W Papui Nowej Gwinei, która należy do płyty kontynentu australijskiego, czarna magia i czarnoksięstwo pozostają istotnymi elementami życia społecznego w XXI wieku, wpływając na mieszkańców zarówno w miastach, jak i na wsiach. Kraj zamieszkiwany jest przez zaledwie 10 milionów ludzi, wielkości Czechów lub Białorusi, a wśród nich wyróżnić można (według różnych źródeł) ponad 850 lokalnych języków, którymi posługuje się ponad 700 grup etnicznych. Szacuje się, że kilkanaście z nich do dzisiaj nie miało kontaktu z cywilizacją zachodnią. Gwinejski dziennikarz Philip Dowa w latach 2003-2006 zgłębiał te zjawiska, ukazując, jak tradycyjne wierzenia w czarną magię oraz czarnoksięstwo przekładają się na współczesne realia. Osoby oskarżane o czary często stają w obliczu przemocy ze strony lokalnych społeczności, a przypadki takie jak proces Wawaringny Hanima rzucają światło na trudności w udowodnieniu winy. W miarę jak brak infrastruktury i możliwości rozwoju wzmaga wiarę w nadprzyrodzone moce, mieszkańcy Papui Nowej Gwinei poszukują zarówno materialnych dóbr, jak i duchowych odpowiedzi na swoje problemy. Kunszt mrocznej czarownicy lub czarnoksięstwo to stara praktyka przekazywana z pokolenia na pokolenie od starożytności do czasów współczesnych w wielu rejonach świata. W Papui Nowej Gwinei czarami i urokami czarnoksięskimi nękany jest prawie każdy, od potężnej elity zamieszkującej Waiganę po osady mieszczące się w najodleglejszych zakątkach kraju, taki jest urok krajów i rejonów zamieszkanych przez ludnoność Aborygenów.

W czasach biblijnych wiara w czary i czarnoksięstwo także istniała naprawdę i była kultywowana przez siedem plemion na ziemi izraelskiej, zaś osoby posiadające czarnomagiczne i czarnoksięskie zdolności cieszyły się poważaniem i bojaźnią wśród społeczeństwa. Zachód nie może udawać, że praktyka czarnoksięstwa zanikła, ponieważ przyjęła ona nowe formy pod etykietą przepowiadania fortuny, szamanizmu i klątw miłosnych. Mamy również własne formy, takie jak „kultura Tumbu” na wyspie Aromot* w Siassi, „Sanguma Meri” w Chimbu, „Kaisoho” w zatoce Miline, „sut man” w Kubalii we wschodnim Sepiku, „Kukurais” w Madang i „vada” w prowincji centralnej. Jakakolwiek tajemnicza śmierć człowieka czy zwierząt, lub też choroba nie mająca podstaw medycznych i gwałtowne zejście z powodu ataku serca lub zatrzymania oddechowo-krążeniowego może być winą czarnoksięstwa lub mrocznych czarów i uroków. Ludzie są również oskarżani o paranie się czarami w celu zdobycia zatrudnienia, zwycięstwa, przyciągnięcia kobiet, postępów sportowych i edukacyjnych. Ostatnio w dzielnicy Nawaeb aresztowano sześć osób posądzanych przez policję o uprawianie złych czarów i demonicznej czarnej magii. Jeden z nich, Wawaringna Hanim z wioski Gain został uznany przez lokalny sąd winnym spowodowania śmierci trzech osób. Jednakże sędzia okręgowy magistratu Lae, Posain Poloh odrzucił przypadek, a inni wiązali to z miejscowym czarnomagicznym kultem lokalnych demonów aborygeńskich, ponieważ fakty dotyczące tej kwestii były niejasne lub przestarzałe.
