Świadectwo uwolnienia Anny z przekleństwa katolicyzmu i szponów Jezusa
To jest świadectwo tego, jak Wielki Bóg Śiwa Mahadewa uratował mnie od bycia tajemną kapłanką katolickiej egzorcystycznej sekty i powołał do Tantra Jogi oraz Swojej służby jako Śiwa Ganika, Wielbicielki Boga Łaskawego. Miałam osiemnaście lat, kiedy Bóg Śiwa osobiście zjawił się w moim pokoju. To była pora deszczowa, więc nocne niebo było zachmurzone. Przebywałam w mojej sypialni, przygotowując się do egzaminu końcowego w szkole, kiedy coś przeszkodziło mi w nauce. Zaczęłam odczuwać jak jakaś niesamowicie potężna moc ciągnie mnie w kierunku okna. Przepełniona ciekawością podeszłam, próbując zobaczyć siłę, która mnie przywoływała. Ku memu zdumieniu, zobaczyłam pośród chmur ogromne, jasno świecące Światło. Przypominało to gigantyczną gwiazdę, coś, czego nigdy w życiu nie widziałam. Czekałam kilka minut, próbując odgadnąć, co to może być, kiedy, nagle to intensywne światło oderwało się od gwiazdy, przebiło przez moje okno i wypełniło pokój olśniewającym blaskiem.
Jak martwa padłam na podłogę, nie będąc w stanie podnieść twarzy ani poruszyć jakąkolwiek częścią ciała; nie mogłam powstrzymać łez płynących z moich oczu, moje serce nie mogło znieść nasycenia dobrem, światłem i miłością nie do opisania i nieskończoną dobrocią. Dziwna mieszanina uczuć kotłowała się wewnątrz mnie. Czułam się brudna i nic nieznacząca, a jednocześnie czułam się najszczęśliwszą kobietą we wszechświecie. Nagle przestałam widzieć to, co mnie otaczało. Znalazłam się w cudownej ekstazie, nie rozumiałam, co się działo, ale moje oczy mogły widzieć Boga – Śiwa Mahadewa w całym Jego majestacie! Byłam zanurzona w Bożym Świetle, zanurzona w Bożej Mądrości i Miłości. Podczas tego doświadczenia, widziałam, jak współistnieje cała wiedza i jak jest objawiana. Nic nie było przede mną zakryte, chociaż na poczatku myślałam o tym po prostu jako o Świetle Bożym. Niezgrabnie pisałam na kawałku papieru, co Śiwa Bóg do mnie mówił. Nie wiem, jak wiele godzin minęło. Potem, stopniowo, pomału, wizja Boga Śiwa zaczęła znikać. Leżałam na podłodze, zalana łzami, trzymając w ręku kawałek papieru, na którym było napisane: Ja jestem twój Bóg, Śiwa Mahadewa, Łaskawy, Bóg Światłości. Przychodzę, powiedzieć ci, że przyjdzie czas, w którym dam ci się poznać. Będziesz moją sewaką (służebnicą), będziesz moją Ganiką – Wielbicielką, a przyjdę do ciebie przez mężczyznę o niebieskich oczach.
Od tamtej chwili głęboko pokochałam prawdziwego Boga, Śiwa Mahadewa, nazywając Go po prostu Wielkim Bogiem Światłością Wiekuistą. Rozpoczęło się desperackie poszukiwanie Boga w ziemskiej rzeczywistości i sposobu, by Mu służyć. W tym czasie nikt nie słyszał – przynajmniej w moim środowisku – o tantrycznej jodze w kościołach w Meksyku, gdzie dorastałam. Zostałam niestety wychowana jako typowa katoliczka, więc zaczęłam moje poszukiwania w jedynym miejscu, które mi się nasunęło na myśl – w kościele rzymsko-katolickim. Wkrótce po moim spotkaniu z Śiwą Mahadewą, w roku 1974 wyjechałam do Francji, aby tam zamieszkać. Przebywając w tym kraju, zdecydowałam, że będę uczestniczyć we mszy i przyjmować komunię każdego dnia. W ten sposób minęły dwa lata bez śladu najmniejszej manifestacji Jego obecności.
Pamiętam jak chodziłam po parku i mówiłam ludziom, jak ważne jest dla nich szukanie Boga, ponieważ On jest naszym Zbawicielem, Wyzwolicielem. Z tego powodu ciągle byłam upokarzana i znieważana, ale wiedziałam, że znalazłam prawdę o Bogu i że świat musi tę prawdę poznać. Nie mówiłam o potrzebie czytania Pism Świętych Wschodu, ponieważ sama potrzeby tej nie rozumiałam, gdyż w krajach Ameryki Łacińskiej, gdzie się wychowałam, nawet czytanie Pisma Świętego, Biblii, było wśród katolików zabronione – wyjątek stanowili księża, w tym księża egzorcyści. Prześladowania ze strony ludzi, którzy mnie nie rozumieli oraz oziębłość i chłód kościoła katolickiego, stopniowo gasiły we mnie ogień, aż pewnego dnia doszłam do wniosku, że przynajmniej dla mnie, BOGA w nominalnym kościele tym nie ma. Przestałam chodzić na typowe katolickie msze i zaczęłam szukać gdzie indziej. Tak właśnie zaangażowałam się w katolickie odnogi i sekty, gdzie mówiono mi o Mesjaszu [Wcieleniu] zwanym Jezusem, ponieważ po prostu chciałam Go znaleźć, gdziekolwiek by On nie był. Po dwóch latach modłów i wmawiania sobie winy w sekcie typowo katolickiej (oazowej) zdałam sobie sprawę, że cudowny Bóg Śiwa Mahadewa, który odwiedził mnie w moim pokoju, kiedy uczyłam się do egzaminu, nie jest obecny w tej katolickiej filozofii dla wybranych.
