reczywistości powiedział „Będę z wami do końca ery”. Dokładniej: do końca Ery Ryb. Zanim to nastąpi musimy dokonać procesu wielkiego sprzątania i oczyszczania, również naszego własnego, duchowego wnętrza. Taka kuracja nie może być przyjemna, ale jest konieczna. Nasza trójwymiarowa rzeczywistość kończy się i przechodzimy do nowej rzeczywistości. Nikt z nas nie potrafi sobie tego wyobrazić, więc nikt nie potrafi tego dokładnie opisać. Według Kalendarza Majów mamy teraz rzeczywiście zakończenie cykli czasów czyli pewnej ery, ale i początek nowej. Tzw. promień babiloński wypalił się już i jego moc osłabła, jednak służący mu ludzie o materialistycznej orientacji nie chcą się z tym pogodzić, mimo że w rzeczywistości zawsze byli jego niewolnikami, a nie panami. Niektórzy ludzie mają dusze sługusów i zawsze są gotowi zaprowadzać system wyzysku, który niewoli również ich samych. Obecnie rządy wyzyskiwaczy dobiegają końca, ale zanim odejdą będą próbowały umocnić swoje wpływy i przeciągnąć wielu na swoją stronę. Możemy spodziewać się wielu sporów, awantur, a może nawet walk. Jest jednak pewne, że tak bardzo represjonowana do tej pory duchowość zwycięży i na Ziemi już wkrótce zapanuje zupełnie nowy porządek. Proces ten zakończy się ostatecznie w roku 2013.

Każdy, kto postępuje ścieżką rozwoju duchowego i miłości i wprowadza wokół siebie harmonię może spać spokojnie i bez lęku oczekiwać nadchodzących zmian. Kto jeszcze na tę ścieżkę nie wstąpił ma niewiele czasu na podjęcie decyzji. Wkrótce znajdziemy się na rozstajnych drogach i zostaniemy zmuszeni do wybrania jednej z nich, do przejścia do nowej rzeczywistości lub pozostania w starym systemie wyzysku, niewolnictwa i poniżenia. Tak więc będzie to może prawdziwy koniec świata, ale tylko dla sług ciemności. Wszystkie „cudowne” objawienia i przepowiednie proroków, mówiące o straszliwych karach i potwornych plagach, jakie spadną na grzeszną ludzkość, o zniszczeniach, ogniu piekielnym, kataklizmach oraz zemście i gniewie słusznie rozwścieczonego Boga pochodzą od istot demonicznych, jaszczurzych, wrogich ludzkości, mających wobec ludzi najgorsze zamiary. Te istoty żywią się naszym lękiem, nienawiścią i złymi emocjami, dlatego podsycają psychozę strachu przed zagładą. Dlatego są zainteresowane skłócaniem ludzkości, sianiem paniki oraz wzniecaniem wojen i innych niepokojów. Jeśli ktoś na naszej planecie jest naprawdę zły i zasługuje na karę, to są to żyjący wśród nas agenci sił ciemności z tak zwanego Oriona, rozpowszechniający te straszne przepowiednie i straszący nas tym, na co sami zasługują. 

Kosmiczny Tatuś z Warszawy

W jednej z popularnych gazet można przeczytać o pewnym bezrobotnym ślusarzu spod Warszawy, który zdecydowanie twierdzi, że ma dziecko z kosmitką. Dziwi, iż mimo stosunkowo drogich biletów na wrocławskie UFO Forum (25zł), sala Domu Kultury jest przepełniona. Wspomniany „kosmiczny tatuś” jest o dziwo oblegany przez tłum łowców autografów jako „gwiazda programu”. 

Planeta NEA w Polsce

Według Andrzeja Domały – naukowcy mają czas do 2010 roku, aby wystrzelić olbrzymi ładunek nuklearny, którego fala uderzeniowa zmieni wiele milionów kilometrów od nas tor lotu potężnego asteroidu, który w nocy, z 4/5 marca 2017 roku zniszczy ziemię. Takie informacje przekazali mu Neatańczycy z planety Nea. Podobno o tym asteroidzie wie czołówka astrofizyków i wojskowych i tajnie opracowują plan właśnie wysłania potężnego ładunku. Rozmawiający osobiście z Panem Andrzejem wiedzą doskonale, że jest to człowiek do bólu uczciwy. Niewielu osobom, Pan Andrzej Domała pokazał miejsce uprowadzenia go na planetę Nea. Można sądzić, że ufonauci, istoty gadzie czyli szaraki  celowo manipulują takimi ludźmi jak Andrzej Domała, aby ich i nas (badaczy nieznanego) nieustannie ośmieszać i dezawuować w oczach „naukowców” i zwykłych ludzi. Niestety, poprzez pseudo-badaczy ufo, którzy dają się ośmieszać i poprzez zwykłych naciągaczy – taka opinia panuje. Warto zwrócić uwagę, że rok 2010 minął i oczywiście, jak to z oszołomami, nic się nie wydarzyło… 

