Statki obcych cywilizacji mogą być w Układzie Słonecznym
Astrofizycy z Edynburga w oparciu o instrumenty naukowe przeprowadzili serię badań i doszli do interesujących wniosków. Stwierdzili, że przedstawiciele obcych cywilizacji już teraz mogą znajdować się gdzieś w Układzie Słonecznym. Symulacja przeprowadzona przez matematyków oraz astrofizyków pokazała, że nie tylko jest to możliwe, ale zapewniła konkretne wskazówki ośrodkom naukowym, które poszukują nowych sposobów eksploracji kosmosu. Rejestrowane systematycznie w różnych regionach świata manifestacje niezidentyfikowanych obiektów, łączonych z aktywnością przedstawicieli inteligentnych, pozaziemskich cywilizacji, nie muszą być wytworem ludzkiej wyobraźni? Sugestia taka nie pochodzi od entuzjastów NOL (skrót od: niezidentyfikowany obiekt latający), ale od wybitnych specjalistów i oparta jest wyłącznie na naukowych wnioskach. Autorami brzmiących intrygująco badań są eksperci z Uniwersytetu Edynburskiego.
Zdaniem astrofizyków, już przemieszczanie się z prędkością odpowiadającą dziesiątej części wartości oznaczającej prędkość światła, pozwoliłaby obcym na osiągnięcie niezwykłych rezultatów i dałaby im szansę na zbadanie każdego zakątka Drogi Mlecznej. Jak to możliwe? Odpowiedzią na to pytanie miałaby być flota samoczynnie replikujących się sond, które wykorzystywałyby grawitację, aby przemieszczać się od gwiazdy do gwiazdy – poinformował serwis „The Huffington Post”. „To, co próbujemy powiedzieć, to mniej więcej tyle, że jeśli obcy stworzyli samoistnie replikujące się sondy, to w ciągu zaledwie 10 milionów lat mogli zbadać całą naszą galaktykę” – powiedział współautor badań, doktor Duncan Forgan.
Według badaczy, do sprawnego przemieszczania się od gwiazdy do gwiazdy mogłoby zostać zastosowane zjawisko, które określane jest mianem asysty grawitacyjnej i polega na wykorzystaniu pola grawitacyjnego planety do zmiany prędkości oraz kierunku lotu kosmicznego. Zjawisko to znalazło już zastosowanie podczas wcześniejszych projektów realizowanych przez NASA. Najbardziej znane to misje bezzałogowych sond kosmicznych Voyager 1 i 2. Ta pierwsza jest najdalszym działającym obiektem wysłanym przez człowieka. Wykorzystanie zasady asysty grawitacyjnej pozwala przemieszczać się z prędkością nawet stokrotnie większą niż przy silnikach napędzanych paliwem.
Informacje na temat przeprowadzonych przez naukowców badań znalazły się w artykule opublikowanym w prestiżowym czasopiśmie „International Journal of Astrobiology”.
Namierzono kosmitów teleskopami z USA
Trzy statki kosmitów – największy z nich ma 320 km średnicy – pędzą w kierunku Ziemi, znajdują się obecnie w pobliżu Jowisza – pisał latem 2011 roku amerykański tygodnik Weekly World News i niemiecka gazeta „Bild”, powołując się na naukowców związanych z programem SETI. Prowadzony od 50 lat pozarządowy program SETI zajmuje się poszukiwaniem pozaziemskiej inteligencji. Jeden z głównych ekspertów programu profesor John Malley, ujawnił, że naukowcy już poinformowali rząd amerykański o nadciągającej groźbie. – Przy tej prędkości, statki dotrą do Ziemi w listopadzie. Będzie można obserwować je za pomocą teleskopów, gdy we wrześniu miną Marsa – dodaje Malley. Statki wykrył system wyszukiwawczy HAARP zainstalowany na Alasce.