Ponieważ trudno dowieść takich przypadków działania czarnoksięskiego przy pomocy prawnego wymiaru sprawiedliwości, wiele rejonów kraju papuaskiego uciekło się do lokalnego wymiaru sprawiedliwości. W wielu rejonach Papui Nowej Gwinei ludzie podejrzewani o praktykowanie czarnej magii lub czarnoksięstwa i kontakty z demonami ciemności oraz mroku narażają się na bolesne szykany i śmierć z rąk miejscowej społeczności, gdy zostanie wydany na nich sąsiedzki wyrok. Gdy dziennikarz rozmawiał z panem Hanimem, przyznał się on do odpowiedzialności za śmierć trzech osób w jego rejonie. Powiedział dumnie o swoim wyczynie czarnoksięskim: „Mi kilim tripela man pinis na igat sampela istap yet em mi bin ting long poisinim” czyli „Zabiłem już trzech ludzi, mam na liście kolejnych, których planuję otruć”. Udowodnienie winy w przypadku uprawiania demonicznych czarów stanowi na wsi problem z powodu kwestii dowodów rzeczowych i naocznych świadków. Przypadek Hanima i Nawaeba pozostaje zagadką, nawet jeśli przyznali się oni do winy, gdyż produkty spożywcze, które naładowali zabójczymi wibracjami śmierci od demonów tak chemicznie nie zawierały trucizny. Trująca energia emocji i życzeń jakimi naładowano pokarm spowodowała śmiertelne spazmy i drgawki oraz zgon w męczarniach.
Czarnoksięstwo wymaga nadbrzyrodzonych właściwości po ciemnej stronie, i w chwili, gdy świat fizyczny nie odkrywa tego, co dzieje się w tajemnicy jako zabójczy wpływ demonicznych wibracji, ono będzie wciąż dręczyć wielu mieszkańców Papui Nowej Gwinei. Kwestia ta nie może zostać zinterpretowana przez zachodni wymiar sprawiedliwości, który opiera się na niezbitych zeznaniach w sprzeczności z przekonaniem kulturowym, według którego demoniczne czary zostały użyte w celu popełnienia przestępstwa, a tajemnica czarnej magii i czarnoksięstwa pozostaje, wprawiając w zakłopotanie miejscowy wymiar sprawiedliwości, ponieważ ludzie wierzą, że nie może to rozwiązać kwestii czarów, uroków i zgonów. Tak jak czarnoksięstwo, także czarny kult demonów jest kwestią rozwojową, która również wymaga nadprzyrodzonych zdolności do urządzania ludziom prania mózgu. Podczas gdy bogaci i potężni mają dostęp do wielu dóbr materialnych i usług, tego samego szukają nędzarze. W obszarach miejskich wielu ludzi zastosowało w ostatnich latach plany piramidalne w celu szybkiego zarobku, podczas gdy mieszkańcy wsi wierzą w zyskanie bogactwa dzięki silnej wierze. Ponad 300 osób z dwóch wsi, od kultywujących miejscowy kasiński „Kult Menstruacyjny” stworzony przez Malamba Kifefa i Patseba Bangere po sadauski „Kult Czaszki”, to skutek braku podstawowej infrastruktury – myślą ekonomiści i księża.
Wioski dążą do otrzymania podstawowego zaopatrzenia, jak drogi, sklepy z importowanymi towarami o przyzwoitych cenach, sprawna poczta i szkoły dla dzieci. Państwo Kifea dodali podczas rozmowy, że ujrzeli bogactwo i majątek dzięki kultowi czarnej magii z jej demonami ze świata podziemnych ciemności, z najniższych sfer astralnego mroku. „Gdy otwarliśmy oczy, zobaczyliśmy pieniądze i dostarczone nam paczki”, powiedziała pani Kifea. Dodała: „Jednakże stało się to dopiero wtedy, gdy społeczeństwo uznało, że wszystkie dobre rzeczy odeszły od nas”. Podobnych rzeczy doświadczają wyznawcy wielu innych mrocznych kultów na wsiach oraz w dzielnicach peryferyjnych. Większość kultów czarnoksięskich wywodzi się z bardzo dalekich obszarów Nowej Gwinei. Ich wspólną tendencją jest to, że wioski w swoim obszarze nie mają dostępu do dóbr materialnych i usług i są ich pozbawione, ich mieszkańcy wierzą w złudzenia i inne środki pomagające uniknąć problemu biedy, przed którym stoją. Trzy wsie należące do miejscowego rządu Wain-Erap leżą w regionie Nawaeb, gdzie do Lae jest 90 kilometrów, zaś najbliższa autostrada oddalona jest o 20 kilometrów. Dotarcie do miasta oznacza sześć do ośmiu godzin marszu piechotą z poszczególnych wsi do stacji kolejowej Boana. Policja pobiera opłaty od trzystu dwudziestu wsi i organizuje prace społeczne w centralnej dzielnicy przy stacji Boana, ale nie poprawia to statusu lokalnych społeczności etnicznych, które tym bardziej starają się wspierać swoje życie dzialaniami czarnomagicznymi.