ORION – BRAMA NIEBIOS

Istnieją też bardziej skrajne przypadki jak np. wpływ komety Hale-Boppa 1997 roku. Pod urokiem tego niecodziennego zjawiska, 39 członków grupy „Bramy Niebios” potraktowało kometę jako swojego „anioła śmierci”. Popełnili oni zbiorowe samobójstwo w przekonaniu, iż w ślad za kometą (która miała być zwiastunem końca świata) podąża statek kosmitów, na którym zostaną przeniesieni w bezpieczne miejsce we wszechświecie w konstelacji Oriona. 

ŚWIĄTYNIA SŁOŃCA

Podobny los spotkał członków grupy Świątynia Słońca, gdzie od 1994-1997 roku naliczono 74 śmiertelne ofiary zbrodniczej doktryny sekty Orionidów. I choć nie była to „typowa” sekta UFO-logiczna, to jednak wiara w kontakty z tajemniczymi przybyszami z zaświatów odgrywała w niej znaczącą role. Umierając wierzyli, iż przenoszą się do gwiazdozbioru Oriona. Zarówno „Bramy Niebios” jak i „Świątynia Słońca” nie były na szczęście sektami licznymi. 

KOŚCIÓŁ SUBGENIUSZA

Inaczej ma się sprawa z bardzo popularną na Zachodzie, a szczególnie w USA, grupą o nazwie „Kościół Subgeniusza”. Liczy ona bowiem około 300 tyśięcy wyznawców. Jej założycielem jest biznesmen I. R. Dobbs, który w celu „ratowania Ziemi” podjął się mediacji z przedstawicielami innych planet, głównie z układu Oriona. Gdyby jednak coś nie wyszło i Ziemia byłaby zagrożona, członkowie Kościoła Subgeniusza już teraz posiadają zarezerwowane miejsca na pokładach kosmicznych pojazdów. Nimi to bowiem mają się udać na sprzymierzone planety cywilizacji jaszczurów w Orionie. 

PULSAR

Mówi przywódczyni sekciarskiej grupy, Hanna Kotwicka: – Najbardziej przemawia do mnie teoria gwiezdnych wojen, gdzie Ziemia, podzielona na kilka kwadrantów i sektorów, jest kosmicznym poligonem różnych bogów stwórców. W określonych okresach ewolucji dochodziło do próby sił pomiędzy bogami Ciemności a bogami Światła. Niewykluczone, że Siły Jasności musiały ewakuować się z planety lub zejść do podziemia, kodując swoją wiedzę w archetypowych znakach. Lud, opuszczony przez wodzów, w obawie przed następną inwazją porzucał swoje miasta, szukając schronienia w dżungli. Natomiast susza czy zaraza mogła być następstwem użycia nowej, śmiercionośnej broni. Myślę, że Galaktyczni Majowie do dziś żyją pośród nas, rozproszeni po całej kuli ziemskiej i że już niedługo nastąpi ich przebudzenie. Pamiętajmy, że w 1987 roku nastąpiła zmiana biegu spinu i teraz nie zaciągamy nowych „długów”, lecz cofamy się wstecz do zalążków historii naszego upadku. 