Według Malleya, w sierpniu 2011 roku rząd USA zacznie przygotowywać swoich obywateli na wojnę z kosmitami, gdyż najazd ma zostać odparty – uzupełnia Malley. Niewykluczone, że nadlatujące statki kosmiczne mają wesprzeć flotyllę kosmitów operującą na Ziemi od kilku lat. Od 2004 roku – jak podaje portal abovetopsecret.com, powołując się na dokumenty przygotowane niedawno dla prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa przez rządową agendę zajmującą się Kosmosem – USA są zaangażowane w „wojnę” z UFO.
Bazą Kosmitów ma być Antarktyda i dno otaczających ją oceanów. Już 10 czerwca 2004 roku potężna flota UFO wyłoniła się nagle na południowej półkuli i doleciała do miasta Guadalajara w Meksyku, po czym zawróciła. Od tamtego dnia zanotowano na wodach południowej półkuli wiele incydentów związanych z UFO. Być może w najbliższych kilku miesiącach przybędzie takich zdarzeń i to nie tylko na półkuli południowej.
Statki niestety zmieniły kurs jesienią 2011 roku i znikły z ekranów radarów, chociaż były już pomiędzy Marsem a Ziemią. Nie wiadomo dokąd poleciały, przynajmniej oficjalnie. Być może kosmici sondowali zdolności badawcze ludzi do detekcji ich statków nadlatujących z kosmosu.
UFO istnieje i miewa się dobrze
Gordon Duff, redaktor naczelny popularnej strony „Veterans Today”, w ostatnim wywiadzie radiowym z początku 2013 roku wyjaśnił, że UFO i obcy istnieją i są tutaj na Ziemi. Duff, były pracownik amerykańskiego wywiadu, udowadnia również, że Stany Zjednoczone rozwinęły technologie antygrawitacyjne i posiadają tajne bronie oraz bazy nie tylko na Ziemi, ale i w kosmosie. Według niego istnieją już bronie energetyczne o sile rażenia wielokrotnie przekraczającej możliwości destrukcji, jakie zapewnia broń jądrowa. Duff twierdzi, że tego typu broń jest już dawno umieszczona w przestrzeni kosmicznej. Według niego jest w to zaangażowana NASA, która prowadzi jawny i tajny program kosmiczny. Autor „Veterans Today” twierdzi, że na Ziemi znajduje się bardzo wielu przedstawicieli obcych cywilizacji i z częścią z nich współpracuje amerykański rząd. Duff mówił również, że „Ameryka jest najeżona podziemnymi tunelami i bazami” i że „są ludzie w tym kraju, którzy spędzają całe swoje życie pod ziemią, gdzie mamy drugą populację”.
Gordon Duff twierdzi, że to wszystko jest utrzymywane w tajemnicy przed społeczeństwem, które jest mentalnie zniewolone. Według niego nic nie wygląda tak jak się wydaje a rzeczywistość ma drugie dno, o którym nie wiemy i go nie dostrzegamy. Na łamach „Veterans Today” Duff wielokrotnie przestrzegał, że istnieje plan ustanowienia planetarnych rządów, których istnienie zostanie wyjaśnione, jako potrzeba przeciwdziałaniu rzekomej „Inwazji Obcych”. Miałoby to być wykonane w formie inscenizacji na tyle sugestywnej, że cały świat wstrzyma oddech. To byłoby zdarzenie wielokrotnie większej rangi niż dziwny atak na WTC, który zapoczątkował erę amerykańskiego militaryzmu na niespotykaną skalę. Kontrowersyjne teorie Duffa powodują, że wiele osób nie traktuje jego tekstów poważnie. Gdy czyta się o bitwach między UFO a Ziemianami, jakie podobno są toczone na Antarktydzie to wiele osób zada sobie pytanie czy to jeszcze informacje czy już tylko rozrywka nowego typu.