Zabójstwa z powodu „czarów” i „uroków” czarnoksięskich, to wciąż poważny problem w wielu rejonach świata, nad którym bardziej chce się pochylić ONZ. Ostatnio znów doszło do podobnej zbrodni, tym razem w Papui-Nowej Gwinei – mężczyzna zabił siekierą swoją ciotkę, bo uważał, że jest czarownicą. Został skazany na 30 lat więzienia. W wielu krajach Afryki czy Oceanii wciąż pokutują wierzenia i praktyki w czary i magię, w czarnoksięstwo. Wielu ludzi nie przyjmuje do wiadomości, że niepowodzenia w życiu czy nieszczęśliwe przypadki śmierci, to naturalne zdarzenia, tym bardziej jak widzi namacalne skutki rzuconego uroku czy klątwy w ciągu kilku dni czy kilku tygodni. Kto raz zobaczył jak działa magia, jakakolwiek, ten nie jest już wierzący nawet, lecz wie z doświadczenia jak skuteczne są czary i uroku chociaż zdarza się także, z jakiś powodów nie działają, nie mogą zadziałać, czasem ktoś cieszy się szczególną ochroną świata duchów i demonów. ONZ przyglądało się w okolicy przepowiadanego końca świata na rok 2011, a potem na 2012, sytuacji w Papui-Nowej Gwinei, gdzie na początku roku 2013 kobieta została oskarżona o czary i uroki. ONZ naciskało na rząd w Port Moresby, aby ten uporał się z problemem biczowania takich kobiet, co jest najczęstszą karą za „czary” i „uroki”. Organizacja Narodów Zjednoczonych apeluje też, aby unieważnić Sorcery Act z 1971 roku, czyli dokument prawny, który uznaje „czarownictwo” za przestępstwo kryminalne. Krytycy uważają, że ten akt prowadzi bardzo często do nadużyć i fałszywych oskarżeń, gdyż generalnie trudno jest udowodnić spowodowanie szkód z pomocą czarów i uroków, chociaż dla zainteresowanych spowodowaniem zjawiska, najczęściej skuteczny czar czy urok jest ewidentnie widoczny.
ONZ jest głęboko zaniepokojone wzrastającą liczbą aktów przemocy, tortur i morderstw osób oskarżonych o uprawianie czarów na terenie Papui-Nowej Gwinei – głosi oświadczenie Narodów Zjednoczonych. – Te samozwańcze zabójstwa są zbrodniami, które nie mogą pozostać bezkarne. ONZ jakoś nie martwi się o los osób zniszczonych przez czarnoksięstwo. ONZ przywołuje tutaj sprawę 21-letniego Saku Uki Aiyi, który po dwudniowym procesie został uznany winnym „bezsensownej, barbarzyńskiej i brutalnej” śmierci swojej ciotki, której zarzucił „czarownictwo”. Rozprawa toczyła się w północnej, górzystej prowincji Enga, ale jej echa dotarły do stolicy, a sprawą zajmował się sąd najwyższy. W sprawie 21-latka sąd stwierdził, że ten oskarżył swoją ciotkę o śmierć swojego brata, po czym w towarzystwie dwóch wspólników – którzy pozostają na wolności – udał się do domu kobiety i brutalnie zamordował ją za pomocą siekiery i noży. Podczas rozprawy sędzia Mekeo Gauli przyznał, że oskarżenia o „czarownictwo” są coraz częstsze. – W mojej opinii niektórzy używają oskarżenia o „czarownictwo”, aby pozbyć się kogoś, nawet jeśli taka osoba nie ma nic wspólnego z czarami – powiedział sędzia. Zaapelował przy tym, aby wszelkiego tego typu sprawy zgłaszać do sądów, a nie rozstrzygać je na własną rękę.