RAELIANIZM

Inna grupa ufologiczna, która ma swoich zwolenników także w Polsce, jest grupa o nazwie „Ruch Raeliański”. Jej założycielem jest francuski dziennikarz Claude Vorihlon. W roku 1973 miał spotkać istoty pozaziemskie, z którymi umawiał się na kolejne spotkania. Podczas nich kosmici mieli mu wyjaśnić „prawdziwe znaczenie Biblii”. W myśl owych „nauk” przybysze stworzyli człowieka w swoim laboratorium. Następnie umieścili go na ziemi w ośrodku badawczym zwanym „Eden”. Uwaga: przybysze nazywali sie „Elohim”. Jeśli chodzi o Szatana, miał on stać na czele opozycji, po rozłamie w szeregach kosmitów. Jezus wedle raelian też „był synem i posłancem przybyszów z kosmosu…”. Pomijając zainteresowanie członków raelian procesem klonowania człowieka nietrudno zauważyc, że w doktrynach raelian miejsce Boga zajęli kosmici. Biblia została potraktowana jako „zasłona dymna” do przemycania obcych – nie tylko chrześcijaństwu teorii. „Raelianizm”, przypisujący sobie szczytne miano „naukowej religii trzeciego tysiąclecia”, ma swoją główną siedzibę w Genewie. Polska siedziba Raelian mieści sie w Ostródzie. Ośrodek ten rozprowadza ksiażkę Raela pt. „Przekaz dany mi przez przybyszów z Kosmosu”. 

WINGMAKERS

Grupa założona przez Jamesa Neruda i Sara De Rosnay. Dr Neruda powiada: – Niektóre frakcje czy subkultury Zeta Reticuli są nieprzyjemne wedle ludzkich standardów, niemniej jednak mają oni swoje własne powody dla swych zachowań, które rozumiem. Ponieważ je rozumiem, mogę wiarygodnie stwierdzić, iż pomimo że nie popieram ani nie honoruję ich zachowań, nie jestem ich wrogiem. Po prostu nie udzielam mego poparcia i otwarcie to potwierdzam wśród tych, z którymi współpracuję. Odnośnie Federacji Galaktycznej, stanowi ona formę hierarchicznego dowództwa i kontroli. Chociaż szanuję jej misję i popieram jej cel, to osobiście nie jestem ograniczony jej zasadami, ani też nie podlegam pod jej hierarchiczną strukturę. Jakkolwiek, szanuję opinie Federacji Galaktycznej i starannie rozważyłbym sugestie z ich strony, których działanie wpłynęłoby na moją osobistą misję.

WingMakers rzekomo komunikują się z ludźmi od około 11 000 lat, przygotowując ich do odkrycia Wielkiego Portalu. Są oni w stanie kontaktować się z ludźmi za pośrednictwem dodatkowej technologii, jak i bez jej udziału. WingMakers są prawdziwi. Stanowią oni specjalistycznie przygotowaną frakcją Rasy Centralnej, która – w swej przeważającej części – nie jest inkarnowana w formę fizyczną. Ocyzwiście wszystko to jest channelingowym spirytyzmem z astralnymi bytami, które zwykle są duchami zmarłych lub najczęsciej astralnymi demonami, istotami upadłymi. 

Tak Sara De Rosney opisuje Dr Nerudę znanego wcześniej jako Anderson a następnie Nashua: „Dr Neruda – wzrost około 180 centymetrów, waga w przybliżeniu 75 kilogramów, stosunkowo długie czarne włosy, wygląd Peruwiańczyka lub przynajmniej mieszkańca Ameryki Południowej. Domyślam się, że może mieć około 50 lat, gdyż ma zaledwie kilka siwych włosów. Skontaktował się ze mną pewnego zwyczajnego dnia w połowie grudnia 1997. Jego pierwsze słowa brzmiały mniej więcej tak: „Nazywam się dr Neruda i jestem w posiadaniu tajnych informacji odnośnie przyszłości rodzaju ludzkiego, które udowadniają istnienie technologii podróży w czasie”.

Pozaziemska rasa, nazywana Corteum, nawiązała współpracę z ACIO – Advanced Contact Intelligence Organization – w roku 1958 i mimo że nie wchodził w szczegóły jak do tego doszło, powiedział że Corteum wciąż pracują z ACIO dostarczając na Ziemię technologie znacznie przewyższające zaawansowaniem nasze własne. Technologie akceleracji i intensyfikacji inteligencji były pierwszymi jakie zostały przetransferowane, mając na celu umożliwić naukowcom ACIO przyswojenie i wykorzystanie technologii dostarczanych przez Corteum w przyszłości. W zamian za te technologie, Corteum otrzymali “bezpieczną przystań” w obrębie struktury wywiadowczej ACIO.