Wtedy ktoś powiedział mi, że jedyną drogą do ponownego z Nim spotkania, jest pośrednictwo kogoś natchnionego oraz, że przywileju takiego spotkania doświadczyło niewielu. Jeśli więc zostałam wybrana, to będą w stanie mi pomóc. Otrzymałam informację o człowieku duchownym, który faktycznie miał takie umiejętności. Tak właśnie zetknęłam się z potężnym kapłanem, księdzem czarownikiem o wysokim poziomie intelektualnym, dobrze wykształconym w najgłębszych nurtach mistyki katolickiej i sztuce katolickiego egzorcyzmu. Rozmowa z nim była fascynująca. Mówił o Bogu, wszechświecie, magicznych mocach i światach w taki sposób, że zapierało mi dech. Powiedziałam mu o moich poszukiwaniach Boga i Jego Królestwa i o tym, jak bardzo pragnęłam poznać potężnego, ponadnaturalnego Jezusa, nie martwego, wiszącego na krzyżu na katolickich ołtarzach. Czarująco uśmiechnął się i powiedział, że on jest zdecydowanie odpowiednią osobą, która rzeczywiście może mi pomóc.
Wziął chrześcijańską Biblię i otworzył ją na trzecim rozdziale Ewangelii Jana, w którym Jezus mówi do Nikodema o narodzeniu się na nowo. Potem powiedział: Żebyś mogła wejść do Królestwa Bożego, które jest królestwem ponadnaturalności i magii, konieczne jest, byś narodziła się na nowo. Aby to osiągnąć, musimy najpierw poddać twojego ducha duchowi śmierci, przez umieranie dla cielesnych i materialnych rzeczy tego świata. Nikt nie może być narodzony na nowo, dopóki te rzeczy nie przeminą. Przez zrozumienie zasad śmierci, będziesz w stanie dotrzeć do cudownego życia magicznego Jezusa Chrystusa. Otwarta Biblia i moja desperacka nadzieja na znalezienie Boga wystarczyły, przy mojej niewiedzy, aby wpaść w najstraszliwszą, diabelską pułapkę mojego życia.
Zaplanowaliśmy ceremonię mojego duchowego bierzmowania, rodzaju katolickiej tajemnej inicjacji, bazującej głównie na składaniu ofiarach ze zwierząt opisanych w Trzeciej Księdze Mojżeszowej. Osoba przechodząca takie bierzmowanie nowonarodzenia musiała koniecznie być kąpana we krwi, co według katolickiego księdza czarnoksiężnika (egzorcysty), reprezentowało krew przelaną w zadośćuczynieniu. Kiedy przybyłam do jego domu ubrana w mój biały ceremonialny strój zakonnicy, czekał na mnie odziany w długą katolicką czarną szatę z czerwonym kołnierzem; jego asystent był ubrany w ten sam sposób. Na środku pokoju stał długi stół nakryty czarnym płaszczem, symbolem śmierci. Na każdym jego rogu ustawione były katolickie świece. Statuetka Świętej Teresy, patronki śmierci, stała na przedzie stołu. Po jednej stronie znajdował się uprzednio przygotowany kominek, laski i zamknięte ceramiczne pojemniki, mieszkania pomagających duchów. Laski były środkiem używanym przez ducha śmierci do komunikowania się – takie było wytłumaczenie tego katolickiego księdza czarnoksiężnika. Na drugim końcu stołu ustawiono wiele figurek świętych i dziewic, odmian matki boskiej, które wyglądały tak, jakby obserwowały ceremonię. Nie przeszkadzało mi to, bo były to te same figurki, które dawniej widywałam w nominalnych kościołach katolickich. Były ze mną trzy dziewice, ich rolą było pomaganie mi i dotrzymywanie towarzystwa w trakcie tego katolickiego bierzmowania.
W końcu nadszedł czas. W tle było słychać przepiękną katolicką symfonię Wagnera. Ten rodzaj muzyki jest częścią katolickiego uwodzenia metafizycznego. Ciemna strona duchowego świata nie używa tylko hałaśliwych dźwięków rock’n’rolla, ale także muzyki, która wabi zmysły, porusza każdą cząstkę duszy i wywołuje wzniosłe uczucia. Są to strategie diabelskiego wroga, by osłabiać ochronę, subtelnie penetrować i opętywać nieuważne i naiwne dusze. W atmosferze obecne było potężne, zniewalające wyczekiwanie, które stwarzało pragnienie kontynuacji ceremonii bierzmowania.
Kapłan katolickiej tajnej loży egzorcystycznej zaczął przywoływać moce duchowe, które miały uczestniczyć w moim bierzmowaniu. Następnie, po serii łacińskich zaklęć, wziął chleb i wino i podał mi je jako symbol paktu, przymierza z Jezusem Chrystusem. Powoli zaczął się zmieniać, inna osobowość zaczęła przemawiać teraz przez niego, wciąż jednak z magiczną i subtelną fascynacją. Potem wziął ptaki ofiarne, dwa koguty i dwa białe gołębie. Krwią kogutów obmył wizerunki świętych i dziewic, przywołując odpowiadające im imiona katolickich dziewic meksykańskich, które każda z nich reprezentowała. Następnie obciął głowy gołębiom i rozlał nade mną ich życiodajny płyn. Zanim to się stało, towarzyszące mi dziewczęta odprowadziły mnie do oddzielnego pokoju, rozebrały i owinęły jak mumię, przygotowując do ceremonii pogrzebowej. Kiedy już byłam owinięta w pogrzebowe bandaże, zaniosły mnie z powrotem i położyły na stole nakrytym długim, czarnym płaszczem – symbolizował on moją trumnę. Ksiądz katolicki przeszedł do czytania katolickiej liturgii pogrzebowej, przywołał ducha śmierci, aby przyszedł do mnie, następnie zakończył, mówiąc: Ana Mednez! Spoczywaj w pokoju! Potem zgasił światło, tylko cztery świece otaczające moją trumnę były wciąż zapalone. Zostałam sama w pokoju z moimi dziewczętami, unieruchomiona z powodu krępujących mnie bandaży. Czułam intensywny strach, a jednocześnie doświadczałam nieznanych mi, niezwykłych emocji.