Zgodnie ze statystykami ponad 95 procent mieszkańców Papui-Nowej Gwinei to chrześcijanie różnych wyznań. Jednocześnie wiara w zbawienną moc czarów i uroków oraz istnienie czarnej magii i czarnoksięstwa jest w tym kraju bardzo powszechna. Wiedzą o tym dobrze kobiety, które ludzie we wsiach i miastach uznali za niebezpieczne dla społeczeństwa wiedźmy. Kara za praktykowanie czarnej magii jest okrutna i przywodzi na myśl minione czasy polowań na czarownice w Europie. Paweł Drozd podczas swojej wyprawy do Papui-Nowej Gwinei chciał dowiedzieć się, kim są i w co wierzą mieszkańcy tego kraju, który niepodległością cieszy się zaledwie od czterech dekad. Papua Nowa Gwinea od dawna boryka się z zabójstwami związanymi z czarami. Oskarżeni o tak zwaną „sangumę” są torturowani i mordowani. Przez trzy dni mieszkańcy wioski w Papui-Nowej Gwinei torturowali dwie kobiety, które oskarżono o uprawianie czarów. Na koniec ofiary ścięto na oczach bezradnych policjantów – pisze brytyjski tabloid „Daily Mail”. Dwie kobiety z wioski Tandorima, położonej na Wyspie Bougainville’a, zostały oskarżone przez współmieszkańców o zamordowanie czarną magią popularnej nauczycielki, która zmarła kilka tygodni wcześniej.
Domy domniemanych „czarownic” z Tandorima spalono, a ich rodziny musiały ratować się ucieczką. Natomiast obie kobiety schwytano i torturowano przez trzy dni, by na koniec zabić je przez dekapitację czyli obcięcie głowy. Ostatniemu aktowi tragedii bezradnie przyglądali się policjanci – stojąc w obliczu rozwścieczonego tłumu uzbrojonego w noże i topory, nie interweniowali z obawy o własne życie. – Nie mogliśmy nic zrobić, by pomóc tym kobietom. Moim ludziom grożono kiedy przybyli na miejsce zdarzenia, aby wynegocjować ich uwolnienie – powiedział szef lokalnej policji. – To była barbarzyńska i bezrozumna zbrodnia – dodał komendant czegoś na wzór polskiej KMP. Do podobnie makabrycznych przypadek dochodzi w Papui-Nowej Gwinei z ponurą regularnością, a do tego coraz częściej. W lutym 2013 roku głośnym echem na świecie odbiła się historia 20-latki, którą również torturowano i spalono żywcem po tym, jak została oskarżona o zabicie czarami sześcioletniego chłopca. W niektórych rejonach Oceanii niewyjaśnione zgony czy tajemnicze choroby bywają przypisywane czarnej magii i czarnoksięstwu, które jest tam często praktykowane. Ofiarą oskarżeń o rzucanie czarów i uroków najczęściej padają medialne kobiety parające się robieniem rytuałów magicznych na różne okazje. Do tragedii dochodzi przeważnie w dotkniętych biedą społecznościach wiejskich, gdzie wciąż dominuje wiara w czary i uroki oraz wiara w zjawiska nadprzyrodzone. Katolicki biskup David Piso mówił w połowie lutego 2013 roku jednej z papuaskich gazet, że mordowanie oskarżonych o czary staje się coraz większym problemem i zaapelował do rządu o zaostrzenie prawa, żeby położyć kres takim praktykom. W Papui-Nowej Gwinei za wyjątkowo okrutne morderstwa może zostać zasądzona kara śmierci, ale od uzyskania przez ten kraj niepodległości w 1975 roku nie wykonano żadnej egzekucji. Zabijanie czartownic i czarnoksiężników nie jest związane z wyznawaniem chrześcijaństwa, ale z wiedzą o tym jak czarami i urokami można zrobić krzywdę, o czym raczą nie wiedzieć ateistyczni dziennikarze marnych tabloidów.