Innymi słowy, uzyskali dostęp do całego systemu informacyjnego ACIO, co według dr Nerudy stanowiło znacznej miary korzyść. Ponadto korzystali z udogodnień z zakresu dostępu do laboratoriów ACIO, dzierżawy gruntów, oraz geniuszu zespołu naukowców. Uprzywilejowany dostęp w wywiad ACIO dostarczał przywódcom Corteum wgląd w strukturę świata rządu, wiedzę z zakresu rozmieszczenia centrów władzy, kim są prawdziwi przywódcy Ziemi, oraz jakie krytyczne decyzje zostały podjęte na naszej planecie. Wingmakers (ang. stwórcy skrzydeł, „uskrzydlacze”) są to ludzie, żyjący w dalekiej przyszłości (500 lat), którzy chcąc pomóc żyć dzisiejszej ludzkości, przybyli na Ziemię i skontaktowali się z nami. Czy Dr Neruda jest kolejnym Oriońskim fantomem pojawiającym się w schizofrenicznych wizjach Sary de Rosnay czy rzeczywiście zaginionym naukowcem jak dotąd tak naprawdę niewiadomo. 

CENTRUM ANTROVIS

Z całej gamy grup ufologicznych warto tu jeszcze wspomnieć o działającym tylko w Polsce „Centrum Odnowy Ludzi i Ziemi Antrovis”. Założył je 12 czerwca 1990 roku usunięty z Polskiego Towarzystwa Psychotronicznego Edward Mielnik. O grupie zaczęło być głośno w mediach, gdy w maju 1995 roku policja wyłowiła z Odry okaleczone ciało jednego z członków „Antrovisu”. Miał wycięte genitalia – i to jeszcze za życia, jak miała wykazać sekcja zwłok. Żona ofiary zeznała, iż mąż często jeździł na szkolenia do różnych ośrodków grupy Antrovis i wracał z nich bardzo zmieniony. Według niej, panicznie czegoś się bał i głosił, że wkrótce nastąpi koniec świata. Podobno był śledzony przez służby specjalne lub kosmitów, co może też być urojeniem w przebiegu psychozy.

Miało się okazać, że kilka osób powiązanych z tą grupą zniknęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Jedna z matek, której syn (wtedy jeszcze uczeń klasy maturalnej) sympatyzował z tą zaburzoną umysłowo sektą i na początku marca 1993 roku – jak podała prasa: „zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach” – wyznała, że przed zniknięciem czuł silny lęk. Stosował ścisłą dietę, a gdy w maju 1992 roku kosmici nie przybyli (a według Edwarda Mielnika miał to być pewnik), popadł w depresję. Do chwili zniknięcia ani na moment miał nie zdejmować butów i kurtki – czekał na godzinę „0″. Depresja, ciężka depresja, często następuje po cieżkiej frustracji…

Edward Mielnik podczas jednego ze swych wykładów przekonywał słuchaczy: „Dziecko jest własnością kosmosu. Jeżeli jego dorobek indywidualny jest zagrożony przez rodziców, tradycje, religie, to dziecko znika, dostaje ochronę i opiekę, jest przenoszone w inną siatkę czasoprzestrzeni. Mówił m.in. o żyjących pośród nas osobach, które jakoby mają mieć wszczepione przez kosmitów implanty. Przywódca Antrovisu przekonywał, że Słowianie, a w szczególności Polacy, są „ludem wybranym” przez kosmitów. Gro członków tej sekty stanowili ludzie wykształceni (dziennikarze, lekarze, artyści, wojskowi), w tym również i politycy. Niektórzy rzekomo oddali nawet tej grupie wyznaniowej swoje majątki, ale nie były to nadzwyczajnie wielkie fortuny. 

ELOHTIA

Grupa założona w 2006 roku przez Amadeusza Ariela A. działająca głównie w internecie, inspirowana przez WingMakers’ów objawiających się o najazd demonów gadzich i owadopodobnych z Oriona. Elohtia jest to nazwa stowarzyszenia ludzi przygotowujących się do nadejścia Wielkiej Transformacji Świadomości w roku 2012. Wedle nauk sekty: „Istoty z Liry w fizyczności są podobne do owadów, są pionierami rasy humanoidalnej w naszej Galaktyce. Jak mówią starożytne pisma, 1/3 część „aniołów” oddzieliła się od „Boskiego planu”. Wiele istnień opuściło układy Liry i wciągu wielu tysięcy lat skolonizowało takie układy jak na przykład Zeta Reticuli, Altea czy jedną planetę w układzie Syriusza. Inne istnienia gadzie ewoluowały na układach Alfa Draconis, stamtąd przeniosły się do konstelacji Oriona (3 gwiazy u dołu) ze szczególnie ważną Betelgeazą. Nasza planeta ma być stworzona w celu przetransformowania energii dramatu Oriona który dotknął całą Galaktykę. Ziemia okazała się na to wspaniałym miejscem. W wyniku czysto fizycznych manipulacji genetycznych powstały istoty ludzkie”… Nowa religia czy tylko prowokacja służb specjalnych celem rozpoznania środowiska i oceny stopnia zagrożenia Oriońskim badziewiem po 2006 roku? Tego nie wiadomo. 