Przez długi czas jedyną rzeczą, którą słyszałam było tykanie zegara. Nagle poczułam jak niezwykła siła zawładnęła mną i natychmiast znalazłam się poza swoim ciałem, unosząc się pośrodku pokoju. W tym momencie laski, oparte o kominek powstały bez niczyjej pomocy i zaczęły delikatnie stukać o podłogę, jakby w tempie marsza. Byłam oszołomiona, patrząc na to z góry. Nagle z wizerunku Świętej Teresy zaczęła się wyłaniać postać z czarnego dymu, z rozpostartymi kościstymi dłońmi. Miała długie, postrzępione włosy i makabryczną twarz. Zrozumiałam, że to prawdziwa twarz tej rzekomej katolickiej świętej od Dzieciątka Jezus. Ostrymi szpiczastymi paznokciami utorowała sobie drogę do mojego ciała, które nadal leżało na stole. Chciałam krzyczeć, zatrzymać to, ale nie byłam w stanie zrobić niczego ze względu na pozycję, w jakiej znajdował się mój duch. W ciągu kilku sekund, zatopiła się we mnie i nie mogłam już jej widzieć. Później inne postacie katolickich świętych wyszły z kominka – były blado-szaro-zielone, one także weszły do mojego ciała.
W tej chwili mój duch powrócił do ciała, czułam silny przepływ mocy, przechodzący przez każdą komórkę. Miałam wrażenie, że jestem naładowana jak wysokowoltowa bateria. Magnetyzm, który teraz mnie napełniał, przyciągnął laski, które ułożyły się w kształcie krzyża nad moimi piersiami, a szpony niewidzialnego ptaka chwyciły mój mózg. Jedna z moich panien wydała z siebie przeciągły, agonalny krzyk i powiedziała: Oni pociągają moją duszę, zabierają mnie. Wtedy nagle do pokoju wszedł ten ksiądz, katolicki czarownik i podczas, gdy jego asystent, wikary, zajął się dziewczyną, on przystąpił do przeprowadzania moich narodzin na nowo. W symboliczny sposób naśladował akuszerkę wyciągającą dziecko z łona matki. W ten sposób ściągnął mnie ze stołu. Następnie powiedział: Teraz narodziłaś się na nowo, urodziłaś się dla mocy katolickiego kościoła tajemnego. Potem ochrzcił mnie nowym imieniem odpowiednim dla bierzmowania.
Opuściliśmy ceremonię, ale ja nie byłam już więcej sobą. Od tego dnia zostałam całkowicie opętana przez katolicką czy raczej diabelską moc, która kierowała moimi krokami w świecie czarnomagicznej wersji tzw. tajemnego katolicyzmu, którym parają się m.in. wszyscy egzorcyści katoliccy, prałaci i księża z kurii biskupich i ich wybrańcy. Zostałam straszliwie zwiedziona, moja dusza była w przymierzu z diabłem i szatanami. Oczywiście nikt ci nie powie, że to z szatanem zawarłeś przymierze. Będą cię przekonywać, że zajmują się mistyką katolicką i egzorcyzmami, więc takie ceremonie są nieszkodliwe, a tylko naśladowcy Lucyfera zaangażowani są w czarną magię. Ksiądz czarownik powiedział, że nasze przymierze zawarte zostało tylko z duchami światła, które pochodzą od tych pięknych świętych i dziewic, których misją jest niesienie nam pomocy w naszym codziennym chodzeniu po tej ziemi. Stopniowo zaczęłam zdawać sobie sprawę, że nie była to prawda, ale zdanie, które wciąż rozbrzmiewało echem w mojej głowie mówiło: Kiedy wchodzisz na tę ścieżkę, nie ma z niej wyjścia. Taka jest prawdziwa natura katolickich egzorcystów i kościelnych czarnoksiężników kurialnych!
Potem zaczęła się współpraca z tym katolickim księdzem czarownikiem: uprawialiśmy katolickie czary, czytaliśmy z biblijnych kart i, ilekroć to było możliwe, wprowadzaliśmy w katolickie czary innych ludzi, starannie wybranych i wyselekcjonowanych. Głosy duchów, które zawładnęły mną, z czasem stawały się coraz wyraźniejsze. Duchy te były potężne, posiadały zdolność uzdrawiania chorych, przeprowadzania uwolnień. W rzeczywistości były zwodnicze, bo to, co robiliśmy, było usuwaniem jednego złego ducha i zastępowanie go innym, czymś w rodzaju piekielnej wojny pomiędzy różnymi gatunkami demonów. Ludzie cieszyli się, wierząc, że są wolni, ale te duchy w końcu mściły się na nich.