Źródła naukowe wskazują, że ludzie przybyli do Papui-Nowej Gwinei około 42 do 45 tysięcy lat temu z Afryki i cała ludność pierwotna, tubylcza to potomkowie dawnych przybyszy. Według konstytucji z 1975 roku, głową państwa jest koronowana głowa brytyjska, reprezentowana przez gubernatora generalnego Wielkiej Brytanii, która nic nie robi dla usunięcia biedy i powstrzymania kulturowych zabobonów do których należy kanibalizm, w tym kanibalizm zwany pogrzebowym dzięki któremu zjada się swoich zmarłych krewnych aby zachować ich esencję wśród żywych członków rodziny. Kanibalizm pogrzebowy nie jest zgłaszany jako morderstwo, gdyż śmierć następuje naturalnie. Jest to taki atawizm tubylczej ludności aborygeńskiej w Papui Nowej Gwinei, trochę na północ od Australii. Rocznie znacznie więcej jest zjedzeń w aktach kanipalizmu pogrzebowego niźli zabojstw w zemście za zabicie kogoś czarami i urokami czarnoksięskimi. Archipelag, w skład którego wchodzi PNG liczy prawie 600 wysp i na wszystkich zamieszkałych zdarza się kanibalizm oraz czarnoksięstwo, które jakoś dzielnie trzymają się razem w tak zwanych pierwotnych społecznościach.

Czary koszmary
Kepari Leniata była katowana przez kilka godzin w ramach tortur. Oprawcy najpierw bili ją do krwi i kopali. Potem zaczęli bez litości przypalać ją rozżarzonymi do białości metalowymi prętami. Poraniona dziewczyna nie wytrzymała tortur i wyznała to, co chcieli usłyszeć napastnicy: że kilka dni wcześniej zabiła chłopca ze swojej wsi, a potem wyrwała mu serce, które użyła do robienia czarnoksięskich rytuałów. Ludowi trybuni nie potrzebowali ciągnąć śledztwa, oblali 20-latkę benzyną, rzucili na stos opon i śmieci, a na koniec podpalili. Badających podobne przypadki antropologów dziwi nie to, że kobieta zginęła, bo uznano ją za czarownicę, tylko że jej egzekucja zgromadziła aż tysiąc osób, z których wielu nagrywało ją telefonami komórkowymi, a nikt nie domagał się sądu z prawnikami. Na Papui-Nowej Gwinei co roku mordowane są kobiety oskarżane o czarnoksięstwo, w tym takie zbrodnie jak zabicie dziecka, wyrywając mu serce potrzbne do składania ofiary jakiemuś lokalnemu demonowi. Jednak od jakiegoś czasu nie chodzi już tylko o zwykłe zabobony, tylko duże pieniądze jakie można ukraść po ich śmierci. Kepari Leniata miała pecha i zabrakło jej czasu. Wściekły tłum odgonił próbujących ją uratować policjantów, ale gdy na miejsce przybyły posiłki, mundurowym udało się ochronić dwie inne kobiety, które oblane benzyną czekały na taką samą gehennę, która spotkała ich koleżankę – podczas tortur potwierdziła, że brały z nią udział w spisku. Wcześniej całą trójkę wskazał lokalny szaman. Za przesądzenie ich losu dostał od rodziny rzekomo zamordowanego chłopca 1000 kina, czyli równowartość 1500 złotych.
Ataki na mroczne czarownice zdarzały się praktycznie od zawsze, ale mniej więcej od lat 80-tych, od kiedy mężczyźni częściej sięgają po alkohol a także narkotyki i psychodeliki, dochodzi do niech coraz częściej i są znacznie brutalniejsze, niż wcześniej: ofiary są nie tylko palone żywcem, ale też wieszane, topione w rzekach, zgniatane ciężkimi głazami, przybijane do krzyży, czy po prostu masakrowane pałkami i maczetami. Nie wiadomo dokładnie ile samosądów zdarza się na prowincji, bo liczne przypadki nie są nigdy zgłaszane, ale działający w terenie antropolodzy i pracownicy organizacji kościelnych oraz pozarządowych szacują, że w samej tylko prowincji Simbu (znanej z upraw kawy) co roku obiektem ataków staje się z powodu czarów przynajmniej 150 kobiet parających się czarnoksięstwem. Słabo opłacana policja nie potrafi im zapobiec, nie tylko dlatego, że wielu jej niewykształconych funkcjonariuszy też jest podatnych na przesądy, ale także ze względu na prawo: niesławna Ustawa o Magii z 1971 roku (czyli czasów, kiedy Papuą-Nową Gwineą rządziła jeszcze Australia) stwierdza jej istnienie, rozdziela ją na „białą” i „czarną”, a tę drugą klasyfikuje jednoznacznie jako przestępstwo kryminalne, co w pewnej mierze jest słuszne, gdy chodzi o wyrywanie serc i mordowanie na potrzeby czarnoksięskich rytuałów.