MISJA ORIONA FARAON LUCYNY ŁOBOS

Życie Lucyny Łobos, od czasu śmierci klinicznej tj. 1988 roku, zmieniło się całkowicie. Sama z trudem radziła sobie z niewytłumaczalnymi zjawiskami i głosami, które zagościły w jej rzeczywistości. Z wielkim trudem poszukiwała fachowej pomocy – niestety, tego przypadku głosów nie potrafili ogarnąć ani psychologowie, ani psychoterapeuci. Po raz pierwszy zbadania klinicznego przypadku Lucyny Łobos, podjęła się Łucja Szajda – psycholog kliniczny z Wrocławia, do której Łobos zgłosiła się w 2001 roku.

Kolejnym „psychologiem”, który rozpoczął pracę z Lucyną Łobos na drodze regresji hipnotycznej – był Andrzej Wójcikiewicz. Następnym krokiem była już współpraca z Fundacją The Mysteries of the World. Rola Lucyny Łobos w Misji Oriona – Faraon, jest przemożna – Lucyna jest głównym łącznikiem. Lucyna Łobos, którą wielu ludzi zna jako channelingowe Medium łączności pomiędzy światem astralnym i Bytami z Oriona – a Ziemią jest tak naprawdę emisariuszką oriońskich istot gadzich, jaszczurów i czarnych smoków opętujących i zniewalających ludzkość. 

Poprzez Lucynę Łobos ludzie mają „możliwość rozmowy” z demonicznym Opiekunem Ziemi, o przybranym do Misji Faraon imieniu SAMUEL. Jak wiadomo Samuel to po hebrajsku Samael, czyli książe demonów, szeddim, który w postaci węża kusił Ewę (hebr. Chewe), a następnie ją uwiódł i spłodził z nią Kaina bratobójcę. Utożsamiany z demonem Asmodeuszem Samuel to dosłownie „trucizna Boga” albo „zatruwanie Boga”. Przywódca wszystkich szatanów, demon śmierci i zagłady, wedle księgi Henocha jest księciem demonów i czarnoksiężników.

Samuel to byt w postaci diabolicznego węża z dwunastoma parami skrzydeł, który spadając z nieba pociągnął do upadku dwa miliony aniołów, które stały się demonami. I pewnie tyle pomyleńców wierzy w nauki o zagładzie wedle ideologii Oriona 2012. I takie to są te Polskie fenomeny pseudoezoteryczne, co to mają medialne przekazy, ale nie raczą do słownika ezoterycznego zajrzeć, aby się dowiedzieć od kogo pomylenie rozumu i demoniczne głosy pochodzą. A na głosy w takich przypadkach demonicznych opętań całkiem dobrze może pomóc psychiatra i dobra psychoterapia. Taka działalność nie ma nic wspólnego ze starożytną ezoteryką na wzór szkół orfickich, pitagorejskich czy apoloniuszowych, gdzie podstawą wiedzy była i jest matematyka, nuemrologia, astrologia… 

GRUPA GRYF144 MESJASZ ANDRZEJA STRUSKIEGO

Zobacz wpisy w internecie, jako, że tej podobno niebezpiecznej grupie poświęconych jest kilka/naście osobnych wpisów na różnych forach, stronach i blogach w internecie. Jest to grupa o tyle niebezpieczna, że używa konstrukcji typu piramid do unicestwiania swoich domniemanych wrogów, w szczególności liderów innych grup nastawionych na rozwój duchowy. Tymczasem inni w to miejsce uzdrawiają, posyłając światło i miłość. Grupa Gryfian czy Eiobian (Eioba, Eioban) nie, jej członkowie pod wodzą podającego się za brata Jezusa Andrzeja Struskiego uśmiercają, w tym chwalili się okaleczeniem i uśmiercaniem Sathya Sai Baba. Na to idzie ich energia. Tak mistrz Jaszczur z Oriona 2012 im objawił. 