Rząd USA powołuje Departament ds. Kontaktów z Obcymi
Jak donoszą portale exopolitics.org oraz veteranstoday.com, powołujące się na dobrze poinformowane źródła, rząd USA zamierza ustanowić właśnie nowy departament (odpowiednik naszego ministerstwa) lub biuro, które będzie się zajmowało sprawami związanymi z obecnością na Ziemi istot pozaziemskiej. Od jakiegoś już czasu pojawiały się informacje o istnieniu tajnej organizacji zwanej Majestic 12 lub MJ-12. Istnieje ona ponoć od dawna i według tego, co wiemy ze strzępów informacji ma tworzyć zręby nowego departamentu egzopolityki zajmującej się relacjami między Ziemianami i przedstawicielami obcych cywilizacji. Podobno jesteśmy na progu epokowego wydarzenia polegającego na ujawnieniu tego, co wielu wie od dawna, czyli, że na Ziemi operują przedstawiciele obcych cywilizacji.
Niektórzy twierdzą, że trwa tajna wojna z UFO, ale skoro zakładamy, że są oni dużo bardziej zaawansowani od nas to nasze rzekome ataki na nich można porównać do ataku komara na człowieka. Wspomniany MJ-12 to organizacja, która powstała po wydarzeniach w Roswell po 1947 roku. Wydarzenia, które się tam rozegrały w jakiś sposób zdeterminowały przyszłość i po początkowym ujawnieniu prawdy zaczęły się pojawiać próby tuszowania tych wydarzeń za pomocą rozmaitych opowieści o balonach meteorologicznych. Ostatnio coraz częściej dowiadujemy się o kolejnych szanowanych ludziach, którzy nawołują do ujawnienia istnienia obcych cywilizacji a zwłaszcza faktu ich stałej obecności na Ziemi. Bardzo możliwe, że informacje na temat rzekomego nowego urzędu to przeciek kontrolowany, który ma na celu przygotowanie społeczeństwa do ujawnienia prawdy. Z pewnością będzie to zaskakujące przedstawienie.
W Waszyngtonie trwa tajna konferencja o UFO
W maju 2013 roku w stolicy USA odbywało się tak zwane Citizen Hearing on Disclosure. Jest to konferencja, która za cel postawiła sobie zaprezentowanie dowodów na to, że rasy pozaziemskie ingerują w rozwój ludzkości.
W trakcie wydarzenia swoje ustalenia na temat UFO i obcych prezentowały uznane autorytety w tych sprawach. Między innymi astronauta Edgar Mitchell, twórca filmu „Sirius” dr Steven Greer i jeden z największych specjalistów od UFO, Stanton Friedman. To, co pokazywali można w skrócie nazwać dokumentacją tego, co zostało utajnione i ukryte w ciągu ostatnich czterdziestu lat. „Prawdą jest, że obcy nas odwiedzają i uważają nas za prymitywny, plemienny gatunek lubujący się w wojnach i własnej autodestrukcji” – twierdzi Stanton Friedman. Dużo oczekuje się po wystąpieniu byłego Ministra Obrony Narodowej Kanady, Paula Hellyera, który zapowiedział, że nadszedł już czas na ujawnienie kolaboracji obcych i rządu amerykańskiego.
„Doszło do współpracy między jednym lub więcej gatunków obcych i rządem USA oraz amerykańskim Departamentem Obrony. Wynikiem tej współpracy są technologie, o których istnieniu niektórzy starają się nie informować opinii publicznej. Nie chodzi tylko o urządzenia latające zbudowane na zasadzie antygrawitacji, ale diabelskie bronie, istnieje bardzo wiele rzeczy, które będą miały wpływ na przyszłość ludzkości. „Hellyer powiedział, że historia ingerencji pozaziemskiej inteligencji na Ziemi jest „jak zwój, który rozwija się w obu kierunkach i nigdy się nie kończy, tak jest długa”. Kanadyjski minister twierdzi, że istnieją miniaturowi obcy przybywający do nas z innych wymiarów.
Jak mówi Hellyer przedstawiciele wielu gatunków obcych odwiedzili już Ziemię, a niektórzy nadal tu są. Niektórzy z nich są bardzo podobni do nas. W National Press Club w Waszyngtonie można wysłuchać oświadczeń Paula Hellyera i dziesiątki innych świadków przedstawiają swoje poglądy i składających zeznania na temat istnienia kosmitów. Na podsumowania jest jeszcze za wcześnie, ale nic nie wskazuje, żeby udało się dowiedzieć czegoś więcej niż i tak wiemy. Być może uda się przynajmniej uporządkować trochę stan wiedzy na temat niektórych zagadnień, ale odczyty te mogą być totalnym zaskoczeniem tylko dla ludzi zupełnie nieinteresujących się prawdziwą historią świata.