Dwa lata temu, w tym samym miejscu gdzie w 2013 roku zginęła czarownica Kepari Leniata, zamordowano inną dziewczynę oskarżoną o rzucanie straszliwych czarów i uroków. Ofiara, również została spalona na stosie, a miała zaledwie 16 lat. Wtedy nie ukarano sprawców: nic dziwnego, według raportu ONZ z 2011 roku o pracy miejscowej policji, prawdopodobieństwo złapania przestępców na Papui-Nowej Gwinei wynosi zaledwie 3 procent. Tym razem może być inaczej, egzekucję nagrywano telefonami komórkowymi, szokujące zdjęcia trafiły do internetu, na wielu z nich wyraźnie widać twarze napastników domagających się ukarania winnej wyrwania serca dziecku. Policja aresztowała szybko dwie osoby, a na liście podejrzanych miała ich w sumie trzy tuziny, w tym rodziców zmarłego wskutek wyrwania serca chłopca. Spalona przez nich Kepari Leniata też była matką, osierociła dwójkę dzieci, ale co jest najdziwniejsze, półświatek feministyczny strasznie płacze nad losem okrutnie zamordowanej czarownicy, ale nie użala się nad losem zabitego przez tę czarnoskięską sucz dziecka, któremu wyrwała serca z pomocą dwóch koleżanek asystentek, ani nie użala się nad losem rodziców, którym brutalnie zamordowano syna. Jakiś chyba amok zbójecki zakąkolił w mentalności obrończyń satanistycznej bestii wyrywających dziecku serce.
W Papui Nowej Gwinei najwięcej czarnej magii (sanguma) można znaleźć na wybrzeżu czyli nad morzem. Ta czarna magia może być bardzo szkodliwa. Znamy historię kobiety pochodzącej z gór, której na imię Yawenu. Ma schizofrenię, a zabiła swojego męża (który był z wybrzeża). W odwecie za to jego brat (który jest wielkim czarownikiem) uroczyście zakopał jej mózg pod palmą kokosową i dlatego straciła rozum dostając schizofrenii w cięższej postaci. Zdaniem Papuasów przy pomocy sanguma można także sprawić rozstanie pary, zniszczyć małżeństwo, pozbawić płodności, sprowadzić chorobę, a nawet zabić. Jeśli zaś ktoś ukradnie ci kurę, to sanguma meri (wiedźma) pomoże ci ją znaleźć i ukarać złodzieja. Myliłby się jednak ktoś, kto by myślał, że osoby zajmujące się czarną magią są otoczone szacunkiem albo zajmują zaszczytne stanowisko w wiosce, gdyż jest wprost przeciwnie. Osób takich wszyscy się boją, ale też ich nienawidzą. Jest wręcz rzeczą bardzo niebezpieczną, gdy uznają nas za kogoś, kto zajmuje się czarami i urokami.
Dlatego, że w Papui nikt nie umiera bez przyczyny. To znaczy nikt nie umiera z przyczyn naturalnych. Jeśli umiera młody człowiek, to na pewno ktoś rzucił na niego czar. W takiej sytuacji trzeba znaleźć czarownika lub wiedźmę („sanguma man” albo „sanguma meri”). Odpowiedź na pytanie, kto jest winny śmierci, można znaleźć przez obrzęd zwany „mambu” (czyli bambus). Mieszkańcy wioski ubierają się (vel rozbierają się) w stroje narodowe, biorą duży bambus, wkładają do niego coś należącego do zmarłego i tańczą transowo z tym bambusem po całej wiosce, śpiewając tradycyjne pieśni. Po wielu godzinach tancerze zaczynają odczuwać, że bambus staje się coraz cięższy. Gdy już nie mogą go dalej unieść, to upadający na ziemię bambus wskazuje dom, w którym mieszka osoba winna czarów. Taką osobę należy zamknąć w tym domu i podpalić. Jest to rodzaj wyroczni magicznej podobnie jak w Europie karty, Tarot czy wahadełko. Papua Nowa Gwinea określana jest krajem rajskiego ptaka i kamiennej siekiery, a także krajem duchów i magii, czegoś w rodzaju pierwotnego VooDoo i Santerii, tyle, że z czasów bardziej odległych historycznie. Rajski ptak widnieje w godle tego kraju, który wedle ludowych wierzeń zanosi duszę człowieka do boga…