KALENDARZ MAJÓW SIĘ NIE KOŃCZY

Profesor Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny, nie ma wątpliwości: – To typowa dla pewnej grupy osób postawa. Przepowiednie dotyczące końca świata są stare jak sam świat, bo głód rzeczy ostatecznych drzemie w każdym człowieku. Zawsze istnieli ludzie, którzy wokół siebie widzieli tylko zepsucie i z utęsknieniem czekali na zagładę, która przyniesie kres ziemskiemu padołowi. To, że wyczekiwana zagłada nigdy nie następuje, nie ma dla nich najmniejszego znaczenia. Oni chcą wierzyć w koniec świata, a wiara nie podlega racjonalnej weryfikacji. Korzystają z tego różni hochsztaplerzy. Skoro jest popyt na katastroficzne brednie, to jest i podaż tych bredni. Przeciwko różnym proroctwom można wytoczyć tysiące naukowych argumentów, ale wyznawców zagłady nie da się przekonać w ten sposób – mówi.

Naukowcy na rewelacjach Geryla rzeczywiście nie zostawiają suchej nitki. Według nich, „proroctwo Oriona” to stek bzdur. – O astronomach z Atlantydy nie będę się wypowiadać, bo są granice śmieszności. Natomiast bardzo dziwią mnie pojawiające się co jakiś czas informacje, że kalendarz Majów kończy się na dacie 21 grudnia 2012 r. – mówi prof. Elżbieta Siarkiewicz, antropolog kulturowy i mezoamerykanistka z Uniwersytetu Warszawskiego. – To twierdzenie kompletnie pozbawione podstaw. Pomysł na określenie daty końca świata na pewno nie powstał w głowach Majów. Oni, tworząc swój skomplikowany kalendarz, nie myśleli o czasie ja my, czyli w sposób liniowy. Mierzyli czas bardzo dokładnie, ale postrzegali go jako niekończący się cykl. Kalendarz Majów uwzględnia ważne wydarzenia, pewne okresy, ale nigdy się nie kończy.

Profesor Elżbieta Siarkiewicz podkreśla, że gdy w VI wieku zmarł król Pacal, jego syn wystawił mu świątynię pogrzebową i wyznaczył, że święto ku czci ojca ma odbyć się – po przeliczeniu na kalendarz gregoriański – za około 4 tysiące lat. – Gdyby Majowie wiedzieli, że koniec świata nastąpi – według tzw. Długiej Rachuby ich kalendarza – dnia 13.0.0.0.0, czyli 21 grudnia 2012 roku, to nie wyznaczaliby świąt po tej dacie – śmieje się prof. Siarkiewicz. Rozbawienia teorią Geryla nie kryje też prof. Marek Lewandowski z Instytutu Geofizyki PAN. – 21 grudnia 2012 roku? Mogę panu podać bardziej prawdopodobną datę zmiany biegunów magnetycznych Ziemi. Będzie to 17 listopada roku 12.009, czyli za 10 tysięcy lat – śmieje się prof. Lewandowski.

Geofizycy nie mają żadnych wątpliwości, że proces odwracania biegunów jest jak najbardziej naturalny i nasza planeta doświadczyła go już setki razy. – Nikt przy zdrowych zmysłach nie mówi jednak, że taki proces może trwać to 24 godziny. Aktywność Słońca nie ma tu nic do rzeczy. Żeby zmieniła się polarność, potrzeba od 1 tysiąca do 10 tysięcy lat – mówi prof. Lewandowski. Podkreśla, że dzięki badaniom pola magnetycznego zachowanego w skałach wiadomo, że zmiany biegunowości na pewno nie występują cyklicznie. – Przeskoki biegunów następowały w przeszłości bardzo nieregularnie – czasem dzielił je okres zaledwie 20-30 tysięcy lat, a czasem – wielu milionów lat. Ostatnia zmiana polarności miała miejsce około 740 tysięcy lat temu.

W roku 9792 p.n.e. nie doszło do jakiejkolwiek zmiany pola magnetycznego. To wiemy na pewno – zaznacza naukowiec. A jakie konsekwencje dla biosfery może mieć zmiana biegunów? – Można z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że żadne. Nie ma żadnych śladów, które wskazywałyby na korelację zmian biegunów z zanikaniem czy pojawianiem się gatunków. My sami, od czasu wyodrębnienia się gałęzi hominidów, przeżyliśmy już kilka odwróceń pola geomagnetycznego. I jako gatunek mamy się świetnie – mówi prof. Lewandowski”. 