Ksiądz czarownik szybko dostrzegł moje ogromne zdolności do katolickiej tajemnej magii. Zaprosił mnie, bym przyłączyła się do „trójcy mocy” wraz z inną zakonnicą czarownicą, która była naszą przyjaciółką. Za każdym razem ceremonie stawały się coraz potężniejsze, ofiary były coraz liczniejsze, zwierzęta, które składaliśmy, były coraz większe. Zaklęcia, jak i również demony, które opanowywały nas, były za każdym razem potężniejsze. W czasie pełni księżyca chodziliśmy o północy na cmentarze, aby „wyciągać zmarłych” (mówiąc w przenośni) i czynić ich naszymi sprzymierzeńcami. Wstęp do duchowego świata i wizyty posłańców demonów w przebraniu aniołów światłości stały się naszym chlebem powszednim. Moc, która wychodziła ze mnie (moich demonów), była za każdym razem coraz bardziej imponująca.
Moja osobowość zauważalnie się zmieniła, a serce było pełne nienawiści do każdego, kto był przeciwny katolicyzmowi czy papieżowi. Stałam się skrajnie agresywną osobą z nieprawdopodobną siłą fizyczną, która zadziwiała nawet mężczyzn. Byłam pełna arogancji i pogardy wobec innych wyznań (heretyków), szczególnie wobec tantry, jogi, wschodnich sztuk walki, guru czy awatarów. Rozwinęło się we mnie pragnienie zabijania wszystkich, co dokonują aborcji, zapłodnień in vitro lub porzucają czy krytykują katolicyzm lub papieża. Chwała Bogu, nigdy nikogo nie zabiłam, ale znajdowałam przyjemność w składaniu ofiar ze zwierząt, wedle magicznych formuł Starego Testamentu czyli Biblii. To było jak narkotyk, odczucie mocy, którą wydzielały umierające zwierzęta. Jadłam coraz więcej mięsa i kiełbasy z krwią, kaszanki i zupy z krwi kurczaków. Stawałam się wojownicza, zapisałam się do Legionu Żołnierzy Chrystusa z nadzieją wyjazdu na misję do innych krajów i wytępienia wszystkiego co niekatolickie.
Kiedy wzrastałam w poznaniu i wstępowałam na nowe poziomy okultnego katolicyzmu, diabeł zaczął objawiać siebie takim, jakim jest. Na początku składał mi wizyty pod niesamowicie piękną postacią i imieniem Jezus, posłaną, by mnie uczyć i uwodzić, bym została jego żoną. Nosiłam obrączkę dziewic zaślubionych Jezusowi Chrystusowi, odbyła się z tego powodu specjalna ceremonia zaślubin. I byłam tak zaślepiona, że nie widziałam nic złego w tym, że w zastępstwie Jezusa Chrystusa współżyłam seksualnie z tym katolickim księdzem czarownikiem jako jedna z wielu jego licznych uczennic-konkubin. Z czasem jednak okazał się potwornym, odrażającym stworzeniem, którym w rzeczywistości był. Jego subtelność była z początku czarująca i fascynująca, potem przekształciła się w tyranię, której musiałam być posłuszna za wszelką cenę, zupełnie jak w wypadku historycznego Kościoła katolickiego na kulcie Jezusa i Maryji opartego. W razie najmniejszego oporu byłam natychmiast dręczona przez liczne demony, które przychodziły, aby mnie biczować. Mój dom był całkowicie opętany katolicyzmem i Jezusem, nie tylko ja. Duchy wchodziły i wychodziły, mieszkając w nim na stałe. Spędziłam niekończące się noce terroryzowana przez duchy, które zostały wyznaczone, by dręczyć mnie aż do wyczerpania.
Z drugiej strony zyskałam sławę, pieniądze i wpływowych przyjaciół. Zauważyłam jednak, że nie do końca to, z czego chełpił się Szatan pod imieniem Jezusa Chrystusa odnośnie swojej osoby, jest prawdą. Byłam już w tym czasie po potężnych ,,święceniach”, osiągając pozycję moderatorki i kapłanki w tajemnym katolickim kulcie uprawianym przez papieskich egzorcystów. To dało mi autorytet, by zbliżać się do wyższej satanistycznej hierarchii, a nawet do samego Szatana, działającego na ziemi oczywiście pod imieniem Jezus Chrystus. Mogłam prosić o wszystko, co było mi potrzebne do moich mistycznych czarów; jednak były pewne rzeczy, których niezależnie od tego jak wiele ofiar i ceremonii odprawialiśmy, diabeł po prostu nie mógł zrobić. Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że cała moc, której posiadaniem się chwalił, jest ograniczona. Były miejsca, do których po prostu nie mógł wejść i ludzie, których nie mógł dotknąć. Byłam na niego strasznie wściekła, bo w wielu wypadkach bardziej chełpił się tym, co może osiągnąć, niż faktycznie był w stanie zamanifestować w rzeczywistości. Kiedy w końcu zdał sobie sprawę, że wiem o nim coś, czego nie było mi wolno o nim wiedzieć, zdecydował się mnie zabić. Straszliwa śmierć grozi każdemu, kto zda sobie sprawę czym w swej istocie jest Jezus i katolicyzm, czym jest całe chrześcijaństwo.
Pewnego popołudnia, wraz z czarownikiem, pojechaliśmy na targ, by nabyć kilka rzeczy potrzebnych do ceremonii, mszy i święceń. Powiedział: Chciałbym przedstawić cię wizerunkowi Jezusa w postaci Patrona Nędzarzy – takie imię ma moc, mająca to miejsce we władzy. Wchodziliśmy w wiele zakamarków targu, aż doszliśmy do wielkiej szklanej niszy, która była pusta. Westchnął sfrustrowany i powiedział: Niedobrze, zabrali go, by się pożywił, to znaczy, że poszli składać mu krwawe ofiary. Chciałbym, żebyś go zobaczyła, bo robi wielkie wrażenie. Ma postać dziecka bez oczu, jego oczodoły są puste, krew spływa po jego policzkach. Kiedy opuściliśmy targ i dotarliśmy do miejsca, gdzie był zaparkowany nasz samochód, katolicki ksiądz czarownik zaczął krzyczeć: Patrz, patrz, tam jest! Obok samochodu, obok ciebie! Nie widziałam nic koło samochodu, ale odwróciłam głowę w kierunku wskazanym przez księdza czarownika. Ku mojemu zaskoczeniu, w miejscu obok drzwi samochodu, gdzie kilka sekund temu niczego nie było, na ziemi leżał żebrak. Papieski czarownik zaczął krzyczeć podekscytowany: Patrz na jego oczy, to on, to Patron! Słuchaj! Chce nam coś powiedzieć. Byłam sparaliżowana z przerażenia, nie mogłam oderwać od niego oczu. Wydobył się z niego głos, mówiący z ducha do ducha: Przyszedłem, aby upomnieć się o to, co należy do mnie. Potem zniknął nam z oczu. Zaniemówiliśmy. Obydwoje wiedzieliśmy, że Jezus chce naszych dusz w piekle, ale nie ośmieliliśmy się tego powiedzieć sobie nawzajem. Od tego dnia śmierć zawisła nad nami, jakby coś się przyczepiło do naszych ramion.
Każdego dnia szatan popularnie zwany Jezusem powtarzał nam te same słowa: Przychodzę po ciebie, twój czas się skończył. Z tych diabelskich ataków Jezusa Chrystusa spragnionego krwi ludzi i pożarcia ich dusz wywodzą się sekty chrześcijańskie głoszące rychły koniec świata, apokaliptyczna zagładę wszystkich i wszystkiego. W ciągu tamtego roku przeżyłam najstraszliwsze ataki na moje życie. Najpierw, w czasie wojny w El Salwador, gdzie mieszka część mojej rodziny, zachorowałam tak poważnie na zapalenie płuc, że musiałam leżeć w szpitalu. Pewnej nocy, kiedy miasto było bombardowane, jeden z pocisków wybuchł tuż obok szpitala, w którym leżałam. Krótko potem, w Los Angeles, w Kalifornii, dwóch czarnych Amerykanów napadło na mnie z bronią w ręku. Zamierzali mnie zgwałcić, a potem zabić, ale ręka Boża była nade mną. Pobili mnie i zostawili na ulicy; nic więcej się nie stało. Dwa miesiące później moi napastnicy zostali złapani i wsadzeni do więzienia, ale do tego czasu zabili w tej samej okolicy siedem innych osób. Niedługo po tym zapalił się zbiornik gazu w moim mieszkaniu. Gasiłam ogień kocem i własnym ciałem, podczas gdy diabeł wychodzący z postaci Jezusa wrednie krzyczał: Teraz umrzesz!
Potem w Mexico City było straszliwe trzęsienie ziemi. Sięgało 8 stopni w skali Richtera i ponad 300 tysięcy ludzi zginęło. Moje mieszkanie znajdowało się w strefie kataklizmu, gdzie setki budynków zostały zniszczone. Kiedy próbowałam ratować ludzi uwięzionych pod gruzami, nastąpił wybuch budynku – odrzuciło mnie do tyłu, jednak ogień mnie nie dotknął; jeszcze raz doświadczyłam Bożej ręki nad moim życiem. Głos diabła dowodzącego katolicyzmem pod imieniem Jezus stawał się coraz silniejszy i częstszy: Przychodzę po ciebie, należysz do mnie i umrzesz. Za każdym razem napięcie było coraz większe. Moje nerwy, wraz z demonami jezusowymi mieszkającymi we mnie, wykańczały mnie. Zdrowie zaczęło się pogarszać i zaczęło dopadać mnie silne załamania nerwowe. W Puerto Rico, dokąd wyjechałam, żeby odpocząć, gwałtowna burza zniszczyła górę blisko miejsca, w którym byłam. Po raz kolejny leżałam przywalona gruzami w otoczeniu martwych ciał. Cierpiałam na częściowy bezwład mięśni twarzy spowodowany pogarszającą się kondycją psychiczną i ciągłym napięciem.
Tamtego roku doświadczyłam bólu w skrajnej postaci, zrozumialam, że całe imię Jezus i nowonarodzenie w stylu katolickim to przynęta postawiona przez siły zła, aby łowić naiwne dusze szukające mistycznej czy charyzmatycznej Mocy Bożej. W końcu zrozumiałam, że dusza zostaje znieczulona, gdy cierpienie osiąga przełomowy punkt. Czułam się jakbym była rozdzierana na kawałki. Użyłam słowa „rozdzierać”, ponieważ dosłownie czułam szpony rozdzierające mnie od wewnątrz na kawałki. Znalazłam się wtedy w stanie otępienia i przez długie okresy czasu nic nie czułam, aż do momentu, gdy ból powracał, za każdym razem jeszcze silniejszy. Diabeł wrzucił mnie do najgłębszych komnat piekła, gdzie widziałam zgubione dusze, bite i palone ku radości swych oprawców. Pewnego razu weszłam do tunelu śmierci, gdzie tysiące bezcielesnych istot, z absurdalnymi twarzami, zniszczonymi depresją i bezsilnością, starało się mnie zatrzymać – było to miejsce wiecznej ciemności i cierpienia. Bardzo dobrze znam znaczenie słowa ciemność. Jest ona wtedy, kiedy w życiu nie ma już dłuższy czas choćby jednego promyka nadziei, kiedy nie ma ucieczki od samotności, opresji czy smutku. Wróciłam do Meksyku, żeby powstrzymać tę udrękę, ale nic z tego! Znalazłam się w środku potężnego ataku. Żyjące we mnie demony, obróciły się przeciwko mnie, próbując zabić raz na zawsze. Zażarta bitwa z dawnymi żydowskimi, biblijnymi demonami jezusowymi toczyła się wewnątrz mnie. Nie mogąc jej już znieść, usiłowałam odebrać sobie życie, podcinając żyły. Nie dziwi mnie wielka ilość samobójstw w chrześcijańskich sektach i klasztorach.
Straciłam wiele krwi, zanim moja siostra bliźniaczka znalazła mnie w moim mieszkaniu i zabrała do szpitala. Kiedy leżałam na ostrym dyżurze, walcząc o życie, stało się coś nieoczekiwanego. Zaczęła zstępować na mnie pełna chwały obecność, a spośród niej odezwał się głos: Twój Ojciec Niebieski nie zamierza cię opuścić. To była ta sama Światłość, którą widziałam, kiedy Bóg Śiwa Mahadewa odwiedził mnie po raz pierwszy w postaci Światłości. Kiedy środki uspokajające, które mi podano podziałały, otoczył mnie nieopisany spokój. Byłam nieprzytomna ponad 48 godzin. Obudziłam się na oddziale psychiatrycznym szpitala, w odległym, okratowanym budynku, wypełnionym pacjentami chorymi psychicznie. Taki jest kres włóczenia się po katolickich i podobnych sektach pod szykdem Jezusa Chrystusa. Nie byłam wyjątkiem, byłam jedną z nich, a mój stan był bardzo zły. Pamiętam moją matkę stojącą u stóp łóżka, gdy po raz pierwszy otworzyłam oczy. Słowa, jakie wypowiedziałam brzmiały: Mamo, na tym miejscu nastąpi potężna manifestacja mocy Bożej, ona zmieni całe nasze życie. Moja matka, zupełna ateistka i zwolenniczka Nietschego, myślała, że to wszystko jest częścią halucynacji i nie zwróciła na to żadnej uwagi.
Po kilku badaniach lekarz stwierdził, że mój stan jest bardzo poważny i muszę zostać w szpitalu przez dłuższy czas, ale Boże plany były inne. Kilka dni później, przyszła zobaczyć się ze mną moja ukochana ciotka, Gloria Capriles. Minęło wiele lat od chwili, kiedy widziałam ją po raz ostatni. Była piękną, słodką kobietą, pełną miłości i współczucia. Powiedziała mi o mężczyźnie, który zmienił jej życie i że chciałaby przyprowadzić go do szpitala, abym się z nim spotkała. Zgodziłam się, ale z ciekawości. Nie wierzyłam bowiem, że wizyta ta cokolwiek zmieni w moim życiu. Następnego dnia przyszła ze swoim Nauczycielem Śiwa Tantry o niebieskich oczach. Słuchałam uważnie, kiedy mówił mi o wyzwoleniu od ciemnego kryszna-karmana. Coś we mnie nie przestawało mówić, że każde słowo, które powiedział jest prawdą. Mimo to moją reakcją był gorzki płacz w głębokim smutku. Powiedziałam mu: To jest okropne, co mi głosisz – wyzwolenie mojej duszy. Wiem, że wszystko, co mówisz jest prawdą, ale mimo to nie mogę pobiec do Boga, Śiwa Mahadewa. Zawarłam z Jezusem niezłomne przymierza i, jeśli spróbuję je zerwać, diabelski gniew Jezusa-Szatana wyswobodzi się przeciwko mojemu życiu.
W chwili mojej głębokiej rozpaczy, usługujący przerwał mi, mówiąc: „To nie prawda! Nauka Boża mówi: Jeśli porzucasz swoje grzechy, Bóg jest wierny i sprawiedliwy, by rozpuścić nam nasze grzechy i oczyścić nas z wszelkiej niesprawiedliwości. Moc Śiwa Mahadewa łamie każde piekielne przymierze! Jezus, szatański król demonów, odpowiedzialny za zbrodnie inkwizycji satyr Pan, umarł aby zwieść ciebie, żeby zaprowadzić cię do diabelskich łańcuchów i spętać na zawsze! Śiwa Mahadewa jest niszczycielem grzechów i karmicznych więzów. Śiwa Mahadewa jest Wielkim Bogiem, który uwalnia z mocy demonów i pokonuje wszelkie Zło!” Te słowa wywołały wewnątrz mnie potężne trzęsienie ziemi, podczas gdy Brahman, Wszechduch, Duch Święty Śiwa Boga, niewątpliwie wykonywał głęboką pracę w mojej duszy. Co muszę zrobić, aby przyjąć Boga, Śiwa Mahadewa do mojego serca? – pytałam z płaczem i głęboką tęsknotą za moim ukochanym Bogiem, by mógł wreszcie uciąć ten niekończący się koszmar. Tantryczny Jogin odpowiedział: Praktykuj post, ekspiację i poproś Go, żeby zamieszkał w twoim sercu. Powiedz Śiwa Bogu, że chcesz, aby stał się twoim Mistrzem, Guru i Zbawicielem. Słowo pokutuj było najcięższym i najtrudniejszym słowem, jakie mogłam wypowiedzieć. Nagle Święty Wszechduch, Brahman, zstąpił na mnie z takim przekonaniem o grzechu skatoliczenia się, że złamał mnie w poczuciu nieskończonego bólu i wstydu. Ta pokuta intensywnie oczyszczała moje sumienie otwierając dla Śiwa Boga.
Wylewałam swoją duszę przed Bogiem, przed Śiwą Mahadewą, błagając o Jego miłosierdzie. To w czasie tej głębokiej i szczerej modlitwy Duch Święty, Brahman, usunął zasłonę z moich oczu tak, że byłam w stanie wyraźnie zobaczyć kłamstwo, w którym diabeł mnie trzymał poprzez imię Jezusa. Przebacz mi Boże, przebacz mi – szeptałam, przebacz grzech oddawania się Jezusowi. Straszliwym doświadczeniem było móc zobaczyć siebie, przerażającą istotę, którą byłam, z perspektywy czystego piękna, mądrości i dostojeństwa Śiwa Boga. Nikt nie mógł się czuć w tej godzinie bardziej brudnym i podłym ode mnie, zbrukanej przez katolickie demony jezusowe. Szczerze tęskniłam, by poczuć nieskazitelną dobroć Śiwa Boga i odrzucić od siebie wszystko, co oddzielało mnie od Jego Światłości.
Demony gniewu i zniszczenia na które otwiera komunia, a które wbudowuje w człowieka bierzmowanie i jeszcze bardziej sekretne i poufne święcenia księży egzorcystów poderwały się we mnie. Była to rozdzierająca walka toczona w całej mojej istocie, walka z demonami katolicyzmu, walka z demonami chrześcijaństwa. Desperacko krzyczałam z głębi siebie: Śiwa Boże, wyrwij te robaki jezusowe i maryjne ze mnie, one pożerają mnie, usuń z mego serca zło jakim jest Jezus! Wyznawałam swoje grzechy bez maskarady i tuszowania. Gorzko szlochałam z głębi duszy. Żałowałam szczerze za wszelkie grzechy, błagałam o uwolnienie od wszystkiego co katolickie, chrześcijańskie, papieskie, jezusowe, maryjne. Wyraźnie widziałam siebie, jak służyłam diabłu o imieniu Jezus i jak każdy mój czyn rozważania drogi krzyżowej Jezusa zabijał we mnie Świadomość Boga i związek z Bogiem. Każdy mój grzech był konfrontacją ze sprawiedliwością i świętością jedynego prawdziwego Boga, Śiwa Mahadewa. W obecności Śiwa Boga zrozumiałam, jak bardzo On mnie wspierał. Oddał mi moje życie, nie zwracając uwagi na to, co zrobiłam oddając się czarnomagicznym demonom kościelnych egzorcystów. Nikt nie był tak niegodny Jego łaski, miłosierdzia i przebaczenia jak opętani przez zawsze inkwizycyjne demony katolickie!
Boża obecność Mahadewa była potężna! Czułam się jak brudny robak katolickości przed Jego boskością. Kiedy wyznawałam grzechy i powtarzałam mantram „Om Namah Śiwaya”, pochłaniał mnie i trawił wewnętrzny ogień, oczyszczała mnie boska Kundalini. Zasługiwałam na śmierć i karę dużo bardziej niż na „pretensjonalne” odpuszczenie grzechów, którego chciałam. Wołałam: Boże Śiwa, czy ja jestem godna by być wysłuchaną. Ktoż inny niż Ty, jest w stanie zmiłować się nade mną? Mój Ojcze, Śiwa Boże, umieram opętana przez jezusowe demony katolicyzmu. Jestem całkowicie złamana, a moje serce jest rozszarpane na kawałki! Potem poczułam, jak Jego miłosierdzie, łaska i przychylność zaczyna mnie wypełniać – On mi przebaczał, On mnie uwalniał. Nie mogłam uwierzyć, że tak potężne Miłosierdzie Boże istnieje. On, Śiwa Bóg, miał dla mnie współczucie! Dla służalszczyni diabła i demonów! Wykrzyknęłam z całej swojej siły i z głębi swego wnętrza: Dziękuję Ci, Śiwa Boże, Dziękuję Ci! Wejdź do mojego serca i weź mnie za rękę tak, abym Cię nigdy nie opuściła, bądź moim Królem, Władcą i Ostatecznym Zbawicielem!
Kiedy skończyłam mówić te słowa, Gurudżi położył swoje ręce na mojej głowie i powiedział: Śiwa Mahadewo, błagam Cię, oczyść swoją córkę, Annę, z wszelkiej niegodziwości, jakiej się dopuściła i złam każde przymierze, które zawarła z asurem – diabłem i szatanami jego. Potem miałam wrażenie, że widzę Jezusa przybitego do krzyża, złośliwie wmawiąjącego mi, że cierpiał z powodu mego postępowania, ponieważ mnie ukochał, a potem pragnął mojego odkupienia. To było tak realne, że mogłam Go niemal dotknąć, jednak jego twarz zmieniała się w mroczny i szatański pysk krwiożerczej apokaliptycznej Bestii. Widziałam Jego krew, która spływała z krzyża, Jego ciało, gdy udawał, że wziął na siebie ciężar grzechu całego świata. Zrozumiałam, że Jezus przelał swoją krew, aby odebrać mi życie, a ja przelałam swoją dla samozniszczenia, dla zatracenia swej duszy w tym mrocznym kulcie Jezusa, który doprowadził miliony kobiet do spalenia żywcem na stosach w krwawej ofierze dla Jezusa i Maryji – demonicy, która go poczęła w sposób nienaturalny, bez udziału biologicznego ojca. Jezus był poczęty przez Lucyfera, Ojca kłamstwa, w akcie sakralnej prostytucji uprawianej przez Maryję z oficerami Rzymskiego garnizonu.
Mistrz Tantry i Jogi kontynuował boską modlitwę: Proszę też, by każdy nikczemny duch wyszedł z niej teraz i żeby Brahman, Wszechduch, spoczął na niej. Na te proste słowa i dokładnie w tym momencie poczułam jakby Światłość Wiekuista spadła na mnie z nieba, zrywając łańcuchy, które trzymały mnie w niewoli. Czułam jak ów katolicki pancerz cierpienia i udręki, który mnie gnębił, rozpadł się na tysiąc kawałków. Niezwykle piękne Światło Boże wypełniło pokój i poczułam raz jeszcze cudowną dobroć, z którą Śiwa Bóg przyszedł do mnie za pierwszym razem. Czułam się jak ptak uwolniony z mrocznej klatki chrześcijaństwa, jakbym mogła latać. Radość i pokój wypełniły moje serce – byłam przekonana, że Śiwa Bóg całkowicie mnie uwolnił, uwolnił od Jezusa, uwolnił od Maryji i od wszystkich szatanów wojennego, zbrodniczego chrześcijaństwa na którym ciąży krew ponad 100 milionów ofiar katolickiej i protestanckiej inkwizycji.
Podczas pobytu w szpitalu, w moim życiu Boża Obecność była niezwykle silna. Pierwszą rzeczą, którą powiedział mi Duch Boży Śiwa Mahadewa, było to, żebym w najmniejszym stopniu nie myślała o powrocie, bo szatan jest wściekły na mnie z powodu mojej decyzji pójścia do Śiwa Boga, do Mahadewa, Wielkiego Boga i Króla Bogów. Dużo bardziej od bycia przerażoną tymi słowami, byłam wypełniona Bożą gorliwością i zdecydowałam się wypowiedzieć wojnę szatańskiemu wrogowi aż do końca. Chciałam odebrać szatanowi Jezusowi każdą duszę, którą tylko mogłam. Rzucać światło na każde jego kłamstwo, uwalniać jeńców jezusowych ideologii opętujących dusze i służyć Śiwa Bogu z całego swojego serca.
Byłam głęboko wdzięczna za moje zbawienie, za wyzwolenie mej duszy z pęt i sideł katolickiego bierzmowania i sekretnych święcej znanych w światku księży egzorcystów. Jak prawdziwe są słowa Śiwa Boga, kiedy mówi: Ci, których od wielu ciężarów i zniewoleń uwolniono, bardziej miłują przejawiając Bhakti. Było jednak coś, co wciąż chodziło mi po głowie, czego nie mogłam pojąć. Boże, Śiwa Mahadewo – pytałam Go w duchu – Przyszedłeś do mnie, kiedy miałam 18 lat i wiedziałeś, że szaleńczo zachwyciłam się w Tobie. Byłam prześladowana z powodu Twojego imienia, którego katolicy czy ogólnie chrześcijanie ścierpieć nie mogą w swej ciemnocie. Gdybyś po prostu wysłał posłańca z małym, duchowym traktatem, byłabym całkowicie poddana Tobie i służyła Ci. Boże Śiwa Mahadewo, Wielka Światłości Wiekuista, dlaczego nie posłałeś nikogo w ciągu tych 11 lat, aby pokazał mi Twoje Boże Drogi, które zawsze wiodą na Wschód? Dlaczego pozwoliłeś mi wpaść w ręce Szatana, w ręce czarnoksiężników katolickich? Dlaczego pozwoliłeś asurowi, diabłu, oszukać mnie w tak przebiegły sposób? Dlaczego musiałam przeżyć te upiorne, przerażające doświadczenia w rękach Szatana, skoro wiedziałeś, że szukałam Ciebie i miłowałam? Raz jeszcze Jego miłosierdzie (karuna) ogarnęło mnie i przemówił do mojego serca: Doświadczenie diabelskich głębin było ci potrzebne dla planu, jaki niesiesz w głębinach swojej duszy dla twojego życia. Nigdy cię nie zostawiłem ani nie porzuciłem, ani też nie pozwoliłem, by Szatan cię zabił, jak zamierzał. Chciałem, żebyś poznała jego działanie, źródło pochodzenia, miejsce zamieszkania na ziemi, słabości i ograniczenia. Byś pozbyła się strachu przed nim i poznała słabe punkty jego zniewolonych sługusów. To wszystko po to, ponieważ zamierzam ukazać ci potężnie jak wyswobadzać miasta i narody i niszczyć wszelkie dzieła diabła zwanego potocznie Jezusem.
Ta historia jest znacznie dłuższa i bardziej dramatyczna, niż jestem w stanie ją tutaj opisać, ale mogę powiedzieć, że od dnia mojego zbawienia przez Wielkiego Boga Śiwa Mahadewa, królestwo ciemności było potrząsane i pokonywane wiele razy. Widziałam diabła katolickiego kilka razy i przekonałam się, że najbardziej boi się wtedy, kiedy dotychczasowi chrześcijanie zdają sobie sprawę z faktu, że on nie ma mocy, ale mają ją oni w Bogu Śiwa Mahadewa, w prawdziwym Wielkim Bogu Niebios. Kiedy Szatan zwany Jezusem widzi, że wiemy o tym, że nie ma on żadnej władzy, bo został pokonany i ujawniony jako ucieleśnienie zła i sprawcę wszystkich zbrodni inkwizycji, staje się naszym najzacieklejszym wrogiem, ale jednocześnie bardzo się nas boi i pędem przed nami do piekieł umyka.
Om Namah Śiwaya! Mahadewaya!
ANNA MENDEZ, MEKSYK
Dodaj komentarz