Obcy mogą współpracować z USA w zakresie transferu technologii
Weteran z Wietnamu i pracownik USAF, Charles James Hall, twierdzi, że podczas służby w bazie Nellis Air Force w okolicy Las Vegas, wielokrotnie widział przedstawicieli obcych cywilizacji, którzy współpracowali z ziemskimi specjalistami. Baza Nellis znajduje się w Indian Springs w okolicy Las Vegas. Nellis Air Force Base i otaczająca ją „strefa ograniczona” obejmuje ponad 5000 kilometrów kwadratowych i jest zlokalizowana w południowo-centralnej części pustyni Nevada. Znajduje się nad nią strefa całkowitego zakazu lotów. Nellis to ogromny wojskowy kompleks stosowany oficjalnie dla celów szkoleniowych. Wiadomo jednak, że prowadzone są tam innowacyjne projekty badawczo-rozwojowe. Opowieść Charlesa Halla nawiązuje właśnie do tego. Twierdzi on, że trwa tam wymiana technologii.
W wywiadzie dla australijskiej telewizji, Hall mówił o swoich kontaktach z obcymi, jakie miał podczas swojej służby w bazie wojskowej Nellis. To, co opowiada jest bardzo interesujące. Widywał podobno istoty humanoidalne wyglądające według niego w dość ludzki sposób. Zwracał jednak uwagę, że miały one srebrzyste włosy i bardzo jasną karnację skóry. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie są to ludzie. Według Charlesa Halla mieli oni nordyckie lub skandynawskie rysy. Mówił również, że istoty te są znacznie bardziej długowieczne od ludzi i zwykle żyją od 600 do 800 lat. Dodał przy tym interesujący szczegół. Według niego te humanoidy rosną z wiekiem i pod koniec swojego życia mogą mieć nawet 3 metry wzrostu.
Twierdzi on, że wtedy ich wewnętrzne organy nie wytrzymują wzrostu i przeważnie istota umiera. Hall oświadczył, że wie o tym wszystkim z rozmów z tymi istotami. Przekaz Charlesa Halla jest tak sensacyjny, że większość osób od razu odrzuci to, jako oczywisty absurd jednak czy jest tak naprawdę? Sam rzekomy świadek wydał na ten temat książkę, więc można go podejrzewać o chęć jej sprzedania. Jednak to, co mówi brzmi dziwnie znajomo. Pogłoski o tajnych paktach USA z istotami pozaziemskimi znane są od dawna a cała kooperacja trwa przynajmniej od czasów powojennych. Przekaz o wyglądzie tych istot dziwnie pasuje do tego, co znamy z Biblii gdzie przecież też są opisy długowiecznych olbrzymów. Na dodatek biorąc pod uwagę jasny kolor skóry tych istot i ich srebrzyste włosy można pokusić się o stwierdzenie, że brzmi to jak opis amerykańskiego bóstwa Wirakoczy. Jednak te wszystkie podobieństwa mogą istnieć właśnie po to, aby budzić takie skojarzenia.
Tajne statki kosmiczne zdolne do podróży międzyplanetarnych istnieją
Jak nam oficjalnie powiedziano wraz z momentem przyziemienia promu kosmicznego Atlantis skończyła się era ziemskich załogowych samolotów kosmicznych. Od tego momentu wszystkie misje załogowe są wykonywane z wykorzystaniem możliwości rosyjskich Sojuzów. Być może jest to kłamstwo a USA posiada kilka samolotów zdolnych do lotów na bardzo dużych odległościach i to nawet w dalszym kosmosie. Szkocki hacker, Gary McKinnon został aresztowany w marcu 2002 roku. Pracował pod pseudonimem SOLO i jak sam twierdzi szukał informacji o ukrywanych dowodach na istnienie darmowej energii oraz UFO. To, co odkrył doprowadziło do tego, że w USA ciąży na nim wyrok 70 lat pozbawienia wolności. Amerykanie już 10 lat próbują dokonać jego ekstradycji, ale brytyjski rząd odmawia. Co takiego odkrył McKinnon, że USA ściga go tak zajadle? Według informacji, jakie można znaleźć w rozmaitych artykułach na ten temat hacker włamał się do sieci intranetowych NASA i Pentagonu. W agencji kosmicznej udało mu się wykraść zdjęcie w wysokiej rozdzielczości przedstawiające cylindryczny obiekt w kosmosie gdzieś nad półkulą północną. Jak sam twierdzi 1 października 2002 roku włamał się do U.S. Space Command i odkrył tam listę oficerów z nagłówkiem 'Pozaziemscy Oficerowie”. Zaczynało się robić jasne, że może istnieć coś takiego jak U.S Space Navy.
Słowo klucz to projekt „Solar Warden”. Jest to tajny program kosmiczny, którego istnienie zostało ujawnione właśnie dzięki McKinnonowi. To zadziwiające w mediach wspominało się w tej sprawie wyłącznie w kontekście szkód, jakie rzekomo miał wyrządzić hacker w amerykańskich sieciach wydzielonych. Pomija się kluczową informacje, czyli to, co odkrył szkocki programista. Zwykle w przypadku takich wycieków informacji z osoby ją przekazującej stara się zrobić w zależności od opcji nieszkodliwego lub wręcz przeciwnie, wariata. Tym razem od razu dodano mu etykietkę chorego na Zespół Aspergera.
Konkluzja McKinnona jest taka, że istnieje jakaś flota pojazdów zdolnych do latania w przestrzeni kosmicznej. Cała zabawa z promami kosmicznymi była tylko przykrywką do znacznie bardziej zaawansowanego programu kosmicznego Solar Warden, którego celem było stworzenie pojazdu zdolnego do patrolowania najbliższego nam kosmosu. Flota kosmiczna jest ukrywana i nieznana opinii publicznej. Operuje w ramach US Naval Network and Space Operations Command (NNSOC) wcześniej zwaną Naval Space Command. W projekt jest zaangażowanych przynajmmniej kilkaset osób w bazie Dahlgren, w stanie Virginia. Pojazdy budowane w ramach „Solar Warden” od lat osiemdziesiątych, były wykonywane przez podwykonawców z USA, Wielkiej Brytanii, Włoch, Austrii, Rosji i Australii.
Wydaje się trochę dziwne, że projekt wykonywany takim nakładem sił i realizowany przez wiele krajów pozostał niezauważony. Według ustaleń jedna z baz, w których trzymane są statki kosmiczne znajduje się w Nevadzie na terenie słynnej Strefy 51. Nie wiadomo czy pojazdy to w pełni konstrukcja ziemska czy też przejęta technologia obcych. Być może jest to nawet wersja rozwojowa nazistowskich pojazdów z projektu Vrill i Haunebue. Skoro Amerykanie kontynuowali nazistowskie eksperymenty rakietowe to dlaczego mieli nie zrobić tego samego z techniką kosmiczną opartą o starożytne przekazy o Vimanach lub jak kto woli powstałą na bazie skopiowania technologii w rozbitym spodku. W przypadku projektów niemieckich są doniesienia o latającym spodku, który w 1936 roku rozbił się w okolicy dzisiejszej miejscowości Czernica pod Jelenią Górą.
Bardzo prawdopodobne wydaje się, że tajnych baz kosmicznych może być w USA nawet kilka. Niedawno na jednej z pustyń w stanie Utah widziano dziwny ogromny obiekt o trójkątnym kształcie. Świadek sugerował, że miał około 200 metrów długości. Zresztą takich przekazów jest więcej i tajemnicze latające trójkąty są widywane praktycznie na całym świecie. Być może zdecydowana większość UFO to właśnie obserwacje floty tajnych statków kosmicznych i promów zdolnych do wykonywania operacji kosmicznych. Padają sugestie, że USA ma przynajmniej 8 dużych pojazdów kosmicznych i kilkadziesiąt mniejszych. Gdyby się okazało, że jest to prawdą nagle wszystko nabrałoby nowej optyki a idea, że na Księżycu a nawet na Marsie już od dawna są ludzie nie brzmiałaby tak niedorzecznie. Oczywiście w Internecie można również wyczytać, że Amerykanie w kosmosie chronią nas i patrolują tą część przestrzeni kosmicznej starając się nie dopuścić do przestępczego wykorzystania przestrzeni kosmicznej. Niektórzy przekonują, wprost, że czynią to na podstawie jakichś ustaleń z innymi rasami. Wszystko to są jednak tylko domysły na które na razie nie ma mocnych dowodów.
Wikileaks chce udostępnić przecieki o rzekomej wojnie z UFO na Antarktydzie
WikiLeaks oraz jej charyzmatyczny szef, Julian Assange byli już prowodyrami wielu niechcianych dyplomatycznych skandali. Assange tak zalazł za skórę Amerykanom, że robią, co mogą, aby go wyeliminować. Z początkiem 2013 roku pojawiły się doniesienia, że WikiLeaks chce ujawnić pewne dokumenty dotyczące UFO i tajnej wojnie, jaka jest prowadzona nad Antarktydą. Podobno na przestrzeni lat dochodziło do rozmaitych incydentów z USO, czyli Unidentified Submerged Objects a po polsku, niezidentyfikowanymi obiektami podwodnymi. Większość z tych pojazdów wyłaniała się spod wody w okolicach Antarktydy. Do incydentów doszło w 1991 a zwłaszcza 10 czerwca 2004 roku, kiedy flota UFO udała się w kierunku Meksyku. Przy okazji warto przypomnieć niedawne przypadki UFO wlatujących do meksykańskiego wulkanu Popocatepetl.
WikiLeaks jest podobno w posiadaniu dokumentów potwierdzających historię kontaktów z UFO dokonywanych w okolicach skraju półkuli południowej. Trzeba przyznać, że okolice Antarktydy są wskazywane od dawna, jako lokalizacja, z której wylatuje najwięcej dziwnych obiektów. Słynne są przekazy wideo ze stacji polarnej Neumayer regularnie powodują konieczność wyjaśniania, co tak właściwie zarejestrowały kamery. Jeśli USA rzeczywiście prowadza jakąś tajną wojnę z UFO to fakt, że jeszcze nie zostaliśmy zmieceni z powierzchni Ziemi może oznaczać, że UFO nie traktuje poważnie ataków Ziemian. To tak jakby człowiek miał przejmować się muchą, może to po prostu dla nich drobna upierdliwość, ale nic poza tym. Ciekawe czy przy okazji upublicznienia incydentów z UFO czy USO dojdzie też do ujawnienia innych materiałów fundamentalnych dla zrozumienia istoty fenomenu UFO.
Wielka inwazja UFO i zatopienie Dwaraki kilka tysięcy lat temu
Często uczy nas się postrzegać pewne rzeczy takimi, jakie opisano a gdy jest to niewygodne nauce robi się obejścia w postaci uznania danych fragmentów za alegoryczne czy fantastyczne. Często dzieje się tak w przypadku interpretacji Biblii, ale również innych starożytnych tekstów religijnych jak hinduska Mahabharata. Gdyby postrzegać ten epos literalnie jest to po prostu opis wojny, jaką obcy toczyli na Ziemi przed tysiącami lat, a tak rzecz traktuje 1,2 miliarda ludzi mieszkających w Indii, także w Pakistanie, Nepalu, Tybecie czy Birmie. Co jednak zrobić, gdy Kryszna, uważany przez archeologów i historyków, jako postać symboliczna, okazuje się być jak najbardziej realny. Kiedy wspomina się temat Mostu Ramy, sztucznej mierzei, którą wykonał Król Rama łącząc Cejlon z Indiami kontynentalnymi, to wiadomo, że nawet dla dzisiejszej technologii byłoby to zadanie ponad siły, a przynajmniej bardzo trudne.
Okazuje się, że dowodów na historyczną interpretację pism wedyjskich jest coraz więcej, a naiwna historyjka o inwazji Arjów na Indie to europejska bajka dla dzieci wymyślono przez wierzących w stworzenie świata 6 tysięcy lat temu wedle złej interpretacji Biblii. Dziś rozumiemy, że powstanie plemienia Żydów nie jest początkiem całego świata ani ludzkości. Dobrym przykładem jest odkrycie ruin mitycznego miasta Dwaraka, które było stolicą imperium Mistrza Kryszny. Miasto jest wspominane w tekstach takich jak Mahabharata, Hariwamsa, Bhagawatapurana i Skanda Purana. Po tym, gdy Kryszna „wniebowstąpił” na pokładzie swojego latającego pojazdu miały przyjść fale, które według tekstów zatopiły miasto Dwarakę. Uważano tę lokalizację za mitologiczną, ale okazało się, że pod wodą, około 200 kilometrów od wybrzeża Indii znaleziono ruiny miasta, które zostało zalane nawet 9 tysięcy lat temu czyli 7 tysięcy lat przed nową erą (n.e.).
Cały czas trwają badania archeologiczne, które powinny rzucić więcej światła na kwestię podwodnej Dwaraki. Trzeba w tym momencie zadać pytanie, czy skoro opowieści o tym mieście uznajemy za historyczne to, co zrobić z tysiącami doniesień o latających pojazdach świetlistych bogów (dewów), strzelających piorunami do demonów (asurów, rakszasów, tytanów)? Co zrobić z opowieściami o latających miastach, z których wylatywały mniejsze pojazdy zwane vimanami, a w tych miastach żyło po 10 tysięcy ludzi. My nazywamy te zjawiska UFO i możliwe, że wiemy o nich jeszcze mniej od nich. Starożytni Hindusi zdawali się wiedzieć o tym, że ci, których nazywali bogami, dewami, mieli zdolność do odbywania podróży kosmicznych. Wielka ilość szczegółów konstrukcyjnych na temat pojazdów zwanych vimanami jest naprawdę intrygująca. Można sugerować, że opisy te są rodzajem dokumentacji technologicznej, którą trudno dziś odczytać z powodu słabo rozwiniętej techniki i nauki.
Oczywiście czytając starohinduskie teksty należy się nauczyć czytać opisy z zastrzeżeniem, że gdyby zjawiska znane nam obecnie, jako UFO widziano przed wiekami a nawet tysiącami lat, to próbowano by to opisywać według dostępnego im aparatu pojęciowego. To stąd trochę poetyckie opisy starające się odzwierciedlić stan ducha obserwatorów zjawisk tak spektakularnych jak bitwy pojazdów latających odbywające się nad ziemskim niebem przed tysiącami lat. Starożytne teksty możemy uznać, jako spuściznę dawnych Arian (Arjów) kultywowaną przez Hindusów, lub też, jako przekaz stanowiący o czasach, gdy obcy mieszkali wśród nas ingerując w nasz gatunek i walcząc o jego przetrwanie. Jest też trzecia droga wybierania wybiórczo, co z tych zdumiewających przekazów z przeszłości uznajemy za opisy rzeczywistych zdarzeń historycznych, a co za wymysły lub przekłamania. Każdy musi sam znaleźć interpretację zdarzeń, w którą jest w stanie uwierzyć czy może bardziej udowodnić. Zakładanie, że starozytni kronikarze jedynie zmyślali i mieli przywidzenia jest tak samo absurdalne jak założenie, że każdy współczesny kronikarz kłamie na temat zdarzeń jakie widzi i opisuje…
Z początkiem XXI wieku w Zatoce Cambay w Indii odkryto podwodne ruiny miasta, które swój okres rozkwitu musiało mieć prawie przed dziesięcioma tysiącami lat. Dopiero gdy weźmie się pod uwagę fakt, że mówimy o strukturach istniejących jeszcze przed piramidami robi to odpowiednie wrażenie. Mimo to do dzisiaj to zdumiewające odkrycie nie spotkało się z odpowiednią oceną ze strony historyków. Ruiny miasta ochrzczonego Dwaraką znalazły ekipy biologów morskich prowadzących badania w okolicy wód terytorialnych Indii. Pozostałości antycznej metropolii spoczywają około 30 metrów pod wodą w Zatoce Cambay, na zachodnim wybrzeżu Indii. Pobrane podczas zejść pod wodę próbki po przebadaniu metodą radiowęglową wykazały, że miasto istniało tam około 9500 lat temu.
O tym, że na dnie Zatoki Cambay znajdują się pozostałości miasta wiemy przynajmniej od dekady, ale do dzisiaj nie podjęto próby odpowiedzi na szereg fundamentalnych pytań, jakie implikuje takie odkrycie. Historycy wolą wypierać istnienie starożytnej metropolii, ponieważ nie pasuje ona do ogólnie przyjętego kanonu naukowego. Miasto, które ma ponad 9 tysięcy lat to kłopot w periodyzacji historii, bo podręczniki uczą aktualnie, że pierwsze miasta powstawały na obszarze Mezopotamii około 4500 lat temu. Oznacza to, że odkryto odkrycie naukowców z National Institute of Ocean Technology to kłopot, bo oznacza, że nauka musiałaby uznać swoją niewiedzę w stosunku do tego okresu historii.
Trudno to zresztą nazywać historią, bo miasto sięga do czasów, które można już nazwać prehistorią. Miasto na dnie Zatoki Cambay według wskazań sonarów ma około 9 kilometrów długości i około 5 kilometrów szerokości. Była to, więc dość spora metropolia i tym dziwniejsze jest to, że tak ważne odkrycie nie spotkało się do tej pory z odpowiednią odpowiedzią naukowców w postaci dokładnych badań. Być może istnieje obawa, że to, co zostanie tam odkryte udowodni istnienie na Ziemi dawno zapomnianych cywilizacji, które były w stanie wytworzyć technologie często przewyższające to, co umiemy zrobić w czasach dzisiejszych. Sądzono, że nigdy się nie dowiemy, co to za miasto i czy jego zagłada została opisana w tekstach wedyjskich, które przez nowożytnych badaczy traktowane są jak symboliczne baśnie. Odkrycia takie jak to w Zatoce Cambay mogłyby zmienić postrzeganie starożytnej wiedzy i ich osiągnięć, co dosłownie wywróciłoby do góry nogami całą misternie ustalaną historię ludzkości.
Armia USA przygotowuje plany na wypadek inwazji obcych
Amerykańscy wojskowi robią poważne plany na wypadek inwazji z kosmosu. Niektórzy mówią, że informacje tego typu to przygotowywanie społeczeństwa na planowaną akcję o skali globalnej, której celem będzie obrona ziemi przed kolonizacją. Inwazja obcych ma być swoistą „kosmiczną wojną”, ma zostać przeprowadzona przy wykorzystaniu osławionego holograficznego projektu Blue Beam. Zwolennicy tej teorii twierdza, że inwazja będzie realna i zostanie odparta, ale skończy się to ogólnoświatową okupacją zwycięzców.
Mają rację ci, którzy twierdza, że ludzkość nie powinna oczekiwać odkrycia przez inną cywilizację, bo znając własne zasady postępowania, jakie Europejczycy objawili podczas podboju różnych ziem kończyło się to zwykle spaloną ziemią i wieloma ofiarami. Obcy, którzy mieliby zjawić się na Ziemi będą raczej na wyższym niż nasz poziomie rozwoju, dlatego oczekiwanie czegoś dobrego po kontakcie z obcymi może być wyrazem naiwności. Tymczasem starożytne mity i podania wspominają o wielu niebezpiecznych dla ludziach inwazjach z kosmosu, także takich, gdzie ludzie służyli najeźdźcom za pokarm lub nawet za przysmak.
(Na podstawie wiarygodnych informacji prasowych – Paranormalium)
Dodaj komentarz