Rok 2012 – Objaw Schizofrenii

Pamiętamy teorie o rewolucji duchowej z czasów poprzedniej dekady kiedy to planety się w jednej linii po jednej stronie słońca ustawiły. Było bardzo dużo nawiedzonych pomysłów na tę okazję. I NIC się nie wydarzyło szczególnego. Ziemi z orbity nie wybiło, w światło ludzkości nie przetransformowało. Widać Stwórca zawczasu pomyślał o harmonii we Wszechświecie. A rok 2012 to numerologiczna piątka, czyli harmonia i równowaga w przyrodzie. 

Najważniejsze to fakt, sprawdzony przez dziennikarzy z Nieznanego Świata, którzy pojechali do Meksyku, że szamani pozostali po kulturze Majów, nic nie wiedzą o rzekomo mającym nastąpić końcu świata w 2012 roku. Widać, bardziej prawdziwe jest spostrzeżenie medyczne, że wieszczowie rychłego końca świata należą do obszaru eschatologicznych objawów schizofrenii i podobnych zaburzeń umysłu

Data 21.12.2012 to na oko coś około Przesilenia Zimowego, czyli Kupała się na pewno wydarzy. Jak dodać cyferki to z daty wychodzi 2+1+1+2+2+0+1+2=11 czyli data mistyczna czy jakoś tak, czyli powinno się coś wzniosłego i fajnego wydarzyć. A już na pewno nic strasznego. Pewnie głupi duch jakiegoś zmarłego adwentysty od końca świata nie nauczył się ezoeterycznej numerologii… 

Najzabawniejsze jest to, że sami SZAMANI tychże Majów w Ameryce Łacińskiej nic nie wiedzą o tym, żeby w 2012 roku miało się cokolwiek wydarzyć. Jest to typowa demagogia jakiegoś nawiedzonego Holendra z Czublandii, który żadnego szamana Majów w życiu na oczy nie widział. W dodatku typek Patrick Geryl źle zdaniem szamanów indiańskich interpretuje kalendarz Majów, po dziś dzień używany przez Indian, potomków Majów i w Ameryce.

Teoria o 2012 roku jest przykładem niechlujstwa intelektualnego najgorszego rodzaju. Jak się pisze owierzeniach Indian to wypada pojechać tam do Meksyku czy w okolice i popytać szamanów Majów co sądzą o takich pomysłach. Jak napisało już kilka osób, które mają kontakty z szamanami Majów w Ameryce łacińskiej, tamci robią duże wielkie oczy i szczeny im opadają do ziemi niczym łyżka kopary, że niby ich kalendarz oprócz zmiany daty coś jeszcze miałby przewidywać. Bowiem po zakończeniu jednego cyklu w kalendarzu, choćby i tysiąclecia, po prostu zaczyna się następny i nic więcej. UFF. To tu trzeba sobie jasno powiedzieć, żeby demagogii nie rozwijać.

Mnie teoria o przebiegunowaniu Ziemi delikatnie mówiąc bawi i o skurcze brzucha przyprawia, ze śmiechu. To brzmi tak, jakby w środku ziemi siedział jakiś diabełek czy aniołek i miał na trochę elektromagnes wyłączyć. Ziemia jest raczej stałym magnesem, a pole wynika z wirowania masy i rodzaju jądra Ziemi które wiruje wraz z obrotem Ziemi. Nie widzę żadnych szans na przebiegunowanie stałego magnesu jakim jest Ziemia jako wirująca masa. Drobne na przestrzeni wieków fluktuacje pola EM Ziemi wynikają co najwyżej ze zwalniania tempa rotacji, ale jest ono przewidywalne na całe tysiąclecia do przodu i bardzo nieznaczne. Ci co wierzą w przebiegunowanie pewnie nie wiedzą jak funkcjonuje magnes stały a już tym bardziej wirujący magnes stały. Bardziej bym się martwił wzrostem aktywności słońca.

Wedle New Age to jak można doczytać ostateczne wejście w epokę Wodnika ma być w 2102 roku, czyli ktoś cyferki przestawił na 2012. Ale to drobiazg, 90 lat w te czy w te w kosmicznej skali życia Wszechświata to i tak mała chwilka. Faktycznie, wedle widocznego przesuwania się Punktu Równonocy Wiosennej z gwiazdozbioru Ryb w którym się znajduje do gwiazdozbioru Wodnika, nastąpi około roku 2597, co łatwo nauczyć się wyliczyć jak się zna trochę astrologii i astronomii.