Czarny Jezus – gwałty i kanibalizm sanguna
Na Papui ziarna kakao są drugim towarem eksportowym po koprze, powiada jeden z podróżników, jednak miejscowi ze względu na brak wiedzy nie korzystają zwykle z dobroczynnych właściwości tej odżywczej rośliny i wolą zakupić drogi, odtłuszczony, zubożony proszek kakaowy z przewagą cukru, i to do celów rytualnych, mając za oknem prawdziwe drzewo kakaowe! W Polsce jako jednym z nielicznych krajów popijanie rytualnego kakao już się przyjmuje – jako zwyczaj rytualny poprzedzający wiele rozmaitych działań czarnoksięskich. Papuasi głęboko wierzą w magię czyli puri-puri, uroki i czary oraz w klątwy czarnoksięskie (sanguma). Na chwilę obecną szacuje się, że na Papui Nowej Gwinei żyje od 700 do 1000 kanibali. Głęboka wiara w czarną magię była znakomitym gruntem do powstania sekty Czarnego Jezusa. Jej członkowie byli przekonani, że jedząc ludzkie mięso przejmują energię zjadanej osoby oraz zwiększają swoje magiczne moce dające im nadludzką moc.
Czarnym Jezusem był Steven Tari, Papuańczyk związany z sanguną, urodzony w 1971 roku. Myśląc o kanibalach myślimy raczej o dzikich plemionach, do których cywilizacja dotarła w minimalnym stopniu. W rzeczywistości jednak kanibalami są osobnicy mający dostęp do edukacji, ubierający się normalnie, jeżdżący samochodami. Steven Tari studiował w Madang w Amron Bible Collage i w młodości planował zostać pastorem. Porzucił studia albo – wedle innych źródeł – został usunięty z uczelni za kradzież. Mając 30 lat wraz z przyjaciółmi udał się w góry do dżungli, tam założył sektę i ogłosił się mesjaszem. Nadał sobie tytuł Czarnego Mesjasza. Tari miał sporą charyzmę i udało mu się zgromadzić całkiem niemałą grupkę zwolenników. Do sekty należało około 6 tysięcy osób.
Przywódcy sekty należało się to co najlepsze – otaczał się grupą młodych kobiet nazywanych dziewczętami-kwiatami. Konkubiny były rekrutowane w okolicznych wioskach, wybierano wyłącznie dziewice. Jeśli wybranka nie miała ochoty na seks, gwałt był czymś normalnym. Wśród konkubin były również dziewczęta poniżej 14 roku życia. Młodziutkie dziewczęta najczęściej były ofiarami „ceremonii” praktykowanej przez Tariego. Jedną z głośniejszych spraw była historia Rity Herman. Młoda dziewczyna była gwałcona potem wielokrotnie ugodzona nożem, jej ciałem posilił się Czarny Jezus a następnie jego wyznawcy. Kawałki ciała uczestnicy ceremonii popijali krwią zmarłej dziewczynki. Taka ofiara zapewniała najlepszy przyrost mocy magicznych u wyznawców. Co szokujące, Ritę do Czarnego Jezusa przyprowadził jej ojciec.
W 2005 papuańska policja, w oparciu o ustawę zwalczającą mroczne kulty i czarownictwo, wystawiła za Tarim list gończy. Ustawa zakazuje składania obietnic materialnej obfitości w zamian za przyłączenie się do grupy wyznaniowej. Tari został aresztowany i oskarżony o kanibalizm i gwałty. Niestety wkrótce odzyskał wolność. W ucieczce pomógł mu … pastor luterański Sapus, który odwiedził mesjasza pod pretekstem nawrócenia a następnie pomógł mu zbiec. Pastor był wyznawcą kultu Czarnego Jezusa. Tari zbiegł do dżungli, gdzie zorganizował sobie silną straż przyboczną i wraz z wyznawcami łupił i terroryzował okoliczne wioski, wymuszał przysięgi wierności od wieśniaków i porywał kolejne dziewczynki i kobiety, a najmłodsze miały 8 lat co pokazuje, że kanibal był nie tylko gwałcicielem ale i pedofilem.
W 2007 roku wieśniacy mieli już dość. Zorganizowali grupę, która zaatakowała obóz mrocznego mesjasza, pojmała go i poturbowała. Wezwana policja zabrała mesjasza do więzienia, jednak Tari podjął próbę ucieczki, tym razem nieudaną. W sądzie bronił się bez adwokata powołując się na zasadę swobody religijnej. Proces trwał 3 lata, nie udało się udowodnić Czarnemu Jezusowi morderstw i kanibalizmu. Został skazany na 10 lat więzienia jedynie za 4 gwałty. Około 6 lat później doszło do zbiorowej ucieczki z więzienia Beon w prowincji Medang. Uciekło 48 więźniów, wśród nich był Tari, zatem poszukiwania zboczonego kanibala rozpoczęły się na nowo. Tari powrócił do swoich wyznawców i został przez nich entuzjastycznie przyjęty. Bojąc się kolejnego aresztowania postanowił wyjechać z Papui Nowej Gwinei do Izraela. Przed podróżą planował odprawić kolejną ceremonię defloracji i zjadania mózgów. Tym razem ofiary miały być trzy – 15-letnia Rosa oraz dwie inne dziewczynki 14/15 latkę i 10-latka. Wieść o planowanej ceremonii odbiła się szerokim echem po okolicy. Z okolicznych wiosek zebrało się 80 mężczyzn, którzy postanowili zaatakować siedzibę sekty kanibali.
Czarny Jezus zdążył zgwałcić i zamordować Rosę, dwie pozostałe dziewczynki czekały na swoją kolej. Wczesnym rankiem, kiedy mesjasz mył się przed chatą, został zaatakowany przez część uzbrojonych mężczyzn z okolicznych wiosek. Rzucił się do ucieczki ale wpadł w ręce kolejnej grupy. Bronił się, ale został powalony na ziemię, a wieśniacy zaczęli go tłuc bambusowymi kijami, dźgać nożami. Szybko ciało mrocznego mesjasza samozwańca zmieniło się w krwawą miazgę. Wieśniacy dopadli również 15-letniego Matusa Ogmabę, najbliższego współpracownika Tariego. Został zatłuczony tak jak jego czarny mistrz. Oba ciała zostały wykastrowane i wrzucone do płytkiego grobu. Uratowano 14/15-latkę, nigdy jednak nie odnaleziono 10-latki.
Wszyscy mieli nadzieję, że kult Czarnego Jezusa umrze wraz z nim, jednak kanibalizm był nadal praktykowany. W 2012 policja schwytała 28 mężczyzn i oskarżyła ich o zamordowanie i zjedzenie minimum siedmiu osób. Mordercy i ofiary byli wyznawcami czarnej magii zwanymi sanguma czyli rzucającymi uroki. `Wymuszali haracze pod groźbą rzucenia klątwy. Przyjmowali pieniądze i kobiety. Za osobną opłatą rzucali klątwy na konkurentów w interesach lub pomagali w uwiedzeniu kobiety. Grupa sanguma została napadnięta przez grupę kanibali sanguma, którzy chcieli przejąć moce czarowników a przy okazji ich pieniądze oraz wpływy. Ludożercy zabili siedmiu czarowników, zjedli ich mózgi a z penisów ugotowali zupę. Resztę ciał podzielono na części i zjedzono w kolejnych dniach. Przejęte moce miały chronić nawet przed kulami. Złapani mordercy jako powód mordów podali niemoralne prowadzenie się czarowników sanguma. Uznali, że sypianie z żonami i córkami mężczyzn, od których pobierali opłatę za rzucanie czarów jest niezgodne z dobrym obyczajem… Zdaniem władz Papui Nowej Gwinei, kanibalizm związany z sangumą trudno będzie wytępić beż wytępienia wiary w puri-puri. Wiara w czary i demony czarnoksięskie, i przejmowanie mocy poprzez zjedzenie kogoś jest wciąż silna na Papui N-G. Ponoć duży wpływ na wiarę w czarną magię ma wysoka zachorowalność na malarię, której towarzyszą urojenia i halucynacje. Może jednak niektórych na Papui lepiej byłoby spalić, żeby więcej zbrodni nie popełniali w imię demonów czarnoksięskich.
Dodaj komentarz