Tak ze dwa lata temu, w 2006 roku dziennikarze z redakcji „Nieznanego Świata” kopsnęli się do tych szamanów od Majów i końca świata, tam do Meksyku. Jakoś tak pisali, że szczeny czy tam kopary opadły Majom do ziemi nieomal jak się dowiedzieli, że jakiś koniec świata ma być. Takiego czegoś po prostu nie ma w filozofii i religii Majów. Oni wierzą, że świat jest wieczny nawet. Koniec jednego cyklu, to początek następnego. Nic więcej, a całą tę bzdurę o nadchodzącym końcu świata wymyślił ktoś, kto o kulturze Majów nie ma zielonego pojęcia i liczył na to, że nikt nie sprawdzi u źródła. A wystarczy pojechać i pogadać z Majańskimi Indiańcami żeby się uśmiać z głupoty ludzi, którzy powołują się na jakąś kulturę czy religię, a zupełnie o niej nie mają zielonkawego pojęcia. I tyle są warte te rozważania i wizjonerstwo, bajdurzenie Gerylów i Antrovisów. 

U Japońców też się nie przyjmują bredzenia o rzekomym końcu świata. Dlaczego? Ano dlatego, że religia i filozofia Shinto (Drogi Bogów) czyli szintoizmu japońskiego wierzy i dowodzi, że świat jest wieczny, nie ma początku ani końca. I koniec spekulacji o końcu świata. Wspominamy o tym, bo to podobne wierzenia jak u Majów. I tyle gadania. Czyli koniec z majaczeniem o końcu świata. 

Pamiętamy z historii początek budowania Tysiącletniego Królestwa z 1763 roku. Pamiętamy, że na 1914 miał być koniec świata i sąd ostateczny. Kolejny w 1948, potem w 1975, 1984, 1999. A są tacy co zapowiadają początek Królestwa na 2102 rok, czyli za chwileczkę. Raczej wierzymy ezoterykom i mistykom, którzy nauczają, że od momentu przyjęcia Boga Żywego do serca, rozpoczyna się Tysiąc lat pracy, dzięki której osiąga się ostateczny powrót do Królestwa Boga. Przynajmniej zamieszania z datami nie ma, a podawana przez jakiegoś autora data 07.09.2007 to data rozpoczęcia tysiącletniej służby przez tegoż autora artykułu i nic więcej. Życzymy zatem wytrwałości. 

Uporczywe przekonanie i rychłym końcu świata i nadchodzącej powszechnej zagładzie, jakby kto nie wiedział, jest tak zwanym eschatologicznym, mocnym objawem schizofrenii, czesem innych zaburzeń z kręgu urojeniowego, w tym paranoi pieniaczej. Leczyć się trzeba z tego, a nie głosić. Wątek ten pojawia się w wielu postaciach zaburzeń typu schizofrenicznego i jest doskonale znany lekarzom. Ale choroba trudno się leczy… Stąd co chwilę nowe daty końca świata przez kolejnych chorych nieleczonych które są generowane. W 1975, 1984, 1989, 1999 i w 2004 zapowiadanego końca jak widać nie było. Cóż, urojenie. 

Sny katastroficzne o totalnej zagładzie bywają też oznaką, że dzieje się nie dobrze w psychice, że zaczyna się schizofreniczny rozpad osobowości. Katastroficzne wizje totalnej zagłady towarzyszą wielu ciężkim psychozom, także zaawansowanym stadiom nieleczonego syfilisu oraz w przebiegu depresji. O tym też należy pamiętać, a jak osoba dochodzi do wniosku, że nie ma sensu żyć, bo nastąpi zagłada, to jest bardzo źle i jest silne zagrożenie samobójstwem.

Przy niektórych uszkodzeniach mózgu też totalne przeczucie katastrofy lub wizje takowe są objawem choroby. Medycyna ajurwedyjska także podchodzi bardzo sceptycznie do totalnego katastrofizmu, traktując to głównie jako oznakę chorobową. Warto o tym pamiętać i może nie robić religii z cudzej choroby która jest prawdziwą katastrofą. Dawni Grecy wierzyli, że świat jest wieczny i nie dawali dostępu katastrofistom.

(Materiał poglądowy został zredagowany na podstawie materiałów dostępnych w Internecie, powtarzanych na wielu stronach internetowych, także z wykładów Śri Gurudźi.)

Paweł Kafi, Vimala Gauri, Dżetar & Sawitar

(Opracowanie zbiorowe)

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *